26.10.2024

[KP] Nancy Jones


nancy jones
08/07/1994, ATLANTA — PIELĘGNIARKA W ST. MARY'S HOSPITAL — OD DWÓCH LAT W MARIESVILLE — ODREMONTOWANY DOM W RIVERSIDE HOLLOW, KTÓRY DZIELI Z CIERPIĄCĄ NA DEMENCJĘ BABCIĄ CECILY, NAUJKOCHAŃSZYM KOTEM GATSBYM ORAZ OKAZJONALNIE ZE STARSZYM BRATEM — KOLEKCJONERKA BIŻUTERII  — MIŁOŚNICZKA GIER KARCIANYCH, NAJLEPIEJ O COŚ LUB ZA COŚ — LOKALNA BOHATERKA

Ma trójkę rodzeństwa, jest najmłodsza i zajmuje drugie miejsce w niekończącym się konkursie na najmniej poukładane życie, przegrywając jedynie ze swoim bratem-alkoholikiem, którego ciężko przebić i któremu od lat cierpliwie pomaga wyjść na prostą, chcąc tego bardziej od niego. Poza tym, od dwóch lat próbuje jak najlepiej opiekować się schorowaną babcią, nad którą ciężko zapanować, gdyż uważa się za pełną energii dwudziestolatkę. 
Ktoś wreszcie musiał wziąć sprawy w swoje ręce i wszyscy czekali, aż jak zwykle zrobi to Nancy, w której od poczucia obowiązku większe jest jedynie poczucie odpowiedzialności. Zdaniem rodzeństwa w Atlancie nic jej nie trzymało, przynajmniej nic aż tak ważnego i wielkiego, by nie mogła z tego zrezygnować. Przez chwilę udawała, że nie mają racji, ale z jakiegoś powodu spakowała walizki i na stałe zawitała do Mariesville. Oszczędności przeznaczyła na remont domu, który już się o to prosił oraz na spłatę długów brata, które zaciągał na nieświadomą Cecily.
Nie czuje, aby cokolwiek musiała poświęcić, a nawet jeśli, to babcia jest tego warta, ponieważ jednym uśmiechem potrafi rozgonić największe chmury. Nie jest łatwo, ale zawsze mogło być gorzej. W końcu kocha opiekować się ludźmi i nie potrzebuje, aby ktoś wreszcie zaopiekował się nią. 
                                                                        ________________
Cześć, trochę mnie tu nie było. Szukamy wszystkiego. 
elnattchio@gmail.com
Poniżej mogą znaleźć się treści przeznaczone dla dorosłych.

11 komentarzy:

  1. [Znalezienie to jeszcze nie taki problem – gorzej będzie z tym roztrzaskańcem wytrzymać. Szaleństwo i emocjonalny rollercoaster jest przy nim gwarantowane. Ach, jaka szkoda, że Nancy nie ma siostry bliźniaczki, haha :D Dziękujemy za powitanko 💛]

    Tanner Gentry

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze, jeżeli czuła się przy nim jak królewna, bo zasługiwała na to, żeby czuć się wyłącznie w ten sposób i w sumie to powinna zacząć się do tego przyzwyczajać, bo u jego boku nigdy nie poczuje się niewystarczająca, albo niedoceniona. Chciał ją uszczęśliwiać i jeśli wcześniej wydawało mu się, że nie będzie w stanie tego robić, to teraz miał już postawę, by sądzić, że nie jest z nim aż tak źle, jak przypuszczał. Okazuje się, że wystarczyło po prostu chcieć. Oczywiście, sprawę ułatwiał mu fakt, że dużo już o Nancy wiedział, bo znali się długie lata i przerobili razem wiele różnych sytuacji, więc to jasne, że nie mógł zrobić żadnej nieświadomej wtopy, która zrujnowałaby ten dzień, ale tak czy siak musiał się do tego przyłożyć. Teoretycznie mogli pójść na zwykłą kolację do jednej z lokalnych knajp, ze zwykłymi różami i sztampową rozmową, bo takie rozwiązanie byłoby najłatwiejsze, ale Rowan nie chciał iść na łatwiznę w żadnym przypadku, zwłaszcza, gdy chodziło o Nancy. Zorganizował coś, co z nimi rezonowało, bo chciał, żeby mogli wracać do tego dnia i wspominać go z uśmiechem na twarzy, tak jak wiele tych, które zapisały się w ich wspólnej historii. Chciał żeby zapamiętali go na zawsze, a już szczególne wszystkie te uczucia, które im towarzyszyły, bo były wyjątkowe i niepowtarzalne. I może dla otoczenia ich jazda na łyżwach była żałosna, a godziny spędzone w salonie gier głupie i dziecinne, bo dorośli ludzie chodzą do restauracji i dyskutują o swoich związkach na poważnie, a nie grają w piłkarzyki i opychają się corndogami, ale otoczenie nigdy nie będzie się liczyć, natomiast dziś najważniejsze było tylko to, czego pragnęli oni oboje. Dziś byli szczęśliwi i nic nie mogło tego zepsuć.
    Za nas.
    Uśmiechnął się, słysząc jej odpowiedź, i stuknął się kieliszkiem w ramach toastu, po czym wziął łyk wina, zlizując z dolnej wargi półsłodki posmak, który na niej pozostał. Nie aspirował na organizatora najlepszej randki w jej życiu, bo nie zrobił niczego wielkiego, ale to miłe, że dzisiejszy wypad był nominowany w tej kategorii. Starał się, żeby ten dzień był wyśmienity, to prawda, ale nie wybrał dla nich niczego wyszukanego. Skupił się na przyziemnych zajęciach, które dały im frajdę, bo one były w zasięgu ręki i nawiązywały do beztroskich lat, które chciał im przypomnieć, ale to nie oznaczało, że nie jest w stanie zorganizować prawdziwej bomby, która sprawi, że znajdą się w innym, niecodziennym dla nich świecie. Na to też przyjdzie czas – mają go przecież przed sobą tak wiele. Zdążą wyszaleć się na mnóstwo różnych sposobów, próbując wszystkiego, czego dusza zapragnie, skoro wreszcie odnaleźli do siebie tą odpowiednią drogę, nieobarczoną żadnymi granicami.
    Odstawił ostrożnie kieliszek na blat, oddając już Nancy czuły pocałunek i pozwalając ich językom spleść się w leniwym tańcu. Objął ją w talii i uniósł drugą dłoń do jej policzka, muskając go kciukiem. Odpowiadał mu taki rodzaj toastu, nawet bardzo. Odpowiadało mu również takie podziękowanie i takie wyrażenie wewnętrznej radości, którą Nancy ewidentnie teraz emanowała. Całowali się dzisiaj tak wiele razy, ale za każdym kolejnym Rowan pragnął jej tak samo bardzo, albo i bardziej. Uwielbiał ją. Cenił sobie jej obecność w każdej formie i cieszył się nią, nawet, gdy była tylko po drugiej stronie telefonicznej słuchawki i zdany był jedynie na słuchanie jej głosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jeśli będziesz mnie tak całować, to znów nie wyrobimy się z tymi tostami — powiedział, odsuwając się od jej ust, żeby z uśmiechem spojrzeć jej w oczy. Nie przesadzał, bo to akurat prawda, że w swoim towarzystwie potrafią natychmiast zapominać o całym otaczającym ich świecie. — A tak poza tym — zaczął, muskając wargami jej usta. — Wciąż mam ochotę na prysznic — przypomniał, szepcząc kusząco tuż przy jej wargach. Ostatnio oboje mieli na niego ochotę, zanim nie rozdzwonił się jego telefon. — Zostaniesz na noc? — zapytał z propozycją i uśmiechnął się zachęcająco, trochę tym rozbawiony, bo oboje wiedzieli, że nie musiał wcale o to pytać. Ale na pierwszej randce chyba troszkę wypada, a skoro wciąż na niej byli, to należało trzymać się pierwszorandkowych zasad, i już mniejsza o to, że z tym zostaniem na noc tak realnie to żadne z nich nie wytrzymywało nawet do końca imprezy, a co dopiero do randki.

      and you are mine 💖
      Rowan Johnson

      Usuń
  3. Zgrywała się, oboje dobrze wiedzieli, że szanse na to, żeby spróbowali czegoś nie odwzajemnić, po prostu nie istniały. Co prawda, Rowan jakimś cudem potrafił przez te wszystkie lata trzymać rączki przy sobie i odmawiać sobie jej bliskości, mimo że szans do spróbowania jej było wiele, z czego niektóre o to spróbowanie same aż się prosiły, ale teraz, kiedy przekroczyli granice, nie było już możliwości powrócić do wcześniejszego stanu. Teraz nie potrafiłby trzymać rąk przy sobie, a swoją drogą to nawet nie chciał, bo Nancy była najlepszym, co do tej pory w nich miał. Chciał wykorzystać każdą daną im chwilę i nie zamierzał jej wypuszczać z ramion tak długo, dopóki sama nie uzna, że nie chce w nich już być – ale to oczywiście w przenośni, bo w rzeczywistości musiał zwrócił jej wolność, nawet jeśli niechętnie, i to też zrobił wraz z jej ostatnim soczystym pocałunkiem. Ale to był bardzo dobry pomysł, żeby tym razem zaczęli od tostów, bo w innym przypadku nigdy ich nie spróbują, a wątpliwe, że po prysznicu wróciliby do kuchni. Natychmiast wylądują pod pościelą i zostaną pod nią już do samego rana, nawet jeśli niekoniecznie śpiąc, a umilając sobie życie w ten bardziej wyjątkowy i intymny sposób. W każdym razie, to nadrabianie ośmiu lat bardzo mu się podobało i jak najbardziej popierał tę inicjatywę, samemu również przyłączając się do uzupełniania tych wieloletnich braków. Musieli troszkę nadrabiać, a równocześnie nie tracić teraźniejszości i czerpać z niej tyle, ile tylko się da. Byłoby doskonale, gdyby mieli więcej czasu na te wspólne chwile, ale i tak należało cieszyć się tym, co było im dane, bo przecież zawsze może być gorzej.
    A skoro gdzieś między słowami Nancy przekazała swoją decyzję o zostaniu na noc, to nie pozostało im nic więcej, jak wziąć się do roboty, a potem skupić już tylko na tym, co najprzyjemniejsze. Niby mieli przed sobą całą noc, ale nie od dziś wiadomo, że czas wolny płynie dwa razy szybciej, niż ten spędzany na obowiązkach.
    — Mam bardzo dużo planów, moja droga — odpowiedział z tajemniczym uśmieszkiem i obszedł wyspę. Wszystkie składniki na tosty były już przygotowane, więc pozostało im tylko połączenie ich w jedną, spójną całość.
    Złapał umytego dużo wcześniej pomidora i sięgnął do szuflady po odpowiedni nóż, a potem przyciągnął do siebie deskę, bo jakoś się nie przyzwyczaił, że na tych granitowych blatach można kroić. Szkoda tępić noży na kamieniu, poza tym, z deski łatwiej to wszystko spłukać.
    Zaczął kroić pomidora we względnie równe plastry, a na pytanie, ile tych tostów zje, uśmiechnął się wesoło.
    — Nie wiem, może nawet cały bochenek, jeśli mi posmakują — stwierdził ze śmiechem, podnosząc na Nancy rozbawione spojrzenie. Gdyby był cholernie głodny, a tosty były na serio mistrzostwem świata, to może nie zjadłby całego bochenka, ale z dużym prawdopodobieństwem zjadłby trzy czwarte. Teraz był najedzony, a może nawet przejedzony śmieciowym jedzeniem z salonu gier, więc wątpliwe, że wciśnie w siebie więcej, niż kilka degustacyjnych kęsów, ale był ciekawy tego majonezu w połączeniu z tostami, więc spróbuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Niech będą dwa, tak na dobry początek — zdecydował w końcu, wracając uwagą do pomidora. Skroił go sprawnie, odłożył nóż na bok, wziął deskę z plasterkami i podszedł do Nancy, która miała połączyć wszystko w odpowiednią całość. Pozostawił deskę obok i sięgnął przez blat po tubkę majonezu, żeby ją otworzyć, bo do tej pory nie używał tego produktu, więc trzeba było odkręcić górną część i zdjąć srebrne zabezpieczenie. Uporał się z tym szybko, oddając Nancy majonez do dyspozycji.
      — Skąd w ogóle pomysł na takie połączenie? To popularne w Atlancie? — zapytał, podparłszy się dłońmi o blat. Obserwował poczynania Nancy, zastanawiając się, dlaczego nigdy wcześniej nie trafił na kogoś, kto jadł tosty z majonezem, ale w Atlancie bardziej po prostu bywał, niż mieszkał, więc nie zagłębiał się aż tak w wielkomiejskie nawyki.

      toast for dinner, you for dessert 😈🥰
      Rowan Johnson

      Usuń
  4. [Cześć!


    Pomysł na postać Davida pojawił się jak błyskawica, w momencie przeglądania kart w zakładce „dla autorów”. Pomyślałam o kowboju czytając opis farmy Mitchellow, szybko przejrzałam czy takie nazwisko pojawia się w liście autorów i tak to się zaczęło. Wiele tu trzeba przypisać również algorytmowi tiktoka, który ostatnio pokazywał mi masę filmów z przystojnymi mężczyznami w kowbojskich kapeluszach i wysokich butach. Tak czy owak, powstał on - a że rodeo nie wpisywało się w klimat Mariesville, David został trochę przeze mnie skrzywdzony. Ale spokojnie! Naprawimy go z czasem ♥️

    Na post fabularny może też znajdzie się czas i miejsce, kto wie.

    W sumie, czytając kartę Nancy pomyślałam, że ona też mogłaby się wpisać w naszą historię w jakiś sposób. Pani pielęgniarka z sercem na dłoni i kontuzjowany kowboj? W dodatku w tym samym wieku? Szkoda, że nie miejscowa, bo mogli być parą w liceum, z nieco burzliwym związkiem 😁
    P.S Nawet urodziny mają w podobnym terminie :) ]

    David

    OdpowiedzUsuń
  5. - To jeden z najgłupszych pomysłów na jaki wpadłaś w całym moim życiu – zakomunikował David, krzyżując ramiona na klatce piersiowej, bo kto to pomyślał, żeby sprzedać wnuka, jak worek ziemniaków. Co z tego, że to na cel charytatywny? David nie był specjalnie uczuciowy, zdarzało mu się dofinansować jakąś zbiórkę, ale zielonymi wyciągniętymi z własnego portfela, a nie wystawiając się jak … Powiedzmy, że po prostu bardzo mu się ten pomysł nie podobał.

    Babcia uśmiechnęła się dobrotliwie i uszczypnęła go lekko w policzek, na co Mitchell wykrzywił się jeszcze bardziej. Czuł się jak nastolatek. Z resztą, babcia zawsze traktowała go jak dziecko i powtarzała, że dla niej tym dzieckiem pozostanie na zawsze, nawet jeśli sam będzie miał dzieci, na co oczywiście czekała ze zniecierpliwieniem.

    Brunet usiadł na krzesełku, które mu przygotowano w małej drewnianej budce ozdobionej czerwonymi buziakami i olbrzymim napisem „1$ KISS”, podczas gdy starsza pani wraz z przyjaciółkami dopieszczały ostatnie elementy dekoracyjne. Cała zabawa miała się rozpocząć w okolicy godziny szesnastej, ale David został wywleczony z domu prędzej, aby jak to powiedziała babcia „ściągnąć potencjalnych płatników”. Wystawiony na widok publiczny David miał być takim trochę wabikiem. Przechodzący obok ludzie widzieli go i przenosili wić dalej, że to właśnie on w tym roku będzie sprzedawał buziaki, zbierając dolary do stojącego na blacie szklanego słoja, opatrzonego zdjęciem chłopca, na którego leczenie w tym roku zbierano lokalnie fundusze.

    Mariesville było zżytym społeczeństwem, które w obliczu tragedii jaką było między innymi chorowanie tutejszego dziecka skrzyknęli się na tego typu piknikach i zbierali aby ułatwić rodzinie przeżycie tych ciężkich chwil choćby tylko tym, żeby widmo piętrzących się rachunków nie siedziało im z tyłu głowy.

    - A kiedy łaskawie zjawi się Nancy? - zapytał nagle, a staruszki spojrzały po sobie z zakłopotaniem. Nie zapowiadało się dobrze.

    - Bo wynikła mała komplikacja – odezwała się babcia Nancy, a brunet od razu się nachmurzył. Nie dane było jej dokończyć swojej wypowiedzi, bo do budki zbliżyła się grupa wolontariuszy i obie babcie z ulgą uciekły, udając że są gdzieś dużo bardziej potrzebne niż tutaj.

    Mitchell sięgnął po komórkę i odnalazł w kontaktach numer do przyjaciółki z dzieciństwa.

    „Czy możesz mi łaskawie powiedzieć, gdzie jesteś i kiedy mogę się spodziewać pomocy?” - wyślij wiadomość.

    David

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie znał się na tym, co dobre, skoro zainteresował się Nancy lata świetlne temu i od tamtej pory nie był w stanie z tego zainteresowania nią zrezygnować, ale dopiero od jakiegoś czasu jest tego, co dobre, tak realnie świadomy. Jeśli o ich znajomość chodzi, to impreza u Dawsonów zmieniła wszystko. Gra w butelkę, a później siedem minut spędzone w schowku, były tym momentem, który skruszył między nimi wszystkie mury, który pozbawił ich granic i doprowadził do sytuacji, w której w końcu zaczęli myśleć o sobie inaczej – w sposób, w jaki bali się myśleć o sobie przez ostatnie osiem lat. To cały czas było świeże, cały czas nowe, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ten stan rzeczy im nie pasuje, skoro ewidentnie czują się ze sobą doskonale, dosłownie jakby zostali dla siebie stworzeni. Obecność Nancy niosła ze sobą lekkość, a Rowan czuł, że jest mu z nią tak po prostu dobrze, i wcale nie musieli rozmawiać, czy nieustannie się zaczepiać. Wystarczy tylko, że Nancy jest tuż obok i wtedy wszystko wydaje się jakby piękniejsze. Wystarczy, że mógł obserwować, jak swobodnie krząta się w kuchni, uśmiecha i spogląda na niego tymi niezwykłymi oczami, które wbrew wszystkiemu zawsze potrafiły przedrzeć się do jego duszy. Uszczęśliwiała go, nawet jeśli żadne z nich nie zdawało sobie z tego sprawy tak do końca, ale taka jest prawda – Nancy sprawia, że jego szara codzienność zaczyna błyszczeć, jak kryształ i mienić się feerią barw.
    Wysłuchał jej opowieści z lekkim uśmiechem, stale wodząc spojrzeniem za jej poczynaniami. O tym jeszcze jednym bracie chyba nigdy nie słyszał, ale to dobrze, że istniał ktoś, kto zastępował jej tego biologicznego, który częściej zawodzi, niż coś od siebie daje, bo zawsze fajnie mieć obok kogoś, kto tak po bratersku przyjdzie z odsieczą, choćby w ten najbardziej pokręcony sposób. Poza tym, ciekawie było też usłyszeć historię powstania tostów z majonezem, zwłaszcza, jeżeli dotyczyło to Nancy, a ona sama miała z tym jakieś wyjątkowe wspomnienie, sięgające czasów dzieciństwa. Nie wiedział o niej wszystkiego, szczególnie jeśli chodziło o te wczesne czasy, więc słuchał i rejestrował informacje z zainteresowaniem.
    — Po dzisiejszym dniu to z pewnością corndogi będą dobrze mi się kojarzyć — zapewnił w odpowiedzi, podnosząc usta w wyraźniejszym uśmiechu. — Ale tak poza tym, dobrze kojarzą mi się omlety. Po szkole zawsze odwiedzałem babkę, a ona za każdym razem miała dla mnie te pyszne omlety, którymi pachniało już od wejścia — odpowiedział, wracając myślami do wspomnień sprzed dwudziestu lat. — Te z bitą śmietaną i borówkami były nie do przebicia.
    Podszedł do blatu i podsunął talerzyk, żeby Nancy mogła przełożyć na niego skwierczące tosty. Z przechyloną w bok głową popatrzył, jak smaruje je majonezem, a potem układa na nich pomidory i ociera nóż. Nie dało się nie domyślić, że przygotowała je już setny lub tysięczny raz, ale to, co było najbardziej zadziwiające, to że wciąż potrafiła robić to z uśmiechem. Może właśnie dlatego, że przygotowywanie ich wiązało się z chwilami, do których lubiła wracać, a teraz wciągała w nie również Rowana, który ostatnimi czasy stał się jej wyjątkowo bliski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnął po drugi talerzyk i wziął jednego tosta, uważając, żeby się nie poparzyć, szczególnie tym ściekającym z boków serem, który jeszcze parował. Wgryzł się ostrożnie w przypieczony chlebek, brudząc górną wargę odrobiną majonezu i oparłszy się wolną ręką o blat, dał sobie chwilę na przemyślenie tej plątaniny smaków, którą właśnie raczył swoje podniebienie.
      — Czyli tak wygląda twój smak z dzieciństwa — powiedział, zarzucając na nadgryzionego tosta kilka nitek ciągnącego się sera. — Myślę, że... jest bardzo dobry — ocenił po chwili i wziął kolejny kęs, znów ostrożnie, bo wnętrzności tosta wciąż były gorące. — Jestem w stanie włączyć tę pozycję w menu swoich śniadań — stwierdził, posyłając Nancy rozbawiony uśmiech. — Ale, czekaj — zaznaczył, przełykając kawałek tosta, żeby nie mówić z pełnymi ustami. — Dlaczego akurat Piękna i Bestia? Bo odnalazłaś kilka wspólnych cech z Bestią? — Zapytał zaczepnie i zaśmiał się cicho, bo oczywiście sobie żartował, chociaż o to, dlaczego akurat ta baśń, pytał na poważnie. Sam, zresztą, był w stanie znaleźć wspólne cechy Nancy i Pięknej, a najistotniejsze było to, że obie miały piękne serca. Piękne i oddane.

      I always have a special place for (you) a special dessert, honey 😋💗
      Rowan Johnson

      Usuń
  7. Nic nie pasowało do jego życia lepiej, niż Nancy i towarzyszący jej chaos, chociażby dlatego, że wnosiła w nie całe mnóstwo szczególnej energii, której do tej pory jego życie było skutecznie pozbawione. To ta szczypta spontaniczności i beztroski, których brakowało mu od wielu lat – to je wnosiła Nancy i to one sprawiały, że wszystko wokół zaczynało być po prostu lepsze. Ciekawsze. Radośniejsze. Że wszystko zaczynało na nowo żyć, a monotonny porządek wreszcie nabierał innych barw, poza szarością, którą w pewnym momencie on cały przesiąkł do cna. Jej obecność była jak iskra, która wznieca płomień, a równocześnie jak lekarstwo, które koi ból, a jeżeli istniało coś, co nigdy nie powinno się kończyć, to właśnie to – oni w tej nowej odsłonie, w której czuli się doskonale. Akurat tego oboje byli pewni w takim samym stopniu, a jest to o tyle ciekawe, że wcześniej Rowan nie pomyślałby, że zdoła poczuć coś tak specyficznego, jak pewność odnośnie drugiej osoby. Nancy zawsze była jakąś częścią jego życia – stałą, ale z oczywistych powodów nie tak regularną i codzienną, a to że myślał o niej czasami bardziej, niż powinien, nie oznaczało, że rozważał ją w kontekście kogoś, kogo chciałby mieć cały czas obok siebie w tej niestandardowy sposób. Prowadzili trochę inne życia, widywali się co jakiś czas, ale nadal byli tylko przyjaciółmi, którzy może i rzucali sobie zbyt długie spojrzenia, ale ich relacja była klarowna i nigdy nie wychodziła poza te przyjacielskie granice. To, że fantazjowali w swoich myślach, to już inna sprawa, ale dbali o to, żeby te myśli pozostały wyłącznie w ich głowach. Szanowali się tak bardzo, że nie dopuszczali się niczego, co mogłoby tej klarownej znajomości zaszkodzić – i słusznie, bo mieli wyjątkową, czystą przyjaźń, nieskalaną żadnymi wybrykami, a zaprzepaszczenie jej byłoby głupotą w kryształowej postaci. W pewnym momencie, za sprawą alkoholu i imprezowej atmosfery, postawili wszystko na jedną kartę, a w tej chwili Rowan już nie wyobrażał sobie, żeby cokolwiek miało wrócić do poprzedniej postaci. Nie chciał tego. Pragnął mieć Nancy w sposób, w który odda jej też całego siebie, bez jakichkolwiek granic, przeszkód i zahamowań. To nadal było świeże, bo spadło na nich nagle i z rozmachem, ale jego pewność, co do tego, rośnie z każdą minutą, którą spędza w towarzystwie Nancy. I zrobi wszystko, żeby jej pewność rosła adekwatnie do jego. Postara się ją uszczęśliwić, bo ona na to zasługuje, a on bardzo tego chce.
    — Tosty będą jednym z moich najlepszych wspomnień — zapewnił, patrząc Nancy w oczy, bo co do tego nie powinna mieć najmniejszych wątpliwości. Każda ich wspólna chwila, to wspomnienie, które zamierzał pielęgnować w swojej głowie tak długo, jak fizycznie będzie mógł. — A ty, jeśli zasłużysz na śniadanie do łóżka, może to jutrzejsze będziesz wspominać tak samo dobrze, zobaczymy — stwierdził, wzruszając ramionami, jakby to faktycznie miało zależeć od tego, czy Nancy sobie zasłuży. W rzeczywistości miała te omlety jak w banku i to już teraz, bez szczególnego starania się.
    Uśmiechnął się, gdy starła majonez z jego ust, a potem posłał jej krótkie spojrzenie spod przymrużonych powiek, gdy dźgnęła go w brzuch. Nie miał łaskotek, ale z tym dźganiem w brzuch czymkolwiek, nie przeszedł jeszcze do porządku dziennego, mimo że minęło już kilka lat od pamiętnej akcji, w której został dźgnięty tak skutecznie. Nie przeszkadzało mu to, ani nie aktywowało żadnej traumy, ale brzuch to od tamtej pory dość wrażliwa część jego ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odłożył talerzyk na blat i poczekał aż Nancy zamoczy usta w winie i weźmie łyk, po czym stanął przed nią, chwycił pod uda i podsadził na kuchenny blat. Został między jej kolanami, teraz mając jej oczy prawie na wysokości własnych, i przysunął z powrotem talerzyk, żeby dalej zajadać się tostem.
      — A nie wiem, nie wiem — odpowiedział niewinnie, łapiąc w palce spieczony chlebek. — Dlatego chętnie posłucham o tych dziwnych fetyszach Pięknej — zachęcił, unosząc usta w zaczepnym uśmieszku. Figlarne spojrzenie podniósł do jej oczu. — A jeszcze chętniej na nie popatrzę... i doświadczę — dopowiedział, nieco zmieniając zachętę i głos na jeszcze bardziej kuszący. Sięgnął nawet do nogi Nancy i przyciągnął jej sylwetkę do krańca blatu, żeby znalazła się odpowiednio bliżej jego bioder. — Może, tak jak Bestia, też zawrócę ci w głowie? Myślisz, że mam szansę? — Uśmiechnął się szelmowsko i wziął kęs tosta, żeby się nie roześmiać.

      I have no doubt about it and I want to taste it – now 🤤💘
      Rowan Johnson

      Usuń