7.10.2024

[KP] Montgomery de Condé

Uwaga ! Postać z syndromem Don Juana. Czytasz na własną odpowiedzialność.

 Podkład: Five Finger Death Punch - Welcome to the circus


Nie przyzwyczajaj się do mnie. Nie zapamiętuj mojej twarzy, nie pamiętaj, ile łyżeczek cukru wsypuję do herbaty, zapominaj, jak się ruszam, jak ubieram, jak pachnę. Nie przywiązuj się do mnie - ja mam w zwyczaju uciekać.


Data i miejsce urodzenia
11/01/1997, Perth (Australia Zachodnia)
Obywatelstwo
Australijskie i włoskie
Grupa
Młody profesjonalista
Zawód
Instruktor jazdy konnej
Studia
Filozofia, Università di Parma
Choroby
Daltonizm i epilepsja fotogenna


Księga Życia
Swoją trwająca prawie dwa lata przygodę z Mariesville zaczął od niemal doszczętnego skasowania samochodu na jednym z pierwszych drzew zasadzonych przy drodze prowadzącej z Camden oraz pokaźnym mandatem. Cóż, prosta i pusta o tej porze nocy jezdnia aż kusiła, by mocniej nacisnąć na pedał gazu, a wybiegający z krzaków pies nie okazał się tak uprzejmy, by poczekać na swoją kolej, zmuszając Montiego do mocnego hamowania oraz nagłego szarpnięcia kierownicą. Przeklęty kundel odszedł bezpiecznie w ciemność, ale on mógł już zapomnieć o błogim poczuciu anonimowości jakie w założeniu miało mu towarzyszyć jeszcze przynajmniej do świtu. Trudno przecież oczekiwać, by w tak niewielkiej miejscowości ludzie nie zwrócili najmniejszej uwagi na dźwięki policyjnych syren rozdzierających mrok. Pomijając już fakt, że psioczenie mężczyzny na towarzyszący mu od paru miesięcy pech też nie należało do najcichszych. Najpierw dał się wmanewrować w aranżowane narzeczeństwo, następnie omal nie został zaciągnięty przed ołtarz przez inną babę usiłującą wmówić mu ojcostwo bachora, którego nawet nie nosiła pod sercem, a teraz w dodatku czekało go starcie z rodzinną legendą głoszącą, iż w starym domu leżącym u podnóża Riverside Hollow podczas burzowych nocy słychać przerażające krzyki ofiar jego pradziadka - sławnego gwałciciela. Doprawdy, kurwa, lepszego spadku zostawić swoim potomkom, szczególnie w linii męskiej, niż reputacja diabłów nie mogłeś, stary draniu...
Skrzyneczka Tajemnic
1. Właściciel ciągle poobijanej morskiej Alfy Romeo Stelvio.
2. Wiecznie na bakier z zapisami kodeksu ruchu drogowego.
3. Opiekun trzech koni (narowistego luzytana Thora, nieco płochliwego appaloosy Achillesa i spokojnej andaluzyjki Poppei), orła przedniego Magniego, dwóch psów: Ramzesa (asystującego dalmatyńczyka pomagającego mu w walce z objawami epilepsji) i Fortuny (jednego ze szczeniaków goldena, które ktoś próbował utopić w Maple River) oraz Chione (kotki abisyńskiej).
4. Nałogowy palacz.
5. Bawidamek.
6. Wyśmienity kucharz oraz miksolog.
7. Świetny łucznik.
8. Umiejętność gry na harmonijce ustnej i saksofonie.
9. Wytatuowany płonący lwi pysk na prawej ręce.
10. Przyszły spadkobierca kopalni Capricorn Sapphire (Central Queensland, Australia).

「R」

Odautorsko

10 komentarzy:

  1. [Rany! Ty się chyba nie umiesz opanować jak już ruszy Ci głowa xD Podziwiam, widząc, jak tworzysz i tworzysz i tworzysz! Wow, Twoja wena i wyobraźnia nie mają granic!
    JAKIE CUDOWNE ZWIERZĘTA! Ja po prostu przepadłam totalnie. W sumie chyba tylko dla takiego zwierzyńca możnaby go poderwać, hahahaha! No historię usłaną kobietkami ułożyłaś mu taką tragikomiczną niejako, ale mimo że nie ma tam nic śmiesznego, to jakoś tak wesoło się to czytało :P
    Baw się dobrze i pilnuj go, by więcej bab nie łapał! :P]

    Abi

    OdpowiedzUsuń
  2. [Nie mogę, Twojego pana życie naprawdę nie oszczędzało... Można nawet powiedzieć, że spotkała go prawdziwa seria niefortunnych zdarzeń. A jak nie przestanie palić, to (podobnie jak zresztą w przypadku Isabeli) tych niefortunnych zdarzeń z pewnością przybędzie.
    Życzę Ci miłej zabawy z kolejną postacią! <3]

    Isabela Redwood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dopiero teraz zajrzałam pod kartę Isabeli i zobaczyłam Twój komentarz. :(( Mail do kontaktu: ketsurui567@gmail.com]

      Isabela

      Usuń
  3. [Cześć! Jakie to cudowne, że Mariesville pobudziło kreatywność w wielu autorach, sprawiając, że wiele osób decyduje się na kilka postaci. Każdy z twoich panów jest zupełnie inny, ale wszyscy są równie interesujący! Jakoś strasznie rozbawił mnie prześladujący Montiego pech, może dlatego, że sama nie urodziłam się pod najszczęśliwszą gwiazdą i jeśli coś złego ma się wydarzyć, z reguły z całego towarzystwa spotyka właśnie mnie ;) Także łączę się w bólu z Montim! Z hukiem pojawił się w Mariesville i mam nadzieję, że to dobra wróżba dla jego przyszłości tutaj <3 Wydaje mi się, że będzie w stanie całkiem sprawie rozruszać towarzystwo. Bawcie się dobrze, mnóstwa weny!]

    Penelope / Tessa / Bonnie

    OdpowiedzUsuń
  4. The Rusty Nail było pierwszym ważnym miejscem w Mariesville, o którym usłyszała. W pierwszym dniu pracy zasypała innych lekarzy i pielęgniarki serią pytań tej nowej , świeżo przybyłej do małego miasteczka osoby. Wszyscy od razu wspomnieli o właśnie tym barze, później wymienili kawiarnie, parki, małe księgarnie i sklepy. Isabela doceniała taki porządek — nie zdążyła jeszcze z nikim się dobrze zapoznać, więc nie bardzo miała z kim siedzieć przy kawie, rzadko kiedy miała czas na uspokajający, popołudniowy spacer w parku, nie umiała znaleźć też chwili na sięgnięcie po książkę ze swojego stosu wstydu, który rósł z każdym miesiącem. Bar z kolei… Mogła posiedzieć przy dobrym drinku, porozmawiać z kimś, kogo później zapewne zobaczy tylko przelotnie, poflirtować z kimś nieznajomym, a potem przejść się do cudzego łóżka i szybko wrócić do siebie. Isabela lubiła takie niezobowiązujące sytuacje. Były bardzo, ale to bardzo proste.
    Piątkowy wieczór nie wyglądał inaczej od innych. The Rusty Nail był wypełniony po brzegi, nieco pijani już ludzie tańczyli na wolnych skrawkach podłogi, a przy właściwie każdym stoliku ktoś siedział. Isabela uniosła brew, wchodząc do środka, ale udało się jej przepchać do baru.
    — Hej. Dla mnie będzie Long Island — powiedziała głośno do rudej barmanki za kontuarem i uśmiechnęła się czarująco. Przed wyjściem pomalowała usta na czerwono, wcisnęła w opinające ciało jeansy i włożyła na siebie top na ramiączkach. Nie czuła potrzeby do specjalnego strojenia się, ale chciała poczuć się pewnie. Dzisiaj zależało jej na czymś więcej, niż zwykłej rozmowie z kimś, kto akurat znalazł się obok.
    Muzyka wydawała się bardzo głośna, ale Isabela wiedziała, że zaraz się do niej przyzwyczai. Cierpliwie czekała na swojego drinka. Przez chwilę czuła się tak, jak gdyby znowu była w Nowym Jorku, wielkim, pochłaniającym wszystko mieście, które nigdy nie spało. Ceniła anonimowość, jaką dawało jej życie w takim miejscu — tam nikt jej nie znał, a ona nie znała nikogo. Musiała przypomnieć sobie, że znajduje się w Mariesville i pracuje w szpitalu, do którego w razie czego chodzili zapewne wszyscy bywalcy The Rusty Nail. Oczywiście, nie zmieniało to zbyt wiele. Już dawno przestała się przejmować opinią innych.

    Isabela

    OdpowiedzUsuń
  5. Monti to naprawdę ciekawy gość! Ma taką charyzmę, że nie sposób go nie zauważyć. Jego historia jest pełna zwrotów akcji i humoru, co sprawia, że od razu przyciąga uwagę. Fajnie, że autor stworzył postać, która jest tak złożona – jest bawidamkiem, ale ma w sobie też wrażliwość i odpowiedzialność za swoje zwierzęta.

    Zaskakuje, jak dobrze radzi sobie z trudnościami, mimo że w jego życiu nie brakuje problemów. W dodatku te wszystkie umiejętności – od gotowania po jazdę konną – sprawiają, że to naprawdę fascynujący facet! Widać, że autor ma talent do kreowania postaci, które są nie tylko ciekawe, ale też realne. Czekam na więcej przygód Montiego, bo jestem pewien, że jeszcze mnie zaskoczy!
    Oto kilka luźnych pomysłów na relacje między Leną a Montim:

    Koleżeństwo z przeszkodami
    Na początku mogą się nieco nie lubić, bo Monti jest typowym bawidamkiem, a Lena to twarda babka z zasadami. Ale z czasem zaczynają się poznawać i odkrywać, że mają wiele wspólnego, mimo różnych podejść do życia. Ich relacja mogłaby przerodzić się w prawdziwą przyjaźń.

    Wspólne zainteresowania
    Lena może nauczyć Montiego majsterkowania i odnawiania mebli, a on ją w zamian nauczy jeździć konno. Przez to zaczynają spędzać razem czas, co prowadzi do zacieśnienia więzi i wymiany doświadczeń.

    Ekscentryczna para
    Z racji różnych problemów życiowych (Lena z rozwodem, a Monti z rodzinnymi tajemnicami) mogą stać się dla siebie wsparciem. Razem mogą przeżywać chwile słabości, ale i radości, co zbliża ich do siebie. W końcu mogliby zacząć się ze sobą spotykać!

    Walka o lepsze jutro
    Lena i Monti mogliby stanąć ramię w ramię, by zmierzyć się z problemami z ich rodzinami. Wspólne działania mogą przynieść im ulgę i zbliżyć do siebie, gdy będą pracować nad tym, by poprawić sytuację w swoich domach.

    Romantyczny trójkąt
    Monti może poczuć coś do Leny, ale nie wiedząc, że ona też go lubi, zaczyna flirtować z inną dziewczyną. Ta sytuacja może stworzyć napięcie między nimi i doprowadzić do momentu, w którym oboje muszą wyznać sobie uczucia.

    Mistrz i uczeń
    Monti jako doświadczony jeździec może pomóc Lenie w radzeniu sobie z trudnościami, co stworzy ich wyjątkową więź. Lena, w zamian, może dać mu kilka wskazówek dotyczących mechaniki czy odnawiania mebli, co sprawi, że będą się uzupełniać.

    Partnerzy w zbrodni
    Monti i Lena mogą przypadkowo wplątać się w jakąś lokalną sprawę – może to być tajemnica związana z rodziną Montiego lub nielegalne interesy w miasteczku. Razem będą musieli rozwiązać zagadkę, co połączy ich jeszcze bardziej.]

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć! Dziękuję za przywitanie Sav na blogu! :)
    Kurczę, ja nie przewiduję żadnych skoków w bok, tym bardziej teraz, kiedy Savannah próbuje odzyskać swoją rodzinkę. Niemniej chętnie coś wspólnie napiszę, jeśli masz ochotę na nieco inny wątek!]

    Savannah Weber

    OdpowiedzUsuń
  7. Isabela zastukała czerwonymi paznokciami o kontuar baru, czekając na swojego drinka. Jedną ręką podparła twarz i śledziła wzrokiem ruchy rudowłosej dziewczyny, która sprawnie operowała shakerami, butelkami oraz całą tą barmańską aparaturą. Miała już ogromną ochotę na swoje Long Island, naszpikowane wręcz wysokoprocentowym alkoholem. Zasługiwała na trochę zabawy po wielu godzinach trudnej pracy.
    Jej rozmyślania przerwał męski głos, dobiegający zza pleców. Uniosła brwi i spojrzała w bok, na swojego, jak widać, towarzysza. Uśmiechnęła się szeroko, słysząc to, co jej powiedział.
    - Po czym to poznajesz? – zapytała z autentyczną ciekawością. Teraz, kiedy się odezwała, wyraźnie dało się usłyszeć jej akcent. Został co prawda stępiony długotrwałym pobytem w Stanach Zjednoczonych, ale nie trzeba było wcale się wysilać, żeby go usłyszeć. – Mam aż tak angielski styl bycia? Czy może po prostu wyglądam tak, jakbym była nie na miejscu? – Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu i przechyliła lekko głowę. – Zastanów się dobrze nad odpowiedzią.
    Odwróciła się, gdy barmanka oświadczyła, że jej drink jest gotowy. Isabela wzięła szklankę do ręki i wróciła wzrokiem do nieznajomego, tym razem dobrze mierząc go wzrokiem. Wyglądał naprawdę dobrze; jego brązowa skóra, oświetlona ciepłym światłem lamp, prezentowała się co najmniej interesująco. On też na pewno nie był stąd, mogła to poznać od razu.
    - Isabela – przedstawiła się po wzięciu łyka swojego drinka. Był wyjątkowo smaczny. Tego właśnie potrzebowała. – A ty jak masz na imię?
    Spojrzała mężczyźnie prosto w oczy, czekając na to, żeby i on zdradził jej swoje imię. Nie spodziewała się tego, że tak szybko uda jej się z kimś porozmawiać, ale najwidoczniej los miał inne plany, na które wcale nie narzekała. Włożyła słomkę do ust jeszcze raz i pociągnęła trochę drinka.

    Isabela

    OdpowiedzUsuń
  8. Uniosła brew, gdy zobaczyła jego reakcję. Była naprawdę mile zaskoczona — większość mężczyzn, z jakimi miała do czynienia, negatywnie postrzegała każdy przejaw silnej osobowości. Montgomery wydawał się jednak inny niż większość, a do tego sprawnie odbił piłeczkę. Spodobało się jej to.
    — Hmm, nie do końca wiem, czy jestem zadowolona z tej odpowiedzi. Zaliczam się do większości Europejek? — zapytała przekornie i znowu napiła się trochę drinka.
    Uśmiechnęła się szeroko, słysząc, że nie wygląda na profesjonalną zbieraczkę jabłek. Z tym akurat mogła się zgodzić całkowicie, chociaż do tej pory wszystkie osoby parające się zawodowo wszelkimi formami rolnictwa wydawały jej się żywsze, zorganizowane i zadbane pod względem fizycznym. W szpitalu spotykała się z kobietami, które albo dorabiały sobie na jabłkowych plantacjach, albo same prowadziły jakieś biznesy związane z tym sektorem gospodarki — zazwyczaj były to osoby wesołe i rozmowne. Całe Mariesville wydawało się wręcz wyjęte z jakiejś bajkowej krainy, w której zamiast pieniędzy istniały jabłka, a ludzie zawsze mieli chęci do aktywnego życia. Isabela trochę z tego drwił; nigdy nie sądziła, żeby mogła w ogóle znaleźć się w takim miejscu na świecie.
    — Masz rację, nie zbieram jabłek, ale przecież wciąż mogę zawodowo ujeżdżać konie — zauważyła, nie bez dwuznaczności. Spojrzała Montiemu prosto w oczy i uśmiechnęła się kącikiem ust. — Może po prostu tego jeszcze nie wiesz.
    Nie zdziwiła jej informacja związana z pochodzeniem mężczyzny, chociaż wstawka o Perth wydała jej się ciekawa. Musiał przebyć ewidentnie kawał świata, żeby znaleźć się w tym uroczym miasteczku.
    — Tęsknisz czasem za Włochami? Albo Australią? Nie da się ukryć, że tutaj jest na pewno trochę... inaczej — stwierdziła. W tym samym czasie kątem oka zauważyła, że jakaś para opuszcza malutki stolik, umiejscowiony w kącie w zacienionej części sali. — Idziemy? — Wskazała ruchem głowy na to dość zapraszające miejsce w wypełnionym po brzegi barze. Za niedługo ktoś mógł ich przecież ubiec.

    Isabela

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepchnęli się przez tłum ludzi w stronę zwolnionego stolika. Isabela cudem uniknęła kilku prób szturchnięcia ją łokciem, raz zaklęła, gdy ktoś nadepnął na jej stopę, ale ostatecznie udało jej się zająć miejsce. Między krzesłem a blatem było mało miejsca, lecz jakoś się wcisnęła. Niesamowite było to, ilu ludzi postanowiło przychodzić właśnie do The Rusty Nail. gdyby nie widocznie gdzieniegdzie kowbojskie kapelusze i ten charakterystyczny, południowy wystrój, przez chwilę można było mieć wrażenie, że jest się w obleganym nowojorskim barze. Isabela postawiła szklankę z drinkiem na blacie i szybko wypiła kilka łyków.
    - Aaa, no tak. Ta okropna pogoda. – Uśmiechnęła się nieco ironicznie. Ona nie miała problemów z temperaturą, a jeśli już, to gorzej czuła się właśnie wtedy, gdy na zewnątrz robiło się wyjątkowo gorąco. Wolała deszcz, mgłę, chłód, niemęczące słońce. Wszystko, byleby nie upały. Pewnie przemawiała przez nią ta zimna, angielska krew.
    Zmarszczyła lekko brwi, widząc, jak Monti stuka wściekle palcami o swoją szklankę. Cóż, te wspomnienia musiały być naprawdę bardzo nieprzyjemne, skoro złość przybierała aż fizyczną manifestację. Isabela czuła, że podobnie zareagowałaby, gdyby ją ktoś spytał o Nowy Jork. Pewnie dlatego wspominała o tym mieście rzadko i szybko, od razu szukając tematu zastępczego. Nikt nie chciał wracać do tego okresu w życiu, w którym działo się źle. Dlatego też Isabela zrezygnowała z chociażby podjęcia próby zapytania o to, cóż za wspomnienia Monti pozostawił za sobą. To ewidentnie jej nie dotyczyło.
    - Czasem – odpowiedziała ostrożnie, tak, jak gdyby sama nie do końca znała odpowiedź na to pytanie. – Wyjechałam z Brighton, kiedy miałam trzynaście lat, a nie miałam też okazji, żeby często tam wracać. – Ostatni raz do Anglii pojechała parę lat wcześniej, kiedy jeszcze miała narzeczonego. – W Anglii wszystko jest bardziej szczere i brudne. Amerykanie nie przepadają za szczerością, zwłaszcza, jeśli jest brutalna. – Isabela często wpadała w tarapaty, bo nie zamierzała porzucać angielskiego, sarkastycznego humoru i tendencji do nazywania rzeczy takimi, jakimi są. Oczywiście, te kłopoty też jej za bardzo nie przeszkadzały, bo nie umiała znaleźć w sobie szacunku dla ludzi, którzy unikali prawdy i obrażali się za nią.

    Isabela

    OdpowiedzUsuń