

Rain Morland
13 V 2003, Atlanta ☙ owoc Narcyzmu i Zatracenia ☙ wyrzucone na śmietnik wyrzuty sumienia ☙ niemowlę odnalezione przy kontenerach na odpadki ☙ pierwsze siedem lat życia spędzonych w sierocińcu ☙ zaadoptowany przez starszą kobietę, która od wielu lat pomagała opiekować się tymi porzuconymi w domu dziecka — Panią Morland, która prócz troskliwej miłości dała mu nazwisko ☙ niedługo po adopcji wraz z przybraną Babcią przeprowadził się do Mariesville ☙ rodowity mieszkaniec ☙ katolik ☙ silny lęk przed odrzuceniem ☙ melancholia i nieokreślona tęsknota ☙ stara dusza ☙ kolekcja płyt winylowych ☙ organista w miejscowym kościele ☙ niedoszły samobójca ☙ od trzech miesięcy pusty dom ☙ poranne rozmowy przy lawendowej herbacie zastąpione ciszą nad świeżym nagrobkiem ☙ nieleczona choroba afektywna dwubiegunowa ☙ powiązania ☙ więcej
W świecie mym istnieją cienie i odbicia.
Podobno jestem zbędnością — uciekam więc w cień i wtapiam się w ciche kąty i ściany, swoją obecnością nie chcąc zakłócać spokoju innych. Na wzór tej, która mnie poczęła, wyrzucam pomiętego siebie i niknę, bo czy gdy sam nie mogę siebie znieść, mogę wymagać tego od innych? Gubię się w cierniowym labiryncie własnych myśli, zapadam się i nie wiem, w którą stronę postawić pierwszy krok ku odkupieniu. Niczym zamknięte w kołowrotku zwierzę biegnę i biegnę, dusząc się i tracąc kroki, w oszalałym pędzie śmieję się, wrzeszczę, tańczę — a gdy potykam się i upadam, nie będąc w stanie ruszyć nawet dłonią, oszalały świat kręci się i pędzi dalej, nigdy na mnie nie czekając.
Ciche łzy, echa, wątpliwości.
Podobno jestem zawodem — zawodzę więc innych i samego siebie, choć wiem, że to Ciebie zawiodłem najbardziej. I choć zawsze mi wybaczałaś i dałaś mi od siebie wszystko, pozwoliłem Ci odejść samotnie. Zanikam w anhedoniach szarości, topię się w bezsilności i wyrzutach sumienia, w ciężkości ciała i umysłu, kiedy nawet unoszenie klatki piersiowej w płytkim chwytaniu tlenu zdaje się czymś ponad moje możliwości. Bojąc się zaufać, nadszarpuję zaufanie innych, uciekając przed zranieniem, sam ranię mocniej i boleśniej, odcinam się od ludzi, świata, siebie i wszywam się na stałe w zakurzone, niezmienne depresyjne objęcia. Zmywam z ciała wstyd, omijam wzrokiem lustra i gniję w świadomości tego, jak złym człowiekiem jestem.
Puste oczy, wrzaski, bodźce, wygłodniałe myśli.
Podobno jestem grzechem — i choć Ty zawsze twierdziłaś inaczej, grzeszę głośno, brzydko, nieustannie. Zabrudzam wiarę wątpliwościami i nieczystościami, w szaleństwie wyrywam się z otępienia i rzucam się w wir ogłuszających mnie bodźców i doznań. Z chorobliwą łatwością palę wszystkie mosty, uciekam, gnam w nieznanym mi kierunku i opycham się w łakomstwie kłamliwą wizją ekstazyjnego szczęścia. W niepohamowaniu wyrywam z życia wszystko to, czego zazdrościłem i do czego tęskniłem, chłonę drobnostki, miłostki, ulotności. Oślepiony ostrymi kolorami, wzlatuję coraz wyżej i wyżej, nim ponownie strącą mnie z niebios — niczym Ikar desperacko pragnąc choć raz dotknąć słońca.
W świecie mym cierniowa dwoistość.
Podobno jestem zbędnością — uciekam więc w cień i wtapiam się w ciche kąty i ściany, swoją obecnością nie chcąc zakłócać spokoju innych. Na wzór tej, która mnie poczęła, wyrzucam pomiętego siebie i niknę, bo czy gdy sam nie mogę siebie znieść, mogę wymagać tego od innych? Gubię się w cierniowym labiryncie własnych myśli, zapadam się i nie wiem, w którą stronę postawić pierwszy krok ku odkupieniu. Niczym zamknięte w kołowrotku zwierzę biegnę i biegnę, dusząc się i tracąc kroki, w oszalałym pędzie śmieję się, wrzeszczę, tańczę — a gdy potykam się i upadam, nie będąc w stanie ruszyć nawet dłonią, oszalały świat kręci się i pędzi dalej, nigdy na mnie nie czekając.
Ciche łzy, echa, wątpliwości.
Podobno jestem zawodem — zawodzę więc innych i samego siebie, choć wiem, że to Ciebie zawiodłem najbardziej. I choć zawsze mi wybaczałaś i dałaś mi od siebie wszystko, pozwoliłem Ci odejść samotnie. Zanikam w anhedoniach szarości, topię się w bezsilności i wyrzutach sumienia, w ciężkości ciała i umysłu, kiedy nawet unoszenie klatki piersiowej w płytkim chwytaniu tlenu zdaje się czymś ponad moje możliwości. Bojąc się zaufać, nadszarpuję zaufanie innych, uciekając przed zranieniem, sam ranię mocniej i boleśniej, odcinam się od ludzi, świata, siebie i wszywam się na stałe w zakurzone, niezmienne depresyjne objęcia. Zmywam z ciała wstyd, omijam wzrokiem lustra i gniję w świadomości tego, jak złym człowiekiem jestem.
Puste oczy, wrzaski, bodźce, wygłodniałe myśli.
Podobno jestem grzechem — i choć Ty zawsze twierdziłaś inaczej, grzeszę głośno, brzydko, nieustannie. Zabrudzam wiarę wątpliwościami i nieczystościami, w szaleństwie wyrywam się z otępienia i rzucam się w wir ogłuszających mnie bodźców i doznań. Z chorobliwą łatwością palę wszystkie mosty, uciekam, gnam w nieznanym mi kierunku i opycham się w łakomstwie kłamliwą wizją ekstazyjnego szczęścia. W niepohamowaniu wyrywam z życia wszystko to, czego zazdrościłem i do czego tęskniłem, chłonę drobnostki, miłostki, ulotności. Oślepiony ostrymi kolorami, wzlatuję coraz wyżej i wyżej, nim ponownie strącą mnie z niebios — niczym Ikar desperacko pragnąc choć raz dotknąć słońca.
W świecie mym cierniowa dwoistość.
Pięknej twarzy użyczył Aleksandr Laskorunschii. Życie trochę zwolniło i pozwoliło znaleźć ponownie czas na pisanie – miło tu być, a jeszcze milej zapraszać Was do wspólnego tworzenia. ♥
from.death.to.oblivion@gmail.com
Poniższe wpisy mogą zawierać treści przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
from.death.to.oblivion@gmail.com
Poniższe wpisy mogą zawierać treści przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
[Jak zobaczyłam lawendę w karcie, musiałam tutaj przyjść! Totalnie Jelly zostawiałaby mu najlepsze kwiatki, jeśli to miałoby go jakoś pocieszyć, a jeśli w ramach jakiejś terapii chciałby posiedzieć z lawendą, wziąć udział w warsztatach, to zapraszamy. :D
OdpowiedzUsuńOd siebie dodam jeszcze, że mimo że kartę przepełnia smutek, jakieś takie wyobcowanie, to w jakiś sposób widzę tutaj dużo artyzmu, tego zagłębienia się w duszę – i mam nadzieję, że Rain w końcu przepędzi czarne chmury nad swoją głową!]
JELLYBEAN WARREN
[Oh, mój ulubiony typ przepełnionego żalem i catholic guilt biedaczyska... Śliczna karta i plusik za Running up that hill! Rain, wszystko da się naprawić, wystarczy ̶d̶o̶ł̶ą̶c̶z̶y̶ć̶ ̶d̶o̶ ̶k̶u̶l̶t̶u̶ przyjść na terapię! Miłej zabawy, a w razie ochoty zapraszam do siebie, na pewno możemy razem stworzyć coś ciekawego!]
OdpowiedzUsuńBrian Washton
[Przykra historia pięknego, młodego człowieka, którą ciężko jest mi sobie nawet wyobrazić, dlatego cieszę się, że pojawił się w jego życiu promyk nadziei w postaci pani Morland. Świat był chociaż przez moment bardziej kolorowy. Zostańcie tutaj długo i bawcie się dobrze. :)]
OdpowiedzUsuńGina Swanson
[Rzadko przyznaję to na głos, ale tym razem muszę od tego zacząć - historia losów Raina (swoją drogą jedno z moich ulubionych imion) niemal dosłownie rozerwała moją duszę na strzępy. Szczególnie żal mi się zrobiło, w momencie gdy z całą mocą dotarła do mnie świadomość, jak wiele bezbronnych dzieciaków na całym świecie faktycznie pozostaje całe lata w domach dziecka lub tym podobnych instytucjach jedynie ze względu na całe sterty formalności do załatwienia. Co tam ludzka psychika i rany na duszy, które najprawdopodobniej nigdy się do końca nie zagoją... Tyle szczęścia w nieszczęściu, że choć przez krótką chwilę miał przy sobie kogoś takiego jak pani Morland. Okrutne jest jednak to, że najprawdopodobniej będzie w pewien sposób oskarżał się o jej śmierć do końca swoich dni, choć zapewne i tak nie miałby na jej przebieg faktycznego wpływu.
OdpowiedzUsuńŻyczę samych porywających wątków i wiecznego wietrzyku weny, a w razie chęci na wspólną burzę mózgów, zapraszam.]
Angelo, Delio, Liberty & Monti
[Jaka cudowna postać! Przepięknie i emocjonalnie napisana karta, praktycznie pochłonęłam. Rain ma wszystko to co uwielbiam - smutną historię, problemy psychiczne i emocjonalne, słodką babcię... no i ten motyw lawendowej herbatki. Pięknie! Życzę dużo weny i wspaniałych wątków, a w razie chęci zapraszam do siebie. Myślę, że z Hunterem mogliby się dogadać i polubić. Baw się dobrze! :)]
OdpowiedzUsuńHunter Warren & Zhi Hao Chen
[Cześć, hej!
OdpowiedzUsuńPrzyciągnęło mnie do Twojej karty imię – Rain! Cudowne. <3 A choć imię cudowne, to kreacja o cudowność zahacza, tyle że raczej tę nieco smutną i zdecydowanie chwytającą za serduszko. Mam nadzieję, że Rain doświadczy jednak słoneczka w swoim życiu! Corinne może mu w tym nieco pomóc i zaoferować pyszne babeczki!
Od siebie życzę dużo, dużo weny i samych wciągających wątków!]
Corinne Whitby☀️
[ Musiałam bardzo wytężać wzrok, żeby odczytać małe literki (bom ślepa), ale było warto, bo karta zachwyca. Zarówno pod względem treści jak i graficznie. Jakby Ethel Cain przeczytała, to by się trzęsła o swoją pozycję.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci super wątków! I jeśli Rain zechciałby zmienić jedną traumę religijną na drugą, to zapraszam do kaplicy Noah ;) ]
Noah Leeder