21.07.2025

[KP] Nathaniel Everett

 Bardzo urocza postać - polecam !







NATHANIEL  ALEXANDER EVERETT

24.08.1992r, Florencja • Przez lata częsty gość Mariesville ze względu na już nieżyjących Dziadków • Barman w The Rusty Nail • Hobbistycznie gra na pianinie i gitarze

Dla nastroju

Ciepła letnia noc. Pwietrze jest przyjemnie chłodne, a Ty wjeżdżasz w urokliwe uliczki Mariesville, miasta, które zawsze miało szczególne miejsce w Twoim sercu. Każdy zakręt przypomina o niezapomnianych chwilach, które tam przeżyłeś. Po długiej podróży z Europy czujesz ulgę, że jesteś już prawie u celu, a jednocześnie Twoje serce bije szybciej z niepokoju i ekscytacji. Prowadzisz samochód z jedną ręką na kierownicy, a w drugiej trzymasz papierosa, który drży lekko w twoich palcach. Z głośników sączy się dobrze Ci znana melodia, która idealnie wpasowuje się w nastrój chwili. Twoje myśli wędrują daleko, przywołując wspomnienia z czasów, gdy Marysville było Twoim miejscem pełnym miłości.

Zastanawiasz się nad przeszłością, nad decyzją, która zmieniła bieg Twojego życia. Powrót do rodzinnych stron swojej matki był próbą znalezienia spokoju, ale samotność, którą wybrałeś, okazała się zbyt przytłaczająca. Ucieczka przed miłością swojego życia była błędem, który teraz, po latach, zdaje się być jeszcze bardziej oczywisty i bolesny.

 Zatrzymujesz się na chwilę, wysiadasz z samochodu i spoglądasz w rozgwieżdżone niebo, szukając nadziei na lepsze jutro i ciężko wzdychasz. Nie masz już siły walczyć z uczuciami, które cię przepełniają. Musisz zawalczyć o Nią, o kobietę, którą mimo upływu lat nadal kochasz. Dotykasz wisiorka, który dostałeś od niej kilka lat temu. To mały, ale znaczący symbol waszej miłości, pełen wspomnień i niewypowiedzianych słów. Ze smutnym uśmiechem przypominasz sobie wszystkie wspólne chwile, tak żywe i pełne emocji, jakby zdarzyły się wczoraj. Papieros powoli się dopala, a Ty jeszcze raz zaciągasz się, zanim wsiadasz z powrotem do samochodu.

Wiesz, że nadszedł czas, by coś zmienić, by podjąć ryzyko, które kiedyś wydawało się tak przerażające. Włączasz silnik i ruszasz w dalszą drogę, z nadzieją, że tym razem wszystko potoczy się inaczej. Twoje serce pełne jest nadziei, a każdy kilometr przybliża cię do tego celu. Nawet, jeżeli odniesiesz porażkę , to wiesz że warto. Nie odpuścisz. Nie tym razem.

~*~

Witam! 

Troszeczkę mdły ten Pan wyszedł , ale obiecuję że się rozkręcimy! Damiano David na wizerunku... Gość jakoś idealnie mi pasował. Kobieta z opowieści jak najbardziej do oddania. Z racji, że lata temu pisałam i muszę się wdrążyć, liczba wątków jest póki co ograniczona.

23 komentarze:

  1. [Hej,
    Coś mi ten login chyba gdzieś przebijał się jak przez bardzo gęstą mgłę, więc witam ponownie, bo chyba miałam rację, że gdzieś się tam już miałyśmy okazję spotkać.
    Przechodząc jednak do Nathaniela, sądzę że w cale nie wyszedł ci mdły. Ba, pokuszę się raczej o stwierdzenie, że może trochę zagubiony i samotny. Pozostaje tylko liczyć, że to ostatnie niedługo się zmieni, czy to za sprawą odzyskania względów dawnej miłości, czy też kogoś innego.
    Życzę samych porywających wątków i masy weny, a w razie chęci zapraszam do siebie.]

    Wendy, Liberty, Monti & Delio

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Hej, hej!
    Ja absolutnie bym nie powiedziała, że Ci ten pan wyszedł mdły! Moim zdaniem karta brzmi zachęcająco, wręcz zapraszająco do poznania :D
    Życzę ci dużo weny, czasu i ciekawych wątków! Gdyby była ochota, zapraszam w swoje skromne progi! ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  3. [Wyszło bardzo ciekawie, bo niewiele w karcie zdradzasz, a człowiek chciałby poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, które się tutaj namnożyły :D Może nadszedł w końcu ten moment, żeby z gościa stać się mieszkańcem? Tego mu życzymy, a Tobie dużo dobrej zabawy w tej małej, ale szalonej mieścinie! :)]

    Tanner Gentry
    & Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hejka!
    Jak ja kocham takie historie! Mam nadzieje, ze uda mu sie odzyskać ukochaną, a jednocześnie niech nie bedze mu zbyt łatwo. Znając autorów to pewnie taki wlasnie jest plan. ;) I karta wcale nie jest mdła! Bardzo przyjemnie sie czytało i szkoda, ze sie skończyła. A Damiano jako wizeruenk to taka wisienka ma torcie. Samej dobrej zabawy zycze i w razie chęci zapraszam!:)]

    Beverly Beckett, Eaton Grant & Xander Bates

    OdpowiedzUsuń
  5. Geneviev wzięła urlop pierwszy raz od dwóch lat, i czuła się z tym nadzwyczaj źle, choć starała się ukryć swoje poczucie winy, uśmiechając się i skupiając całą swoją uwagę na Tammy, która to właśnie dzisiaj była najważniejszą osobą i dla której ten dzień był wyjątkowy, bowiem za dwa tygodnie miała pożegnać się z byciem narzeczoną a miała zostać żoną.
    Gennie spoglądała na przyjaciółkę— uśmiechniętą, zadowoloną no i wzruszoną tym, jak świetnie został zorganizowany jej panieński wieczór. Zaczął się on spokojnie, od pikniku nad rzeką, w otoczeniu drzew, na których wisiały lampki, dzwonki i wspólne zdjęcia całej paczki. Był tort, różowe wino, przekąski i co najważniejsze, dobra atmosfera. Później, bliżej wieczoru wszystkie przeniosły się do pracowni artystycznej Emily, gdzie znów wypiły kolejne lampki wina, lepiły wazony z gliny i wspominały dawne, dobre czasy.
    Mariesville nie było wielkim miastem, gdzie czekały na nie niesamowite i niezapomniane atrakcje. Mariesville było sennym miasteczkiem, gdzie życie zasypiało równo po 22 w środku tygodnia. W sobotę, tak jak dziś, było nieco lepiej. Przechadzając się uliczkami miasteczka, można było zobaczyć, że jednak nie jest one aż tak wymarłe, jak mogłoby się wydawać.
    The Rusty Nail był znanym barem, i jakże obleganym, kiedy nadchodził weekend. Miejscowi lubili w nim przebywać i nigdy nie było tam spokojnie, bo zawsze coś się działo. I co najważniejsze, wszyscy się tam prawie znali. Nic więc dziwnego, że kiedy Gernie i czwórka jej przyjaciółek, roześmiane i nieco wstawione, zjawiły się w barze, spojrzenia wszystkich powędrowały ku nim. Tammy, z plastikową koroną na głowie i szarfą mówiącą o tym, że jest przyszłą panną młodą , już ruszała do baru, ale Geneviev ją skutecznie powstrzymała, oddelegowując w stronę wolnego stolika.
    — Andy! — zawołała z uśmiechem, stając przy kontuarze baru. Na krótką chwilę jej spojrzenie pobiegło w stronę ciemnowłosego mężczyzny, który szybkim krokiem kierował się w stronę zaplecza. Miała wrażenie, że już kiedyś go widziała, ale kiedy mocniej zaczęła się nad tym zastanawiać, Andrew Thomas stanął tuż przed nią, uśmiechając się.
    — Co tam, Gennie? Co dla waszej szalonej piątki? Piwa? Wina? Moje autorskie drinki? — zapytał wesoło. Grenie zastanowiła się, jednocześnie wdrapując na wysoki, barowy stołek.
    — Drinki. Mają być mocne — powiedziała, uśmiechając się przy tym. Z uwagą spoglądała na Andrew, który zaczął miksować ze sobą wszystkie składniki.
    — Nowy pracownik? — zapytała, odgarniając kosmyk włosów na bok. Andy spojrzał na nią przez chwilę, nieco zaskoczony, aż w końcu kiwną głową.
    — Tak, Nathaniel. Przyjechał niedawno i się zatrudnił — wyjaśnił. Gennie zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy los sobie z niej kpi, czy to może być prawda.
    — Będę przy stoliku. Ach, Andy… jak wróci, możesz go poprosić, żeby przyniósł nam drinki? — zapytała, a kiedy mężczyzna przystał na jej prośbę, oddaliła się do stolika, gdzie siedziały jej przyjaciółki.
    Gennie 😌

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogła w to uwierzyć. Los postanowił sobie z niej zakpić chyba w najgorszy z możliwych sposobów, sprowadzając tu Nathaniela z powrotem. To była cholerna, czarna komedia. Miała wrażenie, że to jakaś próba, choć nie wiedziała czego.
    Geneviev próbowała ukryć wszystkie swoje emocje, które nią targały, ale chyba jej to nie wyszło do końca, bo kiedy brunet zjawił się przy ich stoliku, rzuciła mu rozzłoszczone spojrzenie i bardzo, ale to naprawdę bardzo żałowała, że wzrok nie może ranić, bo gdyby tylko miała taką możliwość, Nathaniel Everett pożałowany w ciągu kilku minut tego, jak zachował się przed laty.
    Cztery lata. Cztery pieprzone lata miała spokój, nawet już tak często nie wracała do niego wspomnieniami, do tych wspólnie przeżytych chwil, do wypowiedzianych słów i nieśmiałych planów. A teraz, pojawiał się jak gdyby nigdy nic, w Mariesville, panoszył się i czuł się jak u siebie. Uśmiechał się i miał jeszcze czelność się do niej odzywać!
    — Dupek — rzuciła, kiedy postawił drinka tuż przed nią, a jego ciepły głos dotarł do jej uszu.
    — Cholerny dupek — powtórzyła ponownie, gwałtownie odsuwając krzesło. Stanęła z nim twarzą w twarz, raz po raz rzucając mu wściekłe spojrzenia. Jej przyjaciółki zamilkły, z zaciekawieniem przyglądając się tej dwójce, raz po raz sącząc jedynie drinki.
    — Moje drogie, włoski amant, o którym tak wiele słyszałyście — powiedziała z ironią, wskazując na Nathaniela.
    — A teraz przepraszam, zniknę na moment, bo ktoś ma mi wiele do wyjaśnienia. Nate, wychodzimy. W dupie mam to, że jesteś w pracy— rzuciła, kierując się w stronę wyjścia z baru.
    — O człowieku, już Ci współczuję. Tu jej ukochane słoneczniki nie pomogą raczej — Tammy pokręciła głową na boki, spoglądając na Nathaniela, a później za wychodzącą Gen.
    — Nie stój jak kołek, idź za nią do cholery! — rzuciła, kiwając głową w stronę wyjścia.
    Ciepłe powietrze uderzyło Gennie w twarz, a to wcale nie pomogło jej w uspokojeniu się. Sięgnęła do torebki, z której wyciągnęła pomiętą paczkę papierosów. Sięgała po nie w najbardziej stresujących sytuacjach, a ta właśnie do takich należała. Odpaliła papierosa, po czym odwróciła się, słysząc otwierające się drzwi do The Rusty Nail.
    — Jak śmiesz! — warknęła w stronę Nathaniela, nie ruszając się z miejsca.
    huragan Gennie🌪️

    OdpowiedzUsuń
  7. Miała ochotę krzyczeć ze złości, z bezradności w sumie też. Bo poczuła nagła bezradność i nie wiedziała co zrobić ani jak się zachować. Nie chciała go tu, nie chciała go widzieć a tym bardziej z nim rozmawiać, ale jakiś głupi głos w głowie jej podpowiedział, że rozmowa z Nathanielem będzie świetnym rozwiązaniem po czterech latach niewidzenia się.
    — Kurwa — mruknęła, kiedy Nathaniel pojawił się tuż przed nią, po czym wyrwał jej papierosa spomiędzy palców i złapał ją za nadgarstek. Jak on śmiał?
    — porozmawiaj ze mną?! Ty jesteś bezczelny, Nate! — warknęła kolejny raz, lustrując go uważnym spojrzeniem. Niewiele się zmienił od ostatniego razu, kiedy go widziała. Przybyło mu zdecydowanie tatuaży, wydawał się też nieco bardziej umięśniony. Zdecydowanie, był tym typem, za którym oglądało się wiele kobiet, i pewnie gdyby Gen go nie znała, również zwróciłaby na niego uwagę.
    Ale teraz, jedyne co zwracało jej uwagę, to to, jaki potulny się stał, jak nagle chciał wszystko wyjaśniać.
    — Cztery lata! Cztery cholerne lata i nagle się pojawiasz i chcesz rozmawiać! I jeszcze każesz mi się uspokoić! — Geneviev rzadko kiedy pozwalała, by nerwy wzięły górę, dzisiaj jednak nie potrafiła inaczej. Była wściekła i nie zamierzała tego ukrywać.
    — W szoku — zakpiła, wywracając przy tym oczami. — Ja nie jestem w szoku, Nate. Ja jestem wkurwiona — rzuciła złośliwie, odwracając głowę w jego stronę. Odsunęła się na drugi koniec huśtawki, po czym znów wyciągnęła papierosa.
    — Ani się waż — ostrzegła. Zaciągnęła się mocno, a gryzący dym zaczął drażnić jej ciało. Zamilkła, spoglądając przed siebie, raz po raz zaciągając się papierosem.
    — Powinnam mieć Cię gdzieś. W ogóle nie powinnam zwrócić na Ciebie uwagi i traktować Cię jak powietrze — wyrzuciła z siebie, spoglądając przed siebie. Owszem, powinna tak zrobić. Udać, że go nie zna, zignorować. A jednak, siedziała z Nathanielem pierwszy raz od czterech lat.
    — Słucham. Chcesz wszystko wyjaśnić, więc proszę, masz szansę. Wyjaśnij mi nagle zniknięcie, szybki ślub. Znudziło Ci się rodzinne życie? Zabawa w dom nie była dla Ciebie? — zapytała z ironią, odwracając głowę ku niemu.
    — Jaką bajeczkę wymyślisz tym razem, Nate?
    🫣

    OdpowiedzUsuń
  8. Geneviev nie wymagała od niego zbyt wiele. Chciała spokoju, swojego życia, które jako tako ułożyła sobie po jego odejściu i w sumie to tylko i aż tyle. Co miała mu powiedzieć? Że świetnie, że wrócił? Że mu wybacza? Że to, co zrobił nic nie znaczy?
    Może i Gen miała dobre serce, ale wybaczanie przychodziło jej ciężko. Te cztery lata temu kochała Nathaniela całą sobą, była w stanie dla niego zrobić wiele. A kiedy wyjechał, jej świat się zawalił. I kiedy próbowała go odbudować, gdzieś tam gruchnęła wiadomość o jego ślubie i przyszłym dziecku.
    Mimo tych wszystkich emocji i niechęci, które w niej buzowały, wysłuchała go uważnie, jednak ani na chwilę nie spojrzała w jego stronę. Geneviev uparcie wpatrywała się w sklepową wystawę po drugiej stronie ulicy, paląc niespiesznie papierosa. I słuchała, próbując sobie to wszystko ułożyć w głowie i znaleźć w sobie jeszcze tyle dobroci, by choć częściowo wybaczyć Nathanielowi.
    Kiedy w końcu skończył, zostawiając ją samą na huśtawce, Gennie ocknęła się jakby z letargu, spoglądając na bruneta. Westchnęła, długo i przeciągle, analizując to wszystko, co właśnie usłyszała.
    — Boże, Nate — westchnęła, podnosząc się z huśtawki. Rzuciła niedopalek wypalonego już papierosa na ziemię, po czym i tak docisnęła go butem do podłoża.
    — Mogłeś się odezwać— powiedziała, spoglądając na niego.
    — Mogłeś się odezwać po tym wszystkim, wyjaśnić wszystko. Ucieczka to najgorsze z możliwych wyjść — dodała, wzruszając przy tym ramionami. I tak, zrobiło się jej go żal, bo jego słowa były pełne emocji, żalu i złości na siebie. Jednak, to była jego decyzja, którą podjął i poniósł tego konsekwencje.
    — Muszę iść, Nate. Dziewczyny na mnie czekają, a to nie jest idealny dzień na rozdrapywanie starych ran. Ja już tego nie robię, bo to wszystko przeszłość, do której nie chcę wracać. Wyleczyłam się z Ciebie. Długo mi to zajęło, ale w końcu mi się udało — powiedziała, ale w głębi duszy wiedziała, że okłamuje zarówno siebie jak i jego. Bo Nate zawsze był, każdego kolejnego porównywała do niego, w każdym kolejnym szukała choć cząstki jego. Pewnego dnia w końcu zrozumiała, że nie znajdzie drugiego takiego samego, więc odpuściła, skupiając się na sobie i swoim życiu. Te miłosne nie było jej jakoś bardzo potrzebne, może tylko czasami żałowała, że jest sama.
    — Ale doceniam, że mi w końcu to wszystko powiedziałeś. Czasami jednak warto skupić się na sobie i swoim szczęściu. Polecam, całkiem dobrze działa, choć na początku jest ciężko do tego dojść.
    🥺

    OdpowiedzUsuń
  9. Co innego miała mu powiedzieć? Że czekała na niego przez te wszystkie lata? Że wybacza mu to, jak wcześniej postąpił? Nie, nie miała zamiaru pokazywać, że jest miękka, że tak naprawdę Nate nadal jest dla niej ważny, oraz że nie wyleczyła się z niego. Bo teraz, kiedy nagle pojawił się w Mariesville, wszystkie wspomnienia powróciły. Boże, ona chyba naprawdę miała jakiegoś pecha, albo los mocno ją testował. Musiała się napić, bo to w tym momencie wydawało jej się najlepszym wyjściem. To nie był smutek, ani złość. Gen nie potrafiła tego nazwać. Czuła, że wpadła w jakiś grząski grunt, który przy każdym mocniejszym szarpnięciu wciąga ją jeszcze głębiej.
    Nie odpowiedziała na jego słowa, nie wiedziała tak naprawdę co ma mu powiedzieć. Zostawiła go więc go samego, przed barem, a sama wróciła do środka, do swoich przyjaciółek, które oczywiście od razu chciały wiedzieć wszystko. Geneviev jednak ucięła temat, bo to w tej chwili nie było najważniejsze. Ten dzień i ta impreza należała do Tammy, a o Gen i jej byłym chłopaku, pewnie jeszcze wszystkie pogadają za jakiś czas.

    Korzystając z tego, że przyjaciółki jej odpuściły, Gennie wpadła w tryb imprezowy, nie zastanawiając się za bardzo nad tym, jak jutro będzie się czuć. Bez większego stresu wlewała w siebie kolejne to drinki, które donosił do ich stolika sam Andy, czasami zostając na dłuższą chwilę, by z nimi pogadać i się pośmiać. Geneviev myślała, że taniec wystarczy, by jutro, kiedy się obudzi, kac nie będzie jej za bardzo męczył, ale chyba się myliła, bo już pod sam koniec zabawy czuła, że będzie mocno cierpieć.
    Nate wziął ją z zaskoczenia, takiego totalnego. Gennie nie spodziewała się, że pokusi się na jakikolwiek gest w jej stronę. Myślała, że dała mu jasno do zrozumienia, że na razie nie ma najmniejszej ochoty mieć z nim cokolwiek do czynienia.
    — Co? Nie, zostaw mnie! — zawołała, kiedy brunet bez problemu przerzucił ją sobie przez ramię. Ziemia jej zawirowała przed oczami, a ona sama sapnęła ze zrezygnowaniem. Nie miała siły się z nim wykłócać, bo w tym stanie była i tak na straconej pozycji.
    — Paa! — zawołała jedynie w stronę przyjaciółek, które spoglądały na tą całą sytuację z rozbawieniem i szeptały coś między sobą.
    Geneviev przez dłuższą chwilę się nie odzywała, spoglądając przed siebie. Nathaniel trochę nią bujał, co powodowało, że czuła się coraz bardziej senna, i naprawdę, była w stanie zasnąć, jednak w pewnym momencie uniosła się nieco, podpierając dłoń na czubku jego głowy.
    — Nie bujaj tak… niedobrze mi — rzuciła, oddychając przy tym głęboko. Czuła, jak te wszystkie drinki uderzyły w nią w jednym momencie.
    — Nate, zatrzymaj się, proszę — powiedziała cicho. Odetchnęła głęboko po raz kolejny, kiedy brunet się zatrzymał. Bujanie ustało, ścisk w żołądku nieco zelżał.
    — Masz kościste ramię, wbija mi się w brzuch.
    🌊🌊

    OdpowiedzUsuń
  10. — Ale czemu Ty się złościsz?— zapytała zdziwiona, spoglądając na Nathaniela. Gen o dziwo trzymała równowagę, albo tak tylko jej się wydawało. Wodziła wzrokiem za brunetem, i nawet nie protestowała za bardzo, kiedy wsadził ją do samochodu. Rozejrzała się po wnętrzu, by chwilę później oprzeć głowę o zagłówek fotela i przymknęła oczy. Samochód ruszył, a Geneviev jęknęła cicho, słuchając słów Nathaniela. Był zły. Chociaż nie, był na nią wkurzony, choć w ogóle nie powinien.
    — Daj spokój, Mariesville to najbezpieczniejsza dziura na świecie, a Andy to jest nieszkodliwy — odparła spokojnie, sennym głosem. O tak, nagle zachciało jej się ogromnie spać, dlatego też chwilę później Gen skuliła się na swoim miejscu, i po prostu zasnęła.
    Była zbyt pijana, by protestować, kiedy Nate brał ją na ręce. W sumie, było jej wszystko jedno, jedyne o czym marzyła, to nie budzić się i przespać to okropne kręcenie w głowie. Najważniejsze jednak było to, że nie czuła już ścisku żołądka i przestało jej być niedobrze. Mruknęła cicho, gdy brunet odłożył ją do łóżka, po czym automatycznie wtuliła się w poduszkę, nie zważając na nic.

    Obudził ją ból głowy i okropna suchość w ustach. Tak mocna, jakby połknęła kilka żyletek. Półprzytomna rozejrzała się po pomieszczeniu, unosząc na jednym łokciu. Tuż przy łóżku, na nocnym stoliku, stała szklanka z wodą oraz tabletki. Gennie zmarszczyła brwi, dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że nie jest u siebie.
    — Nate? — zapytała cicho, widząc go śpiącego na podłodze.
    — Co ja tu robię? Co Ty tu robisz? Znaczy, na podłodze? — zapytała, siadając niespiesznie na łóżku. Każdy, nawet najmniejszy i nieprzemyślany ruch mógł spowodować niebezpieczną lawinę, która przypominałaby jej wczorajszą noc.
    — Boże, jak mnie głowa boli — rzuciła już bardziej do siebie, chwytając w dłoń szklankę wody.
    🫩🫩

    OdpowiedzUsuń
  11. W głębi duszy dziękowała Nathanielowi za to, że jednak o nią zadbał. Że zaniósł do łóżka, pomyślał o tabletkach i wodzie. Gennie z wielką ochotą łyknęła tabletki przeciwbólowe, popijając je wodą. To było właśnie to, czego w tej chwili najbardziej potrzebowała. No, może jeszcze długiego i orzeźwiającego przyszłość, który ostudziłby jej zapał do wlewania w siebie niezliczonej ilości drinków. Co jej, do licha, odbiło?!
    Niespiesznie znów uchyliła powieki, które zdawały się być w tym momencie z ołowiu. Westchnęła, spoglądając na Nate’a, ale nie było to westchnięcie spowodowane tym, że zachwycała się (a zachwycała się) jego wyglądem, tylko bardziej tym, że to on był głównym powodem tego, w jakim stanie teraz była.
    — Jak pulsuje — jęknęła. Teraz rozumiała jedną z jej koleżanek, która zaopatrywała się w kroplówki witaminowe. Jedna taka zdecydowanie postawiłaby Geneviev na nogi.
    Znów westchnęła, przesuwając dłońmi po zmęczonej twarzy. Dopiero po chwili dotarło do niej, że mogła, a raczej na pewno, wyglądała okropnie.
    — Ja też nie sądziłam, że mogę tyle wypić — powiedziała, osuwając się na łóżku, naciągając na siebie równocześnie kołdrę. Mimo, że było dość ciepło, Gennie czuła jak co jakiś czas przez jej ciało przebiega dreszcz. Czuła się fatalnie.
    Nate’a odprowadziła wzrokiem, nic nie mówiąc. Wykorzystała ten moment, kiedy on robił śniadanie, na to, by jeszcze na moment zasnąć. Przebudziła się dopiero w momencie, kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi, a Nathaniel stanął w sypialni z tacą, na której niósł jedzenie i kawę.
    — Złość na Ciebie zostawię na potem — oznajmiła, siląc się na to, by ukryć delikatny uśmiech, który pchał się za wszelką cenę na jej twarz. Jajecznica i świeże pieczywo, to było to, czego Geneviev potrzebowała.
    Na pytanie, które zadał brunet, kiwnęła głową, biorąc do ręki filiżankę z kawą. Na początku myślała, że ją zemdli, ale było zupełnie odwrotnie — Gen poczuła niewyobrażalny głód i ogromna ochotę na tą kawę.
    — Tak, mam wolne. Podejrzewałam, że trochę wypije, ale nie sądziłam, że urwie mi się film — wyjaśniła, upijając łyk kawy.
    — Ty nawet ze sobą kawę przywiozłeś? — zapytała, spoglądając na bruneta. Ach, typowy Włoch.
    — Coś musiałam zmienić. Jedne obcinają włosy po trudnych przeżyciach, ja zapuściłam. A z tatuażami wyszło całkiem spontanicznie. U Ciebie widzę, że również się wiele zmieniło — odparła, lustrując go bez skrępowania wzrokiem.
    Gen

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś jej cała ta złość na Nathaniela zniknęła, jednak Gennie nie mogła powiedzieć, że mu wybaczyła. Nie mogła przecież też udawać, że nie istnieje, w końcu jakby nie patrząc, byli sąsiadami, i to takimi dosłownymi, bo kiedy Geneviev otwierała drzwi do swojego domu, tuż obok był dom Nathaniela, który odziedziczył. Dziwnie jej było z myślą, że po czterech latach nie widzenia się, teraz dzieli ich zaledwie kilka metrów od siebie.

    Kaca wyleczyła u niego w domu, co było bardzo dziwnym doświadczeniem, biorąc pod uwagę to, że był to ich pierwszy kontakt od lat. Do siebie wróciła późnym wieczorem, nieco skołowana tym wszystkim, co się wydarzyło, ale o tak nie mogła poświęcić zbyt wiele czasu na myślenie o tym wszystkim, bo już po weekendzie Geneviev rzuciła się w wir pracy. Tak, była pracoholiczką. W szpitalu spędzała zdecydowanie zbyt wiele godzin, ale z drugiej strony co innego miała do roboty? Wracając do domu, czekała na nią tylko i wyłącznie Millie, odgrzewany obiad i seriale. Dlatego tak bardzo skupiała się na swojej pracy, bo chociaż tam miała możliwość, by spędzić choć trochę czasu z ludźmi, do których tak bardzo lgnęła. Dlatego też chyba została właśnie pielęgniarką.

    Wypisywała właśnie dokumenty, kiedy na izbie przyjęć nagle zaczęło robić się zamieszanie. Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych — ulewą mocno dała się we znaki nie tylko mieszkańcom Camden, ale i pobliskim miejscowościom. W ciągu tych kilku godzin, kiedy ulewa nie ustawała, w szpitalu pojawiły się trzy karetki, przywożąc poszkodowanych z wypadków samochodowych.
    — A oni jak zwykle nie potrafią ściągnąć nogi z gazu — rzuciła, widząc ratowników, którzy przekroczyli drzwi, wioząc kolejną ofiarę brawurowej jazdy.
    — Mężczyzna, około trzydziestu trzech lat. Uraz głowy, złamane żebra, przyspieszone tętno. Stracił przytomność, ale na szczęście nie reanimowaliśmy go— Jack, jeden z ratowników wręczył jej papiery, a Gennie spojrzała na mężczyznę, zamierając na chwilę.
    — Znam go. To mój… sąsiad — odparła, kierując ich do wolnej sali. Pobieżnie rzuciła okiem na wszystkie dokumenty, kiedy jej koleżanka zabrała się za podłączanie Nathaniela do aparatury.
    — Gennie, podaj mu leki przeciwbólowe. Parametry w normie? — Geneviev kiwnęła głową, ze skupieniem wyszukując żyły na zgięciu łokcia. W końcu, kiedy udało jej się ją zlokalizować, wkłuła się, pobierając nieco krwi do próbówki, a następnie założyła Nathanielowi wenflon.
    — Cześć, Nate. Masz za mało atrakcji w życiu? Zapytała, widząc jak brunet powoli otwiera oczy.
    💉💉

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Ja też na wiosnę wróciłam do blogsfery, więc rozumiem poniekąd, co czujesz :D
    Gdyby była ochota na wątek to my zapraszamy w nasze skromne progi ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  14. Gennie czuła złość. Znała Nathaniela, wiedziała, że czasami bywał nieostrożny, ale zawsze jakoś udawało mu się wyjść z różnych sytuacji obronną ręką. Dzisiaj miał ogromne szczęście, to musiała mu przyznać. Jego objawy nie były jakieś wielkie, nie zagrażały jego życiu, ale zawsze przecież mogło być gorzej. Zawsze nie mógł wyjść z tego tak, jak teraz.
    Spojrzała na niego, posyłając mu nieco rozzłoszczone spojrzenie, wiedząc, że je zrozumie. Odstawiła fiolkę z próbką krwi do stojaka, po czym, znów spojrzała na Nathaniela.
    — Nie dotykaj — poleciła.
    — Bardzo dobrze, że nie masz zamiaru się droczyć. W tej chwili nie mam na to ochoty, Nate. Jestem lekko wkurzona na Ciebie, ale to nie jest odpowiedni moment na prawienie Ci kazań. Zrobię to potem — kątem oka zauważyła cień uśmiechu, który przebiegł po twarzy doktora. Mężczyzna nie odzywał się, słuchając z zaciekawieniem ich wymiany zdań, oraz wykonywał swoje obowiązki.
    — Milczałaś przez tydzień, Gen? Boże, jesteś okropna — lekarz pokręcił z rozbawieniem głową, świecąc Nathanielowi niewielką latarką prosto w oczy. Geneviev skrzywiła się nieco, marszcząc przy tym brwi.
    — Pracuję, Nate. Wychodzę rano i nieraz zostaje tu po godzinach, które szpital w końcu musi mi wypłacić — rzuciła złośliwie, spoglądając na lekarza. Wydawał się być całkiem rozbawiony, że uczestniczył w tej rozmowie.
    — Myślę, że raczej da Ci spokój, jeśli dowie się o wypadku — odparła, spoglądając na bruneta. Praca w tym momencie powinna być dla niego najmniej ważna.
    — Panie Nathaniela, pojedzie pan teraz na tomograf. Musimy zobaczyć, czy z głową wszystko porządku— lekarz wyprostował się, z uśmiechem spoglądając to na Gennie, to na swojego pacjenta.
    — Och, z jego głową zdecydowanie nie jest za dobrze — Geneviev odparła, zanim zdążyła się zastanowić nad sensem swoich słów. Westchnęła, zażenowana swoją głupotą, oraz tym, że najpierw mówiła a dopiero potem myślała.
    — Wyjdziesz jak zrobimy Ci wszystkie badania. Większość pacjentów ma ten przywilej, że mogą się wypisać na własne życzenie, ale Ty go nie masz, Nate. Będziesz tu siedział tyle, ile będzie trzeba — spojrzała na niego, kręcąc głową na boki.
    — Cholerni Włosi. Jesteście chyba najbardziej niecierpliwymi ludźmi na świecie — dodała.
    — Jest pan w dobrych rękach. Geneviev zajmie się panem najlepiej. Kiedy będę miał wyniki, na pewno znów się tu zjawię. Gen, zawieź swojego… przyjaciela na tomograf — kiwnęła lekko głową, przyjmując tym samym instrukcję lekarza, który opuścił salę.
    Gen odgarnęła kosmyk włosów za ucho, wzdychając cicho.
    — Jutro mam wolne, ale przyjdę do Ciebie, Nate. I proszę, nie wypisuj się, teraz możesz czuć się dobrze, ale w ciągu najbliższych kilkunastu godzin może wydarzyć się wszystko. A z Twoim szefem pogadam, na pewno Cię nie zwolni — powiedziała, po czym spojrzała na kroplówkę.
    — wrócę za jakiś kwadrans, i wezmę Cię na tomograf. Jakby coś się działo, dzwoń— powiedziała, podając mu specjalne urządzenie, które informowało w pokoju pielęgniarskim to, że ktoś jej potrzebuje.
    — Mam kilka papierów do wypełnienia, powinnam się w tym czasie wyrobić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gennie była zła, ale głównie na bezmyślność Nathaniela. Rozumiała, że mógł mieć wiele spraw na głowie, ale spotkanie go w szpitalu sprawiło, że Geneviev po prostu zaczęła się o niego martwić. Miała też gdzieś to, że za chwilę po szpitalnych korytarzach plotki będą aż huczały, bo nie to teraz było najważniejsze.
    — Jak nieudaną, to chyba lepiej dla niego, że spędzi ten czas w pracy — Gennie z rozbawieniem w głosie posłała Nathanielowi delikatny uśmiech. Chciała tym samym nieco go pocieszyć, jednak nie była pewna, czy aby na pewno jej wyszło.
    Geneviev znarszczyła brwi, słysząc jego komentarz, jednak nie odezwała się ani słowem. Tak, zdecydowanie z jego głową nie było dobrze, a prześwietlenie było najlepszym wyjściem w tej sytuacji.
    — A chciałam być mila — westchnęła. Nate jak nikt inny uwielbiał się z nią droczyć i nie robiło na nim wrażenia to, kiedy Gennie się irytowała. Zawsze bardziej go to bawiło, niżeli sprawiało, że czuł się z tym źle.
    — Jestem w pracy, Nate. Nie spoufalaj się za bardzo, bo za takie coś mogę dostać naganę. Bo nie powiem, że to Twoja wina, bo jesteś jakimś wariatem i jesteś we mnie zadurzony. Nikt w to nie uwierzy — odparła spokojnie, kątem oka spoglądając w stronę korytarza, czy nikt aby na pewno nie widział tego, jak Nathaniel musnął jej policzek. Naprawdę, mogła mieć przez ten mały, prawie że nic nie znaczący gest, poważne kłopoty.
    — Wiesz, co masz robić, gdybyś mnie potrzebował— rzuciła, i nie czekając na odpowiedź z jego strony. Nie mogła w końcu poświęcać Nathanielowi całego swojego czasu, bo oprócz niego, w szpitalu przebywali też inni pacjenci.

    Korzystając z chwili, kiedy nikt nic od niej nie potrzebował, Gennie przeglądała ze znudzeniem swoje Social media, jednocześnie słuchając tego, co mówi do niej Nathaniel. I cóż, była rozbawiona jego słowami, ale też nie słyszała ich po raz pierwszy. W sumie, już nawet nie liczyła, ile razy słyszała te lub podobne komentarze na temat szpitali, pobytu w nich czy nawet pracy. Ona zaś kochała i nienawidziła to miejsce jednocześnie. Jednak, prawda była taka, że nie umiała sobie wyobrazić, by swoje życie mogła poświęcić czemuś innemu.
    — Po tygodniu, Nate. Tydzień tutaj i miałbyś dość. A ten tydzień to i tak byłby taki bardzo wymuszony z Twojej strony. Znam Twoją upartość, i wiem, że serce by Cię bolało, gdybyś musiał się przyznać do porażki — powiedziała, spoglądając na niego kątem oka. Po chwili usiadła na krześle, tuż obok niego i już na moment chciała przymknąć oczy, ale nagle usłyszała głos Marie. Spojrzała na nią pytająco, kiedy szybkim krokiem przemierzała korytarz, by chwile później spojrzeć na Nathaniela. Już wtedy, widząc jego uśmiech, powinna zrozumieć, że on maczał w tym wszystkim palce.
    Geneviev westchnęła, chowając telefon do kieszeni swojego pielęgniarskiego uniformu.
    — Okej, ale jak już wyjdziesz, to nigdzie nie idź. Muszę Cię odstawić na miejsce — powiedziała, po czym ruszyła za podekscytowaną Marie dyżurki.
    Wywróciła oczami, kiedy zobaczyła bukiet kwiatów. Marie, która jeszcze chwilę temu ciągle gadała, jak nakręcona katarynka, teraz milczała jak zaklęta.
    — Nie, to nie od tego lekarza. I dajcie spokój, widziałam go z jakąś kobietą— wyjaśniła, opierając się o jedno z biurek. Koleżanki rzuciły jej pytające spojrzenie, na co Gennie westchnęła z rezygnacją. Wkopała się.
    — To nie od niego, to od tego pacjenta, Nathaniela. Długa historia z przeszłością. żeby było jak najkrócej, próbuje odkupić swoje winy. I wszędzie szuka sojuszników. Marie — wymownie spojrzała na koleżankę, która jedynie się uśmiechnęła.
    — Muszę wracać i odstawić go do sali. Macie chwilę, żeby poplotkować na mój temat i wysnuć jakieś teorię, o których dowiem się po czasie. Pa! — rzuciła, opuszczając pomieszczenie i ponownie kierując się w stronę gabinetu, gdzie zostawiła Nathaniela.
    — Pamiętasz, jak Ci mówiłam, żebyś się ze mną za bardzo tu nie spoufalał? — rzuciła, spoglądając na niego, kiedy o własnych siłach wyszedł na szpitalny korytarz.

    OdpowiedzUsuń
  16. Geneviev sama nie wiedziała, czy była zła czy przestraszona tym, co może się stać, kiedy w końcu zdecyduje się, by na nowo wpuścić Nate’a do swojego życia. W jakimś stopniu była pogodzona z tym, jaką Nathaniel kiedyś wybrał drogę, po ich rozstaniu nauczyła się żyć w pojedynkę i tak naprawdę od tamtego czasu nie wiązała się z nikim na dłużej. Bała się zaufać, dlatego też wiele relacji sprowadzała do tych koleżeńskich. Wystarczyło jej to w zupełności, a teraz, nagle po czterech latach, wszystko znów stanęło pod jednym wielkim znakiem zapytania. I owszem, to był błąd z jej strony, że ten tydzień temu zdecydowała się zostać u Nathaniela w domu. Mogła ruszyć się i wrócić do siebie, nie robić mu złudnych nadziei. Teraz, cóż, musiała jakoś wybrnąć z tej nieciekawej dla niej sytuacji, albo też i nie. Sama nie wiedziała, co ma zrobić.
    Wywrociła oczami, widząc lekką irytację, która zaczęła malować się na twarzy bruneta.
    — Zachowujesz się jak pieprzony dzieciak. Taki rozwydrzony, na dodatek, Nate — odparła, kiedy usłyszała, że chce wyjść ze szpitala. W sumie, nie mogła go zmusić do tego, by został. Był dorosły i decydował sam o sobie, a ona nie miała nic do gadania w tej sprawie.
    Prychnęła. Ze złością i irytacją, kiedy wspomniał o tym, by mu wybaczyła.
    — Myślisz, że co? Że kwiaty wszystko załatwią? Że jeden dzień wszystko zmieni? To cztery, pieprzone, lata. Tyle czasu się nie odzywałeś. Zniknąłeś bez słowa wyjaśnienia. A teraz wracasz, jak gdyby nigdy nic, i wręcz żądasz, bym Ci wybaczyła. To tak nie działa — pokręciła głową, spoglądając na niego.
    — Jesteś tu sam, Nate. Nie masz nikogo, a ja, jak widać, mam za dobre i za miękkie serce. I nie spoufalam się, nie tak jak Ty to robisz, mimo, że stawiam Ci granice, to przekraczasz je — powiedziała, obserwując każdy jego krok, a kiedy do niej podszedł, znieruchomiała. Pozwoliła też na to, by jej dotknął, by był blisko jak kiedyś. I też miała gdzieś to, że ktoś mógł ich zobaczyć w tym momencie, choć wiedziała, jak może się to dla niej skończyć.
    — Puść mnie, Nate. Proszę, po prostu mnie puść i pozwól wrócić do pracy. Zostało mi tylko kilka godzin do końca zmiany. Jak chcesz, wypisz się na własne życzenie, odwiozę Cię do domu. I nie każ mi teraz myśleć o tym, co mam zrobić i co do Ciebie czuję, bo bardzo dobrze znasz odpowiedź. Ona nie zmieniła się mimo tych wszystkich lat — odparła, opierając się plecami o ścianę.
    — To nie jest odpowiedni moment, naprawdę — dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  17. Sytuacja z Nathanielem nie należała do łatwych. Geneviev tak naprawdę nie wiedziała, co ma zrobić jak postąpić. Czy wybaczenie mu tego, że zostawił ją te kilka lat temu, w jakiś sposób by to wszystko ułatwiła? Szczerze w to wątpiła.
    Zamiast odezwać się, powiedzieć cokolwiek, Genn tylko stała i słuchała tego, jak Nathaniel ją przeprasza. Jak wyrzuca z siebie słowa pełne żalu, rozczarowania i wszystkiego, co w nim było. Wiedziała, że dotarło do niego, jaką głupotę zrobił. Wiedziała, że cierpiał i to wszystko było pokutą za jego dawne czyny, ale musiał zrozumieć, że Gennie już na niego nie czekała. Choć nadal coś do niego czuła, a jego powrót do Mariesville ruszył swoistą lawinę w jej życiu, nie chciała wracać do tego, co było kiedyś, bo najzwyczajniej w świecie się bała tego, że ich historia nie skończy się dobrze. Dlatego trzymała ten dystans między nimi, nie pozwalając mu na to, by za bardzo się zbliżył.
    Pozwoliła mu odejść. Bez słowa, bez prób by został choć jeden dzień w szpitalu, bez mówienia, że do niego przyjdzie. Dokonał wyboru, a Geneviev to uszanowała.

    Wolne dni spędzała praktycznie zawsze tak samo. Cały poranek spędzała na wyluzowaniu się, wykorzystaniu tych kilku wolnych chwil tylko dla siebie. Piła leniwie ciepłą kawę na tarasie z tyłu domu. Spoglądała na zarośnięty ogród, powtarzając sobie raz po raz, że w końcu musi się wziąć za wyplewienie go, zadbanie o grządki i kwiaty, bo w końcu one niegdyś były tak ważne dla jej babci. Genn nadal się dziwiła, jakim cudem one jeszcze rosną, bo przecież ona totalnie zapominała o tym, by je podlać, wyrwać chwasty i tym podobne.
    Kiedy już wypiła kawę, przebierała się i szła biegać. Bieganie pozwalało jej oczyścić głowę, wyciszyć się, nabrać sił na zbliżający się nowy tydzień, który zapewne miał być pełen wyzwań, którym Geneviev zawsze stawiała czoła. Wodospady Riverside były idealnym miejscem, by przystanąć na chwilę, wziąć w płuca głębszy oddech, zatrzymać się. Spodziewała się tego, że może spotkać kogoś znajomego, jednak widom Nathaniela ją zaskoczył. Była pewna, że nadal był w domu, bo nie widziała, siedząc na tarasie, by gdzieś wychodził.
    — Bezcześcisz to miejsce, paląc tu fajki — powiedziała, podchodząc bliżej. Było jej gorąco, czuła jak pot spływa jej po ciele. Przystanęła tuż obok, spoglądając na wodospad, a później na bruneta, który siedział na trawie.
    — dobre to wino? — zapytała. Usiadła, nie czekając na jakiekolwiek słowa z jego strony.
    — Jak się czujesz, Name? —zadała kolejne pytanie, spoglądając na niego.
    G.

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak naprawdę, Genn nie chciał już z nim w jakikolwiek sposób walczyć, bo to najzwyczajniej w świecie nie miało sensu. Więc odpuściła, postanowiła zakopać topór wojenny i po prostu przywyknąć do myśli, ze Nate po prostu tu był i przez jakiś czas nie miał zamiaru ruszać się z Mariesville.
    Już nawet świadomość, że był jej sąsiadem nie była taka straszna. Geneviev spojrzała na bruneta, lustrując go uważnym spojrzeniem. Faktycznie, wyglądał lepiej, niż wtedy, kiedy widziała go w szpitalu po raz ostatni. I chyba też faktycznie czuł się dobrze.
    — Spacery są dobre. Tylko nie możesz się przemęczać— poinstruowała. Nawet w takich chwilach nie potrafiła w jakiś sposób zrezygnować z pracy, nie umiała się do końca wyluzować, by choć na moment nie myśleć o pracy.
    Chwyciła butelkę z winem, które podsunął jej Nathaniel, po czym upiła spory łyk.
    — Faktycznie, dobre. Ale już tak nie zachwalaj tych Włoch, my też tu mamy całkiem dobry alkohol. Na przykład whisky. Trochę ciężko na drugi dzień, jak za dużo się wypije, ale przyjemnie rozgrzewa — zaśmiała się. Wielu zawsze nie mogło się nadziwić, że ta dwójka tak bardzo się różniła, a jednak potrafili odnaleźć wspólny język.
    — Wybacz, ale nie mam najmniejszego zamiaru nigdzie cię nieść. Po pierwsze, nie przerzucę Cię przez ramię, po drugie ostatnio coś mi strzeliło w plecach. Teraz ja czasami jadę na środkach przeciwbólowych — rzuciła z rozbawieniem. Jedyne co mogła Nathanielowi zaoferować, to wzięcie go pod ramię i nic więcej.
    — Pamiętaj, nie jestem robotem i też czasem muszę odpocząć. Poza tym, wybrałam większość wyrobionych nadgodzin. Przede mną tydzień wolnego. Mam zamiar nic nie robić i używać jak najwięcej z tego urlopu, więc teraz, żeby nie myśleć o pracy, postanowiłam pobiegać — odparła, spoglądając w stronę wody. Wodospad przed nimi łączył się z niewielkim jeziorem, które wydawało się w dniu dzisiejszym bardzo spokojne.
    Gennie, niewiele się zastanawiając, wstała, po czym ściągnęła buty, skarpetki, a później resztę ubrań w postaci koszulki na ramiączkach i krótkich spodenek. Została w samej bieliźnie, sportowym komplecie, i w ogóle nie czuła skrępowania, że Nathaniel widzi ją w takim wydaniu.
    — Korzystaj, Nate. Za chwilę pewnie będzie tu tłum ludzi, a dzisiaj jest dosyć ciepło. Woda musi być przyjemna — powiedziała, ruszając w stronę jeziora. Owszem, woda była, jak dla Geneviev, przyjemna. Chłodna, idealnie orzeźwiająca ciało przy tych upałach, które ostatnio ciągle im towarzyszyły. Zanurzyła się po samą szyję, rozkoszując tym spokojem, który panował wokół.
    — Idziesz? — zawołała w stronę bruneta, odpływając jeszcze dalej od brzegu.
    G🤭.

    OdpowiedzUsuń
  19. — Po prostu przyznaj się do tego, że masz słabą głowę. Wino? Wino jest dobre do obiadu, może jakiegoś spokojnego wieczoru. Ale czasami trzeba wypić coś mocniejszego, by umierać na następny dzień — powiedziała, spoglądając na Nathaniela. Cóż, ich kraje i kultura picia alkoholu znacznie się różniły. Gen owszem, lubiła wino, ale to jednak whisky było czymś, z czego słynęła Ameryka.
    — Ach, Ty i te Twoje włoskie wino — zdążyła jeszcze jedynie westchnąć. Wiedziała, że nie ma co próbować go przekonywać. Nathaniel był nieugięty. Ona z resztą też. Każde z nich miało swoje zdanie, i nie miało zamiaru go zmienić.
    Gennie starła z twarzy kilka kropel wody, po czym wzruszyła lekko ramionami. Wiedziała, że za dużo pracuje, że w jej życiu zdecydowanie nie ma miejsca na work-life balance. Nigdy nie było. Pielęgniarstwo było wymagającym zawodem, a ona zdążyła już do tego przywyknąć, że jej zmiany mogą trwać zdecydowanie zbyt długo.
    — Tak naprawdę, to nie umiem odpoczywać. Nudzę się wtedy, dlatego szukam sobie zajęć, bo muszę coś robić — odparła zgodnie z prawdą. Nie miała totalnie pomysłu na to, co będzie robić przez ten cały wolny tydzień, a to ją nieco przerażało. Nie umiała odpoczywać, a Nathaniel dokładnie o tym wiedział. Z łatwością mógł zauważyć to, że Geneviev wychodzi z samego rana z domu, by wrócić do niego późnym wieczorem. Tak już miała, dom był dla niej jedynie miejscem do snu. Była jeszcze Millie, która w jakiś sposób motywowała ją do tego, by w ogóle wracać do Mariesville. Gdyby nie ona, Genn zapewne już dawno zamieszkałaby w Camden. Jednak, prawda była też taka. Że nie potrafiła opuścić Mariesville. Lubiła to senne miasteczko, oraz tą ciszę i spokój.
    — Głupek — skwitowała tylko, kiedy Nate zaczął się śmiać. Węże może i tu były, ale Geneviev jeszcze w życiu nie widziała, by któryś pływał, choć wiedziała, że to nie było żadnym nadzwyczajnym zjawiskiem.
    Spojrzała na niego uważnie, czekając również na to, kiedy ją puści. Nie to, żeby jej się ta bliskość nie podobała. Nathaniel po prostu nie mógł sądzić, że Gen tak szybko mu cokolwiek wybaczy.
    — Masz szczęście, gdyby nie Twoje połamane żebra, na pewno być oberwał za ten mało śmieszny żart — powiedziała. Nie ruszyła się, nadal trwała w bezruchu, słuchając jego głosu. Nic się nie zmienił, nadal brzmiał tak samo.
    — Możemy. Tylko pamiętaj, znam dobrze te tereny, o wiele lepiej niż Ty. Jesteś gotowy na porażkę? Może jak przegrasz, zrobisz mi najlepsze, włoskie spaghetti w ramach, hm? — zapytała. Kiedy Nate ją puścił, położyła się na plecach na wodzie, spoglądając w bezchmurne niebo.
    — Więc jak, zakład? Lubię zakłady. Wygrywać też lubię i coś czuję, że to spaghetti będzie smakować wyśmienicie— zaśmiała się, odwracając głowę w stronę bruneta
    G.

    OdpowiedzUsuń
  20. — Już tak nie narzekaj. Chyba zdążyłeś zapomnieć, że jak tu przyjechałeś, to aż tak bardzo na te nieszczęsne whisky nie narzekałeś — wypomniała z rozbawieniem, jednak dobrze pamiętała, że kiedy się poznali, aż tak bardzo nie narzekał na smak whisky.
    — Starzejesz się Nate. To już nie to samo mlode cialo co kiedyś, dlatego też coraz częściej masz kaca — zaśmiała się. Wcześniej, kiedy jeszcze ze sobą byli, zdarzały się dni, kiedy potrafilibyście i całą butelkę alkoholu, a kac żadnego z nich nie męczył za bardzo. Z biegiem czasu jednak wszystko się zmieniało, Gennie wiedziała to sama po sobie.

    Na jego stwierdzenie, że nie potrafiła odpoczywać, Gen wzruszyła jedynie ramionami. Miał rację, nie potrafiła. Nie lubiła siedzieć bezczynnie i marnować czasu, zawsze znalazła sobie zajęcie.
    — kiedyś próbowałam z tymi kamyczkami, co nakleja się na numery. Drażniło mnie to, że schodzi na to tyle czasu i, że nie zawsze potrafiłam je złapać za pierwszym razem. Dlatego też zaczęłam biegać więcej, niż wcześniej. To w jakiś sposób pomaga mi uspokoić głowę i natłok myśli, a ja czuję się rozluźniona — wyjaśniła, spoglądając na bruneta. Kiedy zaczął się prężyć i mówić o sobie w samych superlatywach, Gennie wywróciła z rozbawieniem oczami.
    — Zobaczymy, Nate. Nie zawsze to wszystko idzie ze sobą w parze. Mam nadzieję, że kiedy przegrasz, będzie to dla Ciebie wystarczająca lekcja pokory. A teraz zdecydowanie musimy się zbierać, bo zaraz będzie lać jak nie wiem. Te dwa tygodnie bez deszczu były zbyt długie — powiedziała, podpływając do brzegu. Chwilę później oboje szybko zmierzali w stronę domów, choć deszcz ich zupełnie nie oszczędził.

    Może nie powinna się zgadzać. Może powinna wrócić do siebie, kiedy tylko stanęli na chodniku, pomiędzy swoimi domami. Geneviev odwróciła głowę w tył, spoglądając na dom babci, teraz już należący do niej. Nadal jakoś ciężko jej było myśleć o tym budynku jako o swoim. On zawsze należał do Marie, i choć jej już od kilku lat nie było na świecie, to w środku nadal było czuć jej ducha.
    Mimo, że dzien należał do ciepłych, wieczór jednak robił się już nieco chłodniejszy. Gen znów spojrzeniem wróciła do Nathaniela, który stał przed nią, uśmiechając się. Miał mokre włosy i krople deszczu spływały po jego twarzy i karku. Ubrania lepiły się do ich ciał, a Gen czuła, że robi jej się coraz chłodniej. Propozycją. Nathaniela była więc bardzo kusząca. Wiedziała, że gdyby się zgodziła, zjadłaby najlepsze spaghetti w swoim życiu oraz wypiła najlepsze włoskie wino. I co najważniejsze, nie musiałaby spędzać samotnie wieczoru.
    — Niech Ci będzie. Ale tylko dlatego, że po prostu nie chce mi się siedzieć samej w domu — odparła, uśmiechając się lekko. Odkleiła z twarzy mokry kosmyk włosów, zakładając go za ucho, a gdy Nathaniel ruszył w stronę swojego domu, ona podążyła tuż za nim.
    — Tak w ogóle, co planujesz z nim zrobić? — zapytała z zaciekawieniem, kiedy już oboje znaleźli się w środku.
    G.

    OdpowiedzUsuń
  21. — Możesz to odbierać jak tylko chcesz, mi to obojętne — powiedziała, wzruszając ramionami.
    — Samotne wieczory też nie są takie złe, trzeba się po prostu przyzwyczaić — dodała po chwili, wchodząc w głąb domu. Znała go bardzo dobrze, bywała tu niejednokrotnie. Ich babcie się bardzo lubiły, więc często też się odwiedzały, w końcu mieszkały przez lata obok siebie. Co do samotnych wieczorów, Gennie już zdołała się do nich przyzwyczaić, nawet jej nie przeszkadzały. Nawet je lubiła. Zdarzały się momenty, kiedy jednak spędzała te wieczory w czyimś towarzystwie, ale bardzo rzadko.
    — Dzisiaj jednak, ani mój wieczór, ani Twój nie będą należeć do tych samotnych. Wykorzystaj to dobrze, Nate — zaśmiała się, jednak po chwili zamilkła, widząc, jak twarz Nathaniela poważnieje na samą wzmiankę o domu. Nie chciała go w żaden sposób urazić, po prostu była ciekawa tego, co zamierza. I cóż, skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej nie zaskoczył swoimi słowami, że zamierza tu zostać. Nie potrafiła sobie jeszcze wyobrazić, że Nathaniel będzie jej sąsiadem.
    — Czyli co, już mogę rozpowiadać plotki w miasteczku, że będę mieć nowego sąsiada? Przystojnego Włocha na dodatek?— zapytała, unosząc w górę jedną brew. W sumie, pewnie nie trzeba będzie długo czekać na tego typu plotki. One rozsiewały się jak pyłki, niesione przez wiatr.
    — Kota? Super, moja Millie będzie miała się z kim bawić. Swoją drogą, nie przyszła ostatnio do Ciebie? Lubi ostatnio jakoś wymykać się z domu i chodzić po okolicy — wyjaśniła, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Czasami nie miała już pomysłu, jak utrzymać kotkę w domu, bo Millie była na tyle sprytna, że zawsze w jakiś sposób udało jej się wymknąć z domu.
    — Twoja rodzina może chcieć wiele, ale to od Ciebie zależy, co z tym wszystkim zrobisz. Będziesz chciał, to tu zostaniesz, będziesz chciał, to sprzedasz dom. Szybko by się znalazł kupiec, tu ciągle ktoś przyjeżdża i szuka domu do kupna. Może to i mała mieścina, ale Mariesville jakimś cudem przyciąga do siebie ludzi — wyjaśniła. Geneviev spędziła tu całe swoje życie, nie licząc kilkuletnich studiów w Atlancie, a i tak przyjeżdżała tu praktycznie na każdy weekend. Mariesville było jej miejscem na ziemi, po prostu. Kiedyś owszem, chciała stąd wyjechać, zamieszkać w mieście. Okres studiów jednak pokazał jej, że nie lubiła życia w wielkim mieście.
    — Zostaję. Studia w Atlancie pokazały, że wielkie miasta nie są dla mnie. Lubię tą ciszę i spokój tej mieściny, do pracy też jakoś daleko nie mam. Nie muszę brać kredytu na kupno mieszkania czy domu, bo już go po prostu mam. Nadal spłacam za to kredyt studencki — zaśmiała się. Wzięła od Nathaniela ręcznik i ciuchy, po czym skierowała się w stronę łazienki. Wzięła szybki prysznic, po czym przebrała się w ubrania, które dał jej Nathaniel.
    — W czym mam Ci pomóc, szefie kuchni? — zapytała, stając tuż obok i spoglądając na Nathaniela z uwagą.
    G.

    OdpowiedzUsuń
  22. Powinna czuć się nieco dziwnie, mając na sobie jego ubrania, ale ani trochę tak nie było. Gen czuła się swobodnie, będąc tak blisko Nathaniela, mając na sobie jego koszulkę, czując na sobie jego uważne spojrzenie, kiedy tylko pojawiła się w kuchni. To było tak naturalne, choć powinno być zupełnie inaczej. Może wielu na jej miejscu nie dopuściłaby do tego rozwoju sytuacji.
    — Uważaj, bo jeszcze oślepniesz — wytknęła nieco ironicznie, kiedy Nathaniel bezczelnie przesuwał spojrzeniem po jej ciele.
    — Ale się podlizujesz, nate — zaśmiała się, odbierając od niego kieliszek wina. Usiadła wygodniej na kuchennym blacie, opierając się plecami o kuchenną szafkę. Upiła łyk czerwonego trunku, stwierdzając, że w smaku jest naprawdę dobry. Spodziewała się, że wino będzie cierpkie, może nieco kwaśne w smaku. Było przyjemne, nieco chłodne, ale nie za zimne. Na wzmiankę o rozsiewaniu plotek, Gennie zaśmiała się, machając nogami w powietrzu.
    — Oczywiście, jestem pierwsza do plotek. Uwierz, że te stare baby mają wszędzie oczy i uszy. Albo pozakładały podsłuchy u każdego w domu. Daj im góra dwa dni, a na pewno usłyszysz coś na swój temat — odparła. Plotki w Mariesville bardzo szybko się roznosiły. Jeśli Nathaniel chcial tu zostać, musiał wziąć pod uwagę to, ze przez jakiś czas będzie na językach tutejszych starszych mieszkanek, których ulubionym zajęciem było właśnie plotkowanie.
    — Mysz, czy jaszczurka? Mi ostatnio przyniosła jaszczurkę. Czasami mam wrażenie, że robi to specjalnie, bo wie, że za bardzo nie lubię tych zwierząt. Na szczęście udało mi się ją złapać w pudełko i wynieść na dwór. A Millie dostała karę na mokrą karmę — powiedziała z poważną miną, by chwilę później się zaśmiać. Kochała swoją kotkę, ale naprawdę, momentami odnosiła wrażenie, że Millie specjalnie przynosi jej te cholerne jaszczurki i ma z tego niezły ubaw, kiedy Gen wręcz z obrzydzeniem łapie je do pudełka.
    — No proszę. Ten ktoś musi być wyjątkowy, że pokonałeś tyle kilometrów — odparła, spoglądając na bruneta. Oczywiście, że to o nią chodziło, Geneviev nie była głupia, od razu wyłapując z kontekstu, że chodzi o nią. Musiała być dla niego ważna. Nie, ona wiedziała, że jest dla niego ważna. Że Nathaniel jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Jednak, nie chciała mu wybaczyć tak łatwo, a on o tym wiedział pewnie bardzo dobrze.
    Alkohol przyjemnie rozgrzewał jej ciało. Czuła, że powoli wino uderza do głowy, ale jeszcze nie było z nią tak źle, jak kilka tygodni temu. Teraz było jej po prostu wesoło i przyjemnie.
    — Powoli odkupujesz swoje winy, Nate. Musisz jeszcze trochę się nagimnastykować, ale jesteś na dobrej drodze — powiedziała zgodnie z prawdą. Nathaniel niegdyś był całym jej światem, a teraz powoli znowu wkradał się do jej życia, niespiesznie, by jej przypadkiem nie spłoszyć.
    Kiedy się zbliżył, Geneviev nieco drgnęła, czując jak jej mięśnie zaczynają drżeć. Nie ruszyłą się, kiedy Nathaniel zdobył się na to, by się do niej zbliżyć. Gen pozwoliła mu na to, spoglądając nieco w dół, na rękę bruneta, która błądziła po jej nagim udzie.
    Pozwoliła mu na kolejny gest. Pocałunek pełen emocji, ktory Geneviev w pierwszej chwili nie odwzajemniła. Minęło kilka sekund, zanim brunetka, przesunęła się w jego stronę, oplatając rękami szyję Włocha.
    G.

    OdpowiedzUsuń
  23. Geneviev aż zakręciło się w głowie od tego pocałunku. To było coś, czego brakowało jej przez te wszystkie lata. Oczywiście, że kiedy rozstała się z Nathanielem, nie zamknęła się całkowicie na facetów. Pozwalała sobie na randki, seks, była nawet w kilkumiesięcznym związku, ale to nie było to. Czegoś jej wiecznie brakowało, coś nie pasowało. Większość z tych, z którymi się spotykała, nie było Nathanielem. Nie znało jej taką obroże, jak znał ją on. Nie mieli jego natury, uśmiechu, tego spojrzenia. To był chyba jeden z głównych powodów, dla którego Geneviev nie potrafiła znaleźć sobie drugiej połówki, bo tak naprawdę ciągle myślała o nim. Nate sprawił, że nagle wszystko wskoczyło na prawidłowe tory. Że Gen znalazła ten jeden element puzzli, który dawno temu się zgubił. Wszystko znów, przez tą krótką chwilę, było jak dawniej.
    Szum deszczu za oknem, wybijał tylko sobie znany rytm, ale to tak naprawdę ich nie obchodziło w tym momencie. Teraz, jedyne czego gen pragnęła, to to, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Chciała, by trwała ona już zawsze, by to, co kiedyś ich łączyło, znów powróciło. Może i była zbyt łatwowierna, może faktycznie za szybko mu odpuszczała, ale nie potrafiła się na niego długo złościć. Nawet to, że zostawił ją dla innej, te kilka lat temu, nie było już takie ważne.

    — No, nie powiem Ty jesteś mistrzem zmiany atmosfery — zaśmiała się, kiedy Nathaniel w panice wrzucał garnek do zlewu, klnąc przy tym. Cóż, cała sytuacja może i wyglądała nieco komicznie, jednak też była sama w sobie niebezpieczna.
    — Zdecydowanie, tego wina chyba nieco za dużo, jak na nas — powiedziała po chwili, zsuwając się z blatu. Zanim Nate wrzucił makaron na nowo, by się gotował, Gen zdążyła pociągnąć co za oparzoną rękę i wsadzić ją pod chłodny strumień wody.

    — Oparzenie pierwszego stopnia. Przeżyjesz, za jakieś dziesięć dni nie będzie śladu — wyjaśniła, spoglądając na niego z uśmiechem.

    Jedzenie, jak mawiała jej babcia, zawsze zbliżało ludzi. Teraz też chyba tak było. Genn czuła, że wszystko, co miało miejsce kilka dni temu, uleciało, a na to miejsce wkradała się jakaś nowa relacja. Może bardziej dojrzalsza. Może bardziej przemyślana.

    — Skończyłam studia, ale myślę, czy nie iść dalej i nie zrobić specjalizacji z anestezjologii. Trochę podróżowałam,ale i tak większą część mojego wolnego czasu zabierała nauka, studia, a później praca. Ale byłam w Meksyku, Kanadzie. Trochę pojeżdziłam po stanach i odwiedziłam kilka parków narodowych. Ot, żeby zabić nudę w swoim życiu — odparła, zawijając makaron na widelec, który po chwili ze smakiem zjadła.

    — Czy to ważne, Nate? Ja nie pytam Cię o Twoją byłą żonę — powiedziała, spoglądając na niego. Upiła łyk wina, by zamilknąć na moment.
    — Jakoś nie umiałam znaleźć tego, co by mi się podobało w drugiej osobie. Bycie singlem nie jest takie złe, przyzwyczaiłam się. — dodała, wzruszając przy tym ramionami

    — To jak to w końcu było, zostałeś tym ojcem, czy to był jakiś pic na wodę, tylko po to, by Cię ściągnąć z powrotem do Europy? — zapytała.
    G.

    OdpowiedzUsuń