Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Postać miesiąca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Postać miesiąca. Pokaż wszystkie posty

1.07.2021

Postać Miesiąca #10/11: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #10/11, lipiec/sierpień 2025
O zakamarkach duszy:
Wywiad z twórczynią Charlesa Evansa Jr
W tej edycji mamy wyjątkową okazję zajrzeć za kulisy twórczości get lucky, autorki, która potrafi łączyć ciepło codzienności z głębią ludzkich przeżyć. W rozmowie, którą dla Was przygotowaliśmy, opowiada o swoich inspiracjach, o tym, jak powstaje osobowość Lipcowej Postaci Miesiąca — Charlesa Evans Jr., i o tym, co naprawdę kryje się za jej pisaniem. Zapraszamy do lektury wywiadu pełnego szczerości i momentów, które rozgrzeją Wasze serca.

Pozwól, że najpierw wrócimy do przeszłości… Jak wyglądały Twoje początki w blogsferze?

Moje początki sięgają chyba 2005 roku, może 2006. Nie było jeszcze blogów grupowych na Onecie, a wszyscy gromadzili się na fora.pl; jeżeli dobrze pamiętam to moim pierwszym grupowcem był SPY.

To naprawdę kawał historii! Niesamowite, jak zmieniła się przestrzeń blogowa od tamtych czasów. Czy pamiętasz swoją pierwszą postać? A może masz taką, która ma szczególne miejsce w Twoim pisarskim sercu?

Pierwsza postać? Prawdopodobnie Samantha, jeszcze na grupowcu SPY. Klasyczna Mary Sue — jak na trzynastolatkę przystało. Zero pojęcia o konstrukcji postaci, narracji czy rozwoju fabularnym, ale za to 100% serca i ekscytacji. To były czasy, kiedy pisało się, bo się chciało, a niekoniecznie dlatego, że się umie. I to było piękne. Ale największy kawałek mojego serca na zawsze należy do Kamili i Kuby — bohaterów bloga o wrocławskich studentach. Ich historia żyje w mojej głowie od ponad 18 lat, bez opłacania czynszu, bez uprzedzenia. Choć z dzisiejszej perspektywy nie byli może postaciami wybitnymi, to właśnie dzięki nim wydarzyło się coś naprawdę ważnego: poznałam osobę, która dziś jest moją przyjaciółką na całe życie. Autorkę Kuby znam prywatnie od lat — i właśnie to pokazuje, że pisanie może być początkiem nie tylko historii, ale też relacji, które zostają z nami na zawsze.

Niesamowite, jak jedna postać czy historia potrafi wpłynąć na całe życie – zarówno na to, co piszemy, jak i kogo spotykamy po drugiej stronie ekranu. A teraz powiedz, co przyciągnęło cię do tworzenia na Mariesville?

Małe miasteczka mają swój rytm, tempo i atmosferę — często bardziej nostalgiczną, melancholijną, a czasem wręcz duszną. To właśnie one stanowią idealne tło dla opowieści o pamięci, rodzinnych tajemnicach, powrotach i próbach uwolnienia się od tego, co dawno minione… ale wciąż obecne. Mariesville nie jest wyjątkiem. Miałam już kilka postaci osadzonych w jego realiach i każda z nich była z tym miejscem silnie związana. Ich historie nie działałyby tak samo w żadnym innym otoczeniu. To miasteczko było więcej niż tłem — ono było bohaterem, współuczestnikiem, cieniem pod skórą. To zakorzenienie nigdy nie było przypadkowe. Chciałam, żeby widać było, jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość. Jak trudno się wyrwać, ale też jak trudno nie wracać. I może dlatego postacie takie jak Chuck — z całym swoim światłem — są jeszcze cenniejsze. Bo rozświetlają to, co ukryte w cieniu.

Skoro samo Mariesville dało ci szansę stworzenia wcześniejszych bohaterów, to nie sposób nie zapytać o tych, którzy w nim żyją. Skąd więc wzięła się inspiracja do rozwinięcia postaci, de facto kanonicznej, czyli Charlesa Evansa Jr.?

Chuck to wina Daniela Ricciardo i jego uśmiechu. Tak się zaczęło — od tej charakterystycznej iskry w oczach, luzu, pogody ducha. Chciałam stworzyć kogoś, kto niesie to samo ciepło, ale kto jednocześnie jest głęboko zakorzeniony w miejscu, które nazywa domem. Kogoś, kto nie jest tylko „sympatyczny”, ale przesiąknięty tym miasteczkiem, jego historią, rytmem i duszą. Nigdy wcześniej nie prowadziłam postaci kanonicznych, ale poczułam, że czas podjąć wyzwanie. Chuck miał być moim sprawdzianem — czy potrafię oddać nie tylko charakter, ale i kontynuować coś, co już ma swoją formę, oczekiwania i klimat. Mam nadzieję, że Charles dorównuje oczekiwaniom Burmistrza — bo wkładam w niego nie tylko serce, ale i ogromny szacunek do całej tej przestrzeni, w której się pojawił.

Szczerze? Brzmi, jakbyś nie tylko spełniła oczekiwania Burmistrza, ale wręcz dodała Chuckowi nowego wymiaru. Skoro o tym mowa, co najbardziej lubisz w Chucku i jego charakterze?

Chuck to promyczek. Idealny przykład na to, że da się dogadać z każdym — nawet z największym gburem. Ma w sobie coś, co rozbraja ludzi, coś prawdziwego. Pomimo tragedii, jaką zafundował mu los, nie zgorzkniał. Nie zamknął się w sobie. Nadal kroczy przez życie z uśmiechem i dobrym słowem dla każdego napotkanego człowieka. Coraz mniej mamy wokół siebie takich osób — ludzi, którzy emanują ciepłem, nie oczekując nic w zamian. Może dlatego właśnie chciałam go mieć w swoim świecie. Choćby na blogach. Choćby tylko w słowach. Chciałam doświadczyć obecności kogoś takiego, stworzyć przestrzeń, gdzie tacy ludzie nie są wyjątkiem, lecz częścią codzienności.

Brzmi jak ktoś, kogo chciałoby się spotkać w prawdziwym życiu! Chuck nosi w sobie coś bardzo autentycznego, czy więc są jakieś elementy jego osobowości będące odbiciem Ciebie lub osób z Twojego życia?

Chuck nosi w sobie cząstki ludzi, którzy mnie otaczali — i tych, których już nie ma, ale zostawili po sobie coś cennego. Ma w sobie ciepło i uśmiech, które widziałam u osób potrafiących rozjaśnić nawet najtrudniejszy dzień. Ludzi, którzy mimo własnych problemów, zawsze mieli czas i słowo wsparcia dla innych. Jest też częściowo mną — albo raczej tym, kim chciałabym czasem być. Mniej cyniczna, bardziej otwarta, z ufnym spojrzeniem na świat.

Skoro Chuck jest zbudowany z tak wielu emocji i wspomnień, to aż chce się zobaczyć go w zwykłym dniu. Jak więc wyobrażasz sobie codzienny dzień Chucka poza tym, co już opisałaś?

Poranek Chucka zaczyna się wcześnie, ale bez pośpiechu. Przygotowuje śniadanie dla siebie i czteroletniego syna — to ich codzienna, spokojna chwila razem, pełna rozmów o planach i dziecięcych pomysłów. Po odprowadzeniu malucha do przedszkola Chuck wraca do domu, by szybko zebrać się do pracy. Jako dyrektor ds. rozwoju w rodzinnej sieci marketów Evans & Co., spędza dzień na spotkaniach, analizie strategii i planowaniu nowych inwestycji. To wymagająca praca, ale Chuck stara się zachować równowagę między zawodowymi obowiązkami a byciem obecnym ojcem. Nie boi sobie jednak ubrudzić rąk i gdy trzeba, pomaga na magazynie, czy w inwentaryzacjach. Po pracy odbiera syna z przedszkola i zabiera go na spacer do pobliskiego parku lub na krótką wycieczkę po miasteczku. Lubi obserwować, jak chłopiec poznaje świat, a jednocześnie czuwać nad jego bezpieczeństwem i szczęściem. Wieczory spędzają razem w domu — często gotują prostą kolację, czytają książki lub układają klocki. To dla Chucka chwile, które dają mu siłę i przypominają, że pomimo trudności życie jest pełne małych, cennych radości. Kiedy syn już śpi, Chuck siada na ganku z kubkiem herbaty i w ciszy nocnego miasteczka pozwala sobie na myśli o zmarłej żonie — o tym, jaką była osobą, o wspólnych chwilach, które nadal żyją w jego sercu. Ma nadzieje, że jest dumna z tego, jak wychowuje ich syna.

To bardzo żywy i ciepły obraz jego dnia! A powiedz, czy jest coś, co chciałabyś, żeby czytelnicy poczuli, poznając Chucka?

Chciałabym, żeby czytelnicy poczuli przede wszystkim ciepło i autentyczną życzliwość, którą Chuck emanuje. Żeby dostrzegli, że mimo trudności i osobistych strat można zachować dobroć i siłę, że Chuck to ktoś, kto potrafi być światłem dla innych, nie dlatego, że jest idealny, ale dlatego, że wybiera dobro na co dzień. Żeby mieli ochotę zatrzymać się na chwilę, pomyśleć o swoich bliskich i docenić to, co często umyka w codziennym pośpiechu. I przede wszystkim — chciałabym, żeby poczuli, że mimo smutków i strat, jakie życie może przynieść, jest nadzieja, że można odnaleźć sens, miłość i radość w małych chwilach. Chuck ma być dla nich takim cichym bohaterem zwyczajności, który pokazuje, że dobroć naprawdę ma moc.

To naprawdę piękne przesłanie! Postać, która daje nadzieję i światło, to coś wyjątkowego. Chuck jednak nie jest Twoją jedyną postacią. Skąd zatem czerpiesz inspiracje do pisania i tworzenia postaci?

Najczęściej inspiruję się piosenkami Taylor Swift. Jej teksty mają w sobie niesamowitą zdolność opowiadania historii — pełne są emocji, szczegółów i momentów, które łatwo przenieść na papier. To, jak potrafi uchwycić uczucia, rozterki, miłość czy stratę, bardzo mnie porusza i często podpowiada mi, jak zbudować postać albo zarysować sytuację. Jej piosenki są jak małe opowieści, które działają na wyobraźnię i pobudzają kreatywność. Czasem wystarczy jedna linijka, która zapala we mnie iskrę, a potem rozwijam ją dalej, tworząc własne światy i bohaterów. Taylor Swift to dla mnie nie tylko artystka, ale też cichy mentor w pisaniu — jej muzyka towarzyszy mi w pracy twórczej i pomaga wczuć się w różne emocje moich postaci.

To ciekawe, jak muzyka potrafi być źródłem tak głębokiej inspiracji. Czy poza nią masz jakieś rytuały lub nawyki, które pomagają Ci w pracy twórczej?

Nie mam żadnych rytuałów ani nawyków, które pomagałyby mi w pracy twórczej — raczej działam spontanicznie. Czasem pomysły przychodzą nagle, w najmniej oczekiwanych momentach, i wtedy po prostu sięgam po notatnik albo od razu siadam do pisania. Wolę nie narzucać sobie żadnych schematów, bo czuję, że wtedy twórczość jest bardziej naturalna i prawdziwa.

Cóż, jak widać wolność i naturalność często przynoszą najlepsze efekty! Czasem jednak zderzamy się ze ścianą. Jak wówczas radzisz sobie z momentami twórczego kryzysu?

Najprościej mówiąc — po prostu przeczekuję momenty twórczego kryzysu. Staram się nie naciskać na siebie, bo wiem, że na siłę nic dobrego nie powstanie.

To bardzo zdrowe podejście. Czasem trzeba dać sobie przestrzeń. Na tworzeniu jednak świat się nie kończy… Czy masz jakieś pasje lub zainteresowania poza pisaniem?

Tak, mam też pasje poza pisaniem — przede wszystkim podróżowanie oraz lotnictwo, którym zajmuję się zawodowo. Uwielbiam odkrywać nowe miejsca, poznawać inne kultury i chłonąć atmosferę różnych miast czy miasteczek. Podróże dają mi mnóstwo inspiracji i świeże spojrzenie, które potem przenoszę do swoich historii. Praca w branży lotniczej to dla mnie fascynujący świat — logistyka, organizacja lotów, kontakt z ludźmi z całego świata i dynamika branży lotniczej. To doświadczenie daje mi unikalną perspektywę, pozwala poznawać kulisy lotnictwa i często inspiruje do tworzenia postaci, które żyją w ciągłym ruchu i pod presją czasu.

Brzmi jak fascynujący świat, który na pewno inspiruje do wielu historii! A teraz ostatnie pytanie… Gdybyś miała opisać się trzema słowami, które byś wybrała?

Zadaniowiec, zdecydowana, empatyczna.

Charles Evans Jr. to człowiek, którego trudno przeoczyć — jego ciepły uśmiech i otwartość sprawiają, że od razu budzi sympatię. Jako dyrektor rodzinnej firmy i oddany ojciec, łączy w sobie biznesowy zmysł z troską o najbliższych. Mieszkaniec Mariesville, głęboko związany z miasteczkiem i jego historią, jest postacią pełną wewnętrznej siły i spokoju, który potrafi rozjaśnić nawet trudne chwile. W tym wywiadzie poznacie nie tylko codzienność naszej Postaci Miesiąca, ale także to, co kryje się za uśmiechem i jak radzi sobie z wyzwaniami życia.

Chuck, jak opisałbyś swoje dzieciństwo w Mariesville?

Moje dzieciństwo w Mariesville było naprawdę wyjątkowe — otoczone miłością rodziców i wsparciem wspaniałych przyjaciół. To były beztroskie lata, kiedy świat wydawał się prosty i pełen możliwości. Spędzałem je na zabawach na podwórku, wycieczkach po okolicy i długich rozmowach z ludźmi, których znałem od zawsze. Mariesville ma swój rytm — każdy zna każdego, a sąsiedzi pomagali sobie nawzajem. To poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa dało mi solidne fundamenty na całe życie. Rodzice zawsze byli przy mnie, wspierali mnie bez względu na wszystko, a przyjaciele tworzyli świat pełen zaufania i radości. Dzięki temu nauczyłem się, jak ważne są bliskie relacje, lojalność i wzajemna pomoc. Te wartości są dla mnie dziś równie ważne jak wtedy i staram się przekazywać je swojemu synowi, by również miał takie korzenie i wsparcie.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu teraz, kiedy jesteś tatą?

Najważniejsze jest dla mnie stworzenie dla mojego syna bezpiecznego i pełnego miłości domu. Chcę, żeby czuł się kochany, doceniany i mógł bez obaw odkrywać świat. To odpowiedzialność, która nadaje sens mojemu codziennemu życiu — staram się być dla niego nie tylko ojcem, ale i przyjacielem, przewodnikiem. Po stracie żony jeszcze bardziej doceniam każdą chwilę, którą możemy razem spędzić. Pragnę, żeby mój syn miał silne fundamenty, wsparcie i poczucie, że nie jest sam. To dla mnie priorytet — dać mu stabilność i pokazać, jak radzić sobie z trudnościami z odwagą i życzliwością.

Jakie wspomnienia z Savannah najbardziej nosisz w sercu?

Pamiętam, jak kiedy nasz syn miał może rok, Savannah postanowiła zrobić mu „urodzinowe” przyjęcie z tortem — choć było to trochę na wyrost, bo prawdziwe urodziny były dopiero za kilka miesięcy. W kuchni panował totalny chaos — mąka wszędzie, syrop kleił się na podłodze, a nasz maluch miał już więcej lukru na nosie niż na talerzu. W pewnym momencie Savannah założyła mu na głowę kartonowe pudełko po torcie, mówiąc, że to „korona królewska” i od tej chwili nasz syn został oficjalnym królem chaosu. Śmialiśmy się wtedy do łez, bo mimo całego zamieszania, było w tym coś niesamowicie prawdziwego i pełnego ciepła. I teraz, gdy patrzę na Jacksona, widzę, że to chyba było proroctwo — do dziś jest totalnym królem chaosu w naszym domu, a ja z uśmiechem przyjmuję ten tytuł jako część jego wyjątkowego charakteru.

Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?

W wolnym czasie najbardziej lubię uciekać do St. Simons, gdzie mam mały, uroczy domek przy plaży. To moje miejsce na oddech od codziennego zgiełku — spaceruję tam po piasku, słucham szumu fal i cieszę się prostotą chwil spędzonych na łonie natury. Lubię też od czasu do czasu pozwolić sobie na wodne szaleństwa — pływanie, kajaki czy paddleboarding to świetny sposób na oderwanie się od wszystkiego i naładowanie energii. To idealne miejsce, by pobyć z synem.

Jaki jest Twój sekret na to, by zachować pogodę ducha, mimo trudnych chwil?

Humor i dystans do siebie bardzo pomagają. Śmiech potrafi zdziałać cuda nawet w najgorsze dni. ;)

1.05.2021

Postać Miesiąca #8/9: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #8/9, maj / czerwiec 2025
O powrotach i nowych początkach:
Wywiad z twórczynią Olivii Mitchell
W świecie grupowego pisania Czerwona Panda, to nick, który niewątpliwie zauważyliśmy przynajmniej raz. W tym wydaniu mamy przyjemność porozmawiać właśnie z nią. W szczerej i pełnej nostalgii rozmowie autorka naszej Postaci Miesiąca opowiada o swoich pisarskich początkach, twórczych rytuałach, życiowych inspiracjach i tym, co sprawia jej codzienną radość. Jeśli kiedykolwiek tęskniliście za zapachem sadu albo marzyliście o ucieczce od zgiełku miasta – ten wywiad jest dla Was!

Czy pamiętasz swój początek na grupowcach? Co cię wtedy skłoniło, by spróbować swoich sił w takiej formie pisania?

Oczywiście, że pamiętam! Miałam wtedy trzynaście lat, był późny, jesienny wieczór a ja się strasznie nudziłam. Na grupowe trafiłam zupełnie przypadkiem, kiedy przeglądałam oneta. Byłam tam zakładka blogi grupowe, z ciekawości kliknęłam i tak odkryłam właśnie grupowe. Pierwszym blogiem był Bradley High School, gdzie fabuła toczyła się w amerykańskim liceum. A potem to już tak się potoczyło, i trwa do dzisiaj z małymi przerwami :)

To niesamowite, że tak wiele osób trafia na grupowe przypadkiem – a potem zostaje na lata. :) A skoro o nich mowa, jak na przestrzeni lat zmienił się Twój styl pisania lub podejście do postaci?

Zaczynałam pisać nastoletnimi postaciami, bo sama też nastolatką byłam, i nie umiałam sobie wyobrazić jak to jest prowadzić dorosła postać. Z czasem jak ja dorastałam, dorastały też i moje postacie. Styl pisania zmienił się bardzo— z kilku zdaniowych odpisów, nagle z łatwością przyszło mi pisać długie odpisy, opisywać emocje, zachowania postaci, to co działo się wokół niej. Myślę, że zarówno moje postacie, mój styl pisania jak i sama ja, na przestrzeni tych wszystkich lat mocno dojrzeliśmy.

Pięknie powiedziane – dorastające razem z nami postaci naprawdę potrafią wiele o nas opowiedzieć. A powiedz nam, skąd pojawił się pomysł na Olivię?

Już od dłuższego czasu gdzieś po głowie krążył mi pomysł na taką prostą dziewczynę, która wyrwała się z małego miasteczka do dużego miasta, by spełnić swoje marzenia. Chciałam nawet poszukać kogoś do wątku indywidualnego o takiej tematyce, ale nagle pojawiło się Mariesville, dając mi możliwość spełnienia tego „pisarskiego marzenia” :)

Czyli można powiedzieć, że Olivia długo czekała na swoją szansę. Cieszymy się, że Mariesville jest miejscem, gdzie mogłaś stworzyć Olivię. :) Dobrze, ale ciekawi nas też inna rzecz... Stadnina, weterynaria, konie, zapach sadu – skąd wzięłaś inspirację do stworzenia takiego tła?

Zapach sadU pamiętam z dzieciństwa. Wychowałam się w mieście, ale każde wakacje spędzałam na wsi u rodziny. Moja ciocia miała właśnie sad z jabłkami i do dzisiaj pamiętam ten zapach. Weterynaria dlatego, że jak byłam małym bąblem, miałam etap, że chciałam leczyć zwierzaki. Konie i stadnina dlatego, że zawsze mnie te zwierzęta fascynowały, ale… bardzo się ich boję. Ja mogę je oglądać z bezpiecznej odległości, ale przynajmniej moja Olivia może mieć z nimi namacalny kontakt, więc w jakiś sposób właśnie ona rekompensuje mi możliwość obcowania z nimi.

Ależ to obrazowe! Aż czuć ten zapach jabłek i świeżo skoszonej trawy. :) Jakie relacje w Mariesville są dla Olivii najważniejsze – czy masz już ulubioną dynamikę?

Olivia jest bardzo rodzinną osobą. Taka, która dla swoich bliskich jest w stanie zrobić wszystko — jak z resztą widać, była w stanie rzucić swoje poukładane życie w wielkim mieście i bez wahania wrócić do rodzinnej miejscowości. Jednak, lubię, jak coś się dzieje, więc może za jakiś czas życie tej poukładanej pani weterynarz wywróci się do góry nogami ;)

Wydaje nam się, że ta lojalność i oddanie sprawiają, że Olivia jest tak prawdziwa. :) Co do mieszania i wywracania życia do góry nogami... To zawsze niesie za sobą pewne uczucia, a jakie emocje chciałaś pokazać poprzez jej powrót? Czy miałaś konkretną wizję?

Chyba nie miałam konkretnej wizji. Jej powrót pewnie był dla niej bardzo dużym zaskoczeniem, tak samo jak i dla mnie. Tworząc jej postać miałam tylko w głowie, że nie widzę jej jako osoby, która zawsze była w Mariesville. Jakie emocje chciałam pokazać poprzez jej ponowne pojawienie się w Mariesville? Cóż, chyba takie, że nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli i czasami trzeba zmienić nagle decyzje, które wywołują zaskoczenie.

Lubimy takie nieoczywiste powroty – gdy bohaterka z pozoru wszystko sobie ułożyła, a jednak los pisze własny scenariusz. :) Powiedz, gdyby Olivia miała jedną scenę, która najlepiej ją definiuje – jaka by to była?

Hm, dobre pytanie. W głowie mam obraz Olivii, która z czułością głaszcze konia, szeptając słowa. To chyba idealna scena, która do niej pasuje. Olivia jest empatyczną osobą, która potrafi zrozumieć i współczuć zwierzętom czasami bardziej niż ludziom.

To naprawdę urocza scena. :) Teraz będziemy chcieli skupić się na Tobie i pisaniu. Powiedz, czy masz jakiś rytuał pisarski, np. muzykę, porę dnia, miejsce, który pomaga Ci wejść w nastrój pisania?

Lubię słuchać muzyki, wracać do starych utworów, których słuchali moi rodzice. Najczęściej wtedy zakładam słuchawki, odpalam jakąś składankę i to jest czas dla mnie. Do tego obowiązkowo czarna herbata z cytryną i nic więcej mi nie potrzeba. No, nie zapominając o wenie, która bywa wybredna ;)

Czyli klimat, muzyka i herbata. Naszym zdaniem to brzmi jak przepis na wenę! I oby ta wybredna dama częściej wpadała w odwiedziny. ;) Co sprawia Ci największą trudność w pisaniu, a co jest proste jak bułka z masłem?

Zawsze miałam problem z opisaniem tego, co czują prowadzone przeze mnie postacie. Czasami potrzebuję dużo więcej czasu, by ubrać to wszystko w odpowiednie słowa. Dużo prościejsze dla mnie napisanie długiego odpisu, bo to kiedyś też było moim problemem.

Opis emocji rzeczywiście bywa ciężkim orzechem do zgryzienia... ;) A co robisz, kiedy naprawdę potrzebujesz odpocząć od wszystkiego?

Biorę psa na spacer i idę na długi spacer. Mieszkam w takiej dzielnicy, która łączy ze sobą szum dużego miasta, ale tuż za rogiem mam las, łąki i pola. Ciszę i spokój, które koją moje zszargane nerwy. To tam odpowczywam, z dala od irytujących rzeczy.

Brzmi jak idealne miejsce – zrównoważone między zgiełkiem a spokojem. I idealne dla spacerów z psem! :) Mimo to, gdybyś mogła zamieszkać w fikcyjnym świecie z książki/serialu/filmu, który byś wybrała?

Kiedyś pewnie byłoby to jakieś wielkie miasto, które daje wiele możliwości. Jednak, jestem już w tym wieku, gdzie doceniam to, że są jeszcze małe miasteczka, senne i spokojne, gdzie nie trzeba brać udziału w tym swoistym wyścigu szczurów, więc z ogromną chęcią zamieszkałabym w Bluebell z serialu Heart of Dixie.

Bluebell, to wybór, który chyba wszyscy rozumiemy w stu procentach. :) Jaka rzecz – drobna, ale codzienna – daje Ci najwięcej radości?

Ostatnio możliwość wypicia ciepłej kawy ;)

No tak, nie ma nic lepszego niż pierwszy łyk gorącej kawy, zanim dzień się na dobre rozkręci! A gdybyś musiała zamienić się miejscami z którąś ze swoich postaci na jeden dzień, kogo byś wybrała i dlaczego?

Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli już pytasz — prowadzę postać Octavii, bogatej dziewczyny, która od zawsze ma wszystko. Chciałabym choć przez jeden dzień być na jej miejscu. Mieć kartę z nielimitowaną sumą pieniędzy i kupić sobie to, co tylko zapragnę. Większość pewnie pomyśli, że to dość płytkie, ale myślę, że gdyby każdy miał taką możliwość, na pewno by z niej skorzystał.

W tym miesiącu tytuł Postaci Miesiąca trafia do kobiety, która po latach wraca do Mariesville. Olivia Mitchell to postać pełna subtelności, wewnętrznej siły i skrywanych emocji. Jej historia to opowieść o wyborach, powrotach i uczuciach, które potrafią przetrwać próbę czasu. Z tej okazji zaprosiliśmy Olivię do krótkiej rozmowy – o jej perspektywie, wspomnieniach i tym, co naprawdę znaczy wrócić do miejsca, które wciąż coś znaczy.

Olivia, co było dla Ciebie największym zaskoczeniem po powrocie do Mariesville?

Że to miasteczko nic się nie zmieniło. Wszystko jest nadal takie, jakie zapamiętałam, kiedy wyjeżdżałam na studia do Atlanty.

To chyba najczęstszy szok po powrotach – że wszystko stoi w miejscu, choć my tak bardzo się zmieniliśmy. Czy jest coś, czego Ci brakuje w Mariesville, a miałaś to w Atlancie?

Bywają momenty, że brakuje mi tego, że gdy wychodziłam z mojego mieszkania, od razu pod nosem miałam sklep. Nie traciłam tak dużo czasu na dojazd, gdy nagle złapała mnie ochota na jakąś przekąskę ;)

Małe miasteczka mają urok, ale faktycznie – brak sklepu pod nosem może niekiedy dać się we znaki! :) Jak wygląda Twój idealny dzień w Mariesville – od porannej kawy po zachód słońca?

No więc, na początek kawa. Mocna, żeby postawiła mnie na nogi. Później śniadanie, które zjem spokojnie, a nie w biegu, najlepiej na werandzie, gdzie będę mogła spoglądać na wszystko, co budzi się do życia z nowym dniem. Później spokojny dzień w pracy, bez nagłych wypadków, bez przekazywania złych wieści właścicielom zwierzaków. Obiad, najlepiej ugotowany przez jednego z najlepszych miejscowych kucharzy… no i w końcu wieczór, te kilka wolnych godzin, które mogłabym poświęcić na zwykłe lenistwo na kanapie, oglądając serial albo film.

Brzmi jak dzień idealny. Prosty, spokojny, ale z dużą ilością ciepła i małych radości. :) Gdybyś mogła cofnąć się do jednego momentu ze swojego dzieciństwa – który by to był i dlaczego?

Hm… wydaje mi się, że dzień, w którym mogłam ostatni raz przejechać się na mojej ukochanej klaczy. Spędzenie z nią jeszcze jednego dnia byłoby czymś niezwykłym.

To piękne, że wracasz do takiego wspomnienia! A czego nie możesz się doczekać w swojej przyszłości? Czy jest coś takiego?

Nie wiem co ona tak naprawdę przyniesie, więc pozostaje mi czekać i powitać to, co mnie spotka. Mam nadzieję, z będzie to coś miłego!

1.04.2021

Postać Miesiąca #7: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #7, kwiecień 2025
Między fikcją a codziennością:
Wywiad z twórczynią Lee Maitlanda
W tym miesiącu mamy przyjemność porozmawiać z pusheenthecat, autorką kwietniowej Postaci Miesiąca — niepokornego, szorstkiego, a jednocześnie poruszająco ludzkiego Lee Maitlanda. Autorka zabiera nas za kulisy swojego twórczego świata, opowiadając o tym, jak wygląda życie z Lee w głowie, co najbardziej ceni w pisaniu i dlaczego czasem najlepszą motywacją jest po prostu brak czasu. Gotowi na odrobinę chaosu i szczerego spojrzenia na pisarską codzienność?

Na początek wróćmy do przeszłości. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

W 2009 roku na Onecie, na Hogwartach.

Stare, dobre Hogwarty… :) To już jednak minęło trochę czasu. Czy pamiętasz, kjak wyglądały Twoje początki w grupowej blogsferze?

Niezręcznie. Miałam 13 lat i zero pojęcia, co robię.

Myślę, że to może brzmieć znajomo dla wielu z nas. ;) Czas jednak płynie dalej, minęło już trochę czasu od blogów na onecie, a teraz jesteś tutaj z nami, w Mariesville. Co zainspirowało Cię do stworzenia postaci Lee? Skąd wzięła się jego historia?

Właściwie to nic. Chciałam wykorzystać wizerunek, dobrze czuję się w małomiasteczkowych klimatach. Zaczęłam pisać i wyszło samo, raczej nie mam tak, że wpadnie mi pomysł na postać. Go with the flow, go for broke, raczej w ten sposób sobie radzę z tworzeniem postaci.



Brzmi jak twórcza wolność w najlepszym wydaniu! Czasem właśnie te postacie, które przychodzą do nas „same”, okazują się najbardziej autentyczne i żywe. A powiedz, jakie wyzwania napotkałaś podczas tworzenia Lee — jeśli w ogóle?

I znowu: właściwie to żadnych. Najbardziej wymagającym zadaniem było spięcie wszystkich dat z zamachem w Oklahoma City, o którym pierwszy raz przeczytałam już lata temu, a teraz wyzwaniem jest pamiętanie, co i kiedy działo się w życiu Lee, bo nigdy niczego nie zapisuję, powtarzając sobie, że na pewno wszystko zapamiętam.

Czyli klasyczne „zapamiętam, nie muszę notować” — znajome aż za bardzo! Ale tak całkiem serio, trzeba przyznać, że taki research i trzymanie się realiów to już porządny level pisarskiego zaangażowania. Zastanawiam się też jakie elementy życia Lee mają największe znaczenie w jego historii?

Mogę powiedzieć, że wszystkie? Nie patrzę na to w ten sposób — nie ważę, co może być od czegoś innego ważniejsze. Piszę tragiczne historie, bo I yearn for the drama, ale wszystko ma w jego życiu jakieś znaczenie. Nic nie dzieje się bez powodu i te klimaty.

Okej, czyli jesteś team „historia pisze się sama”. Ale to brzmi jak czysta frajda z pisania! I jednocześnie wolność twórcza. :) Niemniej jednak, Lee ma bogatą i bolesną przeszłość. Jakie emocje chciałaś w nim ukazać, by były jak najbardziej autentyczne?

Żadne konkretne. Niestety, jestem tym nudnym typem autora, który nie ma wiele ciekawego do powiedzenia o swojej postaci. Właściwie to zwykle tworzę karty, które znowu nie tak wiele mówią o postaci, a reszta wychodzi z wątkach. Nie chce mi się inaczej, nie umiem, nie lubię.

Może to właśnie ten luz i brak nadmiernego planowania sprawia, że Lee jest tak autentyczny, bo rozwija się naturalnie, razem z historią i emocjami, które przynosi każdy nowy wątek. :) A czy jest coś, co najbardziej w nim lubisz? A może ma jakąś cechę, którą warto naśladować?

Wizerunek, lol. :D Ale samego Lee to akurat szczególnie nie polecam naśladować. Do better, kids.

No dobrze, czyli Lee to bardziej przestroga niż wzór do naśladowania — przynajmniej w teorii. ;) Ale muszę przyznać, że z takim bagażem i taką osobowością nie da się przejść obok niego obojętnie. Teraz jednak skupmy się bardziej na Tobie! Czy masz jakąś szczególną metodę pracy przy tworzeniu postaci? Czy może jest to raczej wybuch nagłej weny?

Nie, nic szczególnego.

To może nawet i lepiej… :) Co najbardziej lubisz w pisaniu wątków? A może jest coś, co sprawia Ci największą trudność?

Mam z tego zajęcie. Historię do stworzenia, coś, w co mogę się zaangażować, nad czym muszę pomyśleć i z czego czasem mogę się pośmiać. Piszę za to już tyle lat, że trudności mi to nie sprawia.

Pisanie jako przestrzeń do myślenia, tworzenia i czasem po prostu dobrej zabawy — brzmi jak idealne połączenie. A powiedz, jakie tematy lub motywy są dla Ciebie najważniejsze, gdy piszesz i rozwijasz swoje postaci?

Nie mam konkretnych. Wymyślam na poczekaniu, czasem sobie coś poplanuję, przemyślę z wyprzedzeniem, ale ogółem nie poświęcam na to nie wiadomo ile czasu, bo też aż tyle go nie mam. Nie lubię za dużo myśleć nad takimi sprawami.

Czyli totalna intuicja i spontan — to chyba najlepszy dowód, że czasami nie trzeba rozpisywać całych arkuszy fabularnych, żeby stworzyć wciągającą postać! :) A kiedy jednak dopada cię kryzys, jak wtedy radzisz sobie z brakiem weny?

Uciekam z bloga, zapadam się na kilka miesięcy/tygodni pod ziemię i tworzę coś od nowa.

Widać więc, że na pisaniu widać świat się nie kończy, co więc lubisz robić poza tym?

Jak mam wolny czas, to odpoczywam. Jak nie mam wolnego czasu, to pracuję w pracy, za którą mi płacą i wyrabiam drugi etat nieodpłatnie w domu. Powiem tak: lately, life’s been busy as hell.

Brzmi jak pełen etat życia w trybie turbo — szanuję! A jeśli już byś znalazła chwilę (czysto teoretycznie, oczywiście), i mogła na przykład spędzić dzień z wybranym fikcyjnym bohaterem, kto by to był i dlaczego?

Hahah, nikt. Nie chciałabym zburzyć sobie wyobrażenia spędzaniem dnia z tą osobą.

W Mariesville, gdzie czas płynie powoli, a życie wydaje się być jednocześnie pełne nadziei i nieuniknionych trudności, mieszka Lee Maitland. To właśnie w wywiadzie z nami Lee dzieli się swoimi przemyśleniami. Od najcięższych chwil po codzienne zmagania — jego historia jest pełna sprzeczności, ale też prawdy o tym, jak to jest próbować na nowo odnaleźć siebie w świecie, który nie zawsze jest łaskawy. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Postacią Miesiąca!

Lee, jak wygląda Twój typowy dzień w Mariesville? Co sprawia Ci największą satysfakcję, a co jest wyzwaniem?

Typowy dzień: praca, Betsy Murray, dom.
Największa satysfakcja: Betsy Murray.
Największe wyzwanie: Betsy Murray.


Czyli Betsy potrafi być zarówno źródłem satysfakcji, jak i wyzwaniem — pełen pakiet. ;) Ale wracając do tematu, Twoja przeszłość rzeczywiście jest pełna trudnych momentów. Jak udało Ci się przez nie przejść i znaleźć w sobie siłę do zmian?

Polecam pić przez kilka lat, a potem przestać pić. Dupa do góry i do roboty. Inaczej się nie da.

No cóż, brzmi to jak sposób na życie! Ale przejdźmy do tematu, który znamy z Twojej codzienności... Słyszeliśmy, że masz złote ręce – jakie naprawy czy remonty sprawiają Ci największą przyjemność, a które wręcz Cię irytują?

Przyjemnością jest wszystko poza elektryką.

Zapamiętamy! Lee, w The Rusty Nail masz okazję gotować dla innych. Co najbardziej lubisz przyrządzać i jakie emocje wiążą się z gotowaniem w tym miejscu?

Burgery i tacosy. Robota potrafi być wkurzająca, ale mówi się trudno i żyje się dalej.

Cóż, brzmi jak praktyczna filozofia! A teraz pytanie bardziej życiowe. Z perspektywy doświadczenia, co byś powiedział osobom, które stoją na początku drogi, na której ty już jesteś?

Nic. Nie lubię dawać innym rad, nie mam wiele ciekawego do powiedzenia.

1.03.2021

Postać Miesiąca #6: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #6, marzec 2025
O promyku słońca w jednym uśmiechu:
Wywiad z twórczynią Abigail Wilson
W tym miesiącu mamy okazję poznać Sol, autorkę marcowej Postaci Miesiąca, i dowiedzieć się, skąd wzięła się inspiracja do stworzenia niezapomnianej Abigail Wilson. Poza tym, dowiemy się jak wygląda jej proces twórczy oraz jakie historie kryją się za kulisami pensjonatu. Gotowi zanurzyć się w cząstce jej świata?

Sol, możemy raczej śmiało przyznać, że większość - jeśli nie wszyscy - w sferze blogów grupowych wie kim jesteś od wielu długich lat. Jak to więc z tobą wygląda? Czy pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy postanowiłaś podzielić się swoją twórczością w internecie?

To było tak dawno temu, że trudno przywołać mi rok. Na pewno był to blog autorski, kojarzę, że jedna z czytanych książek nie miała zakończenia, które mi się spodobało! Chyba chciałam napisać własne i wtedy to kliknęło.

Aż w pewnym momencie trafiłaś na grupowce… Jakie były Twoje pierwsze kroki na blogach grupowych? Czy pamiętasz kiedy to było?

Oj, kroki to na pewno były kulawe... Mój pierwszy grupowiec, który wspominam zawsze najcieplej to Zamek Salvador, to było na pewno z piętnaście lat temu, jak nie dalej! A poznałam tam autorów, z którymi udaje mi się pisać do dzisiaj.

Piętnaście lat to naprawdę imponujący staż! A teraz jesteś tutaj, w Mariesville. Skąd wzięła się inspiracja do stworzenia Abi?

Pomysłów na postać damską miałam mnóstwo, zresztą dopieszczony blog to niezwykła pokusa na stworzenie kilku postaci i trudno tak naprawdę zdecydować się na jedną. Inspiracją numer jeden, która wygrała, został mój tata, który jest starą i męską wersją takiej kochanej, troskliwej, ale rozbrykanej gosposi przytulnego obiektu turystycznego.

Brzmi jak fantastyczna inspiracja! Czyli można powiedzieć, że Sunny Meadows ma w sobie trochę rodzinnego ciepła z prawdziwego życia… Powiedz, czy Abigail, którą poznaliśmy z treści jej karty, jest dokładnie tą samą, którą pierwotnie wymyśliłaś, czy może były jakieś zmiany w trakcie tworzenia?

Nie jestem dobra w tworzeniu kart, zdecydowanie lepiej mi idzie rozwijanie i prezentowanie postaci w wątkach, ale wydaje mi się, że udało mi się zachować charakter postaci taki, jaki miał być od początku. Zresztą w samej karcie staram się pokazać tylko skrawek bohatera, żeby nie budować zbyt ciasnych ram i w wątkach wyczuć jego temperament. Abigail w karcie jest bardziej sentymentalna, a w wątkach bardziej szalona, ale wraz z kolejnymi przygodami w Mariesville sama przekonuję się, że wszystko jakimś cudem trzyma się kupy.

Czyli można powiedzieć, że Abi sama kształtuje się w trakcie wątków. :) Pozwolę sobie powrócić do tematu Sunny Meadows… Czy Abigail od początku miała prowadzić rodzinny pensjonat, czy to była decyzja, która przyszła przy okazji?

Abi od początku miała być iskierką, która kocha ludzi i zależy jej na nich niezależnie czy to obcy, czy rodzina, czy sąsiad z drugiego końca miasteczka. Miejsce otwarte dla każdego, w którym mogłaby roztaczać tę ciepłą i zakręconą aurę pojawiło się w mojej głowie tak szybko, jak wyobraziłam sobie jej piegowaty nos i szeroki uśmiech. Myślę że ona pasuje do pensjonatu i gdybym miała tworzyć jej postać od nowa, nie zamieniłabym nic a nic.

Brzmi jak idealne połączenie – osobowość Abigail i klimat Sunny Meadows! Mariesville w czystej postaci. :) No właśnie, w historii Abigail pojawia się sporo detali dotyczących codziennego życia w Mariesville. Czy inspirowało cię ku temu coś konkretnego?

Moją inspiracją są wspomnienia z wakacji, kiedy za dzieciaka jeździłam do rodziny właśnie do takiego uroczego, przyjaznego miasteczka. Ale też dopracowane zakładki bloga podsunęły mi pomysły i zdecydowanie ułatwiły zbudowanie obrazu Abi w głowie.

O, to piękne, że w Mariesville można znaleźć cząstkę Twoich własnych wspomnień! To czyni Abigail jeszcze bardziej wyjątkową. Jeśli jednak mówimy o jej wyjątkowości… Gdybyś miała wskazać jedną cechę Abigail, którą szczególnie podziwiasz, co by to było?

Pogoda ducha. To wariatka, przysięgam, nie potrafi się smucić, ani złościć. Poprawia mi humor pisanie takim promyczkiem, ale tak samo jak podziwiam tę wieczną radość, tak samo jej nie pojmuję!

To chyba jeden z piękniejszych atutów pisania… Możesz wcielać się w postać, która wnosi tyle pozytywnej energii! :) Radosna natura Abigail na pewno wpływa na innych bohaterów w Mariesville… Skoro o tym mowa, czy jest jakaś relacja Abigail z inną postacią, którą szczególnie cenisz? Jeśli tak, dlaczego?

Trudno wybrać jedną relację, bo tak samo jak Abigail uwielbia wszystkich, ja mam podobnie, szczególnie że każdy autor ma swój styl i każda postać jest wyjątkowa, a przez to w wątkach każdy wyciąga i odkrywa coś innego w Abi. Udało nam się nawiązać tu jedną prawdziwą, solidną przyjaźń, taką na dobre i na złe i to jest coś nie do złamania (mamy nadzieję!), co chyba podoba mi się szczególnie. Uwielbiam te momenty, gdy postać niezależnie od historii i tego, z czym się mierzy, może poczuć, że nie jest sama, bo nawet ktoś tak wesoły i wiecznie uśmiechnięty, pozornie beztroski jak Abi, porzebuje mieć kogoś do oparcia, przy kim pokaże bez wstydu własne słabości.

Tak, rzeczywiście takie wyjątkowe więzi sprawiają, że bohaterowie (i autorzy!) czują się częścią czegoś większego. A teraz może odejdźmy w mniej głębokie tematy… Gdybyś mogła wybrać jedną piosenkę jako soundtrack do historii Abi, co by to było?

Jedną? Przecież to niewykonalne! Do niej pasuje co najmniej dziesięć piosenek i na każdy dzień tygodnia inna składanka!

Hm, ma to sens. My za to zgodnie twierdzimy, że Walkin on Sunshine to zdecydowanie piosenka oddająca klimat Abigail. :D .A teraz skupmy się trochę na samym tworzeniu. Jak wygląda Twój proces twórczy? Czy piszesz według planu, czy raczej dajesz się prowadzić emocjom i wenie?

Mój plan to brak planu. Ani karta, ani odpisy nie mają ułożonej kolejności, czy punktów zaczepienia, po prostu płynę.

Czyli pełna swoboda twórcza! :) A czy masz jakieś swoje rytuały pisarskie?

Obowiązkowo zawsze gdy siadam z laptopem do pisania, przy mnie musi znaleźć się herbata, to jedyna rzecz której nie odpuszczam niezależnie od pory roku.

Herbata jako wierny towarzysz pisania – idealny rytuał! I chyba naprawdę potrafi dodać wenę… ;) Jeśli o wenę chodzi, czy w planach masz już kolejne postacie lub historie, którymi chciałabyś się podzielić?

W głowie zawsze tli mi się jakiś pomysł, bo chęci do pisania mam. Zobaczymy, czy czas pozwoli na dalsze panoszenia się w Mariesville.

W takim razie trzymamy kciuki, żeby czas był łaskawy i pozwolił Ci dalej rozwijać swoje historie w Mariesville. :) Na zakończenie, tradycyjnie, najważniejsze zostawiamy na koniec… Co jest Twoim największym guilty pleasure? :)

Mam ich sporo, ale największym, takim poważnie solidnym to regularne powroty do oglądania Chirurgów i płakanie na każdym odcinku... Ups.

Każda postać wnosi do Mariesville coś wyjątkowego, ale Abigail to prawdziwy promień słońca, który rozświetla nawet najbardziej pochmurne dni. Właścicielka Sunny Meadows to uosobienie ciepła, serdeczności i niekończącej się energii. Czy chcecie poznać ją bliżej? Zapraszamy więc do przeczytania wywiadu z naszą Postacią Miesiąca!

Abigail, powiedz, co sprawiło, że postanowiłaś wrócić do Mariesville po studiach?

Wyjechałam właśnie po to, by wrócić i być jeszcze lepszą wersją siebie. Taki miałam plan od początku.

To piękne podejście! Czyli Mariesville to twój prawdziwy dom. Cóż, jako część naszej społeczności, chcemy poczuć jak to jest być w Twoim świecie. Zdradź nam proszę, jak wygląda Twój typowy dzień w Sunny Meadows Bed & Breakfast.

Zaczynam od założenia wygodnych tenisówek, bo nigdy nie ma nudy, za to jest dużo biegania. Szykujemy śniadania i świeże pościele dla gości, sprawdzamy listy rezerwacji, robimy obchód wokół pensjonatu i jedziemy po spore zakupy. Nie wiem, kiedy ucieka dzień i wieczorem przeglądam rozliczenia, a wtedy zwykle jest już ciemno. Zakres prac związanych z prowadzeniem tego miejsca jest ogromny, części nie widać gołym okiem, więc staram się podwójnie, aby było czuć to w atmosferze pensjonatu, że każdy jest mile widziany.

Brzmi jak dzień pełen energii i zaangażowania! A czy masz swoje ulubione miejsce w miasteczku, gdzie lubisz spędzać czas tylko dla siebie?

Dla siebie to znaczy bez ludzi...? Jeśli bez ludzi to moje mieszkanko, ale lubię też naszą bibliotekę, gdzie jest cichutko i spokojnie. Lubię też spacerować nad rzeką, albo przesiadywać w słońcu na ławce przed pensjonatem. Po prostu lubię Mariesville, przecież wiesz!

A Mariesville lubi Ciebie! :D Co w prowadzeniu pensjonatu sprawia Ci najwięcej radości, a co jest największym wyzwaniem?

Najwięcej radości sprawia mi spotykanie ludzi. To ile poznałam niesamowitych osób, bo do nas przyjechały, bo znalazły naszą stronę, bo usłyszały od nas od kogoś, to się aż nie mieści w głowie! A największym wyzwaniem, które mnie motywuje do działania przy okazji, jest zarażenie turystów miłością do naszego miasteczka, szczególnie tych nabzdyczonych mieszczuchów z wielkich metropolii!

To jak misja z prawdziwego zdarzenia! :) Abigail, gdybyś mogła cofnąć czas i porozmawiać z sobą sprzed kilku lat, co byś sobie powiedziała?

Nie płacz. Dzisiaj już wiem, że wszystko co się dzieje, zostawia po sobie ślad, ale to nie jest coś, co przekreśla marzenia, szansę czy to kim się jest. Powiedziałabym młodszej sobie, aby się nie bała iść do przodu i mocno bym ją przytuliła, kiedy zwątpi w siebie.

1.02.2021

Postać Miesiąca #5: wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #5, luty 2025
O niekończącej się przygodzie słów:
Wywiad z twórczynią Betsy Murray
Blogowanie i pisanie to pasje, które łączą ludzi o wyobraźni pełnej niezwykłych historii. Bardzo dobrze wie o tym lisek, z którą w tym wydaniu przeprowadzono wywiad. Autorka opowiada o początkach swojej przygody z pisaniem, inspiracjach i procesie twórczym. Jak narodziła się Betsy Murray? Czy pisanie to czysta przyjemność, czy także wyzwanie? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie poniżej.

Zacznijmy tradycyjnie, od początków... Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem? Co Cię do tego przyciągnęło?

Hmm... Ojej, to było naprawdę dawno temu, z... 20 lat temu? Ojej. Pamiętam, że w pierwszej lub drugiej klasie gimnazjum pojechałam do sanatorium, gdzie spotkałam dziewczynę, która pokazała mi blogi na Onecie. Zaczęłam pisać opowiadania, fanfiki głównie, fanów Tokio Hotel i Naruto pozdrawiam serdecznie. :D Później na zasadzie wymiany: obserwuję za obserwowanie, trafiłam na kolejną autorkę, z którą zaczęłam pisać wspólnie swoje pierwsze autorskie opowiadanie. I bardzo spodobało mi się pisanie z kimś innym, a że Onet był łaskawy i z tego co pamiętam, były tam wyszukiwarki i rankingi blogów, to tak trafiłam na NYC. I już na nim zostałam. Do dzisiaj zresztą.

To naprawdę godne podziwu, że tak długo trwasz w blogowym świecie! Powiedz, czy pamiętasz swoją pierwszą postać? Jeśli tak, jak bardzo różniła się od Betsy?

Pierwszą postać, którą pamiętam na tyle, że mogę coś o niej powiedzieć to Sienna Wright z NYCa, wiem, że przed nią miałam tam jeszcze z dwie inne postaci, ale one były i minęły, a Sienna została i dalej jest ze mną. A czy różniła się od Betsy? Na pewno, jak zaczynałam pisać Sienną to była ona maksymalnie dziewiętnastoletnią uczennicą koledżu. Jej kreacja na pewno nie była, przynajmniej na początkowym etapie, tak dopracowana jak moja Betsy. I z tego co pamiętam, to Sienna miała w sobie znacznie więcej spokoju.

To chyba prawdziwa magia pisania, gdy takie postaci zostają w naszym sercu na dłużej... Jednak skoro już o Betsy mowa, skąd wziął się na nią pomysł? Czy inspirowałaś się kimś lub czymś konkretnym?

Właściwie to znikąd. Początkowo nawet nie planowałam dołączyć na Mariesville, ale z perspektywy czasu, w ogóle tej decyzji nie żałuję. A pomysł na Betsy, którą teraz wszyscy znacie, pojawił się niespodziewanie.

A my cieszymy się ogromnie, że jesteś tutaj z nami i tworzysz z nami naszą małomiasteczkową społeczność. :) W takim razie jak wyglądał proces tworzenia Betsy? Czy od początku miała być listonoszką, czy to wyszło naturalnie?

To już nie było takie proste. Na samym początku miałam tylko imię i nazwisko. I ubzdurałam sobie, że moja postać będzie nazywać się Betsy Murray. Później zastanawiałam się nad zawodem. Wybierałam między listonoszem a recepcjonistką w przychodni. A kiedy zaczęłam zagłębiać się w zakładki fabularne na blogu, zauważyłam, że najważniejsza rodzina w miasteczku ma takie samo nazwisko. Więc postanowiłam, że muszę wplątać Betsy w tę rodzinę tak, aby miało to sens. Wymyśliłam rozłam między braćmi i uznałam, że praca listonosza jest totalnie czymś innym niż prowadzenie ogromnego przedsiębiorstwa, otworzyło to przede mną drogę do zabawy w dziedzictwo w drugiej odnodze Murrayów. Reszta wykreowała się sama, na jednym posiedzeniu przed laptopem. ;-) Ale tak naprawdę proces tworzenia Betsy jest ciągle w toku.

Betsy rzeczywiście jest barwnym uzupełnieniem Murrayów, ale to zdecydowanie na plus! Jakie cechy Betsy sprawiają, że dobrze odnajduje się w Mariesville?

Ale czy Betsy odnajduje się dobrze w Mariesville? Ja jako autorka - na pewno, ale Betsy ma niemałe problemy z tym, jak krzywo na nią patrzą. Myślę jednak, że jej (przynajmniej pozornie) niezachwiana pogoda ducha pomaga w mierzeniu się z rzeczywistością, która nie zawsze jest kolorowa.

To z pewnością bywa męczące, ale czyż nie takie są uroki małego miasteczka? ;) Zastanawiamy się jednak czy miałaś momenty, w których chciałaś zmienić coś w jej historii lub osobowości?

A w życiu! Betsy jest takim słoneczkiem, którym pisze mi się niesamowicie lekko i przyjemnie, i mam wrażenie, że zarówno jej historia, jak i osobowość są w miarę dobrze wyważone.

Musimy się zgodzić, Betsy rzeczywiście jest słoneczkiem! I to nawet jedynym w swoim rodzaju... Na przykład, jej pamiętnik "Murphy" to dość oryginalny element – skąd wziął się ten pomysł?

Betsy z założenia miała być nieznośnym dzieciakiem. Upierdliwą, niemiłą, kablująca dziewczynką, która w okrutny sposób budowała swoją pewność siebie w szkole na krzywdzie innych, mniej sprytnych uczniów. Takie zachowanie na pewno nie przysparzało jej przyjaciół, a dodatkowo wychowywała się w otoczeniu dwóch, sporo starszych, braci. Pamiętnik, który zaczęła prowadzić, miał być właśnie substytutem prawdziwego przyjaciela, którego jako dziecko po prostu nie miała. No i... kto z nas kiedyś nie próbował pisać pamiętnika? ;-)

Jest w tym ziarenko prawdy :) Skoro o tym mowa... Co daje Ci najwięcej satysfakcji w pisaniu?

Trudne pytanie. Ale odpowiedź będzie prosta: pisanie. Lubię pisać. Tak zwyczajnie. I po prostu. Lubię wymieniać się doświadczeniami z innymi i kreować historie, które nie dają spać po nocach. Jest to też jedyna rzecz, w której potrafię być regularna i w której, jeśli regularna jestem, to widzę progres. Z siłownią nie ma już tak łatwo. ;-)

Ale zarówno siłownia, jak i pisanie, wymagają pewnej motywacji. Czy masz więc jakieś rytuały pisarskie – ulubioną muzykę, napój, porę dnia?

Chciałabym. Zamiast rytuałów mam problem, który polega na tym, że musi się dziać. Mam pootwieranych pierdyliard zakładek, z dwa komunikatory. Po napisaniu dwóch-trzech zdań w odpowiedzi, zaglądam na maila, potem piszę znowu, potem wskoczę na FB. Sama sobie gwarantuję rozpraszacze i chyba nauczyłam się już z tym żyć. Ale lubię mieć ciepło, więc najczęściej siedzę opatulona w kocyk i z ciepłą herbatą. I wiem, że kiepsko idzie mi pisanie po nocach. Z samego rana mam świeży umysł i wtedy wychodzą mi najlepsze odpisy. :-)

Jak to się mówi? Ah, tak! Artystyczny nieład... :) Jednak nie na pisaniu świat się kończy. Czy poza tym, masz jakieś szczególne zainteresowania i pasje?

Ostatnio prawie mój cały czas wolny poświęcam na pisanie, ale odkąd pamiętam, równie chętnie uciekałam w książki. Nadal często sięgam po fantastykę, którą czytuję na przemian z kryminałami i romansami. Gram w gry - RPG na konsoli i Simsy w przerwach od pisania. W ubiegłym roku złapałam też zajawkę na malowanie po numerach. I jakby się tak zastanowić, chyba trochę na siłę szukam sobie pasji, bo łapałam się już szydełka, drutów, gitary, ale większość z tych rzeczy po pierwszych porażkach była odstawiana w kąt. A kiedy potrzebuję wyciszenia, sięgam po puzzle albo lego. :D

Jesteś jak człowiek o różnych obliczach (zainteresowań)! Co jest oczywiście komplementem... :) Skoro wspomniałaś o książkach, to gdybyś mogła iść na kawę z wybraną postacią literacką lub filmową/serialową, kto to by był?

Sherlock Holmes. Zdecydowanie. Chociaż nie był to łatwy wybór i jest wiele takich postaci, ale Sherlock jest na pierwszym miejscu. Raz, bo detektyw, dwa, bo genialny serial na BBC.

Najważniejsze na koniec... Gdybyś mogła wybrać jeden posiłek, który jadłabyś do końca życia, nigdy nie mając go dość, co by to było? :)

Pizza z ananasem! ;-)

Mariesville to miejsce, w którym każdy zna każdego, a plotki rozchodzą się szybciej niż zapach świeżo parzonej kawy w miejscowej kawiarni... Jednak są osoby, które wyróżniają się nawet na tle tej barwnej społeczności – jedną z nich jest Betsy Murray, która swoim temperamentem i urokiem nie tylko przyciąga naszą uwagę, ale i na dobre wpisała się w życie miasteczka. W tej rozmowie nasza Postać Miesiąca opowie nam o swojej codzienności, zabawnych (i czasem nieoczekiwanych) zwrotach akcji oraz o tym, jak jeden moment może odmienić całe życie.

Betsy, jako nasza miejscowa listonoszka i rodowita mieszkanka z pewnością znasz każdy kąt miasteczka, jak własną kieszeń. Jakie jest jednak Twoje ulubione miejsce w Mariesville i dlaczego właśnie tam czujesz się najlepiej?

Lubię spędzać czas tam, gdzie są bliscy mi ludzie. Ale gdybym miała wybrać jedno miejsce, hmm... The Rusty Nail. Zdecydowanie. Pracują tam aż dwie drogie mi osoby. Mogę tam też ogrywać braci w darta, no i... gdzie indziej można byłoby się napić dobrego piwa?

The Rusty Nail zdecydowanie ma swój urok. Skupmy się jednak na twojej pracy... Która z dostarczonych przesyłek najbardziej zapadła Ci w pamięć? Czy była jakaś nietypowa historia związana z listem lub paczką?

Chyba przesyłka doręczona panu Smithowi. Zaczynałam wtedy pracę. I pamiętam, że lało jak z cebra. Pan Smith otworzył mi drzwi, wspierając się o laskę, a kiedy zobaczył dane nadawcy na kopercie - rozpłakał się. Okazało się, że był to list od jego syna, z którym ostatni kontakt miał ponad trzydzieści lat temu. Wyjaśnił mi, że porzucił swoją rodzinę ze względu na niezbyt ciekawą sytuację i nie spodziewał się tego, że syn kiedykolwiek mu to wybaczy. Pamiętam, że spędziłam u pana Smitha kilka godzin, a kiedy wychodziłam - już nie padało, ale zaczynało się ściemniać, a ja rozwoziłam listy do dwudziestej pierwszej.

Wow, to naprawdę poruszająca historia. Dziękujemy, że się nią podzieliłaś. A powiedz, jeśli mogłabyś spędzić dzień jako ktoś inny z Mariesville, kogo byś wybrała i dlaczego?

Myślę, że byłby to szeryf. Tak. Chciałabym zostać na jeden dzień szeryfem. Myślę, że wtedy zamknęłabym te wszystkie plotkary na jeden dzień w areszcie. Może czegoś by je to nauczyło.

Nasz szeryf jest tak urokliwy, że obawiamy się, że byłoby to dla nich bardziej przyjemnością niż nauczką... Ale podoba nam się ten pomysł, tak czy inaczej! :) Skoro o plotkarach mowa, jaka była najbardziej absurdalna plotka, jaką usłyszałaś podczas swojej pracy listonoszki?

Wychodzę z założenia, że każda plotka jest absurdalna. Ale mogę przywołać jedną, która rozwinęła się w niespodziewany, może lekko absurdalny sposób. Kojarzycie tego kucharza z The Rusty Nail? Lee? Pewnego dnia dotarła do mnie plotka, że z nim sypiam. Poszłam go o tym poinformować i uznaliśmy, że całkiem śmiesznie będzie utrzeć tym plotkarom nosa. Ale utarliśmy go samym sobie, bo teraz nie wyobrażam sobie bez tego mężczyzny życia.

Czyli plotki jednak potrafią czasem doprowadzić do czegoś dobrego... Jeśli rozumiesz, co mamy na myśli. :) Jakie jest twoje największe marzenie?

Największe? Uznam, że to będzie to najmniej realne. Chciałabym kiedyś wrócić do malowania i otworzyć własną galerię w większym mieście, w której przedstawiałabym zainteresowanym swoje prace.

1.01.2021

Postać Miesiąca #4: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #4, styczeń 2025
W sercu Mariesville:
Wywiad z twórczynią Eatona Granta
W tym miesiącu mamy okazję bliżej poznać autorkę, która stworzyła jednego z najbardziej lubianych bohaterów Mariesville – Eatona Granta, czyli miejscowej złotej rączki. Ice Queen dzieli się z nami swoimi początkami na blogach, inspiracjami oraz refleksjami na temat tworzenia postaci. Dowiemy się, co kryje się za kulisami powstania Eatona, a także co nieco o samej autorce. Zapraszamy!

Na początek porozmawiamy trochę o przeszłości i twoich doświadczeniach. Co sprawiło, że zaczęłaś tworzyć poprzez pisanie?

Wszystko dzięki mojej przyjaciółce – wówczas nieznajomej z internetu – którą poznałam poprzez czytanie jej opowiadania. Pokazała mi grupowce i tak to polubiłam, że siedzę w tym już ponad dziesięć lat.

Ponad dekada tej przygody to kawał doświadczenia. Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki na blogach grupowych? A może pamiętasz swoją pierwszą postać i jej historię? :)

Zabawnie. Kompletnie nie wiedziałam co robię, jakie panują zasady na blogach i z czym to się je. Pamiętam, jak obco się czułam zaczynając pisać. Możliwe, że moją pierwszą postacią była Caroline Forbes na blogu o Pamiętnikach Wampirów, ale ręki za to sobie uciąć nie dam.

Takie początki dają nam jednak cenne doświadczenie i kształtują nas jako twórców. Czy masz jakieś szczególne wspomnienie związane z pisaniem na blogach grupowych?

Zdecydowanie to, że poznałam w tej społeczności cudowne dziewczyny, z którymi przyjaźnię się już od ponad dziesięciu lat. ♥

Wow, cudownie! To naprawdę piękne, jak pisanie może nie tylko rozwijać nas twórczo, ale także łączyć ludzi. A teraz pytanie – jak narodził się pomysł na postać Eatona? Czy miał jakiś konkretny pierwowzór w Twoim życiu lub inspirację z popkultury?

Cóż, pierwsza wersja Eatona Granta była informatykiem, ale nie potrafiłam z nim nawiązać relacji i trafił do kosza. Wiedziałam, że chciałam stworzyć przyjazną postać, na którą można liczyć w razie kryzysu. Pamiętam, że oglądałam wtedy Gilmore Girls i Luke totalnie skradł moje serce. Można więc chyba uznać, że to poniekąd dzięki niemu Eaton jest, jaki jest. Za to Twisters pomogło mi wybrać wizerunek. ^^

To ciekawe, jak postać przechodzi przez różne etapy zanim znajdzie swoją ostateczną formę. Tak czy inaczej, fani Gilmore Girls na pewno docenią inspirację. ;) Naturalnym jest, że Eaton wydaje się bardzo osadzony w swojej społeczności... Co sprawia, że tak dobrze pasuje do Mariesville?

Myślę, że jego otwartość i zamiłowanie do małomiasteczkowego klimatu, w którym tak świetnie się czuje! Eaton wiele do szczęścia nie potrzebuje, a wszystko co najważniejsze - ma w Mariesville!

To piękne, że Eaton potrafi docenić to, co ma w Mariesville. Ale jak to się mówi, życie potrafi zaskoczyć, prawda? Jak więc widzisz przyszłość Eatona? Czy pozostanie w Mariesville na zawsze, czy może życie przyniesie mu coś, co zmusi go do zmiany?

Nie wydaje mi się, aby on pasował do innego miejsca niż Mariesville. Może na blogu długo nie jest, ale zapuścił już tutaj (razem ze mną) korzenie i tak łatwo się z niego nie wyniesie.

Cieszymy się bardzo, że Eaton znalazł swoje miejsce w Mariesville! A co sprawia Ci największą przyjemność w kreowaniu Eatona – jego osobowość, relacje czy może codzienne życie w Mariesville?

Wszystko po trochu. Cenię go bardzo za spokojne podejście do życia i rozwiązywania problemów. Dzięki niemu mogę przenieść się w malownicze miejsce pełne przyjaznych ludzi i historii, które nie dają spać po nocach.

Skoro wspomniałaś o jego podejściu do życia... Czy Eaton jest postacią, z którą chciałabyś się zaprzyjaźnić w prawdziwym życiu? Dlaczego?

Zdecydowanie! Eaton widzi pozytywne strony w niemal każdej sytuacji i taka osoba myślę, że wiele wniosłaby do mojego życia, a poza tym oboje uwielbiamy chińszczyznę. Wydaje mi się, że spędziłabym z nim wiele czasu na rozmowach o wszystkim i niczym, i doskonale byśmy się rozumieli.

To na pewno byłby fajny przyjaciel. Ale Eaton nie jest twoją jedyną postacią na blogu... Masz swoją małą gromadkę. :) Gdybyś miała więc wcielić się w jedną ze swoich postaci na tydzień, kogo byś wybrała i dlaczego?

Ciężkie pytanie, ale… Chyba padłoby na Amelię. Strasznie zazdroszczę jej umiejętności śpiewania i wykorzystałabym to robiąc codziennie koncerty dla bliskich. :D

Amelia potrafi pięknie śpiewać, a Ty pisać! A to już coś. :) Tak się zastanawiam czy masz jakieś rytuały lub nawyki, które pomagają Ci wejść w odpowiedni nastrój do pisania?

Dużo herbaty i ulubionych piosenek. W idealnym świecie moje koty leżałyby obok, ale niestety chwilowo upatrzyły sobie spanie na grzejnikach. :D

Cóż, koty chodzą własnymi drogami... Twoje akurat do grzejnika! :) Co robisz w wolnym czasie, gdy nie piszesz? Może masz jakieś pasje, które sprawiają Ci największą radość i dają poczucie spełnienia?

Poza pisaniem, najwięcej radości zdecydowanie daje mi podróżowanie. Uwielbiam odwiedzać nowe miejsca. Szczególnie jeśli robi się to z dobrym towarzystwem. A ostatnio odkryłam nową miłość do pieczenia i chętnie męczę bliskich wypiekami. :) Wolny czas pochłaniają też moje zwierzaki; dwa koty i pies nie wymiziają się w końcu same. :D

Domyślam się, że musi być pysznie! A teraz najważniejsze... Jaką supermoc chciałabyś mieć? ;)

Hm… Teleportacja! Ile zaoszczędziłabym wtedy pieniędzy na biletach lotniczych! :D

A teraz nadszedł czas na wywiad z naszą Postacią Miesiąca... Eaton Grant, którego niewątpliwie pokochała społeczność Mariesville, opowie nam o swoim życiu w miasteczku, ulubionej rutynie i wyzwaniach, które spotkały go w trakcie pracy. Zdradzi nam również, jak widzi swoją przyszłość oraz co dla niego naprawdę liczy się w życiu. Przekonajmy się, jak wygląda codzienność naszego Rodowitego Mieszkańca!

Eaton, wiemy jak bardzo kochasz nasze miasteczko. Jeśli miałbyś opisać Mariesville jednej osobie, która nigdy tam nie była, co byś powiedział?

Żeby przyjechała z pustym żołądkiem, bo nigdzie tak dobrze nie zje jak u nas! Powiedziałbym również, aby zachowała otwarty umysł, bo być może Mariesville jest małe, ale potrafi zaskoczyć nawet starych wyjadaczy.

Strzał w dziesiątkę. :) Co najbardziej lubisz w swojej codziennej rutynie i dlaczego nie zamieniłbyś jej na życie w wielkim mieście?

Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że najbardziej upodobałem sobie poranki w Java House Café. Uwielbiam ich kawę, poranne rozmowy ze znajomymi, których tam spotykam. Dobra kawa, to dobry dzień. Dlaczego bym nie zamienił? Podobno starego psa nie da się nauczyć nowych sztuczek, mnie nie udałoby się przekonać do życia w pędzącym przed siebie mieście. Myślę, że w dużych miastach nie ma takiej swobody, jak u nas i bliskości. Nie wyobrażam sobie wejść do kawiarni i nie widzieć znajomych twarzy. Codziennie zmieniające się otoczenie mogłoby być przytłączające.

To świetnie pokazuje, jak pasujesz do Mariesville! A teraz pytanie – jakie wyzwanie w pracy było dla Ciebie najtrudniejsze, ale jednocześnie najbardziej satysfakcjonujące?

Najtrudniejszym, ale najbardziej satysfakcjonującym wyzwaniem było odremontowanie domu po pożarze kilka lat temu. Właściciele byli mocno przywiązani do tego miejsca. To miejsce było dla nich czymś więcej niż tylko budynkiem. Zaczynaliśmy niemal od zera, a właściciele prosili, aby zachować to, co udało się uratować - jak kawałek zabytkowego parkietu czy stare klamki. To były miesiące ciężkiej, ale satysfakcjonującej pracy. A kiedy zobaczyłem ich poruszenie, gdy weszli do odnowionego domu, poczułem, że ta praca może coś znaczyć więcej i że pomagam ludziom, gdy są w potrzebie.

To naprawdę poruszająca historia, która pokazuje, jak ogromną wartość ma dla Ciebie nie tylko sama praca, ale i jej wpływ na ludzi. Taka satysfakcja z pomocy innym musi być nieoceniona. A mówiąc o przyszłości… Jak widzisz siebie za 10 lat?”

Szczęśliwego, spełnionego oraz bez żalu, że czegoś nie zrobiłem, bo się bałem. Z poczuciem, że wykorzystałem swoją młodość najlepiej, jak tylko mogłem. Być może z własną rodziną. Albo psem. Kto wie jak będzie.

To bardzo inspirujące podejście do życia – pełne otwartości na przyszłość i odwagę w dążeniu do spełnienia. Eaton, powiedz jak opisałbyś siebie w trzech słowach?

Pomocny. Słowny. Nieoceniający.

1.12.2020

Postać Miesiąca #3: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #3, grudzień 2024
O sile i determinacji:
Wywiad z twórczynią Paige King
W tym miesiącu mamy wyjątkową okazję zajrzeć za kulisy i bliżej poznać autorkę jednej z najbardziej intrygujących postaci w Mariesville. Huntress dzieli się swoimi początkami w świecie blogowania oraz sekretami stojącymi za kreacją Paige King. W rozmowie opowiada o swojej pasji do pisania, a także uchyla rąbka tajemnicy, pozwalając odkryć siebie poza literackim światem.

Kiedy po raz pierwszy zaczęłaś pisać na blogach? A może pamiętasz swojego pierwszego grupowca?

Na blogach zaczęłam pisać w październiku 2020 roku. Mój pierwszy blog to było Chipewyan – też małe miasteczko. Wcześniej pisałam jedynie na forach i to głównie fantasy.

Jak wyglądały Twoje początki w tej społeczności?

Powiedziałabym, że bardzo dobrze. W pisaniu najważniejsza dla mnie jest po prostu zabawa i od samego początku ją tutaj znalazłam.

Dlaczego zdecydowałaś się na dołączenie na naszego bloga? Czy coś szczególnego spodobało Ci się w Mariesville?

Jak wiadomo, nie ma wielu aktywnych blogów, więc każdy nowy to powiew świeżości i szansa, żeby rozpisać jakieś nowe historie. Do tego mam pewien sentyment do małych miasteczek z uwagi na to, jak zaczynałam przygodę z blogami. No i blog jest po prostu uroczy!

Skąd wziął się pomysł na Paige?

Chyba nie ma żadnego konkretnego „miejsca”, z którego ją wzięłam. W przypadku żeńskich postaci, to mogę sypać pomysłami z rękawa. Ale przede wszystkim chciałam popisać dla odmiany babeczką z charakterkiem i to głównie dlatego Paige jest taka, jak jest.

Co najbardziej lubisz w tworzeniu Paige?

To, że jest postacią, która niewieloma rzeczami się przejmuje, przez co mogę sobie pozwolić na więcej szaleństwa w wątkach. I to, że mówi, to, co myśli, o.

Jak budowałaś jej przeszłość i sposób patrzenia na świat? Miałaś pełną wizję czy układało się to w trakcie tworzenia karty?

Wizję miałam pełną, jedynie niektóre szczegóły i mniejsze smaczki dochodziły, gdy pisałam kartę. Kierowałam się głównie tym, jakim charakterem chciałam pisać i jakiej historii dawno nie tworzyłam. Chciałam popisać kimś zdecydowanym, kto budował w sobie to zdecydowanie, a niekoniecznie się z nim po prostu urodził. Ktoś taki już trochę ociosany przez życie, ale mimo wszystko otwarty na nowe doświadczenia.

Jakie emocje chcesz najbardziej oddać poprzez tworzenie i kierowanie tą postacią?

Determinację, zdecydowanie. Paige jest bardzo zdeterminowana i uparta, ale są momenty, kiedy wie, że należy ustąpić. Albo zmienić nieco kierunek. Nieważne co, nie odpuszcza.

Czy masz już konkretny plan na przyszłość Paige, czy wolisz pozwolić, by jej historia rozwijała się spontanicznie?

Zarys zawsze jakiś jest, ale rzadko trzymam się tego sztywno. Traktuję to bardziej jako ewentualne punkty odniesienia. Główny plan jest jednak taki, że ma się zadomowić w Mariesville, a reszta zależy od tego, jak będą toczyć się wątki z innymi autorami.

Co najbardziej lubisz w pisaniu?

To, że można się na chwilę oderwać od codzienności i wziąć udział w tworzeniu innej rzeczywistości. Trochę gra w Simsy, trochę jakby pisało się fanficka o życiu.

Jakie są Twoje pasje i zainteresowania poza pisaniem?

Czytam dużo książek, oglądam mnóstwo seriali i filmów. Lubię też próbować nowych rzeczy, w które często się wkręcam, później zostawiam i po czasie do tego wracam. Jakieś szydełkowanie, szycie na maszynie i tym podobne. Poza tym mamy w domu mały zwierzyniec – dwie chihuahua i jednego kota, więc zajmowanie się nimi też wypełnia czas.

Czy łatwiej jest Ci pisać postaci, które są do Ciebie podobne, czy takie, które Cię całkowicie różnią? Dlaczego?

Każda moja postać, to chyba zawsze jest taka mieszanka czegoś ode mnie i czegoś zupełnie innego. Nie ma tak, że jest albo całkowicie inna niż ja, albo taka sama. W pierwszym przypadku byłoby mi pewnie ciężko taką postać prowadzić, a w drugim byłoby to zwyczajnie nudne.

Najważniejsze zawsze zostawiamy na koniec! Co jest twoim comfort food? :)

Bardzo trudne pytanie, biorąc pod uwagę, że jestem w ciąży i nie mogę jeść słodyczy :D Ostatnio chyba najbardziej uspokaja mnie sałatka grecka i naleśniki z serem. Kanapki z jajkiem w sumie też.

W wywiadzie nie zabraknie również samej Paige, naszej Postaci Miesiąca! Bohaterka podzieli się swoją perspektywą na życie w Mariesville, a także pierwszymi wrażeniami po przybyciu do miasteczka. Zapraszamy do bliższego poznania naszej wyjątkowej nowicjuszki!

Jak wspominasz swój pierwszy dzień w miasteczku?

Okropnie, aczkolwiek z perspektywy czasu niektóre sytuacje mogą wydawać się całkiem zabawne. Ale czy chciałabym to powtórzyć? Zdecydowanie nie.

Jakie masz odczucia wobec pracy w restauracji, która jest jednym z ważniejszych punktów w Mariesville?

Praca jak praca. Jest na pewno przyjemniejsza niż kelnerowanie w pubach w Atlancie, ale to w dalszym ciągu nic szczególnego. Szefa mam miłego, nawet bardzo miłego i szanuję to, ile sam wkłada pracy w to wszystko. Dzięki temu mi też jest się łatwiej angażować.

Co najbardziej lubisz w naszym miasteczku, a co sprawia, że bywa irytujące?

Nie da się tutaj zgubić, jest tu całkiem ładnie... Szczerze powiedziawszy, nie miałam jeszcze czasu pozwiedzać, więc na ten moment to chyba najbardziej lubię pub. A co mnie czasem irytuje? To co wszędzie, czyli ludzie. Nie wszyscy i nie zawsze, oczywiście.

Scraps wydaje się Twoim lojalnym sojusznikiem. Jak zmienił Twoje życie i podejście do codzienności?

Ten pchlarz? No cóż... Przede wszystkim muszę teraz pamiętać, że trzeba go karmić. Poza tym niemalże codziennie muszę ściągać z ciuchów jego sierść za nim gdziekolwiek wyjdę. I nie ma mowy o samotnych spacerach, zawsze się gdzieś będzie kręcił.

Gdybyś miała szansę zacząć wszystko od nowa, czy wybrałabyś inne życie? Jeśli tak, jakby ono wyglądało?

Inne życie, to znaczy jakie? Poza tym, tak jakby zaczynam wszystko od nowa od kiedy wyjechałam z Atlanty i jest trochę ciężko. Nie wiem, czy chciałabym to powtarzać na taką skalę, jaką jest całe życie. Myślę, że tak jest teraz, jest dobrze i lepiej by nie było.

1.11.2020

Postać Miesiąca #2: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #2, listopad 2024
Odkrywając Piękno Mariesville:
Wywiad z twórczynią Mildred Atkinson
W świecie blogów grupowych, gdzie pasja i kreatywność spotykają się w jednym miejscu, mashi dzieli się swoją unikalną perspektywą. Dziś cofniemy się w czasie, aby poznać początki jej pisarskiej przygody, inspiracje do tworzenia postaci Mildred oraz emocje, które towarzyszą jej w procesie twórczym. Zobaczmy, co sprawia, że pisanie w tym formacie jest dla autorki Postaci Miesiąca tak fascynujące! :)

Na początku naszej rozmowy chcielibyśmy cofnąć się w czasie... Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem na blogach grupowych? Jak to się stało, że trafiłaś na tego typu platformy?

Moja przygoda zaczęła się kilka lat temu, za namową koleżanki, która opowiedziała mi o blogach grupowych, ale miałam w międzyczasie kilka dłuższych przerw.

Świetnie, że miałaś kogoś, kto pomógł Ci wdrożyć się w ten świat! Co w takim razie przyciąga Cię do tego rodzaju pisania z innymi autorami?

Chyba to, że można wymieniać doświadczenia.

Z pewnością jest to coś inspirującego! Cieszmy się, że jesteś z nami w Mariesville. Co zainspirowało Cię do stworzenia postaci Mildred i co było dla Ciebie najważniejsze podczas jej tworzenia?

Chciałam stworzyć małomiasteczkową dziewczynę, ale bardzo szczęśliwą w swej prostocie, bo myślę, że do bycia szczęśliwym wystarczy pozostać sobą.

Udało się! Mildred wydaje się mieć złożoną osobowość i bogatą przeszłość. Czy od początku miałaś jasną wizję tego, kim będzie, czy jej historia ewoluuje w trakcie pisania?

Historia Mildred cały czas ewoluuje, ponieważ najciekawsze rzeczy spotykają ją w wątkach, które właśnie piszę.

Zatem jakie emocje towarzyszą Ci podczas pisania?

Głównie to radość. Czasami jest śmiesznie, czasami poważnie, ale radość nie znika nigdy.

To chyba jedna z ważniejszych rzeczy! A co Tobie pomaga w natchnieniu do pisania? Czy masz jakieś szczególne rytuały albo sposoby?

Lubię mieć pod ręką jakąś przekąskę, gdy piszę, a tak poza tym natchnienie spływa przy dobrej muzyce w tle i spokoju wokół.

Pięknie! Powiedz jakie jest Twoje ulubione miejsce do pisania?

Łóżko w moim pokoju. ;D

Wygoda pełną parą! Ale nie wszystko kręci się tylko wokół Mariesville. Poza pisaniem na blogach, co lubisz robić w wolnym czasie? Może odkryjemy jakieś nieoczekiwane hobby, jak np. kolekcjonowanie miniaturowych lam? :D

Uwielbiam długie spacery z moim psem, a ostatnio złapałam bakcyla na makramy, więc siedzę i zaplatam.

Brzmi świetnie! Czy preferujesz poranki z kawą, czy może wieczory z lampką wina? ;) A może masz jakiś inny, tajemniczy napój mocy?

Poranki z kawą, ale lampką wina też nie pogardzę w piątkowy wieczór!

I to nam się podoba! A na koniec najważniejsze pytanie - filmy czy seriale? :)

Filmy. :)

Postacią Listopada została Mildred Atkinson i doskonale o tym pamiętamy. Nie mogło więc zabraknąć wyjątkowego wywiadu z tą ciepłą, pełną radości osobą, która z pewnością wywołuje szeroki uśmiech na twarzach wielu mieszkańców. Zapraszamy do bliższego poznania Mildred i jej wyjątkowego świata!

Mildred, co najbardziej cenisz w Mariesville? Czy bycie wolontariuszką szczególnie nauczyło cię czegoś o naszym społeczeństwie?

Najbardziej cenię przyjaznych ludzi, którzy nie szczędzą innym pomocy, często bezinteresownej, a wolontariat utwierdził mnie w przekonaniu, że silna społeczność jest niczym rodzina, na której zawsze można polegać.

To naprawdę piękne wnioski! Jednak poza pracą i wolontariatem, zajmujesz się też czymś innym... Jesteś zielarką. Co skłoniło cię do zajmowania się tym?

Zawsze fascynowały mnie rośliny, a korzystanie z darów natury nauczyło, że Matka Ziemia daje nam to, co najlepsze. Warto z tych darów korzystać.

Mądrze powiedziane! Na pewno lubisz to robić, ale gdybyś mogła spędzić jeden dzień robiąc coś zupełnie innego niż zazwyczaj, co by to było?

Na ten jeden dzień dołączyłabym do ekipy ratującej rafy koralowe.

Wow, to wspaniała wizja! To brzmi ekscytująco, ale jesteśmy przekonani, że w Twoim życiu nie brakuje wzniosłych momentów! Jakie jest więc Twoje największe życiowe osiągnięcie, z którego jesteś najbardziej dumna?

Jestem dumna z tego, że produkty, które tworzę, wpływają pozytywnie na osoby, które z nich korzystają, a moim największym osiągnięciem jest właśnie skuteczna pomoc innym.

Cudownie! Domyślamy się więc, że jesteś zadowolona z tego, jak wygląda Twoje życie. Gdybyś jednak mogła dać jedną radę młodszej wersji siebie, co by to było?

"Nigdy nie rezygnuj z czegoś, o czym nie możesz przestać myśleć nawet na jeden dzień."

1.10.2020

Postać miesiąca #1: Wywiad

Postać Miesiąca
Wydanie #1, październik 2024
Na straży marzeń i sprawiedliwości:
Wywiad z twórczynią Rowana Johnsona
W tym miesiącu wywiad przeprowadzamy ze smołą, która od lat tworzy wyjątkowe postaci i fascynujące historie na blogach grupowych. Jej postać, Rowan – odważny szeryf z Mariesville – z pewnością stał się jednym z naszych ulubieńców! W naszej rozmowie poruszymy m.in. początki blogowej przygody, inspiracje stojące za stworzeniem Rowana oraz emocje, jakie wywołuje ta postać. Nie zabraknie również refleksji na temat pisarskiego procesu, a także drobnych smaczków z życia osobistego autorki Postaci Miesiąca. :)

Na początku naszej rozmowy chcielibyśmy cofnąć się do samych podstaw Twojej twórczości. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda na blogach grupowych?

Wydaje mi się, że był to rok 2010, a może nawet jeszcze trochę wcześniej.

To imponujący staż! Co w takim razie najbardziej podoba Ci się w pisaniu na blogach?

Współpraca z autorami i możliwość tworzenia wspólnych scenariuszy, a potem rozgrywanie ich z całym wachlarzem emocji, które towarzyszą nam podczas pisania.

To brzmi naprawdę inspirująco! Co zatem sprawiło, że dołączyłaś do społeczności Mariesville?

Mariesville zachęca przede wszystkim swoją ciepłą, familijną atmosferą. Blog doskonale oddaje małomiasteczkowy klimat, za którym bardzo przepadam, a dopracowana fabuła i świetnie opisana przestrzeń to kwestie, obok których nie potrafię przejść obojętnie.

Cieszymy się, że tak właśnie odbierasz Mariesville! Co sprawiło, że stworzyłaś Rowana? Skąd czerpałaś inspirację?

Pomysł na Rowana pojawił się w mojej głowie od razu po przeczytaniu blogowych zakładek i w jego przypadku nie inspirowałam się żadną istniejącą już historią. Stworzyłam go sama, ale myślę, że jego historia pisze się właśnie teraz – w wątkach, które tworzę ze współautorami.

Zatem musimy przyznać, że twój pomysł na Rowana okazał się sukcesem! Skoro mówimy już o jego historii... Który moment z wątków Rowana uważasz aktualnie za najważniejszy?

Moment, w którym na światło dzienne zaczyna wychodzić sprawa związana z atakiem nożownika, ponieważ miała ona znaczący wpływ nie tylko na życie Rowana, ale również na jego osobowość.

To z pewnością dramatyczny zwrot w fabule! Czy chciałaś wzbudzić jakieś konkretne emocje u innych autorów, tworząc swoją postać?

Zależało mi przede wszystkim na tym, żeby Rowan wzbudzał zaufanie, a także stał się dobrym przykładem człowieka zdeterminowanego i podążającego za swoimi marzeniami.

Wow, to naprawdę piękne podejście! Prowadzenie Rowana na pewno wymaga wiele kreatywności i weny. Jak więc radzisz sobie z chwilami, gdy jej brakuje?

Robię sobie kilka dni przerwy w pisaniu, żeby zatęsknić i wrócić z nowymi pomysłami.

Sprytnie! Czasami najważniejsze jest, aby dać sobie przestrzeń na nowe pomysły. Co w takim razie najbardziej lubisz w interakcjach swojej postaci z innymi bohaterami na naszym blogu?

Lubię swobodę, z jaką Rowan nawiązuje kontakty z innymi bohaterami, a także to, że jest szanowany w związku z pełnioną przez siebie funkcją.

To wspaniałe, że Twoja postać ma takie pozytywne relacje. To z pewnością wpływa na dynamikę całej historii! Czy jest coś, czego Ty lub my wszyscy możemy nauczyć się od Rowana?

Gdybym mogła nauczyć się czegoś od Rowana, to na pewno chciałabym nauczyć się wstawania zaraz po pierwszym budziku.

Oj, to zdecydowanie przydatna umiejętność! :) Jak widzisz przyszłość swojego szeryfa w Mariesville?

Oczywiście, liczę na to, że zostanie wybrany na następną kadencję!

W takim razie trzymamy kciuki! :D Jakie inne postacie lub autorzy w Mariesville najbardziej Cię inspirują?

Każda postać na blogu jest unikatowa i w każdej z nich można znaleźć coś wyjątkowego. Mamy tak kreatywnych autorów, że od każdego warto liznąć odrobiny talentu i zapału twórczego.

Zgadzamy się! Wspólna twórczość zdecydowanie wzbogaca doświadczenie i radość z pisania. Na koniec coś lżejszego – co lubisz robić poza pisaniem?

Uwielbiam wspinaczkę górską i kajakarstwo. W wolnym czasie chętnie czytam książki i zalegam przed tureckimi serialami, a jeśli naprawdę mam go nadmiar (co zdarza się rzadko, ale jednak) oglądam występy utalentowanych ludzi w talent show typu AGT, czy The Voice, i zastanawiam się, dlaczego nadal nie są sławni.

Brzmi świetnie! Na koniec zostawiliśmy najważniejsze pytanie... kawa czy herbata? :)

Team herbata!

Nie zapomnieliśmy oczywiście o naszej Postaci Miesiąca! Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy z Rowanem, szeryfem Mariesville, który dba o porządek i bezpieczeństwo w naszym małym miasteczku. Rowan to postać, która nie tylko inspiruje swoją determinacją, ale także przyciąga uwagę swoją charyzmą i zaangażowaniem w życie społeczności.

Jako szeryf masz ogromny autorytet w Mariesville. Co według Ciebie jest najważniejsze w utrzymaniu porządku i sprawiedliwości w naszym miasteczku?

Bezstronność i pozostanie obiektywnym, ale również zaangażowanie. Nie da się pilnować sprawiedliwości, nie będąc zaangażowanym w życie tutejszych mieszkańców.

Świetna perspektywa! Angażowanie się w społeczność to zdecydowanie klucz do budowania zaufania. Rowanie, jakie jest Twoje największe marzenie, o którym nigdy nikomu nie powiedziałeś? Czy wierzysz, że kiedyś je spełnisz?

Skoro nigdy nikomu o nim nie powiedziałem, to niech tak pozostanie. I oczywiście, że wierzę. Marzenia się spełniają, ale nigdy tym, którzy tylko marzą.

A więc jesteś mistrzem tajemnic! Możemy tylko zgadywać, co planujesz, ale z takim podejściem na pewno osiągniesz sukces! :) Gdybyś mógł cofnąć czas i zmienić jedną decyzję z przeszłości, co by to było i dlaczego?

Nie wziąłbym udziału w Operacji Beryl. Pozbawiła mnie kilku najważniejszych elementów życia, dziś nie możliwych do odzyskania w żaden sposób.

To z pewnością bardzo poważna refleksja... W Mariesville mieszkasz od dziecka. Co najbardziej lubisz w tym miejscu?

Lubię dobrych ludzi, którzy tworzą naszą społeczność. Otoczenie Mariesville to taki mały raj na ziemi, ale braku dobrych ludzi nie nadrobi nawet najpiękniejsza rajska wyspa, więc to właśnie ludzi najbardziej tutaj cenię.

Wspaniale to ująłeś! My z kolei czasem mamy wrażenie, że w Mariesville brakuje jedynie palmy na środku rynku! :D Na sam koniec chcemy Cię zapytać jakie jest Twoje życiowe motto i dlaczego?

Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach. Nasz los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji, dlatego nie bójmy się walczyć o siebie. Największym osiągnięciem jest bycie sobą w świecie, który nieustannie próbuje uczynić nas kimś innym.