Liam Anderson
Pojawił się na świecie 7 kwietnia 1988 roku i wbrew pozorom nie była to przypadkowa data. Światowy Dzień Zdrowia, jaki wtedy obchodzono, okazał się przepowiednią, określającą ścieżkę jego przyszłej kariery. Pasja do medycyny zrodziła się w jego sercu jeszcze w czasach szkoły podstawowej, a ukończone z wyróżnieniem studia medyczne na Harvardzie, stanowiły nie tylko spełnienie dziecięcych marzeń, ale i zwieńczenie wielu lat wyrzeczeń, nauki i poświęcenia. Przez ostatnie kilka lat pracował w Mayo Clinic w Rochester, która wiedzie prym i zajmuje pierwsze miejsca w rankingu najlepszych placówek medycznych nie tylko w USA, ale i na całym świecie. W tym miesiącu wrócił do Mariesville, choć nikt nie spodziewał się, że goniący za karierą, coraz bardziej znany w środowisku lekarz, pojawi się po upływie kilkunastu lat w miasteczku, zamieniając medyczny uniform na kowbojski kapelusz na ranczu u ojca. Nikt nie wie dlaczego, dla kogo i na jak długo rodowity mieszkaniec Mariesville wrócił w rodzinne strony, ale plotki, jakie słychać wśród miejscowych, coraz wyraźniej mówią o tym, że jego życie całkiem niedawno totalnie legło w gruzach.
[oh wow... Dla takiego lekarza warto się połamać, wiesz? Xd
OdpowiedzUsuńTo faktycznie dziwne, gdy w chwilę zmienia się swój cały świat, ale... Tajemnice są super! I na pewno nie jeden mieszkaniec będzie chciał odkryć powód, dla którego pan doktor wrócił!
Powodzenia z kolejną postacią :)]
Abigail
[Pozwolę sobie podziękować za przywitanie tutaj, pod Twoim nowym panem! Oj tak, nasze postacie zwykle nie mają z nami lekko. Grunt żeby czasem dawać im chwilę przyjemności w tym całym zbolałym życiu, które im zgotowaliśmy ;D
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa co do karty Steph ;) Tego samego mogę życzyć Liamowi, żeby powrót był początkiem czegoś dobrego- niezależnie od tego, z jakiego powodu wrócił do Mariesville (co swoją drogą bardzo mnie zaciekawiło!)
Chętnie odkryjemy tę tajemnicę, więc jeśli masz ochotę, zapraszam na wątek ;)
Cudownych przygód, kowboju!]
Stephanie / Finn / Gustavo
[Ale tajemniczego pana nam tu dałaś, fiu fiu! I jeszcze dodatków tak wyglądającego 🫠🫠 podejrzewam, że chyba będzie musiał otworzyć jakąś praktykę lekarską, bo mieszkanki Mariesville mogą zacząć się nagle źle czuć 🤣 nie będę już smęcić, bo Lian jest świetny i tajemniczy w każdym calu. Jak chcesz to wpadaj do nas 😃]
OdpowiedzUsuńOlivia
[Witamy kolegę po fachu! No, może aktualnie nie po fachu, bo jego życie widzę, że obróciło się o 180 stopni, ale medycyna zawsze w sercu pozostaje. Bardzo tajemnicza postać i karta, która totalnie intryguje i zachęca do poznania tego pana bardziej. Wielu wspaniałych wątków Wam życzę!]
OdpowiedzUsuńJennifer
[ Dziękuję ślicznie za powitanie i miłe słowo. Z racji, że Liam to zawodowy lekarz, a Love ma teraz nie mały medyczny kłopot to nieśmiało zaproponuje coś do napisania, o ile miałabyś taką chęć. <3]
OdpowiedzUsuńLove
[ Babcia lubi czasem wychodzić sobie niepostrzeżenie z domu, zwłaszcza w nocy i w odległe, naturalne tereny. Bunia jest tą trochę szurniętą babcią, która przytula się do drzew, stara się opiekować wszystkim, a zwłaszcza zwierzętami, więc mogłaby powędrować do zagrody. Miałoby to sens, a Love z chęcią przyjmie jakąś radę od drugiej, medycznej opinii. Masz jakiś komunikator w postaci np. discorda, albo mail? Z chęcią dogadałabym to prywatnie.]
OdpowiedzUsuńLove
Isabela ceniła sobie spokojne wieczory, wypełnione oglądaniem głupich seriali albo czytaniem dobrej książki — chociaż, jak sama musiała przed sobą przyznać, zajmowanie się lekturą przychodziło jej z coraz większym trudem. Uparcie zrzucała to na zmęczenie, związane z wielogodzinnymi dyżurami, oraz ostatnie intensywne zmiany w życiu, które sprawiały, że ostatnim, na co miała ochotę, było pogrążanie się w fikcyjnym świecie. Musiała porządnie skupić się na swoim własnym, nawet, jeśli naprawdę nie chciała tego robić.
OdpowiedzUsuńNa ekranie telewizora leciał właśnie któryś już z kolei odcinek Seksu w wielkim mieście, w którym Carrie płakała z powodu Biga. Isabela zerknęła pobieżnie na rozgrywającą się scenę, a później powróciła spojrzeniem do lampki wina, trzymanej w dłoni, i upiła kilka łyków. Butelka stała na stoliku kawowym, gotowa do tego, żeby w każdej chwili po nią sięgnąć. Isabela korzystała z wolnego wieczoru, w trakcie którego mogła trochę zaszaleć — następnego dnia nie miała dyżuru i nie musiała iść do pracy. Zazwyczaj wychodziła na miasto, kierowała się w stronę baru i szukała kogoś do rozmowy, może do czegoś więcej. Dzisiaj jednak potrzebowała odrobiny samotności.
Właśnie wyciągała dłoń po kolejny kawałek pizzy, zamówionej z ulubionej włoskiej knajpy, kiedy usłyszała straszny huk. Zmarszczyła brwi i wstała z kanapy, żeby podejść do wysokiego okna, z którego rozpościerał się — zazwyczaj — prześliczny widok na centrum Mariesville. Teraz jednak Isabela zobaczyła srebrne auto, wbite wręcz w potężny dąb, który stał tuż przed jej kamienicą. Zaklęła i błyskawicznie odeszła od okna.
Zdążyła chwycić swój telefon, płaszcz i zmienić buty na takie umożliwiające swobodne poruszanie się. Zamknęła drzwi od mieszkania, popędziła po schodach na dół i wyszła na zewnątrz, wybierając już numer na pogotowie.
— Downtown, wypadek samochodowy, auto wbite w drzewo. — Powiedziała szybko i podeszła do samochodu. Szarpnęła za klamkę od drzwi, ale te nie otworzyły się od razu; musiała porządnie pociągnąć jeszcze kilka razy, zanim w końcu z impetem odsłoniły ciało mężczyzny w miejscu kierowcy. Nikogo innego nie było w środku. — Jeden poszkodowany. — Przyłożyła dwa palce do szyi kierowcy, szukając pulsu. Nie było go. — Brak pulsu i oddechu. Pospieszcie się.
Włożyła telefon do kieszeni bez zakończenia rozmowy i pochyliła się, próbując odpiąć pasy bezpieczeństwa, które trzymały kierowcę w fotelu. Zaklęła siarczyście, bo musiała mocować się z nimi na bardzo ograniczonej przestrzeni, w niemalże zupełnej ciemności; z jakiegoś powodu akurat ta lampa uliczna, jaka stała przy chodniku, postanowiła zgadnąć.
Isabela
Miała ochotę nawrzeszczeć na te pasy, które nijak nie chciały się ruszyć, zupełnie tak, jak gdyby świadomie chciały uniemożliwić jej zapewnienie pomocy temu mężczyźnie. Isabela zaklęła znowu, tym razem jeszcze głośniej. Musiała zacząć go reanimować przecież natychmiast.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tej chwili podbiegł do niej jakiś mężczyzna, od którego wyraźnie było czuć alkoholem. Isabela nie zamierzała jednak wybrzydzać; natychmiast odsunęła się od samochodu i pozwoliła nieznajomemu na to, żeby wyciągnął kierowcę prosto na podłogę.
— Tak — odpowiedziała krótko i uklęknęła koło poszkodowanego. — Nie ma pulsu i oddechu, trzeba zacząć reanimację — dodała i szybko zaczęła rozpinać kurtkę mężczyzny. Było zimno, więc był okryty wieloma warstwami. Isabela była boleśnie świadoma tego, że temperatura na zewnątrz jest niska, co łatwo mogło doprowadzić do wyziębienia, ale teraz nie to stało na liście priorytetów. Tym, co trzeba było zrobić w pierwszej kolejności, było przywrócenie akcji serca.
Kiedy rozpięła kurtkę całkowicie i odwinęła szalik, na chwilę zamarła. Jakimś cudem gruby materiał, wydawałoby się, dobrze owinięty dookoła szyi mężczyzny, przepuścił kawałki kolorowego szkła, nad którego pochodzeniem Isabela nie chciała się teraz zastanawiać. Niektóre z nich wbiły się na tyle głęboko, że wyciąganie ich byłoby niebezpieczne, inne nie dawały rady zatamować krwawienia. Co jednak było najgorsze, to to, że wyjątkowo duży kawałek na lekarskie oko Isabeli dobił się do tchawicy i tam właśnie tkwił, co bez wątpienia miało wpływ na możliwość oddychania mężczyzny. W dodatku wbił się pod tak dziwnym kątem, że nie dało się wykluczyć zahaczenia o tętnicę szyjną.
— Kurwa mać — stwierdziła i zawahała się na sekundę, próbując znaleźć odpowiedź na bardzo kluczowe pytanie: co zrobić, żeby go nie zabić? Na razie i tak najważniejsze były uciśnięcia klatki piersiowej, ale nie mogła ignorować całej reszty obrażeń. Wyjąć kawałek szkła czy nie? Ryzykować wykrwawieniem się tego człowieka czy nie? Co zrobić z tą tchawicą? Przydałby się jej teraz inny lekarz, ktoś, z kogo perspektywy mogła skorzystać. Tymczasem koło niej znajdował się jedynie jakiś koleś z kilkudniowym zarostem i, jak sądziła, czyhającym kacem.
Isabela
[Ślicznie dziękuję za powitanie! Kurczę, ciężko mi było zdecydować, do którego z Twoich panów podbić, ale chyba skuszę się zgorszeniem - Tobie pozwolę wybrać, kto ma paść ofiarą ;) Daj znać kto Ci bardziej siedzi, z kim widzisz szansę na dłuższą znajomość, a może brakuje Ci jakiegoś powiązania. Piszemy się z Saint na wszystko!]
OdpowiedzUsuńMary