Amelia Kennedy Hawkins ——— 25 latka; urodzona 10 lipca 1999 roku w rodzinnym domu w Applewood Grove • Makijażystka • Dorabia na boku wykonując stylizacje paznokci • Młoda Profesjonalistka • Właścicielka przeuroczej Babette, najczęściej nazywaną Babe lub Barbie • Niespełniona artystka, która nieregularnie wrzuca covery ulubionych piosenek na YouTube, a okazjonalnie występuje w The Rusty Nail • I've got about the next 2 and a half hours planned. Then there's just darkness and possibly some dragons.
Znalezienie osoby, z którą chciałoby spędzić się resztę życia wcale nie należy do łatwych zadań. Jednak, kiedy już taka osoba się znajdzie, to podobno należy się jej kurczowo trzymać i nigdy nie wypuszczać z rąk. Amelii udało się znaleźć tego jedynego już w liceum, kiedy nieśmiały chłopak w brązowych okularach przekroczył próg klasy, w której odbywała się lekcja matematyki. Wystarczyło jedno skrzyżowanie spojrzeń, aby wspólna historia tej dwójki zaczęła się pisać. Przyjaźń prędko zmieniła się w zauroczenie i wzajemną fascynację, co poskutkowało związkiem, który pielęgnowali przez ostatnie osiem lat. Wśród rówieśników byli it couple Mariesville i nie było dnia, który spędziliby osobno, a ich rodziny liczyły, że wraz z ukończeniem liceum i wejściem w dorosłość Amelia i Jacoba powiedzą sobie tak w lokalnym kościele. Przyszłość u boku Jake miała być łatwa oraz spokojna. Koleżanki podobno zazdrościły jej tego, że w tak młodym wieku wiedziała z kim spędzi resztę swojego życia, komu będzie rodziła dzieci, gotowała obiady i pilnowała, aby po pracy mógł odpocząć. Nikogo nie interesowało, że Amelia wcale nie do końca tak wyobrażała sobie własne życie. Każda próba podjęcia tematu kończyła się jego zmianą i upomnieniem, aby cieszyła się z tego co ma, bo nie każdy od losu otrzymuje takiego Jacoba. Niektórzy za takim partnerem przecież gonią całe życie i nigdy im się nie udaje go znaleźć, a Amelia dostała go niemal podanego na tacy. Nikt już się nie pytał czego chciałaby Amelia, jej pragnienia, marzenia i ambicje były odkładane na bok, a pierwsze skrzypce grało to czego chciał Jacob ze swoimi rodzicami. Marzyła im się posłuszna żona, przynajmniej trójka dzieci, ale bardzo pragnęli, aby każde dziecko odziedziczyło błękitne oczy Amelii, więc chyba można uznać, że uwzględnili ją w tych planach, prawda? Dla zachęty i wzięcia szybszego ślubu Amelia i Jacob otrzymali dom rodziców Williamsa, kiedy oboje stali się pełnoletni. Wszystko po to, aby młoda para miała swój własny kąt i czym prędzej zaczęła starać się o potomstwo. Zgodziła się wyjść za Jacoba czwartego lipca, kiedy zaskoczył ją tym pytaniem przy wszystkich i nie umiała odmówić, gdy rodzice, państwo Williams i rodzeństwo oraz znajomi wpatrywali się z nadzieją w blondynkę. Wypowiedziane z trudem tak było największym kłamstwem, które kiedykolwiek opuściło usta Amelii. Wszyscy się cieszyli, więc jak mogłaby odebrać komukolwiek tę radość? Niewiele miała do powiedzenia w kwestii organizacji wesela, a wszystko właściwie już wiele lat temu było zaplanowane przez ich matki i ojców. Młoda para miała się tylko pojawić na miejscu. Jacob, najbliższa rodzina oraz przyjaciele żyli zbliżającym się weselem. Nikt nie dostrzegał, nawet sama Amelia, że coraz bardziej dusi się w tej sytuacji. Zabijała w zarodku pomysł o ucieczce, przecież nie mogła tak postąpić i zawieść wszystkich po kolei. Nie mogła, prawda?
Dla jednych podjęła słuszną decyzję, inni uważają, że zniszczyła mu całe życie, a pozostali nie mają na ten temat żadnej opinii. Pierwszy raz od paru lat zaczęła słuchać tego, czego sama chciała i wiedziała, że żadna siła nie zmusi jej do tego, aby pójść do ołtarza. Nie, kiedy to Jacob czekał na jego końcu i nie w tej wielkiej, księżniczkowatej sukni, w której wyglądała jak bombka. Kochała Jacoba, to było pewne, ale pewne było również to, że od dłuższego czasu nie była w nim zakochana. Pozwoliła na to, aby każdy z Williamsów powoli podbierał cząstki, które sprawiały, że Amelia była Amelią. Przemieniali ją w kogoś kim nigdy być nie chciała i dłużej to trwać też nie mogło. Zaledwie godzinę przed ceremonią podjęła decyzję, która pozwoliła jej oddychać pełną piersią. Wysokie, niewygodne szpilki zmieniła na wytarte, czerwone trampki, jeszcze nie była na tyle głupia, aby uciekać w szpilkach. Zbyt dużo guziczków do odpięcia i wstążek do rozwiązania skutecznie wybiły jej z głowy pomysł zdjęcia sukni. Przeciśnięcie się przez okno swojej starej sypialni w rodzinnym domu było niczym powrót do nastoletnich lat. Robienie tego jednak w sukni ślubnej było czymś o co Amelia nie posądzałaby nawet samej siebie. Nie zostawiła żadnej wiadomości, nic nie wyjaśniła. Jedynym śladem po jej obecności w sypialni były porzucone na podłodze szpilki, otwarte okno i kawałek białego materiału, który zaczepił o wystający gwóźdź pod parapetem. To był wystarczający znak, że wrześniowe wesele jednak się nie odbędzie.
Hej! Kartę sponsoruje Sixpence None the Richer Kiss Me, cytat o smokach z Gilmore Girls oraz Jessica Felter na wizerunku. Chętnie oddamy Jacoba, gdyby ktoś był zainteresowany. Wszystkich, którzy byli na wesele zaproszeni - przepraszamy, ale ta impreza się po prostu nie mogła odbyć. Mia może, teraz, wszystko, więc brać proszę śmiało. Można z nią się wybrać na wycieczkę rowerową, wspinaczkę, zgubić się w lesie lub zedrzeć gardło przy hitach lat 80. Do wyboru! :) Bysiaa44@gmail.com
[No hej piękna ❤️ Jest idealna i cudowna, ale to już wiesz. Pojawimy się tu wkrótce i szybko pocieszmy po tym mini skandalu 💜]
OdpowiedzUsuń[UCIEKAJĄCA PANNA MŁODA! ❤️ jest absolutnie czarująca i słodka! Całe szczęście, że się nie dała zadusić i stłamsić! Brawo! Widzę w niej bardzo wiele podobieństw do mojej Abi, myślę że mogłyby być super koleżankami przez lata ;)
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy i ekscytujących wątków, choć coś czuję, że się tu będzie działo gorąco! Jakby ta kruszyna chciała z swoim słodkim pupilkiem umówić się na dziewczyńską noc zwierzeń z nocowaniem i nalewką, to zapraszamy :3]
Abigail
[Chyba gdzieś tam bije jeszcze we mnie miękkie serce (choć na co dzień skrywane), bo jak zwykle przy tego typu historiach zrobiło mi się żal porzuconego przyszłego pana młodego, który nie otrzymał od swej wybranki ani jednego słowa wyjaśnienia. Ciekawe czy on również poczuł się wreszcie wolny, czy też szczerze żałował, iż został sam na ślubnym kobiercu (zakładając rzecz jasna, że w ogóle do niego dotarł).
OdpowiedzUsuńW każdym razie, jeśli Amelia nie darzyła go w tym momencie najmniejszym uczuciem, trudno ganić ją za podjęcie decyzji o uciecze. Bo jaki sens miałoby długoletnie trwanie w związku opartym jedynie na jednostronnych korzyściach ?
Życzę samych porywających wątków oraz masy weny.]
[Jest absolutnie, niepodważalnie cudna 💜 Już chyba o tym wspomniałam, ale nie zaszkodzi powtórzyć, tym bardziej, że (absolutnie i niepodważalnie) na to zasługuje. Ros byłaby zachwycona, gdyby udało jej się zrobić zdjęcie uciekającej pannie młodej, a ja jestem totalnie zauroczona jej kreacją i mam nadzieję, że uda jej się złapać szczęście za ogon. Na pewno będę trzymać za nią kciuki. 💗]
OdpowiedzUsuńRos&poison
Kiedy Amelia zniknęła, a wszyscy zaczęli fiksować nad tym, jak doszło do jej ucieczki, jak to wpłynie na rodzinę i wizerunek pana młodego, co to ludzie powiedzą i jak to wszystko uciszyć, Abigail miała bardzo złe przeczucia. Znała blondynkę praktycznie całe swoje życie, kolegowały się od przedszkola, a już pomijając istotne fakty, że całe przygotowanie do ceremonii i wesela zajęło wiele miesięcy i kosztowało niemało, to wszystko było po prostu do jej koleżanki niepodobne! Trzeba było jednak cofnąć się o te kilka miesięcy wstecz, do dnia zaręczyn, albo nawet jeszcze wcześniej, by dostrzec pewną ryskę, niewielką, cieniutką i niemal niewidoczną na idealnym obrazie jaki prezentowało z pozoru idealne życie panny Hawkins. Trzeba było uważnie przyjrzeć się Amelii i jej otoczeniu, nasłuchiwać zgrzytu w śmiechu i wypatrywać zawahania w posyłanych spojrzeniach pełnych miłości, by zrozumieć, że wszystko co otaczało Amelię, nie dawało jej tak bezgranicznego szczęścia, jak się wszystkim wokół wydawało. Albo jak wszyscy wokół chcieli myśleć. Abigail może nie była najbliżej z wszystkich druhen pannie młodej, ale znały się dostatecznie długo, by rozgryzła już nieco wcześniej, że ten ślub nie jest szczytem marzeń koleżanki i ostatecznie dziwiła się tylko jednej rzeczy. Dlaczego Amelia zawalczyła o siebie tak późno?
OdpowiedzUsuńMijał drugi dzień, gdy panna młoda zniknęła i wszyscy wariowali z niepokoju nie tylko nad tym, dokąd i jak uciekła, ale jak teraz jeszcze raz zadbać o tyle świeżych kwiatów i bialutkich gołębi na jej ślub. Niektórzy najwidoczniej wciąż uważali, że do niego dojdzie, ale na litość boska, to zaczynało przypominać jakąś farsę! Abi nie mogła się dodzwonić do koleżanki, ta pewnie zostawiła gdzieś swój telefon, albo go zgubiła i to nieobecność blondynki najbardziej ją martwiła. Ślub i jego cena?! Do diabła z tym wszystkim, rodzice pana młodego na pewno sobie poradzą z stratami, a może nawet byli ubezpieczeni od nieszczęśliwych wypadków i coś skubną z ubezpieczalni. Gdzie do cholery podziewała się Amelia i dlaczego policja jeszcze nie wszczęła poszukiwań?
Ruda chodziła jak struta. Prezent ślubny, piekne malowany ręcznie imbryk na porcelanowym podgrzewaczu stał nadal zapakowany w jej mieszkaniu otrzymanym po babci, w którym nadal nie zmieniła ani wzorzystych wyblakłych tapet, ani nie wymieniła starej, drewnianej szafy na płaszcze. Sukienka w kolorze głebokiego indygo wisiała w jej sypialni, a obok zostały odłożone w nowym pudełku kremowe sandałki na wysokiej szpilce, które choć miała je na stopach krótko, poobcierały ją i na palcach i przy kostce, czyli dosłownie wszędzie tam, gdzie te paseczki dotykały skóry. I to chyba był znak sam w sobie, żeby iść w trampkach, albo klapkach na ten ślub, który ostatecznie się nie odbył. Albo nie iść wcale, a może wtedy jakoś by dostrzegła uciekającą Amelię, nie będąc z gośćmi? Pluła sobie w brode, bo czuła, że koleżanka nie czuje się szczęśliwa, a nie poszła do niej zapytać, czy da radę przez to przejść. Może nie były sobie najbliższymi przyjaciółkami, ale były sobie dostatecznie bliskie, aby się o siebie nawzajem zatroszczyć!
Chodziła od rana z kąta w kąt. Nie mogła na niczym się skupić. Rano wykopując w ogródku chwasty, podziurawiła kilka korzeni od cukini, które trzeba było już wykopać i przygotować ogród na zimę. Gdy usiadła nad rozliczeniami z ubiegłego miesiąca, nie mogła doszukać się kilku faktur i szybko traciła watek w rozmowie z księgową. A gdy w końcu wzięła się za jakąś prosta, powtarzalną pracę jak składanie pościeli w pokojach, kilka poszewek jej upadło i nadawały się od nowa do prania. Była rozbita i zaniepokojona.
UsuńPostanowiła nie wracać na noc do mieszkania. Poddasze pensjonatu było dostosowane na osobną kwaterę, ale nigdy jej nie wynajmowali. Abi tam sypiała, gdy praca zajmowała jej za wiele czasu, albo gdy ktoś z miasteczka, gdy pomagał im przy pracy w pensjonacie na zlecenie, zostawał do zbyt późna i powrót po zmroku był raczej niewskazany. Mogła co prawda nocować u rodziców, którzy część domu za kuchnią urządzili jako swoje osobne mieszkanie, ale oni też potrzebowali spokoju. Było sporo po dziewiątej, jak zeszła na dół i wstawiła czajnik na herbatę, a gdy usłyszała pukanie do drzwi, poprawiła zsuwający się z ramienia sweterek i skierowała się do wejścia zaskoczona. Nie spodziewali się żadnych turystów, a rzadko kiedy przecież do Mariesville zawitał ktoś bez zapowiedzi.
chodźcie do nas <3
[Wybacz tak późną odpowiedź na przemiłe powitanie, ale już jestem, zgłaszam się i jestem bardzo chętna na wątek! <3 Myślę, że Mia i Isabela na pewno się dogadają, bo widzę w Amelii siłę charakteru, a Isabela naprawdę to docenia. Ja chyba nigdy nie odważyłabym się na to, co zrobiła Mia! Cieszę się, że ostatecznie jednak podążyła za głosem serca, nawet, jeśli tym samym skazała się na nieprzychylne opinie.
OdpowiedzUsuńIsabela to (tak często, jak pozwala na to praca...) bywalczyni The Rusty Nail, więc może pokombinujemy z tym?]
Isabela
[Powiedzmy, że Rusty też sobie nie wyobrażał, samo tak wyszło ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. ^^]