1.05.2021

Postać Miesiąca #8: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #8, maj 2025
O powrotach i nowych początkach:
Wywiad z twórczynią Olivii Mitchell
W świecie grupowego pisania Czerwona Panda, to nick, który niewątpliwie zauważyliśmy przynajmniej raz. W tym wydaniu mamy przyjemność porozmawiać właśnie z nią. W szczerej i pełnej nostalgii rozmowie autorka naszej Postaci Miesiąca opowiada o swoich pisarskich początkach, twórczych rytuałach, życiowych inspiracjach i tym, co sprawia jej codzienną radość. Jeśli kiedykolwiek tęskniliście za zapachem sadu albo marzyliście o ucieczce od zgiełku miasta – ten wywiad jest dla Was!

Czy pamiętasz swój początek na grupowcach? Co cię wtedy skłoniło, by spróbować swoich sił w takiej formie pisania?

Oczywiście, że pamiętam! Miałam wtedy trzynaście lat, był późny, jesienny wieczór a ja się strasznie nudziłam. Na grupowe trafiłam zupełnie przypadkiem, kiedy przeglądałam oneta. Byłam tam zakładka blogi grupowe, z ciekawości kliknęłam i tak odkryłam właśnie grupowe. Pierwszym blogiem był Bradley High School, gdzie fabuła toczyła się w amerykańskim liceum. A potem to już tak się potoczyło, i trwa do dzisiaj z małymi przerwami :)

To niesamowite, że tak wiele osób trafia na grupowe przypadkiem – a potem zostaje na lata. :) A skoro o nich mowa, jak na przestrzeni lat zmienił się Twój styl pisania lub podejście do postaci?

Zaczynałam pisać nastoletnimi postaciami, bo sama też nastolatką byłam, i nie umiałam sobie wyobrazić jak to jest prowadzić dorosła postać. Z czasem jak ja dorastałam, dorastały też i moje postacie. Styl pisania zmienił się bardzo— z kilku zdaniowych odpisów, nagle z łatwością przyszło mi pisać długie odpisy, opisywać emocje, zachowania postaci, to co działo się wokół niej. Myślę, że zarówno moje postacie, mój styl pisania jak i sama ja, na przestrzeni tych wszystkich lat mocno dojrzeliśmy.

Pięknie powiedziane – dorastające razem z nami postaci naprawdę potrafią wiele o nas opowiedzieć. A powiedz nam, skąd pojawił się pomysł na Olivię?

Już od dłuższego czasu gdzieś po głowie krążył mi pomysł na taką prostą dziewczynę, która wyrwała się z małego miasteczka do dużego miasta, by spełnić swoje marzenia. Chciałam nawet poszukać kogoś do wątku indywidualnego o takiej tematyce, ale nagle pojawiło się Mariesville, dając mi możliwość spełnienia tego „pisarskiego marzenia” :)

Czyli można powiedzieć, że Olivia długo czekała na swoją szansę. Cieszymy się, że Mariesville jest miejscem, gdzie mogłaś stworzyć Olivię. :) Dobrze, ale ciekawi nas też inna rzecz... Stadnina, weterynaria, konie, zapach sadu – skąd wzięłaś inspirację do stworzenia takiego tła?

Zapach sadU pamiętam z dzieciństwa. Wychowałam się w mieście, ale każde wakacje spędzałam na wsi u rodziny. Moja ciocia miała właśnie sad z jabłkami i do dzisiaj pamiętam ten zapach. Weterynaria dlatego, że jak byłam małym bąblem, miałam etap, że chciałam leczyć zwierzaki. Konie i stadnina dlatego, że zawsze mnie te zwierzęta fascynowały, ale… bardzo się ich boję. Ja mogę je oglądać z bezpiecznej odległości, ale przynajmniej moja Olivia może mieć z nimi namacalny kontakt, więc w jakiś sposób właśnie ona rekompensuje mi możliwość obcowania z nimi.

Ależ to obrazowe! Aż czuć ten zapach jabłek i świeżo skoszonej trawy. :) Jakie relacje w Mariesville są dla Olivii najważniejsze – czy masz już ulubioną dynamikę?

Olivia jest bardzo rodzinną osobą. Taka, która dla swoich bliskich jest w stanie zrobić wszystko — jak z resztą widać, była w stanie rzucić swoje poukładane życie w wielkim mieście i bez wahania wrócić do rodzinnej miejscowości. Jednak, lubię, jak coś się dzieje, więc może za jakiś czas życie tej poukładanej pani weterynarz wywróci się do góry nogami ;)

Wydaje nam się, że ta lojalność i oddanie sprawiają, że Olivia jest tak prawdziwa. :) Co do mieszania i wywracania życia do góry nogami... To zawsze niesie za sobą pewne uczucia, a jakie emocje chciałaś pokazać poprzez jej powrót? Czy miałaś konkretną wizję?

Chyba nie miałam konkretnej wizji. Jej powrót pewnie był dla niej bardzo dużym zaskoczeniem, tak samo jak i dla mnie. Tworząc jej postać miałam tylko w głowie, że nie widzę jej jako osoby, która zawsze była w Mariesville. Jakie emocje chciałam pokazać poprzez jej ponowne pojawienie się w Mariesville? Cóż, chyba takie, że nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli i czasami trzeba zmienić nagle decyzje, które wywołują zaskoczenie.

Lubimy takie nieoczywiste powroty – gdy bohaterka z pozoru wszystko sobie ułożyła, a jednak los pisze własny scenariusz. :) Powiedz, gdyby Olivia miała jedną scenę, która najlepiej ją definiuje – jaka by to była?

Hm, dobre pytanie. W głowie mam obraz Olivii, która z czułością głaszcze konia, szeptając słowa. To chyba idealna scena, która do niej pasuje. Olivia jest empatyczną osobą, która potrafi zrozumieć i współczuć zwierzętom czasami bardziej niż ludziom.

To naprawdę urocza scena. :) Teraz będziemy chcieli skupić się na Tobie i pisaniu. Powiedz, czy masz jakiś rytuał pisarski, np. muzykę, porę dnia, miejsce, który pomaga Ci wejść w nastrój pisania?

Lubię słuchać muzyki, wracać do starych utworów, których słuchali moi rodzice. Najczęściej wtedy zakładam słuchawki, odpalam jakąś składankę i to jest czas dla mnie. Do tego obowiązkowo czarna herbata z cytryną i nic więcej mi nie potrzeba. No, nie zapominając o wenie, która bywa wybredna ;)

Czyli klimat, muzyka i herbata. Naszym zdaniem to brzmi jak przepis na wenę! I oby ta wybredna dama częściej wpadała w odwiedziny. ;) Co sprawia Ci największą trudność w pisaniu, a co jest proste jak bułka z masłem?

Zawsze miałam problem z opisaniem tego, co czują prowadzone przeze mnie postacie. Czasami potrzebuję dużo więcej czasu, by ubrać to wszystko w odpowiednie słowa. Dużo prościejsze dla mnie napisanie długiego odpisu, bo to kiedyś też było moim problemem.

Opis emocji rzeczywiście bywa ciężkim orzechem do zgryzienia... ;) A co robisz, kiedy naprawdę potrzebujesz odpocząć od wszystkiego?

Biorę psa na spacer i idę na długi spacer. Mieszkam w takiej dzielnicy, która łączy ze sobą szum dużego miasta, ale tuż za rogiem mam las, łąki i pola. Ciszę i spokój, które koją moje zszargane nerwy. To tam odpowczywam, z dala od irytujących rzeczy.

Brzmi jak idealne miejsce – zrównoważone między zgiełkiem a spokojem. I idealne dla spacerów z psem! :) Mimo to, gdybyś mogła zamieszkać w fikcyjnym świecie z książki/serialu/filmu, który byś wybrała?

Kiedyś pewnie byłoby to jakieś wielkie miasto, które daje wiele możliwości. Jednak, jestem już w tym wieku, gdzie doceniam to, że są jeszcze małe miasteczka, senne i spokojne, gdzie nie trzeba brać udziału w tym swoistym wyścigu szczurów, więc z ogromną chęcią zamieszkałabym w Bluebell z serialu Heart of Dixie.

Bluebell, to wybór, który chyba wszyscy rozumiemy w stu procentach. :) Jaka rzecz – drobna, ale codzienna – daje Ci najwięcej radości?

Ostatnio możliwość wypicia ciepłej kawy ;)

No tak, nie ma nic lepszego niż pierwszy łyk gorącej kawy, zanim dzień się na dobre rozkręci! A gdybyś musiała zamienić się miejscami z którąś ze swoich postaci na jeden dzień, kogo byś wybrała i dlaczego?

Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli już pytasz — prowadzę postać Octavii, bogatej dziewczyny, która od zawsze ma wszystko. Chciałabym choć przez jeden dzień być na jej miejscu. Mieć kartę z nielimitowaną sumą pieniędzy i kupić sobie to, co tylko zapragnę. Większość pewnie pomyśli, że to dość płytkie, ale myślę, że gdyby każdy miał taką możliwość, na pewno by z niej skorzystał.

W tym miesiącu tytuł Postaci Miesiąca trafia do kobiety, która po latach wraca do Mariesville. Olivia Mitchell to postać pełna subtelności, wewnętrznej siły i skrywanych emocji. Jej historia to opowieść o wyborach, powrotach i uczuciach, które potrafią przetrwać próbę czasu. Z tej okazji zaprosiliśmy Olivię do krótkiej rozmowy – o jej perspektywie, wspomnieniach i tym, co naprawdę znaczy wrócić do miejsca, które wciąż coś znaczy.

Olivia, co było dla Ciebie największym zaskoczeniem po powrocie do Mariesville?

Że to miasteczko nic się nie zmieniło. Wszystko jest nadal takie, jakie zapamiętałam, kiedy wyjeżdżałam na studia do Atlanty.

To chyba najczęstszy szok po powrotach – że wszystko stoi w miejscu, choć my tak bardzo się zmieniliśmy. Czy jest coś, czego Ci brakuje w Mariesville, a miałaś to w Atlancie?

Bywają momenty, że brakuje mi tego, że gdy wychodziłam z mojego mieszkania, od razu pod nosem miałam sklep. Nie traciłam tak dużo czasu na dojazd, gdy nagle złapała mnie ochota na jakąś przekąskę ;)

Małe miasteczka mają urok, ale faktycznie – brak sklepu pod nosem może niekiedy dać się we znaki! :) Jak wygląda Twój idealny dzień w Mariesville – od porannej kawy po zachód słońca?

No więc, na początek kawa. Mocna, żeby postawiła mnie na nogi. Później śniadanie, które zjem spokojnie, a nie w biegu, najlepiej na werandzie, gdzie będę mogła spoglądać na wszystko, co budzi się do życia z nowym dniem. Później spokojny dzień w pracy, bez nagłych wypadków, bez przekazywania złych wieści właścicielom zwierzaków. Obiad, najlepiej ugotowany przez jednego z najlepszych miejscowych kucharzy… no i w końcu wieczór, te kilka wolnych godzin, które mogłabym poświęcić na zwykłe lenistwo na kanapie, oglądając serial albo film.

Brzmi jak dzień idealny. Prosty, spokojny, ale z dużą ilością ciepła i małych radości. :) Gdybyś mogła cofnąć się do jednego momentu ze swojego dzieciństwa – który by to był i dlaczego?

Hm… wydaje mi się, że dzień, w którym mogłam ostatni raz przejechać się na mojej ukochanej klaczy. Spędzenie z nią jeszcze jednego dnia byłoby czymś niezwykłym.

To piękne, że wracasz do takiego wspomnienia! A czego nie możesz się doczekać w swojej przyszłości? Czy jest coś takiego?

Nie wiem co ona tak naprawdę przyniesie, więc pozostaje mi czekać i powitać to, co mnie spotka. Mam nadzieję, z będzie to coś miłego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz