13.09.2024

[KP] I think I'll take my whiskey neat
My coffee black and my bed at three

You showed me a power that is strong enough to bring sun to the darkest days

Rhett Caldwell

właść. RHETT ZANE CALDWELL • 32 LATEK; URODZONY 01 LUTEGO 1992 W CAMDEN, GEORGIA • MIESZKANIEC MARIESVILLE Z DZIADA PRADZIADA • MIEJSCOWY PRZEDSIĘBIORCA; WŁAŚCICIEL POWERHOUSE ELECTRONICSDOM W DZIELNICY PINEHILL ESTATES DZIELONY Z DWULETNIĄ CÓRKĄ PRIMROSE I ROZPIESZCZONYM MAVERICKIEM • BYCIE OJCEM NIE JEST DLA NIEGO, ALE SIE STARA, BO DLA NIEJ WARTO • SKUPIONY PRZEDE WSZYSTKIM NA WYCHOWANIU CÓRKI I PROWADZENIU SKLEPU • OD ROKU UKŁADAJĄCY SOBIE ŻYCIE NA NOWO • ZBYT CZĘSTY GOŚĆ W THE RUSTY NAIL • OBIEKT WSPÓŁCZUCIA, ALE PRZEDE WSZYSTKIM PLOTEK •

Całe miasteczko słyszało o przedstawieniu, które parę minut po pierwszej w nocy rozegrało się w spokojnym, przytulnym domu w Pinehill Eastates. Najbliżsi sąsiedzi otrzymali miejsca w pierwszym rzędzie, bez zakłóceń wysłuchiwali na zmianę damskich i męskich krzyków, płaczu i ciągłego pytania dlaczego?, odpowiedzi nie otrzymali ani sąsiedzi ani sam zainteresowany. Wszyscy domyślali się, dlaczego, ale nikt tego głośno nie mówił, nie chcąc narażać się na chłodne spojrzenia czy nieszczególnie przyjemne komentarze upraszające się o niewtykanie nosa w nie swoje sprawy. Caldwell przyciągał uwagę okolicznych mieszkańców już jako nastolatek, który wiecznie buntował się przed chodzeniem do szkoły, odrabianiem lekcji czy zajmowaniem się domowymi obowiązkami. Narażał się na gniew rodziców, a potem dziadków, kiedy zaczął przyozdabiać ciało kolejnymi tatuażami. Po raz kolejny zrobiło się głośno, gdy po miasteczku rozeszła się informacja o dziecku, którego wraz z partnerką się spodziewali. Kto to w końcu widział, aby mieć nieślubne dziecko? Na parę miesięcy udało się udobruchać starszą część mieszkańców, gdy w okolicznym kościele młoda Caldwell została ochrzczona, a choć rodzice dalej żyli w grzechu to ona przecież nie musiała.

Idylliczne życie trwało zaledwie pół roku, nim wszystko zaczęło się sypać.

W przedstawieniu brało coraz więcej osób; przyjaciółki, rodzice, częściej niż rzadziej przypadkowe osoby, które spragnione plotek i ludzkich problemów przystawały, aby posłuchać i popatrzeć. Przedstawienie często zmieniało scenerię. Zaczynało się w Pinehill Estates, a potrafiło skończyć w setki mil od domu. Spokój był ulotny. Pojawiał się na chwilę i ustępował kolejnej burzy, która niszczyła wszystko co napotkała na swojej drodze. Te dobre chwile poskutkowały zaręczynami, o których zaledwie dzień po słyszeli wszyscy i nieważne było, że znajdowali się poza granicami kraju. Wystarczyła krótka wiadomość do bliskich, a ci już postarali się o to, aby każdy kto zechciał ich posłuchał dowiedział się, że Rhett Caldwell i Savannah Weber w końcu powiedzą sobie sakramentalne tak. Te złe chwile doprowadziły do kolejnego przedstawienia. Jedyna w swoim rodzaju scena rzucania pierścionkiem, którego po dziś dzień nie udało się odnaleźć, prosto w twarz odbyła się na tym razem na Downtown tuż przed barem, z którego zaledwie parę minut wcześniej wychodzili w dobrych humorach.

Nikogo nie zdziwił nagły wyjazd Savannah z miasteczka. Po tylu przedstawieniach w końcu osiągnęła swój cel i wyjechała. Małomiasteczkowy klimat przygniatał młodych, ambitnych i spragnionych kariery ludzi, którzy w Mariesville tylko się dusili. Sąsiedzi, bliscy i Rhett mogli tylko patrzeć, jak wsiada do nowego mercedesa z początkującym aktorem, który podobno, zachwyci krytyków w Hollywood i niedługo będzie twarzą najnowszych filmów, a ona zagra u jego boku.

I Rhett patrzył. Z zaciśniętymi zębami i przymrużonymi oczami, jak jeszcze do niedawna miłość jego życia, matka jego dziecka, jego przyszłość odchodzi z innym. Podobno wyszedł na tym lepiej, choć on sam tak nie uważa. Minął rok i czasami jeszcze łapie się na myślach, jak wyglądałoby jego życie, gdyby Savannah została. Jak wyglądałby jej relacja z Primrose. Czasami chciałby cofnąć czas i dać jej to, o co prosiła, ale nie może. Stara się nie rozpamiętywać, ale nie zawsze mu to wychodzi. Ojcostwo też mu nie wychodzi, ale dopóki ta mała dziewczynka jest zdrowa, uśmiecha się i rośnie, to nic więcej się nie liczy. 

________________________________________________
Cześć! Kartę sponsoruje Hozier Too Sweet w tytule, Harry Styles Matilda w karcie oraz Thomas Davenport na wizerunku. Chętnie przygarnę dla niego kumpla od kieliszka, któremu Rhett mógłby się po paru głębszych wygadać. Każdego innego też chętnie przyjmiemy, raczej nie wybrzydzamy i podobno łatwo się z nami dogadać. :) 
bysiaa44@gmail.com

22 komentarze:

  1. [Jaka urocza córcia! *-* i jaki cudowny pies! I jaki fajny pan! Myślę że na widok całej trójki to Abi może wyć z zachwytu i rozczulania. Wyobrażam sobie, że całe miasteczko rozpieszcza jego dwulatkę, a dzieciaki biegają za dogiem, chcac mu wleźć na grzbiet jak na kucyka 😅 Fajnie jest Cię tu widzieć!
    Przygarnij nas! Abi jest elastyczna, może wieczorami siedzieć z małą, jak chłop będzie musiał wyskoczyć coś ogarnąć , lub może zajmowac się psem, albo wykorzystywac go do stróżenia przy pensjonacie! Znaczy osa, a nie Rhetta xd
    Miłej zabawy :3 Oby facet odetchnął, dość już się wycierpiał. I oby znalazł miłość, która nie jest przedstawieniem! ]


    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej,

    Ciekawy pan nam się tutaj szykuje, nie powiem. Najważniejsze jednak, że stara się być dobrym ojcem, bo przecież malutka nie jest niczemu winna. Podejrzewam jednak, że gdy trochę podrośnie, nie będzie miała zbyt łatwego życia, szczególnie biorąc pod uwagę nadzwyczaj długie języczki ,,osiedlowego monitoringu", który w tak małych mieścinach działa jeszcze lepiej niż w dużych miastach, gdzie i tak przecież tak trudno jest się przed nim czasem schować.
    Życzę samych porywających wątków i wiecznego zefirku weny, a w razie chęci zapraszam do siebie (ale raczej do panny, która jeszcze się tworzy, bo ta raczej też będzie nierzadkim gościem w tutejszych barach).]


    Liberty & zerkająca z wersji roboczych Manar

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć,

    skoro on jest obiektem plotek, to nie może się nie przyjaźnić z ich główną roznosicielką! :D Fajny Ci on wyszedł, a moja Betsy chętnie pokręci się wokół niego i jego córeczki. :-) Jak tylko znajdziesz chęci, czas i miejsce, to zapraszam. Odezwij się w razie czego na HG, to sobie coś wymyślimy.]

    Betsy Murray

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Więc mamy w miasteczku dwoje skrzywdzonych przez kobietki mężczyzn i dwoje samotnych rodziców. :) Smutne to historie, ale życiowe... Niestety, takie rzeczy się dzieją, ale najważniejsze, że Rhett naprawdę się stara i nie załamuje! Pies przepiękny, a córeczka jeszcze bardziej. Jesteśmy pewni, że stworzy dla nich piękny dom z rodzinną i ciepłą atmosferą. Jesteśmy też pewni, że potrzebuje kogoś, kto mu potowarzyszy w tych życiowych zakrętach i posłuży dobrą radą. :D W zasadzie, to zarówno Jax mógłby wnieść to w jego życie, jak i Maddie. Zapraszamy zatem do nas, wybierz sama - jeśli tylko masz chęć coś wspólnie napisać :) - z kim Rhett mógłby złapać wspólny język. :)
    Niemniej, życzę dużo weny i ciekawego wątkowania. ;D]

    Jax Moore, Maddie Green

    OdpowiedzUsuń
  5. [Już się zachwycałam, ale zachwytów nigdy za wiele. 😏 Powtórzę się w takim razie — jest cudny, boski, świetny i na pewno sobie poradzi, nawet bez jakiejś hot mamuśki u boku. :D Życzę mu dużo szczęścia, a Tobie świetnej zabawy, w razie czego wiecie, gdzie nas szukać. :3]

    poison&Jacynth

    OdpowiedzUsuń
  6. [Przygniatające to przedstawienie. Oczywiście żal Rhetta, ale po co tkwić w związku bez przyszłości i ciągle mieć pod górkę? Tak jest młody i w Mariesville na pewno znajdzie się parę chętnych na objęcie go swoimi ramionami ^^ Przynajmniej córka nie cierpi, nie będzie pamiętać matki i na pewno stanie się o wiele szczęśliwszym małym człowieczkiem, wiedząc o tym, że jest księżniczką tatusia. To film z udziałem Rhetta i Primrose zbierze największą widownię! I będzie ze szczęśliwym zakończeniem. Prośba, weź go w obroty i nie daj mu się topić w smutku. Sukcesów na blogu ;D]

    JULIET MURRAY

    OdpowiedzUsuń
  7. [Halo, przepraszam, ale ja tą małą istotkę widzę na konikach u Olivii. Wpadajcie! 🐴
    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  8. [Czemu miałabym się nie zgodzić? 😏 zacznę mam, bo chyba nawet mam pomysł 😏]
    Oli

    OdpowiedzUsuń
  9. [Też mam takie przeczucie, że Rhett i Maddie w tym samotnym rodzicielstwie mogą być dla siebie fajnym wsparciem. Tutaj dochodzi też kwestia tego, że Madeline ma już trochę dłuższe doświadczenie, pełne wzlotów i upadków, więc myślę że mogłaby służyć mu dobrą radą tak od czasu do czasu. :)
    Pomysł z nastoletnim związkiem nie przeszkadza w historii i możemy iść w tym kierunku. :D Chociaż podoba mi się też pomysł z przyjaźnią przez znajomość ich babć; można nawet wprowadzić wątek, że Maddie mogła się podkochiwać w nim za dzieciaka. :D Coś jak Annie w Tylerze ze Słodkich Magnoli - jeśli oglądałaś, to zrozumieć o co mi chodzi. XD Niemniej, takie dziecięce zauroczenie i zawsze wstydziła mu się to powiedzieć. A potem pojawiła się bolesna rzeczywistość i życie samo napisało historię.
    Pomysł na wątek też mi odpowiada, Matthew to nieokiełznany łobuz XD Tylko w tym przypadku chyba ja musiałabym zacząć. Mam lekkie zaległości, więc wówczas najpóźniej do wtorku by coś ode mnie wpadło. Ale jeśli widzisz, że Ty dałabyś radę zacząć, to nie pogniewam się... :D]

    Maddie Green

    OdpowiedzUsuń
  10. [I jak tu mu nie współczuć? Bardzo dziękuję za ciepłe powitanie. Widzę, że nasi bohaterowie mają kilka wspólnych mianowników i całkiem ciężki rok za sobą. Oboje są rodzicami, singlami z własnego bądź nie wyboru, przechodzą w swoim życiu duże zmiany. Tym, co ich różni, to charaktery, bo z karty wynika, że Rhett za młodu potrafił walczyć o swoje i się zbuntować, a Jen chyba szybciej dostałaby wysypki, niż poszła na wagary. Z racji tego, że moja pani jest lokalną lekarką, można by zacząć od jakiejś choroby, skaleczenia - czy to Rhetta, czy Prim - i potem od tego pójść dalej. Jen oprócz przychodni i własnego mieszkania nigdzie nie zagląda, więc może przyda się ktoś, kto ją gdzieś wyciągnie. Co Ty na to?]

    Jennifer

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wiesz, że doceniam jak zawsze, co jeszcze mogę dodać. 🐱 Myślę, że będą się razem dobrze bawić — właściwie nie uznaję innej opcji — bo chyba obojgu przyda się ktoś na kształt przyjaciela, zatem nie mogę się już doczekać! 💙]

    rybka lubi pływać, dopóki jest żywa 🐟🐠

    OdpowiedzUsuń
  12. [ HAHA, coś mi się wydaje, że łączy nas nie tylko miłość do Taylor. Jensen był brany pod uwagę dla Noah również, ale stwierdziłam, że Austin mi nie pyknął, to nie będę powielać. Przyznam się bez bicia, że z NYC zdezerterowałam na jakiś czas, bo tutaj wydaje mi się, że lepiej te strzępki czasu, który mam spożytkuje. I wiszę Ci wątek, więc jeżeli etat kumpla do kieliszka jest nadal wolny, to można tych dwóch smutasów połączyć. Mogą znać się od dziecka, teraz gwiazdor wraca, nie do końca w chwale i pierwsze, co to puka do jego drzwi xD ]

    Noah

    OdpowiedzUsuń
  13. [Przyjdziemy po podpis, bo pan ojczym już marudzi i się nie zgadza na krówkę 🥺 a to przecież takie słodkie istotki.
    My na wątek zawsze chętnie, jak będziesz miała siły i chęci :D]

    Bailey Q

    OdpowiedzUsuń
  14. [ @ albo ten czat na @ jest ok :D tobec99@gmail.com ]

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć! :)

    Mam wrażenie, że Panie na tym blogu to część odpowiedzialna za szaleństwa, a Panowie za odpowiedzialność. A przynajmniej takie dają pierwsze wrażenie, bo co kolejny to jakiś przedsiębiorca! Na tę chwilę nie mogę nic od siebie zaproponować (obawiam się, że nie udźwignę ilości wątków oraz powiązań, które do tej pory sobie wymyśliłam), więc życzę miłego początku tygodnia oraz dużo, dużo weny.

    Steven Baker, Laura Doe oraz nieopublikowany jeszcze Geonwoo Parks

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie była spanikowana – ogarnęło ją zatrważające przerażenie.

    Madeline Green była typem kobiety, która wszystko wokół siebie miała dobrze zorganizowane – począwszy od miejsca pracy, aż po każdy szczegół swojej domowej codzienności. Życie za bardzo dało jej w kość (choć w pewnych kwestiach sama się o to prosiła), by teraz iść przez nie beztrosko. Jakoś to będzie – to nie było motto, które akceptowała w swojej rzeczywistości. Odkąd tylko nauczyła się mówić z sensem i świadomie myśleć, stała się perfekcjonistką – z początku, wprawdzie, małą. Lalki na półce nad sosnową komodą zawsze były ułożone alfabetycznie, nigdy zatem Betty nie była po Cece, tylko przed nią. Łóżko ścieliła sobie sama, bo babcia Charlotte nie rozumiała, dlaczego różowa poduszka musi być przed błękitną, a Pan Paddington – jej ukochany pluszowy miś – nie na łóżku, lecz na szafce nocnej obok starej babcinej lampy. Dziadkom Green każdy zazdrościł tak ułożonej wnuczki, ale im nie zawsze było z tym po drodze, bowiem perfekcjonizm Madeline rósł wraz z nią. Prawdziwa tragedia wydarzyła się, gdy zaczęła szkołę, bo najniższa ocena, jaką ostatecznie mogła dostać, to Be minus. Jakiż to był cios w serducho, gdy z matematyki trafiło jej się Ce plus! Przepłakała całe dwa tygodnie. Potem zaczął się okres dojrzewania, a jak ogarnąć w perfekcyjny sposób szalejącą burzę hormonów? Również z tym Maddie Green potrafiła sobie poradzić, a wszystko to dlatego, by w przyszłości móc przekroczyć próg Uniwersytetu Waszyngtońskiego i spełniać swoje marzenia. Nic zatem dziwnego, że to szkoła średnia stała się szczytem jej perfekcjonizmu; to było miejsce, które miało być fabryką produkcji biletu do krainy jej marzeń.
    Aż pojawił się on.
    Wtedy wszystko się popsuło. Na lekcjach była nerwowa, pozwalała sobie na wredne uwagi do nauczycieli, odsuwała od przyjaciół, a Ce plus zaczynało być zadowalające. Bo liczył się tylko on. On, który wywrócił jej życie do góry nogami i takim je pozostawił…

    Ciąża nauczyła ją, że perfekcjonizm nie zawsze okaże się najlepszą możliwą drogą – a już szczególnie, gdy trwasz w nastoletniej ciąży. Oczywiście, nie wyleczyło to jej skłonności do tej cechy, nawet tego nie wykorzeniło, ale można rzec, że niejako to oswoiła. Tak też po tych dwunastu latach wzlotów i upadków własnego macierzyństwa, stała gdzieś pośrodku między tragedią a jeszcze większą tragedią. Radziła sobie, chociażby chciała to wierzyć. Miała pięknego, zdrowego syna, bystrego i wrażliwego. Ale, o rany!, Matthew tak bardzo potrafił dać jej w kość. Odkąd tylko nauczył się mówić, oświadczył jej, że sprzątać może, ale nie będzie ścielić swojego łóżka. Poza tym, niepoukładane ciuchy w szafie i krzesło zapełnione przepoconymi koszulkami – standard. A nawet nie był jeszcze nastolatkiem! Do nauki ledwo go poganiała. Zdolny, ale leniwy, mawiali nauczyciele. Wzdychała. Niestety, od samego początku nie miał potrzeby, by uczyć się dobrze, bo przecież był skazany na sukces – i był tego głęboko przekonany. Myślała, że dostanie zawału, gdy kilka miesięcy temu oświadczył jej, że zostanie Influencerem. Mamo, ty nawet nie wiesz jaka to dochodowa robota jest. No będę musiał wyprowadzić się z Mariesville, ale powoli układam już plan w głowie, jak to pogodzić. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Co za dziecko! A co najgorsze, w dalszym ciągu nie lubił jeść warzyw, a przecież ona wyrosła z tego mając dokładnie sześć lat. Matthew Green spóźniał się o połowę czasu i wciąż nie zapowiadało się, żeby był blisko mety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem jednak przeciągnął strunę. Była na niego tak strasznie zła w tych przerwach od zamartwiania się i powstrzymywania płaczu. Miała w gardle rosnącą gulę, gdy biegała z jednego miejsca do drugiego. Miała wrażenie, że przeczesała całe Pinehill Estates, a go wciąż nigdzie nie było. Dzwoniła do swoich przyjaciół, którzy szukali po innych dzielnicach – tak na wszelki wypadek, nawet jeśli uważała, że tak daleko to przecież nie mógł trafić. Ale z tym chłopcem wszystko było możliwe! Tyle razy mu tłumaczyła, że ma nie wychodzić nigdzie bez jej wiedzy. Dałam mu za dużo swobody, pomyślała, kręcąc głową, gdy szła miejscowym parkiem. Trzymała dyscyplinę, ale jak widać, zdecydowanie za mało. Nie, to moja wina!, zmieniła tor refleksji. Czuła się tragicznie! Przecież była jego matką – dorosłą kobietą! To było jej zadanie, aby mieć syna pod kontrolą. Znała go i wiedziała, jaki był szalony i postrzelony. Miała wrażenie, że zaraz się popłacze. Jej zorganizowanie i ukryty perfekcjonizm doprowadził ją donikąd. Zgubiła syna.

      Stanęła po środku ścieżki. Jedną dłoń położyła na biodrze, a drugą na głowie, rozglądając się dookoła. Świat nie istniał, nie widziała innych ludzi. Szukała tylko ciemnego chłopca w niebieskiej koszulce w białe paski i beżowych szortach. Miał na sobie czerwone trampki. A może niebieskie? Nie, na pewno czerwone… A może jednak…?

      — Zaraz zwariuję! — zawołała do siebie i ruszyła pewnym ruchem, gdy nagle poczuła jak na kogoś wpada. Już miała tylko odburknąć szybkie przepraszam i ominąć tego człowieka, gdy zauważyła, że to Rhett – jej dawny, bliski przyjaciel, a obecnie znajomy – ze swoją córeczką. — Rhett, przepraszam Cię! Prawie wytrąciłabym was z drogi… — bo przecież była taka silna, nie? – Tragedia, przepraszam, naprawdę! Mam tragiczny dzień. Matthew mi się zgubił, nigdzie go nie ma, a ja nawet nie pamiętam, który kolor trampek ma na sobie! — powiedziała na jednym tchu, czując jak łzy przerażenia, a jednocześnie smutku, napływają jej do oczu. — Boże, tragedia. Moje dziecko gdzieś jest, a ja nawet nie wiem co się z nim dzieje! — zawołała i schowała twarz w dłoniach. — Jakbyś go gdzieś widział, proszę napisz mi — skierowała do niego prośbę. — Muszę iść, przepraszam, udanego spaceru!


      Maddie Green

      Usuń
  17. Witaj w Mariesville, Ice Queen!

    Jako miejscowy przedsiębiorca i wierny mieszkaniec Mariesville, Rhett jest ważną częścią naszej społeczności. Choć życie nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza w roli samotnego ojca, z pewnością wszyscy widzą, jak bardzo stara się dla swojej córki! Oby przyszłość w Mariesville malowała się dla nich obiecująco. :)

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  18. [Proszę nikomu więcej nie proponować roli opiekunki, ogarniemy to!
    Nawet pieniążków nie będzie chciała dużo, jak jej pomoże zdobyć krowę 🐮]

    B

    OdpowiedzUsuń
  19. [Cześć! :D
    Dziękuję bardzo za komentarz! <3 Cóż, Wynn jest zdecydowanie definicją: jak o tym nie mówisz, nie wspominasz, to tego nie ma... więc tak, dziwna z niej osóbka. Oby Ash tego nie podłapał. ;___;
    A Rhett to też nie miał w życiu za łatwo... totalnie kupuję to jego życie, ten zawód i wszystko, co się działo, w tym to, że ludzie na niego popatrują. Eh, uroki małych miasteczek...
    Ale, ale! Gdybyście chcieli, to chętnie porwiemy Was na wątek. :D Możemy coś naprawić, pójść wypić do baru, przypilnować młodej, gdy Rhett ma coś ważnego do zrobienia – proszę wybrać sobie rolę! xD Jak coś to szczegóły możemy dogadać mailowo (virrginia000@gmail.com) :D]

    Wynonna Myers

    OdpowiedzUsuń
  20. [Super, to jesteśmy ugadane. Będę czekać, a Ty sobie ogarniaj życie na spokojnie ;) ]

    Jen

    OdpowiedzUsuń
  21. Skrzywiła się z niesmakiem, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Miała na sobie okropną, sztywną wręcz sukienkę, we wściekle różowym kolorze. W odbiciu widziała swoją matkę, która stała w progu pokoju, powstrzymując śmiech. Słyszała ten chichot, który Andrea próbowała powstrzymać, ale niestety, nie za bardzo jej wychodziło. Olivia zgromiła rodzicielkę spojrzeniem, by chwilę później znów spojrzeć na swoje odbicie. Boże, czemu ona się na to zgodziła? Czemu nie mogła wepchnąć tej głupiej roli Alex albo Julie?
    — Kochanie, wyglądasz prześlicznie — Andrea znów powstrzymała śmiech, spoglądając prosto w oczy córki, która to zdążyła się już obrócić w jej stronę. Olivia warknęła, łapiąc w dłonie sztuczną tiarę, wysadzana różowymi, plastikowymi kamyczkami.
    — Boże, wyglądam jak ciotka Barbara na ślubie Maxa — rzuciła, krzywiąc się z niesmakiem. Ów kobieta, kilka lat temu wystąpiła w równie wściekłoróżowej sukience, w której, cóż, nie wyglądała zbyt korzystnie.
    Było jej gorąco. Materiał nie przepuszczał ani trochę powietrza, i Oli zaczynała się powoli pocić. Wyminęła matkę, schodząc ze schodów na parter domu, a chwilę później wychodząc przed dom. Na dworze nie było lepiej, a brunetka nadal w myślach przeklinała to, że ma zbyt dobre serce.
    Ruszyła w stronę wejścia do stadniny, gdzie już czekała grupka dzieci wraz z rodzicami. Dzisiejszy dzień miał być typową imprezą dla dzieciaków, które ich rodzinna stadnina organizowała co jakiś czas. Dzisiejszym motywem przewodnim były księżniczki i książęta, więc ona, dwóch pomocników i jeszcze jedna dziewczyna byli przebrani za główne postacie.
    Zbliżając się do grupki, Olivia naciągnęła na usta wesoły uśmiech, spoglądając na Tomka, który również szedł w tą samą stronę co ona. Też raczej nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale cóż zrobić. Oboje poświęcili się dla dobra ogółu.
    — Dzień dobry, Witajcie w królewskiej stadninie! — zawołała. Tom stłumił śmiech. Boże, co ci ludzie mieli dzisiaj takie dobre humory?
    Materiał sukienki zaszeleścił, przywodząc Olivia na myśl zgrzytanie zębów. Już chciała się skrzywić, ale to raczej nie wyglądałoby dobrze w oczach dzieciaków. Zauważyła, że kilka dziewczynek było również ubranych w stroje księżniczek, ale dla nich to była raczej frajda, a nie kara.
    Większość przybyłych znała tutaj bardzo dobrze. Mariesville nie było wielką metropolią, więc trudno było nie znać najbliższych sąsiadów, czy też tych dalszych. Tom wziął się do pracy, kierując wszystkich zebranych w stronę padoku z końmi, które już czekały w gotowości. Olivia uśmiechała się też po raz, witając się i zamieniając z ludźmi kilka miłych słów. W końcu, jej spojrzenie padło na Rhetta, a później na jego małą córkę, która schowała się nieco za nogami ojca.
    — Cześć, Rhett, gdzie Twoja mała królewna? — zapytała, udając, że na początku w ogóle nie zauważyła Primrose. W końcu, kucnęła tuż przed nią, uśmiechając się.
    — Mamy również małe koniki, chcesz zobaczyć? — zapytała.
    [Nie bij, bo to z telefonu pisane :(]
    Olivia

    OdpowiedzUsuń