11.11.2024

[KP] Charles Hicks

I'm sorry for chasing my own tail then biting yours instead



 
Niebieski był jego kolorem. Pragnął, żeby przesiąkło nim wszystko. Ku zadowoleniu ojca, jak na chłopca przystało. Obserwowanie gwiazd naturalnie nie należało do męskich zajęć, ale to jemu oddawał się po kryjomu z zapartym tchem. Aż do dwudziestego trzeciego września dwa tysiące pierwszego roku. Wtedy tata ulubionymi strukturami i barwami świata zaczął znaczyć ciała jego i mamy.
    Dokładnie dziewięć miesięcy i trzynaście minut od uderzenia w północną wieżę World Trade Center otrzymał diagnozę: zespół stresu pourazowego. Jedenastoletni Charles nie znał pełnego znaczenia tych słów, ale intuicja podpowiadała mu, że opinia wystawiona przez pielęgniarkę na ostrym dyżurze po trzecim złamanym żebrze, ułamanym zębie i pogruchotanym nosie była pełniejsza: czyste skurwysyństwo
To czyste skurwysyństwo zrobić to swojemu dziecku.
Odrętwiała alkoholem, który zdążył na stałe spoić się z jej oddechem, matka nagle poderwała się z krzykiem na ten wstrząśnięty szept. Wspomnienia są zamglone, wyparcie niby drut ortopedyczny wtargnęło w kręgosłup, by umożliwić utrzymanie wyprostowanej postawy. A jednak co do sylaby pamięta bełkotliwy monolog o narodowym bohaterze. Określenie to przez dwadzieścia trzy lata zagościło się już na stałe w jego przełyku, by co jakiś czas wybudzać go w nocy torsjami.
    Nie chciał być bohaterem. Kiedy więc skończył osiemnaście lat, nie odpowiedział ogniem na ogień. Uchylił się jedynie, pozwalając pięści pogruchotać gipsową ścianę, zgarnął torbę i zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem. Tylko po to, by dwa tygodnie później złożyć podanie o przyjęcie na akademię pożarniczą w Atlancie. Nie było już adrenaliny w oczekiwaniu na kolejną erupcję gniewu. Odnalazł ją więc w eksplozjach gazu, walących się stropach i zapachu zżeranego przez ogień ciała. W sadzy, kurzu, pocie i nieznośnym gorącu. W wysiłku fizycznym ponad miarę i wiecznie wszechobecnym swędzie spalenizny. Zawsze gotowy być nie będąc zbawicielem. W ledwie miernej iluzji wyswobodzenia.
    Ponieważ dwieście siedemdziesiąt trzy miesiące, cztery dni, szesnaście godzin i dziewiętnaście minut od uderzenia w północną wieżę World Trade Center ściskając w ramionach rozgrzane stosunkiem ciało wypuścił spomiędzy warg wyznanie, które pozbawiło ich obu gruntu spod nóg. Wbrew logice kochanie mężczyzny nie jest bowiem męskie. Dlatego odczekał, aż cudzy spłycony snem oddech utraci kontrolę nad rzeczywistością i zrobił to, co potrafi najlepiej. Spakował podróżny worek i wsiadł za kierownicę samochodu.

    Tak oto pojawia się tutaj. Nadal sparaliżowany lękiem, że pewnego dnia podniesie wzrok znad umywalki i zobaczy w lustrze twarz ojca.


CHARLES HICKS JR, 34-letni strażak, nowojorczyk, lokalny bohater. Syn alkoholiczki i strażaka, który jako jeden z pierwszych pojawił się na miejscu zamachu na World Trade CenterNabyty perfekcjonizm nie pozwala mu na nic mniej niż doskonałość, choć sprawia wrażenie, jak gdyby nie przepadał za żadną czynnością, jakiej się podejmuje. Zamieszkuje przerobioną na obskurną kawalerkę piwnicę jednej z kamienic w centrum miasteczka, za współlokatora mając Tommy'ego, dziewięcioletniego czarnego amstaffa z rozległą, różową jeszcze blizną po poparzeniu na prawym boku. Uratował go z pierwszego pożaru w Mariesville, w którym brał czynny udział. Mimo sprawnej akcji jego poprzedni właściciele nie przeżyli. Od tamtej pory zwierzę rzadko kiedy opuszcza go na krok, a Charles jedynie jego obecność zdaje się przyjmować z przyjemnością.
Trzy miesiące temu pojawił się w swoim pordzewiałym pickupie pod miejską remizą strażacką za jedyny bagaż mając duży, znoszony worek podróżny. Nikt nie wie, skąd przybył. Hicks nie wie, dokąd zmierza.


[Próbujemy ponownie. Na wizerunku Tom Hardy, więc musiałam Charlesowi dać pieska. Chłop to gbur, ale każdego wyratuje z opresji, a i romansem z dyskretnym mężczyzną nie pogardzi. Oddam postać kłopotliwego starszego brata oraz ex-partnera. Kontakt: rotted.angel@gmail.com.]

4 komentarze:

  1. [Jak miło widzieć, gdy ktoś wraca z postacią! Mam nadzieję, że tym razem uda się na dłużej, a Charlie zbuduje genialne historie!
    Nie pamiętam, czy za pierwszym razem już o tym wspomniałam, ale najwyżej się powtórzę – jego kreacja jest genialna, choć niezwykle ciężka. Oby znalazł swój spokój w sercu.
    U Jaxa mam już pełen komplet, ale jeśli u pozostałych postaci znajdziesz jakiś punkt zaczepienia i chęci do napisania coś razem, zapraszam! :)]

    Jax Moore, Ed Murray, Max Donovan & Maddie Green

    OdpowiedzUsuń
  2. [Myślę, że zmiana zdjęcia w KP totalnie na plus! Tak idealnie współgra z treścią karty, że w tej całej goryczy, aż miło popatrzeć. Postać Charlesa niezwykle ciekawa, choć niełatwy los mu zgotowałaś.
    Ale Mariesville przygarnia wszystkich strudzonych wędrowców, wskazując jakiś, nowy kierunek. Coś o tym wiemy.
    Zawitaj na dłużej, w chmurze cudownych wątków. Zapraszam, jeśli ktoś z mojej trójcy przyciągnie twój wzrok.]

    Stephanie / Finn / Gustavo

    OdpowiedzUsuń
  3. [Super, że wracasz! Baw się tu dobrze i zostań na dłużej ;)]

    Abi

    OdpowiedzUsuń
  4. [mam nadzieje, ze powrót będzie udany i potrwa on długo i wesoło w tej naszej zwariowanej "rodzince" ;) Dużo wątków, powiązań i dobrej zabawy.
    Zapraszamy na coś jeśli chęć jest ;)]

    Patricia

    OdpowiedzUsuń