

nancy jones
08/07/1994, ATLANTA — PIELĘGNIARKA W ST. MARY'S HOSPITAL — OD DWÓCH LAT W MARIESVILLE — ODREMONTOWANY DOM W RIVERSIDE HOLLOW, KTÓRY DZIELI Z CIERPIĄCĄ NA DEMENCJĘ BABCIĄ CECILY, NAUJKOCHAŃSZYM KOTEM GATSBYM ORAZ OKAZJONALNIE ZE STARSZYM BRATEM — KOLEKCJONERKA BIŻUTERII — MIŁOŚNICZKA GIER KARCIANYCH, NAJLEPIEJ O COŚ LUB ZA COŚ — LOKALNA BOHATERKA
Ma trójkę rodzeństwa, jest najmłodsza i zajmuje drugie miejsce w niekończącym się konkursie na najmniej poukładane życie, przegrywając jedynie ze swoim bratem-alkoholikiem, którego ciężko przebić i któremu od lat cierpliwie pomaga wyjść na prostą, chcąc tego bardziej od niego. Poza tym, od dwóch lat próbuje jak najlepiej opiekować się schorowaną babcią, nad którą ciężko zapanować, gdyż uważa się za pełną energii dwudziestolatkę.
Ktoś wreszcie musiał wziąć sprawy w swoje ręce i wszyscy czekali, aż jak zwykle zrobi to Nancy, w której od poczucia obowiązku większe jest jedynie poczucie odpowiedzialności. Zdaniem rodzeństwa w Atlancie nic jej nie trzymało, przynajmniej nic aż tak ważnego i wielkiego, by nie mogła z tego zrezygnować. Przez chwilę udawała, że nie mają racji, ale z jakiegoś powodu spakowała walizki i na stałe zawitała do Mariesville. Oszczędności przeznaczyła na remont domu, który już się o to prosił oraz na spłatę długów brata, które zaciągał na nieświadomą Cecily.
Nie czuje, aby cokolwiek musiała poświęcić, a nawet jeśli, to babcia jest tego warta, ponieważ jednym uśmiechem potrafi rozgonić największe chmury. Nie jest łatwo, ale zawsze mogło być gorzej. W końcu kocha opiekować się ludźmi i nie potrzebuje, aby ktoś wreszcie zaopiekował się nią.
________________
Cześć, trochę mnie tu nie było. Szukamy wszystkiego.
elnattchio@gmail.com
Poniżej mogą znaleźć się treści przeznaczone dla dorosłych.
[Znalezienie to jeszcze nie taki problem – gorzej będzie z tym roztrzaskańcem wytrzymać. Szaleństwo i emocjonalny rollercoaster jest przy nim gwarantowane. Ach, jaka szkoda, że Nancy nie ma siostry bliźniaczki, haha :D Dziękujemy za powitanko 💛]
OdpowiedzUsuńTanner Gentry
To dobrze, jeżeli czuła się przy nim jak królewna, bo zasługiwała na to, żeby czuć się wyłącznie w ten sposób i w sumie to powinna zacząć się do tego przyzwyczajać, bo u jego boku nigdy nie poczuje się niewystarczająca, albo niedoceniona. Chciał ją uszczęśliwiać i jeśli wcześniej wydawało mu się, że nie będzie w stanie tego robić, to teraz miał już postawę, by sądzić, że nie jest z nim aż tak źle, jak przypuszczał. Okazuje się, że wystarczyło po prostu chcieć. Oczywiście, sprawę ułatwiał mu fakt, że dużo już o Nancy wiedział, bo znali się długie lata i przerobili razem wiele różnych sytuacji, więc to jasne, że nie mógł zrobić żadnej nieświadomej wtopy, która zrujnowałaby ten dzień, ale tak czy siak musiał się do tego przyłożyć. Teoretycznie mogli pójść na zwykłą kolację do jednej z lokalnych knajp, ze zwykłymi różami i sztampową rozmową, bo takie rozwiązanie byłoby najłatwiejsze, ale Rowan nie chciał iść na łatwiznę w żadnym przypadku, zwłaszcza, gdy chodziło o Nancy. Zorganizował coś, co z nimi rezonowało, bo chciał, żeby mogli wracać do tego dnia i wspominać go z uśmiechem na twarzy, tak jak wiele tych, które zapisały się w ich wspólnej historii. Chciał żeby zapamiętali go na zawsze, a już szczególne wszystkie te uczucia, które im towarzyszyły, bo były wyjątkowe i niepowtarzalne. I może dla otoczenia ich jazda na łyżwach była żałosna, a godziny spędzone w salonie gier głupie i dziecinne, bo dorośli ludzie chodzą do restauracji i dyskutują o swoich związkach na poważnie, a nie grają w piłkarzyki i opychają się corndogami, ale otoczenie nigdy nie będzie się liczyć, natomiast dziś najważniejsze było tylko to, czego pragnęli oni oboje. Dziś byli szczęśliwi i nic nie mogło tego zepsuć.
OdpowiedzUsuńZa nas.
Uśmiechnął się, słysząc jej odpowiedź, i stuknął się kieliszkiem w ramach toastu, po czym wziął łyk wina, zlizując z dolnej wargi półsłodki posmak, który na niej pozostał. Nie aspirował na organizatora najlepszej randki w jej życiu, bo nie zrobił niczego wielkiego, ale to miłe, że dzisiejszy wypad był nominowany w tej kategorii. Starał się, żeby ten dzień był wyśmienity, to prawda, ale nie wybrał dla nich niczego wyszukanego. Skupił się na przyziemnych zajęciach, które dały im frajdę, bo one były w zasięgu ręki i nawiązywały do beztroskich lat, które chciał im przypomnieć, ale to nie oznaczało, że nie jest w stanie zorganizować prawdziwej bomby, która sprawi, że znajdą się w innym, niecodziennym dla nich świecie. Na to też przyjdzie czas – mają go przecież przed sobą tak wiele. Zdążą wyszaleć się na mnóstwo różnych sposobów, próbując wszystkiego, czego dusza zapragnie, skoro wreszcie odnaleźli do siebie tą odpowiednią drogę, nieobarczoną żadnymi granicami.
Odstawił ostrożnie kieliszek na blat, oddając już Nancy czuły pocałunek i pozwalając ich językom spleść się w leniwym tańcu. Objął ją w talii i uniósł drugą dłoń do jej policzka, muskając go kciukiem. Odpowiadał mu taki rodzaj toastu, nawet bardzo. Odpowiadało mu również takie podziękowanie i takie wyrażenie wewnętrznej radości, którą Nancy ewidentnie teraz emanowała. Całowali się dzisiaj tak wiele razy, ale za każdym kolejnym Rowan pragnął jej tak samo bardzo, albo i bardziej. Uwielbiał ją. Cenił sobie jej obecność w każdej formie i cieszył się nią, nawet, gdy była tylko po drugiej stronie telefonicznej słuchawki i zdany był jedynie na słuchanie jej głosu.
— Jeśli będziesz mnie tak całować, to znów nie wyrobimy się z tymi tostami — powiedział, odsuwając się od jej ust, żeby z uśmiechem spojrzeć jej w oczy. Nie przesadzał, bo to akurat prawda, że w swoim towarzystwie potrafią natychmiast zapominać o całym otaczającym ich świecie. — A tak poza tym — zaczął, muskając wargami jej usta. — Wciąż mam ochotę na prysznic — przypomniał, szepcząc kusząco tuż przy jej wargach. Ostatnio oboje mieli na niego ochotę, zanim nie rozdzwonił się jego telefon. — Zostaniesz na noc? — zapytał z propozycją i uśmiechnął się zachęcająco, trochę tym rozbawiony, bo oboje wiedzieli, że nie musiał wcale o to pytać. Ale na pierwszej randce chyba troszkę wypada, a skoro wciąż na niej byli, to należało trzymać się pierwszorandkowych zasad, i już mniejsza o to, że z tym zostaniem na noc tak realnie to żadne z nich nie wytrzymywało nawet do końca imprezy, a co dopiero do randki.
Usuńand you are mine 💖
Rowan Johnson
Zgrywała się, oboje dobrze wiedzieli, że szanse na to, żeby spróbowali czegoś nie odwzajemnić, po prostu nie istniały. Co prawda, Rowan jakimś cudem potrafił przez te wszystkie lata trzymać rączki przy sobie i odmawiać sobie jej bliskości, mimo że szans do spróbowania jej było wiele, z czego niektóre o to spróbowanie same aż się prosiły, ale teraz, kiedy przekroczyli granice, nie było już możliwości powrócić do wcześniejszego stanu. Teraz nie potrafiłby trzymać rąk przy sobie, a swoją drogą to nawet nie chciał, bo Nancy była najlepszym, co do tej pory w nich miał. Chciał wykorzystać każdą daną im chwilę i nie zamierzał jej wypuszczać z ramion tak długo, dopóki sama nie uzna, że nie chce w nich już być – ale to oczywiście w przenośni, bo w rzeczywistości musiał zwrócił jej wolność, nawet jeśli niechętnie, i to też zrobił wraz z jej ostatnim soczystym pocałunkiem. Ale to był bardzo dobry pomysł, żeby tym razem zaczęli od tostów, bo w innym przypadku nigdy ich nie spróbują, a wątpliwe, że po prysznicu wróciliby do kuchni. Natychmiast wylądują pod pościelą i zostaną pod nią już do samego rana, nawet jeśli niekoniecznie śpiąc, a umilając sobie życie w ten bardziej wyjątkowy i intymny sposób. W każdym razie, to nadrabianie ośmiu lat bardzo mu się podobało i jak najbardziej popierał tę inicjatywę, samemu również przyłączając się do uzupełniania tych wieloletnich braków. Musieli troszkę nadrabiać, a równocześnie nie tracić teraźniejszości i czerpać z niej tyle, ile tylko się da. Byłoby doskonale, gdyby mieli więcej czasu na te wspólne chwile, ale i tak należało cieszyć się tym, co było im dane, bo przecież zawsze może być gorzej.
OdpowiedzUsuńA skoro gdzieś między słowami Nancy przekazała swoją decyzję o zostaniu na noc, to nie pozostało im nic więcej, jak wziąć się do roboty, a potem skupić już tylko na tym, co najprzyjemniejsze. Niby mieli przed sobą całą noc, ale nie od dziś wiadomo, że czas wolny płynie dwa razy szybciej, niż ten spędzany na obowiązkach.
— Mam bardzo dużo planów, moja droga — odpowiedział z tajemniczym uśmieszkiem i obszedł wyspę. Wszystkie składniki na tosty były już przygotowane, więc pozostało im tylko połączenie ich w jedną, spójną całość.
Złapał umytego dużo wcześniej pomidora i sięgnął do szuflady po odpowiedni nóż, a potem przyciągnął do siebie deskę, bo jakoś się nie przyzwyczaił, że na tych granitowych blatach można kroić. Szkoda tępić noży na kamieniu, poza tym, z deski łatwiej to wszystko spłukać.
Zaczął kroić pomidora we względnie równe plastry, a na pytanie, ile tych tostów zje, uśmiechnął się wesoło.
— Nie wiem, może nawet cały bochenek, jeśli mi posmakują — stwierdził ze śmiechem, podnosząc na Nancy rozbawione spojrzenie. Gdyby był cholernie głodny, a tosty były na serio mistrzostwem świata, to może nie zjadłby całego bochenka, ale z dużym prawdopodobieństwem zjadłby trzy czwarte. Teraz był najedzony, a może nawet przejedzony śmieciowym jedzeniem z salonu gier, więc wątpliwe, że wciśnie w siebie więcej, niż kilka degustacyjnych kęsów, ale był ciekawy tego majonezu w połączeniu z tostami, więc spróbuje.
— Niech będą dwa, tak na dobry początek — zdecydował w końcu, wracając uwagą do pomidora. Skroił go sprawnie, odłożył nóż na bok, wziął deskę z plasterkami i podszedł do Nancy, która miała połączyć wszystko w odpowiednią całość. Pozostawił deskę obok i sięgnął przez blat po tubkę majonezu, żeby ją otworzyć, bo do tej pory nie używał tego produktu, więc trzeba było odkręcić górną część i zdjąć srebrne zabezpieczenie. Uporał się z tym szybko, oddając Nancy majonez do dyspozycji.
Usuń— Skąd w ogóle pomysł na takie połączenie? To popularne w Atlancie? — zapytał, podparłszy się dłońmi o blat. Obserwował poczynania Nancy, zastanawiając się, dlaczego nigdy wcześniej nie trafił na kogoś, kto jadł tosty z majonezem, ale w Atlancie bardziej po prostu bywał, niż mieszkał, więc nie zagłębiał się aż tak w wielkomiejskie nawyki.
toast for dinner, you for dessert 😈🥰
Rowan Johnson
[Cześć!
OdpowiedzUsuńPomysł na postać Davida pojawił się jak błyskawica, w momencie przeglądania kart w zakładce „dla autorów”. Pomyślałam o kowboju czytając opis farmy Mitchellow, szybko przejrzałam czy takie nazwisko pojawia się w liście autorów i tak to się zaczęło. Wiele tu trzeba przypisać również algorytmowi tiktoka, który ostatnio pokazywał mi masę filmów z przystojnymi mężczyznami w kowbojskich kapeluszach i wysokich butach. Tak czy owak, powstał on - a że rodeo nie wpisywało się w klimat Mariesville, David został trochę przeze mnie skrzywdzony. Ale spokojnie! Naprawimy go z czasem ♥️
Na post fabularny może też znajdzie się czas i miejsce, kto wie.
W sumie, czytając kartę Nancy pomyślałam, że ona też mogłaby się wpisać w naszą historię w jakiś sposób. Pani pielęgniarka z sercem na dłoni i kontuzjowany kowboj? W dodatku w tym samym wieku? Szkoda, że nie miejscowa, bo mogli być parą w liceum, z nieco burzliwym związkiem 😁
P.S Nawet urodziny mają w podobnym terminie :) ]
David
- To jeden z najgłupszych pomysłów na jaki wpadłaś w całym moim życiu – zakomunikował David, krzyżując ramiona na klatce piersiowej, bo kto to pomyślał, żeby sprzedać wnuka, jak worek ziemniaków. Co z tego, że to na cel charytatywny? David nie był specjalnie uczuciowy, zdarzało mu się dofinansować jakąś zbiórkę, ale zielonymi wyciągniętymi z własnego portfela, a nie wystawiając się jak … Powiedzmy, że po prostu bardzo mu się ten pomysł nie podobał.
OdpowiedzUsuńBabcia uśmiechnęła się dobrotliwie i uszczypnęła go lekko w policzek, na co Mitchell wykrzywił się jeszcze bardziej. Czuł się jak nastolatek. Z resztą, babcia zawsze traktowała go jak dziecko i powtarzała, że dla niej tym dzieckiem pozostanie na zawsze, nawet jeśli sam będzie miał dzieci, na co oczywiście czekała ze zniecierpliwieniem.
Brunet usiadł na krzesełku, które mu przygotowano w małej drewnianej budce ozdobionej czerwonymi buziakami i olbrzymim napisem „1$ KISS”, podczas gdy starsza pani wraz z przyjaciółkami dopieszczały ostatnie elementy dekoracyjne. Cała zabawa miała się rozpocząć w okolicy godziny szesnastej, ale David został wywleczony z domu prędzej, aby jak to powiedziała babcia „ściągnąć potencjalnych płatników”. Wystawiony na widok publiczny David miał być takim trochę wabikiem. Przechodzący obok ludzie widzieli go i przenosili wić dalej, że to właśnie on w tym roku będzie sprzedawał buziaki, zbierając dolary do stojącego na blacie szklanego słoja, opatrzonego zdjęciem chłopca, na którego leczenie w tym roku zbierano lokalnie fundusze.
Mariesville było zżytym społeczeństwem, które w obliczu tragedii jaką było między innymi chorowanie tutejszego dziecka skrzyknęli się na tego typu piknikach i zbierali aby ułatwić rodzinie przeżycie tych ciężkich chwil choćby tylko tym, żeby widmo piętrzących się rachunków nie siedziało im z tyłu głowy.
- A kiedy łaskawie zjawi się Nancy? - zapytał nagle, a staruszki spojrzały po sobie z zakłopotaniem. Nie zapowiadało się dobrze.
- Bo wynikła mała komplikacja – odezwała się babcia Nancy, a brunet od razu się nachmurzył. Nie dane było jej dokończyć swojej wypowiedzi, bo do budki zbliżyła się grupa wolontariuszy i obie babcie z ulgą uciekły, udając że są gdzieś dużo bardziej potrzebne niż tutaj.
Mitchell sięgnął po komórkę i odnalazł w kontaktach numer do przyjaciółki z dzieciństwa.
„Czy możesz mi łaskawie powiedzieć, gdzie jesteś i kiedy mogę się spodziewać pomocy?” - wyślij wiadomość.
David
Zdecydowanie znał się na tym, co dobre, skoro zainteresował się Nancy lata świetlne temu i od tamtej pory nie był w stanie z tego zainteresowania nią zrezygnować, ale dopiero od jakiegoś czasu jest tego, co dobre, tak realnie świadomy. Jeśli o ich znajomość chodzi, to impreza u Dawsonów zmieniła wszystko. Gra w butelkę, a później siedem minut spędzone w schowku, były tym momentem, który skruszył między nimi wszystkie mury, który pozbawił ich granic i doprowadził do sytuacji, w której w końcu zaczęli myśleć o sobie inaczej – w sposób, w jaki bali się myśleć o sobie przez ostatnie osiem lat. To cały czas było świeże, cały czas nowe, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ten stan rzeczy im nie pasuje, skoro ewidentnie czują się ze sobą doskonale, dosłownie jakby zostali dla siebie stworzeni. Obecność Nancy niosła ze sobą lekkość, a Rowan czuł, że jest mu z nią tak po prostu dobrze, i wcale nie musieli rozmawiać, czy nieustannie się zaczepiać. Wystarczy tylko, że Nancy jest tuż obok i wtedy wszystko wydaje się jakby piękniejsze. Wystarczy, że mógł obserwować, jak swobodnie krząta się w kuchni, uśmiecha i spogląda na niego tymi niezwykłymi oczami, które wbrew wszystkiemu zawsze potrafiły przedrzeć się do jego duszy. Uszczęśliwiała go, nawet jeśli żadne z nich nie zdawało sobie z tego sprawy tak do końca, ale taka jest prawda – Nancy sprawia, że jego szara codzienność zaczyna błyszczeć, jak kryształ i mienić się feerią barw.
OdpowiedzUsuńWysłuchał jej opowieści z lekkim uśmiechem, stale wodząc spojrzeniem za jej poczynaniami. O tym jeszcze jednym bracie chyba nigdy nie słyszał, ale to dobrze, że istniał ktoś, kto zastępował jej tego biologicznego, który częściej zawodzi, niż coś od siebie daje, bo zawsze fajnie mieć obok kogoś, kto tak po bratersku przyjdzie z odsieczą, choćby w ten najbardziej pokręcony sposób. Poza tym, ciekawie było też usłyszeć historię powstania tostów z majonezem, zwłaszcza, jeżeli dotyczyło to Nancy, a ona sama miała z tym jakieś wyjątkowe wspomnienie, sięgające czasów dzieciństwa. Nie wiedział o niej wszystkiego, szczególnie jeśli chodziło o te wczesne czasy, więc słuchał i rejestrował informacje z zainteresowaniem.
— Po dzisiejszym dniu to z pewnością corndogi będą dobrze mi się kojarzyć — zapewnił w odpowiedzi, podnosząc usta w wyraźniejszym uśmiechu. — Ale tak poza tym, dobrze kojarzą mi się omlety. Po szkole zawsze odwiedzałem babkę, a ona za każdym razem miała dla mnie te pyszne omlety, którymi pachniało już od wejścia — odpowiedział, wracając myślami do wspomnień sprzed dwudziestu lat. — Te z bitą śmietaną i borówkami były nie do przebicia.
Podszedł do blatu i podsunął talerzyk, żeby Nancy mogła przełożyć na niego skwierczące tosty. Z przechyloną w bok głową popatrzył, jak smaruje je majonezem, a potem układa na nich pomidory i ociera nóż. Nie dało się nie domyślić, że przygotowała je już setny lub tysięczny raz, ale to, co było najbardziej zadziwiające, to że wciąż potrafiła robić to z uśmiechem. Może właśnie dlatego, że przygotowywanie ich wiązało się z chwilami, do których lubiła wracać, a teraz wciągała w nie również Rowana, który ostatnimi czasy stał się jej wyjątkowo bliski.
Sięgnął po drugi talerzyk i wziął jednego tosta, uważając, żeby się nie poparzyć, szczególnie tym ściekającym z boków serem, który jeszcze parował. Wgryzł się ostrożnie w przypieczony chlebek, brudząc górną wargę odrobiną majonezu i oparłszy się wolną ręką o blat, dał sobie chwilę na przemyślenie tej plątaniny smaków, którą właśnie raczył swoje podniebienie.
Usuń— Czyli tak wygląda twój smak z dzieciństwa — powiedział, zarzucając na nadgryzionego tosta kilka nitek ciągnącego się sera. — Myślę, że... jest bardzo dobry — ocenił po chwili i wziął kolejny kęs, znów ostrożnie, bo wnętrzności tosta wciąż były gorące. — Jestem w stanie włączyć tę pozycję w menu swoich śniadań — stwierdził, posyłając Nancy rozbawiony uśmiech. — Ale, czekaj — zaznaczył, przełykając kawałek tosta, żeby nie mówić z pełnymi ustami. — Dlaczego akurat Piękna i Bestia? Bo odnalazłaś kilka wspólnych cech z Bestią? — Zapytał zaczepnie i zaśmiał się cicho, bo oczywiście sobie żartował, chociaż o to, dlaczego akurat ta baśń, pytał na poważnie. Sam, zresztą, był w stanie znaleźć wspólne cechy Nancy i Pięknej, a najistotniejsze było to, że obie miały piękne serca. Piękne i oddane.
I always have a special place for (you) a special dessert, honey 😋💗
Rowan Johnson
Nic nie pasowało do jego życia lepiej, niż Nancy i towarzyszący jej chaos, chociażby dlatego, że wnosiła w nie całe mnóstwo szczególnej energii, której do tej pory jego życie było skutecznie pozbawione. To ta szczypta spontaniczności i beztroski, których brakowało mu od wielu lat – to je wnosiła Nancy i to one sprawiały, że wszystko wokół zaczynało być po prostu lepsze. Ciekawsze. Radośniejsze. Że wszystko zaczynało na nowo żyć, a monotonny porządek wreszcie nabierał innych barw, poza szarością, którą w pewnym momencie on cały przesiąkł do cna. Jej obecność była jak iskra, która wznieca płomień, a równocześnie jak lekarstwo, które koi ból, a jeżeli istniało coś, co nigdy nie powinno się kończyć, to właśnie to – oni w tej nowej odsłonie, w której czuli się doskonale. Akurat tego oboje byli pewni w takim samym stopniu, a jest to o tyle ciekawe, że wcześniej Rowan nie pomyślałby, że zdoła poczuć coś tak specyficznego, jak pewność odnośnie drugiej osoby. Nancy zawsze była jakąś częścią jego życia – stałą, ale z oczywistych powodów nie tak regularną i codzienną, a to że myślał o niej czasami bardziej, niż powinien, nie oznaczało, że rozważał ją w kontekście kogoś, kogo chciałby mieć cały czas obok siebie w tej niestandardowy sposób. Prowadzili trochę inne życia, widywali się co jakiś czas, ale nadal byli tylko przyjaciółmi, którzy może i rzucali sobie zbyt długie spojrzenia, ale ich relacja była klarowna i nigdy nie wychodziła poza te przyjacielskie granice. To, że fantazjowali w swoich myślach, to już inna sprawa, ale dbali o to, żeby te myśli pozostały wyłącznie w ich głowach. Szanowali się tak bardzo, że nie dopuszczali się niczego, co mogłoby tej klarownej znajomości zaszkodzić – i słusznie, bo mieli wyjątkową, czystą przyjaźń, nieskalaną żadnymi wybrykami, a zaprzepaszczenie jej byłoby głupotą w kryształowej postaci. W pewnym momencie, za sprawą alkoholu i imprezowej atmosfery, postawili wszystko na jedną kartę, a w tej chwili Rowan już nie wyobrażał sobie, żeby cokolwiek miało wrócić do poprzedniej postaci. Nie chciał tego. Pragnął mieć Nancy w sposób, w który odda jej też całego siebie, bez jakichkolwiek granic, przeszkód i zahamowań. To nadal było świeże, bo spadło na nich nagle i z rozmachem, ale jego pewność, co do tego, rośnie z każdą minutą, którą spędza w towarzystwie Nancy. I zrobi wszystko, żeby jej pewność rosła adekwatnie do jego. Postara się ją uszczęśliwić, bo ona na to zasługuje, a on bardzo tego chce.
OdpowiedzUsuń— Tosty będą jednym z moich najlepszych wspomnień — zapewnił, patrząc Nancy w oczy, bo co do tego nie powinna mieć najmniejszych wątpliwości. Każda ich wspólna chwila, to wspomnienie, które zamierzał pielęgnować w swojej głowie tak długo, jak fizycznie będzie mógł. — A ty, jeśli zasłużysz na śniadanie do łóżka, może to jutrzejsze będziesz wspominać tak samo dobrze, zobaczymy — stwierdził, wzruszając ramionami, jakby to faktycznie miało zależeć od tego, czy Nancy sobie zasłuży. W rzeczywistości miała te omlety jak w banku i to już teraz, bez szczególnego starania się.
Uśmiechnął się, gdy starła majonez z jego ust, a potem posłał jej krótkie spojrzenie spod przymrużonych powiek, gdy dźgnęła go w brzuch. Nie miał łaskotek, ale z tym dźganiem w brzuch czymkolwiek, nie przeszedł jeszcze do porządku dziennego, mimo że minęło już kilka lat od pamiętnej akcji, w której został dźgnięty tak skutecznie. Nie przeszkadzało mu to, ani nie aktywowało żadnej traumy, ale brzuch to od tamtej pory dość wrażliwa część jego ciała.
Odłożył talerzyk na blat i poczekał aż Nancy zamoczy usta w winie i weźmie łyk, po czym stanął przed nią, chwycił pod uda i podsadził na kuchenny blat. Został między jej kolanami, teraz mając jej oczy prawie na wysokości własnych, i przysunął z powrotem talerzyk, żeby dalej zajadać się tostem.
Usuń— A nie wiem, nie wiem — odpowiedział niewinnie, łapiąc w palce spieczony chlebek. — Dlatego chętnie posłucham o tych dziwnych fetyszach Pięknej — zachęcił, unosząc usta w zaczepnym uśmieszku. Figlarne spojrzenie podniósł do jej oczu. — A jeszcze chętniej na nie popatrzę... i doświadczę — dopowiedział, nieco zmieniając zachętę i głos na jeszcze bardziej kuszący. Sięgnął nawet do nogi Nancy i przyciągnął jej sylwetkę do krańca blatu, żeby znalazła się odpowiednio bliżej jego bioder. — Może, tak jak Bestia, też zawrócę ci w głowie? Myślisz, że mam szansę? — Uśmiechnął się szelmowsko i wziął kęs tosta, żeby się nie roześmiać.
I have no doubt about it and I want to taste it – now 🤤💘
Rowan Johnson
I pomyśleć, że po tym co przeszedł i co zostawiło po sobie niezmywalną skazę na całym jego jestestwie, był przekonany, że nie będzie już w stanie żadnej kobiecie dać takiego szczęścia, na jakie szczerze zasługuje, a zorganizował dziś randkę, której rozmachem zaskoczył nawet samego siebie. W zasadzie, zaskakujące było to, że doszło do zorganizowania przez niego randki tak w ogóle, bo nie chodził na nie od szczenięcych lat, a podobnie do niechodzenia na randki nie angażował się w żadne romantyczne relacje. Po turbulencjach, przez które przetoczył się kilka lat temu, i które pogruchotały jego serce, wydawało mu się, że już nigdy nie będzie potrafił wykrzesać w sobie głębszych uczuć, a tym bardziej kogoś nimi obdarzyć, bo wychodził z założenia, że wspomnienia zawsze będą do niego wracać, a on z automatu będzie porównywał do nich każdy aspekt nowej rzeczywistości. Ale wcale się tak nie działo. Co ciekawsze, będąc z Nancy ani razu nie pomyślał o przeszłości, ani razu nie spojrzał wstecz, nie zestawiał jej z tym, co zostało w tyle, a co w jakiejś części wciąż określało teraźniejszość. Tak bardzo skupiał się na tym, co miał w danej chwili, że wcale nie łamał się z myślami o tym, co było kiedyś. I nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie – czuł się lżej, ponieważ to Nancy dawała drugą skórę wszystkim jego bliznom, koiła je i pozwalała o nich zapomnieć. Dla niej mógł robić wszystko to, czego nie robił dla nikogo innego, bo szczerze tego chciał, bo tylko ona potrafiła sprawić, że uwierzył z powrotem w każde uczucie, w które zwątpił, gdy bezlitośnie odebrano mu kawałek serca. To było naprawdę szalone i co najmniej do niego nie podobne, ale to działo się za jego świadomym przyzwoleniem. I chociaż dopiero zaczęli rozwijać relację w tym wymiarze, Rowan już teraz nie wyobrażał sobie, że to mogłoby się zmienić, nagle wyparować, czy kiedykolwiek zwyczajnie się skończyć. Po jego głowie też plączą się czasami wątpliwości, bo miał świadomość, że po tym, co przeszedł, pewne aspekty nie wrócą już do typowej normalności, więc w niektórych z nich może okazać się niewystarczający. Może nie być stu procentowym romantykiem, nie zasypywać jej toną czułości czy prezentów bez okazji i nie śpiewać serenad pod oknem. Może nie dzielić się z nią wszystkimi troskami, gubić się czasem w emocjach i przynosić z pracy codzienną dla munduru pasywność, ale zawsze będzie się starał być tą najlepszą wersją siebie, która chce ją uszczęśliwiać. Będzie się starał dbać o nią bardziej, niż o pracę, mimo że do pewnego czasu w ogóle nie brał takiej możliwości pod uwagę, bo do tej pory to praca zawsze była dla niego wszystkim. W tej chwili, w obliczu ich kiełkującej znajomości, praca może stać się dla niego tylko pracą.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że Nancy już dawno sobie zasłużyła, ale musiał troszkę się z nią podroczyć w ten uroczy, zaczepny sposób, chociażby po to, żeby zobaczyć wyzywające ogniki w jej oczach. Rozbrajało go to, jak wyciągała na wierzch swoje racje, ale i pobudzało, bo nie zapominała być przy tym niezwykle zachęcająca. Lubiła go kusić, a on lubił być przez nią kuszony, więc spajali się w idealną całość.
— Uwielbiam, gdy lądujesz na moim blacie — przyznał więc, mimo że nie musiał, bo Nancy go przejrzała, jednak chciał dodać zaraz coś bardziej istotnego. — Ale wcale nie bardziej, niż gdy lądujesz na mnie lub pode mną — dopowiedział i uśmiechnął się, gdy poczuł, że ciasno oplotła go nogami, a potem mocniej przyciągnęła do siebie. Był święcie przekonany, że da radę dokończyć tego tosta i przez krótką chwilę jeszcze go dojadał, ale gdy Nancy zaczęła błądzić dłońmi po jego ciele, a potem muskać go zaczepnie ustami w miejscach, które nie były obojętne dla rosnącego pożądania, dał sobie spokój. To nie mogło się udać. Jeśli miał do wyboru tosta lub pieszczoty z Nancy, to jasne, że wybierze to drugie. Wybaczcie mi, smaczne tosty.
Odłożył talerz, przesuwając go po blacie w dal, żeby przypadkiem nie spadł i się nie zbił, a w związku z tym w niczym nie przeszkodził, a potem położył dłonie płasko po bokach Nancy i spojrzał jej w oczy.
Usuń— Chciałbym — odpowiedział najpierw, żeby oboje mieli co do tego pewność. W drugą stronę pytać nie było sensu, bo to było więcej jak oczywiste, że Nancy zawróciła mu w głowie, i to już dawno, tyle że dopiero teraz oboje pozwolili sobie spróbować, a w efekcie całkowicie się temu poddać. — A nawet zamierzam — dodał z tą charakterystyczną pewnością siebie i uśmiechem zdradzającym jakieś niecne zamiary. Objął ją zaraz w talii i ściągnął z blatu, korzystając z faktu, że ciasno oplatała go nogami, a potem skierował się prosto do łazienki. Może wypadałoby się jakoś przygotować do wzięcia prysznica, ale odrobina szaleństwa im nie zaszkodzi, tym bardziej, że są u siebie w domu, dlatego Rowan bez zbędnych pytań pchnął stopą drzwi do łazienki, wkroczył do środka i lada moment znaleźli się w kabinie prysznicowej. Cieniutkie strużki wody zaczęły spływać po ich ubraniach, mocząc je nieubłaganie. Woda potrzebowała odrobiny czasu, żeby się ocieplić, ale nic nie szkodzi – rozgrzeją się lada moment, zaczynając od teraz, w jednym z tych miejsc, o których wspólnie fantazjowali.
yummy, this is the best I've ever tasted, I love it ❤️
Rowan Johnson
Starał się nie żyć przeszłością, ale nigdy nie miał tak dobrego powodu, który skutecznie wyparłby przeszłość z teraźniejszości. Tamte wydarzenia były nierozerwalnie związane z jego pracą, na której skupiał się zawsze w stu procentach, więc chcąc czy też nie, one zawsze istniały gdzieś z tyłu głowy, dyskretnie przenikając do codzienności, a efekcie rzutując na jego decyzje. To w nim tkwiło i zawsze tkwić będzie, bo tamte zdarzenia pozostawiły niezmywalną skazę w jego duszy, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Jego priorytety trochę się poprzestawiały, a skupienie przestało centralizować się na mundurowych powinnościach i codziennej służbie tutejszym mieszkańcom. Ta jego rutyna, której rzecz jasna jest szczerze i z pasją oddany, wreszcie została przecięta czymś, co ją urozmaiciło i co nadało jego codzienności innego znaczenia. Powód był wyjątkowy i do pewnego czasu nie był w stanie o nim nawet zamarzyć. Nancy, niczym osobliwa przystań – stabilna i bezpieczna, sprawiała, że każde wczoraj zapisywało się jako najlepsze wspomnienie, a każde jutro zagrzewało do tego, by wstać i przywitać je z uśmiechem na twarzy. Rowan był już kiedyś zaangażowany w kilka bliskich relacji, ale nigdy nie doświadczył czegoś takiego, czego doświadczał przy Nancy, celebrując z nią zwykłą codzienność. To, co ich połączyło było tak bardzo autentyczne, niewymuszone i oczywiste, jakby trwało z nimi przez te wszystkie lata. To nie wymagało wyrzeczeń, nie było plątaniną skrajnych uczuć i nie rzucało ich w wir dziesiątek prób, które musieli przetrwać, żeby udowodnić sobie, że są siebie warci. Oni wcale nie musieli niczego udowadniać, bo każde z nich doskonale czuje to, czego pragnie serce. Pewnie z czasem napatoczą im się w życiu te trudniejsze chwile, bo nie wszystko jest zawsze kolorowe, zwłaszcza, gdy ma się za sobą rodzinę, od której nie ma się wsparcia, i pracę, która bywa ryzykowna, ale we dwoje zawsze dadzą radę stawić czoła każdemu złu. I o to Rowan zamierzał się starać – żeby Nancy mogła polegać na nim w dosłownie każdym aspekcie życia. Coraz bardziej przekonywał samego siebie, że chciałby dzielić z nią codzienność i to wcale nie dlatego, że jest zajebista w łóżku. Nancy jej zajebista we wszystkim a przede wszystkim w byciu sobą, i to w niej najbardziej uwielbia.
OdpowiedzUsuńJej ciało też darzył ogromnym uwielbieniem, czego nie da się zresztą nie zauważyć, skoro nie był w stanie odkleić od niej swoich rąk ani dziś, ani tydzień temu, ani na imprezie u Dawsonów. Nie chciał nawet marnować cennych minut, które mógł poświęcić dotykaniu jej, na rozbieranie się i przygotowywanie do prysznica. I tak to zrobią, i tak pozbędą się tutaj ciuchów, a mniejsza o to, że będą mokre. Z cukru przecież nie są, więc się nie rozpuszczą, natomiast suszarka chętnie przemieli je w bębnie i wypluje przesuszone do ostatniej nitki. Chciał zatracić się w jej bliskości i zwieńczyć ten wyjątkowy dzień chwilą, tańcem dwojga ciał, który rozpali w nich ogień. Nie rzucał słów na wiatr, a skoro zamierzał zawrócić jej w głowie, to zrobi to z należytą starannością. Jeśli teraz szło mu zajebiście, to później będą musieli wymyślić nowe słowo, które odda stan, w jakim się znajdą.
— Nie, to tylko znak, że zaczynam się niecierpliwić — odpowiedział, rzucając Nancy prowokujący uśmieszek, chociaż to akurat prawda: zaczynał się niecierpliwić, a co za tym idzie coraz mocniej jej chcieć. Dlatego, gdy postawił ją stabilnie na podłodze pod strumieniem prysznica, natychmiast wsunął dłonie pod jej bluzkę i ostrożnie ją z niej ściągnął, odrzucając ciuch w kąt.
Przyległ ustami do jej obojczyka, czule całując jej ciało wzdłuż mostka, a dłońmi gładził jej plecy na całej szerokości, aż dotarł palcami do zapięcia biustonosza i sprawnie się z nim uporał. Powędrował jedną ręką do jej karku a drugą złapał za jej pierś i lekko zassał sutek, dostarczając jej dawki rozkoszy. Po chwili zniżył się dłońmi do jej spodni, a ścieżkę pocałunków zaczął znaczyć po jej brzuchu, aż prawie przed nią klęknął. Kusząco spojrzał na nią z dołu, całując kawałek wolnej skóry pod pępkiem, a palcami rozprawiał się już z zamkiem spodni. Strużki wody ciekły z jego mokrych włosów po skroniach i swetrze, który mocno opadł mu na ramiona, ważąc teraz drugie tyle, co będąc suchym.
Usuń— Czy dalej idzie mi zajebiście? — upewnił się, zsuwając w dół jej spodnie razem z bielizną. Nie czekając na odpowiedź, przyciągnął Nancy do siebie i złożył pocałunek na jej udzie, scałowując ze skóry wodę, a potem naparł ustami na jej kobiecość i zaczął pieścić ją językiem czule, ale na tyle intensywnie, żeby miała problem utrzymać się swobodnie na nogach.
i love it, i love it, i love u ❣️😍
Rowan Johnson
[Dobry! ^^
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała przysiąść i napisać tę notkę skoro tak ładnie prosicie. :D Ślicznie dziękuję za powitanie. Długo miał idealne życie to teraz pora na problemy i testy DNA. :D
Cudne masz panny. Na jedną i drugą nie mogę się napatrzeć. Są przeurocze, a te koty <333 Ach, rozpływam się nad nimi. Nancy zdecydowanie potrzebuje drugiego kota i pozbyć się brata. Będę za nią trzymać kciuki. ^^ A gdyby wam brakowało wątków to służę Xanderem. 🫡]
Xander
Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe podejście do bliższych znajomości, czy związków, w które nie wchodził ze względu na swoje żelazne zasady, to co działo się między nim a Nancy, było jak żywa, niespotkana do tej pory anomalia. Randka? Jego rzeczywistość nie obejmuje takich rzeczy, podobnie jak spotykania się z kimś na stałe, a raczej nie obejmowała, bo odkąd pozwolił sobie puścić wodze kontroli, pierwszy raz od dawna, i zbliżył się do Nancy nie tylko ciałem, ale i duchem, coś się w nim zmieniło. Najprościej byłoby stwierdzić, że się zakochał. I może tak było, może faktycznie to właśnie to uczucie rozpierało go od środka, a on trochę nie zdawał sobie z tego sprawy, ale bez względu na to, jak to nazwać, czy określić – naprawdę zaczęło mu na niej zależeć w ten inny sposób, już nie tak przyjacielski jak dotychczas. A nie zdawał sobie z tego sprawy, bo to było coś zupełnie innego, niż w przypadku kobiety, z którą był związany kilka lat temu. Nancy nie była częścią jego pracy, jej obecność nie wiązała się z czynnościami operacyjnymi, nie była zależna od tego, co dyktowały warunki policyjnych działań. Nancy nie była jego zadaniem, a kimś, kogo darzył osobliwym przywiązaniem bez względu na to, czy miał na sobie mundur, czy zwykły cywilny ciuch. Nie dbał o nią, bo nakazywała mu to policyjna procedura – dbał o nią, bo szczerze tego chciał, bo zawsze była częścią jego życia, którą pielęgnował, a to, że tak późno pozwolił sobie wpuścić ją do niego w całości, wynikało jedynie z obaw i niepewności, które okazały się bezpodstawne. Ale nie żałował, że dotarli do siebie dopiero teraz, bo zbudowali solidną przyjaźń i to właśnie na niej mogli stawiać całą resztę. Nie ma lepszych fundamentów od wieloletniego zaufania i szacunku, a oni zawsze traktowali swoją przyjaźń poważnie i ani razu nie spróbowali jej zniszczyć jakimś pojedynczym wybrykiem. Ciągnęło ich do siebie, ale pilnowali się za każdym razem, w którym mogło do czegoś między nimi dojść, bo chwilowa uciecha nie była ważniejsza, niż to, co budowali latami. I to było między nimi najpiękniejsze – że priorytetem stała się dla nich lojalność. Między nimi nie było żadnych obietnic ani deklaracji, jeszcze, ale oboje pragnęli dokładnie tego samego i oboje będą do tego dążyć. Nancy stała się jego wyjątkiem od wszystkich reguł, zasad i założeń, których trzymał się dzielnie przez ostatnie lata życia, i to go naprawdę cieszyło. Jeśli dla niej był w stanie porzucić wszystko, to znaczy, że była właśnie tą, dla której mógł otworzyć również swoje serce. I szczerze chciał dzielić z nią codzienność, pragnął, żeby zawsze przy nim była, bo sprawiała, że czuł się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Był nią oczarowany pod każdym względem, urzekała go na wszystkich możliwych płaszczyznach, chociaż miał do odkrycia jeszcze całe mnóstwo aspektów w jej osobowości. Dla niej mógłby zrobić wiele, a może wszystko, bo uważał, że w pełni na to zasługuje. A jeżeli wybrała jego, zamierzał zrobić nawet więcej, żeby nigdy jej nie zawieść.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się krótko na jej słowa. Gdyby wiedział, że tak ją usatysfakcjonuje padnięcie na przed nią kolana, robiłby to przy każdej możliwej okazji, nie tylko w tym kontekście, w jakim klęknął przed nią teraz. Zerknął w jej błyszczące oczy, zanim ich nie zamknęła, i skupił się na tym, by pieścić ją językiem czule i z pełnym zaangażowaniem, chcąc doprowadzić ją na szczyt rozkoszy. Zwiększał intensywność swoich ruchów proporcjonalnie do tego, jak reagowało jej ciało, jak zaciskała palce na jego ramieniu, czy wbijała paznokcie w jego skórę, aż odsunął się, gdy poczuł, jak drży i spojrzał na nią z dołu. Wyglądała obłędnie. Był naprawdę cierpliwy, że jeszcze się w niej nie znalazł, albo że nie doszedł, bo oszałamiała go swoim pięknem bezwzględnie.
Wyprostował się, przyciągając jej sylwetkę do siebie w ciasnych objęciach. Czuł jej szybki oddech na swej skórze i krople wody rozbijające się o niego, jak o skałę. Pozbył się swetra, gdy nabrał pewności, że nogi nie odmówią Nancy posłuszeństwa, a gdy ten wylądował na podłodze, ujął jej twarz w dłonie. Nie miał czego żałować z jednego prostego powodu.
Usuń— Nic nie może się równać z tym, co za każdym razem widzę ja, gdy patrzę na ciebie, Nancy — wyjaśnił i pochylił się, żeby ją pocałować. — Jesteś tak niesamowicie piękna... — szepnął pomiędzy pocałunkami. — Tak wyjątkowa... — dopowiedział, znów całując ją namiętnością. Pozbył się spodni i bielizny, odrzucając je stopą na bok. Naparł klatką piersiową na jej ciało, a gdy oparła się plecami o kabinę, złapał ją pod udo i uniósł jej nogę. — Chcę uprawiać z tobą seks, chcę się z tobą pieprzyć, chcę się z tobą kochać... Chcę robić z tobą wszystko — wyznał, wsuwając się w nią powoli. Jęknął cicho, z rozkoszy, gdy poczuł jak otula go sobą i pochłania bez reszty. — Pragnę cię, Nancy — powiedział, a może wręcz zażądał, spojrzawszy jej w oczy. Pragnął jej tak kurewsko mocno, że był bliski szaleństwa. Zaczął się w niej poruszać płynnie, najpierw powoli, po chwili szybciej, ale wciąż z tą samą stanowczością i zaangażowaniem. Nie musiał tracić dla niej głowy, bo już dawno to zrobił. Teraz tracił dla niej serce.
I love you. You are completely, unconditionally, and infinitely mine. Only mine. 💗🌻
Rowan Johnson
Po raz pierwszy od bardzo dawna był naprawdę przekonany, że chce spróbować, bo pierwszy raz od dawna widział w tym szansę i miał szczere przeczucie, że to jest właśnie to, na co czekał i czego nieświadomie potrzebował, żeby czuć się kompletnym. Nie szukał tego za wszelką cenę, bo wychodził z założenia, że jeśli jest mu to pisane, znajdzie go samo prędzej czy później, ale wychodzi na to, że brakujące ogniwo cały czas było w zasięgu jego ręki. Że dbał o nie nieustannie od wielu już lat, robiąc to pod znakiem przyjaźni. Świetnie się złożyło, bo Nancy pociągała go zawsze, od samego początku, gdy tylko pierwszy raz znalazła się w zasięgu jego wzroku. Miała w sobie wszystko to, co najbardziej cenił u drugiego człowieka, a swoim pięknem doskonale wpasowywała się w jego kanon. Była idealna, ale przez długi czas też idealnie niedostępna, chociaż już samo to, że nigdy nie próbował jej uwieść, świadczyło, że nad wspólną chwilę w jednym łóżku znacząco przekładał uznanie, którym ją darzył. Nie chodziło wcale o to, że nie rozważał jej w kontekście kogoś, z kim mogłoby go połączyć coś więcej, a jedynie o ryzyko, którego nie chciał podejmować, szczególnie, że żył zasadami, które nie uwzględniały angażowania się w romantyczne relacje. Nie chciał jej zranić, a wiedział, że mógł to zrobić – przynajmniej czysto teoretycznie, bo jak się okazało, gdy przekroczyli dopuszczalne granice, zranienie jej stało się czymś, o czym nawet nie myślał, czymś do czego nie zamierzał nigdy dopuszczać. Gdy przyszło co do czego, cała wizja potencjalnego zbliżenia się do Nancy obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, bo tak jak wcześniej zakładał, że mogą nie spasować się z tym na dłuższą metę, tak teraz nie wyobrażał sobie, że mogliby znów stać się sobie dalecy. Co chwilę uderzała go świadomość, że on naprawdę nie chciał już wypuszczać jej z rąk. Był przekonany, że to, co połączyło ich tak zupełnie przypadkiem na imprezie, na której nawet nie spodziewali się zobaczyć, było właśnie tym momentem, który miał scalić ich na dobre. Dzięki bogu, że w wyzwaniu kazał jej się pocałować, bo teraz mógł robić to cały czas, a przy tym cieszyć się jej obecnością, podziwiać jej piękno, patrzeć w niezwykłe oczy, słuchać jej słodkiego śmiechu i trzymać ją w swoich objęciach tak mocno, jakby była cennym kryształem, który w zetknięciu z czymś innym rozkruszy się w drobny mak. Stała się jego Nancy, tak dosłownie, jak kiedyś mógł sobie o tym jedynie fantazjować przed snem. To oczywiste, że sięgnie z nią po tę przyszłość. Niech ona stanie się dla nich rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńNie potrafił się nią nacieszyć, nie ważne jak wiele razy błądził dłońmi po jej ciele, scałowywał z niej dreszcze, czy wypełniał ją całym sobą. Był nią bezgranicznie oczarowany i było to tak silne uczucie, że nie miał sposobności go ujarzmić, chociaż nie musiał, bo wcale nie chciał. Nancy była w posiadaniu wszystkich kluczy, by go otworzyć i rozbroić kolejno z warstw, ale prawda jest taka, że przy niej sam pozbywał się większej części swojego pancerza. Był gotowy oddać się jej w pełni, z całym naręczem zalet i wad, a z drugiej strony sam był gotowy wziąć ją sobie całą, bo pragnął jej tak bardzo, że byłby nawet zdolny ją porwać, byleby mieć ją tylko dla siebie. Nie jest samolubny, ale nie kłamał, gdy kilka dni temu wspominał, że się nie dzieli. Musiałby być kretynem, żeby pozwolić sobie na to w jej przypadku. A jeżeli już, to w grę wchodziło wyłącznie dzielenie się Nancy z jej babcią – i koniec kropka.
Uśmiechnął się, słysząc jej wyznania, ale naprawdę rozbrajała go tymi rozkosznymi słówkami, wypowiadanymi pomiędzy jękami i cichymi westchnięciami, gdy on wsuwał się w nią ruchami pełnymi pożądania i zaciskał palce na jej udzie, próbując nie poddać się zbyt szybko fali przyjemności, która potężnie zalewała go od wewnątrz. To działało na niego szalenie mocno, gdy Nancy zdradzała się ze swoich pragnień w chwili, w której on wchodził w nią do końca, spragniony i twardy do granic możliwości. A kiedy przyciskała wargi do jego ciała i owiewała je oddechem, przyjemny dreszcz okraszał jego skórę, napędzając go dodatkowymi bodźcami.
UsuńChwycił w dłoń jej szyję, gdy naparła na niego ustami i zaprosiła do intensywnych pocałunków. Jemu też nie było potrzeba niczego więcej, bo jeśli miał ją, to znaczy, że ma wszystko.
— Jestem tylko twój — zapewnił, nie zwalniając intensywnego tempa, które im narzucił, a potem, odrywając się od jej ust, spojrzał w jej błyszczące oczy. Zatrzymał się w niej głęboko, mocniej napierając na nią swym ciałem. Było mu tak dobrze, że nie posiadał słów, żeby to opisać. — Masz mnie całego — szepnął, zniżając się do jej szyi, którą zaczął całować pod swoim kciukiem, pod którym czuł jej pulsującą żyłę. Znów zaczął wsuwać się w nią powoli, mrucząc z rozkoszy w jej skórę, ale odczuwał tak niesamowitą przyjemność i satysfakcję, że nie mógł się powstrzymać. — Bezczelnie zawróciłaś mi w głowie, Nancy Jones — powiedział niskim głosem, wędrując ustami do jej ucha. Zsunął dłoń do jej piersi, po której woda płynęła cienkimi strużkami, i zaczął pieścić ją palcami, ściskając lekko i drażniąc nabrzmiały sutek. — I wdarłaś się do mojego serca — zaznaczył, przelotnie spoglądając jej w oczy w drodze do jej ust, które ucałował namiętnie. Ujął jej twarz i wsunął palce w jej mokre włosy, żeby móc zatracać się w pełni w pocałunkach, od których mrowiły wargi, a w pewnym momencie znów się odsunął, choć na odległość, która pozwoliła mu wymierzyć spojrzenie w jej oczy. — Ale to dobrze, bo z przyjemnością cię w nim ugoszczę i zamknę na zawsze — dopowiedział przy jej ustach, muskając je w rytmie pchnięć i zderzeń ich bioder, pieczętując to wyznanie, które mówiło właściwie wszystko, bo przede wszystkim to, czego szczerze dla nich chciał.
from now we are one ❤️💖
Rowan Johnson
Wystarczył jeden krótki telefon, aby ściągnąć Xandera z powrotem do Mariesville.
OdpowiedzUsuńZawsze wracał tutaj chętnie. Pogodził się z myślą, że to miasteczko nie jest już jego domem, a miejscem, do którego wraca z sentymentu i dla bliskich. Nawet jako dziecko nie potrafił wyobrazić sobie tutaj swojego życia. Ciągnęło go do większych miast. Do miejsc, w których miałby większe możliwości na rozwój. Wiedział, co czeka go tutaj – ciągnięcie do przodu rodzinnej wędzarni, powolne i nudne życie, w którym czułby się, jak w pułapce. Od wielu już lat traktował Los Angeles jako swój dom. Po świętach spędzonych w rodzinnym domu wracał do Kalifornii z ulgą i uśmiechem, bo choć kochał swoją rodzinę to spędzanie z nimi czasu na dłuższą metę było męczące. Ile można było słuchać docinek o pracy? O wyborze diety? O kolejnych tatuażach, które pojawiać się będą dalej, bo brunet tak łatwo z nich rezygnować nie zamierzał. To wszystko przestało jednak mieć znaczenie tamtego popołudnia. W tamtej chwili pomyślał, że oddałby wszystko, aby mogli siedzieć przy rodzinnym stole wszyscy razem – każdy zdrowi i w pełni sił – i chętnie stałby się ofiarą ich żartów.
Był już w Mariesville jakiś czas, ale wcale nie przyzwyczaił się na nowo do tego miejsca.
Wyrobił sobie nową rutynę. Poranki spędzał u Clary i dzieciaków. Kobieta najczęściej wtedy jeździła do Nathana, a czasem jeździli razem i zabierali Lucasa, chociaż chłopiec niewiele z tej sytuacji rozumiał. Starał się nie zwariować i odnowić przy okazji trochę dawnych kontaktów. Jedne odnawiał przypadkiem, o drugie się starał. Zostawił tu sporo znajomych ze szkoły, choć większa część z nich już dawno założyła rodziny, a jeszcze inni wyjechali w dalsze rejony i podobnie, jak Xander, nie wracali tutaj zbyt często. Wpadł któregoś wieczoru też na Camerona w barze przy drodze prowadzącej z Atlanty do Mariesville. Zajechał na chwilę, aby odpocząć zanim zasypią go w domu pytaniami o Nathana. Ten z kolei tylko warczał na każdego i nie chciał nikogo widzieć, co było zrozumiałe. Z Cameronem zamienił parę zdań, a od słowa do słowa wyszło na jaw, że trochę kasy przegrał, był w potrzasku i potrzebował szybko uregulować dług, zanim zrobi się nieprzyjemnie. Nie myślał nad tą sytuacją zbytnio. Ot, stary znajomy w potrzebie. Tyle, ile przy sobie tamtego wieczoru miał mu dał i rzucił coś, żeby nie martwił się o zwrot. Było mu to obojętne, a na głowie miał większe problemy. Zgarnął go ze sobą po drodze do Mariesville, ale nie zawiózł do domu, a zostawił w centrum miasteczka tak, jak sobie tego życzył Cameron. I o tej sytuacji również nie myślał więcej.
Słońce grzało o wiele mocniej niż Xander podejrzewał rano. Aplikacja w telefonie informowała o odczuwalnej temperaturze. Dwadzieścia pięć stopni. Biały podkoszulek kleił mu się do ciała, a kropelki potu spływały po karku. Ślęczał nad tym kolejną godzinę i było jasne, że ma dwie lewe ręce do majsterkowania. Promienie słońca odbijały się od jasnej blachy poręczy, którą Xander właśnie przytwierdzał do świeżo zbudowanego stelażu. Robił podjazd. Starał się zrobić podjazd. Drewno było nowe, pachniało jeszcze tartakiem. Cała konstrukcja wydawała się być żałośnie nijaka, jakby chciała pokazać, że nie wytrzyma nawet dwóch dni, a co dopiero burzy. Może jednak należało zostawić to profesjonaliście. Clara mówiła mu, aby się tym nie bawił, bo prędzej zrobi sobie krzywdę, ale czy jej posłuchał? Oczywiście, że nie. Xander klęczał przy schodach domu brata, rękawice robocze były pocięte na palcach, żeby lepiej czuć wkręty.
Odrywał wzrok co jakiś czas od pracy i spoglądał na drzwi wejściowe. Te same, które jeszcze kilka miesięcy temu otwierały się z trzaskiem, kiedy Nathan wracał z roboty. Teraz były ciche, niemal zbyt ciche. Nic nie było tu na swoim miejscu. Łącznie z nim. Bo Xander wiedział, że nie powinno go tutaj być.
Myśli uciekały mu w różne strony. Ostatnie wiadomości od klientów z LA, niedokończona dieta dla jakiejś fintess influencerki, Lottie śpiąca ze smoczkiem w buzi na kanapie, Emily, z którą spędził czas przy ognisku, Nathan w szpitalu, ta cholerna wędzarnia, od której uciekł, a w której znów się znalazł.
UsuńWestchnął zirytowany, kiedy skupił się na własnych dłoniach. Te zdecydowanie nie były stworzone do młotka i poziomicy. W kółko leciał jakiś tutorial z YouTube i jakoś dzięki niemi dawał radę. Nieporadnie, ale jednak coś robił. To był żałosny widok i Bates był pewien, że sąsiedzi będą mieli się z niego śmiać. Przyjechał miastowy i nie wie, jak używać młotka. Prawie przewrócił oczami. Niech się śmieją.
Wtedy ją zauważył.
Z początku był to tylko cień w kącie oka. Ktoś wysiadający z auta, przechodzący przez podjazd. Ale potem go olśniło – znajoma sylwetka, sposób chodzenia zbyt pewny i zbyt zadziorny na przypadkową sąsiadkę. Twarz, której nie widział od lat, ale która przywróciła w jednej chwili smak taniego piwa i zapach dymu.
Nancy.
Xander powoli się wyprostował, zrzucił rękawice. Przez chwilę się zastanawiał, czy na pewno dobrze widzi, bo może jednak słońce już przeżarło mu się do mózgu i zaczął mieć halucynacje. Przymrużył oczy, a potem uniósł rękę i pomachał z lekkim uśmiechem.
— Hej, Nancy. — Przywitał się, bo skąd miał wiedzieć, że wcale nie przyszła tu, aby pogadać o dawnych czasach czy zapytać, jak leci?
Xander
Jeśli nie spróbują, nigdy nie dowiedzą się, czy było warto, a prawda jest taka, że nawet jeśli będzie milion powodów, żeby się poddać i jedna szansa, że się uda, to Rowan pójdzie dalej i spróbuje, bo jeśli bardzo czegoś chce, skala ryzyka i niewypału traci na znaczeniu. Żadne z nich nie wie, co los przygotował dla nich w nadchodzącej przyszłości: czy napisał scenariusz ze szczęśliwym zakończeniem, czy rozrysował drogę pełną ostrych zakrętów, ale bez względu na przyszłość, wciąż mogli kreować swoją teraźniejszość i to właśnie na tym Rowan zamierzał się skupić – na dbaniu o to, co mogą mieć tu i teraz. Po wszystkich doświadczeniach, z których wyciągnął całe mnóstwo cennych lekcji, czasami bolesnych bardziej a czasami mniej, zaczął wychodzić z założenia, że dobrze ukształtowana teraźniejszość jest istotniejsza, niż planowanie przyszłości, która może nigdy nie nadejść. Że jest tylko jedna chwila, którą człowiek może przeżyć tak szczerze i jest to ta obecna chwila. Chciał odłożyć na bok wszystkie obawy, każdą troskę o ich mocną w korzeniach przyjaźń, i spróbować z Nancy czegoś wyjątkowego, bo zależało mu na niej bardziej, niż na czymkolwiek innym. Oboje zasłużyli na tę szansę. Zapracowali sobie na to, żeby być ze sobą blisko, żeby dzielić codzienność i wspólnie celebrować każdą jej chwilę. Byli naprawdę szczerzy w uczuciach oraz intencjach, a to, co przemawiało przez nich w tych najbardziej intymnych momentach, pełnych czułości, pikanterii i wzajemnego zachwytu, płynęło prosto z serca. Pragnęli tego samego, więc to nie mogło się nie udać i nie ważne jak potraktuje ich otoczenie, co na to wszystko powiedzą ich rodziny oraz ludzie, czy ile złorzeczeń padnie w ich stronę, nie tylko z zazdrości, ale z uprzedzenia, bo przecież zawsze znajdzie się jakieś ale – to naprawdę nie ma znaczenia. Gdy w grę wchodzi silne, odwzajemnione uczucie, takie problemy stają się niezauważalne, bo jeśli będą chcieli, razem poradzą sobie z każdą komplikacją, która spadnie im na głowę. Osobno mogą wiele, ale razem mogą wszystko.
OdpowiedzUsuńCichy śmiech wydostał się z jego ust, gdy Nancy przyznała, że tak to sobie cwanie zaplanowała, żeby wkraść się do jego serca i zawłaszczyć sobie jego większą część, bo przy jej temperamencie takie cwane plany były jak najbardziej możliwe. Szczegół jednak w tym, że ona wcale nie musiała się wkradać – została wpuszczona dobrowolnie, dokładnie w dniu, w którym po oraz pierwszy wymienili się spojrzeniami, a później uściskiem rąk. Ten decydujący moment, w którym coś między nimi kliknęło, miał miejsce osiem lat temu, a to znaczy, że Nancy faktycznie miała dużo czasu, żeby na dobre urządzić się w jego sercu. Ale Rowan nie chciał, żeby to się zmieniło, bo było mu z nią bardzo dobrze i traktował ją już jak część swojego życia. Co prawda, dopiero teraz poczuł ją w tym sercu tak żywo i realnie, że momentami tracił kontakt z rzeczywistością, ale może sam musiał do tego uczucia dojrzeć, żeby odpowiednio je zrozumieć, a przede wszystkim docenić i oddać tyle samo. Może ten czas był im potrzebny do zebrania lekcji, które uchronią ich od zadania sobie niewybaczalnych ran. Podobno nic nie dzieje się z przypadku, więc to na pewno nie przypadek, że zaczekali na siebie osiem lat, a teraz nie było między nimi choćby namiastki barier i dystansu, narzuconych przez przyjaźń.
Westchnął lekko, dając się wciągnąć w zapalczywe pocałunki, którymi Nancy go rozpalała. Nie przestawał się w niej poruszać, choć rozdzielanie uwagi na tyle dawek przyjemności, docierających z różnych części ciała, było dość dużym wzywaniem, zwłaszcza, gdy z każdego chciało się czerpać dokładnie tyle samo uciechy. Czuł ją całym sobą i coraz bardziej przepadał dla tego uczucia, podobnie jak dla fali przyjemności, która zaczynała sięgać punktu kulminacyjnego. Tak bardzo oddawał się bliskości, że momentami nie docierał do niego nawet szum wody za głową, ani uderzenia kropi, które rozbijały się o jego plecy, jak o skałę. Był w stu procentach skupiony na Nancy. Na całym jej pięknie i wyjątkowości.
Usuń— Skoro tak... — zaczął, odsunąwszy się od jej ust, nie tylko na zaczerpnięcie powietrza, ale i na zadanie pytania. — Czy chciałabyś ze mną chodzić, Nancy? — Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się z zawadiacką nutą, jakby rzeczywiście był zbuntowanym nastolatkiem, który zadurzył się w koleżance ze szkoły, a teraz prosi ją o chodzenie. Ale skoro spędzili dzień na łyżwach i w salonie gier, bawiąc się tam jak beztroscy nastolatkowie, a potem zajadali się tostami z majonezem, niech ta chwila będzie tego zwieńczeniem.
please don't reject me, I'm stressed like a teenager now 🙏🙀❤️
Rowan Johnson
Chciał, żeby to było oficjalne, bo doskonale rozumiał, co Nancy wyprawia nie tylko z jego sercem, ale i z umysłem Był pewien, że przepadł dla niej bezpowrotnie i czymś śmiesznym byłoby wmawianie sobie, że jest inaczej, szczególnie, że od samego początku miał do niej słabość, której istnienia nie wypierał. A skoro przeznaczenie w końcu ich dopadło, to niech świat się dowie, że Nancy wreszcie stała się jego, niech wszyscy zobaczą, jak trzymają się za ręce i patrzą na siebie spojrzeniami pełnymi zachwytu. Niech ludzie gadają i plotkują o nich do woli, albo skrycie im zazdroszczą lub dopingują temu autentycznemu uczuciu, które wzrastało w nich przez lata, a teraz wreszcie rozkwitło. Nic nie będzie w stanie przeszkodzić im tak po prostu być, jeśli to właśnie tego oboje będą pragnąć ze wzajemnością i Rowan w to ani trochę nie wątpił. Nie martwiło go otoczenie, mimo że mógł się założyć o wszystko, co posiada, że jego matka jako pierwsza podsumuje jego wybór jakimś bezczelnym komentarzem, a Cameron jako drugi dorzuci swoje trzy centy do wyboru Nancy. Nie przejmował się tym w ogóle, bo miał głęboko gdzieś opinie innych w kontekście własnego życia, zresztą, do jego prywatnej przestrzeni i tak nie ma dostępu nikt niepożądany, więc ludzie będą pisać sobie tę historię sami. I będą musieli zadowolić się tym, co dane im będzie zaobserwować, a to, że Rowan nie zamierzał się kryć, to oczywiste. Mieć u boku taką kobietę, jak Nancy, to zaszczyt, którym wręcz należy się obnosić – w granicach dobrego smaku, rzecz jasna! – więc będzie trzymał ją za rękę w taki sposób, żeby nikt z naocznych świadków nie miał wątpliwości, że ich palce są ciasno splecione w uścisku. Na pewno staną się tematem numer jeden, gdy tylko pokażą się gdzieś publicznie w takiej partnerskiej konfiguracji, ale przynajmniej jego orientacja seksualna w końcu stanie się klarowna dla tych, którzy jakiś czas temu stawiali zakłady, że jest gejem.
OdpowiedzUsuń— O rękę będę prosił cię w takim momencie, w którym nie będziesz mogła mi odmówić — powiedział, uśmiechając się przebiegle, ale przede wszystkim z rozbawieniem, bo teraz to sobie żartował. Nie zmienia to jednak faktu, że dla takiej chwili przygotowałby coś szczególnego, coś, co Nancy mogłaby wspominać do końca życia w sposób, który nieustanie wzruszałby ją z taką samą siłą. Na pewno nie zrobiłby tego pod prysznicem, chociaż było tu od groma momentów, w których miał ochotę prosić ją, żeby za niego wyszła, albo żeby to raczej on nie musiał z niej nigdy wychodzić, ale kultura obowiązuje również podczas seksu. Nie wypadało tak mówić, bez względu na intensywność doznań, które wypełniały go od wewnątrz, szumiąc w uszach i przeszywając na wskroś, szczególnie w chwili, w której poczuł ją w pełni. Tyle razy już mówił, że Nancy jest doskonała, ale nie uważał, że kiedykolwiek uzmysłowi to sobie na tyle skutecznie, żeby się do tego faktu przyzwyczaić i się nim nie zaskakiwać. Uwielbiał ją, a nawet więcej – był w niej zakochany bez pamięci.
Jęknął rozkosznie, gdy objął sylwetkę Nancy ramieniem i wbił się w nią głęboko, a po chwili fala przyjemności rozeszła się po jego ciele z niekontrolowaną dynamiką. Położył drugą dłoń płasko na ścianie ponad jej ramieniem i zadrżał w niej pod wpływem spełnienia. Było mu tak cudownie, tak niesamowicie dobrze, że nie potrafił określić tego stanu nawet we własnej głowie. To go rozpierało, przepełniało i wypełniało po końce uszu i czubek głowy, a obecność Nancy zdawała się być najlepszym, co przytrafiło się jego osobie w tym życiu.
Jeśli dobro wróciło do niego w takiej postaci, to chwała Stwórcy za to, bo lepiej wynagrodzić go nie mógł, a to, że Nancy chciała go tak samo bardzo, było dodatkowym bonusem do całokształtu.
UsuńNie odzywał się przez chwilę, ale musiał zapanować nad tym, co działo się w jego żyłach, bo serce nie nadążało za pompowaniem wrzącej w nich krwi. W dodatku starał się zapanować nad szybkim, nierównym oddechem i równocześnie dbał o to, żeby stabilnie trzymać Nancy w swoim ramieniu, którym cały czas oplatał jej talię, a wszechogarniająca go rozkosz niczego nie ułatwiała. Był tak rozgrzany, że w tej chwili to woda lecąca z prysznica wydawała się chłodniejsza, niż jego ciało, a jakby dobrze się przyjrzeć pod światło, to dałoby się zauważyć, jak jego skóra paruje.
— Bądź przy mnie, a ja będę przy tobie — powiedział lekko zachrypniętym głosem, który ledwie przedarł się przez szum prysznica, i ulokował spojrzenie w jej oczach. Z ostatnim głębszym wdechem, przeniósł dłoń ze ściany na policzek Nancy, pogładził go kciukiem i przyciągnął jej twarz do pocałunku – czułego i wdzięcznego, pełnego niewypowiedzianych obietnic, których pragnął dotrzymać.
woohoo, the best upgrade completed successfully, I feel honored, my girl ❤️💘
Rowan Johnson