6.09.2024

[KP] Rowan Johnson

UWAGA: poniższe treści mogą zawierać elementy przeznaczone dla dorosłych czytelników
ROWAN JOHNSON
// szeryf Mariesville

Był doskonałym przykładem rozczarowania i nie tak bardzo czarną, ale jednak, owcą, która zniszczyła przyszłościowe plany jednym, srogim wybrykiem, zapomnianym, na szczęście, już lata świetlne temu. Nie płakał z tego powodu, bo to nie jego plany wzięły w łeb, a ambitnych rodziców, którzy po dziś dzień trochę się za to wstydzą, i nigdy nie żałował, choć życie miałby sielankowe, gdyby dorobił się prawniczego tytułu i strzelał z paragrafów na prawo i lewo, nie ograniczając się jedynie do prawa Mirandy i swojej broni. Ale stara szeptucha zawsze przepowiadała, że z tego dzieciaka to mecenasa nie będzie; przecież to archetyp wojownika, gotowy wykorzystać swoją siłę dla dobra wspólnego, a nie własnego. Nie napcha sobie kieszeni ludzką krzywdą, bo służy czemuś znacznie większemu od siebie. Na szczęście, prawa natury gwarantują, że kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne – jemu otworzyły się dokładnie te, o których marzył skrycie i po cichu. Wszedł w policyjne buty i nigdy ich nie zdjął, nie ważne jak mocno obcierał sobie pięty, czy jak często potykał się o niedowiązane sznurówki, płacąc za błędy cenę tak wysoką, że w kilku przypadkach wartą niemalże życie. Bo niemożliwe rzeczywiście nie zawsze było możliwe, ale dla niego musiało stać się przynajmniej dopuszczalne. Dla niego nieosiągalne musiało stać się osiągalne, a odwaga to wybór, którego dokonał, nie jeden raz zdając sobie sprawę, że szczęście sprzyja tylko ludziom zdecydowanym na wszystko. Zdecydowanym na stąpanie po cienkiej linii między życiem, a śmiercią. Na pełnienie roli dyrygenta w walce między dobrem, a złem. Na ból, pot i łzy, i na bezkres wyrzeczeń, dzięki którym policyjne buty stają się lżejsze. A w końcu zdecydowanym również na to, że najpierw zobaczysz tragedię, a później, jak gdyby nigdy nic, z uśmiechem wybierzesz farby do pokoju.

Imiona i nazwisko:Rowan William Johnson Data i miejsce urodzenia:04.07.1988 r. Camden, Georgia Miejsce zamieszkania:własna posiadłość, Orchard Heights, Mariesville Aktualny zawód i miejsce pracy:szeryf, Mariesville Police Department Poprzedni zawód i miejsce pracy:oficer SWAT, Atlanta Police Department Stopień:kapitan Grupa:Lokalni Bohaterowie Pojazdy:Chevrolet Tahoe, Dodge Charger, prywatny: Ford Ranger Hobby:kajakarstwo, strzelanie, jazda konna, harmonijka, dart

Jeżeli mieszkasz tutaj dłużej, na pewno znasz jego rodzinę – Johnsonów nie da się zresztą nie zauważyć, a tym bardziej zapomnieć, bo od pokoleń pełnią w mieście funkcje publiczne i siedzą na świeczniku, reprezentując interesy lokalnej społeczności. Na pewno kojarzysz byłego burmistrza, który nie szczędził funduszy miejscowym przedsiębiorstwom i kobietę, która stworzyła tutaj swoje prawnicze imperium. Bywają przecież na wszystkich wydarzeniach, zawsze chodzą pod rękę, a miejscowy monitoring jakimś cudem ich nie sięga, czego nie można powiedzieć o trójce ich dzieci. Zwłaszcza o tym najstarszym, Rowanie Johnsonie, który jako dzieciak skoczył kiedyś z Wodospadów Riverside i rozbił sobie głowę. Uczęszczał do lokalnych szkół i krnąbrny był z niego uczeń, choć nigdy nie wagarował, a po lekcjach udzielał się w wolontariacie i wszędzie było go pełno. Poskładał swój pierwszy kajak i testował go z dzieciakami z sąsiedztwa na stawie w Applewood Park, a na balu maturalnym został nawet królem i piękną koronę oddał później na charytatywną licytację. Miał być prawnikiem, tak jak przykazała rodzinna tradycja, więc poszedł na studia do Duke Law School w Północnej Karolinie, ale nie dotrwał do końca. Wydalono go na trzecim roku, bo uderzył wykładowcę w twarz – podobno wcale nie bez powodu, bo w czyjejś obronie, ale to akurat mało kogo wtedy obchodziło. Miał dwadzieścia dwa lata jak wstąpił do policji i dwadzieścia dwa i pół, jak chciał rzucić to w cholerę, ale tego nie zrobił, bo obiecał samemu sobie, że nie da zdeptać się tym starym wyjadaczom z Camden. Okolica usłyszała o nim po raz pierwszy, gdy wskoczył do Maple River i wyciągnął z niej topiącego się pięciolatka. Nie oczekiwał w zamian niczego, ale bohaterski czyn został doceniony przez dowódcę, który w nagrodę przepchnął go do głębszych sektorów. Wtedy okolica usłyszała o nim po raz drugi, bo rozbroił człowieka, który na oczach przechodniów przystawił sobie strzelbę myśliwską do głowy, i nie zrezygnował, gdy w afekcie to w niego skierował długą lufę. Na pewno nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężką pracą obkupiona była jego życiowa ścieżka, bo tak niewiele o nim wiadomo, ale obiło ci się o uszy dokąd zaprowadziła go determinacja. Może twój wzrok również za nim podążał, choćby z ciekawości, kiedy mając dwadzieścia dziewięć lat dostał się w szeregi SWAT i nie przesiadywał już tak często w The Rusty Nail, albo gdy wracał po kilku dniach ze służby i w drodze do lokalnego marketu dziwnie utykał na jedną nogę. Zbywał to machnięciem ręki i stawiał ci piwo, dokładnie takie, jak lubisz, a potem oferował bezinteresowną pomoc przy naprawie płotu, który znów skrzywił się po ostatnim wietrze. Wiesz, że jeśli pojawiała się potrzeba, był dla wszystkich razem i dla każdego z osobna. Może to między innymi twoja krew uratowała mu życie, bo kiedy lokalne wiadomości obiegła informacja, że został dwukrotnie dźgnięty nożem w brzuch i potrzebuje krwi, chętnych do oddania jej nie brakowało. Walczył trzy tygodnie i wykaraskał się z tego z trudem, ale długo zastanawiał się czy było warto. Miał trzydzieści cztery lata, jego marzenia się roztrzaskały, a pożegnania ze służbą, którą przecież żył, bał się bardziej niż śmierci. Prawa natury gwarantują jednak, że kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne – w ten właśnie sposób, w roku dwa tysiące dwudziestym drugim, został szeryfem Mariesville, by dalej służyć lokalnej społeczności. Od zawsze i na zawsze.

2010/2011 local police, Camden Police Department
2011/2015 local police, Mariesville Police Department
2015/2017 taks force Nighthawks DUI, Georgia State Patrol
2017/2021 entry team SWAT, Atlanta Police Department
2022/ ∞ sheriff, local police, Mariesville Police Department

2018 — Interpol Washington, USNCB — proposal rejected
2020 — DEA Wirginia, Special Response Team — proposal rejected
2021 — suspended from official duties, finally exonerated, discontinuation of criminal proceedings


Hej! Zapraszam serdecznie wszystkich. Poszukujemy przyjaciół starych i nowych, znjaomości bliższych i dlaszych, a także tych dłuższych i chwilowych. Więcej informacji: zdaniezlozone@gmail.com Wizerunek: Joseph Cannata. POSTAĆ MIESIĄCA. Poprzednie karty: 1, 2

8 komentarzy:

  1. Gdyby Abigail była starsza, bardziej doświadczona albo przynajmniej swobodna i otwarta na relacje o głębszym znaczeniu niż koleżeństwo, a przede wszystkim gdyby znała siebie lepiej, pewnie dostrzegłaby jak niechybnie zbliża się ku katastrofie. Rowan nie był kimś, w kim powinna lokować jakiekolwiek uczucia czy nadzieję. Zresztą sama nie była do końca świadoma, że to robi, ona... Zwyczajnie poddawała się temu przyciąganiu i już. Nie szukała nikogo na siłę, za nikim nie wypatrywała, właściwie tak jak Rowan odcinał się od uczuć, ona na pewien czas zamykała się na relacje i to, że przy szeryfie coś się w niej przełamywało, to nie byłoby niczym złym... Gdyby nie było jednostronne i kierowało ich znajomość ku niezręczności. I gdyby orientowała się w sytuacji i nie była tak głupiutka. Bo ta jej wrażliwa i uczuciowa strona była bardzo podatna na gesty i chwile i gdy czuła się już bezpieczniej, okazywało się że wcale nie żyje skupiona tylko na pensjonacie. Okazywało się, że ma wielkie i otwarte serce, a teraz szła z nim w złym kierunku.
    To nie była jej wina, ani wina szeryfa, takie kilka chwil między nimi zwyczajnie klikneło. Abi była młoda i ostatecznie okazywało się, że Jax który ostrzegał przyjaciela, miał stuprocentową rację. Uczuciowa strona dziewczyny to była cała ona, po prostu. Ruda nie potrafi zapomnieć o pocałunkach, ani o chwilach bliskości szczególnie tak żarliwych, że człowiek wspominając tę momenty, sam siebie nie poznaje. Nie umiała przejść do porządku dziennego i zostawić w tyle tego, jak pragnęła Rowana i jak on odpowiadał namiętnością na jej obecność, ale cholera... To nie miało sensu. I Abi zdawała sobie sprawę, że musi to zostawić w tyle, nawet jeśli kotłuje się w jej wspomnieniach każda pieszczota i każdy jęk przyjemności, bo ani dziś ani jutro nie widziała możliwości, by cokolwiek z tym zrobić. To nie tak, że zaczną się spotykać, to też nie tak że Rowan nagle się nią zainteresował. To się po prostu stało. Ale winna nie była nalewka, czy wino wypite nad rzeką, tylko oni sami. I to ją gryzło najbardziej, bo zbyt łatwo było jej ulec szeryfowi, a on zbyt łatwo ulegał chwilom z nią.
    Odetchnęła znów głębiej przez rozchylone usta i poczuła ulgę, gdy zabrał jej strzelbę. W uszach jej szumiało i od razu pokręciła głową. Nie, nie było w porządku i zdecydowanie nie chciała próbować dalej z strzelbą, raczej pistolet prędzej przypadł jej do gustu. Ale nie powinna już zabierać czasu Rowanowi i pozwolić mu dokończyć trening.
    - Nie... Poczekam w aucie - zdecydowała, woląc się wycofać. Aby nie przeszkadzać jemu i trochę się też uspokoić. To byłaby fajna zabawa, ale... Nie była. - Podoba mi się pistolet - dodała jeszcze, tak żeby zaznaczyć że jej przyjazd tutaj to nie żadne marnowanie czasu. Chociaż uczenie jej, a trenowanie samemu to pewnie całkiem różne rzeczy.
    Odsunęła się, zapinając kurtkę aż po samą górę i oparła się o auto, patrząc jak Rowan się przymierza i obchodzi z bronią. Zaskakujące było ile miał w sobie gracji, bo sama strzelba czy pistolet raczej jej ujmowały, będąc narzędziem śmiercionośnym.
    Jeśli chodzi o ich kolację to na ten moment nawet nie wiedziała, co chce przygotować i czym poczęstować Rowana. Z głodu nie umrą, to na pewno, ale może czasu nie starczy na przygotowanie mu deseru.

    Abi

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieli inne doświadczenia, inne podejście, inaczej patrzyli na świat, a jednak coś we wszechświecie sprawiło, że się przy sobie odnaleźli. Sprawy uczuciowe rzeczywiście nie należą do najprostszych i każde z nich zostawiło tę sferę życia w spokoju, choć z różnych powodów, ponieważ w przypadku Nancy nie było mowy o emocjonalnym odcinaniu się, akurat tego nie potrafiła, a szkoda, ponieważ czasami by się jej to przydało. Może więc nie była specjalistką od spraw miłosnych, ale wiedziała, że codzienność jest lepsza we dwoje. Wiedziała również, że ona i Rowan są w stanie wiele sobie dać, dopełniając się pod wieloma względami. To nie jest proste, nauczyć się siebie w ten szczególny sposób, otwierać się przed kimś, wpuszczając do swojego świata, dzielić się troskami, naginać swoje nawyki oraz upodobania, a w jego przypadku otwierać drzwi, które od dawna były zamknięte, jednak przez lata mniej lub bardziej świadomie, wspólnymi siłami stworzyli pod to solidne fundamenty. Znali się, szanowali, ufali sobie, to był początek, ale przyjaźń dużo im dawała. To miało prawo udać się tak samo, jak mogło okazać się kompletną katastrofą, ale jeśli nie spróbują, to przez resztę życia będą mogli co najwyżej zastanawiać się, co by było, gdyby spróbowali, a Nancy miała wrażenie, że tyle razy już z siebie zrezygnowała, podobnie jak on odmawiając sobie szczęścia, że nie chciała zmarnować tej szansy, gdybać i żałować. Rowan też nie mógł już zawsze odmawiać sobie szczęścia takiego rodzaju, bo jeśli ich wspólna noc coś w nim poruszyła, to chyba miało to jakieś znaczenie, musiało o czymś świadczyć. Nancy postanowiła więc pozwolić temu żyć i się rozwijać, dać czas, bo z niczym nie musieli się śpieszyć i przekonać się o tym, co przyszłość dla nich miała. Coś na pewno, w końcu w popisowy sposób dali sobie tego przedsmak, dlatego była przekonana, że mogła mieć dużo dobrego. W swoim towarzystwie nawet z najgorszego dnia potrafili zrobić ten najlepszy, więc dlaczego mieliby nie próbować dalej? Jeśli świat Rowana potrzebował naprawy, a on był gotów pozwolić na to Nancy, przy okazji dając jej choć trochę o siebie zadbać i zatroszczyć, to śmiało, bo ona bardzo tego chciała. Pragnęła ulepszać jego świat pod każdym względem. Czuła, że to nie będzie proste, oboje byli ludźmi pokiereszowanymi przez życie, więc ta słodycz, która ich od wczoraj wypełniała, to jedna z wielu rzeczy, której przy sobie doświadczą, ale było warto.
    Nawet spanie z Rowanem okazało się niezwykle przyjemne. Nancy, zgodnie z obietnicami, nie chrapała i nie wierciła się, nawet za bardzo nie zmieniała pozycji, bo najlepiej było jej, gdy przytulali się do siebie. Zasnęła w jego objęciach i w tych samych ramionach smacznie przespała część nocy, która im została i która byłaby za krótka bez względu na to, ile rzeczywiście by trwała. Musiała być naprawdę zmęczona, skoro nie obudziły jej pierwsze promienie słońca, zaglądające do sypialni przez okno, ani nawet fakt, że Rowan wstał i przez chwilę kręcił się po pokoju. Wtedy Nancy jedynie zabrała dla siebie resztę kołdry, jeszcze mocniej się nią owinęła i schowała twarz w wolną poduszkę, która beznadziejnie zastępowała Rowana, bo nie przytulała i nie głaskała po głowie, ale przynajmniej nadawała się do tego, żeby to w nią się wtulić i jeszcze na moment uciec przed dobijającą się rzeczywistością.
    Przebudziła się dopiero, gdy poczuła, że materac nieznacznie zapada się pod ciężarem ciała Rowana, a jego głos pomógł jej się rozbudzić, sprawiając, że wszystko do niej docierało, choć nie otwierała oczu.
    — Mhm — wymruczała rozczulona, uśmiechając się. A więc tak to z nim było, że zasypiała przy nim z uśmiechem na ustach i ten sam uśmiech pojawiał się na jej twarzy już podczas pobudki. Jak niby miałoby się jej to nie podobać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Właśnie przerwałeś mój sen o tobie w najlepszym momencie — przyznała sennie, trochę się zgrywając, ponieważ nie pamiętała swojego snu, ale była pewna, że jeśli śniła, to właśnie o nim. Ostrożnie przystąpiła do otwierania oczu, jednak natychmiast je zmrużyła, reagując delikatnym światłowstrętem na jasność, która panowała w sypialni. Wyciągnęła jedną rękę spod kołdry, wyswobadzając ją z tego kokonu, w który się owinęła i leniwie przesunęła nią po oczach, lekko je pocierając. Zaśmiała się, słuchając Rowana, aż wreszcie spojrzała na niego wciąż trochę zaspana.
      — Dzień dobry, ostrzegałam cię — odpowiedziała jak największe niewiniątko, mierząc go wzrokiem i uniosła brew, wracając oczami do jego twarzy. — Czy ty założyłeś mundur, żeby aresztować mnie za kradzież kołdry? — zażartowała, choć przyglądała się mu z zaciekawieniem, ale to dlatego, że nie spodziewała się tak szybko zobaczyć go w takim wydaniu. Wcale jej to nie przeszkadzało, podobał się jej w mundurze jak zawsze, a może nawet jeszcze bardziej ją kręcił, ale po prostu nie mogła uwierzyć, że podczas gdy ona była w takiej rozsypce, próbując się zebrać po intensywnej nocy, której ślady nosiło całe jej ciało, a ona w każdym mięśniu wyraźnie czuła ich wspólne szaleństwo, on wyglądał już tak dobrze. Tak, jakby wcale nie był na imprezie, nie pił tequili, nie zarwał nocy przez gorący seks.
      Leniwie się przeciągnęła, przez co tylko upewniła się, że czuje Rowana wszędzie i pokiwała głową, kontrolnie zerkając na szafkę nocną, na której były rzeczy, o które uroczo zadbał. Uśmiechnęła się i tym razem wyciągnęła rękę w jego stronę, wierzchem dłoni dotykając jego policzka.
      — I rozumiem, że bardzo chcesz, żebym tutaj na ciebie grzecznie poczekała? — zasugerowała figlarnie, nie odrywając spojrzenia od jego oczu. On jej nie wyrzucał, ona nie chciała się stąd ruszać i najchętniej zdarłaby z niego ten mundur, a następnie wciągnęła pod kołdrę, pod którą wciąż była naga, ale wiedziała, że nie powinna, skoro sami jeszcze nie postanowili, jak ich relacja będzie wyglądała i czy ten pierwszy raz miał być tym ostatnim. W jego obecności czuła się swobodnie i dobrze, wciąż było jej przyjemnie oraz błogo, choć miała ciężkie, zmęczone nogi, trochę obolałą głowę, a resztki snu wciąż ciążyły na jej powiekach, więc nie chciała się stąd ruszać. Przygotowane rzeczy na szafce nocnej oraz jego słowa uznała za zaproszenie, by zostać dłużej.
      — Zostanę i poczekam — zapewniła, placami czule gładząc jego policzek i uśmiechnęła się. Miała ochotę go pocałować, cholernie wielką ochotę, mając wrażenie, że już się za nim stęskniła, ale zamiast tego palcem dotknęła swojego czoła, dając mu w ten sposób znać, że przed jego wyjściem oczekuje buziaka na pożegnanie. Nie miała pojęcia, czy ich seks obejmował również takie czułości z samego rana, ale skoro to był niestandardowy przypadek i wyjątkowa sytuacja, to liczyła na to, że tak. Poza tym, nie zostawiał jej bez słowa, musiał wyjść, ale przyszedł się pożegnać i równocześnie zadbał o to, aby nie poczuła się zagubiona lub zdezorientowana. Zostawił rzeczy, których mogłaby potrzebować i wciąż trwał z nią w łóżku, pozwalając na to, by wpatrywała się w jego śliczne oczy. Zatroszczył się o nią.
      — Dziękuję, Rowan — rzuciła, nawiązując do tego, co dla niej zrobił. — Wracaj szybko — dodała, czule się uśmiechając i ponownie wtuliła policzek w poduszkę. Z nim mogłaby nie spać, ale skoro wychodził, a ona mogła zostać i robić, co tylko chciała, to postanowiła, że utnie sobie godzinną drzemkę, a następnie ambitnie przygotuje dla nich śniadanie.

      and I like you, I like a lot of things about you 💛🌻
      is it crazy?

      Usuń
  3. Widząc, jak niektórzy mijani ludzie przyglądali się im z nieskrywanym zainteresowaniem, a inni próbowali zachować nieco więcej dyskrecji, Paige aż sama zaczęła się zastanawiać, jakie domysły tworzyły się w ich głowach. Nie było żadnych krzywych spojrzeń, bardziej taka zwykła ciekawość, ale samo to, ile uwagi to przyciągało, było dla niej trochę zaskakujące. Na kogo w pobliżu by się nie obejrzała, ten ktoś sam zerkał w ich kierunku, a mowa tylko o ludziach, których była w stanie dostrzec przy ograniczonym oświetleniu i możliwości obrócenia się. Do tego nie miała wątpliwości, że każdy tutaj wiedział doskonale, kim jest Rowan i bez problemu go rozpoznawali, tym bardziej w mundurze, więc nie było mowy o żadnej anonimowości. Ona nie była tutejsza, nie była nawet na stałe, a jej status był właściwie bliżej nieokreślony i w gruncie rzeczy niewiele osób ją specjalnie kojarzyło, ale zdała sobie sprawę z tego, jak szybko mogło się to zmienić tylko dlatego, że stanowiła element nietypowego widoku.
    Nie była jeszcze pewna, jak się powinna czuć, mając przed sobą perspektywę, że może stać się odrobinę bardziej rozpoznawalna dla miejscowych. Nie zastanawiała się nad tym wcale, chociaż jej pobyt tutaj znacząco się wydłużał i w ogóle był postawiony pod wielkim znakiem zapytania, za którym nie wiadomo, co się w ogóle kryło. Na ten moment też była bardziej zainteresowana tym, jakie scenariusze zostaną dopisane do obrazka, który z Rowanem prezentowali, niż tym, jaki to może mieć rzeczywisty wpływ na jej osobę. Była zwyczajnie ciekawa, ale też nie tak, żeby się tym przejmować. Ostatecznie rozchodziło się tylko o uszkodzoną kostkę, co może nie było oczywistym szczegółem, ale też jakie inne powody mogły stać za tym, żeby szeryf niósł kogoś na rękach, jeśli nie pomoc? Krew się nie lała, Paige była przytomna, więc do niczego poważnego też dojść nie mogło, a do tego rzeczywiście nic nie wskazywało na to, żeby zalazła Rowanowi za skórę. Aczkolwiek całkiem prawdopodobne, że nie doceniała możliwości mieszkańców Mariesville dorabiania teorii do faktów.
    Przeniosła uwagę z otoczenia na Rowana, przechwytując jego spojrzenie rzucone z ukosa i dostrzegając jego zaintrygowanie wymieszane z rozbawieniem. Sama uśmiechnęła się lekko, zagryzając dolną wargę i zaśmiała się krótko i bezgłośnie. Wiedziała, co powiedziała, ale wynikało to bardziej z tego, jakie wrażenie na niej wywarł w tej konkretnej sytuacji, a nie o podtekstach, jakich można się było doszukać w jej słowach. Był odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i nie widziała powodu, żeby nie dać mu ostatecznie wolnej ręki do działania – dokładnie o tym sobie myślała. Ale faktycznie, ujęcie tego inaczej nie byłoby do końca w stylu Paige, a w jej stylu zaczepki i podteksty były na porządku dziennym.
    Nim odpowiedziała, odchrząknęła znacząco, przybierając nadąsaną minę, jakby pytanie Rowana ją ubodło i popatrzyła na niego spod rzęs, by zaraz tym spojrzeniem uciec, niby to nie chcąc, by jej teatralna uraza została zauważona. Skoro już pytał i nie krył się z tym, w którą stronę mogły iść jego myśli, to postanowiła pójść dokładnie w tym kierunku i pociągnąć sugestywne żarciki.
    — No wiesz co… — mruknęła, jakby niedowierzając, że musiał o to pytać. — Raz już to udowadniałeś prawie całą noc, nie pamiętasz? To nie było przecież aż tak dawno temu ani nie trwało na tyle krótko, by mogło tak po prostu ci umknąć… Co prawda, nie miałeś wtedy na sobie munduru — westchnęła, niby to doszukując się w sobie odrobiny zrozumienia, skąd w ogóle to pytanie — ale mundur zawsze można ściągnąć. — Nadąsanie w jednej chwili zmieniło się w śmiałą, słodką prowokację, która pobrzmiewała w jej głosie i błyszczała w ciemnych oczach, którymi ponownie na niego spojrzała. Uśmiechnęła się też figlarnie i pokręciła lekko głową. — Ale skoro nie pamiętasz, to oferta zostaje ograniczona czasowo — dodała na koniec, czysto informacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaleźli się akurat już przy radiowozie, więc jej uśmiech poszerzył się dodatkowo, kiedy Rowan w taki sposób poprosił, by otworzyła samochód. Rozbawiona, wystawiła do niego język, przekręcając się tak, by objąć go lewą ręką, a prawą sięgnąć do jego kieszeni, tak jak poinstruował.
      — Mów tak do mnie częściej — zamruczała przeciągle, odnajdując palcami pilot i parsknęła śmiechem. Nacisnęła guzik, spoglądając na radiowóz, by upewnić się, że trafiła na ten właściwy, a potem znów zamieniła rękę, którą obejmowała szeryfa i sięgnęła do klamki. — Nie, nie pilnuje mnie — odpowiedziała już normalnie, nawiązując do tematu tutejszych wydarzeń i sąsiadów. — Tak mi się wydaje. — Zmarszczyła lekko brwi, nagle zdając sobie sprawę z tego, że tak właściwie to chyba nie ma całkowitej pewności co do intencji starszej sąsiadki. — Nie znam się na tego typu relacjach sąsiedzkich — przyznała ostatecznie, ciągnąc za drzwi. — Ale chyba chciałabym wiedzieć, czego mogę się spodziewać i się do tego przygotować.

      Paige King

      Usuń
  4. Jedyne, czego Nancy nie pamiętała z poprzedniej nocy, to gdzie zostawiła torebkę, w której miała telefon i inne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy, ale podejrzewała, że w domu Dawsonów jest bezpieczny, więc się tym nie przejmowała, a poza tym pamiętała wszystko. Pamiętała, do czego doszło między nią i Rowanem, jak błagała go o więcej, pamiętała smak jego pocałunków, elektryzujący dotyk, sposób, w jaki jego usta oraz język sunęły po jej ciele, odnajdując najwrażliwsze zakamarki. Pamiętała, jak z zapartym tchem w piersiach powtarzała, że jest jego i jak on mówił, że jest jej. Pamiętała nawet ten imponujący bałagan, który narobili, dobierając się do siebie. Niektóre z tych wspomnień wywoływały na jej twarzy rumieńce, inne przyjemne skurcze w brzuchu, ale żadne z nich nie sprawiało, że czegoś żałowała. Niczego nie żałowała, w nic nie wątpiła.
    Podejrzewała, że gdy się rozstaną, odrywając się od siebie na więcej niż godzinę, to dopadnie ją refleksja i pojawią się myśli, które będą ich dotyczyły, ale miała dobre nastawienie, bo wspólny poranek wyszedł im bezbłędnie. Najwyraźniej oboje w siebie wątpili, bo prawda była taka, że naprawdę nieźle nawigowali tę poranną sytuację, której się obawiali. Zachowywali się normalnie, aczkolwiek równocześnie pozwalali sobie na więcej zupełnie tak, jakby wspólne noce i poranki były dla nich czymś naturalnym. Nancy nie panikowała, że poszła z Rowanem do łóżka i co to teraz będzie, ale dlatego, że atmosfera między nimi była tylko lepsza. Zniknęły obawy związane z tym, że po wszystkim zaczną się unikać i nie będą potrafili ze sobą rozmawiać, ponieważ wiele wskazywało na to, że wciąż potrafili i wyłącznie czerpali z tego, że przesunęli granice. Do tej pory Nancy nigdy nie odważyłaby się żądać od Rowana buziaka na pożegnanie, a dzisiaj nie dość, że uważała, że on się jej należy, to jeszcze dostała go ku swojej satysfakcji.
    — Może? — powtórzyła po nim niezadowolona i pokręciła głową, odprowadzając go wzrokiem do wyjścia z sypialni, chichocząc w poduszkę. — Oczywiście, że mi to wynagrodzisz, Johnson! — zawołała za nim, bezczelnie z siebie dumna.
    Rowan miał priorytety, które Nancy rozumiała i które na tym etapie tego czegoś jeszcze jej nie przeszkadzały, ale jeśli ich relacja będzie się rozwijać i pogłębiać, to pewnego dnia najprawdopodobniej i nad tym będą musieli się trochę zastanowić. Ale wszystko przed nimi, popracują nad tym, co będzie tego wymagało, znajdzie się kilka kompromisów i jakoś to będzie, póki co Nancy korzystała z okazji i chociaż wolałaby spędzać ten poranek w towarzystwie Rowana, to jednak była na tyle zmęczona, że sen nie pozwolił jej na rozwijanie myśli. Zaledwie zamknęła oczy, a zasnęła i spała tak przez następną godzinę, w dodatku w tej samej pozycji, ale z większą ilością kołdry. Obudziła się bardziej wyspana, choć nadal mogłaby pomarzyć o kilku dodatkowych godzinach snu. Miała jednak plan, który obejmował przygotowanie śniadania, którym zamierzała się popisać, dlatego mimo lekkiego bólu głowy wstała bez zbędnego ociągania. Narzuciła na siebie koszulkę, którą Rowan dla niej zostawił, najwyraźniej zapominając, że istniało ryzyko, iż Nancy jej nie odda, chyba, że sam sobie weźmie, spragniona natychmiast wypiła szklankę wody i dokładnie pościeliła łóżko, chcąc zostawić po sobie porządek, natomiast banana zabrała ze sobą w drogę, wychodząc z sypialni. Poszła do łazienki, żeby się dobudzić i ogarnąć, co było nieco trudne, biorąc pod uwagę fakt, że nie miała tutaj swoich rzeczy, a nie chciała szperać Rowanowi po szafkach. Okrutnie brakowało jej szczoteczki do zębów, ale poratowała się płynem do płukania ust. Lodowatą wodą umyła twarz, na której miała delikatnie wypieki, zmywając z siebie resztki snu, a palcami rozplątała kosmyki włosów, które splątały się przez noc i ogarnięta wyszła z łazienki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadła banana, idąc schodami na dół i słyszała kroki dobiegające z kuchni, co naturalnie podsunęło jej wesołą myśl, że to Rowan wrócił i się tam kręci, ale nim zdążyła się odezwać, usłyszała rozmowę, której raczej nie powinna. Nie podsłuchiwała, to stało się samo, ponieważ Nancy nie spodziewała się, że w domu Rowana spotka inną kobietę.
      Gwałtownie się zatrzymała i stała w wejściu do kuchni z szokiem wymalowanym na twarzy, wpatrując się w kobiecą sylwetkę, kręcącą się po kuchni tak, jakby była u siebie i z trudem przełknęła kawałek banana, którego zdążyła ugryźć. Przez kilka sekund rozważała ucieczkę, ale nie ruszała się z miejsca, gdyż dezorientacja opanowała jej ciało, ponieważ rozmowa, która do niej dotarła, była wymowna. To znaczy Nancy niczego nie zakładała, a przynajmniej próbowała, ponieważ znała Rowana na tyle, żeby uważać go za przyzwoitego faceta, który nie spotykałby się ze znacznie młodszą dziewczyną, pozwalając jej chwalić się sobą przed rodzicami, równocześnie idąc do łóżka z inną kobietą ale musiała przyznać, że była mocno zdziwiona. Tak bardzo, że kiedy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Harper Owens, wyprostowała się, delikatnie marszcząc brwi.
      — Ja? — powtórzyła, pokazując na siebie palcem zupełnie tak, jakby uważała, że z ich dwójki, to jej obecność w domu Rowana była bardziej oczywista, choć z jakiegoś powodu poczuła się jak intruz. — A ja to... — zawahała się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
      Przyjaciółka Rowana.
      Na szczęście nie musiała niczego wymyślać; dźwięk otwieranych drzwi i charakterystyczne brzęczenie kluczy skutecznie odwróciło uwagę dziewczyn od siebie, skupiając ją na gospodarzu, który właśnie się pojawił. Obie na niego spojrzały, ale spojrzenie Nancy było podejrzliwie i przeskakiwało z Rowana na Harper, a w jej głowie tłukło się mnóstwo pytań. Nagle dotarło do niej, że jeśli coś łączyło tę dwójkę, to nie miała pojęcia, co wydarzyło się między nią a Rowanem. Ile z tego było prawdziwe?
      — Ja chyba nie rozumiem, co się dzieje — wymamrotała zgodnie z prawdą sama do siebie, także czując tę dziwną atmosferę, która pojawiła się między nią a wnuczką pana Owensa. Czy mogła śnić? Czy chodziło o zazdrość? Czy Nancy właśnie była zazdrosna o Rowana? Nie pamiętała, a może nie chciała pamiętać, czy kiedykolwiek już jej się to przytrafiło, ale podejrzewała, że na pewno. Tylko dzisiaj, po tym wszystkim, to uczucie było inne.
      A gdyby atmosfera w kuchni, która z każdą chwilą wydawała się ciaśniejsza, wciąż była za mało dziwna, to w środku nagle pojawił się Timothy Owens, który również mógł podziwiać ten jednoznaczny bałagan w salonie, porozrzucane ubrania, wśród których była ich bielizna oraz bosą Nancy z nadgryzionym bananem w jednej ręce, po nocy pełnej intensywnego seksu, w koszulce Rowana, która na szczęście sięgała jej do połowy ud, zakrywając tyłek, ale wciąż była przy tym bardzo wymowny strojem. Jeżeli myślała, że gorzej być nie mogło, to mogło, ponieważ do tego wszystkiego jeszcze musiał ją poznać.
      — Dzień dobry — przywitała się uprzejmie, zerkając na niego i uśmiechnęła się, przytakując głową na jego pytanie. — We własnej osobie — powiedziała, nieznacznie rozkładając ręce i przestąpiła z nogi na nogę, pierwszy raz w życiu woląc nie mówić, niż gadać za dużo. To była cholernie pokręcona sytuacja. Co prawda, Nancy nie podejrzewała pana Owensa o bycie jedną z tych okropnych plotkar, które ze szczegółami opowiedziałyby ludziom, co widziały, ale domyślała się, że jej obecność wręcz krzyczała, że ona i Rowan uprawiali seks i Harper już na pewno nie miała co do tego wątpliwości.

      Usuń
    2. — Jesteście bardzo podobne — stwierdził uroczo Tim, najwidoczniej wesoło uciekając w wspominki, a Nancy uśmiechnęła się wyraźniej, kiwając głową, bo już to słyszała i chyba coś w tym było, szczególnie, gdy oglądała zdjęcia z młodości babci. — No nic, Harper, mamy jeszcze kilka rzeczy do zrobienia — westchnął, patrząc na swoją wnuczkę tak, jakby samym wzrokiem chciał jej dać do zrozumienia, że powinni wyjść, co spotkało się ze zrozumieniem z jej strony. Timothy był porządny człowiekiem, a dziewczyna słodko się uśmiechnęła, odbijając od blatu, o który się opierała i ruszyła w stronę dziadka, w jednej ręce ściskając komórkę.
      — Pozdrowię ją — zapewniła Nancy, ponieważ w głosie pana Owensa dało się usłyszeć sentyment, który świadczył o tym, że on i Cecily musieli dobrze się znać. Nic dziwnego, w końcu oboje spędzili tutaj całe życie.
      Lekko zniecierpliwiona odprowadziła ich wzrokiem, a kiedy wyszli spojrzała w górę i westchnęła głośno, zasłaniając twarz dłońmi.
      — Nie wierzę — mruknęła, kręcąc głową. — Rowan, masz przerąbane — dodała jeszcze, wreszcie zerkając na niego, ponieważ widziała, że jego cała ta sytuacja bawi. Ją może nawet trochę też, ale bawiłaby bardziej, gdyby po pierwsze też była w mundurze, a nie paradowała bez majtek w za dużej koszulce, a po drugie nadal odbijała się w jej głowie rozmowa, którą przypadkowo usłyszała.
      — Czy ty romansujesz z wnuczką pana Owensa? — wypaliła, upewniwszy się, że są sami. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w Rowana z poważną miną i szeptała konspiracyjnie, jakby to był wielki sekret, który właśnie odkryła. — Bo jeśli tak, to masz strasznie przerąbane, panie Johnson — zauważyła wymownie i nie mówiła teraz tylko o sobie, gdyż na miejscu Harper bardzo by się wkurzyła. Co prawda w tej zwariowanej układance wciąż nie wszystko jej do siebie pasowało, jednak nie angażowała się w życie miłosne Rowana, więc nie wiedziała, jakie miał podboje i z kim się spotykał. Ludzie w Mariesville potrafili gadać różne rzeczy, dlatego nie przywiązywała do nich większej uwagi, ale jeśli pojawią się jakiekolwiek plotki na temat jej i Rowana, to nawet jeśli zostaną standardowo podkoloryzowane, to w dużej części będą prawdą. Nancy nie wstydziła się tego, do czego między nimi doszło, aczkolwiek wolała, żeby ludzie o niej nie plotkowali, znając tylko z tego, że przespała się z szeryfem, nawet jeśli tak rzeczywiście było.

      I want that too, even if I have to be jealous 😇💙

      Usuń