
Raven Blake
urodzona 25 listopada 1990 roku ♦ rodowita mieszkanka ♦ brak kontaktu z matką, ojciec nieznany ♦ niegdyś posiadająca starszego brata ♦ tłumaczka powieści z języka chińskiego i japońskiego ♦ niedoszła panna młoda ♦ po śmieci babci, zamieszkała z dziadkiem w Mariesville ♦ niełatwa przeprowadzka, okraszona bólem w oczach ♦ niegdyś jeden z najszerszych uśmiechów i najgłośniejszych śmiechów ♦ opiekunka konia i małej farmy rodziny Blake ♦ powiązania
Mariesville.
Dla niej to miejsce nigdy nie znaczyło domu — raczej przypominało o bólu, który wrósł w jej serce jak ciernie dzikiej róży. Wychowywana przez matkę i dziadków, razem ze starszym o rok bratem, nigdy nie poznała swojego ojca. Nie pytała o niego — nauczyła się, że pewne pytania bolą bardziej, niż brak odpowiedzi.
Była dzieckiem o szerokim uśmiechu, śmiejącym się zbyt głośno i zbyt często, jakby śmiech mógł uleczyć matczyne zmęczenie. Ale nawet jej dziecięcy optymizm nie wystarczył. Miała zaledwie siedem lat, kiedy pewnego dnia matka po prostu odeszła — bez słowa, bez spojrzenia wstecz. Została sama, z bratem i ciężarem, którego żadne dziecko nie powinno dźwigać: poczuciem winy.
Dorastając, starała się być światłem — dla dziadków, dla brata, dla wszystkich dookoła. Jej obecność rozjaśniała ponure kąty miasta, a jej radość była niczym plaster na cudze rany. Ale nawet światło czasem gaśnie. Pamięta każdy szczegół tamtego poranka. Jak znalazła brata leżącego w łóżku, jakby po prostu spał. Tylko puste opakowanie leków obok mówiło, że nie był to sen, z którego można się obudzić.
Znowu została sama. Matka, pierwsza miłość, teraz brat — wszyscy odeszli bez pożegnania.
Więc uciekła. Gdziekolwiek, byle dalej.
Ukończyła studia, została tłumaczką, podróżowała po świecie. Przez chwilę myślała, że znalazła spokój i miłość, lecz okazało się, że zakochała się w iluzji. Kolejna zdrada. Kolejne pęknięcie. A potem zadzwonił telefon: babcia odeszła.
Powrót do Mariesville był ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła. A jednak wróciła. Teraz żyje pomiędzy oddechami ciszy. Pociesza dziadka, karmi konia, plewi ogródek, reperuje dach nad głową i powoli, bardzo powoli, oswaja się z przeszłością. Z dnia na dzień coraz mniej boli. A kiedy rano wychodzi na ganek z kubkiem kawy i patrzy na spowite mgłą łąki, coś w niej mięknie. W takich chwilach nawet najtrudniejsze teksty tłumaczą się jakby same. Jakby to miejsce, którego tak nienawidziła, zaczynało do niej mówić nowym językiem. I ona, tłumaczka, w końcu zaczyna go rozumieć.
Dorastając, starała się być światłem — dla dziadków, dla brata, dla wszystkich dookoła. Jej obecność rozjaśniała ponure kąty miasta, a jej radość była niczym plaster na cudze rany. Ale nawet światło czasem gaśnie. Pamięta każdy szczegół tamtego poranka. Jak znalazła brata leżącego w łóżku, jakby po prostu spał. Tylko puste opakowanie leków obok mówiło, że nie był to sen, z którego można się obudzić.
Znowu została sama. Matka, pierwsza miłość, teraz brat — wszyscy odeszli bez pożegnania.
Więc uciekła. Gdziekolwiek, byle dalej.
Ukończyła studia, została tłumaczką, podróżowała po świecie. Przez chwilę myślała, że znalazła spokój i miłość, lecz okazało się, że zakochała się w iluzji. Kolejna zdrada. Kolejne pęknięcie. A potem zadzwonił telefon: babcia odeszła.
Powrót do Mariesville był ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła. A jednak wróciła. Teraz żyje pomiędzy oddechami ciszy. Pociesza dziadka, karmi konia, plewi ogródek, reperuje dach nad głową i powoli, bardzo powoli, oswaja się z przeszłością. Z dnia na dzień coraz mniej boli. A kiedy rano wychodzi na ganek z kubkiem kawy i patrzy na spowite mgłą łąki, coś w niej mięknie. W takich chwilach nawet najtrudniejsze teksty tłumaczą się jakby same. Jakby to miejsce, którego tak nienawidziła, zaczynało do niej mówić nowym językiem. I ona, tłumaczka, w końcu zaczyna go rozumieć.
Hej! Raven jest nieco pokiereszowana przez los, ale to nadal ciepła osóbka! Szukamy wszystkiego; dawnych znajomych, romansów, dram, przyjaźni i cokolwiek wpadnie do głowy!
[No nie – zgłaszam, że w tym przypadku zdecydowanie wykorzystano już limit życiowych trudów. Bardzo proszę o priorytetową dostawę samych dobroci dla tej kobietki! Hej, witam Cię ciepło w jabłkowej mieścinie! 🧡 Pocieszający jest fakt, że Raven ma pasję, która w jakiś sposób ją uszczęśliwia, bo przy tych wszystkich przykrych zdarzeniach, pasja z pewnością jest światełkiem w tunelu. Liczę na to, że powrót do Mariesville okaże się dla niej strzałem w dziesiątkę, niech czym prędzej zadomawia się w tutejszych kątach! Tobie życzę dużo dobrej zabawy i, cóż, jeśli masz ochotę to zapraszam do swoich chłopaków! :)]
OdpowiedzUsuńTanner Gentry
& Rowan Johnson
[Dobry wieczór!:)
OdpowiedzUsuńIle ta biedna dziewczyna wycierpiała już w swoim życiu. Ilość przygniatających wydarzeń jest niemała, więc mam nadzieję, że teraz będzie u niej już tylko lepiej. Szczególnie, że ten wesoły uśmiech powinien być częściej pokazywany. Zdecydowanie! :) Dobrze, że w tym swoim życiu ma jeszcze dziadka, a myślę też, że znajdzie tu parę osób, które chętnie pozytywnie namieszają jej w życiu. Trochę mi się tutaj, niestety, przysnęło, ale już wracam z kopem do pisania i chętnie porwałabym Raven do wątku. Eaton jest w tym samym wieku co Twoja panna, więc mogą być tymi dzieciakami, które spędzały razem wakacje. Odrobinę szaleństwa wniósłby jej do życia Xander, choć on trochę przygnieciony przez życie. :)
Baw się z nią dobrze i w razie chęci zapraszam do siebie. Czy to pod kartę czy od razu na e-maila, aby to i owo uzgodnić! ^^]
Amelia Hawkins, Beverly Beckett
Eaton Grant & Xander Bates
[Spóźnione dzień dobry w ten gorący poranek.
OdpowiedzUsuńMuszę zgodzić się z poprzedniczkami - biedna Raven straciła już o wiele za dużo ludzi bliskich jej sercu. I to prawdopodobnie w jeden z najgorszych możliwych sposobów - nagle i bez słowa wyjaśnienia. Oby na drodze tej dziewczyny zawitało wreszcie słońce.
Życzę wam wspaniałej zabawy i masy weny, a w razie dalszych chęci na wspólną. burzę mózgów, zapraszam.]
Wendy, Monti, Delio & Liberty