16.09.2024

[KP] I had the shiniest wheels, now they're rusting

NHL star suspended without pay for SIX MONTHS after 'failing a drugs test'...

Noah Wells

lat 34 - prawy skrzydłowy New York Rangers -  syn marnotrawny rodowity mieszkaniec Mariesville - ogólnokrajowy skandal w lidze hokejowej - powrót do rodzinnego miasteczka po trzynastu latach nieobecności - powiązania


Gwiazdor New York Rangers Noah Wells został zawieszony bez wynagrodzenia na co najmniej sześć miesięcy po tym, jak nie przeszedł testu na obecność narkotyków – kilka miesięcy po niepokojącym incydencie w hotelu w Filadelfii.

Zeszłej wiosny policja odebrała telefon pod numerem 911 z hotelu Four Seasons, gdzie przed meczem przeciwko Philadelphia Flyers w pokoju Wellsa znaleziono kobietę w stanie mocno odurzonym i odwieziono ją do szpitala w ciężkim stanie. Kobieta przeżyła. Noah Wells odmawia komentarza w tej sprawie, a koledzy z zespołu zeznają, że Wells nie spędzał nocy w tym hotelu. Prawy skrzydłowy nowojorskiej drużyny opuścił jednak pięć ostatnich meczów tej serii z „powodów osobistych”.

Według Franka Seravalliego z Daily Faceoff Wells został odsunięty na bok po tym, jak nie przeszedł testu narkotykowego i został umieszczony na 3. etapie ligowego programu pomocy graczom. 

„Noah najwyraźniej się z czymś zmaga” – powiedział po meczu trener New York Rangers – „Jest jednym z najlepszych graczy w naszym zespole, ale musimy kontynuować sezon bez niego. Na tej sali wciąż jest ponad 20 chłopaków, którym zależy na zwycięstwie.”

Trener nie udzielił odpowiedzi na pytanie, czy wybryk Noah Wellsa mógł zawiesić cały zespół.

„Poznałem Noah z każdej strony, zarówno prywatnie, jak i członka naszej drużyny. Chcę dla niego jak najlepiej. Chcę, żeby był szczęśliwy i żeby był zadowolony ze swojego życia, niezależnie od tego, czy gra z naszym zespołem, czy nie. Mamy nadzieję, że uda mu się znaleźć spokój i uzyskać pomoc.”

- ESPN




Na głowę ma zawsze naciągniętą czapkę z daszkiem i kaptur. Nie chce rzucać się w oczy. Wie, że kilka lat temu przechadzając się po mieście, pławił się w blasku chwały, a dzisiaj pół kraju wyciera sobie jego nazwiskiem gębę, a drugie przeklina dzień, w którym prawie pogrążył nowojorską drużynę hokejową. Mieszka w starej leśniczówce, którą odkupił od brata i zastanawia się, w którym momencie zaczął podejmować najgorsze decyzje. Czy było to trzynaście lat temu, kiedy wyjeżdżał z miasteczka? Osiem lat temu, gdy pierwszy raz spróbował kokainy i popił ją drinkiem? Czy pół roku temu, kiedy nie wrócił do pokoju hotelowego wynajętego na jego nazwisko, w którym prawie przekręciła się jakaś striptizerka, o której istnieniu nie miał nawet pojęcia? A może dwa tygodnie temu, gdy uciekając przed natarczywymi fotoreporterami, podjął decyzję o powrocie do Mariesville? 



Theo James
po wątki zapraszamy
tobec99@gmail.com

12 komentarzy:

  1. [Hej!

    Ja nie wiem, co my autorzy mamy, że tak lubimy robić pod górkę naszym postaciom. Chyba za bardzo lubimy dramaty 🥲 szkoda tego Noah, ale mam nadzieję, że spokój Mariesville jakoś przejdzie i na niego, a on znajdzie tu miejsce dla siebie. Gdyby była chęć, zapraszam do Olivii ☺️]
    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! :)

    Jestem prawie pewna, że witaliśmy się dzisiaj pod kartą innej Twojej postaci, ale jak na złość nie widzę jej teraz w linkach. Wydaje mi się, że wtedy zaproponowałam Stevie - i tym razem jest tutaj moim wyborem. Pasują mi jako sąsiedzi, oboje powrócili do rodzinnych stron po "niewypale" w wielkim świecie. Daj znać, czy masz ochotę coś stworzyć.

    Steven Baker oraz nieopublikowani jeszcze Laura Doe && Geonwoo Parks

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ooo, czego Wam potrzeba? Jakie wątkowe marzenie możemy spełnić? ;) Poturbowany facet, stara leśniczówka i jakieś podejrzane historie... w sumie mnóstwo zagadek! Ale czy nie to przyciąga najbardziej takie słodkie duszyczki jak Abi? ;)
    Enigmatyczna i magnetyczna postać, pogubiona, za to też budująca wiele możliwości! Od nienawiści po... miłości tu nie widzę, wydaje mi się, że ma tu co najmniej kilka osób, które go nie lubią, ale... Na pewno jest ktoś, kto nie życzy mu źle! xD Oby się na nowo odnalazł, nie popełniał więcej głupot :)
    Jeśli radosna młoda dziewczyna Was nie nudzi i nie drażni, zapraszamy na wątek :3 Udanej zabawy!]


    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hejka!
    Muszę, bo się uduszę, ale też planowałam tu przyjść ze sportowcem, który wraca po latach nieobecności. 😂 A jeszcze pierwotnie brałam pod uwagę Jensena na wizerunek, a jak był zarezerwowany to Theo, ale coś się z nim dogadać nie mogłam i skończyłam z zupełnie innym. XD Mam nadzieję, że nie siedzisz mi w głowie, bo straszny tam błagam mam i wstyd ludzi wpuszczać. 🫢
    Fajny ten Noah! Taki... Intrygujący. Mariesville ma teraz swoją gwiazdę i myślę, że może być ciekawie. Zobaczymy jak ta historia się potoczyło dalej, a Tobie życzę dużo weny i samych ciekawych wątków!^^]

    Rhett Caldwell

    OdpowiedzUsuń
  5. [Mam wrażenie, może mylne, że Noah jest zagubionym i niezrozumianym przez innych mężczyzną. Dobrze, że Jen w ogóle nie interesuje się hokejem, Twój pan jest dla niej całkowicie nieznajomą twarzą. Mam nadzieję, że uda mu się dojść do siebie w miasteczku. Bawcie się dobrze!]

    Jennifer

    OdpowiedzUsuń
  6. [Właśnie widzę, że sporo wspólnego mamy😂 Ale to dobrze, uda się nam w ten sposób lepiej dogadać! :D Dziś rano się z tego śmiałam i trochę przerażona byłam, bo tak jak "podkradanie" wizerunków się zdarza i ktoś będzie szybszy z rezerwacja tak pod rząd aż tyle mi się nie zdarzało. Także, sio z mojej głowy!😂😂
    O, w sumie bardzo dobry pomysł! Ale pozwolę się odezwać na priv, daj znać czy wolisz mejla czy czat, to coś ustalimy sensowniej. 😌]

    Rhett Caldwell

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzięła głęboki oddech, chowając się między regałami. Czuła, jak do oczu napływają jej łzy. O rany, jak bardzo tego nienawidziła! Inni krzyczeli i wyzywali, gdy czuli narastającą złość – albo po prostu odchodzili. A ona? Ona płakała. Ostatnim, czego potrzebowała, było zdecydowanie płakanie w sklepowym magazynie. W takich chwilach zastanawiała się, dlaczego jej marzeniem było zostanie psychoterapeutą. Praca z ludźmi była straszna i tak wyczerpująca! Kochała Mariesville, chociażby tak sobie mówiła i robiła to bardzo przekonująco. Ale mieszkańcy naprawdę potrafili dać jej czasem w kość. I dziś był właśnie taki dzień – pełno ludzi, głupie komentarze. W dodatku, przed chwilą była Pani Miller – jej dawna nauczycielka, która bardzo boleśnie krytykowała ją do innych za jej nastoletnią ciąże. Co ją to w ogóle interesowało? Jeśli sobie zniszczyła przyszłość, no to przecież sobie. Och, jak bardzo Maddie żałowała, że nie potrafiła biegu myśli zakończyć dokładnie na tym. Była silna, miała ugruntowane swoje wartości. Samotne rodzicielstwo mocno ją zahartowało na opinie innych, a gdy masz rozwinięty instynkt macierzyński, interesuje cię tylko dobro twojego dziecka. Dzielnie przyjmowała wszelkie pociski, nawet te najboleśniejsze. Jednak, koniec końców, wciąż była tylko człowiekiem, a już szczególnie w dni, kiedy była sama na zmianie.

    Jej współpracownik się rozchorował. Chyba grypa żołądkowa. Cóż, dobrze że go nie było, nie chciała zabrać żadnego syfu do domu. Może nie byłoby aż tak źle, ale z jakiegoś powodu dostawa, która miała być za dwa dni, przyjechała tego dnia. Maddie musiała to wszystko rozpakowywać sama, podczas gdy Matty co chwile zadawał jej pytania, które wywoływały w niej tylko stres – i to poważny, wyniszczający stres. Słyszałaś, że Noah Wells wrócił do Mariesville? To prawda? Wiesz kto to, co nie? Co teraz będzie? Myślisz, że kiedyś tu przyjdzie? Co za dziecko! Miała ochotę wysłać go do Damiena i kazać mu tam siedzieć do końca dnia. On jako jedyny miał jakiś sensowny wpływ na tego chłopca. Matthew miał głęboką słabość do tych, którzy coś w życiu osiągnęli. Dla niego Damien był wielką gwiazdą, a Noah Wells wręcz bogiem. Co z tego, że było głośno o jego ostatnich skandalach i wcale nie świecił dobrym przykładem – dla jej syna ten człowiek był święty. I tak cholernie ją to bolało.

    Niemniej, było to dla niej szokiem, gdy przypadkiem dowiedziała się o powrocie Wellsa do rodzinnego miasteczka. To była ostatnia rzecz, której mogła się spodziewać. W końcu osiągnął sukces, był bogaty, pewnie mieszkał w jakimś wypasionym penthousie, podczas gdy ona ledwo wiązała koniec z końcem. W każdym razie, bardzo ją to stresowało, przy czym słowo bardzo wciąż nie wyrażało dobrze targających nią uczuć. Z jednej strony żyła w lęku, że na niego wpadnie, a co gorsza – Noah. Z drugiej jednak strony, negowała to w swojej głowie. Manipulowała otaczającą ją rzeczywistość. Przecież Mariesville nie jest aż tak małe. Może wcale o nie zobaczę, tłumaczyła sobie. Miała głęboką nadzieję, że rzeczywiście tak by było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszła na sklep. Otarła zapłakane policzki i rozejrzała się dookoła. Dała radę. Oczy miała całe czerwone, ale chrzanić to! Przejdzie. Matthew siedział w biurze, grając w Brawl Stars. Towar był rozłożony, a godzina szczytu się kończyła. Jej szef obiecał, że dziś sam zamknie sklep, a ostatnie godziny sam zajmie się obsługą. Była mu wdzięczna, to był naprawdę dobry człowiek. Green Grocers leżało na samym końcu dzielnicy, więc szybko mogła się stamtąd wydostać i było też względnie blisko mieszkańcom z pobliskich dzielnic. Często przychodzili tutaj ludzie ze Śródmieścia albo Riverside Hollow i ich okolic. Ona niestety miała najdalej, ale była gotowa nie pozwolić, aby wizja dłuższego powrotu do domu miała ją załamać. Bo miała wszystko pod kontrolą i teraz to miała sobie powtarzać. Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się, napawając się ciszą panującą w sklepie. Stanęłą przed ladą. Od dwudziestu minut nie było nikogo. Spokój, zero ludzi. Mogła nawet wyciągnąć na chwilę telefon i przejrzeć statusy na Whatsapp. W końcu miała chwilę dla siebie. I dosłownie chwilę.
      Usłyszała dźwięk dzwonka sklepowego. Ktoś wszedł. Odstawiła telefon i spojrzała przed siebie. O nie.
      Serce zaczęło jej bić trzy razy mocniej. Poczuła, jakby spływał po niej obfity, gęsty pot. Nie spodziewała się, że ten dzień może być tak gorszy. Była gotowa cierpliwie znieść już wszystko, ale na pewno nie to. Na pewno nie widok Noah w tym sklepie.

      — Dzień dobry! — przywitała się. Może jej nie pamiętał? Przez jego życie na pewno przetoczyło się już wiele kobiet, o wiele bardziej wartościowych, piękniejszych i lepszych. Kto pamiętałby Madeline Green? — Zapraszam. Dziś świeża dostawa. — stało się. Stres i szok opanowały całe jej ciało.

      Maddie

      Usuń
  8. Nowy, czarny Ford pięcio był zdecydowanie lepszy, niż ten, który stał nieopodal stodoły na ziemi państwa Mitchell. Dave pozwolił, aby jego córka, po długich namowach jego osoby, zmieniła samochód, ale starego sprzedać nie zamierzał. Miał do niego zbyt wiele sentymentu, więc stał on na podwórzu, a sama Olivia śmiała się, że jest przyszłą ozdobą na halloween.
    Jednak, przejażdżka nowym samochodem była tylko wymówką. Olivia, tak samo jak jej ojciec, zdecydowanie była pracoholiczką i potrafiła zerwać się w środku nocy, gdy jakieś zwierzę potrzebowało pomocy. Była też zdecydowanie osobą o wielkim sercu, choć nie otwierała go dla każdego.
    Wieczór już dawno zapadł, a ulice prowadzące do Mariesville były zdecydowanie puste. Nie miała się też zresztą co dziwić; to nie była wiecznie zatłoczona, głośna i zakorkowana Atlanta. Tutaj przejazd z jednego końca na drugi nie zajmował godziny. Tu nie musiała wychodzić tak wcześnie do pracy, bo wystarczył jej zaledwie kwadrans. Brak zakorkowanego miasta był zdecydowanie udogodnieniem i jednym z (niewielu) plusów ponownej przeprowadzki do Mariesville.
    Kochała to senne i spokojne miasteczko, nie mogla powiedzieć, że nie, jednak te wszystkie lata spędzone w Atlancie nieco ją zmieniły, a Olivia Mitchell na nowo musiała przywyknąć do ciszy, która otaczała ją każdego wieczoru. Ostatnio miasteczko zaliczyło kilka głośnych powrotów - w tym jej osobisty. Zawał, który dotknął jej ojca, nie pozostawił Olivia innego wyboru, niż porzucić swoje dotychczasowe życie w mieście i wrócić w rodzinne strony, by prowadzić klinikę weterynaryjną. David Mitchell miał przed sobą kilka długich miesięcy rekonwalescencji, a nikt, tak jak jego córka, nie potrafił zająć się rodzinnym biznesem.
    Przyhamowała, nie będąc do końca pewna, czy to aby ta właściwa droga, jednak po chwili wjechała w głąb lasu, przez dłuższą chwilę jadąc tylko pośród drzew. Niewielkie kamyki, czy też nawet szyszki strzelały pod naporem samochodowych opon. W końcu, jej oczom ukazało się delikatne, nieco przytłumione światło, a chwilę później zobaczyła stara leśniczówkę.
    Noah jej się nie spodziewał. Olivia był tym jednym, niezapowiedzianym gościem, ale wcale nie czuła się źle z tego powodu. Zatrzymała samochód nieopodal, dosłownie z niego wyskakując. Trzasnęła drzwiami, zapięła ciepłą, granatową bluzę, by następnie przejść na drugą stronę Forda, i z miejsca pasażera wyciągnęła butelkę babcinej nalewki. Była ona zapewne mocna, ale głowa nigdy po niej nie bolała na drugi dzień.
    Wieczór o dziwo był nieco chłodny, a szczególnie tutaj, w lesie. Szum drzew był delikatny, zapach lasu otaczał człowieka z każdej strony. Przystanęła, spoglądając na dom. Noah zdecydowanie był w środku, niczego nieświadomy. Minęło kilka lat, od kiedy widzieli się ostatnim razem. To było dziwne uczucie, ale wiedziała, że po tym wszystkim co przeszedł, potrzebował kogoś, kto stanie obok, a nie będzie przeciwko. Może i narobił wiele głupot w swoim życiu, może i czasami nie bywało między nimi najlepiej, ale on nadal był dla niej ważny.
    Zastukała w drzwi. Raz, drugi i trzeci, ramieniem opierając się o futrynę drzwi, a później całymi plecami. Do jej uszu dobiegł odgłos kroków, a chwilę później drzwi otworzyły się z lekkim skrzyknięciem, jakby protestem. Wyciągnęła rękę w bok, dokładnie tą, w której trzymała nalewkę, ale nie spojrzała od razu na Wellsa.
    — Ukradłam babci i na pewno mnie zabije, a znasz Rose. Musimy to wypić jak najszybciej — powiedziała, próbując się nie roześmiać. W końcu odwróciła głowę, spoglądając na Noaha Wellsa. Niegdyś tylko mogła go nazywać swoim, od lat już jednak to było tylko wspomnienie, do którego Olivia czasami lubiła wracać.
    — Cześć, Wells. Mam nadzieję, że masz kieliszki, ale jak coś, to szklanki również mogą być. Nie bądźmy wybredni.
    [Za błędy, które mogły się wkraść od razu przepraszam, ale pisze z telefonu. Gdyby coś było nie tak z zaczęciem, daj znać! ☺️]
    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  9. [Myślę, że nawet największy kaptur w połączeniu z czapką z daszkiem nie uchroni go przed zbyt ciekawską częścią społeczności miasteczka. I są pytania bez odpowiedzi. Pewnie ktoś powiedziałby, że najlepiej byłoby nie wyjeżdżać z Mariesville, ale na pewno znajdą się tacy, którzy się z tego cieszyli i teraz nie są zadowoleni z jego powrotu. Pozostaje też druga strona medalu — kokaina, drink i niemal zmarła striptizerka. Noah nie ma lekko od tych trzynastu lat. Sukcesów na blogu ;D]

    JULIET MURRAY

    OdpowiedzUsuń
  10. Pamiętał ją. Cóż za pech! Mogło być inaczej, w końcu poszedł w wielki świat i nie oglądał się za sobą. Gdy ją zostawił i krótko po tym wyjechał, boleśnie przekonała się, że Mariesville było dla niego nie tylko ciężarem, ale nic nie wartą dziurą. Tak samo, jak ona – nie była na tyle wartościowa i ważna, by móc chociaż się pożegnać. Nie znaczyła dla niego nic, a z perspektywy czasu rozumiała to jeszcze bardziej. Ciężko jednak było na sercu, gdy oglądała w telewizji i Internecie jego wszystkie podboje. Teraz jakoś zdążyłą przywyknąć, lecz początki jego wielkiej kariery były tak bardzo trudne… Wciąż pamięta, jak każdy w Mariesville szeptał o tym między sobą, ciesząc się, że z miasteczka wyszedł taki talent. Oczywiście, Noah zawsze był utalentowany, ona doskonale o tym wiedziała. Ale widząc go wszędzie, gdy sama przeżywała takie trudności, było dla niej wówczas tragicznym doświadczeniem. Pamiętała nawet jedne z pierwszych nagłówków. “Nowy hokejowy fenomen! Prawy skrzydłowy New York Rangers pokazuje niesamowity potencjał”. “Noah Wells – niesamowity gracz, który podbija NHL!”, Wielki talent w MSG: Noah Wells zachwyca kibiców New York Rangers” i wiele innych… Nie potrafiła tego zapomnieć, gdy jeszcze wtedy wciąż nie wyleczyła się ze swoich uczuć. Czuła wobec niego gniew mieszający się z głębokim żalem, a jednocześnie przez jej serce przebijał się cichy głos: Przecież jesteś z niego dumna, prawda?. Nie była – tłumiła to w sobie tak agresywnie, aby móc zabić każdy dźwięk głosu uczuć. Ale czy z miłością można wygrać?

    Nie. Właśnie dlatego Noah był tutaj z powrotem. Zatracił się w swojej miłości – w karierze hokejowej – tak bardzo, że nie zauważył, gdy odleciał. Powinna była czuć satysfakcję, że boleśnie upadł. Powinna cieszyć się, że życie dało mu tak mocną nauczkę, że aż musiał wrócić do tego gównianego miasteczka. Skandal – to było zwieńczeniem jego kariery. Nie umiała jednak dopuścić do siebie takich uczuć, bo nie leżało to w jej naturze.

    Patrząc tak na niego, w tej całej sytuacji, poczuła swego rodzaju żałość. Stres był wciąż równie mocny, ale z ich dwójki, to przecież teraz on był na ustach ludzi, a nie ona. Stała więc tak, patrząc na niego, i w dalszym ciągu przetwarzając myśl, że ją pamiętał. Przecież miał nie pamiętać… Oprzytomniała. Teraz jakoś musiała wyjść z tego z twarzą.

    — Noah? — zapytała z lekkim niedowierzaniem, mistrzowsko udając zaskoczenie. Minęły całe wieki. No co ty nie powiesz – pomyślała. Z jej ust jednak wyszły inne słowa. — To prawda, szok… — pokręciła głową, jak gdyby w pozytywnym zaskoczeniu, choć optymizm wcale jej nie towarzyszył. Stres schodził, a ona czuła narastającą złość; nie wiedziała nawet o co. O to, że tu był? Że ją pamiętał? Czy może o to, że w ogóle się odezwał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co u Ciebie? Miała ochotę prychnąć pod nosem. Bo co mogła odpowiedzieć, wychowuję sama dziecko podczas, gdy ty się bawisz? Zresztą, była przekonana, że wcale go to nie interesowało. Po ich rozstaniu nigdy się nie odezwał, nawet nie wysłał głupiego SMS-a. Gdy przyjeżdżał, nie chciał nawet przywitać się czy pogadać. Madeline nie była zawistna ani pamiętliwa, ale ten mężczyzna tak dogłębnie ją zranił, że nie potrafiła tak po prostu zostawić tego za sobą. Niemniej, była dojrzalsza. Nie miała już siedemnastu lat i pusto w głowie, gdy ktoś nie okazywał jej szacunku. Stąpała twardo po ziemi, była zahartowana przez życie. Nie miała zatem zamiaru tego zepsuć; trzymała fason – dla siebie i dla syna. Pomyślała o Matthew. O nie! Niepozornie cofnęła się do tyłu, jak gdyby czegoś szukała; wszystko po to, by móc zamknąć drzwi od biura. Ostatniego czego potrzebowała do tej trwającej katastrofy, to Matthew z nim w jednym miejscu, twarzą w twarz.

      — Pracuję, jak widać — odpowiedziała, wracając do lady — Zajmuję się domem, tym samym, co od zawsze. Moi dziadkowie nie żyją, ale to pewnie wiesz od Irys — kontynuowała, wspominając bardzo bolesny fakt. — Dalej maluje obrazy, tak od czasu do czasu — dodała, strzepując z blatu niewidzialne okruchy. Spojrzała na niego, choć wiele ją to kosztowało. Zdecydowanie wolała unikać jego widoku, a przede wszystkim jego wzroku. Chciała mu pokazać, że jest silna; że jego obecność w ogóle jej nie interesuje, nawet nie robi na niej wrażenia. Ale czy potrafiła? Przecież było to kłamstwem… — Zależy o co pytasz — zauważyła, unosząc brew. — A u ciebie? Jak dajesz radę? — zapytała, odwracając wzrok. Oparła się o ladę. — Powrót do Mariesville, to raczej nie jest spełnienie marzeń, co?

      Maddie

      Usuń