13.07.2025

[KP] Raven Blake



Raven Blake
urodzona 25 listopada 1990 roku ♦ rodowita mieszkanka ♦ brak kontaktu z matką, ojciec nieznany ♦ niegdyś posiadająca starszego bratatłumaczka powieści z języka chińskiego i japońskiego ♦ niedoszła panna młoda ♦ po śmieci babci, zamieszkała z dziadkiem w Mariesville ♦ niełatwa przeprowadzka, okraszona bólem w oczach ♦ niegdyś jeden z najszerszych uśmiechów i najgłośniejszych śmiechów ♦ opiekunka konia i małej farmy rodziny Blake ♦ powiązania
Mariesville. Dla niej to miejsce nigdy nie znaczyło domu — raczej przypominało o bólu, który wrósł w jej serce jak ciernie dzikiej róży. Wychowywana przez matkę i dziadków, razem ze starszym o rok bratem, nigdy nie poznała swojego ojca. Nie pytała o niego — nauczyła się, że pewne pytania bolą bardziej, niż brak odpowiedzi. Była dzieckiem o szerokim uśmiechu, śmiejącym się zbyt głośno i zbyt często, jakby śmiech mógł uleczyć matczyne zmęczenie. Ale nawet jej dziecięcy optymizm nie wystarczył. Miała zaledwie siedem lat, kiedy pewnego dnia matka po prostu odeszła — bez słowa, bez spojrzenia wstecz. Została sama, z bratem i ciężarem, którego żadne dziecko nie powinno dźwigać: poczuciem winy.
Dorastając, starała się być światłem — dla dziadków, dla brata, dla wszystkich dookoła. Jej obecność rozjaśniała ponure kąty miasta, a jej radość była niczym plaster na cudze rany. Ale nawet światło czasem gaśnie. Pamięta każdy szczegół tamtego poranka. Jak znalazła brata leżącego w łóżku, jakby po prostu spał. Tylko puste opakowanie leków obok mówiło, że nie był to sen, z którego można się obudzić.
Znowu została sama. Matka, pierwsza miłość, teraz brat — wszyscy odeszli bez pożegnania.
Więc uciekła. Gdziekolwiek, byle dalej.
Ukończyła studia, została tłumaczką, podróżowała po świecie. Przez chwilę myślała, że znalazła spokój i miłość, lecz okazało się, że zakochała się w iluzji. Kolejna zdrada. Kolejne pęknięcie. A potem zadzwonił telefon: babcia odeszła.
Powrót do Mariesville był ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła. A jednak wróciła. Teraz żyje pomiędzy oddechami ciszy. Pociesza dziadka, karmi konia, plewi ogródek, reperuje dach nad głową i powoli, bardzo powoli, oswaja się z przeszłością. Z dnia na dzień coraz mniej boli. A kiedy rano wychodzi na ganek z kubkiem kawy i patrzy na spowite mgłą łąki, coś w niej mięknie. W takich chwilach nawet najtrudniejsze teksty tłumaczą się jakby same. Jakby to miejsce, którego tak nienawidziła, zaczynało do niej mówić nowym językiem. I ona, tłumaczka, w końcu zaczyna go rozumieć.
Hej! Raven jest nieco pokiereszowana przez los, ale to nadal ciepła osóbka! Szukamy wszystkiego; dawnych znajomych, romansów, dram, przyjaźni i cokolwiek wpadnie do głowy!

7 komentarzy:

  1. [No nie – zgłaszam, że w tym przypadku zdecydowanie wykorzystano już limit życiowych trudów. Bardzo proszę o priorytetową dostawę samych dobroci dla tej kobietki! Hej, witam Cię ciepło w jabłkowej mieścinie! 🧡 Pocieszający jest fakt, że Raven ma pasję, która w jakiś sposób ją uszczęśliwia, bo przy tych wszystkich przykrych zdarzeniach, pasja z pewnością jest światełkiem w tunelu. Liczę na to, że powrót do Mariesville okaże się dla niej strzałem w dziesiątkę, niech czym prędzej zadomawia się w tutejszych kątach! Tobie życzę dużo dobrej zabawy i, cóż, jeśli masz ochotę to zapraszam do swoich chłopaków! :)]

    Tanner Gentry
    & Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór!:)
    Ile ta biedna dziewczyna wycierpiała już w swoim życiu. Ilość przygniatających wydarzeń jest niemała, więc mam nadzieję, że teraz będzie u niej już tylko lepiej. Szczególnie, że ten wesoły uśmiech powinien być częściej pokazywany. Zdecydowanie! :) Dobrze, że w tym swoim życiu ma jeszcze dziadka, a myślę też, że znajdzie tu parę osób, które chętnie pozytywnie namieszają jej w życiu. Trochę mi się tutaj, niestety, przysnęło, ale już wracam z kopem do pisania i chętnie porwałabym Raven do wątku. Eaton jest w tym samym wieku co Twoja panna, więc mogą być tymi dzieciakami, które spędzały razem wakacje. Odrobinę szaleństwa wniósłby jej do życia Xander, choć on trochę przygnieciony przez życie. :)
    Baw się z nią dobrze i w razie chęci zapraszam do siebie. Czy to pod kartę czy od razu na e-maila, aby to i owo uzgodnić! ^^]

    Amelia Hawkins, Beverly Beckett
    Eaton Grant & Xander Bates

    OdpowiedzUsuń
  3. [Spóźnione dzień dobry w ten gorący poranek.
    Muszę zgodzić się z poprzedniczkami - biedna Raven straciła już o wiele za dużo ludzi bliskich jej sercu. I to prawdopodobnie w jeden z najgorszych możliwych sposobów - nagle i bez słowa wyjaśnienia. Oby na drodze tej dziewczyny zawitało wreszcie słońce.
    Życzę wam wspaniałej zabawy i masy weny, a w razie dalszych chęci na wspólną. burzę mózgów, zapraszam.]

    Wendy, Monti, Delio & Liberty

    OdpowiedzUsuń
  4. Pick-up zatrzymał się z cichym zgrzytem na wyboistej, żwirowej drodze prowadzącej do domu Blake’ów. August wysiadł powoli, stawiając nogi ostrożnie na nierównym podłożu, które pod naporem czasu i wilgoci rozsypywało się w drobne kamienie i kurz. Poranne powietrze było chłodne, ciężkie od wilgoci. Rosa nadal lśniła na liściach przy drodze, a ziemia jeszcze nie zdążyła wyschnąć po nocy. W nozdrza uderzył go charakterystyczny zapach wilgotnej ziemi i stęchlizny starego drewna, które przenikało cały dom Blake’ów — zapach, który od razu przypomniał mu, dlaczego unikał tego miejsca przez tyle lat.
    Na pace samochodu dostawczego leżała skrzynka z jabłkami. Gus uchwycił ją obiema rękami, wyczuwając pod palcami nierówną fakturę drewna i chłód twardych jabłek, których skórka była lekko matowa od chłodu. To była rutyna. Co miesiąc przywoził tę samą skrzynkę, ten sam ciężar, ten sam obowiązek. Wszystko, co na nowo zaczęło łączyć go z tym miejscem, zostało zamknięte w skrzynce z owocami.
    Dom Blake’ów stał samotnie na skraju niewielkiej polany, otoczony wysokimi, ciemnozielonymi sosnami, których konary łagodnie kołysał lekki wiatr. Drewniana konstrukcja, pokryta szarą farbą, która dawno temu zaczęła się łuszczyć i odpadać płatami, wyglądała na zmęczoną i zapomnianą. Każda deska i każda ramka okienna nosiły ślady upływającego czasu. Zbutwiałe narożniki, porośnięte mchem krokwie i nierówno wiszące, stare rynny. Dom prosił się o remont. Weranda pod jego stopami skrzypiała i jęczała, jakby pod ciężarem lat narastał w niej żal, który nikt nie miał odwagi wyrzucić. Unikał patrzenia na dom. Za jego drzwiami kryła się cała historia, której nie chciał rozgrzebywać. Zbyt wiele bólu i strat. Zbyt wiele wspomnień, które zbyt długo nosił w sobie.
    Drzwi do kuchni były uchylone, pozwalając mu usłyszeć ciche stukanie łyżeczki o kubek. Delikatny dźwięk, jak niewidzialny znak, że ktoś jest w środku. Stary Blake siedział nieruchomo, skulony w równie starym fotelu, który zdawał się być nierozłącznym elementem tego pomieszczenia. Ubrany w szarą flanelę, grube spodnie i domowe kapcie. Twarz pomarszczona i surowa, na pierwszy rzut oka nieprzyjazna, ale Gus wiedział, że to tylko zewnętrzna powłoka.
    — Znowu lobo? — burknął, nie odrywając wzroku od starych nekrologów rozłożonych na stole.
    Gus położył skrzynkę obok kredensu, robiąc to cicho, bez zbędnych słów. Nie należał do rozgadanych osób, więc i ze starym Blakiem nie miał zamiaru wchodzić w pogawędkę.
    — Jonagoldów nie dają — dodał mężczyzna, prychnął cicho. — Za słodkie. Nie ufam słodkiemu.
    Gus skłonił się lekko, nie zwracając uwagi na słowa starszego pana. Odwrócił się i zaczął wychodzić z kuchni. Miał jeszcze kilka dostaw, w tym jedną do sklepu Evansów, któ®y otwierają za trzydzieści minut. Musiał się pospieszyć, aby zdążyć na czas. Nie spodziewał się, że za drzwiami, ledwie widoczna w porannym świetle, pojawi się wnuczka starego Blake’a — Raven.
    Ich spojrzenia na moment się spotkały, ale żadne nie odważyło się zrobić kroku. Milczenie rozciągnęło się między nimi jak gruba zasłona. Gus poczuł, jak coś w nim drgnęło. Coś, czego nie spodziewał się czuć po tylu latach.
    — Cześć, Raven… - bąknął, spuszczając wzrok.

    GUS

    OdpowiedzUsuń
  5. [Super! Tak się składa, że u każdego mam teraz sporo miejsca, ale burza mózgów na pewno będzie w cenie, więc wpadaj na maila, bo tam będzie chyba wygodniej wymienić się pomysłami! Tanner jest bardziej grumpy, Rowan poważny, ale na pewno bardziej kontaktowy. Zarówno z jednym, jak i z drugim można pomyśleć o znajomości z przeszłością, bo różnica wieku jest niewielka, a Raven pochodzi przecież stąd, więc jakieś pole do popisu na pewno mamy :)]

    Tanner Gentry
    & Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Witam ;) Cieszę się , że Nate został tak miło odebrany. Nie ukrywam , że miałam spore wątpliwosci tu go wrzucać z racji mojej przerwy w blogosferze. Przytulamy mocno Raven i trzymamy kciuki by obecny powrót wniósł iskierkę nadziei na lepsze życie <3]

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej ponownie,
    Tu także odezwałam się na PW.]

    OdpowiedzUsuń