Wywiad z twórczynią Abigail Wilson

Sol, możemy raczej śmiało przyznać, że większość - jeśli nie wszyscy - w sferze blogów grupowych wie kim jesteś od wielu długich lat. Jak to więc z tobą wygląda? Czy pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy postanowiłaś podzielić się swoją twórczością w internecie?
To było tak dawno temu, że trudno przywołać mi rok. Na pewno był to blog autorski, kojarzę, że jedna z czytanych książek nie miała zakończenia, które mi się spodobało! Chyba chciałam napisać własne i wtedy to kliknęło.
Aż w pewnym momencie trafiłaś na grupowce… Jakie były Twoje pierwsze kroki na blogach grupowych? Czy pamiętasz kiedy to było?
Oj, kroki to na pewno były kulawe... Mój pierwszy grupowiec, który wspominam zawsze najcieplej to Zamek Salvador, to było na pewno z piętnaście lat temu, jak nie dalej! A poznałam tam autorów, z którymi udaje mi się pisać do dzisiaj.
Piętnaście lat to naprawdę imponujący staż! A teraz jesteś tutaj, w Mariesville. Skąd wzięła się inspiracja do stworzenia Abi?
Pomysłów na postać damską miałam mnóstwo, zresztą dopieszczony blog to niezwykła pokusa na stworzenie kilku postaci i trudno tak naprawdę zdecydować się na jedną. Inspiracją numer jeden, która wygrała, został mój tata, który jest starą i męską wersją takiej kochanej, troskliwej, ale rozbrykanej gosposi przytulnego obiektu turystycznego.
Brzmi jak fantastyczna inspiracja! Czyli można powiedzieć, że Sunny Meadows ma w sobie trochę rodzinnego ciepła z prawdziwego życia… Powiedz, czy Abigail, którą poznaliśmy z treści jej karty, jest dokładnie tą samą, którą pierwotnie wymyśliłaś, czy może były jakieś zmiany w trakcie tworzenia?
Nie jestem dobra w tworzeniu kart, zdecydowanie lepiej mi idzie rozwijanie i prezentowanie postaci w wątkach, ale wydaje mi się, że udało mi się zachować charakter postaci taki, jaki miał być od początku. Zresztą w samej karcie staram się pokazać tylko skrawek bohatera, żeby nie budować zbyt ciasnych ram i w wątkach wyczuć jego temperament. Abigail w karcie jest bardziej sentymentalna, a w wątkach bardziej szalona, ale wraz z kolejnymi przygodami w Mariesville sama przekonuję się, że wszystko jakimś cudem trzyma się kupy.
Czyli można powiedzieć, że Abi sama kształtuje się w trakcie wątków. :) Pozwolę sobie powrócić do tematu Sunny Meadows… Czy Abigail od początku miała prowadzić rodzinny pensjonat, czy to była decyzja, która przyszła przy okazji?
Abi od początku miała być iskierką, która kocha ludzi i zależy jej na nich niezależnie czy to obcy, czy rodzina, czy sąsiad z drugiego końca miasteczka. Miejsce otwarte dla każdego, w którym mogłaby roztaczać tę ciepłą i zakręconą aurę pojawiło się w mojej głowie tak szybko, jak wyobraziłam sobie jej piegowaty nos i szeroki uśmiech. Myślę że ona pasuje do pensjonatu i gdybym miała tworzyć jej postać od nowa, nie zamieniłabym nic a nic.
Brzmi jak idealne połączenie – osobowość Abigail i klimat Sunny Meadows! Mariesville w czystej postaci. :) No właśnie, w historii Abigail pojawia się sporo detali dotyczących codziennego życia w Mariesville. Czy inspirowało cię ku temu coś konkretnego?
Moją inspiracją są wspomnienia z wakacji, kiedy za dzieciaka jeździłam do rodziny właśnie do takiego uroczego, przyjaznego miasteczka. Ale też dopracowane zakładki bloga podsunęły mi pomysły i zdecydowanie ułatwiły zbudowanie obrazu Abi w głowie.
O, to piękne, że w Mariesville można znaleźć cząstkę Twoich własnych wspomnień! To czyni Abigail jeszcze bardziej wyjątkową. Jeśli jednak mówimy o jej wyjątkowości… Gdybyś miała wskazać jedną cechę Abigail, którą szczególnie podziwiasz, co by to było?
Pogoda ducha. To wariatka, przysięgam, nie potrafi się smucić, ani złościć. Poprawia mi humor pisanie takim promyczkiem, ale tak samo jak podziwiam tę wieczną radość, tak samo jej nie pojmuję!
To chyba jeden z piękniejszych atutów pisania… Możesz wcielać się w postać, która wnosi tyle pozytywnej energii! :) Radosna natura Abigail na pewno wpływa na innych bohaterów w Mariesville… Skoro o tym mowa, czy jest jakaś relacja Abigail z inną postacią, którą szczególnie cenisz? Jeśli tak, dlaczego?
Trudno wybrać jedną relację, bo tak samo jak Abigail uwielbia wszystkich, ja mam podobnie, szczególnie że każdy autor ma swój styl i każda postać jest wyjątkowa, a przez to w wątkach każdy wyciąga i odkrywa coś innego w Abi. Udało nam się nawiązać tu jedną prawdziwą, solidną przyjaźń, taką na dobre i na złe i to jest coś nie do złamania (mamy nadzieję!), co chyba podoba mi się szczególnie. Uwielbiam te momenty, gdy postać niezależnie od historii i tego, z czym się mierzy, może poczuć, że nie jest sama, bo nawet ktoś tak wesoły i wiecznie uśmiechnięty, pozornie beztroski jak Abi, porzebuje mieć kogoś do oparcia, przy kim pokaże bez wstydu własne słabości.
Tak, rzeczywiście takie wyjątkowe więzi sprawiają, że bohaterowie (i autorzy!) czują się częścią czegoś większego. A teraz może odejdźmy w mniej głębokie tematy… Gdybyś mogła wybrać jedną piosenkę jako soundtrack do historii Abi, co by to było?
Jedną? Przecież to niewykonalne! Do niej pasuje co najmniej dziesięć piosenek i na każdy dzień tygodnia inna składanka!
Hm, ma to sens. My za to zgodnie twierdzimy, że Walkin on Sunshine to zdecydowanie piosenka oddająca klimat Abigail. :D .A teraz skupmy się trochę na samym tworzeniu. Jak wygląda Twój proces twórczy? Czy piszesz według planu, czy raczej dajesz się prowadzić emocjom i wenie?
Mój plan to brak planu. Ani karta, ani odpisy nie mają ułożonej kolejności, czy punktów zaczepienia, po prostu płynę.
Czyli pełna swoboda twórcza! :) A czy masz jakieś swoje rytuały pisarskie?
Obowiązkowo zawsze gdy siadam z laptopem do pisania, przy mnie musi znaleźć się herbata, to jedyna rzecz której nie odpuszczam niezależnie od pory roku.
Herbata jako wierny towarzysz pisania – idealny rytuał! I chyba naprawdę potrafi dodać wenę… ;) Jeśli o wenę chodzi, czy w planach masz już kolejne postacie lub historie, którymi chciałabyś się podzielić?
W głowie zawsze tli mi się jakiś pomysł, bo chęci do pisania mam. Zobaczymy, czy czas pozwoli na dalsze panoszenia się w Mariesville.
W takim razie trzymamy kciuki, żeby czas był łaskawy i pozwolił Ci dalej rozwijać swoje historie w Mariesville. :) Na zakończenie, tradycyjnie, najważniejsze zostawiamy na koniec… Co jest Twoim największym guilty pleasure? :)
Mam ich sporo, ale największym, takim poważnie solidnym to regularne powroty do oglądania Chirurgów i płakanie na każdym odcinku... Ups.


Abigail, powiedz, co sprawiło, że postanowiłaś wrócić do Mariesville po studiach?
Wyjechałam właśnie po to, by wrócić i być jeszcze lepszą wersją siebie. Taki miałam plan od początku.
To piękne podejście! Czyli Mariesville to twój prawdziwy dom. Cóż, jako część naszej społeczności, chcemy poczuć jak to jest być w Twoim świecie. Zdradź nam proszę, jak wygląda Twój typowy dzień w Sunny Meadows Bed & Breakfast.
Zaczynam od założenia wygodnych tenisówek, bo nigdy nie ma nudy, za to jest dużo biegania. Szykujemy śniadania i świeże pościele dla gości, sprawdzamy listy rezerwacji, robimy obchód wokół pensjonatu i jedziemy po spore zakupy. Nie wiem, kiedy ucieka dzień i wieczorem przeglądam rozliczenia, a wtedy zwykle jest już ciemno. Zakres prac związanych z prowadzeniem tego miejsca jest ogromny, części nie widać gołym okiem, więc staram się podwójnie, aby było czuć to w atmosferze pensjonatu, że każdy jest mile widziany.
Brzmi jak dzień pełen energii i zaangażowania! A czy masz swoje ulubione miejsce w miasteczku, gdzie lubisz spędzać czas tylko dla siebie?
Dla siebie to znaczy bez ludzi...? Jeśli bez ludzi to moje mieszkanko, ale lubię też naszą bibliotekę, gdzie jest cichutko i spokojnie. Lubię też spacerować nad rzeką, albo przesiadywać w słońcu na ławce przed pensjonatem. Po prostu lubię Mariesville, przecież wiesz!
A Mariesville lubi Ciebie! :D Co w prowadzeniu pensjonatu sprawia Ci najwięcej radości, a co jest największym wyzwaniem?
Najwięcej radości sprawia mi spotykanie ludzi. To ile poznałam niesamowitych osób, bo do nas przyjechały, bo znalazły naszą stronę, bo usłyszały od nas od kogoś, to się aż nie mieści w głowie! A największym wyzwaniem, które mnie motywuje do działania przy okazji, jest zarażenie turystów miłością do naszego miasteczka, szczególnie tych nabzdyczonych mieszczuchów z wielkich metropolii!
To jak misja z prawdziwego zdarzenia! :) Abigail, gdybyś mogła cofnąć czas i porozmawiać z sobą sprzed kilku lat, co byś sobie powiedziała?
Nie płacz. Dzisiaj już wiem, że wszystko co się dzieje, zostawia po sobie ślad, ale to nie jest coś, co przekreśla marzenia, szansę czy to kim się jest. Powiedziałabym młodszej sobie, aby się nie bała iść do przodu i mocno bym ją przytuliła, kiedy zwątpi w siebie.
Dobry. :D
OdpowiedzUsuńSpać po nocach nie mogę to chociaż przyjdę grzecznie skomentować nowy wywiad! :D Chyba faktycznie nie ma na blogach osoby, która mogłaby Cię nie kojarzyć. Odkąd pamiętam Twój nick przewijał się między różnymi blogami. :)
Herbata jest obowiązkowa do pisania. Bez niej pisanie tak dobrze nie idzie, a Chirurdzy... Ach, piąteczka. Te powroty i płaczki na odcinkach. </3
Bardzo przyjemny ten wywiad, jak i sama Abigail oraz autorka. Widać, że Abigail bardzo Ci podpasowała i oby kolejne przygody, które dla niej zaplanowałaś były przyjazne! ^^
Nasza lokalna iskierka 💖 Pisanie przy herbatce to jest to! Mam nadzieję, że Ty będziesz pisać dla nas jeszcze bardzo długo 🙂
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrazenie, że my wszyscy tutaj żyjemy innymi wersjami tego samego życia, bo te początki poprzez pisanie fanfików są aż zanadto znajome 😅 A ja w tym idealnym, wyromantyzowanym życiu też prowadziłabym sobie mały pensjonacik i tego Abi super zazdroszczę 💕 Oby wena i herbatka nigdy nie miała dna!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO tak, płakanie do Chirurgów to coś, co można robić przez całą wieczność. ♥
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa <3 mam wrażenie, że już nie tylko ja jestem stara :P oby pisało nam się jeszcze długo!
OdpowiedzUsuń