5.11.2024

[KP] Archer Jacobson

 

Archer Jacobson38; ratownik medyczny, lokalny bohater

Nie zostawiła mu wyboru. To dla niej porzucił życie w Los Angeles, gdzie po skończonej karierze tenisisty chciał zostać kaskaderem. Nie miał jej wiele do zaoferowania, poza portfelem wypchanym tysiącami dolarów, co miało związek z wysoką pozycją w rankingu MTA. Poważna kontuzja skończyła jego dotychczasowe życie, a Katie była tą, która nadała sens nowemu życiu, która obiecała lepsze jutro. Sielanka trwała kilka lat, a kiedy przyzwyczaił się do nazywania Mariesville swoim domem, Katie postanowiła zamknąć za niego kolejny rozdział. Był pierwszy na miejscu zdarzenia, pierwszy zauważył ją wiszącą na mocnej gałęzi starego dębu. 
Minęło kolejne pięć lat, a Archer boi się rozpocząć nowe życie. Nie opuszcza Mariesville z obawy o utratę czegoś, czego nawet nie ma. Nadgodziny to jego drugie imię, prokrastynacja jest mu zupełnie obca, bo musi działać, odkąd pochował żonę nie zatrzymał się nawet na chwilę. Działa też na rzecz lokalnej społecznej, z uporem maniaka prowadząc juniorską drużynę piłki nożnej.

20 komentarzy:

  1. [Jaką przykrą historię posiada Archer… Utrata tak bliskiej osoby sama w sobie jest bolesna, a co dopiero zobaczyć ją w takim stanie. To naprawdę ciężko bagaż, oby Archer znalazł mimo wszystko w Mariesville ukojenie i pomoc swojej zranionej duszy. Myślę, że mój Jax okazałby się dla niego naprawdę dobrym przyjacielem, takim od serducha. Niestety tam już limit osiągnięty, ale z kolei mogę zaprosić do Maddie, która ma naprawdę dobre serducho. Może Archer potrzebuje takiej ciepłej osoby w swoim zyciu? Jeśli tak, zapraszamy.
    A w międzyczasie życzę dobrej zabawy, oby prowadzenie tej postaci przyniosło ci dużo dobrej zabawy!]

    Jackson Moore, Edward Murray & Maddie Green

    OdpowiedzUsuń
  2. [ja chcieć wątek z tym panem! 3>
    A tak serio: cześć! ojoj, nie fajne ma życie, ale głowa do góry! teraz widzi czarne barwy, ale jestem pewna iż pojawi się nowe światełko tunelu, chociaż droga do niego pewnie będzie wyboista. Kwiaciarnia oferuje drobne usługi, także te rocznicowe, wiec z chęcią proponuje ładne wiązanki - przyjdzie, wybierze, zamówi i będzie podsyłane co roku. Kto wie co z tego wyniknie - przyjaźnie mile widziane i w pakiecie gratis. ;)

    Dużo wątków, zabawy i masy weny ;)]

    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  3. [Straszna ta historia, ciarki mnie przeszły po przeczytaniu tego zdania! Na pewno mocno odbiło się to wszystko na jego życiu, bardzo przykro :( Jeśli będziecie potrzebować trochę uśmiechu, zrozumienia lub wysłuchania, zapraszam do mojej Mildred.]

    Mildred Atkinson

    OdpowiedzUsuń
  4. [ ano >.< z Patty to dumny człowiek, mimo że potrzebuje, to nie lubi się afiszować, że czegoś ma za mało i o cos prosić (mimo, ze ja osobiście widziałam wizje robienia zbiorki ^^ - z dopiskiem od Pat: nie zgadzam się >.<), jak już to inni przejma inicjatywę - acz z wiekiem szanse maleją ;<
    Zawiło sie zrobiło ;) Na spokojnie.]

    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Milly chętnie o Archera zadba. Jeśli poczeka na nią, aż skończy pracę, wtedy może zabrać go do swojej zielarskiej, swojskiej pracowni i przyszykować solidną inhalację z odpowiednich ziółek. Co Ty na to? (: ]

    Milly Atkinson

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć! ;D

    Jaki smutny pan z przykrą historią, jejku! Archer to bardzo dzielny facet, który mierzy się z naprawdę ciężkimi przeżyciami — oby udało mu się wygrać i od nowa poukładać swoje życie, bo w Mariesville na pewno czeka go jeszcze dużo dobrego! :))
    Oczywiście zapraszam do nas; jeśli Archer jest ratownikiem w tym samym szpitalu, w którym pracuje Nancy, to już mamy jakiś punkt zaczepienia.
    Bawcie się dobrze!!]

    Nancy Jones

    OdpowiedzUsuń
  7. [O rety, nie oszczędzasz go... Takie przejścia mogą pozostawić dziurę na duszy, tak głęboką aż nie do załatania! Na dodatek on ją znalazl pierwszy... I już, po sercu, roztrzaskane, wyrwane, zmiażdżone. Przeogromna tragedia, aż ciężko znaleźć komentarz. Ciekawe jeszcze, co ja doprowadzilo do takiego stanu, skoro byki szczęśliwi? On był...
    Życzę weny i wątków, w których ten pan odbuduje choć trochę swój spokój! I odetchnie... Abigail chętnie pomoże! Może się nawet wystawić na jakieś połamanie, jakby chciał ją odwiedzać w szpitalu i czasami pogadać. Chociaż do pogadania nie trzeba się łamać, a ona czas znajdzie dla człowieka ;) pan ratownik może mógłby czasami w pensjonacie urządzać szkolenia z pierwszej pomocy cyklicznie, dla gości i mieszkańców i zostawać na kolacji z rodzinką Wilsonów? ;)
    Baw się dobrze i już nie krzywdź Archera! ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  8. [Podglądałam kartę w roboczych, bo byłam ciekawa kto przysłoni moją Steph. I przychodzę się przywitać, bo Archer ma piękne imię i zawód mi bliski :D
    Ból straty jest czymś strasznym i choć mówi się, że czas leczy rany, to często mija się to z prawdą i rany wiecznie rozdrapują się na nowo.
    Stephanie i Finn coś o tym wiedzą, bo i ja zgotowałam im podobny los.
    Może uratujemy jakiegoś topiącego się dzieciaka czy coś? Steph dużo widzi na swojej barce! Albo coś jeszcze innego, jeśli tylko masz chęć.
    Cudownych wątków :)]

    Stephanie / Finn / Gustavo

    OdpowiedzUsuń
  9. [Dziękuję za miłe słowa.
    Mmogą się kojarzyć, ale w sumie nic o sobie nie wiedzą, prócz tego, że Steph wie, że on biega o poranku, a Archer, że ona pije kawę rano na rozbujanym tarasie, nawet jak jest piekielnie zimno. Topiący dzieciak da szansę obojgu wyeksponować ich umiejętności.
    Super, możesz nam zacząć!]

    Stephanie

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ok, to w sumie dobry pomysł oszczędzić jej kończyn :)
    Na kolację nalegamy i zaczniemy, poproszę o chwilę cierpliwości i na dniach podrzucę zaczęcie ;)]

    Abi

    OdpowiedzUsuń
  11. [Witamy się ciepło!
    Historia Archera jest naprawdę dołująca, nawet nie chcę wyobrażać sobie tego co czuł, widząc ukochaną w takim stanie. Taki traumatyczny obraz zostaje z człowiekiem na zawsze. Mam nadzieję, że jednak uda mu się ruszyć ponownie do przodu ze swoim życiem. Życzę wam udanej zabawy oraz w razie chęci zapraszam serdecznie do siebie ^^]

    Jennifer

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jak najbardziej możemy pójść w coś takiego, o ile założymy, że z Archera naprawdę wyszedł mruk i gbur w towarzystwie Nancy, żeby ona faktycznie miała podstawy do niechęci, które są czymś więcej niż samym widzimisię. Możemy rozpisać coś w szpitalu, ale do głowy wpadł mi jeszcze taki pomysł, że po skończonej, wyczerpującej zmianie w pracy jednemu z nich zepsułby się samochód i to drugie zaproponowałoby podwózkę do domu? Mogę poświęcić samochód Nancy, wtedy Archer, oferując pomoc, miałby okazję trochę odczarować to wrażenie, które na niej zrobił.]

    Nancy Jones

    OdpowiedzUsuń
  13. [Patrzac na zdjęcie, odnoszę wrażenie, że on ma takie dobre spojrzenie, że mimo tego, co przeżył to i tak mam nadzieję, że jeszcze odnajdzie szczęście.

    Część, witaj na blogu. Dużo dobrej zabawy i morza weny życzę ☺️]
    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  14. Mildred uwijała się dzielnie za barem, rozdzielając swój czas na obsługę gości, małe porządki i rozpakowywanie towaru, który dotarł dziś na stan. Spodziewała się, że w ten weekend do baru zajrzą tłumy, bo byli świeżo po zakończonym Jarmarku Jesiennym, a ten ściągał do miasteczka bardzo dużo osób z okolicznych miejscowości. Wewnątrz przewijały się więc nieznane twarze, ale wszystkie na tyle uprzejme, by poza banknotem, którym płacili za zamówienia, podarować jej też jakiś uśmiech. Miała tu urwanie głowy, ale nie narzekała, bo nowi ludzie zostawiali naprawdę wdzięczne napiwki, a to też był zawsze jakiś powiew świeżości dla niej jako osoby, która serwuje drinki. Miejscowych znała tak dobrze, że już po samym ich nastroju wiedziała co za alkohol przed nimi postawić, a turyści zawsze mieli jakieś życzenia, przy których mogła obudzić tą bardziej pomysłową część swojej osobowości. Praca za barem może nie uchodzi za żaden prestiżowy zawód, którym można się poszczycić w towarzystwie, ale dla kogoś tak kontaktowego jak Millie, było to naprawdę pasjonujące zajęcie. Chętnie słuchała opowieści o ciężkim dniu, o zdanym kursie, czy o kupnie nowych mebli do salonu. Ludzie przychodzili czasami pomilczeć nad kieliszkiem wódki, a czasami się wygadać, ale jeśli potrzebowali towarzystwa, Millie zawsze była dla nich dostępna gdzieś pomiędzy klientami, których musiała obsłużyć, a ścieraniem mokrych plam z blatu. Dla Mildred to jednak maleńka warzywna farma była całym światem, mimo że nie przynosiła tak wielkich zysków, by obie z babką mogły sprezentować sobie nowy samochód, który nie psułby się tak jak ich stary rzęch, nie wspominając o innych, bardziej luksusowych rzeczach. Choć praca przy grządkach zabierała dużo czasu, bo czasami siedziały przy nich z Matildą od rana do wieczora, Millie naprawdę to uwielbiała. Dorabiała w The Rusty Nail, żeby chować część wypłaty do skarpety i dbać o to, by nigdy nie musiały martwić się z Matildą o opłacenie sprawunków. Nie mogły pozwolić sobie na wystawne życie, ale za to co sprzedały na rolniczym targu, mogły żyć spokojnie i nie martwić się o to jak przetrwają kolejne dni. Żadna z nich nigdy nie goniła za pieniądzem, więc żyły sobie skromnie. Obie uważały, że jest wiele ważniejszych spraw, które należy w życiu pielęgnować.
    Postawiła kufel piwa przed jednym z nietutejszych klientów i przeniosła uwagę na Archera, gdy ten pojawił się w barze i zajął zaraz jeden z barowych stołków. Przyszedł na kilkadziesiąt minut przed zamknięciem, więc pomyślała, że był pewnie po pracy.
    — Cześć, Archer — przywitała się, stając naprzeciwko niego, choć po drugiej stronie baru. Położyła dłonie na krawędzi blatu i uśmiechnęła się lekko. Przyniósł do środka trochę chłodnego powietrza, przed którym nie chronił jej materiał dłuższej, flanelowej sukienki.
    — Co dla ciebie? — zapytała. Wyglądał trochę niemrawo, ale nie była pewna z czego może to wynikać. Może z przepracowania? Z tego co wiedziała, Archer miał tendencje do przepracowywania się, ale nie chciała wnikać w powody. Każdy wiedział, co wydarzyło się w jego życiu, a plotki o tym zdarzeniu nie ucichły do dnia dzisiejszego. Ale mógł mieć zwyczajnie gorszy dzień, taki typowo na szklankę dobrej whisky.

    Mildred Atkinson

    OdpowiedzUsuń
  15. [Maddie potrafi sama czasem pogrążać się w swoich smutkach i żalach, więc zawsze może być dla niego kompanką do takich momentów ;)
    Podoba mi się ten pomysł, choć tutaj może wystąpić mała komplikacja ze względu na pewną kwestię. Ale wiem jak można to wprowadzić. :) Bardzo lubię ustalenia mailowe, więc jeśli możesz, odezwij się i dam znać. :D cinnamoonlattee@gmail.com]

    Maddie Green

    OdpowiedzUsuń
  16. [O kurczaki, ale mu zgotowałaś los! Cześć i czołem!
    Moja Bailey to zdecydowanie smarkula i zdaje sobie sprawę, że przez to teoretycznie może być ciężej z ustaleniem wątku, ale gdybyś miała chęć to i my chętnie nad czymś pomyślimy!]

    Bailey

    OdpowiedzUsuń
  17. [Podoba mi się bardzo pomysł z tym dniem objazdowym i takim… zdarzeniem. Tak sobie myślę, moja Bailey pcha się wszędzie z pomocą, gdzie tylko się da. Chciałam też jej znaleźć starszego, doświadczonego przez życie przyjaciela, ale niestety zaplanowany wątek się urwał. Co Ty na to, aby omówić sobie szczegóły mailowo? Odezwij się: wyborowealoe@gmail.com może wyjdzie nam z tego wszystkiego, coś fajnego!]

    Bailey

    OdpowiedzUsuń
  18. [Cudnie, mamy to!
    W takim razie z góry dziękujemy i cierpliwie czekamy :>]

    Nancy Jones

    OdpowiedzUsuń
  19. Bailey, kiedy tylko dowiedziała się, że będą organizowane wspólne dni pracy rodzica z dzieckiem, od razu pomyślała o Archerze. Miała nadzieję, że nikt nie będzie miał za złe tego małego oszustwa… oczywiście w Mariesville wszyscy doskonale wiedzieli, że ojciec Bailey nie żyje, a jej ojczymem był Alex, ale Camden… pozostawiało odrobinę wolności dla pewnych kwestii. I liczyła jedynie na to, że z ich wspólnego dnia pracy nie wyniknie nic złego. Nie chciała nikomu sprawiać kłopotów, a już na pewno nie Archerowi, którego niesamowicie lubiła i wiedziała, że może na niego liczyć, gdyby zaszła taka potrzeba. Jak choćby właśnie w kwestii dni pracy.
    Wiedział, że Bailey marzyła o medycynie i dostaniu się na wolontariat. Quinn wierzyła, że po dniach pracy będzie jej o te miejsce łatwiej.
    Obudziła się podekscytowana i po raz pierwszy od dawna nie czuła tego dziwnego niepokoju, który w ostatnim czasie zdawał się nie odstępować jej na krok. Nie potrzebowała nawet wypić kawy, bo myśl o spędzeniu dnia oglądając i towarzysząc ratownikom medycznym sprawiał, że poprzedniego wieczoru ciężko było jej w ogóle się wyciszyć i zasnąć. To sprawiało, że obawiała się, że przypadkiem może zaspać, przez co jeszcze trudniej było jej zasnąć. Wystarczył jednak pierwszy sygnał budzika, a Bee otworzyła oczy i wręcz wyskoczyła z łóżka prosto do łazienki, aby jak najszybciej się przygotować do wyjścia.
    Po szybkim prysznicu i ubraniu się w wygodny strój, jakim był dresowy, miękki komplet w beżowym kolorze, od razu ruszyła do kuchni. Zrobiła sobie kanapkę z pomidorem, którą szybko zjadła i gotowa, zwarta do działania ubrała kurtkę, założyła buty i wyszła z domu, niemal zapominając o torbie i małym podziękowaniu dla mężczyzny za ten dzień, aby skierować się pod drzwi Archera, jak wcześniej się umówili.
    Stanęła przed drzwiami i zapukała głośno, w oczekiwaniu na otwarcie. Była tak podekscytowana, że nie mogła myśleć o niczym innym jak to, że ten dzień z pewnością będzie niesamowity. Zobaczy, jak naprawdę wygląda praca w medycynie, bo oczywiście Bailey marzyła o zostaniu chirurgiem, ściśle kardiochirurgiem lub neurochirurgiem. Żadna inna opcja nie wchodziła w grę. Chciała być trochę jak swój ojciec, który był bohaterem i ratował innych, ginąć właśnie na służbie ratując życia innych. I jednocześnie wierzyła, że gdy wreszcie po studiach zacznie pracę w szpitalu, będzie ratować życia takie jak życie jej ojca: bohaterów, którzy sami za późno dostali pomoc.
    — Cześć! — Uśmiechnęła się wesoło, a następnie wyciągnęła ze swojej torby plastikowe pudełko na żywność — wiem, że to i tak za mało, ale zrobiłam ci jabłka zapiekane w cieście francuskim tak w ramach podziękowania za to, że mogę dzisiaj z tobą jechać — powiedziała od razu i uraczyła sąsiada szerokim uśmiechem i spojrzeniem błyszczących z ekscytacji jasnych oczu.

    Bailey

    OdpowiedzUsuń
  20. Popatrzyła na swoją dłoń, teraz spowitą w bandaże i zamkneła drzwi za ostatnim uczestnikiem szkolenia z pierwszej pomocy, który po spotkaniu nie został w środku. Takie cykliczne spotkania, na których ktoś z grupy ich lokalnych bohaterów odświeżał wiedzę mieszkańcom, a również chętnym turystom na temat udzielania pomocy przy wypadkach, zachowań w kryzysowych sytuacjach i wszystkim tym, co mogło się przydać, odbywały się raz na jakiś czas w pensjonacie, korzystając z dużej przestrzeni jaką oferowała jadalnia na parterze. Abi chętnie się tego podjeła i namówiła rodziców do współpracy z policją, strażą pożarną, albo kliniką Mariesville, bo tu wcale nie chodziło o żadne zyski, ale uświadamianie ludzi, co jest ważne. Ona była osobą, która zresztą bardzo ochoczo w wszystko się angażowała i nawiązywała kontakty z ludźmi.
    Wracając do jadalni, gdzie Archer rozstawił jakieś plakaty, zaczęła odwijać bandaże z ręki. Wystąpiła dzisiaj w roli modelki na ochotnika, by pokazał jak się zabezpiecza nadgarstek przy podejrzeniu urazu, ale teraz zdecydowanie było jej już za ciepło w dłoń od opatrunku.
    - Hej, zostaniesz może na obiedzie? Mama zrobiła zapiekanki tyle, że można by wykarmić pół miasteczka - zaproponowała z uśmiechem, nienachalnie i niezobowiązująco. Jak każdy znała historię Archera i jego straty, nietrudno było też zauważyć, jak się zmienił i zaczął stronić od ludzi, tyle że Abigail nigdy to nie przeszkadzało, bo nie chciała nic na nim wymusić.
    Przysiadła na skraju stołu, patrząc jak mężczyzna zwija materiały pokazowe i pakuje manekina do nauki resuscytacji do specjalnej torby. Gdy uwolniła własną dłoń, zaczęła na powrót zwijać luźno rzucony bandaż w rulonik, bo może przyda się na kolejne lekcje dla chętnych o ratowaniu. Była sama zmęczona i głodna i na pewno miała ochotę usiąść przy stole i odpocząć, bo dzień był długi, a samo szkolenie trwało dla grupy prawie cztery godziny.


    Abigail

    OdpowiedzUsuń