A Ty w mule i wodorostach
Wychodzi na boso jutrzenka
Pod światłem księżyca wyniosła
I nie wiem w kogo jest zaklęta
Chcę tylko ją stamtąd wydostać
I jest dla mnie jak niebo piękna
Tajemnicza, dzika i mroczna
SAVANNAH WEBER
Jak długo można żyć w pięknej, złotej klatce? Na pewno nie mogła w niej pozostać na zawsze, bo wolność była tym co zawsze sobie ceniła. Jako dziecko nieraz zapuszczała się w piękne sady, bo tam zabawa była najlepsza, nic sobie nie robiąc z zatroskanych rodziców, a kiedy dostawała kary, to zawsze je łamała, tak jak i sztywne reguły, które obowiązywały w domu. Nienawidziła nudy i nie potrafiła zbyt długo wytrzymać w domu. Wymykała się przez okno, nie wracała po szkole do domu, kłamała z niewinnym uśmiechem wymalowanym na ślicznej buźce i zawsze robiła to co chciała. Rodzice rozkładali ręce, a z wiekiem było coraz gorzej. Jako nastolatka przechodziła okres prawdziwego buntu, niejednokrotnie sięgając po alkohol i narkotyki, imprezując do białego rana, a nawet trafiając na dołek.
Nagle wszystko się zmieniło. Otrząsnęła się w momencie, w którym się zakochała. Nadal pozostała kontrowersyjną i wybuchową postacią, ale nieco się uspokoiła. Odnalazła miłość w ramionach wyjątkowego mężczyzny i odnalazła pasję w aktorstwie. Skończyła studia i jeździła na każdy casting w pobliżu, jednocześnie pracując wieczorami jako barmanka w The Rusty Nail. Do czasu kiedy zaszła w ciążę, wtedy każde z jej marzeń prysło. Skupiła się na dziecku, tak jak powinna była zrobić. Lecz kiedy mała skończyła rok, wiedziała, że nie potrafi tak dłużej żyć. Nie umiała być idealną panią domu, to życie nie było dla niej. Kiedy tylko na horyzoncie pojawiła się szansa, ogromna i nęcąca, nie myśląc wiele, od razu z niej skorzystała.
Tak właśnie została rozpoznawalną aktorką, a jej kariera wystrzeliła, nawet nie wiedziała kiedy. Została okrzyknięta odkryciem roku dwa tysiące dwadzieścia trzy, a propozycje zaczęły same do niej spływać. Pławiła się w luksusie, żyła w błysku fleszy, ale po jakimś czasie brak rodziny zaczął jej coraz bardziej doskwierać. Odwiedzanie raz w miesiącu Mariesville by zobaczyć się z rodzicami i córeczką przestało ją satysfakcjonować. Korzystając z zakończonego planu zdjęciowego serialu Ecstasy i odrzucając nowe, lecz kuszące oferty wróciła do rodzinnego miasteczka, wiedząc że musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań. Choć wiedziała, że stała się obiektem największych plotek, a sąsiedzi nie dadzą jej spokoju to starała się tym nie przejmować i skupić na tym co ważne.
Savannah Sylvia Weber ✩ 31 stycznia 1996, Mariesville ✩ Córka pastora i krawcowej ✩ Aktorka, która w ostatnim roku zdobyła ogromną popularność i spędziła ten czas w Los Angeles ✩ Ambitna, uparta i nastawiona na karierę ✩ Czarujący uśmiech, błękitne oczy pełne kłamstw, podniecający zapach cynamonu i nrdu ✩ Była narzeczona, która wciąż nosi pierścionek i mama dwuletniej Primrose ✩ Buntowniczka z wyboru ✩ Uwielbia sporty wodne, a szczególnie pływanie na supie ✩ Apartament w LA ✩ Dom w Pinehill Eastates, dzielony z byłym narzeczonym, córeczką i dwoma psami: Maverickiem i Kokosem ✩ Impulsywna, wybuchowa, kontrowersyjna i mściwa ✩ Uzależniona od tabletek uspokajających.
Cześć! Witam się z drugą panią, totalnie inną niż Anna. Sav nie jest aż taka zła (chyba), ale nie polecam zachodzić jej za skórę :D Na pewno chciałabym znaleźć dla niej jakąś przyjaciółkę, z którą mogłaby się wyluzować i może jakieś relacje z przeszłości, z wieku nastoletniego. Na zdjęciach Sydney Sweeney, a cytat w karcie to Kartky "Pani Jeziora". Dużo słów jest zalinkowanych, więc polecam klikać! Tym razem mniejszy limit na wątki, bo ich ilość u Anny trochę mnie przygniotła: 1/3
3...2...1... Akcja!
OdpowiedzUsuńJest cudowna. Ja jestem zachwycona i nie mogę się już doczekać pisania tej historii wspólnie. Niedługo pojawię się z obiecanym początkiem, a tymczasem Tobie życzę dużo dobrej zabawy z nią, sporo weny i samych przyjemnych wątków. 🩷
Rhett❤️🩹
[Hej,
OdpowiedzUsuńWitam kolejną postać spod twojego pióra. Przyznam, że Savannah wydaje się być naprawdę kolorową i wielowymiarową osóbką. Ciekawi mnie jednak jak długo wytrwa w swoim rzekomym postanowieniu o realizowaniu się w nudnej roli matki i żony...
W każdym razie życzę wspaniałej zabawy, a gdybyście miały w przyszłości ochotę na mały skok w bok, Monti z pewnością chętnie ją przyjmie (zwłaszcza, że wydaje mi się, że mają kilka cech wspólnych).]
[Wooow, niełatwą postać przejęłaś! Być wrogiem publicznym nie jest przyjemnie, ale wierzę, że Savannah wcale nie jest taka zła, serio! :) Bycie aktorką, sławną i rozpoznawalna, opływającą w luksusy, to coś totalnie innego od mycia mamą i żoną w maleńkiej mieścince, ciekawa jestem jak ona zdoła pogodzić w sobie tak różne dwa światy.
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy i ciekawych wątków, tylko niczego przy okazji nie rozwalcie! :D ]
Abigail
Rhett siedział na ogrodowym krześle, obserwując z czułością Primrose, która bawiła się w piaskownicy, dokładnie na środku ich ogrodu. Drobne rączki dziewczynki z energią kształtowały kolejne babki z piasku, przerywając co jakiś czas to zajęcie, by podejść do małej, plastikowej zjeżdżalni. Z każdym zjazdem wybuchała radosnym śmiechem, wypełniającym ciszę leniwego, sobotniego popołudnia. Obok, czujnie, jak wierny cień, kręcił się Maverick, który swoim rozmiarem niejedną osobę mógłby wystraszyć, a wystarczyło spędzić z nim trochę czasu, aby zauważyć, że żaden z niego obronny pies, a raczej leniwa kluska, którą ciężko wyciągnąć na spacer. Pies kanapowy, który najchętniej leżałby przez dwanaście godzin w bezruchu, ściągając tyłek tylko po to, aby przejść się do miski z jedzeniem. Pies od czas do czasu trącał nosem drobną dłoń Prim, jakby upewniał się, że wszystko jest w porządku, innym razem kładł się przy niej, z głową spoczywającą na wielkich łapach. Uważny, spokojny i wręcz niewzruszony tym, co działo się dookoła. Po pewnym czasie Caldwell podniósł się, aby pomóc dziewczynce ze zrobieniem większej babki. Jeszcze niedawno nawet nie brał pod uwagę tego, że jakiekolwiek dziecięce rzeczy mogłyby znaleźć się na tej posiadłości. Teraz tymczasem na ogrodzie przez lato stał dmuchany basen, koniecznie z dinozaurami, bo te były teraz ulubionymi zwierzątkami, a do tego piaskownica, zjeżdżalnia i mały, plastikowy domek, w którym ostatnio Prim schowała parę zabawek, aby nie spały pod gołym niebem. Urządziła im tam naprawdę godne każdej zabawki warunki, ale prędko o nich zapominała rzucając się w wir innych, ciekawszych i bardziej porywających zabaw.
OdpowiedzUsuńSłońce przeświecało przez liście wysokich drzew, rzucając długie cienie na trawnik i ogród. Rhett poczuł dziwne uczucie spełnienia, obserwując tę codzienną scenę – prostą, cichą, lecz pełną ciepła i niewinności. Była to jego chwila, jego mała oaza spokoju. Ojcostwo nadal było dla niego wyzwaniem, czasami zastanawiał się, jak on sobie w zasadzie z tym wszystkim radzi. Miał niby pomoc, ale w rzeczywistości na co dzień był z małą sam. Cenił sobie takie chwile, jak te, kiedy nikt ani nic im nie przeszkadzało. Byli tylko we dwoje, w pełni skupieni na tym, aby dobrze razem spędzić czas. Myśl o niedawnych trudach i niepowodzeniach bledła tutaj, w obliczu beztroski jego córki i cichej obecności psa. Będąc tylko z Prim starał się nie myśleć zbytnio o przeszłości. Była niezwykle bystra i szybko wyłapywała zmianę nastroju, a nie było powodu, aby pytała się czemu tatuś jest smutny. Lepiej było dla niej, i dla niego również, aby rosła w przekonaniu, że jej ojciec nie ma żadnych zmartwień. Ewentualnie, że największym zmartwieniem jest mokry piasek czy zjeżdżalnia, bo padał deszcz i muszą wymyślić w co będą się bawić w domu.
Nie spodziewał się, że coś, a może raczej ktoś mogą im sobotnie popołudnie przerwać. Wyraźnie zaznaczył rodzicom czy siostrze, że weekend spędza tylko z córką i nie zamierza tego czasu dzielić z nikim. Przez ostatni tydzień był zabiegany, a gdy już miał wolny weekend chciał go wykorzystać na spędzenie czasu z córką. Jedyne na co mógł się zgodzić to niedzielny obiad u rodziców, ale te odwiedziny zawsze dobrze wpływały na dziewczynkę. Tę parę godzin z niedzieli mógł poświęcić, ale sobota była jego. A przynajmniej tak myślał do tej chwili. Dobiegł go dźwięk, którego nie mógł w pierwszej chwili skojarzyć. Podniósł głowę i w pierwszej chwili sądził, że wzrok płata mu figle. Stała tam, nieruchomo, ale nawet z tej odległości czuł tę pewność siebie, która biła od młodej kobiety. Zajęło mu parę sekund, aby informacja o jej obecności w pełni do niego dotarła. Wyprostował się nie spuszczając z niej wzroku. Minął ponad rok odkąd opuściła miasteczko, jego i Primrose, aby robić karierę w wielkim mieści. Jasne, że słyszał o nowej ulubienicy Hollywood. Ciężko było o niej nie słyszeć. Nie był odcięty od internet ani telewizji, a w dodatku każda wizyta w jej rodzinnym domu wiązała się z tym, że słuchał opowieści o tym innym życiu w Los Angeles.
W jednej chwili spokojne popołudnie, które miał spędzić z Prim, zostało przerwane nieoczekiwanym powrotem kogoś, kto wciąż miał nad nim władzę, choć on tak usilnie próbował to zignorować. Stał nieruchomo, zapatrzony w znajomą sylwetkę Savannah, która teraz, po tylu miesiącach, zdawała się wypełniać wszystkie przestrzenie, w których nauczył się żyć bez niej. Odkąd odeszła, jego życie stało się mozolną walką z tym, co pozostawiła po sobie – emocjami zbyt żywymi, by je zignorować i zbyt bolesnymi, by pozwoliły mu odnaleźć spokój. Próbował go znaleźć w codzienności: w opiece nad Primrose, w tych cichych, drobnych momentach szczęścia, które dawała mu córka, w odpowiedzialności za dom i pracę, którą przyjął bez słowa, jakby w niej mógł ukryć się przed własnym bólem. Jednak w te ciche wieczory, gdy po dniu pełnym uśmiechów zostawał sam, czuł się pusty, jakby część jego duszy nadal pozostawała z nią, rozproszona po drobnych fragmentach, które Savannah zabrała ze sobą.
UsuńByły dni, kiedy odczuwał ból tak wyraźnie, że przygniatało go to niemal fizycznie. Niezliczone razy zastanawiał się, czy gdyby jeszcze raz porozmawiali, mogli odbudować to, co zostało między nimi zniszczone. Ale w gniewie wypowiedziane słowa niełatwo było zapomnieć – były jak blizny, które raz po raz przypominały o tym, co między nimi zaszło. Teraz, stojąc naprzeciwko niej, poczuł coś więcej niż tylko zaskoczenie; była w tym mieszanka zranienia, gniewu, ale i dziwnej tęsknoty, którą przez te wszystkie miesiące zepchnął na dalszy plan, jakby można było ją zwyczajnie odrzucić.
Patrzył na nią, czując, jak fala wspomnień zmywa warstwy, które tak starannie na siebie nakładał. Minione miesiące pełne były walki o siebie, o odbudowanie równowagi – starał się dla Primrose, która tak niewinnie i bezwarunkowo dawała mu nadzieję. Ale teraz, gdy Savannah nagle pojawiła się z powrotem, cała ta krucha konstrukcja, którą budował, zdawała się chwiać pod naporem emocji, które wracały z siłą, o jakiej prawie zapomniał.
Zdezorientowanie, które wywołała Savannah swoją obecnością powoli ustępowało złości. Jakim prawem się tutaj pojawiała? Chciał już schylić się po córkę, aby wraz z nią wrócić do domu, najlepiej bez słowa, ale dwulatka była szybsza. Kiedy tylko i ona zobaczyła blondynkę jej twarzyczka rozpromieniła się w uśmiechu. Na cały głos krzyknęła mama nim zerwała się z miejsca i podbiegła prosto w stronę kobiety. Nawet nie zdążył jej chwycić, ledwie musnął palcami materiał jej zielonej bluzy.
— Chyba sobie, kurwa, żartujesz — wycedził przez zęby zmniejszając między nimi dystans. Naprawdę? Po ponad roku teraz właśnie wracała? Nie starał się jej utrudniać kontaktu z Prim, jeśli chciała – ale jej reakcja i tak go zaskoczyła, choć to teraz zdawało się, że był najmniejszy problem.
Ex❤️🩹
[Do takich postaci mam zawsze wielką słabość :D Mieszanka wybuchowa po prostu, a to nie może być nieciekawe. Do tego wątpliwe moralnie decyzje z przeszłości, które mogą ciągnąć za sumienie, własne spojrzenie na świat i determinacja, by iść swoją drogą... Świetna kombinacja :D
OdpowiedzUsuńBaw się tutaj dobrze i gdyby była ochota, to zapraszam do siebie.
Ps.: Anna też jest cudowna, ja po prostu mam słaby refleks przy witaniu nowych postaci :)]
Paige King
[Hej! Bardzo podoba mi się wykreowana przez Ciebie postać. Jest ciekawa,
OdpowiedzUsuńPorywająca i pełna różnych emocji, choć nie mogę wyzbyć się wrażenia, że jest taka trochę jakby… głupiutka? 😂 przepraszam, to nie ma Cię w żaden sposób obrazić, to chyba głównie przez wzgląd na wizerunek, bo w Euphorii też tak odebrałam postać odgrywana przez Sydney 😂
Baw się dobrze na blogu i zróbcie tu dużo zamieszania, żeby było o czym rozmawiać!😃]
Olivia
Starał się przez ostatni rok jakoś doprowadzić do porządku. Minęło czternaście miesięcy, a nadal momentami czuł się tak, jak tamtej nocy, kiedy Savannah wyjechała bez wyjaśniania czegokolwiek. Padło wtedy wiele słów, których do końca Rhett mówić nie chciał, a co do tego co mówiła była narzeczona nie miał przecież żadnej pewności. Równie dobrze mogła rzucać słowami ostrzejszymi od noży, aby tylko go zranić i jeszcze bardziej wkurwić. Doprowadzała go przez te wszystkie lata do białej gorączki, ale prawda była taka, że było mu cholernie ciężko wypuścić ją z życia. Nieraz rozmawiał z Charliem czy ze Scottem, którzy zgadzali się, że ten związek przyszłości nie ma, że wyniszczają siebie nawzajem. W tym związku było wiele toksyczności, do której żadne z nich nie chciało się przyznać. Na równi z tymi nieprzyjemnymi momentami mieli tyle samo dobrych momentów, a może tych było nawet więcej, ale te negatywne po prostu wszystko inne przesłaniały? Ciężko było stwierdzić, kiedy przez ostatnie miesiące karmił się nienawiścią do byłej narzeczonej. Może to było zbyt mocne słowo, bo choć wcale do tego przyznać się nie chciał, to nie nienawidził jej. Tłumił w sobie wiele skrajnych emocji, być może jakaś część nadal ją kochała, ale starał się to pogrzebać i nie wypuszczać na światło dzienne. Zajmowanie się córką bardzo mu pomagało w poradzeniu sobie z tymi wszystkimi emocjami, chociaż częściej niż rzadziej miewał momenty, w których to wszystko po prostu upadało, a z niego wylewały się te najgorsze uczucia, które przejmowały w pełni kontrolę nad ciałem i umysłem. To tego uczucia nienawidził, faktu, że mimo swojego odejścia Savannah nadal miała nad nim w pewien sposób władzę. Nie pomagała świadomość, że prawnie sprawy z Primrose nie były w żaden sposób rozwiązane, a on wcale też nie miał ochoty na bujanie się z nią po sądach.
OdpowiedzUsuńPojawienie się jej tutaj było ostatnią rzeczą, której by się spodziewał. Widok blondynki tutaj, w miejscu, które oboje kiedyś nazywali domem, był teraz niedorzeczny. Od dawna to już nie był jej dom, przynajmniej w teorii, bo na dokumentach wciąż widniała jako jego współwłaścicielka. Od dawna jednak ten dom był tylko jego i Prim. Nie było w nim już żadnych rzeczy, które zostawiła za sobą kobieta. Spakował resztę rzeczy krótko po jej wyjeździe i wszystko zawiózł jej rodzicom, choć w pierwszym odruchu chciał zajechać na wysypisko śmieci, ale ostatecznie coś go tchnęło, aby jednak tego nie zrobić. Jedna awantura mniej, gdyby nagle się jej odwidziało i chciała coś z tych rzeczy z powrotem mogła przejrzeć pudła.
Nawet, gdyby chciał, Savannah ciężko było zignorować. Była wszędzie, choć przecież była tylko drobną kobietą, a jednak wypełniała swoją osobowością całą wolną przestrzeń i nie zostawiała wolnego miejsca już dla nikogo. Teraz również skupiała na sobie uwagę, a choć nie rozglądał się dookoła to dałby sobie rękę uciąć, że niektórzy już dostrzegli jej powrót i wyglądali przez okna chowając się za firankami. Niczego poza spokojem tak naprawdę już nie chciał, a ten został teraz zburzony i doskonale wiedział, że nic, absolutnie nic, tego spokoju tak łatwo nie odbuduje. Małymi kroczkami zbliżał się do celu, do życia bez niej, aż nagle, w październikowe popołudnie zdecydowała się wrócić. I to nie sama, równie ciężko było zignorować psa, aczkolwiek akurat na niego Caldwell nie zwracał uwagi. Na chwilę tylko odwrócił się w stronę Mavericka, który raczej do bronienia się nie zrywał, ale dalej był tylko psem, na którego teren właśnie wparował nowy i nieznany pies.
Była też córka, która za bardzo cieszyła się na widok matki, którą widywała co najwyżej na face time od czasu do czasu. Odmawiał przebywania w tym samym pomieszczeniu, kiedy matka Savannah do niej dzwoniła, ale chciał mieć kontrolę nad tymi rozmowami. Nie brał pod uwagę tylko tego, jak wiele działo się za jego plecami. Primrose często mówiła o mamie, że tęskni i chciałaby z nią się teraz pobawić, ale w życiu nie podejrzewałby tego, że widywała się z nią nie tylko przez kamerkę w telefonie.
Może to nigdy nie było jego marzenie, aby stworzyć rodzinę. Pomimo dwóch lat wciąż nie sądził, że się do tego nadawał, ale kiedy Prim pojawiła się już na świecie to jedyne czego chciał dla niej to w miarę stabilny dom i rodzice, którzy się dogadują. Tylko ta mała dziewczynka miała takiego pecha, że trafiła na rodziców z wybuchowymi charakterami. To ani nie było dobre dla niej, ani tym bardziej dla nich. Tylko teraz było już o wiele za późno na zmiany. Szkody były wyrządzone, a z tego tak łatwo nie można było się podnieść.
Usuń— Czego chcesz? — Starał się utrzymać neutralny ton głosu, tylko, że w przeciwieństwie do niej aktorem nie był, a jego emocje wylewały się na wierzch. Przymrużył oczy, czekając tylko na atak z jej strony. I długo czekać nie musiał. Nie zdążył się cofnąć, gdy podeszła. Jakaś część Rhetta chciała zareagować tak, jak dawniej na jej dotyk, ale tym razem zadziałał rozsądek. Chciał odwrócić głowę, ale nie zdążył. Te same miękkie usta pociągnięte szminką, choć tylko przez chwilę znajdowały się na jego, to smakowały dokładnie tak, jak pamiętał. — Savannah, czego chcesz i co tutaj robisz? — Powtórzył. Wierzchem dłoni starł z ust resztki szminki, błyszczyka czy cokolwiek to było. Nie chciał mieć na sobie żadnych śladów po niej. — Tęsknie za spokojem, który mieliśmy zanim się pojawiłaś.
Powiedziałby znacznie więcej, ale Prim rozumiała już wiele i nie było potrzeby, aby karmić ją zbędnymi komentarzami. Jeśli sądziła, że może tak po prostu tu wparować i się rozgościć była w błędzie. Nie była tutaj chciana, a przynajmniej nie przez niego. Prim była zachwycona i chociażby ze względu na nią nie zamierzał komentować obecności blondynki w ostrzejszy sposób.
— Mam ci wnieść walizki? — Prychnął. Uniósł brew w niedowierzaniu. Miała tupet. Naprawdę, czasami ją podziwiał. Sposób w jaki się zachowywała… Niesamowite. — Savannah, nie zostajesz tutaj. Nie chcę cię tu. Znajdź sobie jakiś pokój w motelu albo idź do rodziców.
Nic wnosić nie zamierzał, mogli nawet jej te rzeczy rozkraść, tyle go to obchodziło. Gdyby ktoś faktycznie pokusił się o sprzątnięcie walizek byłoby… ciekawie. Aż chciał zobaczyć jak bardzo zrozpaczona by była.
Zostawić jej samej z Primrose też nie zamierzał. Ignorując jej prośbę podążył za kobietą do ogrodu. Tyle byłoby z tego spokojnego popołudnia. Wolałby chyba, aby spadł meteoryt. To byłoby mniej szkodliwe.
I've been in a rage and I'm headed your way❤️🔥
Myślał, że uda mu się o niej zapomnieć. Jednak skupienie się na codziennych obowiązkach, córce, pracy i trochę na samym sobie wcale nie pomagało. Nie miał czasu, aby szukać jednorazowych przygód, nie chciał sprowadzać do domu osób, których nie zna. Tak może byłoby kiedyś, gdy jeszcze nie miał pod opieką dziecka, ale w tej chwili jej dobro było najważniejsze. Gdzieś tam w środku jednocześnie też czekał na to, aż Savannah w końcu wróci. Naiwnie liczył z początku na to, że może to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie, emocje opadną za parę dni, ale nie wracała. Jej słowa o tym co wyprawiała z tym aktorem, który spędzał tu swój czas wolny od ponad roku huczały mu w głowie, a z czegoś takiego nie było powrotu. Potrafiłby wybaczyć wiele, wybaczali sobie przecież wiele, ale nawet oni mieli granicę. Zdrada to było za dużo, o wiele za dużo i coś czego Caldwell nie był w stanie wybaczyć. Początkowo naprawdę sądził, że robiła sobie z niego żarty, kiedy ją o to zapytał. Prawda okazała się brutalna i nieprzyjemna.
OdpowiedzUsuń— Sama o tym zadecydowałaś, kiedy odeszłaś. Naprawdę spodziewałaś się, że będę czekał z otwartymi ramionami, jak skończysz robić Bóg jeden wie co, z kim i gdzie? — Wycedził. Ta cała sytuacja była niedorzeczna. Była w błędzie, jeśli sądziła, że ten nagły powrót cokolwiek między nimi zmieni. Dla Rhetta to był już temat zamknięty, nie było powrotu do tego, co kiedyś dzielili. Teraz tak naprawdę jedyne co ich łączyło to była córka. Jednak nawet teraz nie był pewien, czy Savannah na pewno miała dobro Primrose na myśli, czy chodziło tu o jakąś głupią zemstę na nim czy o pokazanie komu się lepiej powodzi w życiu. Chciałby powiedzieć, że od tego znajomego zapachu go mdliło, ale tak nie było. Wcale za tym nie tęskniłem. Nie, nie tęsknił. Za niczym nie tęsknił co miało z nią cokolwiek wspólnego. Zbyt wiele czasu minęło, aby mógł tak po prostu o wszystkim zapomnieć i wybaczyć, za dużo się wydarzyło jeszcze przed tym jej cholernym wyjazdem. — Rób co chcesz, ale nie tutaj. A już na pewno nie ze mną.
Złapał ją za nadgarstek, aby ściągnąć dłoń ze swojego torsu. Nie chciał, aby go dotykała. W ogóle nie powinno jej tutaj być. To był spokojny dzień, mieli naprawdę dobry czas ostatnio, a teraz wszystko się zmieniło. I to wcale nie na lepsze. Nie, co to, to nie. Gdy Savannah się gdzieś pojawiała wprowadzała chaos i zamieszanie. W jej towarzystwie nie mogło być spokojnie.
— Naprawdę? Puszczanie się po motelach ci w zeszłym roku nie przeszkadzało. Co się zmieniło? Nie przywiozłaś ze sobą aktora, który cię zadowoli? — Wcale nie zamierzał zostać jej dłużny. Coraz bardziej zaczynał żałować, że tutaj został. Również mógł wyjechać i nikomu nic nie mówić. Zacząć od nowa w zupełnie innym miejscu, które nie byłoby przesiąknięte z każdej strony blondynką. — Potrzebuje matki? A gdzie byłaś przez ostatni rok? Gdzie byłaś, kiedy naprawdę potrzebowała, żebyś była obok? Sądzisz, że wrócisz na dwa dni, kiedy jest wesoła i szczęśliwa, a jak tylko zacznie marudzić to zabierzesz się razem ze swoimi szmatami z powrotem do Los Angeles? To tak nie działa. Podjęłaś rok temu decyzję o tym, jak bardzo chcesz w jej życiu być obecną. Nie baw się jej kosztem.
Walczył ze sobą, aby nie wyrwać jej z rąk Prim i nie odejść stąd. Powstrzymywał się resztkami sił, nawet nie wiedział skąd je ma. Mógł myśleć tylko o tym, jak to będzie wyglądało, kiedy znudzi się jej granie szczęśliwej mamy i z powrotem będzie chciała uciec do Los Angeles. Nawet nie byłby zdziwiony, gdyby to się wydarzyło w przeciągu następnych kilku dni. Do tygodnia. Więcej jej nie dawał. Dobrze wiedział, że potrafi być uparta, ale jeszcze nie wiedziała, jaka Prim jest, kiedy coś jej nie pasuje. Była urocza, to prawda, ale jak każde dziecko miała swoją ciemniejszą stronę. Taką, którą nie zawsze pokazywała przy pierwszym spotkaniu.
Nie ufał jej. I chyba nie było w tym nic dziwnego, że nie chciał zostawiać jej samej z dziewczynką. Niepewnie podchodził do nowej lekarki, kiedy mała walczyła z przeziębieniem, a na pewno nie zamierzał obdarzać zaufaniem byłej tylko dlatego, że łaskawie się pojawiła po miesiącach nieobecności. Jej obecność tu nie mogła potrwać długo, tego jednego był pewien. Znosić jej w domu też nie zamierzał, ale tym będzie mógł się zająć później. Logika mu podpowiadała, że nie ma prawa jej stąd wyrzucić. To był jej dom, ale nerwy teraz mówiły mu zupełnie coś innego. Zamki dawno było zmienione, jednak wizyta szeryfa również mu się nie uśmiechała, a był przekonany, że Savannah byłaby zdolna do tego, aby tu ściągnąć służby, gdyby nie wpuścił jej do środka. Czasami lepiej było odpuścić i pozwolić, aby robiła to, na co miała ochotę. Tylko problem leżał w tym, że Rhett wcale teraz nie zamierzał niczego jej ułatwiać,
Usuń— Serio? Zamierzasz iść w tę stronę? To może przypomnimy sobie, gdzie była mamusia przez ostatnie miesiące i czemu nie chciała pomagać przy swojej córeczce? — O nim mogła mówić co chciała, do niego również, ale wplątać w to Primrose? To już naprawdę trzeba było nisko upaść.
Starał się ją ignorować. I to, jak dobrze wyglądała. Był czas, kiedy nie oparłby się jej w takim wydaniu. Nie miał do końca jednak głowy do tego, aby myśleć o jej krągłych biodrach, którymi dobrze wiedziała, jak zakołysać. Był wściekły, choć zewnątrz jeszcze aż tak tego nie dawał po sobie poznać.
Podążył za nią, choć poprawniej byłoby powiedzieć, że poszedł za swoją córką. To jej musiał pilnować i jej matki przy okazji, aby niczego głupiego nie odwaliła w międzyczasie.
— Naprawdę zamierzasz się teraz wysługiwać dzieckiem? Było przywieźć ze sobą służbę.
Obdarzył Sama krótkim, acz nieprzyjemnym spojrzeniem. Trafił na zły moment. Wyminął sąsiada i Savannah, aby chwycić Prim na ręce. Może i mała wyglądała uroczo przy wielkiej walizce, której nie dawała rady, ale w tej chwili ciężko było o tym myśleć. Zupełnie nie tak wyobrażał sobie ten dzień, ba w żadnym najgorszym scenariuszu Savannah nie pojawiała się bez zapowiedzi w Mariesville. Pogodził się z tym, że jest mamą na face time i tak powinno zostać.
— Naciesz się widokiem, Sam. Niedługo znów jej nie zobaczysz przez kolejny rok — wtrącił. Otworzył drzwi zostawiając kobietę i mężczyznę samych. Drażniła go myśl, że nie może ich zamknąć za sobą i udawać, że nic z tego nie miało tu miejsca. Musiał się zmierzyć z przeszłością, nawet jeśli nie miał na to najmniejszej ochoty.
I make sacrifices, you make lies up❤️🔥
Pojęcia nie miał, jaka siła sprawiała, że jeszcze nie wybuchł, ale był za to cholernie wdzięczny. Może, gdyby wierzył w Boga to teraz dziękowałby mu za to, że wciąż jakoś się trzyma i nie urządził tu awantury stulecia. Czuł w kościach, że ta jednak wisi w powietrzu i to tylko kwestia czasu, aż puszczą im całkowicie nerwy. Przedtem nic ich nie powstrzymywało, aby skoczyć sobie do gardeł, ale teraz? Teraz mieli córkę, której serwowanie awantur przed obiadem nie powinno mieć miejsca. I tak musiała wyczuwać już zmianę nastroju czy chociażby w tonie głosu. Nie szczędzili sobie jadu, gdy sobie odpowiadali. Savannah jeszcze chwilę temu ciągle mówiła słodkim tonem, ale i to miało się zaraz zmienić. Wiedział, że nacisnął jej tym na odcisk.
OdpowiedzUsuń— Nie będziesz mi zarzucała, że cię nie kochałem. Kochałem. To ty zdecydowałaś za mnie. Rzuciłaś wszystko i wszystkich, czy już zdążyłaś zapomnieć? — Wypomniał. Specjalnie użył czasu przeszłego, bo nawet jeśli to nie była prawda, a uczucia wciąż jakieś do niej żywił ot teraz nie miało to żadnego znaczenia, a już na pewno nie zamierzał się do tego przyznawać przed nią. Jeszcze czasami coś może mu się wymsknęło, kiedy był w towarzystwie kogoś znajomego i dobrej, niezawodnej Whiskey, ale o tym przecież była narzeczona wiedzieć nie musiała. Nie, zdecydowanie nie musiała. Rhett prędzej pozwoliłby sobie odciąć rękę niż powiedziałby, że wciąż jest dla niego ważna i że wciąż te uczucia są, choć głęboko zagrzebane. Przynajmniej wydawało mu się, że zagrzebał je dostatecznie głęboko. Zdawało się, że teraz przedzierały się przez warstwy, którymi zdążył się przez te czternaście miesięcy okleić. Lub sam zaczął powoli pękać, ale na to pozwolić sobie nie mógł.
— Sześć lat, które były pomyłką.
Brał pod uwagę, że mogła wtedy kłamać, ale dlaczego miałaby? Chciała się stąd wydostać, zostawić życie w Mariesville za sobą i mieć świeży start z daleka od tego miejsca, a Rhett jej tego utrudniać nie zamierzał. Już nie. Był czas, że nie chciał stąd wyjeżdżać i nie chciał, aby Savannah stąd wyjeżdżała. Było im tu w końcu dobrze, a raczej jemu się tak zdawało. Prawda leżała pośrodku, ale żadne z nich do tego przyznać się nie chciało. Oboje byli przekonani, że ich prawda jest tą właściwą i to druga strona się myli. Teraz nie miał żadnego powodu, aby wierzyć jej, że to wszystko to było kłamstwo. Chyba nawet wolał, aby to była prawda. Wtedy miałby solidny powód, aby nawet nie myśleć o wybaczeniu czy o naprawianiu czegokolwiek. Zresztą, na to było już o wiele za późno. Zwykłą strata czasu.
— Jesteś już spakowana. Tobie wypierdalanie stąd pójdzie znacznie szybciej. Jesteś w tym całkiem niezła, nie będę powstrzymywał twoich umiejętności. Jeszcze się zmarnują.
Dałby teraz wszystko, aby zatrzasnąć za sobą drzwi i nie wpuszczać jej do środka. Tylko tym dołożyłby sobie jeszcze więcej problemów, a tych zdecydowanie mu teraz nie brakowało. Wszystko się waliło i to w przeciągu niespełna kilkudziesięciu minut. Zadziwiające, jak wiele może się zmienić w tak krótkim czasie. Budził się z myślą, że to będzie dobry dzień. Zjedli z Prim śniadanie, oczywiście w towarzystwie Mavericka, który domagał się resztek gofrów. Mała oczywiście go dokarmiała, kiedy Rhett na moment chociaż odwrócił wzrok i borówki, które miały zniknąć w żołądku małej kończyły na podłodze, a dog niczym zawodowy odkurzacz je wciągał. Teraz poranek był zaledwie mglistym wspomnieniem, a dom znów wypełniony był po brzegi jego byłą, z którą nie chciał mieć żadnego kontaktu. To następne słowa, które padły z jej ust sprawiły, że prawie zapomniał, jak się oddycha. Jasne, że zwrócił uwagę na to, jak mała na nią zareagowała i to nie było możliwe, aby tak dobrze skojarzyła kogoś, kogo widywała na kamerce. Jednak nawet przez krótki moment nie brał pod uwagę tego, że coś innego mogłoby mieć miejsce i to tuż pod jego nosem.
Nie miał prawa jej zabraniać wizyty, wciąż mieli do Prim równe prawa i nigdy żadne z nich nie wystąpiło do sądu o ustalenie kto przejmuje nad nią opiekę. Wydawało mu się wtedy, że tak będzie lżej dla wszystkich, a przede wszystkim dla małej, która nie potrzebowała tego cyrku. Tylko najwyraźniej się pomylił od samego początku należało iść prosto do prawnika, aby to ogarnąć. I może należało zaciągnąć rady, zrobić cokolwiek. Czuł się oszukany. Znowu.
Usuń— Myślę, że to wszystko to dla ciebie zabawa. Ale dobrze wiedzieć, że przez ten cały czas miałaś chwilę, aby się tu zjawić, ale nie przyszło ci do głowy, aby zobaczyć się ze mną. Na chuj ci były te wszystkie sekrety? Wciąganie jej w ten cyrk?
Cisnęło mu się na usta zbyt wiele słów, którymi mógłby rzucić jej prosto w twarz.
— Chciałaś zrobić ze mnie debila, którego łatwo jest wykiwać? Jak ci tak bardzo zależało to załatwiłabyś to ze mną, a nie za moimi plecami. Naciesz się tym, bo to był ostatni raz.
Czekał na nią. Nigdy na głos tego nie powiedział, ale czekał, aż wróci i jakoś się dogadają. Był zbyt dumny na to, aby do niej napisać czy zadzwonić, co przecież mógł zrobić w każdym dowolnym momencie. Pewnie, gdyby się zapytał to od jej matki czy ojca wyciągnąłby adres w Los Angeles. Mógł zrobić wiele, ale duma mu nie pozwalała na najmniejszy krok. Uważał, że skoro sama stąd wyjechała to sama będzie musiała wrócić. Tylko najwyraźniej wracała, ale nie do niego. Teraz to właściwie nawet nie miało znaczenia. Ostatni rok spędził na kłamstwie. Jednym, wielkim kłamstwie i miał tego już serdecznie dosyć. Tak samo, jak tej rozmowy.
Zabrał córkę do jej pokoju, gdzie zmienił jej ubranie. Spodenki i bluzę miała całą w piasku, a nie mogła przecież tak biegać po domu. Ignorował też to, co robiła Savannah. Trochę tak, jakby wcale jej tutaj nie było. Zwykle obecność córki uspakajała go, ale teraz ta mała dziewczynka okazała się być niewystarczająca.
— Poprawimy kucyki, co ty na to? Trochę się poluzowały. O, zgubiłaś spinkę. Później jej poszukamy, co ty na to? Wybierz sobie nowe.
Otworzył pudełeczko, w którym trzymał wszystkie spinki i gumeczki. Kolorowe, ze zwierzątkami, owocami. Z każdym możliwym motywem. Gdyby nie siostra, Diana, w życiu nie wpadłby na to, aby jakoś to posegregować. Posadził dziewczynkę obok siebie na łóżku, gdy wszystko było już wybrane i zabrał się za poprawienie fryzury. Nie podobała mu się ta cisza, która zapadła. Ostatnie co słyszał to wołanie psa. Może to i lepiej. Oboje potrzebowali chwili, aby się wyciszyć.
— Gdzie mama? — spytała odwracając głowę w jego stronę. Spoglądając na niego niebieskimi oczami. Dokładnie tymi samymi, które miała jej matka.
Zanim jej odpowiedział musiał wziąć głęboki wdech. Często odpowiadał na to pytanie, ale odpowiedź wtedy była zawsze taka sama pracuje, niedługo się do ciebie odezwie. Tylko teraz była gdzieś w domu i pracą zasłonić jej nie mógł.
— Pewnie odpoczywa. Długo do ciebie jechała, wiesz? Później jej poszukamy, najpierw włosy, a potem coś zjemy.
I hate everything about you
Why do I love you?❤️🩹
[Kurcze, byłam święcie przekonana, że do Ciebie napisałam na mailu, ale nie napisałam, bo go nie masz w karcie 😂 napisz do mnie na maila, wymyślimy coś dla dziewczyn 😃]
OdpowiedzUsuńOlivia
Absolutnie nie chciało mu się wierzyć w to, co miało miejsce przed chwilą. Savannah wróciła i nie wpadła tylko na kawę, ale faktycznie chciała tu wrócić. Rhett nie wątpił, że to jest część jej gry i planu, który sobie wymyśliła. Był też przekonany, że to długo nie potrwa, a w końcu nadejdzie czas, że to miasteczko znów się jej znudzi, a oni znów będą stali przed ciężkimi wyborami. Tym razem też nie zamierzał zmieniać zdania. Jego życie było tutaj. Tak samo jak Prim, która na miejscu miała najbliższą rodzinę. Nie zamierzał wywieźć jej do innego stanu tylko dlatego, że takie widzimisię miała Savannah ani tym bardziej pozwolić na to, aby wychowywały ją jakieś niańki. Jak znalazłaby czas na wychowanie dziecka, kiedy miałaby siedzieć po dwadzieścia godzin na planie? I to planie, który jeszcze najpewniej miał miejsce w zupełnie innym mieście lub nawet kraju. Nie śledził tego, co Savannah robiła ze swoją karierą, a jeśli jakieś historie do niego dochodziły to zwyczajnie to ignorował. Nie chciał wchodzić na jej Instagrama, przeglądać zdjęć ze ścianek czy drogich wakacji, na których pewnie świetnie się bawiła. Ani tym bardziej czytać komentarzy. Nawet nie wiedział czy Savannah wspomniała przy jakiejś okazji, że ma córkę, ale liczył, że zachowała to dla siebie. Jeszcze tego brakowało, aby przyplątał się tutaj jakiś dziennikarz, który by za nimi łaził, aby uchwycić małą na zdjęciach. Chyba i tak tylko cudem żaden z sąsiadów nie poleciał z informacjami o ich życiu do gazet. Może nie wiedzieli, a może plotkami wymieniali się tylko faktycznie między sobą? To z kolei raczej nie było jakoś szczególnie ważne. Bez wątpienia teraz mieszkańcy Mariesville mieli nowy temat do rozmów.
OdpowiedzUsuńMimowolnie podniósł wzrok, kiedy zwrócił uwagę na to, że nie są w pokoju już sami. To było tak dziwne i nieprzyjemne uczucie wiedząc, że teraz w każdej chwili jego była może się pojawić. Kręciła się po domu, jakby nic się nie zmieniło. Może to była kwestia umiejętności aktorskich, a może po prostu jednak taka była przez cały czas, a on tego nie dostrzegał. Sam już nie wiedział. O wiele bardziej wolałby, aby dalej siedziała tam, gdzie była wcześniej i dała im święty spokój. Wcale nie chciał wypuszczać Prim ani tym bardziej się zgadzać, ale nie zamierzał walczyć z Savannah i wykorzystywać własnej córki do zakopania topora wojennego między nimi.
— Będzie ci ślicznie w warkoczykach.
Uśmiechnął się do córki, ale ten uśmiech tak szybko zniknął, jak spojrzał na kobietę, której zrobił miejsce, aby zaplotła włoski Prim. Przystanął w drzwiach opierając się o framugę. Skrzyżował ręce na torsie. Gdyby odsunąć na bok wszystko to, co się wydarzyło ten obrazek byłby zwyczajny. Ot, mama z córką spędzają czas. Szczęśliwa rodzina z dwoma psami, porządnym domem w dobrej dzielnicy w spokojnym miasteczku. Tylko w tym, co miało miejsce nie było nic zwyczajnego. Nic normalnego. Szarpali się między sobą od dawna i nawet przy małej ciężko było się powstrzymać. Jeszcze niedawno wiele by dał, aby tak właśnie wyglądała ich codzienność. Teraz wiedział, że to po prostu nie było możliwe. On nie był stworzony do tego, aby stąd wyjeżdżać i zmieniać się w osobę, którą cieszy blask fleszy, a Savannah nie była kobietą, która zadowoli się małomiasteczkowym klimatem. Niejako to rozumiał, bo nie była pierwsza ani tym bardziej nie będzie ostatnią, która stąd wyjechała. Być może nawet w pewien sposób dla nastolatków czy osób, które dopiero co wkraczały w dorosłość świeciła przykładem, że nawet mając tu zobowiązania można wyjechać i robić swoje, że wcale nie trzeba oglądać się za siebie, a czasem najlepiej jest skupić się na sobie i swoich potrzebach.
Naprawdę dałby wiele, aby ich życie było spokojne. Może doszliby do jakiegoś porozumienia, gdyby potrafili ze sobą rozmawiać. Przez większość czasu ich związek przypominał raczej burzą. Szaloną, nieprzewidywalną. Nigdy nie było wiadomo, kiedy któreś z nich uderzy. A kiedy w końcu uderzyło to wszystko rozpadło się w drobny mak.
Zdał sobie sprawę z tego, że nie powstrzyma jej dziś przed niczym. Walka z nią była bezsensowna. Wyniszczająca. Jednocześnie nie chciał zostawiać jej samej z Primrose, jakby faktycznie coś mogła jej zrobić. Może między sobą się nie dogadywali, ale przez ten cały czas ani razu nie pomyślałby, że Prim w jej towarzystwie byłaby czymś zagrożona. Wyjazd to jedno, ale całym sobą był przekonany, że gdyby cokolwiek się jej stało Savannah pojawiłaby się tak szybko, jak to tylko możliwe. Przy okazji pewnie też by się o to pokłócili, ale tego wiedzieć na pewno nie mogli. I może lepiej, aby się nie dowiadywali.
UsuńPrim przyklasnęła na pomysł z obiadem. Była już taka pora, że powinna zgłodnieć i Rhett chciał to zrobić. Zamierzał się nawet wtrącić, ale w tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Wysunął go z tylnej kieszeni jeansów i po chwili odebrał. Odszedł również parę kroków dalej. Nic to i tak nie dało, przy otwartych drzwiach nadal Savannah mogła go słyszeć.
— Cześć — odezwał się. Dał swojemu rozmówcy czas na to, aby się wypowiedział, a pod koniec krótko się zaśmiał. Tylko w tym śmiechu nie było nic wesołego. Był on raczej ponury i nijaki. Oparł się o ścianę, westchnął ciężko jakby właśnie wypuszczał z siebie ten cały ciężar, który teraz na nim ciążył. — Też tego chcę, ale teraz… To nie jest dobry czas. Trochę cierpliwości, co? Wiesz, że nie mogę ci odmówić, daj mi tylko trochę czasu. Muszę… załatwić parę rzeczy i może wtedy. Odezwę się później, dobrze? Jakbyś czegoś potrzebowała to pisz. Postaram się być pod telefonem,
I kinda like it when you hurt me❤️🩹
Był u siebie w domu, a przede wszystkim nie był już z Savannah i nie musiał się jej z absolutnie niczego tłumaczyć. Być może po części specjalnie poprowadził rozmowę w ten sposób, aby zasiać w niej ziarenko niepewności. Owszem, nie był pewien czy to w ogóle w jakiś sposób na nią wpłynie, ale nawet jeśli przez chwilę będzie zastanawiała się kto był po drugiej stronie to dla Rhetta to będzie wystarczające. Oboje działali sobie teraz na nerwy, jakby próbowali się prześcignąć w tym kto komu bardziej dopiecze. Mimo, że był tą całą sytuacją już zmęczony to na pewno nie zamierzał się poddać. Co to, to nie. Zależało mu na tym, aby dowiedzieć się, jakie zamiary konkretnie miała kobieta i co nią teraz kierowało. Nie chciał pokazywać Primrose, że mogą być szczęśliwą rodziną, kiedy wisiała nad nimi możliwość, że znów stąd wyjedzie. Może dla niej spotkania raz w miesiącu były wystarczające, ale Prim była tylko dzieckiem, a takie wyjazdy mieszałyby jej jedynie w głowie. Aż dziwił się, że mała nic nie wspomniała konkretnie o tym, że widywała się z nią. Była gadatliwa, lubiła opowiadać o różnych rzeczach i nawet jeśli wspominała o swojej mamie to Rhett być może nie zwrócił uwagi na to, jak to brzmiało. To nie był sekret, że kontakt między sobą miały. Sekretem było raczej to, że widywały się tak często i nie tylko na kamerce małego telefonu.
OdpowiedzUsuńW tym całym zamieszaniu zdążył zapomnieć o własnym głodzie. Jedzenie w towarzystwie blondynki go również nie satysfakcjonowało. Jednak przed własną córką był gotów grać i udawać. Przynajmniej teraz, aby nie zadawała pytań, które mogłyby się okazać zbyt niekomfortowe do wyjaśnienia. Szedł za nimi, gdy schodziły na dół. Trzymał się jednak z tyłu. Gołym okiem widać było, jak Prim lgnie teraz do matki i ostatnie co chciał robić to jej tego zabraniać. Mogło mu się to nie podobać, ale porozmawiać będą mogli później. O ile w ogóle uda im się na spokojnie odezwać, a nie po raz kolejny na siebie wrzeszczeć. Ta druga opcja, mimo wszystko, wydawała się być bardziej prawdopodobna. Już na wstępie pokazali, że nic tak naprawdę między nimi się nie zmieniło, a awantury dalej są na pierwszym miejscu.
Plan na obiad był prosty, który Savannah właściwie przewidziała. Nie zamierzał się jednak w nic wtrącać, nawet kiedy byli razem to było jasne, że gotowanie nie jest obowiązkiem, który na siebie będzie brała. Zupełnie mu to nie przeszkadzało, najczęściej coś zamawiali i tak, aby każdemu pasowało. Kuchnia w zasadzie zaczęła być w użytku dopiero, kiedy Prim trochę podrosła, a jej przecież nikt nie będzie karmił gotowym żarciem, które podgrzać można w piekarniku czy mikrofali. Może medalu ojca roku nie dostanie, ale i jemu nie uśmiechało się, aby jego córka dorastała z przetworzonym jedzeniem, którego było wszędzie.
— A mamusia chce, żeby tatuś pomógł? — Odpowiedział pytaniem. Starał się, ale nie był w stanie wyobrazić sobie tego, że mogą po kuchni poruszać się swobodnie i wspólnie przygotować posiłek. Mieliby potem udawać podczas posiłku, że wszystko jest w porządku i wcale nie mają ochoty się nawzajem pozabijać? Cóż, na ten moment nie mieli innego wyjścia. Wystarczająco już się nakrzyczeli przy ludziach. Nie do końca wierzył, że im się to uda, ale od czegoś trzeba było zacząć, prawda?
Spoglądając na swoją córkę, która tak uważnie śledziła ich swoimi niebieskimi oczami miał ochotę zapomnieć o wszystkim i udawać, że ostatnie miesiące nie miały miejsca. Był tak niezdecydowany w swoich myślach, ale to przecież nie był odpowiedni czas na to. Tylko, czy kiedykolwiek będzie odpowiedni czas na podjęcie jakiejkolwiek rozmowy, która dotyczyła ich relacji i przyszłości? Na ten moment w jego głowie oni nie istnieli i nie mieli prawa istnieć, co nie zmieniało faktu, że niedługo będą musieli podjąć ten temat i dojść do porozumienia. Dla małej, bo w tym całym zamieszaniu to tylko ona się tak naprawdę liczyła.
Zamierzał po prostu ją wyminąć, odwrócić wzrok i zająć się swoją częścią zadania. Nie planował siedzieć i patrzeć, jak jedzą we dwie obiad. Odrobina normalności przyda się każdemu z nich, a już zwłaszcza małej. Ale kiedy zbliżył się do niej Rhett zatrzymał się tuż za kobietą, w ciszy. Nawet nie musiał jej dotykać, by poczuć na skórze subtelne ciepło jej ciała. Była tak blisko, że zapach jej perfum – ciężki, odurzający, tak dobrze mu znany, niemal bolesny w swojej intensywności – oplatał go, jakby chciał zniewolić, jakby chciał przypomnieć mu każdą chwilę spędzoną z nią, każdy namiętny szept, każde niewypowiedziane słowo. W jego głowie wrzały myśli o wszystkich popełnionych błędach, o tym, jak bardzo nienawidził jej za każde kłamstwo, każde zdradzone zaufanie. Ale nie mógł – nie teraz, kiedy jej zapach znowu wypełniał jego płuca, a on niemal czuł, jak bije jej serce. Czy czuła jego obecność równie intensywnie, co on jej? Czy wiedziała, jak bardzo chciałby… czego? Dotknąć jej? Złamać ją tak, jak ona złamała jego?
UsuńJego wzrok przesunął się po linii jej karku, po delikatnym zagłębieniu na szyi. Podświadomie zbliżył się, niemal dosięgając ustami jej skóry. To pragnienie – palące, gorzkie i nieodwołalne – mieszało się z gniewem, z ranami, które nigdy nie zdołały się zagoić. Podchodził do niej, jakby była jego zgubą, a zarazem jedyną ocalającą. Chciał krzyknąć, wypowiedzieć te wszystkie słowa, które kotłowały się w nim od miesięcy, ale tylko milczał, patrząc, jak cień jej włosów przesłania jego widok, jak jej szyja jest nieosiągalna, choć niemal na wyciągnięcie ręki.
It's strange what desire will make foolish people do😌
Z domu zniknęły rzeczy, które należały do blondynki, ale również wszelkie zdjęcia, na których byli razem. Zostawił jedynie te, na których byli razem z córką, ale nawet one były poza zasięgiem wzroku i trafiły do jednego albumu, który w przyszłości miał trafić do małej. Nie ważne jak zły był na swoją byłą partnerkę, to nie zamierzał na dobre wymazać jej z życia Primrose, dla której posiadanie matki było ważne. Ignorował to, że pytania o nią były bolesne, tak samo, jak wizyty w jej rodzinnym domu. Z czasem miewał lepsze dni, ale rzadziej niż częściej. Zdawał sobie sprawę, cały wysiłek, który włożył w to, aby pozbyć się kobiety ze swojego serca i umysłu, poszedł na marne. Wystarczyło, aby się pojawiła i wszystko wróciło do niego z prędkością światła. Opierał się kobiecie i własnym pragnieniom na tyle, na ile umiał. Wywróciła mu do góry nogami codzienność, która jeszcze niedawno była w miarę uporządkowana. Był z jednej strony wściekły, rozczarowany i najchętniej wyprowadziłby ją stąd tak szybko, jak się pojawiła, a z drugiej jakaś jego część cieszyła się, że kobieta znów tutaj jest. Nawet jeśli to miało być na chwilę, a jednocześnie nie chciał dawać nadziei sobie czy córce, że cokolwiek może się zmienić. Zwłaszcza, że nic tak na dobrą sprawę nie było jeszcze wiadomo. Weszła niczym burza, a może raczej tornado. Rozniosła swoje rzeczy po domu, wprowadziła chaos, którego nie sposób było opanować. Może, gdyby to w jaki sposób się potraktowali ten rok temu nie był tak bolesny, to ta wizyta przebiegłaby zupełnie inaczej? Mógł sobie zadawać setki takich pytań, ale dobrze wiedział, że nie uda mu się uzyskać odpowiedzi na żadne. To zostawało w strefie gdybania.
OdpowiedzUsuńMusiał się w końcu od niej odsunąć. To nie skończyłoby się najlepiej, gdyby wciąż znajdował się tak blisko. Sam już nie wiedział czy chciał tylko sprawdzić czy te uczucia są dalej tak silne, jak było wcześniej czy co to konkretnie miało na celu. Czy to było zresztą ważne? Zrobił krok do tyłu, ale nawet mimo tego dalej czuł jej bliskość oraz perfumy, które kiedyś uwielbiał, a teraz doprowadzały go do szału. Nie był tylko pewien czy ten szał był spowodowany faktem, że wciąż jest na nią wściekły za to wszystko, czy że wciąż mu nie przeszło, a w głowie od dłuższej chwili przewijały mu się obrazy z ich przeszłości, każda wspólna chwila – nie ważne czy spędzona tylko we dwójkę czy już z córką, kiedy wszystko między nimi, pozornie, było dobrze. Mieli przecież masę takich momentów, na których byli niczym rodzinka z obrazka.
Nie potrafił się powstrzymać przed zlustrowaniem jej wzrokiem, gdy wyginała się tuż przed jego nosem. Kącik ust niemal mu drgnął, ale ostatecznie powstrzymał się przed tym. Nie chciał dawać jej satysfakcji, że wciąż ma na niego jakiś wpływ. Nie miał za to wątpliwości, że zdawała sobie z tego sprawę. Podobnie, jak i on zdawał sobie sprawę z tego, że nadal może na nią wpłynąć.
Wyciągnął rękę, aby wyjąć potrzebne do przygotowania ryby i warzyw przyprawy. Był to niewielki, ale wypełniony po brzegu koszyk.
— Nigdy nie mogłaś dosięgnąć — zwrócił uwagę. Często ten problem się pojawiał, ale z jakiegoś powodu przyprawy nigdy nie zmieniły swojego miejsca. W przeszłości nie ukrywał tego, że lubił, kiedy Savannah go potrzebowała i zawsze chętnie, nie ważne czego sprawa dotyczyła, jej pomagał. — Potrzebujesz czegoś jeszcze? — O dziwo w głosie nie było nawet grama jadu. Sam był tym zaskoczony, ale być może to właśnie był pierwszy krok do porozumienia się? — Powinien być jeszcze bakłażan. Można go użyć zamiast ryby — wtrącił. Pewnych rzeczy nie zapominał, a wątpił, że zmieniła swoje nawyki żywieniowe. Nieraz dawał się namówić na jej dietę, ale ostatecznie i tak wracał do tego, co znał. Nieświadomie, wracał również do niej, bronił się przed tym, ale ile można było udawać?
What a wicked game you play, to make me feel this way🙂↕️
[Cześć, dziękuję za miłe słowa!! ;))
OdpowiedzUsuńObie panie masz świetne, a przy tym tak różne, że podziwiam. Nie wiem, czy Nancy nie bałaby się zagrać z Savannah w tego pokera, znając jakieś strzępki jej historii, ale wiadomo, że w życiu nic nie jest takie oczywiste i takie, na jakie wygląda, więc może by się skusiła... :D
Poza tym, Sydney idealnie tutaj pasuje, nie mogę się napatrzeć. Z ciekawostek dodam, że Nancy ma tutaj powiązanie, które sprawia, że ona i Anna są kuzynkami, a ich mamy siostrami.
Dużo weny, bawcie się dobrze!!]
Nancy Jones
[Nieee, nie tylko Ty jesteś ciekawa. Ja na przykład też jestem tego bardzo ciekawa, haha :D Na razie jednak skupiamy się na uświadomieniu Paige, że ona dalej niż do Mariesville to nie pojedzie, a reszta dogoni ją z czasem na pewno.
OdpowiedzUsuńBać, to się Paige raczej nie boi, możliwe, że nawet sama przyspieszałaby na niektórych zakrętach :D Także jak najbardziej, weźmy je zaprzyjaźnijmy! Ja tu widzę potencjał na porządne, wybuchowe duo nawet, bo żadna z nich raczej nie pozwala sobie w kaszę dmuchać, ale są z zupełnie różnych światów :D Paige na pewno przyda się ktoś, przy kim mogłaby sobie trochę odreagować złość na to, że ma zepsute auto, nie ma kasy na nowe i się nie przejmować, że ten ktoś się obrazi. A i na facetów też sobie ponarzeka, generalnie na ludzi. I zioło też zapali, bo tak akurat jeszcze zerknęłam do Twojej karty i gifa podpatrzyłam :D]
Paige King
Nic się właściwie nie zmieniło, bo wciąż miał ochotę wystawić ją za drzwi. Problem polegał na tym, że teraz, gdy była tak blisko wszystkie wspólne wspomnienia do niego zaczęły wracać i przez krótkie momenty miał myśli, jak mogłoby to wyglądać, gdyby jednak tworzyli rodzinę, jak z obrazka, a nie tylko udawali przed dzieckiem. Jednocześnie był świadomy tego, że nigdy taką rodziną nie będą. Oboje chcieli innych rzeczy, prowadzili zupełnie inne życia i mieli inne priorytety. Nawet jeśli mogli się zgodzić w tym, że najważniejsza była Primrose to było wiele rzeczy, w których się nie zgadzali, a znalezienie wspólnego języka zdawało się być niemożliwe. Rhett nie miał pojęcia, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Po tym krótkim czasie, który razem teraz spędzili ciężko było wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Nie chciał się na nic nastawiać. Jego była partnerka bywała nieprzewidywalna i rano równie dobrze mogło jej tutaj nie być. Jeśli jednak znał ją tak dobrze, jak mu się wydawało, to była zbyt uparta na to, aby tak szybko odpuścić. Patrząc też na zawartość jej różnego, bo jakżeby mogło być inaczej, auta ot nie zapowiadało się na to, aby szybko stąd wyjechała.
OdpowiedzUsuń— Dalej nie ma na nie nigdzie indziej miejsca. — Starał się przearanżować jakoś dom, ale na dobrą sprawę był w to kiepski. Lubił, kiedy rzeczy były na swoim miejscu, a przez parę lat wspólnego mieszkania zdążył się przyzwyczaić do tego, że każda rzecz w tym domu ma swoje miejsce.
Starał się karmić małą tak, aby otrzymywała wiele witamin. Nie odmawiał jej warzyw czy owoców. Zaczynała odkrywać coraz więcej smaków, a na jego szczęście chętniej sięgała po owoce niż słodycze. Te dostawała od czasu do czasu, bo nie widział absolutnie nic złego w tym, aby dziecku dać cukierka, o ile nie miało to miejsca dzień w dzień czy w chorych ilościach. Każdy czasem przecież zasługiwał na coś słodkiego, a już zwłaszcza maluchy. Tyle, że kontrolował to, w jakich ilościach mała je pochłania.
Z boku naprawdę mogli wyglądać jak szczęśliwa rodzina. Co jak co, ale udawanie przychodziło im całkiem nieźle. Warto było to zrobić dla Prim, która cieszyła się na widok rodziców, którzy przygotowywali jej obiad. Rhett naprawdę nie wierzył, że to wszystko się dzieje. Scena wyrwana prosto z jakiejś fantazji, bo z rzeczywistością miała niewiele wspólnego.
Tak po prostu i bez słowa podawał jej rzeczy, których potrzebowała. Pokroił warzywa, które następnie wstawił, aby się ugotowały na parze. Z tego co znalazł w lodówce zrobił jeszcze sałatkę, a choć wątpił, że Prim po nią sięgnie to pewnie on i Savannah z niej skorzystają. Nie było w niej nic specjalnego, ale była smaczna i pasowała do obiadu. Obiadu, który dziś powinien jeść tylko w towarzystwie Prim, a niedługo później siedział przy jednym stole z byłą narzeczoną. Miał ponury nastrój, ale starał się to ukryć najlepiej, jak mógł. Pozbierał puste naczynia i wstawił je do zmywarki. Nie skomentował tego, że Savannah poszła się odświeżyć. Czuła się tu zbyt pewnie, ale co miał jej powiedzieć? Aby wyszła, bo nie chce jej tu? Przerodziłoby się to tylko w kolejną kłótnię, która była teraz po prostu zbędna.
— Pójdziemy na drzemkę, co? Przecierasz już oczka, zmęczona jesteś — powiedział, na co dziewczynka tylko przytaknęła. Wyciągnęła ręce w jego stronę, wyjął ją z krzesełka i poszedł z nią na górę. Przebrał ją w coś wygodniejszego, aby nie musiała męczyć się w spodniach. Poczekał, aż dziewczynka wybierze książeczkę. Wybór padł na historię o dziewczynce na farmie, która zajmowała się zwierzętami domowymi. Na zmianę raz czytał Rhett, potem pytał się jej o zwierzątka, które są narysowane. Chwilę to trwało zanim mała zaczęła przysypiać, aż w końcu przestała mu odpowiadać. Leżał z nią jeszcze jakiś czas. Wolał być tutaj niż zmierzyć się znów z Savannah, choć dobrze wiedział, że go to nie ominie. Dopóki jeszcze mógł, siedział z małą w jej pokoju i obserwował, jak spokojnie śpi. Zwykle przesypiała około dwóch godzin. Miał wtedy czas na to, aby zająć się sobą, ale teraz jak nigdy wcześniej nie chciał robić absolutnie niczego.
Po dziesięciu, może piętnastu minutach w końcu zostawił ją samą. Chciał, aby odpoczęła, a będąc tutaj mógł ją niechcący wybudzić. W tym wszystkim nie potrzebował jeszcze tego, aby marudziła i była niezadowolona. Niemal niezauważalnie prześlizgnął się na dół. Gwizdnął na psa, a ku jego nieszczęściu przybiegł również ten należący do Savannah. Wszystko wskazywało na to, że Maverick na nowego kompana nie narzekał.
Usuń— Chodź, przewietrzymy się — westchnął. Zgarnął z komody paczkę papierosów, które miał rzucać już wiele razy, ale jakoś nigdy nie było ku temu okazji. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej miał powód, aby zapalić. Otworzył drzwi na taras i usiadł na pierwszym schodku, wcześniej zgarniając jeszcze popielniczkę, aby nie śmiecić dookoła.
Maverick i Kokos położyli się niedaleko na posłaniu, którym o dziwo się podzielili.
Wsunął papierosa między usta, a następnie go odpalił i zaciągnął się. Dym przetrzymał przez chwilę w płucach. Miał mętlik w głowie. I to taki, nad którym nie potrafił zapanować. Miał dosyć, a to przecież dopiero był początek.
I try to forgive you
But I struggle 'cause I don't know how❤️🩹
[Paige to taka zupełna świeżynka. Tak jak pojawiła się we wrześniu na blogu, tak przyjęłam, że od września tego roku jest w Mariesville. I dzielę sobie tak roboczo jej pobyt na razie na takie etapy:
OdpowiedzUsuń– przymusowy przystanek z przekonaniem, że zaraz stąd wyjedzie;
– znalezienie pracy i bardziej stałego lokum, bo auto czeka w kolejce u mechanika, ale w dalszym ciągu z tym samym przekonaniem;
– auto okazuje się nienaprawialne i Paige musi zmienić swoje plany, czyli zostanie w Mariesville.
Jeśli chodzi o to, jak te etapy się czasowo rozkładają, to jest to kwestia plastyczna :D]
Paige King
Potrzebował godzinę spokoju. Przynajmniej godzinę, a skoro to było za dużo to chociaż pół godziny. Nie prosił chyba o wiele, prawda? To chyba nie było coś niemożliwego do zrealizowania? Spokój, który czuł, kiedy leżał razem z córką w jej łóżku był chwilowy, a ulotnił się w momencie, w którym Caldwell opuścił pokój dziecka. Szum wody doprowadzał go do szału, tak samo jak widok obcego, białego psa, który kręcił się teraz wokół Mavericka. Przynajmniej między zwierzętami był spokój, bo nie zniósłby, gdyby jeszcze te się między sobą darły. W zupełności wystarczyło, że Rhett i Savannah skakali sobie do gardeł. Może przez niecałe półtorej godziny całkiem nieźle udawali przed córką, ale dobrze ich znał – pokazówka się skończyła w momencie, w którym Primrose na nich nie patrzyła i ich nie słyszała.
OdpowiedzUsuńWszechświat jednak go nie słuchał, a na cichą prośbę roześmiał się prosto w twarz. Najpierw ją usłyszał, a dopiero, kiedy odwrócił głowę zobaczył. W pierwszym przypływie emocji poczuł złość. Bo, mimo że nie widział niczego to był pewien, że sąsiad mieszkający naprzeciwko ich ogrodu siedzi w oknie i obserwuje wszystko uważnie. Poderwał się z miejsca, gasząc byle jak papierosa i wepchnął kobietę z powrotem do środka. Powieka nawet mu nie drgnęła, kiedy ręcznik spadł na podłogę. Był czas, kiedy wodziłby za nią wzrokiem niczym napalony nastolatek. Nie ważne jak bardzo chciał, to nie mógł sobie na to teraz pozwolić. Pierwszy szok zdążył już zniknąć, wszelkie emocje, które również wróciły zrobiły parę kroków do tyłu, a rozsądek zaczął się coraz głośniej odzywać. Tylko czy w ich sytuacji można było mówić o jakimkolwiek rozsądku? Tutaj nic nie było rozsądne. Gdyby tylko oboje szczerze chcieli się ze sobą dogadać nic z tego nie miałoby tutaj miejsca.
— Nie jestem twoim służącym, sama możesz sobie to podnieść. Albo nie.
Nie spuszczał wzroku z jej błękitnych oczu. Kosztowało go to wiele samokontroli, ale nie zamierzał się złamać przez skrawek kobiecego ciała. Ciała, które przecież tak dobrze znał i które naznaczał własnymi ustami. Ciała, które nie tak dawno temu było mu cholernie bliskie i którym zachwycał się praktycznie każdej nocy. Zastanawiał się czy jej skóra dalej jest tak samo miękka, jak dawniej. Musiała być, miała teraz nieograniczony dostęp do zabiegów i lepszych kosmetyków, z pewnością wciąż miała miękką i przyjemną skórę. Nie mógł myśleć tymi kategoriami, ich z tamtego czasu już nie było. Byli teraz zupełnie innymi ludźmi, którzy nawzajem się krzywdzili i robili to dalej, bo żadne z nich nie zamierzało odpuścić czy się wycofać.
— Jedna z wielu moich koleżanek. Nie wiem czy nie ta, która się zaprzyjaźniła z Prim. Są urocze razem, powinnaś kiedyś zobaczyć jak się z nią bawi — wycedził przez zęby. Może mówił prawdę, a może nie. Tego nie mogła teraz w żaden sposób sprawdzić. — Ale oddzwonię. Nie chciałbym, aby ktoś nam przeszkadzał. — Dodał. Była zazdrosna, bardzo dobrze. Zamierzał to jeszcze wykorzystać na swoją korzyść. Nie spodziewał się, że byłaby zazdrosna. Rhett nie sprawdzał co robiła w Los Angeles ani z kim, nie interesowało go to i chciał wiedzieć tak mało, jak to tylko było możliwe. Nie był pewien czy przez ten czas nie spotykała się z innymi. W końcu miała do tego prawo. Tak samo, jak i on miał, ale już wiedzieć nie musiała, że przychodząca do domu kobieta była opiekunką Prim, gdy on musiał wychodzić i to w zasadzie było na tyle.
— Ubierz się. Jeśli sądzisz, że to wystarczy, abym dla ciebie stracił głowę to muszę cię rozczarować. A suszarka jest u Prim, nie drzyj się jak po nią będziesz szła. Niedawno zasnęła.
I wanna taste you, but your lips are venomous poison❤️🔥
[Na pierwszy rzut oka Nancy na pewno lepiej dogadałaby się z Anną, ale widzę, że masz u niej już imponującą ilość wątków, więc śmiało możemy uderzać w połączenie Sav i Nancy ;D
OdpowiedzUsuńTylko może przydałaby się nam jakaś burza mózgów? Jak coś, to zapraszam na maila! :>]
Nancy Jones
[Wydaje mi się, że moja propozycja przy powitaniu została trochę źle zinterpretowana. Miałam na myśli ewentualnie bardzo odległe czasy w przyszłości, bo oczywiście rozumiem, że Savannah musi się teraz bardzo skupić na swojej rodzinie, więc o żadnych skokach w bok nie może być mowy.
OdpowiedzUsuńW każdym razie widziałam twoją propozycję pomocy pod KP siostrzyczki mojego Delio (Dahlii), więc myślę że ze wspólnym kombinowaniem nad wątkiem lepiej będzie się trochę wstrzymać i poczekać na odpowiedź jej autorki (wówczas chyba najrozsądniej będzie spróbować połączyć historię owej pomocy z upozorowaniem samobójstwa z szeroko pojętym zagadnieniem stanu psychicznego Lio).]
Dałby wiele, cholernie wiele za to, aby to popołudnie dalej było tak spokojne, jak poranek. Bez niepotrzebnego zamieszania, bez Savannah, która kręciła się po jego domu. Miał serdecznie dosyć jej obecności. Tego, jak udawała, że wszystko jest w porządku i że to właśnie tutaj jest jej miejsce. Oboje przecież wiedzieli, że to jest tylko teatrzyk, który odgrywała specjalnie dla niego. Aż za dobrze wiedziała, za które sznureczki pociągnąć, aby go zirytować. Nie, nie zirytować. Zirytowany był wtedy, kiedy Prim nie chciała włożyć bluzy, czapki czy uciekała, gdy chciał posmarować jej buźkę kremem przeciwsłonecznym. Savannah go wkurwiała. Doprowadzała do białej gorączki. Sprawiała, że miał ochotę wrzeszczeć. Najlepiej na nią, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to absolutnie nic nie da. Słowa nigdy nie docierały do żadnego z nich. Nie ważne, jak głośno wykrzyczane zawsze potrafiły znaleźć drogę ucieczki.
OdpowiedzUsuń— Sama do tego doprowadziłaś, mogłaś się ubrać zanim tu przyszłaś.
Ktokolwiek siedział w oknie i spoglądał na ogród Caldwella z pewnością dostrzegł to małe przedstawienie, które się tu odegrało zanim wepchnął ją z powrotem do środka. Reszty mogli się domyślać. Miał dość plotek, które nie ustępowały, ale teraz zwyczajnie nie miał też siły walczyć z tym, aby je powstrzymać. Skoro mają gadać, to niech chociaż dostaną porządny temat, a nie marne urywki, prawda?
— Nie przyszło ci do głowy, że może nie mam ochoty na ciebie patrzeć? — Odparł. Gówno prawda. Chciał patrzeć, ale zmuszał się do tego, aby podtrzymywać z nią wzrok. Nie chciał dawać jej satysfakcji, ale czuł, że w końcu zaczyna pękać. Była tu zaledwie od dwóch godzin? Tyle wystarczyło, aby grube ściany muru, który wokół siebie wybudował, zaczęły pękać. Przed nikim innym by się tak nie ugiął, ale to w końcu była Sav. Tak samo mocno ją kochał, jak nienawidził, To uczucie było zwykłym przekleństwem, którego nie był w stanie z siebie zdjąć. — Pewna jesteś? Może i teraz z nikim nie jestem, ale to jeszcze nie znaczy, że nie będę. Przestałem na ciebie czekać już dawno temu, Sav.
Ile mógł czekać? Z początku naprawdę sądził, że zamierza jeszcze wrócić. Że opamięta się za jakiś czas, ale tygodnie mijały, a nic się nie zmieniało. W końcu przestał mieć nadzieję i próbował ruszyć ze swoim życiem do przodu. Niewiele mu z tego wyszło, skoro teraz byli w tej sytuacji, a brunet już resztkami sił powstrzymywał się przed tym, aby jej nie dotknąć. Z tym, że jego własne ciało zaczynało go zdradzać, za co nienawidził siebie bardziej niż jej.
Działała na niego dokładnie tak samo, jak dawniej. Pomimo tej nienawiści, która płynęła w żyłach, dalej czuł przy blondynce to samo. Jakby nic się nie zmieniło. Pewna część Rhetta nie chciała, aby go dotykała, szeptała mu do ucha cierpkie słowa, całowała. Aby była tak blisko, ale znała go zbyt dobrze i zbyt dobrze wiedziała, jak sprawnie doprowadzić go do szaleństwa. Nie potrafił sobie odmówić ani tym bardziej jej, chociaż tak bardzo bronił się przed jej dotykiem. Jak to było możliwe kochać, a jednocześnie nienawidzić drugiej osoby? Mieć w sobie tak sprzeczne uczucia?
Jej zapach – cholernie znajomy, duszący i nieodmiennie piękny – był jak trucizna w jego płucach. Przypominał mu wszystkie chwile, które spędzili razem, i to wspomnienie było jak cierń, wbijający się z każdym oddechem głębiej, bardziej boleśnie. Zaciskał szczęki, czując, jak w jego ciele narasta frustracja. Drażniła go jej obecność, jej niewidzialna aura, która zbyt łatwo rozbijała jego kruche mury. To, że była tak blisko, ale wciąż zbyt daleko, wywoływało w nim wewnętrzną wściekłość, trudną do opanowania. Wywoływała w nim wściekłość, bo była świadectwem jego własnych słabości, bólu, który sam sobie zadał.
Długie palce owinął sprawnie wokół smukłej szyi blondynki. W jednej chwili to on opierał się o drzwi, a w następnej sprawnie zamienił ich pozycję. Samemu mając już gdzieś to, co sobie o nich pomyślą sąsiedzi. Niech patrzą. Zawsze patrzyli, teraz również mogli. Walczył z chęcią odrzucenia jej od siebie, porzucenia tak, jak ona porzuciła jego, ale nie zrobił tego. To przecież byłoby zbyt proste. Savannah potrafiła być zawzięta, tak samo, jak i on. Byli wybuchową mieszanką, która nigdy nie powinna mieć ze sobą styczności, a mimo tylu sygnałów ostrzegawczych nie potrafili z siebie zrezygnować. Zaledwie przez parę ulotnych sekund spoglądał w jej oczy, jakby chciał dostrzec w nich coś, czego do tej pory jeszcze w nich nie zauważył. Niebieskie oczy wręcz dziko błyszczały. Natarł na pełne, malinowe usta kobiety swoimi.
UsuńDaleko było pieszczocie, którą tym razem on obdarował kobietę, do jakiejkolwiek delikatności czy czułości. Wlał w niego całą swoją nienawiść, która się w nim gromadziła od tak wielu miesięcy i w końcu znalazła jakieś ujście. Jak to możliwe, że jej cień, jej niechciana bliskość, miały taką moc? Savannah była jak echo czegoś, co utracił, a co nie chciało go opuścić. Tęsknił za nią, to prawda, ale nie miał zamiaru przyznać się do tego – nie przed nią, nie przed sobą. Ta tęsknota była czymś, co spychał głęboko, brutalnie, tak jak człowiek topi uczucia, które nie powinny istnieć.
— Tego właśnie chcesz? Pieprzyć się z nienawiści? — Upewnił się, łapiąc krótkie oddechy. To był zły pomysł. Bardzo zły pomysł, któremu nie potrafił się oprzeć. Nie potrafił oprzeć się jej. Drugą dłonią przesunął wzdłuż płaskiego brzucha blondynki, docierając między jej uda. Do końca nawet nie był pewien, czy mu odpowiedziała. Naparł po raz kolejny na jej usta, pozwalając sobie na to, aby w pełni się w niej zatracić. Tęsknota w końcu wygrała, to przed tym tak bardzo się bronił w końcu ujrzało światło dzienne i wyrwało się prosto z jego piersi.
I'll keep you up until the sunset
Speaking in tongues, we ain't done yet❤️🔥