Wywiad z twórczynią Betsy Murray

Zacznijmy tradycyjnie, od początków... Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem? Co Cię do tego przyciągnęło?
Hmm... Ojej, to było naprawdę dawno temu, z... 20 lat temu? Ojej. Pamiętam, że w pierwszej lub drugiej klasie gimnazjum pojechałam do sanatorium, gdzie spotkałam dziewczynę, która pokazała mi blogi na Onecie. Zaczęłam pisać opowiadania, fanfiki głównie, fanów Tokio Hotel i Naruto pozdrawiam serdecznie. :D Później na zasadzie wymiany: obserwuję za obserwowanie, trafiłam na kolejną autorkę, z którą zaczęłam pisać wspólnie swoje pierwsze autorskie opowiadanie. I bardzo spodobało mi się pisanie z kimś innym, a że Onet był łaskawy i z tego co pamiętam, były tam wyszukiwarki i rankingi blogów, to tak trafiłam na NYC. I już na nim zostałam. Do dzisiaj zresztą.
To naprawdę godne podziwu, że tak długo trwasz w blogowym świecie! Powiedz, czy pamiętasz swoją pierwszą postać? Jeśli tak, jak bardzo różniła się od Betsy?
Pierwszą postać, którą pamiętam na tyle, że mogę coś o niej powiedzieć to Sienna Wright z NYCa, wiem, że przed nią miałam tam jeszcze z dwie inne postaci, ale one były i minęły, a Sienna została i dalej jest ze mną. A czy różniła się od Betsy? Na pewno, jak zaczynałam pisać Sienną to była ona maksymalnie dziewiętnastoletnią uczennicą koledżu. Jej kreacja na pewno nie była, przynajmniej na początkowym etapie, tak dopracowana jak moja Betsy. I z tego co pamiętam, to Sienna miała w sobie znacznie więcej spokoju.
To chyba prawdziwa magia pisania, gdy takie postaci zostają w naszym sercu na dłużej... Jednak skoro już o Betsy mowa, skąd wziął się na nią pomysł? Czy inspirowałaś się kimś lub czymś konkretnym?
Właściwie to znikąd. Początkowo nawet nie planowałam dołączyć na Mariesville, ale z perspektywy czasu, w ogóle tej decyzji nie żałuję. A pomysł na Betsy, którą teraz wszyscy znacie, pojawił się niespodziewanie.
A my cieszymy się ogromnie, że jesteś tutaj z nami i tworzysz z nami naszą małomiasteczkową społeczność. :) W takim razie jak wyglądał proces tworzenia Betsy? Czy od początku miała być listonoszką, czy to wyszło naturalnie?
To już nie było takie proste. Na samym początku miałam tylko imię i nazwisko. I ubzdurałam sobie, że moja postać będzie nazywać się Betsy Murray. Później zastanawiałam się nad zawodem. Wybierałam między listonoszem a recepcjonistką w przychodni. A kiedy zaczęłam zagłębiać się w zakładki fabularne na blogu, zauważyłam, że najważniejsza rodzina w miasteczku ma takie samo nazwisko. Więc postanowiłam, że muszę wplątać Betsy w tę rodzinę tak, aby miało to sens. Wymyśliłam rozłam między braćmi i uznałam, że praca listonosza jest totalnie czymś innym niż prowadzenie ogromnego przedsiębiorstwa, otworzyło to przede mną drogę do zabawy w dziedzictwo w drugiej odnodze Murrayów. Reszta wykreowała się sama, na jednym posiedzeniu przed laptopem. ;-) Ale tak naprawdę proces tworzenia Betsy jest ciągle w toku.
Betsy rzeczywiście jest barwnym uzupełnieniem Murrayów, ale to zdecydowanie na plus! Jakie cechy Betsy sprawiają, że dobrze odnajduje się w Mariesville?
Ale czy Betsy odnajduje się dobrze w Mariesville? Ja jako autorka - na pewno, ale Betsy ma niemałe problemy z tym, jak krzywo na nią patrzą. Myślę jednak, że jej (przynajmniej pozornie) niezachwiana pogoda ducha pomaga w mierzeniu się z rzeczywistością, która nie zawsze jest kolorowa.
To z pewnością bywa męczące, ale czyż nie takie są uroki małego miasteczka? ;) Zastanawiamy się jednak czy miałaś momenty, w których chciałaś zmienić coś w jej historii lub osobowości?
A w życiu! Betsy jest takim słoneczkiem, którym pisze mi się niesamowicie lekko i przyjemnie, i mam wrażenie, że zarówno jej historia, jak i osobowość są w miarę dobrze wyważone.
Musimy się zgodzić, Betsy rzeczywiście jest słoneczkiem! I to nawet jedynym w swoim rodzaju... Na przykład, jej pamiętnik "Murphy" to dość oryginalny element – skąd wziął się ten pomysł?
Betsy z założenia miała być nieznośnym dzieciakiem. Upierdliwą, niemiłą, kablująca dziewczynką, która w okrutny sposób budowała swoją pewność siebie w szkole na krzywdzie innych, mniej sprytnych uczniów. Takie zachowanie na pewno nie przysparzało jej przyjaciół, a dodatkowo wychowywała się w otoczeniu dwóch, sporo starszych, braci. Pamiętnik, który zaczęła prowadzić, miał być właśnie substytutem prawdziwego przyjaciela, którego jako dziecko po prostu nie miała. No i... kto z nas kiedyś nie próbował pisać pamiętnika? ;-)
Jest w tym ziarenko prawdy :) Skoro o tym mowa... Co daje Ci najwięcej satysfakcji w pisaniu?
Trudne pytanie. Ale odpowiedź będzie prosta: pisanie. Lubię pisać. Tak zwyczajnie. I po prostu. Lubię wymieniać się doświadczeniami z innymi i kreować historie, które nie dają spać po nocach. Jest to też jedyna rzecz, w której potrafię być regularna i w której, jeśli regularna jestem, to widzę progres. Z siłownią nie ma już tak łatwo. ;-)
Ale zarówno siłownia, jak i pisanie, wymagają pewnej motywacji. Czy masz więc jakieś rytuały pisarskie – ulubioną muzykę, napój, porę dnia?
Chciałabym. Zamiast rytuałów mam problem, który polega na tym, że musi się dziać. Mam pootwieranych pierdyliard zakładek, z dwa komunikatory. Po napisaniu dwóch-trzech zdań w odpowiedzi, zaglądam na maila, potem piszę znowu, potem wskoczę na FB. Sama sobie gwarantuję rozpraszacze i chyba nauczyłam się już z tym żyć. Ale lubię mieć ciepło, więc najczęściej siedzę opatulona w kocyk i z ciepłą herbatą. I wiem, że kiepsko idzie mi pisanie po nocach. Z samego rana mam świeży umysł i wtedy wychodzą mi najlepsze odpisy. :-)
Jak to się mówi? Ah, tak! Artystyczny nieład... :) Jednak nie na pisaniu świat się kończy. Czy poza tym, masz jakieś szczególne zainteresowania i pasje?
Ostatnio prawie mój cały czas wolny poświęcam na pisanie, ale odkąd pamiętam, równie chętnie uciekałam w książki. Nadal często sięgam po fantastykę, którą czytuję na przemian z kryminałami i romansami. Gram w gry - RPG na konsoli i Simsy w przerwach od pisania. W ubiegłym roku złapałam też zajawkę na malowanie po numerach. I jakby się tak zastanowić, chyba trochę na siłę szukam sobie pasji, bo łapałam się już szydełka, drutów, gitary, ale większość z tych rzeczy po pierwszych porażkach była odstawiana w kąt. A kiedy potrzebuję wyciszenia, sięgam po puzzle albo lego. :D
Jesteś jak człowiek o różnych obliczach (zainteresowań)! Co jest oczywiście komplementem... :) Skoro wspomniałaś o książkach, to gdybyś mogła iść na kawę z wybraną postacią literacką lub filmową/serialową, kto to by był?
Sherlock Holmes. Zdecydowanie. Chociaż nie był to łatwy wybór i jest wiele takich postaci, ale Sherlock jest na pierwszym miejscu. Raz, bo detektyw, dwa, bo genialny serial na BBC.
Najważniejsze na koniec... Gdybyś mogła wybrać jeden posiłek, który jadłabyś do końca życia, nigdy nie mając go dość, co by to było? :)
Pizza z ananasem! ;-)


Betsy, jako nasza miejscowa listonoszka i rodowita mieszkanka z pewnością znasz każdy kąt miasteczka, jak własną kieszeń. Jakie jest jednak Twoje ulubione miejsce w Mariesville i dlaczego właśnie tam czujesz się najlepiej?
Lubię spędzać czas tam, gdzie są bliscy mi ludzie. Ale gdybym miała wybrać jedno miejsce, hmm... The Rusty Nail. Zdecydowanie. Pracują tam aż dwie drogie mi osoby. Mogę tam też ogrywać braci w darta, no i... gdzie indziej można byłoby się napić dobrego piwa?
The Rusty Nail zdecydowanie ma swój urok. Skupmy się jednak na twojej pracy... Która z dostarczonych przesyłek najbardziej zapadła Ci w pamięć? Czy była jakaś nietypowa historia związana z listem lub paczką?
Chyba przesyłka doręczona panu Smithowi. Zaczynałam wtedy pracę. I pamiętam, że lało jak z cebra. Pan Smith otworzył mi drzwi, wspierając się o laskę, a kiedy zobaczył dane nadawcy na kopercie - rozpłakał się. Okazało się, że był to list od jego syna, z którym ostatni kontakt miał ponad trzydzieści lat temu. Wyjaśnił mi, że porzucił swoją rodzinę ze względu na niezbyt ciekawą sytuację i nie spodziewał się tego, że syn kiedykolwiek mu to wybaczy. Pamiętam, że spędziłam u pana Smitha kilka godzin, a kiedy wychodziłam - już nie padało, ale zaczynało się ściemniać, a ja rozwoziłam listy do dwudziestej pierwszej.
Wow, to naprawdę poruszająca historia. Dziękujemy, że się nią podzieliłaś. A powiedz, jeśli mogłabyś spędzić dzień jako ktoś inny z Mariesville, kogo byś wybrała i dlaczego?
Myślę, że byłby to szeryf. Tak. Chciałabym zostać na jeden dzień szeryfem. Myślę, że wtedy zamknęłabym te wszystkie plotkary na jeden dzień w areszcie. Może czegoś by je to nauczyło.
Nasz szeryf jest tak urokliwy, że obawiamy się, że byłoby to dla nich bardziej przyjemnością niż nauczką... Ale podoba nam się ten pomysł, tak czy inaczej! :) Skoro o plotkarach mowa, jaka była najbardziej absurdalna plotka, jaką usłyszałaś podczas swojej pracy listonoszki?
Wychodzę z założenia, że każda plotka jest absurdalna. Ale mogę przywołać jedną, która rozwinęła się w niespodziewany, może lekko absurdalny sposób. Kojarzycie tego kucharza z The Rusty Nail? Lee? Pewnego dnia dotarła do mnie plotka, że z nim sypiam. Poszłam go o tym poinformować i uznaliśmy, że całkiem śmiesznie będzie utrzeć tym plotkarom nosa. Ale utarliśmy go samym sobie, bo teraz nie wyobrażam sobie bez tego mężczyzny życia.
Czyli plotki jednak potrafią czasem doprowadzić do czegoś dobrego... Jeśli rozumiesz, co mamy na myśli. :) Jakie jest twoje największe marzenie?
Największe? Uznam, że to będzie to najmniej realne. Chciałabym kiedyś wrócić do malowania i otworzyć własną galerię w większym mieście, w której przedstawiałabym zainteresowanym swoje prace.
Jak tak tylko to tu zostawię: 💙💙💙
OdpowiedzUsuń♥
UsuńOna jest taka urocza! I Autorka i Betsy oczywiście! ❤️
OdpowiedzUsuńBetsy bardziej!
UsuńJa wiem jedno: bez naszej Betsy to miejsce już nigdy nie byłoby już takie samo! Cudowna, nietuzinkowa postać z odpowiednią dawką temperamentu i niesłabnącego uroku, a za jej sterami świetna autorka, z którą wątki piszą się same 💙
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Bets póki co nie opuszcza pokładu! ♥
UsuńNic dziwnego, że Betsy jest taką kochaną postacią, skoro wyrasta z liskowego temperamentu. Dzięki dziewczyny za podzielenie się kawałkiem historii, przyjemnie jest poznawać autorów (nawet jeśli nie piszemy aktualnie nic razem :D).
OdpowiedzUsuńWidzę też, że mamy wspólną tendencję: też zawsze szukam sobie nowych pasji. U mnie z ostatnich to szydełkowanie (robienie maskotek na szydełku), domowe mydełka i kupiona maszyna do szycia wciąż czeka, żeby ją przetestować :D. Z przyjaciółkami swojego czasu spotykałyśmy się nawet raz na dwa tygodnie, żeby razem porobić coś kreatywnego (kolorowanki dla dorosłych, malowanie na płótnie, albo markerami itp.). Chociaż też podobnie jak Ty, często porzucam zajęcia i ze stałych pasji to chyba tylko RPG, rekonstrukcja historyczna, czytanie książek i gotowanie.
Trzymaj się, lisku i Betsy.
Dziękujemy też Administracji za wkład i przygotowanie wywiadu. Moim zdaniem super pomysł na wzajemne poznanie się i mimowolną integrację wśród graczy, bo zawsze łatwiej się utożsamić z innymi autorami, gdy widzi się wspólne punkty ;)
Może nie piszemy, ale mijamy się na grupowcach od lat. I niby internet daje nam pewne pole do anonimowości, to jednak dobrze się czegoś o kimś dowiedzieć. :D
UsuńSzkoda, że nikt z moich bliskich znajomych nie podziela mojej pasji do kolorowania i zostałam z tym sama, bo takie wieczorki artystyczne brzmią naprawdę dobrze.
Trzymaj się i Ty, prisoner! ;-)
Jeszcze ja! :D
OdpowiedzUsuńDobry wieczór i dzień dobry. :D Mariesville bez Betsy zdecydowanie nie byłoby takie same. Taka kolorowa i przyjazna z niej dziewczyna, że mogę tylko mojej Melce pozazdrościć, że trafiła na taką przyjaciółkę. <3
Powtórzę to co już powiedziane zostało, ale te wywiady to naprawdę świetny pomysł. Niby niewiele się z nich o autorach dowiadujemy, ale zawsze to w jakiś sposób nas zbliża. Albo dzieli. Jak na przykład pizza z ananasem. Jak tak można?! :D