Michael stał przy bramie gospodarstwa, z rękami w kieszeniach, patrząc na Maddie z wyraźną irytacją. „Magdalene, serio? Znowu schowasz się na strychu zamiast ogarnąć, co się dzieje na farmie?” – rzucił ostro, z wyraźnym napięciem w głosie. Maddie wzruszyła ramionami, odpowiadając spokojnym głosem: „Nie dla każdego gęsi muszą być całym światem, Mic. Daj spokój”. Michael prychnął i ruszył w jej stronę, szybko zmniejszając odległość. „Mogłabyś choć raz poczuć odpowiedzialność za dobro rodziny, zamiast ciągle uciekać, a nie jak zwykle ciągnę wszystko sam”. Maddie skrzywiła się i szybko odwróciła, ledwie szepcząc: „Sam nie jesteś święty”.
Margaret podniosła wzrok znad stosu papierów i spojrzała na Maddie z mieszaniną troski i zniecierpliwienia. „Zastanawiałaś się kiedyś, co będziesz robić za pięć lat?” – zapytała, poprawiając okulary. Maddie upiła łyk herbaty i lekko wzruszyła ramionami: „Żyję chwilą, nie przyszłością. Coś mi los zgotuje do tego czasu”. Margaret westchnęła i wróciła do dokumentów, przekonana, że jako „ta odpowiedzialna” zawsze będzie musiała myśleć za nie dwie – i wkrótce wyciągać krnąbrną siostrę z kolejnych tarapatów.
Martin zaparkował wieczorem pod antykwariatem, po czym wysiadł, niosąc ze sobą kilka narzędzi. „Wspominałaś, że regał w kącie zaczyna się rozlatywać?” – rzucił, zamiast powitania. Maddie podniosła wzrok znad niewielkiego zegara na łańcuszku i uśmiechnęła się pod nosem. „Zawsze można na ciebie liczyć! Chcesz herbaty?”. Martin kiwnął jedynie głową, już szykując się do naprawy bujającego się niebezpiecznie na boki mebla. Przy herbacie, w akompaniamencie młotka rozmowa między nimi jak zawsze płynęła naturalnie – o rzeczach, których inni nie chcieli słuchać.
Mia trzasnęła drzwiami, wpadając do antykwariatu z grubym zeszytem pod pachą, pędzlem wsuniętym w koka i plamą farby na policzku. „Maddie, musisz to zobaczyć!” – zawołała, rozkładając przed nią szkicownik pełen chaotycznych, ale pełnych emocji rysunków. Maddie uniosła brwi, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. „Wygląda na to, że kogoś tu znowu naszła szalona wena”. Mia zaśmiała się i odpowiedziała: „No i dobrze! Przynajmniej tutaj chaos ma sens”. Siadły razem na starym fotelu, otoczone książkami i tajemnicami, i przez chwilę świat zewnętrzny przestał istnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz