4.09.2024

[KP] Jordyn Cross

JORDYN CROSS

10 czerwca 1995, Fremont, Kalifornia Nowicjuszka, oficjalnie zamieszkuje Mariesville od prawie trzech miesięcy •  autorka bestsellerowych powieści, głównie z gatunków; romans, new adult young adult, ale ma w swoim dorobku także powieść fantasy oraz thriller psychologiczny • publikuje pod pseudonimem Alexandra Williams • absolwentka anglistyki na Uniwersytecie Stanforda • szczęśliwa narzeczona singielka • mama Artemis i Pandory 

Po raz pierwszy zawitała w Mariesville w dniu swoich dwudziestych dziewiątych urodzin, kilka godzin po tym jak oddała "ukochanemu" pierścionek zaręczynowy. Chciała tylko odwiedzić najlepszą przyjaciółkę z czasów studenckich, która najpierw zakochała się w miejscowym mężczyźnie, a potem w miejscowej kulturze. Nie planowała zostawać tu na dłużej. Tydzień później podpisała umowę wynajmu mieszkania i zaczęła sprowadzać swoje rzeczy z Miami. 

Inspirację do pisania książek czerpie głównie z własnych doświadczeń oraz przeróżnych opowieści ludzi, których spotkała podczas licznych podróży po kraju i po świecie. Urzekła ją niesamowita energia społeczności Mariesville oraz cudowny klimat małego miasteczka, a jej głowę zalało mnóstwo nowych pomysłów, które tylko czekają na realizację. 

Życie jej nie rozpieszczało, ale niczego by w nim nie zmieniła. Nauczyła się doceniać to co ma, w dzieciństwie nie mając zbyt wiele. Wierzy, że nic nie dzieje się bez powodu i wszystko ma jakiś cel. Jest wdzięczna za każdą cenną lekcję, a jej motto brzmi "co cię nie zabije, to cię wzmocni". 




Cześć! Szukamy w sumie to wszystkiego, co ciekawe. W tytule niezawodna Sia, na zdjęciu Naomi Scott. Kontakt: prokrastynacjaa21@gmail.com. Dosyć wolno mi idzie pisanie, ale się staram :>

 

14 komentarzy:

  1. Witaj w Mariesville, prokrastynacjo!
    Serdecznie witamy Cię w naszej społeczności. To miejsce ma swoją własną, unikalną magię, która, jak sądzę, będzie doskonałą inspiracją do literackich projektów Jordyn. Mam nadzieję, że znajdzie tutaj zarówno spokój, jak i mnóstwo ciekawych historii, które tylko czekają, by je opisać. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witamy w naszym mieście!
    Austin może być doskonałym natchnieniem na jakąś powieść, w nim tyle tajemnic i zwrotów akcji, że po lekkim podrasowaniu Jordyn może śmiało pisać i publikować książkę.
    Bawcie się dobrze! ]

    Austin

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Przybywamy powitać zasłoniętą koleżankę i przybić piątkę za pozytywne i wytrwałe nastawienie do życia! Jeśli szukacie wszystkiego, to oesychodziny zaproponować Abi jako może znajomą do spacerów nad rzeką! :) ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  4. [Oooh, czy mogłabym skleić wszystkie propozycje? Pomieszkiwania w pensjonacie na początku pobytu, sąsiedztwo i wspólne spacery? Abi to idealna koleżanka, może mogłaby nawet pomóc Jordyn wynająć mieszkanie obok siebie za dobrą cenę? :)
    Chętnie nam zacznę, a spacer urozmaicę niespodzianką, która na pewno poprawi dziewczynom humor niezależnie od tego, jaki by nie był! :3 ]

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej hej! Dziękuję za powitanie i również witam cieplutko. Jordyn ma piękne kitałki, a pisarka z małego miasteczka brzmi bardzo romantycznie <3 Życzę mnóstwa wspaniałych historii, zarówno pannie pisarce, jak i Tobie!]

    Eloise

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zmiana swojego miejsca na ziemi to nie lada wyzwanie, ale najwazniejsze, że Jordyn zadomowiła sie w Mariesville, i że odnalazła tutaj spokój ducha. Niech pisze piękne książki i osiąga same sukcesy! Myślę, że Rowan odwiedził jej progi ze swoim jednoosobowym komitetem powitalnym, bo taki ma zwyczaj, jako szeryf, witać nowych mieszkańców, gdy już się wprowadzą, ale nie wiem czy to sensowny materiał na wątek. Gdybyś jednak miała ochotę na burzę mózgów to zapraszam! Tymczasem dziękuję za powitanie i również życzę mnóstwa dobrej zabawy na blogu :)]

    Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jeszcze raz na szybko przeczytałam kartę, jestem zauroczona ta cudowną kobietką! Abi potrzebuje przyjaciółki i chyba ją ukocha, jeśli pozwolicie!]

    Dmuchneła z górę, aby ten jeden krótszy nad czołem kosmyk, nie wciskal jej się do oczu. Maszerowała raźno przed siebie z uśmiechając się szeroko, a w przepastnej torbie pobrzdękiwała jej butelka z grubego szkła, obijając się o klucze i kilka luźno wrzucinych kamyków. Miała dziś tak dobry nastrój, jak zawsze, ale przede wszystkim niosła ją ekscytacja.
    Wracała z pensjonatu, gdzie od piątej czterdzieści siedem pracowała, zaczynajac od zebrania kilkunastu małych pomidorków i dwóch dużych cukinii w ogrodzie, pomaganiu wymiany pościeli w części pokoi, po przejrzenie ksiąg z zeszłego miesiąca, bo ksiegowej brakowało w rozliczeniu jednej faktury. Wrocila do miasteczka niedawno, a jednak pensjonat był dla niej jak dom i po to wyjechała na studia, aby się nim zająć, wesprzeć rodziców a i sprawić, że to miejsce nadal będzie oczarowywać gości i prosperować należycie. Lubiła to, rozmaity zakres prac, jakie były konieczne, aby wszystko działało jak trzeba, dodawało jej skrzydeł, a zmęczone mięśnie na koniec dnia nie krzyczały z bólu ale radości, bo oto kolejnego dnia była swoim własnym bohaterem. Miała chyba wciąż naiwne i dziecinnie proste podejście do życia, ale trzymała się tego, że jeszcze przyjdzie czas, aby dorosnąć.
    Poprawiła materiałowy pasek torby na ramieniu, żeby nic jej się nie zsuwało, ryzykując pobicie cennej zawartości i przebiegła przez jezdnię, rozglądając się mało uważnie. Pasy były kilka metrów dalej, ale przecież nic nie jechało! Na pewno nie dostałaby mandatu, chyba że wydałoby się co niesie i co planuje, tylko że ona nic nikomu nie powie.
    Wskoczyła na dwa niskie stopnie prowadzące do kamienicy, a później już przeskakując co drugi schodek dotarła z lekką zadyszką i rumianymi policzkami pod drzwi sąsiadujące z jej mieszkaniem nie bezpośrednio ściana w ścianę, ale podłoga i sufit i pewnie zastukała w ciemne drzwi. Poprawiła podwiniętą koszulkę przy krotkich szortach, zasłaniając biały brzuch i wyszczerzyła szereg równych ząbków do oczka wizji, gdyby mieszkanka wynajmująca ten konkretny skrawek budynku, chciała sprawdzić, kto ją atakuje w poobiedniej porze. Mogła zawołać, a pewnie byłoby to w jej stylu coś jak "Halo, to ja!" , ale wyjątkowo cierpliwie zastukała jeszcze drugi raz.
    Abigail lubiła ludzi, gdyby rozmawiała i rozumiała zwierzęta, te również traktowałby jak przyjaciół. Nigdy na nic nie narzekała, wszystkim czym mogła od razu i bez wahania się dzieliła, była pogodna i pomocną. Bardzo cieszyła się z powrotu do domu, bo studia troszke ją wymęczyły, ale czuła się jeszcze nie do końca na swoim miejscu. Miała wrażenie, że potrzebuje czasu, aby ocknąć się i odnaleźć na nowo w miasteczku, ale poza tym nie wyobrażała sobie swojego życia nigdzie indziej.
    Gdy zamek w drzwiach wydał charakterystyczne szczeknięcie, zdradzające że drzwi się otworzą, mało co nie zadreptała w miejscu.
    - Cześć, idziemy and rzekę?! - wypaliła od razu, patrząc w wielkie oczy ciemnowłosej kobiety. Czy była zaskoczona? A może już uważała rudą za dziwaczkę? Znały się ledwie chwilę, ale dla Abi nie tak liczyło się znaczenie relacji.

    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć! Dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że polubiłaś Jaxa. :D Twoja Jordyn też wydaje się bardzo ciepłą i dobrą osobą! W zasadzie mam do oddania relację, w którą Jordyn mogłaby się dobrze wpasować. Odezwę się na maila i podam szczegóły. :)]

    Jax Moore

    OdpowiedzUsuń
  9. [Lata świetlne temu polubiłam ją w Dynastii i wyjątkowo dobrze pasuje teraz na Juliet. Nie wiem czy ona jest gotowa na czytanie książki o sobie. Długo walczyła z tym, że jest niemal głównym tematem corocznie na Festiwalu Jabłek ^^ Dałaś mi teraz zagwozdkę i pewnie kiedyś to rozwiążę, sama poznając lepiej moją postać i jej wszelkie problemy!]

    JULIET MURRAY

    OdpowiedzUsuń
  10. [Cóż za mądre słowa! Myślę, że usłyszawszy je Damien na pewno poczułby się ze sobą znacznie lepiej, a usłyszawszy je od takiej Jordyn to już w ogóle.
    Widzę tu aż trzy punkty zaczepienia między naszymi postaciami - zbliżony wiek, przyjazd z wielkiego miasta (on tkwił w LA przez dłuższy czas), a także wspomniany przez Ciebie czynnik artystyczny. Mam pomysł na powiązanie, ale może wpadnę z nim na maila, bo tak będzie prościej omówić szczegóły? W każdym razie możesz mnie wyczekiwać, o! <3]

    Damien

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dziękuję za ciepłe powitanie <3 Intrygująca historia, co takiego wydarzyło się, że rozstała się z narzeczonym? Czy ktoś ją skrzywdził? Wiele pytań rodzi się w mojej głowie, mam nadzieję, że kiedyś uraczysz nas postem fabularnym, który ujawni choć rąbka tajemnicy. Dobrze, że mimo tego, że życie czasem rzuca kłody pod nogi, ze wszystkiego stara się wyciągnąć lekcję i być optymistką. Przydałby się taki ktoś w otoczeniu mojego Henryka, więc gdybyś miała ochotę, zapraszam w nasze progi :)]

    Henry J.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć! :)

    Tą panią - o wizerunku mowa - kojarzę z filmowej adaptacji jednej z moich ukochanych bajek Disneya, nie mylę się? Zawód pisarza wiąże się z wyboistą podróżą, dlatego super, że udało jej się dosięgnąć szczytu. I ta wszechstronność w gatunkach! Na tę chwilę nie mogę nic od siebie zaproponować (obawiam się, że nie udźwignę ilości wątków oraz powiązań, które do tej pory sobie wymyśliłam), więc życzę miłego początku tygodnia oraz dużo, dużo weny.

    Steven Baker oraz nieopublikowani jeszcze Laura Doe && Geonwoo Parks

    OdpowiedzUsuń
  13. RIBEYE Steak House prowadził już prawie czternaście lat. Jego rodzice, szczególnie ojciec, uważali to za szaleństwo, bowiem brakowało mu kapitału, a jedynie co było pewne, to że wynajem lokalu od przyjemnej Pani Thorton, nie skończy się fiaskiem ani rozczarowaniem. Czasem miał wrażenie, że ta kobieta bardziej w niego wierzyła niż jego ojciec. Gracie, jego mama, po prostu się martwiła — rozumiał to. Jackson naprawdę kochał gotować i robił to odkąd tylko pamiętał. Matka nie doczekała się córek, więc jej najstarszy syn wpadł w jej kuchenne obroty, podczas gdy dwójka jego braci – a szczególnie środkowy, Luke – towarzyszyła ojcu w bardziej męskich aktywnościach. I to wcale nie tak, że on tego nie potrafił! Po prostu wolał gotować. Prawdopodobnie to dzięki swojej ogromnej pasji zaczął przyrządzać steki, które rozpieszczały podniebienia mieszkańców i turystów. Udało się i tego był pewien.

    Niemniej, koniec sezonu chyba nigdy nie był tak trudny w restauracji, jak obecnie. Nauczył się radzić sobie z wieloma wyzwaniami, ale obecna sytuacja zdawała się przytłaczać nawet jego odporność. Nie wiedział, czy wynikało to z tego, że ostatnie dwa lata były istnym rollercoasterem zmian, czy raczej o to, że w samym miasteczku zachodziły zmiany – pojawiały się nowe osoby, jak i te dawne, które kiedyś miały szczególne miejsce w jego życiu. Obecnie jednak jednym z największych problemów ostatnich tygodni, to dziury w zmianach. Jedna z kelnerek dużo chorowała, a kucharz, z którym działał na kuchni, miał problemy rodzinne, przez które musiał wyjechać z miasta. Wszystko zostało na jego głowie i również było tak tego dnia. Już rano musiał podjąć decyzję o zredukowaniu liczby rezerwacji, przenosząc – o ile było to możliwe – terminy na przyszłe. Samodzielne obsługiwał też gości, co było nie lada wyzwaniem. Nie lubił tego robić, bo był w tym zbyt powolny. W dodatku, przygotowywanie steków na najwyższym poziomie wymagało od niego nie tylko oddania i pasji, ale również i pełnej koncentracji – a jej brakowało, gdy trzeba było zajmować się zarówno kuchnią, jak i obsługą. Było to dla niego próbą cierpliwości i wytrzymałości! Cóż, na jakiś sposób miało to swoje zalety.

    Jackson wykorzystywał swoich braci do pomocy – w końcu stawili się do dyspozycji. Tego dnia jednak sami mieli dużo pracy i został sam. Widząc więc, że ruch wzrasta, wyszedł z kuchni i podszedł do stolika. Nie znał tej kobiety. Szybko, lecz wnikliwie przebadał jej rysy, próbując ulokować je gdzieś i tym samym odnaleźć gdzieś w tyle pamięci. Nie udało się. Musiała być przyjezdną.

    Jestem tu może drugi raz.
    Niemożliwe, pomyślał. Przecież by ją pamiętał. Posłał jej ciepły uśmiech. Nagle wszystko w głowie się uderzyło. Była jedną z nowych osób w Mariesville. To prawdopodobnie ta kobieta, która pojawiła się tutaj niedawno i nikt nic o niej nie wie.

    — Cóż, jeśli chciałaby Pani spróbować czegoś wyjątkowego, polecam nasz specjalny stek dnia. To kawałek mięsa, który jest wyjątkowo soczysty i bardzo aromatyczny, a do tego podawany z sosem z czerwonego wina — odpowiedział pewnie. — Jeśli oczywiście jest w ogóle chęć rozbudzenia swoich kubków smakowych… A wydaje mi się, że ma Pani doskonałe wyczucie smaku — dodał, patrząc na nią. Czuł, że tym razem daje mu się we znaki krew Moore’ów – jakże frustrowała go myśl, że nie wie, z kim ma do czynienia!

    Jax Moore

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasami Abigail uśmiechała się tak szeroko, że niektórzy mogliby ją wziąć za psychopatkę. Czasami robiła durne rzeczy, nie bacząc na konsekwencje. Nie płakała, szalała, była odważna i pogodna, a jednocześnie zwracała uwagę na to, jak ludzie się wokół niej czują. Była empatką, która chciała wszystkim podarować coś dobrego. Gdy Jordyn przyjechała do Mariesville i na początku zatrzymała się w pensjonacie, zaczepiła ją kilka razy w holu domu, aby zaproponować spacer. Pokazała jej okolicę, oprowadziła po miasteczku, ale to wypady nad rzekę spodobały się jej najbardziej w towarzystwie brunetki. Była wrażliwą duszą, która miała w sobie wiele pogody ducha. Wydawała się być silna i pogodzona z swoim losem, gotowa na wszelkie trudności, jakie życie rzuca człowiekowi w twarz. To było inspirujące. Abi na prawdę potrzebowała takie osoby blisko, czasami brała na siebie bowiem za wiele rzeczy na raz i kończyło się na tym, że była bliska wypalenia. Nawet jeśli uparcie kontynuowała to, co sobie zaplanowała kosztem swojego nastroju, zadowolenia, czy nawet zdrowia. Jordyn pokazywała jej, że można przeć do przodu spokojniej, ale wytrwale, a gdy po tygodniu oznajmiła, że szuka mieszkania Ruda zwariowała z szczęścia.
    - Zostajesz?!!- pisneła wtedy tam głośno, że omal nie ogłuszyła tamtej. Ale nie mogła być szczęśliwsza, bo kto miasteczko zyskało kolejna kochaną mieszkankę! I oczywiście poczuła się niezwykle zobowiązana pomóc znaleźć odpowiednie mieszkanko kobiecie, a że szczęśliwie jedna z jej sąsiadek przenosiła się do domu córki z powodu wieku, to mogła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pomogła starszej pani się spakować i przenieść do rodziny, by nie była sama, a Jordyn wysprzątać mieszkanie nim nie zwiezie swoich rzeczy. To było szalone i nawet Abi musiała to przyznać, ale też piękne. Pokazywało jak wiele zależy tylko od odwagi!
    Dzisiaj spacery nad rzekę były już ich zwyczajem. Nawet jeśli nie mogły się widzieć codziennie, to i tak ruda miała nadzieję, że nie przytłacza swoim ożywieniem brunetki.
    - Dzisiaj mam dla nas coś specjalnego -oznajmiła tajemniczo, czując jak w torebce ciąży jej butelka. - Ale pokaże ci dopiero jak usiądziemy nad wodą - zastrzegła jeszcze, zerkając z uśmiechem na towarzyszkę. - Jak dziś minął dzień? Już się rozpakowałaś do końca?


    Abigail

    OdpowiedzUsuń