17.09.2024

[KP] Alexander Banks

 [Zarówno karta, jak i komentarze, mogą zawierać treści nieodpowiednie dla czytelników niepełnoletnich]

Alexander Alex Banks
12.12.1991r. | w Mariesville od pięciu lat | pojawił się nagle i znikąd | rok po osiedleniu się w miasteczku kupił działkę wielkości sześciu akrów na obrzeżach | kolejny rok później pusta przestrzeń zmieniła się w nowoczesny ośrodek wypoczynkowy o nazwie Under The Tree | miejscowy przedsiębiorca | jeszcze jeden rok później został mężem starszej od siebie kobiety | krąży plotka, że jest spokrewniony z Jonathanem Banksem, stąd jego majątek | plotki nigdy nie potwierdził, ale również jej nie zdementował | to nie tak, że ma coś do puchatej krówki, po prostu nie lubi swojej pasierbicy

W jednej chwili masz wszystko, w następnej nie masz nic. W kolejnej nie masz nic, a potem znów masz wszystko. Jesteś sam, patrzysz w przestrzeń i bierzesz łyk mocnej, wystygłej już kawy. Oczami wyobraźni widzisz, jak to będzie wyglądać. A może nie będzie? Może zakładasz, że będzie dobrze, że każdy twój plan się ziści, ale los okaże się przewrotny?
W końcu nigdy nie zakładałeś, że zostaniesz mężem. Nie widziałeś też siebie w roli ojca. Małe miasta zdawały się klaustrofobiczne, duszące, a znajome twarze spotykane na każdym kroku codziennie zbyt monotonne. 
Mimo to masz na palcu obrączkę, wychowujesz nastolatkę, choć sam nie dorosłeś, a idąc do sklepu, uśmiechasz się cały czas i witasz z każdym, kogo mijasz, bo wszystkich znasz lub chociaż kojarzysz. Twoje życie miało wyglądać inaczej. Twoja praca miała wyglądać inaczej. Wszystko miało wyglądać inaczej. 
Teraz stoisz przed trzaskającym kominkiem w jednym z wolnych domków, które wykończyłeś własnymi rękami. Patrzysz przez okno i bierzesz łyk mocnej, gorącej kawy, bo ktoś dba o to, żeby zawsze była świeżo zaparzona. Oczami wyobraźni widziałeś wszystko w zupełnie innych barwach. Ale teraz nie musisz już sobie wyobrażać, bo jaki jest tego sens? Nie zmienisz przeszłości, możesz tylko zaakceptować przyszłość. W końcu nie jest taka zła, prawda? Nieważne, że straciłeś siebie. Ważne, że możesz być inną wersją tamtego człowieka.
I żyć. Tak po prostu.



In my Top Gun era c:
Fc. Franek Lachowski 
lukrowane.ciastko@gmail.com

40 komentarzy:

  1. [Jeszcze znajdziemy sposób na tę krówkę 😩🐮]

    wasza ulubienica 💕

    OdpowiedzUsuń
  2. [Uznałam, że cierpliwie zaczekam aż się opublikujesz zanim wrzucę tu Finna, ale nie musiałam długo czekać ;D Ah, ten wizerunek wywołuje u mnie jakąś taką blogową nostalgię.
    Całe szczęście Lachowski (chyba z wiekiem) nabrał jakiegoś charakteru, dzięki czemu pasuje do bardziej wyrazistych, ciekawych postaci. Tak jak w tym przypadku!
    Nie będę ukrywać, że kartę podglądałam i jestem pod wrażeniem tak ciekawego motywu! Alexander zaczął nowe życie z niemal czystą kartą. To zdawałoby się kuszącym rozwiązaniem, gdyby tylko nie mieć ciągłego wrażenia, że ktoś może deptać po piętach.
    Top Gun era dała pociągnęła chyba odpowiednie sznureczki fantazji, bo Pan wyszedł fantastyczny. Niech mu się dobrze żyje w Mariesville, choć to nie to, czego mu brak.
    Niezliczonych pokładów weny i udanych wątków. Jeśli chcesz, to także z Finnem lub Kopi ;)]

    Kopi Bear/ roboczy Finn Shrubbery

    OdpowiedzUsuń
  3. [Click here to see more zdecydowanie mnie zaskoczyło. Aktualne życie Alexa, to, które nie do końca jest jego własnym, trochę przypomina mi życie mojej pani sprzed przyjazdu do Mariesville. Smutne to bardzo. Ojczym z niego widzę średni, chociaż co my tam możemy wiedzieć, skoro syn Jen wolał zostać po rozwodzie z ojcem. Bawcie się dobrze!]

    Jennifer

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oh wow! Jak Ty z czymś wskoczysz to jest zawsze tak szałowo, niebezpiecznie i dramatycznie! Nie mam pojęcia, skąd czerpiesz wenę na te niebanalne pomysły, jak to się dzieje, że za każdym razem mocniej zaskakujesz, ale proszę kontynuuj! *-* takiego scenariusza zdecydowanie się nie spodziewałam!
    Dużo ciekawych wątków życzę! Dużo przygód, szczyptę dramy, bo to nigdy nie zaszkodzi :) no i wielu pomysłów do rozpisania dla Was ! ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  5. [Franek na wizerunku to zawsze dobry wybór, a Twoje dwie wersje karty również były dobrym wyborem, żeby się z nimi dokładnie zapoznać. Świetny ci on wyszedł. Jestem aż ciekawa jak to wszystko wygląda; to jego nowe życie, szczególnie to, które sprawiło, że jest mężem i ojczymem nastolatki. Sukcesów na blogu ;D]


    JULIET MURRAY

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszała, jak zbliżał się do kuchni. Siedziała przy stole i zastanawiała się nad tym, jak okropny będzie ten weekend bez mamy. Nie lubiła Alexa, bo wtargnął do ich życia. Pojawił się nagle i szybko. Jednego dnia mama zaczęła o nim mówić, kolejnego oznajmiła, że się zaręczyli, a jeszcze następnego, że biorą ślub. Oczywiście odstępy czasowe były dłuższe, ale Bailey czasami miała wrażenie, że to wszystko odbyło się w ciągu kilku dni.
    Wiedziała, że to nie wina mężczyzny, bo przecież nic nie mógł za to, że pokochał jej mamę i w zasadzie nie lubiła go, bo głupio było jej czuć cokolwiek negatywnego do mamy, ale… była zazdrosna. Nie o niego. Nie o nią. Była zazdrosna o zainteresowanie. Powinna się cieszyć, prawda? Powinna być zadowolona, że mama jest szczęśliwa, mimo wieku, mimo posiadania jej… Ale jedyne co czuła to niechęć, że mama miała nowego faceta, a ona, Bailey jeszcze nigdy nie wzbudziła wystarczającego zainteresowania u żadnego chłopaka ze szkoły.
    Chciała coś powiedzieć. Odezwać się i dać znać, że jest w domu, że właśnie na niego patrzy, ale… chyba widziała go właśnie po raz pierwszy bez koszulki, a jego plecy, gdy stanął przodem do ekspresu przykuły na tyle jej uwagę, że zapomniała jak się właściwie mówi. Sunęła wzrokiem po jego bliznach, skupiając się wyłącznie na nich. Robiła to do tego stopnia, że gdy się do niej odezwał, pospiesznej odwróciła wzrok i wbiła go w blat stołu, próbując udawać, że jest pochłonięta leżącym przed nią zeszytem.
    — Cześć — odpowiedziała automatycznie. Była tak skoncentrowana na ciele mężczyzny, że przez chwilę milczała, zastanawiając się nad tym, o co właściwie pytał, a kiedy dotarł do niej sens jego słów, musiała sobie przypomnieć, dlaczego tak właściwie jest w domu. — Idę później do stadniny — mruknęła, rugając się w myślach, że co to właściwie ma być. Nie powinna się tak na niego gapić, a widok kogokolwiek blizn nie powinien sprawić, że jej mózg się wyłącza. Były straszne, nie chciała sobie nawet wyobrażać co mu się stało, ale to przecież nie był powód do gapienia się na niego i zapomnienia jak się mówi. — Wieczorem jest impreza u Joey’a, więc dziewczyny stwierdziły, że muszą się na nią przygotowywać już od rana, dlatego nie mamy dzisiaj spotkania w bibliotece — wyjaśniła, bo mamie zawsze wszystko mówiła ze szczegółami. Co prawda nie podejrzewała, żeby Alexa aż tak interesowało co robi, albo czego nie robi, ale… może będzie rozmawiał z mamą i akurat go o coś zapyta? — Jak skończę w stadninie pójdę do babci. Wrócę pewnie koło szóstej — dodała, czując, że musi zaznaczyć, że na imprezę się nie wybiera i może być o to spokojny.

    panna Q

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę nie chciała wbijać tak wzroku w jego plecy, ale to było od niej dużo silniejsze.
    Gapiła się w otwarty zeszyt, bo chociaż spotkanie w bibliotece nie miało się odbyć, Bailey nie chciała robić sobie żadnych zaległości. Praktycznie i tak by ich nie miał, bo spotkanie zostało przełożone, ale teoretycznie ona miała czas… i mogła go wykorzystać w ten sam sposób tylko w domu. To dawało jej nawet odrobinę więcej czasu, bo oszczędzała go na dotarciu do biblioteki, a później powrocie do domu.
    — Nie wybieram się tam — powiedziała zgodnie z prawdą, nawet na niego nie patrząc. Chyba nie potrafiłaby po tym, co zobaczyła tak po prostu udawać, że nie wpatrywała się w jego plecy. Nie miała pojęcia czy zdążył ją nakryć na gorącym uczynku, ale bała się, że nawet jeżeli nie, to po jednym spotkaniu ich spojrzeń, zorientowałby się.
    Słysząc jednak jego sugestie co do jej wyjścia, nie powstrzymała się przed oderwaniem wzroku od zeszytu. Wbiła w niego jasne spojrzenie, jednocześnie unosząc przy tym brwi. Nie, zdecydowanie nie powinna z nimi iść. To nie było miejsce dla niej. Co niby miałaby tam robić? Z kim rozmawiać? Jak rozmawiać? O lekcjach, o klinice weterynaryjnej? To nie miało żadnego sensu. Ona nie chodziła na imprezy. Trzymała się od nich z dalek. Mogłaby mu wyjaśnić, że to nie miejsce dla niej, ale kiedy wspomniał o zaproszeniu, automatycznie wzruszyła ramionami i ponownie wbiła spojrzenie w swój zeszyt. Nie była pewna czy zaproszenie dotyczyło również jej osoby, ale nie zamierzała mówić tego brunetowi. Zresztą, co go tak właściwie obchodziło, co i z kim robiła, albo czego raczej nie robiła. Powinien się cieszyć, że nie zamierzała sprawiać żadnych problemów, kiedy mamy nie było na miejscu.
    — O co ci tak właściwie chodzi, Alex? — Spytała, marszcząc delikatnie brwi. Nie denerwowała się na ludzi, a nawet jeżeli to zatrzymywała to dla siebie, ale ten facet był tak niesamowicie drażniący, że teraz, kiedy nie było w pobliżu mamy, nie musiała wielce przejmować się tym, że dostrzeże jej niechęć względem jej męża — to nie tak, że powinniście się z mamą cieszyć, że nie macie przeze mnie dodatkowych problemów? — Zamknęła zeszyt, łącząc ze soba ręce i układając je na okładce. Była w lekkim szoku, kiedy puścił do niej oczko, ale całkiem to zignorowała. Była… zła i nie miała ochoty wchodzić z nim w dyskusje. — Ale nie, hurr durrc idź na imprezę. Ty wiesz, co oni na nich robią? — Uniosła brew, spoglądając w końcu w jego oczy. — Zamknę się w pokoju i nawet nie będziesz wiedział, że ktokolwiek jest w domu — dodała, chcąc, żeby dał jej spokój, bo przecież nie przyzna się przed nim, że raczej zaproszenie na imprezę nie dotyczyło jej osoby, jak zawsze. Nawet nie było jej z tą myślą żle.
    — Nie jestem głodna, dzięki — burknęła, odsuwając się dość gwałtownie z krzesłem od stołu. Złapała zeszyt i już chciała odejść, ale jej flaki postanowiły nie współpracować i w tym samym momencie dać o sobie znać głośnym burczeniem. Bo w rzeczywistości była głodna. Wolała czas poświęcony na przygotowanie jedzenia i samo zjedzenie wykorzystać na naukę…

    ciekawe jak długo będzie miły

    OdpowiedzUsuń
  8. [Koncepcja na postać, a także wykonanie karty - naprawdę wow! Podziwiam, jak cudownie to wszystko zostało napisane, jak niesamowity pomysł pojawił się w Twojej głowie. Naprawdę, ukłony! Jestem naprawdę ciekawa, co przyniesie Alexowi przyszłość.
    A tymczasem życzę mnóstwa wspaniałych wątków! Weny - cóż, tej chyba nie brakuje :D]

    Eloise

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi, bo nie podobało jej się to, w jaki sposób się do niej odzywał. W ogóle nie podobało jej się to, że prowadzili tę rozmowę.
    — Bo nie chodzę na takie wydarzenia, jakbyś przez ostatnie lata tego nie zauważył — odpowiedziała zirytowana. Nie rozumiała, dlaczego tak szybko doprowadził ją do takiego stanu. Kiedy mama była w domu, łatwiej było jej nie wchodzić w niepotrzebne interakcje z Alexem, a nawet kiedy do nich dochodziło, umiała nad sobą panować. Do zapamiętania: kiedy mama wyjeżdża, ona musi umówić się na nocowanie z dziewczynami. Poza jej domem.
    Przeniosła spojrzenie na blat stołu i swój zeszyt, uparcie nie chcąc podnieść spojrzenia. Widziała, że się zbliżał. Czuła coraz bliżej jego obecność, aż mimo spoglądania w zeszyt widziała jego dłonie. I nie tylko dłonie. Szybko jednak przeniosła spojrzenie wyżej, na jego przedramiona, podnosząc powoli głowę, ale nie dotarła do twarzy i oczy. Ponownie wbiła spojrzenie w blat stołu. Naprawdę nie mógł założyć koszulki? Byłoby… łatwiej. Nie myślałaby o tym, jak koleżanki mówiły, że jej mama wyszła za mąż za prawdziwego przystojniaka. Nigdy nie patrzyła tak na Alexa i nie chciała tak na niego patrzeć. Był mężem jej mamy, jej ojczymem. Był przecież Alexem. Alexem bez koszulki i ten jeden szczegół sprawiał, że w jej głowie huczały słowa koleżanek. Przez to zapewne tak szybko się denerwowała, bo nie chciała o nich myśleć.
    Chciała już iść do kliniki, a kiedy zaczął ten swój cały wywód, jeszcze bardziej chciała już wyjść z domu. Zacisnęła mocno wargi, powtarzając sobie, że jego słowa nie mają żadnego znaczenia, że to nie tak, że ma racje, że wcale każdego wieczoru nie wylewa łez przez to, że wszystko jest nie tak, jak powinno być, że wcale nie ma dość.
    Niechętnie, ale podniosła w końcu głowę i spojrzała na niego, gdy kazał jej to zrobić.
    Liczyła, że już skończył, że powiedział co chciał i wreszcie się zamknie, ale on ciągle mówił, a Bailey coraz trudniej było ukryć, że gdzieś tam… może miał rację.
    — Jezu, dobra, pójdę, nazbieram wspomnień do mojego żałosnego życia. Zadowolony?! — Spytała, wręcz wyrzucając ręce w górę, bo nie chciała więcej słuchać, jak bardzo ma do bani życie. Wiedziała o tym sama doskonale i nie potrzebowała słuchać tego jeszcze od faceta swojej matki.
    Liczyła, że szybko zwinie swoje rzeczy i zamknie się w pokoju. Ale oczywiście, że to byłoby za piękne. Objęła dłońmi brzuch, klnąc w myślach, że to nie mogło stać się później. Nagle jednak wyprostowała się i spojrzała na Alexa szeroko otwartymi oczami.
    — Nie zrobisz tego, zresztą to bez sensu. Nie można dawać szlabanu na naukę — powiedziała, ale nie ruszyła się. Bo bała się, że Alex znalazłby sposób, aby przekonać jej mamę, że taki szlaban ma sens, a Bailey… Bailey nie potrafiła się buntować.

    wywraca oczami

    OdpowiedzUsuń
  10. — Nie wybieram siedzenia z wami. Wybieram siedzenie ze sobą — sprecyzowała. Nie rozumiała, dlaczego w ogóle z nim rozmawia. Przecież mogła po prostu pójść do swojego pokoju w momencie, w którym ta cała wymiana zdań pomiędzy nimi się zaczęła. Mogła też po prostu iść do biblioteki, tak, jak miała to zaplanowane, nie zostając w domu. Albo mama mogła nie wyjeżdżać. Tak. Mama mogła zostać, wtedy Alex byłby zajęty i Bailey miałaby spokój. Niestety. Rzeczywistość wyglądała inaczej.
    — Według ciebie, właśnie takie jest — rzuciła, bo po tej rozmowie dobrze wiedziała, że był jak cała reszta. Zresztą. Sama też wiedziała, jaka jest prawda, ale tego nie zamierzała mu mówić, bo i po co. Pokręciła z irytacją głową — jasne, nie jesteś moim ojcem, ale widziałeś kiedyś, żeby kogokolwiek rodzice podwozili na imprezy? To, że jesteś jedynie ojczymem nie oznacza, że będzie mniej żałośnie — tak naprawdę miała nadzieję, że uda jej się z tego wykręcić. Bo gdyby ją zawiózł, musiałaby tam naprawdę iść, a tak… wyszykuje się i może Olivia pozwoli jej przeczekać w klinice. Na pewno były jakieś zwierzęta, które potrzebowały nocnej opieki, mogłaby siedzieć tam nawet do rana, byleby Alex dał jej spokój.
    Usiadła. Po prostu usiadła na krześle i ułożyła dłonie na blacie stołu, bo nie miała nic więcej do powiedzenia. Sposób, w jaki to wszystko powiedział sprawiało, że czuła dobrze, że nie kłamał i wywiązałby się ze swoich słów, a Bailey… dopiero narobiłaby sobie prawdziwych zaległości, a do tego nie mogła dopuścić. Medycyna nie mogła przejść jej koło nosa tylko dlatego, że miała osiemnaście lat i czuła frustrację. Nie zamierzała dać się sprowokować.
    — Jasne jak słońce — mruknęła niezbyt zadowolona z całego obrotu sytuacji. Cały czas zastanawiała się, dlaczego nie poszła do tej cholernej biblioteki.
    — Nie mam w co się ubrać — powiedziała nagle, patrząc na jego plecy, ponownie przyglądając się blizną, jednak tym razem mniej natarczywie niż poprzednio. Oczywiście, że nadal próbowała się wykręcić z tej całej imprezy. Nie mogło mu to, aż tak przeszkadzać, że nie chodzi na imprezy, aby dać jej teraz odrobinę gotówki na jakieś szybkie zakupy, prawda? Boże, naprawdę liczyła na to, że jej odpuści — dasz mi trochę kasy na zakupy? — Ciężko było jej zadać te pytanie, bo nigdy niczego od niego nie chciała, ale zależało jej na wykręceniu się z imprezy. Może głupio myślała, że to go zniechęci, ale… naprawdę na to liczyła. W końcu dlaczego miałby mieć ochotę na płacenie za dodatkowe zachcianki dzieciaka, którego nawet nie lubił. To nie było logiczne.

    😫

    OdpowiedzUsuń
  11. Wywróciła oczami na jego słowa, bo dużo bardziej jej podobało się własne określenie. Spędzała czas ze sobą. Inwestowała w lepszą przyszłość. To brzmiało znacznie lepiej niż po prostu siedzenie w domu.
    — Jasne i właśnie dlatego, że tak nie myślisz uparłeś się, żebym wyszła na imprezę. — Prychnęła. Gdyby się nią nie interesował, byłoby dużo lepiej — nie rozumiem skąd w ogóle taka nagła zmiana w zainteresowaniu moim życiem — dodała, a raczej zaburczała pod nosem jak przystało na obrażoną nastolatkę. — Jedynej za dupka — wymamrotała cicho pod nosem, a kiedy zorientowała się, że wypowiedziała te słowa na głos, zamarła. Okej, mówiła cicho, ale nie miał pewności, że jej nie zrozumiał. Niepewnie uniosła spojrzenie, jakby czekając na swój wyrok. Otworzyła szerzej oczy, bo nie miała pojęcia, co wyprawiały jej koleżanki, ale w tym momencie miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu za nie. Dlaczego nie mogły być chociaż odrobinę rozsądne? — Nie potrzebuje żadnych punktów — prychnęła, speszona jego zachowaniem. Odwróciła spojrzenie i wbiła je w stół i swoje dłonie. Powoli zaczynała myśleć o całej tej imprezie jak o ratunku przed Alexem. Siedzenie z nim w domu byłoby… dziwne. Zwłaszcza, gdy wykazywał jakiekolwiek zainteresowanie jej życiem. Nie była tym zachwycona.
    Przez cały czas jego przygotowywania śniadania, przyglądała mu się. Nic jednak nie mówiła poza tym, co konieczne. Wolała uniknąć wszystkich zbędnych kontaktów… poza tymi, które mogłyby ją uratować przed wyjściem.
    Było jej źle ze świadomością, że poprosiła go o pieniądze. Owszem, kierowała się wyższym dobrem, ale i tak to nie było komfortowe. Zwłaszcza gdy tak na nią spojrzał, a później wyszedł bez słowa. Nie miała pojęcia co robić. Wkurzyła go tym pytaniem? Powinna siedzieć, jeść i czekać, aż wróci czy lepiej wykorzystać moment i się zwinąć? Siedziała, zastanawiając się nad tym, co ma zrobić. Nie zdążyła jednak podjąć żadnej decyzji i wykonać ruchu, kiedy mężczyzna wrócił do kuchni.
    Przesunęła spojrzeniem po jego torsie, który przykryty materiałem, nagle przestał być jakimkolwiek problemem. Skupienie się na tym co robił i mówił w jednej chwili stało się łatwe. Przynajmniej do czasu, w którym nie wręczył jej pieniędzy. Gapiła się w banknoty, nie wierząc, że naprawdę to zrobił.
    — To za dużo — powiedziała, patrząc to na pieniądze to na Alexa, jedzącego dalej śniadanie. Wiedziała, że jego ośrodek cieszył się zainteresowaniem, ale nie podejrzewała, że będzie skłonny ot tak dać jej pół tysiąca. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie potrzebowała w ogóle pieniędzy. To miał być powód do wykręcenia się z wyjścia… dlaczego nie mógł być jak stereotypowy ojczym? Pokręciła przecząco cłową — oddam resztę — niepewnie wzięła banknoty i schowała do kieszeni spodni, a następnie chwyciła sztućce, próbując w końcu przygotowanego przez bruneta śniadania — dziękuję, Alex.

    Poszła na szybkie zakupy do lokalnego sklepu, bo skoro już dostała gotówkę od ojczyma, zwyczajnie głupio było jej z tego nie skorzystać. Zwłaszcza, że palnęła z tym, nie mam w co się ubrać, ale już trudno. Najgorsze było to, że tak w zasadzie nie wiedziała nawet, co ma sobie kupić. Zakupy więc, mimo tego, że planowała je na krótkie, wcale takie w ostateczności nie były, a całe te przygotowania… była wściekła, że zajęło jej to wszystko tyle czasu.
    Kiedy naszła godzina wyjazdu z domu, zeszła na dół, aby zwieńczyć przygotowania założeniem butów. Stanęła przed dużym lustrem i wygładziła materiał sukienki na brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Boże, dlaczego nie mogły ubrać po prostu spodni i jakiegoś krótkiego topu — mruknęła do siebie, bo satynową sukienkę wybrała na podstawie zdjęć, które wysłały jej koleżanki na grupowym czacie. Zdecydowała się na taką do kolan w burgundowym kolorze i wycięciem na plecach sięgającym odrobinę pod łopatki. Nic wyzywającego, ale Bailey czuła się… nie do końca w swojej skórze. Założyła do tego wysokie botki w typie motocyklowym i liczyła, że Alex nie powie mamie, że pożyczyła sobie jej skórzaną kurtkę. Kurtkę musiała mieć, bo wbrew namowom dziewczyn, nie wyobrażała sobie wyjść z domu bez biustonosza. Musiała więc czymś przysłonić widoczną bieliznę.
      Próbowała rozpuścić włosy, ale była za bardzo przyzwyczajona do spiętych, więc związała je w kucyk, a oczy i usta jedynie delikatnie pomalowała standardowo tuszem i błyszczykiem.

      😫

      Usuń
  12. Czuła na sobie jego spojrzenie i nie podobało jej się to. Przypomniało jej, że kiedy pojawi się na imprezie, prawdopodobnie ludzie będą się tak właśnie na nią gapić. Będą się zastanawiać, co się stało, że się pojawiła, a raczej dlaczego w ogóle odważyła się pojawić, skoro to nie było jej towarzystwo.
    Nikt nigdy nie powiedział jej wprost, że została wykluczona, ale nie potrzebowała tego usłyszeć. Wiedziała o tym od czasów podstawówki. Mariesville było na tyle małe, że zmiana szkoły nic jej nie dała, bo cała klasa przeszła w tym samym składzie dalej. Bailey doskonale znała swoje miejsce, a teraz, przez Alexa łamała niepisane zasady.
    Nie brała pod uwagę, że zapomnieli i, że on też zapomniał, bo ona sama przecież pamiętała. Nie myślała o tym, że… pewne rzeczy zostały za nią. Tylko sama kurczowo się ich trzymała. Koleżanki w którymś momencie też przestały ją namawiać na życie towarzyskie poza szkołą, bo widziały, że przez tyle lat to nic nie dało. A Bailey nawet przez chwilę nie pomyślała, że skoro jest przewodniczącą samorządu, to ktoś musiał ją wybrać nie tylko dlatego, że była kujonką.
    — Mhm — mruknęła cicho, poprawiając kurtkę. Nie była gotowa, nie chciała tam iść, ale wiedziała, że cokolwiek powie teraz Alexowi, to na nic, bo on się uparł. W dodatku bała się, że wykorzysta szantaż ze śniadania w sprawie szlabanu na książki i dodatkowe zajęcia. Nie mogła do tego dopuścić. Słysząc komplement z jego ust, spojrzała krótko na niego, a następnie opuściła spojrzenie w dół — dziękuję — powiedziała, chociaż wiedziała, że mówił to tylko i wyłącznie dlatego, że był jej ojczymem, a powiedzenie czegoś innego byłoby niczym cios poniżej pasa. Nie brała go, za aż takiego dupka. Słysząc, że się do niej zbliża, podniosła głowę i spojrzała w jego oczy, nie mając pojęcia, co chciał zrobić. To nie tak, że bała się dotyku czy bliskości, ale całkowicie nie spodziewała się tego ze strony ojczyma, więc całkowicie znieruchomiała w napięciu. Kiedy więc rozpuścił jej włosy i powtórzył komplement, jej policzki w sekundę stały się wściekło czerwone, a Bee szybko wbiła wzrok w czubki butów, tuż po tym gdy ich spojrzenia się przecięły. Nie rozumiała, o co mu dzisiaj chodziło. Bez słowa ruszyła do wyjścia, a następnie do samochodu, czując się… dziwnie. Po prostu dziwnie, nie było na to lepszego słowa.
    — Zamierzasz wyznaczyć godzinę, przed którą nie mam prawa pokazać się w domu? — Spytała nieco buntowniczo, chociaż wcale nie planowała tak brzmieć. Jednocześnie poprawiała materiał sukienki, gdy usiadła już na siedzeniu pasażera. Niby wiedziała, że sukienka nie jest krótka i Alex ani nikt inny nie będzie w stanie dostrzec jej tajemnicy, ale i tak uparcie naciągała materiał w dół. — Po prostu chciałabym wstać rano i nadrobić to, co miałam w planach na dzisiaj — dodała odrobinę spokojniej, zerkając na niego.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  13. Spojrzała na niego z mieszanką żalu i niedowierzania. Nie podobało jej się to, co właśnie usłyszała, więc jedynej zacisnęła mocno wargi.
    — Poważnie? — Spytała, nie zamierzając się kłócić. Była bystra, załapała szybko, że znowu zacznie mówić o budowaniu wspomnień, popełnianiu błędów lub co gorsza, o szlabanie. Dlatego tylko westchnęła ciężko, dając znać tym samym, że to jej się nie podoba, ale… akceptuje postawione warunki. — Nie lubię marnować czasu — mruknęła, ale po chwili splotła po prostu ręce pod biustem. Podała mu adres i odwróciła głowę w stronę szyby, bo rozmawianie z Alexem nie miało żadnego sensu. To nie był jej problem, że nie potrafił zrozumieć, że nie była typową nastolatką i wolała spędzać czas inaczej niż na spaniu czy odpoczywaniu.

    Koleżanki, czyli Ellen i Diana były zachwycone nie tyle tym, że Bailey faktycznie pojawiła się u Joey’a, a tym, że podwiózł ją jej ojczym. Oczywiście, że irytowało ją to, że miał rację, bo oprócz koleżanek jeszcze kilka innych osób wspomniało coś na temat Alexa. Nie rozumiała skąd tak duże zainteresowanie nim i czego w zasadzie chcieli się dowiedzieć. Był mężem jej matki, był jej ojczymem, a nie najlepszym kumplem, o którym by coś wiedziała. Był irytujący i wkurzający, ale tego powiedzieć przecież nie mogła. Bo to ona wyszłaby na dziwną, skoro on wzbudzał takie zainteresowanie, prawda? A Bailey nie chciała, żeby znowu wszystkie oczy były skupione na niej. Nie chciała czuć się tak, jak kilka lat temu. Dlatego trzymała się blisko Ellen i Diany. Bezpiecznych osób, bezpiecznych tematów i generalnie stroniła od towarzystwa, zerkając co jakiś czas na zegarek i czekając, aż wybije jej godzina i będzie mogła po prostu wrócić do domu. W zasadzie chyba powinna zacząć się zastanawiać dlaczego Alex tak bardzo chciał zostać sam w domu, kiedy nie było jej matki w nim… to powinno wzbudzić podejrzenia prawda? Skupiła się na szlabanie, a raczej tym, jak go nie dostać, ale teraz, starając się po prostu przeczekać do bezpiecznej godziny, zaczęła bardziej się nad wszystkim zastanawiać. Wiedziała, że zada mu kilka pytań, kiedy tylko znowu go zobaczy.
    — Znowu są wyścigi — czyjś głos wyrwał Bailey z rozmyślań. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc skąd nagle takie poruszenie i o jakie wyścigi chodziło — kuzyn Joey’a dał cynk! Musimy dostać się do miasta.
    Ellen i Diana zaczęły niemal piszczeć podekscytowane.
    — Bee! Ty to masz farta, pojawiasz się pierwszy raz na imprezie i akurat! Już myślałyśmy z Dianą, że nigdy się jej załapiemy — mówiła Ellen szczerząc się wesoło.
    Quinn zerknęła to na jedną, to na drugą, wciąż niczego nie rozumiejąc. Nie zdążyła jednak nawet pokręcić głową i czegokolwiek powiedzieć, bo Ellen już ciągnęła ją za nadgarstek.
    — Nie pozwolimy ci tego przegapić — oznajmiła. Podekscytowane dziewczyny zgarnęły alkohol i popędziły w stronę wyjścia. Bailey… miała wrażenie, że sceny mijają jej jak w filmie. Ellen i Diana pilnowały, aby się nie wymknęła, kiedy zgarniały alkohol, a po chwili siedziały już na tylnych kanapach samochodu prowadzonego przez jakiegoś chłopaka z równoległej klasy, a na miejscu pasażera siedział blondyn, którego znała, aż za dobrze. Chciała wysiąść, ale kierowca już ruszył.
    Bee nie rozumiała całego tego zamieszania i ekscytacji. Byłaby w stanie to przetrwać, gdyby nie świadomość, że jej koszmar też tam był. Kiedy dotarli na miejsce, blondynka… była oszołomiona bodźcami. Zapachem, hałasem, blaskiem świateł… wszystkim. Chciała zniknąć po prostu z zasięgu wzroku, więc od razu skierowała się w przeciwną stronę i niemal natychmiast na kogoś wpadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przepraszam, nie chciałam — powiedziała, unosząc głowę. Czuła się trochę tak, jakby wypuścili ją z klatki, jakby znalazła się w dzikim tłumie i nie miała pojęcia, jak w nim przetrwać, jak się zachować i ten strach, było od razu widać w jej oczach.
      — Zgubiłaś się? — Mężczyzna spytał, a Bee jedynie pokręciła głową i szybko odwróciła się w stronę Diany, Ellen i chłopków. Ruszyli w przeciwną stronę, ale mogła ich jeszcze dogonić.
      — Nie, nie. Idę… tam — powiedziała i ruszyła spłoszona śladem znajomych, marząc jedynie o tym, aby znaleźć się w domu.

      😳

      Usuń
  14. Nie podobało jej się to, gdzie się znalazła. Chciała wrócić do domu. Chciała złapać Ellen i Dianę i poprosić je, żeby wróciły. Nie była zainteresowana nielegalnymi przedsięwzięciami. Kiedy dogoniła koleżanki, chwyciła dłoń Ellen i mocno ją ściskała, bojąc się, że znowu się rozdzielą, pozostali goście z imprezy też podeszli w miejsce, w którym stali, więc jakoś była w stanie przeżyć ze świadomością, kto jeszcze się tutaj znajdował. W domu Joey’a nawet go nie widziała, więc… więc teraz też jakoś to przetrwa. Przetrwa i wróci grzecznie do domu. Przez chwilę zastanawiał się nawet czy mogłaby zadzwonić po Alexa i poprosić go, żeby ją stąd zabrał, ale nawet nie wiedziała, gdzie tak dokładnie się znajduje. W dodatku w tym hałasie mógłby jej w ogóle nie usłyszeć, a nie zamierzała oddalać się od koleżanek. No i była wkurzona. Była wkurzona, bo to była jego wina. Wszystko było jego winą.
    Rozglądała się spłoszona niczym sarna, kiedy jeden z kierowców gazował. W którymś momencie postanowiła zamknąć oczy i poczekać, aż Ellen ją stąd po prostu zabierze. Poprowadzi do auta i odstawi. Słyszała, że znajomi coś do siebie krzyczeli, ale ona… Ona była za bardzo przerażona wszystkim. Dosłownie. A kiedy nagle samochód się zatrzymał, wśród tłumu zaczęły się głośne krzyki, próbowała, naprawdę próbowała zorientować się, co się wydarzyło. Dlatego nie widziała, że kierowcą był Alex j zmierzał właśnie do niej, bo była skupiona na Ellen, która coś krzyczała.
    Działo się za dużo. Poczuła, jak ktoś mocno ją chwyta i nią szarpie. Oderwała przerażone spojrzenie od koleżanki i zaczęła krzyczeć, kiedy poczuła, że ją wyciąga z grupki znajomych. Jej krzyk urwał się nagle, gdy zorientowała się, że to był Alex. Zamrugała nawet z niedowierzania, próbując nadążyć za jego krokami, żeby nie potknąć się i nie zrobić sobie jeszcze większego wstydu, zaliczając widowiskową glebę.
    Kiedy oparł ją o samochód, wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami i czuła, że niewiele brakowało do tego, aby się rozpłakała. Chwyciła w pierwszym odruchu dłonią nadgarstek, żeby rozmasować miejsce, które przed chwilą jeszcze było ściskane przez mężczyznę.
    Przez mężczyznę, przez którego znalazła się w miejscu, w którym się znalazła, a on miał jeszcze czelność na nią krzyczeć! Przełknęła łzy i puściła swój nadgarstek, celując palcem w jego klatkę piersiową.
    — Co ja tutaj robię?! — Spytała, nie przejmując się jego spojrzeniem tylko i wyłącznie przez to, że nie miał prawa być na nią wkurzony. Ona nawet nie chciała iść na imprezę. To jego wina! To ona mogła być wkurzona. Bo gdyby nie on, byłaby w domu — nie wiem — w swoich wyobrażeniach wykrzykiwała mu, że jest dupkiem i że to jego wina i nie ma prawa być na nią zły… — to ty kazałeś iść mi na imprezę — cofnęła szybko palec. Zmarszczyła brwi i patrzyła na niego, oddychając przez rozchylone wargi — mówiłam, że wolę zostać w domu…

    🙄

    OdpowiedzUsuń
  15. W swoich wyobrażeniach była znacznie śmielsza niż w rzeczywistości. To ona powinna krzyczeć na niego, bo to on kazał jej zbierać wspomnienia, a teraz ma do niej pretensje, że znalazła się w tym konkretnym miejscu. Jakby cokolwiek było od niej zależne w związku z całym tym wyjściem.
    — Auć — syknęła, gdy chwycił i odsunął jej nadgarstek — a skąd ja miałam wiedzieć, że ta impreza skończy się tutaj? Ja nawet… — nie byłam zaproszona, ale darowała sobie wypowiedzenie tego na głos. Obserwowała jego zdenerwowanie i nie do końca rozumiała, dlaczego przejmował się, aż tak bardzo. Nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i tego, co mogło się podczas takich wyścigów wydarzyć. — Ellen i Diana mówiły, że jakiś kuzyn Joey’a będzie się ścigał… nie wiedziałam, Alex — dodała, ciągle go obserwując. Opierała się cały czas o samochód i jedynie jej spojrzenie poruszało się w pogoni za Alexem — Ja… — zaczęła, kiedy się zatrzymał. Nie miała mu nic konkretnego do powiedzenia. Nie miała rozwiązania jego problemu, bo po pierwsze wiedziała, że to ona jest jego problemem, a po drugie zwyczajnie nie wiedziała, czego by od niej chciał.
    Zamrugała, kiedy znalazł się ponownie przy niej. Nie miała gdzie się cofnąć, bo przez cały ten czas nie ruszyła się z miejsca, w którym ją zostawił, ale jego nagła bliskość była krępująca. Dochodziło do niej tak dużo bodźców w jednej chwili, że kiedy zdecydowała się podnieść wzrok na mężczyznę, przez chwilę poczuła się tak, jakby czas się zatrzymał. Jakby potrzebowała kilku sekund na przyswojenie tego, co się właśnie działo i odnalezieniu najwłaściwszego rozwiązania.
    — Nie jestem twoim problemem — powiedziała, chcąc rozpocząć swoją przemowę na temat tego, że ma dać jej spokój. Teoretycznie wiedziała, że to nie było mądre, ale jej młodzieńcze hormony postanowiły sprawić, że to właśnie w tym momencie zamierzała się zbuntować Alexowi. Nie mógł jej traktować jak jakiegoś przedmiotu, który sobie ustawiał i przestawiał jak mu się podoba. Co prawda nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo ten głos z megafonu wszystko przerwał, a Banks nagle trzymał jej dłoń i ponownie prowadził ją, tam, gdzie chciał, aby się znalazła. To wywołało wściekłość u Bailey. Miała ochotę zaprzeć się piętami i nigdzie nie iść, ale coś jej podpowiadało, że Alex naprawdę by się wkurzył i nie powstrzymałby się przed zaniesieniem jej do tego samochodu, a… a prowadząc ją za rączkę i tak narobił jej już wystarczająco dużo wstydu przed znajomymi.
    — Puść mnie, potrafię sama iść — stwierdziła, próbując wyrwać mu dłoń z jego uścisku — proszę, przestań… zrobię wszystko, co będziesz chciał tylko nie rób mi wstydu. Nie dadzą mi przecież spokoju… — złość na to, jak ją traktował przysłoniła jej nawet poczucie skrępowania jego bliskością — mówię poważnie, puszczaj mniej, albo zacznę krzyczeć — oznajmiła, decydując się jednak na próbę zatrzymania ich. Nie myślała o tym, że szarpanina może zwrócić większą uwagę. Bailey nie była jego problemem, a już na pewno cały ten wyścig nie był jej problemem. No i… pierwszy raz miała nad nim jakąś przewagę i to dodało jej odwagi. Bo co, zagrozi jej szlabanem na książki? Ona wtedy powie matce, że w ogóle nie zna swojego faceta.

    😊

    OdpowiedzUsuń
  16. Obserwowała go uważnie, gdy był tak blisko. Nie była zadowolona, że wszystko potoczyło się w taki sposób. Gdyby tylko została w domu.. nic by się nie wydarzyło. Alex nie byłby na nią zły i wciąż by jej wierzył. Nie, żeby w szczególny sposób zależało jej na konkretnie jego zaufaniu, ale samo to, że ktoś dorosły poddawał jej słowa w wątpliwość było dla niej… trudne.
    — Nie byłam nawet zaproszona — powiedziała nagle, nie odrywając oczu od jego ciemnego spojrzenia — i nie chciałam tam iść. — Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego to zrobiła. Kiedy przyglądał się z tak małej odległości, Bee skupiła się na jego oczach i to po prostu się stało. Jego ponowna bliskość, chociaż nie powinna, wzbudziła w niej chęć wyjaśnienia, bo chociaż przecież nawet go nie lubiła, to nie chciała, aby miał ją za kłamczuchę — naprawdę nie miałam pojęcia.
    Nie chciała tego. A jego słowa strasznie ją zirytowały, bo przecież nigdy nie sprawiała kłopotów. Nigdy nie wchodziła mu w drogę, przy mamie, po prostu go akceptowała, bo liczyło się dla niej jej szczęście, chociaż wewnętrznie nienawidziła tego, że mama wolała skupić uwagę na nim, nie dostrzegając problemów swojej córki. Nie żeby chciała się nimi dzielić, ale po prostu ją to wkurzało.
    Zacisnęła tylko wargi. Chciała mu powiedzieć dużo więcej, ale nie dał jej na to szansy. Dlatego pierw pozwoliła na to, aby ją poprowadził kawałek, dopóki nie postanowiła spróbować się wyrwać.
    — Przecież ja nawet nie chciałam wychodzić z domu — kolejny raz mu przypomniała — to w zasadzie zabawne, wiesz? Kiedy stałam w kuchni rodziców Joey’a spoglądając na zegarek i czekając, aż będę mogła w końcu wrócić, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo chciałeś się mnie pozbyć z domu. Może zdradzą mamę? Może właśnie w naszym domu jest jakaś obca kobieta? W końcu mama jest starsza, może mu się znudziła zabawa w dom — mówiła cały czas, dopóki się nie odwrócił. Od razu odnalazła spojrzeniem jego twarz i poczuła dziwne mrowienie w całym ciele, widząc go tak bardzo zdenerwowanego. Rozchyliła delikatnie wargi, starając się nie myśleć o tym, co powiedział jeszcze w domu, że jej koleżanki przychodzą do ośrodka, bo chcą dla niego pracować, bo się do niego ślinią. A ona przesuwała spojrzenie po jego wkurzonej twarzy i zastanawiała się czy dziewczyny były normalne.
    — Świetnie — burknęła, gdy w końcu ją puścił, momentalnie zaczęła rozmasowywać nadgarstek, czując ulgę.
    Obrażona ruszyła za nim do samochodu. Nie do końca z własnej woli, ale nie chciała testować jego cierpliwości i granic zdenerwowania.
    Wsiadła do samochodu, zamknęła za sobą drzwi i od automatycznie sięgnęła po pas bezpieczeństwa i się nim zapięła.
    — Mam nadzieję, że jesteś zadowolony — mruknęła, zerkając to na niego, to przez szybę przed sobą, w napięciu czekając na to, co miało się zaraz zacząć — na pewno teraz też nabijasz mi, czekaj jak to było… potrzebnych punktów, hm?

    🙄

    OdpowiedzUsuń
  17. Może gdyby na nią nie warknął, zdecydowałaby się na powiedzenie czegoś więcej. Zresztą, według Bailey, wcale nie powinno go to dziwić. Sam też miał ją przecież za przegrywa, a przynajmniej tak interpretowała jego słowa z porannej rozmowy.
    — A dlaczego nagle miałoby cię interesować moje życie? — Odpowiedziała na pytanie pytaniem, spoglądając mu przy tym prosto w oczy. Czuła przy tym narastające napięcie, ale wiedziała, w jaki sposób sobie z tym poradzić. Musiała tylko znaleźć się w domu. W swoim pokoju. Tak bardzo potrzebowała się w nim teraz zamknąć, a jednocześnie miała ochotę zrobić wszystko, aby wkurzyć Alexa jeszcze bardziej. Przerażało ją to, że nie potrafiła znaleźć racjonalnego wytłumaczenia dla tego. Jakby dla zasady, bo zaczął się interesować, więc musiała go odepchnąć. Bo był wkurzony, więc i ona też się wkurzała. Wiedziała, że to nie racjonalne. Zdawała sobie z tego sprawę, ale jednocześnie nie umiała nad tym zapanować. Jakby właśnie przeżywała nastoletni bunt.
    — Nie wiem, Alex, ty mi powiedz. Co mogę sugerować? Dlaczego mama o niczym nie wie? — Pytała, nie zdając sobie sprawy z tego, po jak cienkim stąpa lodzie. Ruszyła jednak za nim, bo powiedzmy sobie szczerze. Nie miała wyjścia. Miała jednak tak dużo pytań… ale musiała zaczekać a ich zadawaniem. Wiedziała o tym.
    Zacisnęła wargi, bo nie wiedziała, co mogłaby odpowiedzieć. Zerknęła na niego pytająco, ale nic nie musiał mówić, bo kiedy wystartował, szybko zrozumiała, że naprawdę powinna była się trzymać.

    Pierwszy raz doświadczyła tak szybkiej jazdy i towarzyszyło jej przy tym tak wiele skrajnych odczuć: od strachu przez mdłości po podekscytowanie. A później ją po prostu zatkało. Zatkało ją tak bardzo, że przestał się odzywać, a nawet gdyby pozwoliłby jej na pożegnanie ze znajomymi, prawdopodobnie i tak by tego nie zrobiła. Mogłaby się założyć, że nie utrzymałaby się na nogach, bo z nadmiaru adrenaliny, zwyczajnie trzęsłyby się tak bardzo, że naprawdę mogłaby się przewrócić.
    Kiedy dźwięk silnika ustał, miała wrażenie, że jej serce wciąż biło tak głośno, że oboje byli w stanie je usłyszeć. Słysząc jego pytanie, odwróciła głowę w jego stronę i przez chwilę wpatrywała się w jedynie zarys jego twarzy w ciemnościach.
    — Zabierz mnie ze sobą następnym razem — miała brzmieć pewnie, bo to przecież miało być jej żądanie za milczenie, ale i tak brzmiała, jakby go o coś prosiła. Bo w zasadzie tak było. Prosiła go. Nie zamierzała nic mówić mamie, bo… po co? Nic by z tego nie miała. Jedynie nasłuchałaby się kłótni, która nie wiadomo, jak mogłaby się skończyć. Gdyby się rozstali, Bailey miałaby na głowie własne problemy i problemy Barbry, a tego nie potrzebowała. Może i nie była fanką Alexa, ale… dzięki temu, że był w jej i mamy życiu, nie musiała się o nią troszczyć. Nie tak bardzo — to było… — urwała, biorąc głęboki oddech i zastanawiając się, jakich użyć słów. Oczywiście, że była przerażona, kiedy oczami wyobraźni widziała, jak wpadają w ludzi stojących przy torze, ale jednocześnie podniesiona adrenalina sprawiała, że czuła się świetnie, co było po prostu szalone i czego do końca nie rozumiała. Dlatego musiała przeżyć to jeszcze raz. Musiała zrozumieć. Nie lubiła nie rozumieć. Ale jednocześnie miała ochotę się uśmiechać, chociaż nie przyznałaby się do tego przed Alexem, tak dla zasady — interesujące — wypaliła, chociaż wiedziała, że to nijak pasowało do tego, co czuła.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  18. Zacisnęła wargi i wstrzymała oddech, czekając na jego odpowiedź. Wpatrywała się przy tym w niego i po prostu czekała. Miała nadzieję, że się zgodzi. Sam przecież zapytał, czego chce za swoje milczenie, a Bailey nie musiała długo się zastanawiać nad odpowiedzią. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna czuła się… nie potrafiła dokładnie wytłumaczyć, jak się czuła, ale kiedy siedziała w pędzącym samochodzie przestała myśleć o tym, że wszystko jest do dupy.
    Odwróciła od niego spojrzenie, kiedy się zaśmiał. No tak, czego tak właściwie od niego oczekiwała. Miała ochotę sama się zaśmiać, bo chociaż mogło się wydawać, że była mądra, właśnie poczuła się jak idiotka. Co z tego, że gdyby podstawił jej teraz podręcznik z matematyki bez problemu rozwiązałaby zadania albo wyrecytowała z pamięci główne problemy z ostatnich trzech omawianych lektur, skoro przez chwilę wierzyła, że Alex zgodzi się na zabieranie ją ze sobą na wyścigi.
    Jasne, nie miała zielonego pojęcia o tym, co mogło się stać, jacy ludzie pojawiali się w tym miejscu, była nieświadoma wielu zagrożeń, czekających w tym miejscu, ale nie myślała o tym.
    To głupie, ale kiedy się zaśmiał i odmówił zrobiło jej się po prostu przykro, bo nawet Alex się z niej śmiał. Nie, aby miała podstawy do oczekiwania po nim czegoś innego.
    — A tak, jak dzisiaj? — Zapytała, bo właściwie przecież nie chciała tam po prostu być i patrzeć jak jeżdżą. Nie zdążyła powiedzieć wiele więcej, bo już wysiadł. Dlatego nie zastanawiając się długo, sama też wyszła ze sportowego samochodu i zamknęła za sobą drzwi, podchodząc do auta, które znała spod domu. Zatrzymała się i biorąc głęboki oddech, spojrzała na twarz Alexa. Widziała, że nie był z tego wszystkiego zadowolony. Ona też, zdecydowanie wolałaby nie wiedzieć tego, czego się dzisiejszej nocy dowiedziała. I żałowała, bardzo żałowała tego wyjścia do Joey’a.
    — Jeżeli weźmiesz mnie do samochodu, jak dzisiaj, nic mi się nie stanie — powiedziała, odchylając odrobinę głowę, aby patrzeć na jego twarz — będziesz miał mnie przez cały czas na oku i nic mi się nie stanie. Nie będę z nikim rozmawiać, nie będę się oddalać i nie będę stała w tłumie… nie zauważysz nawet, że tam jestem, będę grzeczna i będę robić wszystko, co każesz, obiecuję — przygryzła wargę, zastanawiając się nad tym jak bardzo musi być w jego oczach żałosna. Z drugiej strony przecież i tak ją za taką miał, więc co za różnica. Patrzyła, jak otwiera drzwi od strony pasażera i słuchała tego, co miał do powiedzenia. Perspektywa opłacenia studiów była kusząca, ale źle by się z tym czuła. Nie chciała wykorzystywać szantażu do zdobycia pieniędzy na swoje wykształcenie, więc odpadało. — Krówka — wypaliła nagle, czując, że on naprawdę bardzo nie chciał zgodzić się na jej nie tak małe marzenie — zabierz mnie albo zgódź się na krówkę — splotła ręce pod piersiami i spojrzała na mężczyznę hardo — ty i mama nic nie będziecie musieli z nią robić. Ja będę się wszystkim zajmowała. Nauczyłam się dużo u Olivi i naprawdę wiem, jak się taką krówką odpowiednio zająć… a jestem pewna, że jak ty się zgodzisz, to mamie też nie będzie przeszkadzała. Nie zgadza się, bo ty się nie zgadzasz.

    🏎️ or 🐮

    OdpowiedzUsuń
  19. Miała cichą nadzieję, że po prostu się zgodzi. Nie prosiła przecież o to, aby brał ją za każdym razem kiedy takie wyścigi będą organizowane. Swoją drogą zaczęła się zastanawiać, jak często mogą się odbywać. Czy mają swój harmonogram? Są z góry wyznaczone daty? Czy kuzyn Joey’a bywa na nich zawsze? Czy Alex jest na nich zawsze? Jak można było się tam dostać, skąd wiedzieć, że się odbywają, jeżeli nie miała od kogo się dowiedzieć… W jej głowie pojawiało się pytanie za pytaniem, a im dłużej Alex nie odpowiadał, tym intensywniej się nad tym zastanawiała. Jakby jej mózg nie mógł przestać.
    — Dlatego wziąłeś mnie dzisiaj do auta? — Spytała, chociaż nie brzmiała przy tym już tak pewnie. Nie wiedziała, jak sama zachowałaby się na jego miejscu, gdyby role się odwróciły. Nie czuła, aby Alex był za nią odpowiedzialny, nie miała pięciu lat, żeby w ogóle potrzebowała jakiejkolwiek opieki, ale chyba była w stanie przewidzieć reakcje mamy, gdyby się dowiedziała o wszystkim. I nie chodziło już o samego Alexa i wyścigi, tylko tę konkretną sytuację, gdy ona się tam pojawia, a mama dowiedziałaby się, że Alex ją zignorował… Tak, na jego miejscu też by władowała niesfornego dzieciaka do samochodu i modliła się o to, aby wszystko skończyło się dobrze. Nie podobało jej się jednak to, że w tej historii to ona była tym niesfornym dzieciakiem, a Bailey przecież nie zachowywała się w ten sposób… A kiedy mówił, tylko utwierdzała się w przekonaniu, że zachowała się jak rozwydrzony bachor.
    — Przepraszam — powiedziała, opuszczając spojrzenie — po prostu, nie spodobało mi się to jak zaciągnąłeś mnie na ubocze od znajomych i na mnie naskoczyłeś — nie kłamała mówiła całkiem poważnie. Chyba dlatego zaczęła się zachowywać w taki sam sposób. Bo to on pierwszy zaczął unosić głos i traktować ją jak dziecko, które stwarza problemy.
    Przyglądała mu się w milczeniu. Czuła, że jest na przegranej pozycji, ale chyba liczyła, że przeprosimy sprawią, że będzie odrobinę bardziej łaskawy. Jak widać, pomyliła się i to bardzo. Nie rozumiała też, dlaczego tak bardzo nie chciał zgodzić się na krówkę. Jego porównanie do śmierci od chorób zakaźnych było idiotyczne, ale nie skomentowała tego w żaden sposób.
    — A ty byś przyjął pieniądze i czułbyś się świetnie z myślą, że spadły ci z nieba, bo tak się złożyło, że dowiedziałeś się całkiem przypadkowo o czymś o czym nie powinieneś wiedzieć i mogłeś to wykorzystać? Twoim zdaniem to byłoby okej? — Spytała, odchylając głowę nieco do tyłu, aby móc obserwować jego twarz. Widziała, że się denerwował. Widziała te różnice na jego twarzy, nerwowe pocieranie dłonią, mogła nawet przysiąc, że kolor jego oczu też stał się jakiś inny.
    Słysząc jego słowa, pierw rozchyliła wargi, a po kilku sekundach, zacisnęła je mocno, aby ukryć drżenie żuchwy. Nikt dorosły nigdy nie odzywał się do niej w ten sposób. Złapała za rozpiętą kurtkę i naciągnęła ciasno na siebie jej boki, chcąc się szczelnie nią otulić i wsiadła potulnie do samochodu, nie patrząc już nawet na mężczyznę.
    — Nie masz przyjemnej strony. Ale nie ważne. Nie chcę z tobą rozmawiać. Niczego od ciebie nie chcę — powiedziała i wychyliła się, aby zamknąć drzwi od strony pasażera. Zapięła pas i czekała, aż zajmie miejsce kierowcy. Nie bała się Alexa, bo nigdy nic jej nie zrobił, nigdy nie zachowywał się tak, żeby miała powód do jakichkolwiek obaw, ale jej ciało wydawało się reagować samo, czekało w napięciu, jakby Alex miał za chwilę zmienić się w szkolnego tyrana, który zamierza spłukać jej głowę w szkolnym kiblu.

    🥲

    OdpowiedzUsuń
  20. — Bo skoro raz złamałeś zasady to dlaczego nie mógłbyś zrobić tego drugi raz? — Już nawet na niego nie patrzyła. Czuła każdą komórką swojego ciała, że jest na przegranej pozycji. Owszem, chciałaby doświadczyć tego jeszcze raz, ale nie zamierzała go prosić i błagać. Nie miała pięciu lat, aby robić histerię o coś, czego nie może dostać. Umiała też rozpoznać moment, w którym nie ma sensu ciągnąć rozmowy dalej. Dla Bailey to było właśnie w teraz.
    Przez chwilę patrzyła na niego i zastanawiała się nad tym, dlaczego musiał być takim irytującym dupkiem. Pierw nie podobało mu się, że siedzi w domu, a teraz ma problem, bo chciałaby wyjść ponownie. Oczywiście było to duże niedomówienie, bo chciała wyjść z nim, być z nim podczas wyścigu i tyle. Nic więcej przecież nie chciała, ale właśnie do niej dotarło, jak mogłoby to wyglądać.
    — Powiedziałam, już niczego od ciebie nie chcę, nawet twojej przyjemnej strony — burknęła cicho, nie patrząc na niego.
    Cisza jej nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Wolała to niż jakieś wymuszone rozmowy, a wiedziała, że z Alexem nie będzie w stanie rozmawiać w inny sposób. Ona w ogóle nie potrafiła z nim rozmawiać, kiedy mamy nie było w pobliżu lub gdy sytuacja zwyczajnie tego nie wymagała.
    Zerknęła na niego, kiedy się odezwał. Wróciła spojrzeniem do szyby i przez chwilę nic nie mówiła. Po prostu wciąż gapiła się przed siebie, ale jej ciało się spięło. Wiedziała, dlaczego chciała jeszcze raz znaleźć się na wyścigu, ale nie wiedziała jak to przekazać, żeby jej nie oceniał.
    Przejmowała się tym, co powiedzą inni, dlatego starała się być we wszystkim najlepsza, nie umiała odmawiać i pchała się we wszystko, aby tylko właśnie inni mieli ją za dobrą, porządną, lepszą.
    — Nie muszę chodzić na imprezy, żeby coś mi się podobało. Poza tym nie powiedziałam, że mi się podoba — odparła, jakby wstydziła się przyznać, że, no cóż, podobało jej się. I tak właśnie było. Wstydziła się powiedzieć, że… podobało jej się coś, co nie powinno jej się podobać. Że po raz pierwszy od długiego czasu poczuła się… jakoś tak lepiej, niż do tej pory. Nie stała się nagle wolna, nie poczuła w jednej chwili, że życie jest piękne, nie. Ale… przez czas trwania okrążeń, nie musiała niczego udawać. Alex był skupiony na drodze, więc i tak nie zwracał na nią uwagi, a cała reszta była nieważna, bo nie było nikogo poza ich dwójką w samochodzie. — Dlaczego po prostu nie powiesz mamie? Zresztą, skoro dzieciaki z liceum tam bywają… sam mówiłeś, że dziewczyny ze szkoły przychodzą do ośrodka i proszą o pracę. Skąd wiesz, że jutro jakaś się nie zjawi chcąc cie szantażować? — Zapytała, marszcząc delikatnie brwi i w końcu odwracając głowę w jego stronę. Przypatrywała mu się uważnie. Chyba po raz pierwszy od długiego czasu skupiła się na, po prostu, patrzeniu na niego i… oglądaniu go. Myślała o jego i jej słowach sprzed chwili. Podobał się dziewczynom, a ona widziała w nim jedynie Alexa, a teraz, jakby wykorzystywała moment i patrzyła, próbując spojrzeć na niego inaczej niż jak na swojego ojczyma i, cholera, sama nie wiedziała, po co w ogóle to robiła. Oblizała wargi i przygryzła dolną, spoglądając na jego dłonie mocno zaciśnięte na kierownicy, wyobrażając sobie, że ściska nimi coś zupełnie innego, a kiedy zorientowała się, co właściwie robi, odwróciła się znowu w stronę szyby, licząc, że był na tyle zajęty prowadzeniem, że nic nie zauważył.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  21. — Znamy się od czterech lat, Alex, mieszkamy razem, gdybym miała cię polubić to stałoby się już dawno temu — odpowiedziała na jego wzmiankę, że polubiłaby jego przyjemną stronę. Pomijając całą tę gadkę o przyjemnej stronie (w ogóle co to miało być, Bee nie potrafiła tego zrozumieć), uzmysłowiła sobie, że właśnie po raz pierwszy poinformowała go wprost, że go nie lubi. Jej niechęć do mężczyzny nie była żadną tajemnicą. Przy mamie była miła, gdy jej nie było, po prostu go tolerowała. Dzisiaj… dzisiaj coś się zmieniło, bo już wcześniej nazwała go wprost dupkiem, a teraz nawet oznajmiła, że go nie lubi. I nie rozumiała, o co chodzi. Zawsze wszyscy powtarzali jej, że jest dojrzała jak na swój wiek, wyważona i taka zrównoważona, a teraz… teraz się wkurzała, bo czuła, że popełniła błąd, przez co wkurzała się jeszcze bardziej, bo nie zamierzała się do tego przyznawać i to był kolejny powód do wkurzania się, bo… bo po prostu się wkurzała.
    — Bo chcę coś sprawdzić — burknęła pod nosem, nawet nie skłamała. Chciała sprawdzić czy kolejny raz będzie czuła się tak samo jak dzisiaj…
    Słuchała go, a po chwili zaśmiała się, bo nie mogła uwierzyć, jakie ten facet miał o sobie mniemanie.
    — Ty naprawdę uważasz, że wszystkie licealistki na ciebie lecą, co? — Wywróciła przy tym oczami — jeden dzień. Nie ma mamy tylko jeden dzień, a ty już kilka razy zdążyłeś wspomnieć mi, że moje koleżanki na ciebie lecą. Może zamiast o wyścigach to o tym powinnam wspomnieć mamie? — Zerknęła na niego mrużąc gniewnie powieki, tyle, że Bailey nie potrafiła przybrać groźnej miny, więc wyglądała jak wkurzony kociak, któremu zabierają kłębek wełny.
    Dlaczego w ogóle przyszło jej do głowy przyglądanie się facetowi swojej matki? Wszystko to przez te jego gadanie o jej koleżankach i leceniu na niego. Inaczej w ogóle nie pomyślałaby, żeby spojrzeć na niego, jak na kogoś… obcego. Obcego i przystojnego. I całkowicie poza jej zasięgiem. Był starszy, był dupkiem i był mężem jej matki. Był mężem mamy, nie mogła się na niego patrzeć i przypominać sobie jak wyglądał rano bez koszulki. Nie mogła robić takich rzeczy. Nie mogła być jak te wszystkie lecące na niego małolaty.
    — Powiedziałam, że już niczego od ciebie nie chce — przypomniała, nawet na chwilę nie odwracając od niego spojrzenia. Dopiero kiedy i on na nią zerknął, szybko odwróciła głowę w drugą stronę. Po jego słowach, zdając sobie sprawę, że zrobiła to za późno — nie patrzę na ciebie — burknęła cała się czerwieniąc. Przez chwilę, tak jak on, w ogóle się nie odzywała. Patrzyła jedynie przez szybę i zastanawiała się czy może na niego spojrzeć, czy bezpieczniej będzie wytrzymać do końca w ciszy i w ogóle nie odwracaniu głowy w jego stronę.
    — Nie będziesz miał przez to kłopotów? — Spytała, niby na niego patrząc, ale tak naprawdę skupiała spojrzenie delikatnie obok — bo jeżeli zasady na to nie pozwalają i miałbyś mieć przez to kłopoty, to nie chcę. Nie powiem i tak nic mamie, chyba, że znowu będziesz mi kazał iść na jakąś imprezę. Wtedy jej powiem — bo gdyby powiedziała mamie, że była na wyścigach samochodowych, Barbra sfiksowałaby się na jej obecności tam, nie zwracając uwagi na to, że Bailey cokolwiek wspomina o Alexie.

    😊

    OdpowiedzUsuń
  22. Wykrzywiła wargi w grymasie, gdy nazwał ją księżniczką, ale w żaden sposób nie skomentowała jego słów. Tak właściwie to nie wiedziała, co niby miałaby mu powiedzieć. Wołała… po prostu uciąć i zapomnieć.
    — To związane z fizyką — powiedziała, uznając, że w ten sposób go zanudzi. Nie będzie zadawał więcej pytań, a ona nie będzie musiała w żaden sposób kłamać. Nie lubiła tego robić, bo miała wrażenie, że jest w tym najgorsza na świecie — i biologią. Wiesz, oddziaływanie komórek na bodźce zewnętrzne w przypadku podniesionego poziomu hormonu nadnerczy — oczywiście, że mogłaby powiedzieć po prostu, że chodzi o adrenalinę, ale liczyła, że zniechęci go takim gadaniem do zadawania kolejnych pytań.
    — Naprawdę musisz bawić się telefon, kiedy prowadzisz? — Spytała, ale tuż po tym on zaczął mówić, a ona… chyba była po prostu ciekawa. Dlatego wzięła do rąk telefon i nawet nie patrząc nad jaką rozmową trzyma palec, weszła w pierwszą lepszą, a jej oczy otworzyły się szerzej. Nie spodziewała się, że dziewczyny mogą być tak bezpośrednie w kontekście starszego od siebie faceta, o którym dokładnie wiedziały, że jest zajęty — są obrzydliwe — skomentowała z niesmakiem, a po chwili spojrzała na niego podejrzliwie, jakby chcąc ocenić czy podobają mu się takie wiadomości, bo jeżeli tak, był tak samo obrzydliwy jak one.
    Prychnęła tylko cicho, na jego ostatnie słowa, bo w tym momencie w ogóle nie czuła się zadowolona.

    Nic nie wskazywało na to, że coś miałoby się wydarzyć. W szkole, jak to w szkole. Starała się ze wszystkich sił na wszystkich lekcjach, jakie miała tego dnia. Przerwę na lunch spędziła sama pod schodami na końcu korytarza, a podczas wszystkich przerw pomiędzy przedmiotami, starała się za wszelką cenę nie wpaść na Marshalla. Dzień, jak co dzień. Z jednym małym wyjątkiem. Informacja, jaką otrzymali na biologii sprawiła, że wyćwiczony do perfekcji uśmiech, zszedł z jej twarzy i chociaż bardzo się starała, nie umiała pozbyć się posępnej miny.
    Z tą samą miną dotarła do domu, cały czas zastanawiając się nad ewentualnymi możliwościami. Mamy nie było w domu, Alex ją nie interesował, więc zakładała, że uda jej się w spokoju zastanowić nad opcjami. Przeanalizować je wszystkie i wybrać coś, co będzie najlepsze dla niej. Zamierzała zrobić sobie rozgrzewającą herbatę, a następnie udać się na piętro i zaszyć się w swoim pokoju. Nie zdążyła się nawet zorientować, że Alex jest w kuchni, kiedy dotarło do niej jego… całkiem bezpośrednie pytanie.
    — O mój boże, skąd w ogóle tak absurdalne pytanie? — Zmarszczyła brwi, naprawdę zaskoczona pytaniem. Była beznadziejną kłamczuchą, ale jej oburzenie wcale nie było udawane, bo naprawdę nie rozumiała, co miał w głowie. Przynajmniej do momentu, w którym dostrzegła leżąca na stole żyletkę. W tym samym momencie jej twarz pobladła, a Bee miała wrażenie, że jest jej jednocześnie zimno i gorąco. Zaśmiała się nerwowo, kręcąc przecząco głową. — To nie… to nie jest moje — wydusiła, nie mając pojęcia co ma ze sobą zrobić. Dlatego stała i gapiła się na stół, nie podnosząc spojrzenia na Alexa — to nie jest moje — powtórzyła cicho, a po chwili podciągnęła rękawki swetra i pokazała mu przedramiona, na dowód, że nic tam nie ma i licząc na to, że nie będzie w ogóle drążył tematu. Ten dzień nie mógł być gorszy.

    🙈

    OdpowiedzUsuń
  23. Spojrzała na niego lekceważąco. Jakoś nie zauważyła, aby kiedykolwiek przejawiał sobą jakiekolwiek zamiłowanie do nauki. Nie była jednak źle wychowana i dla własnego spokoju, kontynuowała. Cały czas licząc, że uzna temat za zbyt nudny, jak dla niego. Wiedziała też, że trzeba byłoby być naprawdę wielkim idiotą nie mając pojęcia skąd bierze się adrenalina, ale bądźmy szczerzy, nie spodziewała się po prostu, że Alex będzie w zaparte próbował z nią rozmawiać.
    — Próbuję ci powiedzieć, żebyś dał mi po prostu spokój — westchnęła, ale jakaś taka mniej poirytowana, bo ten mały uśmiech goszczący na jego twarzy był… sympatyczny. Nawet sama lekko się uśmiechnęła pod nosem, za wszelką cenę starając się to ukryć.
    Wzruszyła lekko ramionami, chociaż poczuła dziwny, nieprzyjemny ucisk, gdy wspomniał, że małolaty go nie interesują. Przecież to nic dziwnego, tak właśnie powinno być. Był mężem jej mamy. I tyle.
    — Jasne — powiedziała.
    Spojrzała na niego, kiedy się uśmiechnął i sama też się uśmiechnęła, nie mogąc tego powstrzymać. Zacisnęła dłonie na siedzisku fotela pasażera i skierowała głowę lekko w bok, aby nie widział drgających kącików, które chciały uśmiechnąć się jeszcze szerzej.

    Przełknęła ślinę, walcząc ze sobą, aby nie gapić się na żyletkę, chociaż bardzo chciała to zrobić.
    — Chyba jednak grzebałeś — powiedziała — to, że chciałeś jedynie zakreślacz, nie upoważnia cię do otwierania moich szuflad — nie było sensu udawać, że na pewno nie znalazł tego w jej pokoju — jak już musisz wchodzić do mojego pokoju, możesz brać tylko to, co leży na wierzchu — kłócenie się o takie rzeczy w tym momencie nie było rozsądne, ale chciała… chciałaby, żeby to był główny powód tej rozmowy. Tak bardzo chciała, żeby sobie odpuścił, żeby skupił się na głupim zakreślaczu, żeby nie drążył, nie zadawał niewygodnych, głupich pytań… Spojrzała na jego twarz, gdy złapał jej rękę. Wstrzymała oddech, podczas gdy on przyglądał się uważnie rękom. Zupełnie tak, jakby mógł coś znaleźć… jej serce biło jak oszalałe, próbując wyrwać się z piersi, a gdy się odsunął, przez chwilę poczuła ulgę. Te uczucie nie trwało jednak zbyt długo.
    — Co? N-nie — pokręciła głową, patrząc na niego wielkimi, pełnymi strachu oczami. Nie mógł kazać jej się rozebrać, nie mógł… nie mógł tak po prostu rozkazać jej ściągnąć spodni. — Proszę, Alex, to… — widziała jednak jego spojrzenie. Jego słowa… złapała za sweter i podwinęła go, pokazując mu brzuch, a następnie sięgnęła do rozporka, powoli zsuwając spodnie w dół. Wiedziała, że moment wyciągnięcia nóg z nogawek i wciągnięcia skarpetek będzie kluczowy. Dlatego starała się nie drgnąć, żeby niczego nie dostrzegł. Blizny miała wysoko, po wewnętrznej stronie niemal przy samych pachwinach. Nie mógł tak po prostu kazać jej rozłożyć nóg, nie mógł. Wysunęła powoli jedną nogę, ściągając od razu skarpetkę i odkładając na bok. Dłonie jej drżały, spoglądała przez cały czas na niego błagalnie, jakby czekając, aż powie, że ma przestać.
    Nie dzisiaj, nie dzisiaj, błagam, nie dzisiaj, daj mi spokój, powtarzała w myślach, jakby łudząc się, że zadziała między nimi jakaś telepatyczna więź.
    Złączyła ze sobą nogi, mocno zaciskając uda i poprawiając sweter, aby chociaż trochę ją osłonił. Nie czuła się komfortowo i nie miało to nic wspólnego z bawełnianymi majtkami z printem w misie.
    — Już? — Spytała drżącym głosem, nie patrząc więcej na niego, bo bała się, że wiele nie brakowało do tego, aby się rozpłakała. — Alex, proszę — wyszeptała, a następnie zagryzła wargę i spojrzała w jego oczy, wciąż zaciskając mocno uda.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  24. Niby mówił spokojnie, ale zadrżała nerwowo, gdy przeklął. Nigdy nie podejrzewała, że on albo mama cokolwiek znajdą. W najgorszych koszmarach nie śniła jej się taka rozmowa, więc nawet nie wiedziała jak chciałaby, aby ona wyglądała. Wiedziała natomiast, że na pewno nie w ten sposób. Nie chciała… czuć się winna, a tak się właśnie teraz czuła. Wiedziała, że robi źle. Wiedziała o tym, ale… nie chciała zrobić sobie prawdziwej krzywdy. Nigdy nie wbiła żyletki w ciało z myślą, żeby to wszystko skończyć. Rany… bywały różne. Czasem głębsze, czasem płytsze, ale zawsze były bezpieczne. Nie było powodu, żeby robić z tego taką aferę.
    — Nie robię sobie krzywdy — w jej mniemaniu to nie do końca było kłamstwo. Nie uważała, że się krzywdzi. Raczej sobie pomagała. Sprawiała, że czuła ulgę, pewną kontrolę, której nie miała w innych aspektach swojego życia. W tym jednym, miała stuprocentową.
    Przełknęła z trudem ślinę, kiedy do niej podszedł, a po chwili po prostu przed nią klęczał. Drżała, kiedy jej dotykał. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, a po chwili zrobiło jej cię ciepło. Ścisnęła mocniej uda ze sobą, kiedy poczuła jak chwyta ją za biodra i odwraca. Zrobił to z taką lekkością… rozchyliła wargi, biorąc głęboki oddech. Stresowała się. Stresowała się, że znajdzie jej blizny, że dopatrzy się nich, ale jednocześnie… nie chciała, aby przestał jej dotykać, aby się odsuwał.
    Słysząc jego głos, zagryzła wargę i mocniej zacisnęła uda, starając się spokojnie oddychać. Rozumiała, dlaczego jej organizm tak reagował, ale… nie rozumiała, dlaczego tak bardzo.
    — Proszę… proszę, żebyś mi dzisiaj odpuścił — poprosiła cicho, starając się zapanować nad drżeniem głosu i nierównym oddechem. Nie mogła… nie mógł widzieć w niej jednej z małolat, które wysyłały mu wiadomości i zdjęcia, nie chciała, żeby tak na nią patrzył.
    Tak, proszę. Nie przestawaj, błagam, ale ugryzła się w język, czując, że jej majtki stają się wilgotne.
    — Okej — szepnęła tylko cicho, oblizując spierzchnięte wargi. Nie była w stanie zapanować w pełni nad oddechem zwłaszcza, kiedy jego dotyk nie był… czymś czego nie chciała. Wręcz przeciwnie. Chciałaby, żeby nie kończył, żeby ta całkiem intymna chwila trwała w nieskończoność, to, że szukał śladów po cięciach zeszło na dalszy plan, tak, jak cały strach z tym związany.
    Przez chwilę pomyślała nawet, że mogłaby mu powiedzieć, że Alex… może by potrafił zrozumieć, może mógłby jej pomóc.
    — Jeżeli… — zaczęła, zastanawiając się nad tym, co chciała powiedzieć. Nie mogła jednak tego zrobić, nie widząc jego oczu, bo chciała wyciągnąć z niego obietnicę i ją złożyć. A kiedy składa się obietnice, trzeba patrzeć w oczy — jeżeli dzisiaj na tym skończymy i obiecujesz, że dasz mi… dasz mi czas, to obiecuję, że ci powiem, wszystko ci powiem, ale nie dzisiaj, proszę — powiedziała, odwracając się powoli, żeby na niego spojrzeć.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  25. — Wiem, że dla ciebie żadne — powiedziała, oblizując nerwowo wargi. Dziwnie było jej z nim rozmawiać, kiedy stała przed nim praktycznie w połowie rozebrana i do tego odwrócona plecami. Nie podobało jej się to, że nie widziała, co dokładnie robił lub co za chwilę zamierzał zrobić. Wiedziała też, że nawet gdyby powiedziała mu prawdę, nie zrozumiałby. Dla niego to byłaby niewartościowa informacja, a ją wziąłby za przewrażliwioną. W końcu kto normalny przeżywa, aż tak zmianę nauczyciela? A może właśnie tak było? Może przesadzała? Nic się przecież jeszcze nie stało, a ona martwiła się na zapas… chociaż w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach była przekonana, co do swojej racji i tego, co miało się wydarzyć.
    Stanie tyłem do mężczyzny było z jednej strony niezręczne, ale z drugiej było o tyle dobre, że nie mógł zobaczyć teraz jej twarzy. Tego, jakie miała rumieńce na policzkach, jak ciężko było jej spokojnie oddychać, jak błyszczały jej oczy, jak przygryzała wargę, kiedy jego dotyk powodował przyjemny dreszcz.
    — Bo nie jestem przyzwyczajona, że kogoś interesuje coś więcej niż oceny — powiedziała całkiem szczerze. Sama była zaskoczona, że w ogóle to z siebie wydusiła. Mama… nie zadawała pytań, które mogłyby być niewygodne. Czasami miała wrażenie, że ona doskonale wiedziała, ale łatwiej było udawać nieświadomą. Szybko jednak pozbyła się tej myśli. Nie mogła myśleć o mamie, kiedy jej facet stał tak blisko i sprawiał, że zaczynała czuć podniecenie — i potrzebuję… chwili, żeby się z tym oswoić.
    Spojrzała na mężczyznę z wyraźnym zawodem, kiedy wrócił na krzesło. Poczuła, jak w jednej chwili ta cała… intymność tego momentu, ich momentu, po prostu się rozbija. Pożałowała, że się w ogóle odezwała, że się odwróciła, bo może gdyby tego nie zrobiła, wciąż czułaby jego bliskość. Słysząc jego cichy jęk, mimowolnie zagryzła wargę i napięła mięśnie. Zastanawiając się, dlaczego to zrobił, dlaczego… czy czuł to samo, co ona?
    Zacisnęła mocno wargi, zdając sobie sprawę z tego, że nie może się przy nim ubrać. O ile była w stanie ściągnąć spodnie tak, żeby niczego nie zauważył, tak ich założenie… było dużo bardziej ryzykowne.
    Patrzyła przez chwilę, jak bawił się jej żyletką. Podejmując jednocześnie próbę założenia spodni.
    — Jesteś na mnie zły? — Spytała, kiedy miała dżinsy na biodrach i został jej już tylko rozporek do zapięcia. Wcześniej nie zależało jej na relacji z Alexem, w zasadzie… między nimi nie było żadnej konkretnej relacji, ale nie lubiła, kiedy ktoś był na nią zły. Zwłaszcza przez niedopowiedzenia. Wystarczyło, że w szkole musiała znosić jednego takiego.
    — Nie złość się na mnie, proszę — chwyciła sweter i poprawiła go, aby ułożył się odpowiednio na dżinsach po czym zrobiła krok w jego stronę, zagryzając wargę, bo wyraźnie poczuła jak mokra bielizna może być drażniąca — mogę coś zrobić, żebyś nie był zły? I żebyś nic nie powiedział Barbrze? — Nie była w stanie wydusić z siebie teraz słowa mama, bo czułaby się cholernie źle ze świadomością, że podoba jej się… mąż jej matki.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  26. Zaskoczyły ją te słowa, bo nie dość, że ktoś wypowiedział je na głos, to… nie powiedział ich byle kto, tylko Alex. Alex, który był w jej życiu od tylu lat, ale przez cały ten czas po prostu funkcjonowali obok siebie, tolerując się nawzajem.
    — Jasne — szepnęła, a następnie opuściła głowę w dół, jednocześnie biorąc głęboki oddech. Nie mogła mu obiecać, że z tym skończy, bo kłamstwa nie wychodziły jej dobrze, a poza tym nie chciała, aby jej słowo było nic nie warte. — Okej, rozumiem — bo naprawdę rozumiała, co do niej mówił, po prostu…. Nie mogła tak po prostu przestać.
    Trochę jej ulżyło, kiedy stwierdził, że nie jest na nią zły. To było w zasadzie dziwne, bo przecież to był Alex. Patrzyła na niego i próbowała sobie wmówić, że w zasadzie, cokolwiek by powiedział, powinna być na to obojętna, że całkowicie powinna być na niego obojętna.
    — Nie musisz się martwić — zapewniła, chcąc dodać, że przecież wszystko jest okej, ale za dobrze wiedziała, jak bardzo groteskowo brzmiałoby to w tym momencie z jej ust — naprawdę nie musisz — dodała i uśmiechnęła się kącikami ust, lekko się rumieniąc, gdy puścił do niej oczko. Nie podobało jej się co prawda, że między nimi była kolejna tajemnica, z której Barbra była wykluczona, ale jednocześnie to było coś ekscytującego. Mieli tylko swoje sprawy, chociaż Bee zdecydowanie wolałaby, aby dotyczyły czegoś innego niż jej samookaleczania się.
    Uniosła wysoko brwi, kiedy nagle się poderwał z krzesła, a po chwili usłyszał jego słowa i poczuła ciepłą dłoń na swojej. Odruchowo zacisnęła palce na jego ręce i mogła przysiąc, że to była najcieplejsza i najmilsza dłoń, jakiej dotykała.
    — Ale dopiero, co wróciłam do domu — powiedziała zdezorientowana jego zachowaniem i chociaż wiedziała, że powinna się uczyć to ciekawość i chęć spędzenia z nim więcej czasu sprawiły, że po chwili miła już buty na nogach i ciepłą kurtkę na sobie. Siedziała w samochodzie Alexa, zaciskając palce na fotelu pasażera, kiedy jechał znacznie szybciej niż przewidywały przepisy.
    Zmarszczyła lekko brwi, rozglądając się przez szybę. Nie rozpoznawała drogi, bo tamtego dnia gdy była tu po raz pierwszy było ciemno. Dopiero, kiedy wjechał na tor, dotarło do niej, gdzie dokładnie są.
    Okej, jeżeli kiedykolwiek pomyślała sobie, że Alex jest strasznie nudny i przewidywalny, właśnie musiała wszystko odszczekać w swojej głowie.
    — Poważnie? — Zapytała, spoglądając na niego z uniesionymi brwiami, ale nie wahała się długo z wyjściem z samochodu i zrozumieniem, że mówił poważnie. Kiedy przeszła na drugą stronę i zajęła miejsce kierowcy, przez chwilę po prostu siedziała na miejscu należącym do mężczyzny i zaciągała się jego zapachem, który z tej strony samochodu wydawał się bardziej intensywny. — Ale wiesz, że nie zdawałam na prawo jazdy, prawda? Pamiętasz o tym? — Zerknęła na niego. Kiedy inne dzieciaki uczyły się do prawa jazdy, Barbra była zajęta Alexem, a sama Bee, cóż, nie była szczególnie zainteresowana w ogóle jazdą samochodem. Po Mariesville wystarczył jej rower, a myśląc o przyszłości w wielkim mieście zakładała w myślach transport publiczny, bo to łatwiejsze niż stanie w korkach. — Bo tu jest jezioro, a ja wolałabym nie zniszczyć ci samochodu — mruknęła, nie odwracając od niego spojrzenia.

    😊

    OdpowiedzUsuń
  27. Zagryzła wargę, jednocześnie odwracając spojrzenie od Alexa. Nie podobało jej się to, co usłyszała, bo… czuła się winna. I te poczucie winy było jak najbardziej usprawiedliwione. To przez nią, przez jej zachowanie musiał dokładać sobie trosk, a przecież… przecież nie musiał w ogóle zawracać sobie głowy jej osobą. Nie mogła też obiecać mu, że z tym skończy, bo to nie było takie łatwe. Nie teraz, kiedy w szkole miała męczyć się nie tylko z Marshallem, ale i jego ojcem. Na samą myśl o tym, chciało jej się rzygać.
    — Przepraszam — szepnęła, wciąż z odwróconym spojrzeniem.
    Nie miała ochoty na wychodzenie z domu. Na spędzanie czasu z Alexem, a argument o jedzeniu był ostatnim, jaki mógłby ją zachęcić, ale… chyba chciała w jakiś sposób odwdzięczyć się mężczyźnie za sprawianie kłopotów. Poczucie winy wręcz zmuszało ją do tego, aby spełnić jego kaprysy, bo może w ten sposób mogłaby chociaż w minimalnym stopniu naprawić to, co zdążyła zepsuć. Jego humor, spokojną, beztroską głowę. Miał nie mówić Barbrze o całej tej sprawie, więc…
    — Okej, ale co do jedzenia, możemy wjechać po pizze?
    Pamiętał o tym, że nie miała prawo jazdy i wpuszczał ją dobrowolnie za kierownicę swojego samochodu. Przez chwilę wpatrywała się w niego, jak w idiotę, bo naprawdę nie rozumiała dlaczego nalegał na to. Mówił, że wyjście nie zajmie dużo czasu, ale nauka jazdy? Brzmiał jak idiota. Mimo tego, zajęła jego miejsce i wpatrywała się w niego z miejsca kierowcy.
    — Ale dlaczego? — Spytała, automatycznie robiąc to co kazał. Zapięła pas bezpieczeństwa, a później ustawiła fotel, aby swobodnie dosięgać nogami pedałów, i lusterka. Słuchała uważnie każdego słowa, które padało z jego ust. Naprawdę starała się wszystko zapamiętać i zrozumieć. Nie chciała się przecież przed nim wygłupić. — Postaram się, obiecuję, ale… — zmarszczyła lekko brwi — to wydaje się za trudne — wyszeptała prawie bezgłośnie, wpatrując się w widok zza przedniej szyby.
    Stresowała się. Cholernie mocno się stresowała przy każdym wciśnięciu gazu, w każdej próbie zmiany biegów i generalnie… przez całe te pierwsze okrążenie, po prostu starała się jedynie słuchać tego, co mówił. Jego pochwały poprawiały jej samopoczucie, sprawiając, że czuła się odrobinę pewniej, ale samochód i tak zgasł jej dwa razy i za każdym z tych razy, jej policzki stawały się purpurowe.
    Kiedy przejechała drugie okrążenie bez żadnego niespodziewanego zgaszenia samochodu, uśmiechnęła się szeroko do siebie, zadowolona, że udało jej się.
    — Co? — Otworzyła szeroko oczy i na krótką chwilę oderwała spojrzenie od drogi, aby zerknąć na niego. Nie trwało to jednak długo, bo była przerażona wizją zjechania z toru. Kiedy głośno oznajmił, że to już, odruchowo pisnęła, ale skręciła mocno zgodnie z jego wcześniejszymi instrukcjami, a następnie odkręciła kierownicę, mając wrażenie, że zaraz poplątają jej się ręce. Wiedziała jednak, że nie może popełnić błędu i o ile pierwszy raz był przerażający (drugi również), tak następny wydał się… przyjemny i chyba poczuła zawód, gdy kazał jej zatrzymać auto.
    Jej serce wciąż biło znacznie szybciej, a w uszach słyszała puls.
    Odwróciła się w jego stronę, kąciki jej ust sięgały oczu. Dawno nie uśmiechała się, aż tak szeroko. Wpatrywała się prosto w oczy Alexa, a uśmiech nie schodził z jej ust, nawet gdy jej mózg odnotował, że znajdował się zdecydowanie za blisko, a od jego dłoni biło przyjemne ciepło. Aż miała ochotę wtulić policzek w jego rękę, gdy jeszcze znajdowała się blisko.
    — To było… — zaczęła, biorąc głęboki oddech, starając się uspokoić drżenie ciała spowodowane nadmiarem emocji. — Ja… nie miałam pojęcia, że to… że tak łatwo mogę nauczyć się jeździć i to jeszcze… w taki sposób — uśmiechnęła się, też pochylając się lekko w jego stronę — to było niesamowite — dodała, a po chwili poczuła, jak się w sobie kurczy. Było milej, gdy nie wspominał o jej samookaleczaniu. — Przepraszam — powiedziała oblewając się czerwienią — nie chcę być problemem — dodała cicho, patrząc w dół, bo bała się, że zaraz się rozpłacze.

    🥺

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie miała pojęcia, co ma myśleć o całej tej sytuacji z Alexem. Było… niesamowicie miło poczuć chociaż przez chwilę, że jest… w jakimś stopniu… ważna… a przynajmniej przez chwile nacieszyć się takim wrażeniem.
    Po tamtym dniu, nie liczyła na to, że nagle staną się przyjaciółmi, ale przecież sam powiedział, że będzie miała się przyzwyczaić do tego, że ktoś będzie zwracał na nią uwagę, że on będzie zwracał na nią uwagę.
    Ale tak się nie stało. Nie liczyła na codzienne rozmowy, pytanie siebie nawzajem jak minął dzień, bo to byłoby strasznie dziwne. Nie chciała niczego takiego. Tyle, że w zasadzie nie dostała nic. Wręcz przeciwnie. Alexa było jeszcze mniej w jej życiu. W czwartek, kiedy miała pierwsze zajęcia z Lessingiem… kompletnie nie była w stanie skupić się na zajęciach. Nieobecne spojrzenie miała utkwione w kartce papieru, kiedy nauczyciel zadał jej pytanie, nie umiała podnieść wzroku, nie umiała odpowiedzieć. I przeszło jej przez myśl, że o wszystkim powie Alexowi, że poprosi o zmianę szkoły, że przecież będzie mogła dojeżdżać do Camden, że sobie poradzi, dla niej zmiana szkoły w środku semestru nie byłaby problemem, bo nadrobiłaby szybko ewentualne zaległości… tyle, że Alexa nie było.
    Nie powinna była brać na poważnie żadnych jego słów, wiązanie z nimi jakichkolwiek nadziei okazało się być błędem i wcale nie powinna być zdziwiona.
    A jednak była, bo była pewna, że tamten wieczór coś między nimi zmienił. Sprawił, że Alex wszedł do jej głowy i nie chciał wyjść. Widziała już wyraźnie, o co chodziło koleżankom, gdy wspominały o mężczyźnie, niechętnie, ale przyznała się przed samą sobą, że Alex mógł uchodzić za przystojnego, że nie chciała myśleć o nim jako o swoim ojczymie, a myśl, że mogłaby z nim częściej i więcej rozmawiać sprawiała, że czuła motylki w brzuchu.
    Dlatego w niedzielę, nie była w stanie dłużej znieść tego dziwnego poczucia zawieszenia. W dodatku świadomość, że miała zacząć poniedziałkowe lekcje dwiema godzinami biologii sprawiała, że ją mdliło i chciała po prostu pogadać z Alexem. Nic więcej. Chciała sprawdzić czy to co mówił, było prawdą.
    Kiedy pojawiła się w ośrodku i trafiła na dziewczynę z recepcji, słysząc, że ta musi się upewnić czy szef ma czas.
    Okej, wiedziała, że nigdy nie przychodziła do ośrodka, że nigdy nie byli blisko, ale… ale nie była kimś pierwszym z ulicy, kto chce zawracać mu głowę. Czekając, aż dziewczyna wróci, zastanawiała się nad tym czy przypadkiem nie powinna wrócić do domu, zapomnieć, że cokolwiek chciała mu powiedzieć.
    Lily zdążyła wrócić, nim Bee się wycofała, a słysząc, że Alex ma dla niej czas… czy te głupie trzepotanie w brzuchu mogłoby się uspokoić i po prostu zniknąć?
    — Dzięki — uśmiechnęła się słabo do dziewczyny i poprawiając wełnianą czapkę, ruszyła zgodnie z jej instrukcjami do miejsca, w którym miał być Alex.
    — Ee, cześć… — powiedziała, wchodząc do pomieszczenia i od razu dostrzegając go stojącego na drabinie. Zajętego. Nic sobie nie robiącego z tego, że przyszła do niego do pracy, chociaż nigdy wcześniej przecież tego nie robiła. Wbiła spojrzenie w jego plecy, przesuwając wzrokiem w dół, na jego tyłek w dżinsach i złapała się na tym, że zatrzymała spojrzenie na zdecydowanie zbyt długo — ciężko cię złapać w domu — zaczęła, nie mogąc przestać się na niego gapić, chociaż próbowała zmusić się do wbicia oczu w swoje buty — chciałam… — odchrząknęła cicho — ee, pogadać… znaczy, zapytać… — rozchyliła wargi, biorąc głęboki oddech — przeszkadzam ci? — Wydusiła, patrząc na niego i będąc wściekła na siebie, że w ogóle tu przyszła.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  29. Chciała. Naprawdę chciała oderwać spojrzenie od jego tyłka, ale nie mogła. Nie była w stanie odwrócić oczu, nawet wtedy, kiedy skończył malować i zszedł z drabiny. Tyle, że wtedy jej spojrzenie nie było utkwione na jego pośladkach, a na przodzie. Kiedy dotarło do niej gdzie się gapi, szybko przeniosła wzrok, ciesząc się, że na dworze panował mróz, bo jej policzki i tak były zaróżowione. To, że z innego powodu niż warunki atmosferyczne było w tym momencie nieważne.
    — No tak — szepnęła, podążając spojrzeniem za jego dłonią, a po chwili zmarszczyła lekko brwi — wiesz, myślałam, że masz od takich spraw ludzi czy coś — spojrzała na jego twarz, licząc, że nie zarumieni się jeszcze bardziej. Słysząc jego odpowiedź, momentalnie jej usta ułożyły się w kształcie literki o i zabrzmiało z nich ciche westchnięcie, a spojrzenie w tej samej chwili uciekło z jego twarzy. Nie spodziewała się, że odpowie jej w ten sposób. Przez chwilę po prostu stała, na nowo się na niego gapiąc. — Oh, jasne, pomogę — skinęła lekko głową, wyrywając się z chwilowego zawieszenia — czyli tak wygląda życie pana przedsiębiorcy. Dać znać dziewczynom w szkole, że potrzebujesz rąk do pomocy? — Nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Chciała być zabawna, ale raczej jej to nie wyszło. Miał przecież prawo do bycia zajętym. Nigdy niczego od niego nie chciała, nigdy pomiędzy nimi nie było porozumienia, to, że po znalezieniu jej żyletki uznał, że będzie się nią interesować, a ona może przyjść do niego ze swoimi problemami… powinna była wiedzieć, że palnął tak dla uspokojenia własnego sumienia. Bo wypadało się chwilowo zainteresować, powiedzieć cokolwiek, żeby nie mieć wyrzutów sumienia.
    Była zła. Na niego i na siebie. Na siebie bardziej, za głupie wyobrażenia. Bo co tak właściwie sobie myślała? Że przyjdzie tu, a on wszystko dla niej rzuci? Powie mu, że facet, który molestował ją w podstawówce, na nowo pojawił się w jej życiu? I że miała wrażenie, że już zaczął szukać powodu do zostawienia jej po lekcjach? I niby co!? Oczekiwała, że Alex coś z tym zrobi?
    Ściągnęła jednak czapkę i kurtkę. Powiedziała już, że mu pomoże i nie zamierzała się wycofać. Chwyciła za przygotowany przez mężczyznę wałek i stojąc przy ścianie zaczęła malować, ignorując jego pytania. Przyciskała wałek z całej siły do ściany, czując, jak jej kostki bielały od ciągłego, mocnego zaciskania ręki na uchwycie wałka.
    — Musiało coś się stać? Nie mogę po prostu… chcieć porozmawiać? Sam mówiłeś, że mam się przyzwyczaić, że kogoś interesuję. Chyba, że to już nieaktualne? — była zła. Ciągle ściskała mocno wałek i żałowała, że nie może nim w coś rzucić. Wyraźnie było czuć, że coś się stało tyle, że nie umiała mu tego powiedzieć.

    😒

    OdpowiedzUsuń
  30. Jej radość dotyczącą mrozu i uzasadnienia rumianych policzków była zdecydowanie przedwczesna. Po słowach jakie padły z jego ust, czuła, jak pali ją twarz. A spojrzenie mu po tym w oczy? Była tak bardzo zawstydzona, ale jednocześnie ciekawa, bo… nie brzmiał, jakby był na nią wkurzony czy zły, czy zażenowany. Brzmiał tak, że chciała, aby mówił do niej w ten sposób więcej. Zagryzła mocno policzek i zmusiła się do spojrzenia na jego twarz.
    — Jasne.
    Jasne. Jasne, miała ochotę zdzielić sobie w głowę. Jasne, pomogę ci. Jasne, jakby nie mogła powiedzieć czegokolwiek innego.
    Zamrugała, słysząc jego dalsze słowa, bo zbyt płynnie poruszał się po tematach. Ona wciąż czuła rumieńce, a on jakby nigdy nic mówił dalej o malowaniu. Z drugiej strony, czego niby oczekiwała? To był Alex. Był mężem jej matki i ciągle dostał niemoralne propozycje od jej koleżanek, co sam jej pokazał. Dużo odważniejszych, doświadczonych i pewnych siebie koleżanek. I… o czym ona w ogóle myślała. To przecież Alex.
    — Myślałam, że samochody cię odprężają — wyrwała się z własnych myśli i odezwała ściszonym głosem, jakby mówiła o tajnie strzeżonej tajemnicy. Zacisnęła wargi, bo nie podobało jej się to, co usłyszała. Nie powinna się przejmować tym czy są nachalne, to nie była jej sprawa, ale nie podobało jej się, że dziewczyny czuły się tak swobodnie w kontaktach z nim. — Jeżeli potrzebujesz pomocy to mogę spróbować cos zmienić — byłaby blisko, byłaby mu potrzebna. To byłoby idealne rozwiązanie. I może koleżanki dałyby sobie spokój — lubię pomagać — i czuć się potrzebna.
    Dlatego kiedy padło, że może mu pomóc z malowaniem nawet się nie zastanawiała. Nie zastanawiała się też nad słowami, które wypowiadała. Była taka wkurzona i zdołowana na myśl o jutrzejszym dniu, że chociaż chciała pierw od Alexa pomocy, stał się… cóż, w zaczęła kierować swoją złość na niego. I na wałek i ścianę.
    — Może chcę po prostu pogadać — prychnęła, nie odrywając wzroku od ściany. Ale rozluźniła uchwyt i nacisk wałka na ścianę.
    Powiedz to.
    Cichy głosik odzywał się w jej głowie, ale ona ciągle stała przodem do ściany i malowała. Jakby nic inne w tym momencie nie było ważniejsze.
    Powiedz mu. Jest tutaj. Czeka, aż mu powiesz.
    — Ja… — spięła się cała, kiedy wspomniał o rozbieraniu i śladach. Zamiast myśleć o tym, że mógłby coś faktycznie znaleźć, że po pierwszych zajęciach z nowym nauczycielem musiała świeże rany, myślała jedynie o tym, że byłby blisko, że czułaby jego ciepło, zapach, oddech… znowu czułaby jego dłonie na sobie. Odłożyła wałek do korytka i odwróciła się powoli przodem do mężczyzny — Sprawdź mnie — powiedziała lekko schrypniętym głosem, nie mając pojęcia co tak właściwie robi.

    🙊

    OdpowiedzUsuń
  31. Puścił jej oczko. Puścił jej oczko. Kolejny raz to zrobił, a ona nie miała pojęcia, jak powinna zareagować, żeby… żeby wiedział, że podoba jej się to, co robił. Może powinna odwrócić wzrok. Poczuć się jeszcze bardziej zawstydzona i speszona… Ale nawet zamiast zaczerwienić się jeszcze bardziej (chociaż nie była pewna czy mogła być na twarzy jeszcze bardziej czerwona), uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając na niego spod rzęs.
    — Czyli samochody wybierasz kiedy potrzebujesz adrenaliny, a… tak to wystarczy ci malowanie ścian? Wiesz, że mogłabym wymienić co najmniej dziesięć ciekawszych zajęć na relaksowanie się?— Podsumowała z lekkim uśmiechem. A zaraz po tym, energicznie pokiwała głową. Musiała mu pomóc. Bardzo, bardzo tego chciała. Nawet nie przejęła się tym, że uznał, że pracującym dziewczynom w recepcji nie będzie dokładał, ale nią już tak bardzo się nie przejmował. I tak kiwała głową, udając, że wcale tego szczegóły nie wyłapała, gdy nagle mu się przypomniało o jej obowiązkach.
    — Ułożę wszystko tak, żeby nie przesadzić z ilością obowiązków — zapewniła — z chęcią ci pomogę, zwłaszcza, że dopóki nie wróci nasza nauczycielka, nikt nie wstawi się za moim wolontariatem, więc… w sumie to mam sporo wolnego — mówiąc, że ma sporo wolnego odrobinę przesadziła, ale to nie było coś o czym musiał wiedzieć.
    Nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Czy nie łatwiej byłoby po prostu wyznać, co tak bardzo ją męczyło w ostatnim czasie? Tyle, że wtedy… boże była pewna, że gdyby wyznała mu całą prawdę, nigdy więcej nie zbliżyłby się do niej w taki sposób, w jaki zrobił to tamtego dnia. Nigdy więcej nie znalazłby się tak blisko i nie ośmieliby się jej dotknąć, ale on… jego dotyk… był tak przyjemny, że chciała znowu to poczuć. Chciała, żeby raz jeszcze próbował coś na niej znaleźć… chciała czuć jego oddech i zapach.
    Miałby ją za ofiarę. I chociaż obecność swojego oprawcy ją frustrowała, nie mogła dopuścić, aby przez niego stracić Alexa, chociaż słowo stracić było mocno nad wyraz. Nie mogła stracić kogoś, kogo nigdy nie miała.
    Rozchyliła wargi, oddychając głęboko i uważnie obserwując to, co robił.
    — Rozbieram się — szepnęła cicho bardziej do siebie niż do niego. Zaczęła jak ostatnim razem. Powoli zsunęła buty, skarpetki, a następnie sięgnęła do rozporka spodni i powoli, ostrożnie je z siebie ściągnęła. Tym razem nie miała majtek w misie. Od tamtego dnia wybierała gładkie, z delikatnym wykończeniem z koronki, jakby… liczyła, że taki dzień się powtórzy. Wtedy nie chciał, aby ściągała z siebie więcej. Ale dzisiaj… chciała, żeby widział więcej. Dlatego złapała za krawędź swetra i ściągnęła go z siebie, odkładając na kupkę razem z dżinsami. Pozostając jedynie w kremowej bieliźnie. Stała przed nim i patrzyła na niego i oddychała głęboko, czując, że od samej tej sytuacji zaczynała czuć delikatne mrowienie w podbrzuszu i to było, cholera, przerażające, bo za dobrze wiedziała, jak bardzo było to niewłaściwe.
    — Już — powiedziała cicho, jakby chciała zwrócić na siebie jego uwagę.

    ☺️

    OdpowiedzUsuń
  32. — Ale to jest nudne, a ty przecież nie jesteś nudziarzem. Niby to ja jestem specjalistką od nudy — nawiązywała do tamtego dnia, gdy praktycznie zmusił ją do wyjścia na imprezę, do dnia, w którym zaczęli mieć wspólne tajemnice — chociażby spacer, albo wizyta w stadninie Mitchell, książki, układanie puzzli, oj albo jazda na rowerze — mówiła całkiem swobodnie, z każdym wypowiedzianym słowem pozbywając się stresu związanego z rozmowami z Alexem — wszystko to jest ciekawsze od malowania ścian i naprawdę mogę wymieniać jeszcze dalej.
    Jeżeli wcześniej się uśmiechała, tak w tym momencie jej uśmiech sięgał oczu, a z oczu zniknął chociaż na chwilę smutek, który zawsze się w nich czaił.
    — Na pewno — odpowiedziała szybko. Otworzyła już usta, aby wtrącić się i powiedzieć, że nie musi jej przecież płacić, ale w porę nic z siebie nie wydusiła, bo zrozumiała, że wówczas oferta byłaby nieaktualna. Poza tym… prawda była taka, że potrzebowała pieniędzy. Teraz zwłaszcza, bo jeżeli Lessing będzie chciał ją usadzić, tym bardziej nie zamierzała zostawać w Mariesville. — Ale nie chcę żadnego ulgowego traktowania przez Barbrę — zastrzegła. Dziwnie było jej mówić o mamie po imieniu, ale jeszcze dziwniej było przypominać sobie za każdym razem, że chyba leci na faceta swojej matki. — Mam i rozumiem — skinęła lekko głową, zastanawiając się ile czasu taka praca może jej pochłonąć. Będzie musiała sobie wszystko przeorganizować, ale wychodziła z założenia, że to jest tego warte.
    Oddychała głęboko, stojąc przed nim prawie nago i, boże, podobało jej się to. Podobało jej się, w jaki sposób wodził wzrokiem po jej ciele. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuła się tak swobodnie i bezpiecznie stojąc przed starszym od siebie mężczyzną.
    — Okej — powiedziała cicho i odwracając się, zamknęła oczy. Od samego brzmienia jego głosu, robiło jej się cieplej. Wyczekiwała, aż jej zmysły zaczną reagować na jego obecność. Wypuściła powietrze przez usta, gdy kolejnym razem usłyszała jego głos tak blisko siebie, powstrzymując się jednocześnie przed tym, aby nie zrobić kroku w tył i naprzeć na niego. Musiała nad sobą panować. Wiedziała dobrze, że już to, co właśnie robili było… społecznie nieakceptowalne, chociaż tak naprawdę nie robili niczego złego. — Możesz — szepnęła, a kiedy zaczął… wystarczyło, że dotknął jej włosów, a mrowienie nabrało na intensywności. Chciała więcej. Chciała, żeby nigdy nie przestawał. Dotyk jego dłoni był tak przyjemny. Tak delikatny i czuły. Z każdym jego ruchem, jej oddech się spłycał, a kiedy za nią klęczał, dotykając jej nóg, była mokra, jej bielizna była mokra, a to sprawiało dyskomfort. Majtki ją drażniły, przez co z trudem mogła ustać w miejscu. Miała ochotę stąpać z nogi na nogę, zaciskać uda, zrobić cokolwiek, żeby jakoś sobie ulżyć.
    Westchnęła cicho, czując jego ciężar. Nie miała pojęcia, że męskie jęki mogą być tak podniecające, ale kiedy usłyszała ten dźwięk z ust Alexa, czuła, jak zalewa ją nową falą wilgoci, spływając po jej udach, bo bieliznę miała już przemoczoną.
    — Nie — pisnęła przez zduszone gardło. Nie mógł jej tak zostawić. — N-nie możesz mnie teraz zostawić — wychrypiała cicho. Boże, powinna była go posłuchać. Powinna się ubrać i wrócić do domu. Nie powinna czuć się tak przy nim, a na pewno te uczucie nie powinno jej się podobać, nie tak bardzo. — Nie mogę cie zmusić, żebyś nie przestawał — zaczęła, biorąc głęboki oddech — ale… jest w porządku. Pozwalam, ci — wyraziła zgodę, chociaż nie miała pojęcia na co się zgadzała. Żeby wciąż jej dotykał? Żeby zrobił coś więcej? Boże, chciała tego wszystkiego, co sprawiało, że czuła się przy nim tak dobrze.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  33. — Czyli lubisz malować ściany, wow, to chyba ostatnie czego bym się po tobie spodziewała — przyznała, ale nie śmiała się z niego. Uśmiechała się pogodnie, bo wychodziło na to, że Pan-korzystaj-z-życia, sam potrafił przynudzać i jak się okazywało, lubił to. Skinęła lekko głową na jego pytanie. — Co prawda u Mitchell nie ma czasu na głaskanie koni, ale naprawdę lubię jej pomagać — przyznała ze szczerym uśmiechem.
    — W porządku — pokiwała głową, ciesząc się, że będzie mogła spędzać z nim więcej czasu. Nawet jeżeli nie miała pojęcia, co tak właściwie będzie miała dla niego robić. To nie było istotne, bo Baiks zamierzała się w to w pełni zaangażować i stanąć na wysokości zadania. Jakiekolwiek by ono nie było — super, to w takim razie, ja… zastanów się, kiedy będziesz mnie potrzebował. Przeorganizuję sobie kalendarz.
    Nie planowała tego. Naprawdę przychodząc do jego pracy, nawet przez myśl jej nie przeszło, że będzie chciała powtórzyć to. Nie umiała nawet porządnie nazwać… tego, co właśnie się działo między nimi. No bo, tak właściwie to co się działo? On… przecież tylko sprawdzał czy nie zrobiła sobie krzywdy, a to, że czerpała z tego chorą przyjemność… nie musiał o tym wiedzieć. Nie musiał wiedzieć, jak to na nią działało.
    Nie musiał wiedzieć, że nigdy wcześniej nie czuła się w ten sposób. Że za każdym razem, kiedy rozbierała się przed kimś ściskało ją w żołądku, że chciało jej się rzygać na samą myśl, że ktoś miałby jej dotknąć. Jej ciało reagowało, owszem, ale napinało się i nieruchomiało. Czekało, aż to się skończy. Nie było niecierpliwego wyczekiwania na cudze dłonie. Nie było przyjemnego mrowienia w podbrzuszu, nie było rozchodzącego się ciepła i ekscytacji na myśl, że ktoś jest blisko. I nie musiał wiedzieć, że to było uzależniające. Że on był uzależniający.
    Zacisnęła mocno uda, gdy tak cicho wypowiadał jej imię. Nie miała pojęcia, jak powinna się zachować, co zrobić. Czekać, aż… on coś zrobi czy może jednak powinna się odsunąć i ubrać? Odejść? Boże, nie chciała tego.
    — Alex — szepnęła jego imię, przymykając powieki. Wzięła głęboki oddech i czekała. Po prostu czekała. A kiedy zadał swoje pytanie, nie zdążyła nawet zareagować, bo poczuła jego palce na swojej bieliźnie, a przez jej ciało przeszedł dreszcz, chociaż przecież, nic nie zrobił. Sapnęła cicho, czując jego ciężar na sobie i westchnęła, kiedy zaczął się o nią ocierać. — Alex — tylko tyle zdążyła powiedzieć, kiedy przeklął i ją odwrócił przodem do siebie. Przesunęła pospiesznie spojrzeniem po jego twarzy, ale kiedy tylko przyciągnął ją bliżej, zamknęła oczy. Rozchyliła wargi, odwzajemniając automatycznie pocałunek, ale nie miała pojęcia co ma zrobić z dłońmi. Dopiero po krótkiej chwili ułożyła jedną rękę na jego policzku, a drugą na ramieniu mężczyzny. Pocałunek sprawił, że było tylko gorzej. Jej ciało chciało przylgnąć jeszcze bliżej Alexa. Chciało czuć go całego, wtopić się w niego, złączyć się w jedno. Czuła się tak, jakby wybuchł w niej pożar i tylko Alex mógł coś z tym zrobić. Jęknęła prosto w jego usta, a jej biodra naparły na niego. Nie podobało jej się, że dzieliło ich tak dużo warstw, że ona była zaledwie w samej bieliźnie, ale… Boże, wstydziła się cokolwiek z tym zrobić. Niepewnie przesunęła dłonie po jego torsie, drżącymi rękoma rozpoczynając rozpinanie koszuli.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  34. — Nie muszę nic takiego mówić — zaśmiała się melodyjnie — sam to właśnie przyznałeś, panie-wyszalej-się. — Była zaskoczona tą swobodą, swoją i jego, a widok jego szczerego uśmiechu… mogłaby wpatrywać się w taką jego uśmiechniętą twarz przez wieczność. Wyglądał zupełnie inaczej, niż na co dzień, a jej serce niebezpiecznie przyspieszyło.
    — Wystarczy, tylko muszę wiedzieć w jakich godzinach będziesz mnie potrzebował — nawet nie przeszło jej przez myśl, że może wziąć na siebie za dużo. Nie wspominając o tym, że godziła się na pracę dla niego, nie spodziewając się całkowicie tego, że za chwilę będzie cicho pojękiwać prosto w jego usta.
    Wszystko zadziało się tak szybko. Nie miała pojęcia, że jej słowa doprowadzą do… takiego zbliżenia. Owszem. Chciała czuć na sobie dotyk jego dłoni. Przyjemne ciepło bijące od jego ciała. Sposób, w jaki jej dotykał… był tak uzależniający, że właśnie tego pragnęła. Odkąd tylko przekroczyła próg świetlicy, ale w życiu nie przewidziałaby tego, co właśnie się działo.
    Oddychała ciężko, wpatrując się w jego nagą klatkę piersiową. Widziała go już bez koszulki, ale wtedy nie znajdował się tak blisko, wtedy broniła się z całych sił o myśleniu o nim w jakikolwiek inny sposób niż jako o Alexie, ale teraz… patrzyła na niego z bliska i miała ochotę go dotknąć. Poczuć pod palcami twarde mięśnie, upewnić się, że to wszystko nie jest jedynie wytworem sennego marzenia.
    Zrobiła to. Wyciągnęła przed siebie dłoń i przesunęła powoli opuszkami palców po jego mostku, spoglądając w jego ciemne oczy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, miała wrażenie, że przeszedł przez nią prąd. Ta elektryczność była niesamowita.
    Syknęła cicho, gdy ją podniósł a ona automatycznie objęła go nogami w pasie, splatając swoje nogi w kostkach. Rany w pachwinach wciąż były świeże i wrażliwe.
    — Alex, to…— mogłaby powtarzać jego imię w nieskończoność. Zwłaszcza, że gdy trzymał ją w ten sposób, z łatwością mogła się ocierać o niego, a mokra bielizna potęgowała doznania. Doznania, których po raz pierwszy pragnęła tak bardzo, że nie była w stanie sobie wyobrazić, aby miał ją teraz zostawić. Chociaż całą sobą wiedziała, że właśnie to powinna zrobić. Odepchnąć go. Ubrać się. Uciec. Kazać mu przestać… powinna go posłuchać. Zamiast tego pokręciła tylko lekko głową. Oddychając głęboko, spojrzała w dół. Zimno, które poczuła, gdy odkrył jej pierś było przeszywające i… podniecające. Czuła się tak, jakby miała za chwilę eksplodować, dlatego poruszyła delikatnie biodrami, gdy patrzyła prosto w jego oczy, gdy jego usta niemal dotykały jej sutka.
    Jak niby miała kazać mu przestać, skoro na samą myśl, że zaraz poczuje jego wargi na piersi, tak bardzo się ekscytowała? — Przestań pytać — wyszeptała cicho, bo chyba bała się, że w końcu mu ulegnie i każe się odsunąć.
    Wiedziała, że to było złe, ale nie chciała o tym myśleć w tej chwili. Nie mogła o tym myśleć. Dlatego ułożyła dłonie na jego barkach i mocno się nich chwyciła, jakby zaciskając palce na jego ciele chciała w ten sposób rozładować to całe napięcie, z którym nie mogła sobie poradzić, bo jego usta nie były przy jej ustach, bo nie mogła tak po prostu poruszać biodrami, — chcesz… żebym kazała ci… się odsunąć…? — próbowała panować nad oddechem, ale to było za trudne w tej chwili — bo, jeżeli nie… to przestań pytać, proszę, proszę — chciała zrzucić odpowiedzialność na niego.

    🥵

    OdpowiedzUsuń
  35. Oblizała spierzchnięte wargi, kiedy zaledwie dotknął jej piersi swoją dłonią. To było tak intensywne, a przecież zaledwie wszystko się zaczynało. Ścisnęła mocniej uda wokół jego bioder i rozchyliła mocniej wargi, biorąc głęboki oddech przez usta.
    — Ćśś — szepnęła, bo podekscytowanie w niej narastało. — Nie mów nic więcej.
    Bała się, że jeżeli naprawdę zapytałby jeszcze jeden raz, sama zaczęłaby się zastanawiać nad tym czy nie powinni przestać. Nie łudziła się, że ich zachowanie było dobre. Wiedziała, jak to o niej świadczyło, ale nie mogła przestać. Tak jak Alex, nie chciała.
    Kiedy poczuła jego usta, wzięła głęboki oddech przez usta i odchyliła głowę, wypinając piersi. Zacisnęła mocno ręce i nogi, nie będąc w stanie powstrzymać głośnego jęku, który wyrwał się z jej ust. Nie obchodziło ją nic poza Alexem. Nie przejmowała się tym, że była niemal całkiem naga, a on wciąż miał na sobie za dużo ubrań, że zdecydowanie nie powinni przekraczać pewnych granic, nie tylko ze względu na skomplikowane relacje. Nie myślała o tym, że to miałby być jej pierwszy raz, zupełnie inny od wszelkich wyobrażeń, że zamierzała… przespać się po raz pierwszy z mężem swojej matki i w dodatku chciała to zrobić tak szybko, najszybciej, jak się dało, prawie go przy tym nie znając, chociaż… to przecież nie tak, że był jej całkiem obcym. Od lat mieszkali razem…
    — O boże, Alex — wyszeptała drżącym głosem — to takie przyjemne — szepnęła, czując jak całe jej ciało drżało ze zniecierpliwienia. Sunęła palcami po jego nagiej skórze, ledwo stojąc na nogach, gdy ją odłożył. Oddychała ciężko. patrząc w jego oczy i czując, że staje się jeszcze bardziej mokra. Przeczesała dłońmi jego włosy i ścisnęła przydługawe kosmyki, walcząc ze sobą. Zagryzła wargę jednocześnie mocniej zaciskając dłonie na jego głowie, gdy poczuła jak ściąga z niej bieliznę. Dyszała, chociaż nic jeszcze nie zrobił. Bała się. Chciała tego, bardzo, do niczego się nie zmuszała, pozwalając mu na pocałunki, na pieszczenie jej piersi, ale… wszystko działo się tak szybko. Nim zdążyła pomyśleć, by jednak kazać mu przestać, było za późno. Trzymał jej nogę, miał ją całą przed sobą, ale kiedy usłyszała jego boże, poczuła się, jakby zaliczyła bolesny upadek z wysokości. Bo dotarło do niej, co zobaczył. I w jednej chwili poczuła się zawstydzona. Chciała się schować, ściągnąć z niego nogę, zakryć siebie, swoje rany, narzucić na siebie pelerynę niewidkę i zniknąć. Boże, wiedziała o nich, bolały, dawały o sobie znać, ale pożądanie tak jak przyćmiło… a teraz stała przed nim cała odkryta i nie miała jak się schować. Miał przed twarzą jej mokrą cipkę, której w tym momencie nie chciała mu pokazywać. Tak jak całej reszty. I chociaż odruchowo chciała cofnąć noce, nie mogła, bo ją trzymał. Jakby wiedział, że będzie tego próbowała, będzie chciała się schować.
    Odchyliła głowę do tyłu, opierając się jej czubkiem o ścianę i wpatrywała się w sufit, nie mogąc na niego teraz spojrzeć. Słyszała co do niej mówił, słyszała jego głos, ale… gardło w jednej chwili ścisnęło się tak mocno, że nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.
    Wzięła głęboki oddech. Po to tu przecież przyszła. Szukała go. Od czwartku chciała z nim porozmawiać… ale go ciągle nie było w domu, był tutaj.
    — Musiałam — wydusiła z siebie, nie patrząc wciąż na niego i czując łzy w oczach. Próbowała się jakoś skulić przed jego wzrokiem, ale w tej pozycji nie była w stanie tego zrobić — chcę się ubrać — wyszeptała, bo nie mogła z nim rozmawiać w taki sposób, czuła się skrępowana nie tylko swoja przeszłością, ale i nagością — pozwól mi się ubrać, p-powiem ci, ale chce się ubrać — wyszeptała, czując jak drży i tym razem nie miało to nic wspólnego z podekscytowaniem.

    😣

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie potrafiła zrozumieć, jak w zaledwie kilku sekundach atmosfera mogła się tak diametralnie zmienić. Jeszcze chwilę wcześniej wiła się w jego objęciach, gdy ją całował, cała zniecierpliwiona i wręcz przytłoczona nadmiarem podniecenia, a teraz…? Chciała zniknąć. Nie mogła na niego spojrzeć. Nie chciała, żeby ją taką widział. Ale kiedy wbijała w skórę ostrze nowej żyletki uczucie ulgi było tak silne, tak bardzo kojące…
    — Próbowałam… — wyszeptała cicho, cały czas gapiąc się w sufit. Jeżeli miałaby wskazać najbardziej żenującą chwilę w swoim życiu, ta z pewnością znalazłaby się w pierwszej trójce. — Naprawdę próbowałam — tylko tyle była w stanie z siebie wydusić w tym momencie.
    Wcale nie poczuła się lepiej, kiedy ją puścił i podciągnął jej majtki. Przygryzła wargę i wyprostowała głowę, wciąż jednak unikając spoglądania na niego. Przytaknęła tylko głową, na jego słowa, chociaż żałowała, że wyleciała z tym, wszystko ci powiem, tylko pozwól mi się ubrać. Wolałaby wrócić do domu, ale rozumiała, że tym razem jej nie odpuści. Na pewno nie tak łatwo i szybko. Na drżących nogach podeszła do stosiku ubrań, który zostawiła przy drabinie po czym w milczeniu się ubrała, przez cały czas unikając kontaktu wzrokowego z Alexem.
    Kiedy wyszli ze świetlicy, szła w milczeniu obok niego do restauracji. Nie miała w ogóle ochotę na jedzenie, ale nawet się nie odezwała. Chyba nie była w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku, bo miała świadomość, że z każdym krokiem zbliżała się chwila, w której będzie musiała mu powiedzieć… żałowała, że straciła całą pewność, z którą tutaj przyszła. Mogla poprosić o zmianę szkoły, zrobić to na swoich warunkach.
    Kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu, usiadła naprzeciwko mężczyzny i ułożyła dłonie na stole. Wpatrywała się w swoje palce, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie.
    Przesiedziała w milczeniu i gapieniu się na dłonie do momentu, w którym przyszła jedna z dziewczyn i zapytała, co im podać.
    — Makaron z pesto — wymamrotała, wybierając to tylko dlatego, że będzie miała czym zająć ręce, kiedy będzie miała przed soba talerz.
    — Będziesz się tak gapić dopóki wszystkiego nie powiem? — Spytała, kiedy zostali sami. Nie musiała na niego patrzeć, żeby czuć na sobie spojrzenie jego ciemnych oczu. Westchnęła ciężko, nie mając pojęcia od czego w ogóle zacząć i jak to powiedzieć. Miała tak po prostu to wszystko z siebie wyrzucić? Nie potrafiła ani powiedzieć, ani wyobrazić sobie, co będzie później. Po wszystkim. Jak już mu dokładnie powie, to… nie chciała robić zamieszania. W końcu teraz nic się nie stało. Po prostu łapał ją paniczny lęk przed tym, że coś mogłoby się stać, a to przecież nie było to samo.
    — To… dawno — mruknęła, a po chwili zagryzła wargi — rok czy dwa nim poznałeś się z Barbrą — powiedziała, chociaż nie musiała się zastanawiać. Miała dwanaście lat, użyła wtedy cyrkla na przerwie w szkole. W toalecie przy szatni po zajęciach z wfu. Tyle, że wtedy nie robiła tego w pachwinach. Rany były małe i płytkie, ślad po nich całkiem zniknął przez te lata. — Taki jeden chłopak powiedział, że nie potrafię się nawet ciąć, więc… zaczęłam robić to tak, żeby nikt nie wiedział — wzruszyła lekko ramionami, odwracając głowę w bok, żeby patrzeć w ścianę. Musiała skupić się na jednym punkcie, żeby nie zacząć płakać.

    ☹️

    OdpowiedzUsuń
  37. — Naprawdę — dodała cicho, bo przecież nie miał pojęcia. Od dnia, w którym sprawdzał ją po raz pierwszy, odkąd wziął ją na tor… ciągle myślała o tym, aby z nim porozmawiać. Spróbować, coś zrobić z problemem, który ją męczył. Chciała. Boże, chciała tej pomocy, ale nie mogła jej dostać, bo Alex zamknął się w świetlicy z farbą i… chyba rozumiała, dlaczego się ukrywał. Bo czuł to samo co ona. To, co przed chwilą zostało przerwane między nimi było dowodem na to. Tylko co z tego, skoro jedno jego słowo sprawiło, że czuła się tak niepewnie, tak skrępowanie, tak… Boże, nie miała pojęcia, co będzie później. Po tym co zaszło, po tym, co chce od niej usłyszeć.
    Znała odpowiedź. Ale tylko wzruszyła lekko ramionami, cały czas nie patrząc na niego. Może go testowała? Może czekała czy naprawdę nie odwróci spojrzenia, ale on ciągle to robił, ciągle się na nią gapił, a ona nie mogła dłużej tego znieść.
    — Pytałeś kiedy się zaczęło — szepnęła cicho, bo przecież odpowiedziała. Odpowiedziała mu na pytanie, które zadał. Po prostu… chyba liczyła, że skupią się na czymś innym, na tym chłopaku, że zacznie zadawać inne, konkretne pytania, ale Alex… jakby siedział w jej głowie i wiedział, że będzie próbowała za wszelką cenę obejść tę rozmowę dookoła, wykorzystać każde drzwi, każdą lukę, byleby nie powiedzieć wprost, co dokładnie się stało, że nie była w stanie poradzić sobie inaczej niż zadając sobie ból.
    Niby brzmiał łagodnie, ale w głowie miała obraz wkurzonego Alexa. Zawiedzionego nią Alexa. Alexa, który nie potrafi spojrzeć na nią bez oceny.
    Jej serce biło szybko, dłonie zaczęły drzeć, denerwowała się. Tak bardzo się denerwowała wszystkim tym, co się stanie, co będzie, kiedy mu powie prawdę.
    Mogłaby skłamać, przeszło jej przez myśl, ale sama wiedziała, że była beznadziejną kłamczuchą, nie umiałaby dokładnie wymyślić, co innego mogło się stać, co sprawiłoby, że tylko ból był w stanie przynieść ukojenie.
    — Ja… — chciała mu powiedzieć. Otworzyła usta, poruszyła nimi, ale dźwięk nie chciał się z nich wydostać. Czuła się tak, jakby ktoś zacisnął jej gardło. Chciała. Chciała mu powiedzieć. Spięła się cała, zaciskając mocno dłonie w pięści, gapiąc się wciąż na ścianę. Chciała na niego spojrzeć. Poprosić go o pomoc, ale nie mogła. To było silniejsze od niej. Chciała na niego patrzeć. Chciała widzieć, że to niczego nie zmieni, ale nie mogła. Za bardzo bała się zobaczyć to, jak zareaguje. Opuściła głowę w dół, jakby straciła właśnie siły i w tym samym czasie wydusiła z siebie wreszcie, zachrypniętym, zduszonym z emocji głosem.
    — Chciał, żebym go dotykała, dotykał mnie… m-molestował mnie.
    Kiedyś czytała, że powiedzenie komuś może ściągnąć z barków ten ogromny ciężar, który przez tyle czasu na sobie nosiła, ale wcale tego nie poczuła. Wręcz przeciwnie. Skuliła ramiona, mocniej schylając głowę, bojąc się, że nawet kątem oka dostrzeże, jak spojrzenie Alexa się zmienia, jak go traci, chociaż dobrze wiedziała, że nigdy go nie miała.

    Bails

    OdpowiedzUsuń
  38. Z jednej strony chciała przeciągnąć ten moment jak najbardziej w czasie, bo nie chciała mu mówić, dlaczego zaczęła się samookaleczać. Jednocześnie czuła, że Alex… nie potrafiła tego sobie wytłumaczyć w żaden sensowny sposób, ale mężczyzna… po prostu czuła, że jest wreszcie zauważana, że ktoś się nią przejmuje, martwi się. Oczywiście, że zawsze była ostrożna i starała się, aby nikt niczego nie zauważył, ale w tym samym czasie pragnęła, żeby ktoś w końcu dostrzegł jej rozpacz.
    Alexowi się to udało.
    Chociaż jej zdrowo rozsądkowa część rozumu podpowiadała, że to wszystko było dziełem przypadku, a nie jego chęci i troski, to to i tak było miłe. Być zauważoną. Mieć kogoś, kto się martwił…
    Kiedy wypowiedział jej imię, jedynie pokręciła głową. Nie chciała tego roztrząsać. Nie chciała słyszeć żadnych pytań i na żadne odpowiadać. Miała świadomość, że wcześniej żądał ich znacznie więcej, ale odpowiedziała mu na te najważniejsze. Powiedziała mu dlaczego i ile to trwało.
    Nie miała siły na więcej. Wyznanie, które z siebie wyrzuciła było wyczerpujące. Na tyle, że nie sprzeciwiała się, kiedy pociągnął ją lekko za dłoń, sprawiając tym ruchem, że podniosła się z miejsca, które zajmowała i znalazła się w jego ramionach.
    Cała zesztywaniała, gdy tak ją obejmował, ale po chwili ruszyła się delikatnie, wtulając policzek w jego tors. Chciałaby zniknąć w nim. Wtopić się w niego. Czuła jego ciepło i nacisk jego dłoni i chciała właśnie w tym się rozpłynąć.
    — Nie — szepnęła, ale jej odpowiedź była stanowcza — nie podam ci żadnego nazwiska, Alex — bo gdy pomyślała o całym chaosie, jaki pojawiłby się w jej życiu, gdyby mężczyzna postanowił zrobić coś z tą wiedzą… nie mogła mu powiedzieć. Nie mogła nawet prosić o zmianę szkoły, bo by się domyślił, że to ktoś z nauczycieli. Krok po kroku doszedłby do tego, kto ją krzywdził, był uparty o czym zdążyła się przekonać. Dlatego nie mógł się dowiedzieć, że to jej obecny nauczyciel biologii. — Jeżeli je podam, to niczego nie zmieni — zacisnęła mocno usta i opuściła spojrzenie w dół. Wzięła głęboki oddech, a po chwili wypuściła powoli powietrze, jakby zbierała siły. W zasadzie tak właśnie było, musiała się od niego odsunąć, a wcale nie chciała tego robić.
    Cofnęła się jednak o krok, czując zimno na ciele w miejscach, w których do tej pory ich ciała się ze sobą dotykały.
    — Potrzebuje cię, Alex — powiedziała cicho, ale w jej głosie było wyraźnie słychać błaganie. Patrzyła na niego, wciąż stojąc w małej odległości od mężczyzny. Trzymała dłonie opuszczone wzdłuż ciała i po prostu na niego patrzyła, bo sama nie miała pojęcia co teraz, co dalej. Liczyła, że to będzie jak zerwanie plastra. Szybkie, bolesne, ale przyniesie ulgę. Tego ostatniego wciąż nie czuła — myślałam… myślałam, że kiedy to powiem wreszcie na głos, to poczuje ulgę — szepnęła, naciągając rękaw swetra na dłoń i zaczęła go mocno zaciskać, próbując w ten sposób uregulować zbierające się w niej emocje.

    Bailey

    OdpowiedzUsuń