Damon Locatelli
INSTAGRAM / POWIĄZANIA
Wybuchowa mieszanka włosko - franuskiej krwi. Jego rodzina łudziła się, że z wiekiem dojrzenie, ale mimo trzydziestu trzech lat na karku, mentalnie wciąż jest niesfornym nastolatkiem. Nie posiada żadnych zahamowań, większość wolnego czasu spędzając na imprezach lub w miejscach, gdzie może poczuć adrenalinę i podejmować kolejne ryzykowne zachowania. Tylko dzięki rodzinnym wpływom udało mu się skończyć ekonomię i zarządzanie na Oxfordzie. Jest członkiem zarządu w rodzinnej firmie, która jest jednym z czołowych producentów produktów luksusowych, nie przywiązuje jednak większej wagi do swoich obowiązków i rzadko kiedy angażuje się w sprawy zawodowe. Niczego nie planuje, nie myśli o żadnych konsekwencjach, żyje chwilą. Dużo pije, łączy ze sobą różne środki odurzające, kocha hazard, nałogowo uprawia seks. Zaliczył właśnie kolejny odwyk w prywatnej klinice, a jego rodzina nadal łudzi się, że przyniesie to jakikolwiek pozytywny rezultat. Ze względu na mające się wkrótce odbyć wybory na dyrektora generalnego w ich rodzinnej firmie, zgodził się wyjechać na jakiś czas z Rzymu i zamieszkać na drugim końcu świata u dalekiej krewnej matki w Mariesville. Jego brat i siostra obstawiają, że nie wytrzyma tu dłużej niż tydzień, obiecał więc sobie, że udowodni im, że jest gotów do poświęceń, a tym samym to on powinien przejąć stanowisko po udającym się na zasłużoną emeryturę ojcu. Nie jest przyzwyczajony do życia w małym mieście, założył z góry, że na pewno nie dogada się z tutejszymi mieszkańcami, gotów jest jednak do wszelkich poświęceń w imię przejęcia rodzinnego imperium i pozbycia się łatki „czarnej owcy” w rodzinie.
👰🏼♀️🤍
OdpowiedzUsuń[Wolny i dziki duch, chyba tak bym go określiła. Totalnie szalona i wyzwolona dusza! Coś czuję, że namiesza w naszym malutkim i malowniczym miasteczku. ;)
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy, tylko tej panny młodej wyżej nam nie krzywdź i nie łobuzuj za mocno! ]
Abigail
[Przytulić się pozwoli, ale zwierzątka nie odda! 😆 Cieszę się, że Ros przypadła Ci do gustu i dziękuję za bardzo miły komentarz. <3 Proszę się tam ładnie zaopiekować panną młodą, bo inaczej naślemy na niego Tazza; może jest mały, ale na ostre ząbki i pazurki 😈 Trzymam kciuki, żeby wytrwał w małym miasteczku i utarł nosa rodzeństwu, a co!]
OdpowiedzUsuńRos Ridgeway
Amelia wiedziała, że jeśli nie zrobi tego teraz, to nie zrobi tego nigdy.
OdpowiedzUsuńOd rana trwało zamieszanie, goście zjeżdżali z całego hrabstwa i dalszych okolic. Nawet nie wiedziała kto tak na dobrą sprawę był zaproszony ani tym bardziej dlaczego osoby, o których nigdy nie słyszała są zaproszone. Od początku nikt jej nie słuchał, nikogo nie interesowało, że wolałaby skromną ceremonię z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Nie, rodzina Williams musiała się popisać i pokazać, że ich stać. Zresztą, jej rodzina również musiała się pokazać i wyprawić największe wesele, jakie Mariesville widziało. Mia czuła, że ten ślub bierze nie ona i Jacob, ale ona wraz z całą jego rodziną. Tą bliższą oraz dalszą i z rodzicami na czele, którzy najpewniej najchętniej wpakowaliby się im jeszcze do sypialni, aby sprawdzić czy na pewno radzą sobie w łóżku, bo przecież trzeba sprowadzić na ten świat potomka. Było jej niedobrze. Siostra się śmiała, że to z nerwów i niedługo jej przejdzie. Gemma brała ślub pięć lat temu, również ze swoją szkolną miłością i doczekała się już dwójki dzieci. Dwie, urocze dziewczynki w wieku dwóch i trzech lat miały sypać kwiatki, gdy Amelia będzie szła do ołtarza. I kochała swoje siostrzenice, naprawdę, ale patrząc na nie w ich słodkich, lawendowych sukienkach wiedziała, że nie będą miały okazji do tego, aby zostać gwiazdami tego wieczoru. Nie było na to najmniejszych szans.
Musiała coś wymyślić, aby zostać samą. Ciągle ktoś przy niej się krzątał, poprawiał włosy, suknię, tu makijaż podobno był zły, a tu paznokieć się odłamywał. Jeśli coś było w tym dniu w porządku, to był to makijaż Hawkins i jej paznokcie. Za to dałaby sobie rękę uciąć, nie było na nich nawet najmniejszej skazy. Wciąż jeszcze nie wybuchła, kiedy jej matka wparowała do sypialni mamrocząc coś pod nosem, ale Amelia jej nie słuchała i nie miała pojęcia o co kobiecie chodziło. Właściwie to nawet nie była tym zainteresowana. Potrzebowała przynajmniej pięciu minut dla siebie. I w końcu się doczekała, kiedy wciskała matce, siostrze, przyszłej teściowej kit, że potrzebuje się pomodlić i niech dadzą jej chociaż chwilę spokoju. Kolejne kłamstwo, od lipca budowała swoje życie na kłamstwie. Było ich coraz więcej, więcej i więcej. Zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku. Ledwo się poruszała w tej kiecce, była ogromna, pełna wstążek, guzików i zbędnego tiulu. Wyglądała w tym komicznie, jak lalka, ale nie ta, którą dziewczynki chcą się bawić. Raczej jak ta, którą wybiera się w ostatniej kolejności. Sięgnęła ręką do pleców, ale nie była w stanie odpiąć nawet jednego guzika. Zapięcie tej cholernej sukni zajęło jej matce i siostrze prawie godzinę, ile sama by to odpinała? Prawie wrzasnęła ze złości, ale to tylko ściągnęłoby wszystkich do pokoju. Zamiast tego wyjęła spod łóżka stare pudełko po butach z nadzieją, że wciąż będzie tam ta jedna, niezawodna para. Była gotowa popłakać się na widok czerwonych trampek. Cisnęła szpilkami o podłogę, włożyła skarpetki i założyła trampki. Teraz albo nigdy. Spojrzała w stronę drzwi, hałasy trochę ucichły i zapewne wszyscy zeszli na dół do salonu, który – na całe szczęście – znajdował się po drugiej stronie domu. Wyjrzała przez okno, ale nie było widać żadnych gości, fotografa ani nikogo innego. Nie rozważała tego co będzie, gdy się zorientują, że jej nie ma, jak poczuje się Jacob, jego rodzina czy jej. Przez ostatnie pięć lat znosiła to, czego oni chcą, robiła to co chcieli. Nie mogła przecież dłużej w ten sposób żyć i zadowalać każdego dookoła, a o sobie nie myśleć wcale. Podniosła okno do góry i przełożyła najpierw przód sukni, a potem jedną nogę i głowę. Pamiętała, aż za dobrze, jak uciekała tak będąc nastolatką, ale wtedy robiła to, aby znaleźć się na imprezie w mieście obok, a nie zwiewała z własnego wesela.
Zastanowiła się jeszcze przez pół sekundy czy na pewno dobrze robi, ale nie było już czasu na to, aby się zawahać. Szarpnęła za sukienkę, kiedy ta zaczepiła się o gwóźdź, a delikatny materiał się rozdarł. Nawet nie było jej szkoda. Kawałek białego materiału powiewał teraz delikatnie na wietrze. Stanęła na dachu domu i rozejrzała się po raz kolejny. Ostrożnie skierowała się w stronę drzewa, z którego korzystała, gdy uciekała z domu. Robienie tego w sukni było niekomfortowe, trudne i cudem z niej zeszła. Westchnęła z ulgą, kiedy jej stopy dotknęły ziemi. Nie zwlekała, tylko uniosła materiał sukni i zaczęła biec przed siebie. Dzięki temu, że w Applewood Groove rosło wiele drzew mogła się, niejako, między nimi schować, ale i tak wyróżniała się w tej wielkiej sukni. Dlatego też czym prędzej skierowała się w stronę lasu. Nie miała żadnego planu, właściwie nic nie zaplanowała. Wiedziała tylko tyle, że ten ślub się nie odbędzie. Była pewna, że sąsiedzi ją widzieli, ale nic z tego sobie nie robiła. Nie miała zamiaru się zatrzymywać. Chciała przebiec przez las, dobiec do głównej drogi, a potem… Potem nie wiedziała co. Nie zabrała ze sobą nic, nie miała telefonu, pieniędzy. Niczego. Nieszczególnie miała czas na to, aby szukać, gdzie cisnęła swoje rzeczy, bo te zapewne zostały na dole. To teraz nie było ważne.
UsuńDługo biegła przed siebie. Przez sukienkę prawie się kilka razy przewróciła, materiał często zaczepiał o wystające korzenie. Suknia nie wyglądała już tak ładnie, jak rano. Była zabrudzona od spodni, podarta w niektórych miejscach, ale czy to było ważne? Uciekła. I nic teraz się więcej nie liczyło. Blondynka z ulgą dostrzegła w końcu malującą się ulicę. Miała jeszcze może dwadzieścia metrów do przebiegnięcia. I to właśnie zrobiła. W duchu liczyła na to, że nikt nie będzie za nią biegł ani szukał po miasteczku. Jeszcze tego jej brakowało, aby rodzice czy Jacob ze swoimi jeździli i jej szukali. Wypadła na ulicę, ledwo łapiąc oddech i nie zważając na to, czy nie wpakuje się komuś przed maskę. Potrącenie teraz wcale nie byłoby takie głupie. Nie wiedziała, gdzie ma się kierować. Nie dlatego, że nie znała miasteczka. Nie wiedziała, dokąd może pójść, aby znaleźć trochę spokoju i pozbierać myśli. Nie zastanawiała się jednak długo, bo już zaledwie chwilę po tym, jak znalazła się na ulicy na horyzoncie pojawiło się auto, które najpierw usłyszała, a potem zobaczyła. To mógł być każdy, ale na pewno nie Jacob, bo jego zieloną Toyotę rozpoznałaby wszędzie. Stanęła na środku ulicy, mając nadzieję, że ktokolwiek tym autem jechał zatrzyma się i jej jednak nie rozjedzie.
Dama w potrzebie 👰🏼♀️🤍
[Cześć! Przychodzę do Damona, bo myślę, że ten wątek mógłby być totalnie interesujący <3 Myślę, że on i Tessa stanowiliby mieszankę wybuchową, a wspólny wątek zdecydowanie byłby dla mnie taką odskocznią, bo Tess jak na razie ma sporo ciężkich rozmów do przeprowadzenia i przydałaby jej się jakaś rozrywka, a nie mam wątpliwości, że Damon na pewno by jej dostarczył niezapomnianych wrażeń :D Co powiesz na to, żeby jakoś ich razem uwikłać? Skoro Damon nie jest przyzwyczajony do życia w małym miasteczku, mógłby czasami szukać dla siebie jakiś nocnych rozrywek, podróżując do Atlanty, gdzie właśnie w jednym z klubów mógłby spotkać Tessę. Ona szukała wolności, strasznie chciała zaznać życia, którego wcześniej nie mogła, więc przez jakiś czas ostro imprezowała. Mogliby razem spędzić noc, może kilka nocy, zanim on wróciłby do Mariesville na resztę swojego wyroku... A później nagle spotyka tutaj Tess, która na dodatek jest funkcjonariuszką prawa. Może gdzieś w okolicy otworzyłaby się nielegalna miejscówka, gdzie można uprawiać hazard, Damon poszedłby tam trochę pograć, byłby nalot policji, zostałby zaaresztowany przez Tess i... może chciałby ją trochę zaszantażować? Coś w stylu wypuść mnie, jeśli nie chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli, co robiliśmy w Atlancie (jestem nawet gotowa zaryzykować, że razem wzięli jakieś środki odurzające, więc byłaby przerażona, gdyby ktoś miał się dowiedzieć...), może uwikłają się właśnie w jakąś gierkę wzajemnego przyciągania i odpychania. W każdym razie to taka luźna propozycja, która przyszła mi do głowy ;) Możemy dowolnie zmodyfikować.]
OdpowiedzUsuńTessa
[Aha, no ładny gagatek się tu pojawił. Biorąc pod uwagę zaściankowość u niektórych mieszkańców naszego Mariesville, może on wzburzyć niejeden pożar. Takich ludzi nam trzeba, żeby nie było zbyt nudno. Miło będzie na to popatrzeć! Z daleka, lub bardziej z bliska jeśli masz ochotę na wątek z Kopi lub Finnem.
OdpowiedzUsuńUdanych, niegrzecznych wątków! I jak coś, wiesz, gdzie nas znaleźć ;)]
Kopi / Finn
[To rzeczywiście byłby ogromny kontrast, gdyby tak zestawić Millie i Damona razem w jednej rubryczce ;D Ale Millie, jeśli dowiedziałaby się czemu Damon tu w ogóle przyjechał, na pewno pomogłaby mu wytrzymać w Mariesville, żeby udowodnił rodzinie, że jest godzien przejęcia interesów. Chociaż na pewno by ją denerwował swoim zachowaniem, coś tak czuję ;D Z drugiej strony, ona z ciekawością słuchałaby jego opowieści o wielkim świecie. Jeśli chcesz, możemy zaplanować im zapoznawcze spotkanie w The Rusty Nail, albo ustalić coś bardziej konkretnego. Ślicznie dziękuję za powitanie na blogu! (:]
OdpowiedzUsuńMildred Atkinson