23.07.2025

[KP] Geneviev Ashworth

Geneviev Ashworth
Gennie 一 27 lat 一 urodzona 31 listopada 1998 roku w Mariesville 一 pielęgniarka w St. Mary's Hospital 一 zamieszkuje dom w Applewood Groove odziedziczony po dziadkach 一 dom dzieli z Millie, która ciągle przynosi jej z podwórka myszy lub jaszczurki 一 rodowita mieszkanka 一 wieczory lubi spędzać przy dobrej książce 一 uwielbia piesze wycieczki, często można ją spotkać przy Wodospadach Riverside 一 powiązania i historie
Geneviev to uśmiech. Ciepły i otulający w najgorszych momentach. Geneviev to wyrozumiałe spojrzenie, to niekończące się pokłady dobroci i czysta dusza. To dobroć, która chce zbawić cały świat. Geneviev to iskierka nadziei, rozświetlająca najciemniejszy korytarz, to pocieszające słowa i ramiona, które otulą i ochronią, kiedy wymaga tego sytuacja. Gennie to ta jedna z pielęgniarek, która zawód wybrała z powołania. To ta, która bezboleśnie pobierze krew, a małemu pacjentowi wręczy naklejkę z napisem, że był dzielny. Gennie to ta, która płacze za każdym razem w składziku, jeśli nie uda się odratować jakiegoś pacjenta. Gennie to ta, która usiądzie przy łóżku staruszka, by w tych ostatnich momentach potrzymać go za rękę, by nie odszedł samotnie. Geneviev to też tajemnice i niezaleczone rany z przeszłości. To tląca się nadzieja, która jeszcze nie zgasła. Nie lubi mówić o swojej pracy. Skutecznie oddziela życie zawodowe od tego prywatnego, bo tak jest dla niej zdecydowanie lepiej. Regularnie biega i chodzi na piesze wędrówki, żeby odciążyć głowę od wielu myśli. Spotyka się ze znajomymi, by choć trochę odetchnąć i zrzucić choć na chwilę ten ogromny, przytłaczający ciężar z ramion. 

Szukamy wszystkiego. Wizerunek: Hanna de la Vega. W razie czegokolwiek > pandaczerwona0@gmail.com 

28 komentarzy:

  1. [Cześć! Gennie wyszła przeurocza! :) Fajnie, że udało ci się pojawić z kolejną postacią, szczególnie będącą takim promyczkiem. Bardzo to lubię w tym miasteczku, że nie brakuje takich ciepłych postaci.
    Oby Gennie znalazła w Mariesville to, czego szuka. :) A gdybyś miała chęci coś napisać, wiesz gdzie mnie szukać! <3
    Baw się dobrze!]

    Maddie, Ash, Ed & Wes

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Hej, Gen może konkurować z Chuckiem o tytuł promyczka Mariesville, walka będzie zacięta i będą szli łeb w łeb. Ale po co konkurować, skoro można połączyć siły? Chodźcie do nas, mamy małego pacjenta, któremu naklejka się przyda <3 ]

    Chuck Evans

    OdpowiedzUsuń
  3. [ No witam serdecznie <3 Smacznej kawusi z rana , ja już jestem po drugiej :D ]

    Nocna zmiana w barze była dla niego nie tylko wyzwaniem, ale wręcz polem bitwy z własnymi emocjami. W tych godzinach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, jego myśli często wędrowały w miejsca, gdzie nie chciał się zagłębiać. Śmiechy i rozmowy klientów były jak przerywniki w tej niekończącej się symfonii samotności, którą zdawał się odczuwać każdej nocy. Dzisiaj jednak coś innego w nim targało, coś głębszego niż zwykła irytacja.
    Nathaniel, próbując skupić się na polerowaniu szklanek, prowadził rozmowę z kolegą, starając się nie zwracać uwagi na zgiełk wokół.
    Andrew Thomas, wysoki przeciętnej urody blondyn, który jak zwykle, miał dużo do powiedzenia tym razem zwierzał się że swoich miłosnych przygód , których zakończenia były zazwyczaj dalekie od happy endu. Jego słowa były pełne dramatyzmu, a Nathaniel, choć nie zawsze zainteresowany, słuchał z pewnym rozbawieniem.
    - A potem..- Kontynuował Andy wyraźnie przejęty całą sytuacją. -Zobaczyłem ją z innym! Możesz w to uwierzyć?” Nathaniel tylko prychnął, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Wiedział, że ten ma talent do dramatyzowania i często sam się pakuje w kłopoty.
    Towarzysz Nathaniela miał też niewątpliwy talent do kokietowania kobiet, które odwiedzały bar. Czasami robił to z takim zaangażowaniem i bezczelnością, że Nathaniel reagował niczym innym jak śmiechem
    Kiedy Andrew dał mu w końcu chwilę wytchnienia i kontynuował swoje zaloty wobec znajomych klientek, ten rozmyślał o tym, jak różni byli. On wolał spokój i ciszę, podczas gdy jego towarzysz zawsze szukał przygód i zgiełku.
    Rozglądając się po sali, jego wzrok nagle zatrzymał się na grupce roześmianych kobiet, które właśnie zajęły miejsce przy jednym ze stolików. Wśród nich była ona — brunetka o długich, kręconych włosach, ciemnych jak gorzka czekolada. Nathaniel zamarł, a jego palce muskające szkło zaczęły drżeć jak liście na wietrze. Serce biło mu jak oszalałe, a w głowie rozbrzmiewał tylko jeden dźwięk: „To ona”. Po upływie lat wszędzie by ją rozpoznał.
    „Gen...” — z jego ust wydobyło się ciche westchnienie, gdy jego oczy były skupione na niej. Tęsknym wzrokiem chłonął każdy jej ruch, chcąc dostrzec najmniejszą zmianę w jej wyglądzie. Dla niego wciąż była najpiękniejszą kobietą, jaką spotkał w życiu. Targały nim mieszane uczucia — z jednej strony pragnął do niej podbiec, zamknąć ją w swoich ramionach i nigdy nie wypuścić. Z drugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Nie po tym, jak ją zdradził i uciekł jak ostatni tchórz.
    Wdech i wydech....
    Pokręcił głową, czując, jakby zaraz miał stracić grunt pod nogami. Serce waliło mu jak młot, a myśli plątały się w niekończącym się chaosie... Nawet nie pamiętając , czy uprzedził swojego kolegę o krótkiej przerwie czym prędzej udał się na zaplecze, by po chwili wyjść na tyły baru i zapalić. Był w kropce kompletnie nie mając jakiegoś racjonalnego pomysłu na wyjście z owej sytuacji.
    Zapałka zapłonęła w jego dłoni, a dym papierosa unosił się wolno w chłodnym nocnym powietrzu. Nathaniel zastanawiał się, czy powinien podejść do niej, przeprosić, spróbować naprawić przeszłość. Jednak lęk przed odrzuceniem paraliżował go. Stał tam, walcząc z samym sobą, czując, jakby jego wnętrze rozdzierało się na pół. Nieświadomy, że ta noc mogła być początkiem nowego rozdziału w jego życiu, pozostawał zawieszony między przeszłością a niepewną przyszłością.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej,
    Jakże idealnie dopasowany wizerunek do opisu. Oby takich słoneczek nadziei było wokół nas jak najwięcej, szczególnie w te gorsze dni.
    Życzę samych porywających wątków i doskonałej zabawy z nową postacią, a w razie chęci, zapraszam.]

    Wendy, Liberty, Delio & Monti

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wow, jaką empatyczną duszyczkę tutaj sprowadziłaś, aż miło poczytać! 🧡 Coś czuję, że Gennie zmiękczy serca nawet największych lokalnych gburów :D Bardzo ciekawią mnie te tajemnice, ale pozostaje mi trzymać się resztek nadziei, że nie zgotowałaś jej aż tak wielkiego piekła, jakie czasami jesteś w stanie 😂 Życzę dużo dobrej zabawy i zapraszam, standardowo, do swoich chłopaków!]

    Tanner Gentry
    & Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jaka słodka ta twoja Gennie. 💙 Chodź,.cos wykombinujemy skoro budze sie z tego dziwnego stanu niepisania tutaj🤭
    PS - moge ukrasc Millie?🥹]

    Beverly Beckett, Eaton Grant & Xander Bates

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej, koleżanko po fachu! Dobrze mieć w tej mieścinie kogoś, z kim można dzielić trudy tej samej pracy, haha ;D
    Nie powiem nic odkrywczego — Gennie wyszła przeuroczo, a Millie jest przesłodka! <3
    Bawcie się dobrze, dużo weny!]

    Nancy Jones

    OdpowiedzUsuń
  8. Geneviev Ashworth jest tak blisko ciebie, a ty, baranie, nic z tym nie zrobisz…” – szeptał do siebie, wyrzucając niedopalonego papierosa. W jego sercu mieszały się różne uczucia: tęsknota zmieszana z złością, cień determinacji i gdzieś tam tląca się nadzieja, która trzymał głęboko w sercu.
    Z drugiej strony coś krzyczało mu w głowie , że wszystko co się dzieje, to jeden wielki nonsens. Co niby miał zrobić? Stanąć przed Nią i rzucić : -Cześć Gen! Miło Cię widzieć po tylu latach. Słuchaj, przepraszam że Cię zostawiłem , wyleciałem bez słowa do Europy , a Ty dowiedziałaś się , że moja była narzeczona spodziewa się dziecka , a ja na szybkości biorę z nią ślub. No przepraszam no! A swoją drogą wiesz co? Nie było ślubu, bo do cholery jasnej ona nigdy nie była ze mną w ciąży! Ale ja nie chciałem się ponownie mieszać w Twoje życie , tylko spisałem z głupoty nasz związek na straty... No to co? Minęło tyle lat , wybaczysz mi i zaczniemy wszystko od nowa? Ja wiem , że masz już swoje życie , nie daj Boże partnera , ale wróć do mnie , co?

    Prychnął kopiąc ze złością stojąca przed nim puszkę. Jesteś idiotą Everett jeżeli myślisz , że ona kiedykolwiek Ci wybaczy. Takich rzeczy się nie zapomina...
    Wracając za bar , starał się nie zdradzić swojego zdenerwowania, ale jego kolega Andy od razu zauważył, że coś jest nie tak. Gęstą atmosferę dało się wyczuć na kilometr
    -Ty, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. – rzucił Andy z lekkim rozbawieniem starając się jako, tako rozładować napięcie. Bądźmy jednak szczerzy.. Wcale mu to nie wychodziło.
    Nathaniel ignorując jego pytanie a jednocześnie starając się zachować pozory, wziął tacę z drinkami, czując na sobie wyczekujący wzrok dziewczyny.
    – „Stolik numer pięć?” – zapytał, starając się nie zdradzić drżenia w głosie.

    – „Bingo, przyjacielu!” – odpowiedział Andy, uśmiechając się szeroko. - Ta urocza brunetka z tatuażami poprosiła, byś im zaniósł do stolika. Fajnie się bawią na tym panieńskim. Już zaproponowałem , że jeżeli będą szukać striptizera, to zgadzam się na ochotnika. - Rzucił z bezczelnym uśmiechem wodząc wzrokiem za kobietami. Nathaniel zmrużył oczy zaciskając palce na tacy tak, że aż pobladły mu knycie. - Andy...- Zaczął powoli odwracając głowę w jego strone. - Czy Ty możesz chociaż raz myśleć głową, a nie tym co masz w spodniach? - Warknał, a gdy ten otworzył usta by cokolwiek powiedzieć , Nathaniel machnął zdenerwowany ręką kierując się w stronę stolika. Myśl o tym , że mógłby dotknąć Gen przyprawiała go o ciarki. Striptizer? No jeszcze czego! Wspier trzeba mieć na niego zadatki... A Thomas wcale takowych nie posiadał. I
    Idąc w stronę stolika, czuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Ich spojrzenia się spotkały i przez moment czas jakby się zatrzymał. Geneviev, jego piękna Gen, patrzyła na niego z emocjami, które były trudne do opisania. W jego głowie pojawiły się wspomnienia: jej uśmiech, głos, który tak bardzo kochał. W tej chwili mógłby dać się zabić za jej dotyk. Mógłby zginąć w największych katuszach wzamian za wzięcie ją w swoje ramiona.

    – „Dobry wieczór, drinki dla Pań” – powiedział, starając się ukryć zdenerwowanie pod maską łagodnego uśmiechu. Pochylając się w stronę kobiet po kolei ustawiał przed nimi kolorowe cuda. - Witaj Gen. - Szepnął tuż nad jej uchem na tyle dyskretnie , że tylko ona mogła to usłyszeć


    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brunet stanął w osłupieniu lustrując ją zdezorientowanym wzrokiem. Z drugiej strony... Czego on się spodziewał? Że ta rzuci mu się z płaczem na szyję i będzie opowiadać jak bardzo za nim tęskniła? Oj, kogoś poniosła tu zbyt wielka wyobraźnia.
    Owszem , wrócił. Wrócił właśnie dla niej. Wrócił błagać ją na kolanach o przebaczenie. Wrócił, ponieważ tęsknota za nią zabijała go każdego dnia a on nie mógł już tego znieść.
    Każde jej słowo raniło.jego serce niczym ostry nóż. Amant? Miala prawo tak uważać , skoro ten w ogóle nie dawał jej szansy na poznanie prawy. Spieprzył , spieprzył po całości. Miał odwagę uciec bez żadnego wyjaśnia , to teraz nie miał innego wyjścia jak stanąć z nią twarzą w twarz i wyjaśnić to wszystko raz na zawsze.
    Przez krótką chwilę niczym sparaliżowany patrzył jak odchodzi , aż nagle głos jednej z jej przyjaciółek wyrwała go z tego chorego transu.
    - Słoneczniki... - Powtórzył za nią odzyskując świadomość co się w tym momencie dzieje. Nagle jakby dostał olśnienia , że kobieta wyszła zostawiając go tu samego. - Geneviev! Zaczekaj, Gen! - Krzyknął biegnąc za nią , co nie było takie proste. Wszystko w tamtym momencie wydawało się być bez znaczenia. Cały ten tłum ludzi , Andy który został na barze bez żadnej pomocy. Miał to gdzieś , liczyła się tylko ona.
    Otwierając z impetem drzwi już słyszał jej krzyk. Starając się odzyskać równy oddech podszedł do niego blisko wyrywając jej papierosa z rąk. Zaciskając delikatnie palce na jej drobnym nadgarstku przyciągnął ją do siebie, a przyjemny zapach jej perfum uderzył w jego nozdrza. M
    - Proszę , uspokój się. - Wysapał wbijając w nią swoje przepraszające spojrzenie. - Porozmawiaj ze mną , tylko proszę uspokój się. - Wydusi drżącą dłonią pocierając idealnie gładką skórę jej dłoni. Niewiele myśląc pociągnął ją w stronę huśtawki i posadził obok siebie nie przyjmując jakiekolwiek protestu z jej strony.
    - Pewnie jesteś w szoku , że wróciłeś ale ja musiałem. Ja po prostu muszę Ci wszystko wyjaśnić. - Zaczął starając się opanować drżenie swojego głosu. - Wiem , że to wszystko to nic w porównaniu z tym jak postąpiłem, ale musiałem. Nie miałem innego wyjścia , a nie chciałem byś cierpiała jeszcze bardziej.Odpowiem na każde Twoje pytanie. Błagam Cie, porozmawiaj spokojnie ze mną. Niczego więcej od Ciebie nie oczekuje.- Mruknął obserwując Jej twarz jednocześnie mając cichą nadzieję , że armagedon który rozpętała Gen powoli zaczyna ustawać.


    Przerażony Nate 🤣

    OdpowiedzUsuń
  10. Słysząc jej słowa, poczuł, jak jego serce zaciska się boleśnie, niemal jakby ktoś je ścisnął w imadle. Cztery lata, czterdzieści osiem miesięcy ciszy, bólu i samotności, które stały się jego codziennością. Każdy dzień był jak powtarzający się koszmar, z którego nie mógł się obudzić. Wiedział, że ona również musiała czuć się zdradzona i zapomniana. Wszystkie obietnice i wszystkie wspólne plany runęły jak domek z kart, a on sam stanął na krawędzi przepaści, próbując zrozumieć, jak do tego doszło. Wyjazd bez słowa i zerwanie kontaktów – te decyzje były zrozumiałe tylko w jego chaotycznym umyśle, który szukał jakiejkolwiek drogi do przetrwania tej osobistej katastrofy.
    — Vivian chciała wrobić mnie w dziecko — wyrzucił z siebie po dłuższej chwili ciszy, jego głos pełen był goryczy i żalu, jakby każde słowo było odłupanym kawałkiem jego duszy. Czuł się jak zagubiony chłopiec, który wpadł w pułapkę bez wyjścia. Opowiadał jej wiele razy o tym, jak toksyczny i ciężki był jego związek z byłą, włoską narzeczoną. Na samo wspomnienie tamtych dni skrzywił się, przymykając oczy, jakby próbował uciec od własnych myśli.
    — Nasze rodziny prowadziły wspólny biznes... Ciąża miała nas połączyć, ale okazała się kłamstwem. Dowiedziałem się o tym kilka dni po ślubie. Wszystko runęło — Unieważniłem małżeństwo , które dla mnie i tak nie miało żadnego sensu i znaczenia, ale nie chciałem by dziecko wychowywało się bez Ojca jak ja, zerwałem kontakt z rodziną, postanowiłem uciec do Mediolanu. Tamtego dnia, kiedy odszedłem, zerwałem więzi nie tylko z rodzicami, ale i z całym światem, który znałem. Straciłem dziadków, bliskich, których kochałem. A przede wszystkim, straciłem Ciebie. - Odparł wbijając w nią swoje ciemne jak smoła oczy. -Ból tej straty był nie do opisania. Każdy dzień był jak sen, z którego nie mogłem się obudzić, koszmar, który trwał bez końca. - Mruknął sięgając po papierosa, próbując opanować drżenie rąk, które zdradzało jego wewnętrzne napięcie. — Wierz mi, nie chciałem tu wracać, ale nie mogłem dłużej żyć w tej iluzji. Wiem, że to egoistyczne, ale musiałem zobaczyć cię jeszcze raz. Za pół roku mam nadzieję uporać się z testamentem i zniknąć. — Jego wzrok przesunął się po jej twarzy, próbując zapamiętać każdy szczegół, jakby to było ostatnie wspomnienie, które mógł zachować. Wiedział, że jeśli będzie trzeba, zniknie na zawsze. — Zależało mi tylko na tym, byś poznała prawdę — dodał ciszej, wstając. Emocje w nim wrzały niczym gorąca lawa, gotowe eksplodować w każdej chwili. — Masz prawo myśleć o mnie cokolwiek chcesz. Traktować mnie jak powietrze, jakbym nigdy nie istniał. Chciałem tylko, żebyś wiedziała... Przepraszam, Gen — powiedział, ciesząc się, że mrok zasłania jego łzy. Nie chciał pokazać przed nią swojej słabości, mimo że czuł się najsłabszy na świecie. — To nie bajka... to koszmar, który sam sobie zgotowałem. Brzydzę się sobą... - Rzekł podnosząc się z huśtawki na której z nią siedział.
    Te słowa wisiały w powietrzu jak ciężkie chmury zapowiadające burzę, nie pozwalając mu się cofnąć. Było w nich coś ostatecznego, jak pieczęć zamykająca list, którego nie da się już wymazać. Czuł, że musiał to powiedzieć, choć nie wiedział, jak ona zareaguje. Może to był dla niego początek nowego rozdziału, a może tylko kolejna strona w księdze żalu i nieodwracalnych decyzji. Jedno było pewne — prawda, choć bolesna, była teraz na wierzchu, pozostawiając ich oboje z pytaniami o to, co dalej. W jego sercu wciąż była pustka, a jedynym towarzyszem była samotność, która stała się jego cieniem.


    Potulny jak baranek Nate 🥺

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyleczyłam się z Ciebie... Dla niego te słowa były niczym bolesne echo, które nieustannie odbijało się w jego głowie, przypominając o tym, co stracił. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią, starając się poukładać chaotyczne myśli, które zawładnęły jego umysłem, jakby były nieproszonymi gośćmi w jego głowie.
    - Gdybym nawet spróbował wszystko wyjaśnić, to i tak by nic nie zmieniło. Na to, co zrobiłem, nie ma usprawiedliwienia. Dziękuję, że mimo wszystko mnie wysłuchałaś. To dla mnie i tak dużo, Gen. – Powiedział, przyglądając się jej z żalem. W głębi duszy wiedział, że musi zachować resztki swojej godności i pozwolić jej odejść bez robienia scen. Wszystko, co się wydarzyło, było tylko i wyłącznie jego winą, a on musiał to zaakceptować.

    - Życzę Ci wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że odnajdziesz kogoś, kto na Ciebie zasługuje i Cię doceni. – dodał, uśmiechając się smutno. Nie potrzebował litości; to byłoby ostatnie, czego chciałby od niej otrzymać. -Przepraszam. – szepnął, delikatnie zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w jej piękne oczy, aż w końcu opuścił wzrok i ruszył do baru, gdzie czekał na niego zniecierpliwiony Andy.
    -No stary, długo Ci zeszło... Myślałem, że już mnie opuściłeś. – Mruknął podirytowany blondyn, na co Nate tylko skinął głową, wracając do pracy. Przybierając maskę człowieka niewzruszonego, modlił się, by zmiana w końcu dobiegła końca. Nie mógł skupić się na pracy, a myśl, że on i Gen przebywają w jednym miejscu, zachowując się jak obcy, była nie do zniesienia. Kiedyś łączyła ich najczystsza miłość, a teraz byli dla siebie niemalże nieznajomymi.
    Impreza w barze powoli dobiegała już końcowi, a dziewczyny pozwalały sobie na coraz większe ilości alkoholu. Rozochocony Andy biegał do nich z mocniejszymi drinkami, co nie wróżyło niczego dobrego. Nate, widząc to, natychmiast zareagował, zabierając wszystkie drinki, które Andy przygotował dla stolika Gen. -Czy Ciebie do reszty już pogrzało?– Warknął, wrzucając pieniądze do kasy. Przygotował bezalkoholowe drinki i kazał Thomasowi je zanieść.
    Muzyka dudniła w najlepsze, zachęcając zgromadzonych do tańca. Nate uważnie obserwował dziewczyny, gotów reagować, gdyby ktoś niepożądany chciał się do nich zbliżyć. Ich pijane pląsy były bardziej zabawne niż zmysłowe. Widząc gibotającą się brunetkę natychmiast pojawił się na parkiecie, chwytając Gen w pasie, by ją ochronić przed upadkiem.
    - Pożegnaj się ładnie z przyjaciółkami, wracasz do domu. Jeszcze chwila i coś sobie zrobisz. – Burknął, biorąc ją na ręce. Śmiech nietrzeźwych dziewczyn towarzyszył mu, gdy opuszczał bar. - Andy, zostało parę minut do zamknięcia, poradzisz sobie?– rzucił do kolegi, ignorując rozzłoszczoną Gen, która wisiała mu na karku.

    - Gennie Ashworth, mam totalnie w poważaniu, co teraz do mnie mówisz. Możesz mnie kopać, bić, gryźć, wyzywać, a i tak Cię nie puszczę. – Powiedział podirytowany, czując, że zaraz wybuchnie. Nie było w tym żadnego podstępu. Chciał ją po prostu chronić, choćby to oznaczało, że musi znieść jej gniew i frustrację. Nie była mu obojętna i nawet jeżeli jego położenie było takie , a nie inne, to wiedział, że musi być odpowiedzialny. Przynajmniej tylko tyle mógł zrobić.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  12. Słysząc jej jęk, podirytowany brunet zatrzymał się na chwilę, przewracając oczami. -Lepiej ci już? Świetnie! Ruszamy dalej — Mruknął, kierując się w stronę samochodu. Po chwili delikatnie wsadził dziewczynę do auta, sam zajął miejsce za kierownicą. - Mogła ci się stać krzywda. Mimo że znasz to miejsce, to zwyroli tutaj nie brakuje. Weźmy takiego Thomasa, który zamiast głową, często myśli czym innym. - Burknąl czując narastającą złość. Ruszył, oddalając się od baru. Czasami bawiła go myśl, że mężczyzna nie potrafił zaakceptować swojej samotności i desperacko flirtował z każdą kobietą, z nadzieją, że któraś go zechce. Nate był zgoła odmienny. Żartował, że z samotnością mu do twarzy. Od czasu rozstania z Gennie jego serce stało się zimne jak lód, a wszelka namiętność i ogień zamieniły się w obojętność. Nikt nie dostrzegał tego lepiej niż jego była , Vivian, która próbowała ponownie rozkochać w sobie mężczyznę.
    Resztę drogi jechali w ciszy, która dla niego była nieznośna. W jego głowie kłębiły się różne scenariusze, które tworzył, gdy pierwszy raz wjeżdżał przez bramy miasta, lecz nagle zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co miał ją teraz pytać? Jak sobie radzi? Czy kogoś ma? Nonsens. Wolał milczeć, niż po raz kolejny wyjść na głupka. Widząc jej przymknięte oczy, odetchnął z ulgą.
    - Odpocznij. — Powiedział, ściszając muzykę sączącą się z głośników. Chwilę później zatrzymali się przed jego domem. Dlaczego nie odstawił jej do własnego mieszkania? Nie chciał jej zostawiać samej, nie w takim stanie...
    Po kwadransie z nią na rękach wszedł do swojej sypialni. Pokój gościnny, umieszczony po bocznej stronie domu, wciąż przechodził remont, co ograniczało jego możliwości ugoszczenia Gennie w bardziej komfortowy sposób. Na stoliku nocnym postawił szklankę wody i leki przeciwbólowe, przewidując, że dziewczyna zmierzy się z kacem po intensywnym świętowaniu. Kucnął przy łóżku, spoglądając na jej sylwetkę, która teraz, po burzliwej nocy pełnej emocji i ostrej kłótni, wydawała się spokojna i zrelaksowana.
    -Śpij spokojnie.— Rzekł łagodnie, patrząc na nią z czułością i troską. Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, gdy usłyszał jej zaspane mruknięcie, gdy przytulała się do miękkiej poduszki. - Gennie Answorth, naprawdę niezła z ciebie wojowniczka. — Wymamrotał z lekkim uśmiechem na twarzy powoli wstając powoli z kolan.
    Podszedł do okna, pocierając zmęczoną twarz dłonią, jakby chciał zetrzeć z niej ślady wyczerpania. Ta noc była prawdziwym szaleństwem, pełnym intensywnych emocji, które teraz, w ciszy i spokoju, zaczynały się uspokajać. Czuł, jak wyczerpanie powoli przygniata jego ciało i umysł. Po chwili spojrzał na nią jeszcze raz, upewniając się, że zasnęła głęboko, i skierował się do wyjścia, starając się nie obudzić jej delikatnym skrzypieniem podłogi.

    Po długim, relaksującym prysznicu zasiadł na ganku, zapalając papierosa. Pozwolił sobie na chwilę relaksu, gdy noc powoli przechodziła w dzień, a pierwsze promienie słońca zaczynały się nieśmiało przebijać przez mrok. Wiedział, że nowy dzień przyniesie kolejne wyzwania, ale teraz mógł na moment zapomnieć o wszystkim, oddając się chwili refleksji. „Coś ty ze mną zrobiła...” — mruknął w zamyśleniu, zaciągając się papierosem i obserwując, jak dym unosi się leniwie w powietrzu. Wyrzucając niedopałek do popielniczki, zamknął za sobą drzwi i udał się do sypialni. Omiatając wzrokiem pomieszczenie, wyciągnął z szafy poduszkę i noc spędził na podłodze. Nie chciał spać z nią w łóżku, by zaoszczędzić jej niezręcznych pytań, lub, co gorsza, by nie pomyślała, że wykorzystując jej stan, zrobił coś, czego nie powinien. To zdecydowanie nie wchodziło w grę.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mężczyzna poruszył się nieznacznie, jakby walczył z ciężarem snu, który jeszcze trzymał go w swoich objęciach. Powoli otwierając oczy, szepnął chrapliwym głosem: "Gen...” Zmęczenie malowało się na jego twarzy jak cień, odzwierciedlając tygodnie spędzone w wirze obowiązków. Bar, dokańczanie remontu domu i wszelkie inne zawirowania związane z posiadłością — wszystko to składało się na życie pełne pośpiechu i intensywności.
    - Wyspałaś się? — zapytał, masując kark, a na jego twarzy pojawił się grymas. Spanie na podłodze nie było szczytem komfortu, ale mógłby tak samo dobrze przespać się w salonie. Zrzucając z siebie koc, odsłonił umięśnione ciało pokryte tatuażami, które były dla niego nie tylko ozdobą, lecz także mapą jego życiowych przeżyć. Treningi, które kiedyś były dla niego przekleństwem, teraz dawały mu ukojenie i były nieodłączną częścią codzienności.
    -dcięło Cię w barze, więc nie mogłem Cię zostawić samej. Nawet nie przypuszczałem, że potrafisz tak dużo wypić. — powiedział z lekkim rozbawieniem, kręcąc głową. Tej nocy przeszła samą siebie, a jego zaskoczyła determinacja, z jaką piła drink za drinkiem. -Obok Ciebie są tabletki i woda. Weź i odpocznij. Coś mi mówi, że każda Twoja próba wstania zakończy się wirującym światem. Spokojnie, jesteśmy u mnie. A jeśli chodzi o podłogę, to wolałem, żebyś nie budziła się obok mnie bez pamięci o tym, co się wydarzyło. Chciałem Ci tego oszczędzić. Zbieraj siły, niedługo wrócę. — dodał, zanim zniknął za drzwiami.
    Zapach świeżo zaparzonego espresso unosił się w powietrzu, wypełniając każdy zakątek nowo wyremontowanej kuchni. Brunet, skupiony, mruczał coś pod nosem po włosku, popijając kawę i starannie układając pieczywo na drewnianej tacy, obok jajecznicy i owoców. Nie miał w zwyczaju jadać śniadań, ale teraz przygotowywał je specjalnie dla niej. Kolorowe danie zapraszało do skosztowania, a świeżo zerwany słonecznik idealnie dopełniał całość.
    Zajrzał do pokoju, by upewnić się, że nie śpi a przede wszystkim nie ma ochoty go zamordować, po czym postawił tacę na łóżku. - Zjedz coś, od razu poczujesz się lepiej. — powiedział z delikatnym uśmiechem. Widząc ją w tym stanie, wiedział, że choć wygląda jak siedem nieszczęść, dla niego była wciąż najpiękniejszą kobietą na świecie.
    Usiadł na brzegu łóżka, wpatrując się w pościel. W jego umyśle kłębiło się mnóstwo pytań, ale słowa nie chciały przyjść. Jak teraz będzie wyglądać ich relacja? Czy nadal będą się kłócić, czy może zaczną rozmawiać? Zakłopotany brunet nie wiedział, jak się wobec niej zachować.

    - Dalej pracujesz w szpitalu, prawda? Mam nadzieję, że przewidziałaś gigantycznego kaca i wzięłaś sobie wolne? — zapytał, lekko odchylając głowę, by spojrzeć jej w oczy. - Zmieniłaś się. Zapuszczone włosy i nowe tatuaże… Naprawdę Ci pasują. — dodał, nie odrywając od niej wzroku. Żałował, że nie był świadkiem tych zmian. Nie doradzał jej w kwestii fryzury , nie poszedł z nią na tatuaż. Tak bardzo żałował , że wiele rzeczy na właśnie życzenie go ominęło. Głupi stracił tyle lat...


    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nate, z promiennym uśmiechem, uniósł dłonie w geście obronnym, żartując: „W razie gdyby naszła Cię ochota na wydłubanie mi oczu, pamiętaj, kto ma najlepszą kawę w mieście.” Atmosfera zaczynała się rozluźniać, a ciężar dnia powoli się ulatniał. Rozciągając nogi na łóżku, Nate dodał: - - Wszystko zniosę, ale nie tej amerykańskiej lury. Jak w ogóle można to pić? - Prawdziwy Włoch i bezwarunkowa miłość do kofeinowego napoju – och, jakie to typowe.
    Kiedy rozmowa zeszła na temat zmian, Nate westchnął, przymykając oczy. - Obcięcie włosów symbolizuje odcięcie od przeszłości, ale czy tak naprawdę jest? Nie sądzę. - Położył głowę na poduszce, opowiadając o swoich nowo odkrytych pasjach. - Polubiłem się ze sportem. Biegam, boksuję w worek, pływam... Zamieniłem samotne wieczory z whisky na aktywność fizyczną. Tatuaży trochę przybyło, mam w planach jeszcze ze cztery. Muszę znaleźć tu, na miejscu jakieś dobre studio.- Z nikłym uśmiechem obserwował, jak spożywa posiłek. - Pasują Ci.- Delikatnie musnął palcem jej ramię, podziwiając tatuaże, które dodawały jej charakteru. Dokończył pić kawę i zabrał tacę z pustymi naczyniami. - Lepiej? – zapytał, wręczając jej słonecznika. -Jak dobrze pamiętam, to Twoje ulubione. - Jego oczy były pełne mieszanki uczuć: sentymentu, pożądania, tęsknoty, które sam nie potrafił do końca określić. Każdy jego ruch tego poranka musiał być dobrze przemyślany; nie chciał znów tego spieprzyć (1/2)

    OdpowiedzUsuń
  15. (2/2) Tydzień później
    Na zewnątrz szalała burza. Ciężkie chmury zbierały się na niebie, a błyskawice przecinały ciemność, oświetlając drogę przed pędzącym samochodem. Deszcz z impetem uderzał w szyby, tworząc chaotyczny rytm, który jedynie potęgował napięcie w środku pojazdu. Nate jechał szybko, co chwilę spoglądając na telefon, wściekły na swojego ojca.
    - Nic nie dostaniesz, rozumiesz?! To nie jest opłacalna nieruchomość, a dom moich Dziadków! Twoich rodziców, do cholery jasnej! – krzyknął do telefonu, dodając gazu. Czuł, jak złość wzbiera w nim niczym nadchodząca fala. Rodzina, dla której pieniądz był najważniejszy, coraz bardziej go irytowała.
    Zacisnął palce na kierownicy, starając się ignorować włoski bełkot ojca, który upierał się przy pomyśle przekształcenia posiadłości w Mariesville na pensjonat. Choć sam kiedyś o tym myślał, ostatnie spotkanie z dziewczyną zmieniło jego podejście. Coś głęboko w nim kazało mu zostać. W głębi duszy czuł, że to jego miejsce na ziemi. - Naprawdę w dupie mam co myślicie. Tyle lat Cię nie było, nagle się zjawia... Cudowny Tatuś, kochający Mąż... Nie sądzisz, że się spóźniłeś paręnaście lat?! Zostańcie w swoim kółku wzajemnej adoracji, przyjmijcie Vivian w swoje kręgi i odpierdolcie się ode mnie wszyscy! – wrzasnął wściely rozłączając się.
    Kilka sekund po tym, jak Nate rzucił telefon na tylne siedzenie, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zza drzew na poboczu nagle wyskoczył jeleń, z szeroko rozpostartymi rogami, jakby próbował zatrzymać pędzący samochód. Nate zadziałał instynktownie, skręcając kierownicą w lewo, aby uniknąć zderzenia. Auto wpadło w poślizg, koła straciły przyczepność, a czas wydawał się zwalniać.
    W jednej chwili poczuł, jakby był zawieszony w powietrzu, a w następnej rozległ się głośny trzask metalu uderzającego o drzewa. Pas bezpieczeństwa wbijał się boleśnie w klatkę piersiową, a głowa uderzała o zagłówek z każdą kolejną rotacją pojazdu.

    Uderzenie było brutalne i bezlitosne. Kiedy samochód w końcu zatrzymał się na boku, Nate czuł, jak ból przeszywa jego ciało. Próbował się poruszyć, ale każdy najmniejszy ruch wywoływał kolejną falę cierpienia. Drżącymi dłońmi dotknął tyłu głowy, gdzie wyczuł ciepłą, lepką ciecz – krew powoli spływała po jego karku, mieszając się z deszczem wpadającym przez rozbitą szybę.

    Próbował zrozumieć, co się stało, ale obraz przed oczami rozmywał się, a uszy wypełniał jedynie szum. Ostatnim, co pamiętał, zanim stracił przytomność, były odgłosy ludzi biegnących w stronę samochodu i daleki dźwięk syreny karetki, która zbliżała się z każdą sekundą. Wszystko wokół niego pogrążyło się w ciemności, a ból powoli ustępował miejsca otchłani nieświadomości.

    Nate.

    ( Trochę mnie poniosło xD)

    OdpowiedzUsuń
  16. W szpitalnym pokoju, gdzie cisza zdawała się być jedynym stałym elementem, jednostajny, mechaniczny dźwięk aparatury medycznej przypominał o nieubłaganej rzeczywistości. Nathaniel leżał nieruchomo, jego głowa otulona była grubymi warstwami bandaży, a on sam pogrążony w głębokim, nieprzeniknionym śnie, niezdając sobie sprawy z tego, co go otaczało, ani z tego, co się z nim działo.
    Z czasem, gdy obraz przed jego oczami zaczął się rozmywać, a ból głowy stawał się coraz bardziej dokuczliwy i nie do zniesienia, Nathaniel powoli zaczął dochodzić do świadomości, że mury, które go otaczały, nie były ścianami jego własnej sypialni, lecz surowymi murami szpitalnej sali. Próbując się podnieść, poczuł, jak jego ciało jest przytrzymywane przez liczne, drobne, ale niezwykle irytujące przewody, które oplatały go niczym sieć pająka.

    Dotykając głowy, poczuł pod palcami chropowatą powierzchnię bandaża. Świadomość zaczęła powoli wracać, przywołując ze sobą lawinę pytań, na które jeszcze nie znał odpowiedzi. Uspokoił się nieco, gdy dostrzegł znajomą sylwetkę w służbowym uniformie, która z pełnym skupieniem pobierała mu krew. Uniósł brew w odpowiedzi na jej słowa, pozostając w milczeniu.
    — Gen, miło cię widzieć — mruknął, przyglądając się jej z uwagą. Ból, który czuł, był niemal nie do zniesienia. — Chciałem cię zaskoczyć, udając, że cię nie pamiętam, ale nie odważę się drażnić z kobietą, która ma w ręku strzykawkę — dodał, próbując się uśmiechnąć mimo bólu. — A co do ostatnich „atrakcji”, zapytaj mojego Anioła Stróża... Wydaje mi się, że testuje mnie ostatnio nieco zbyt intensywnie — dodał, rozglądając się wokół. Skoro znalazł się w szpitalu, sytuacja musiała być poważna, lecz z drugiej strony... skoro odzyskał przytomność, nie mogło być aż tak źle. — A ty? Milczałaś przez tydzień... Wszystko w porządku? — zapytał, wpatrując się w nią z zaciekawieniem.
    Cała sytuacja wydawała się nieco dziwna. Spędzili razem niemal cały dzień, oboje zachowywali się, jakby zakopali topór wojenny, a potem nagle zapadła cisza... cisza, która trwała tydzień i kompletnie go skołowała. Z drugiej strony, każdy miał swoje życie osobiste, obowiązki zawodowe... Myśl o pracy sprawiła, że Nathaniel jęknął, zamykając oczy w poczuciu bezsilności.
    — Szef mnie zabije... obiecałem wziąć dwie zmiany za Thomasa, bo ostatnio go zawiodłem. Przecież oni mnie wykastrują jak psa! — odparł z przejęciem, wyobrażając sobie, jak absurdalnie musiał wyglądać w tej sytuacji.
    — Kiedy mogę wyjść? Mogę wypisać się na własne żądanie? Ile tu jestem? — zniecierpliwiony, zasypywał ją pytaniami, przypominając małe dziecko w przedszkolu, które niecierpliwie pragnie odpowiedzi.


    Nathaniel.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hej! Daję tylko znać, że jakiś czas temu posłałam maila, ale nie jestem pewna czy doszedł, czy zaginął gdzieś w wirtualnych przestworzach 😉 Tymczasem miłej zabawy, oszczędzaj serduszko Gennie!]

    Tanner Gentry
    & Rowan Johnson

    OdpowiedzUsuń
  18. Ostatnimi czasy Nathaniel miał wrażenie , że jego życie przypomina kiepski melodramat. Rodzinka z piekła rodem która stawiała pieniądz ponad wszystko i wszystkich , niezrównoważona ex żona zdolna, która dążyła po trupach do celu i Gennie... Promyk szczęścia będący nadzieją na lepsze jutro, lecz nawet ona obecnie stała i patrzyła na niego tak , jakby zaraz miała wydrapać mu oczy.
    Słysząc rozbawionego lekarza i widząc reakcje pielęgniarki wywrócił oczyma wzdychając zrezygnowany.
    - Nie musisz z nim rozmawiać , ale mimo wszystko dziękuję. Jakimś cudem mój telefon wytrwał turbulencje. Powiadomię jego i Andiego. Cóż , chłopak się rozczaruje , bo będzie musiał odwołać kolejna , nieudaną randkę. - Rzucił wodząc za nią wzrokiem. Musiał przyznać , że w służbowym uniformie wyglądała bardzo uwodzicielsko.
    - Doktorze , na lepszą opiekę nie mogłem trafić. - Dodał rozbawiony puszczając do niego oczko. - Pani Ashworth zasługuje na solidną podwyżkę. Docencie taki skarb , bo w końcu może Wam uciec, a to byłaby ogromna strata. - Rzucił uśmiechając się blado, lecz zaraz uniósł brew słysząc wątpliwości Gen na temat stanu jego głowy , oraz cierpliwości. - Wybacz moja droga , za to Ty mogłabyś wygrać konkurs na największą złośnicę w całym mieście. - Odparł śmiejąc się. O tym , że dziewczyna szybko się irytuje widział już od dawna, a on skłamałby, gdyby zaprzeczał , że tego nie wykorzystywać , bądź się z nią nie droczył. Kiedy kobieta pochyliła się nad nim by podać mu pilocik, który miał za zadanie przywoływać personel szpitalny przytrzymał jej dłoń i spojrzał jej oczy. Była tak blisko niego , że mógł poczuć kojący zapach jej perfum. - Hej , dziękuję za wszystko. - Mruknął jej do ucha i ustami musnął jej policzek. Nie było w tym podejrzanego. Był wdzięczny , by gdyby nie ona prawdopodobnie zostałby w tym wszystkim sam jak palec.
    Zostając sam na sali wykonał parę telefonów w oczekiwaniu na dalsze badania w duchu mając nadzieję , że wyjdzie stąd jak najszybciej.

    Czekając pod gabinetem na swoją kolej zniecierpliwiony obracał telefon w dłoni. Jedno było pewne , po wszystkich prześwietleniach , konsultacjach i innych cudach na pewno chciał wracać do domu. - Ja podziwiam ludzi , który potrafią tu siedzieć cały tydzień, a miesiąc to już w ogóle. Chyle czoła. - Jęknął spoglądając na tłum ludzi. To trzeba było przyznać. W szpitalu było tłoczno... Chociaż pracował w barze owe miejsce nie przytłaczało go tak bardzo jak szpital. - Ja się wcale nie dziwię , że wracasz stąd zmęczona do domu. Osobiście chyba bym wysiadł po miesiącu pracy. - Dodał krzywiąc się. O nie , to miejsce zdecydowanie nie było dla niego. Kiedy w końcu nadeszła jego kolej, usłyszał inną, znajomą pielegarkę która szybkim krokiem zmierzała w ich stronę. - Geneviev, jak skończysz przyjdź proszę do dyżurki! - Zawolała nie kryjąc podekscytowania spoglądając porozumiewawczo w stronę Nathaniela. Tak , ona zdecydowanie wiedziała że to jego sprawka. Na jego ustach pojawił się lekko, prawie niezauważalny uśmiech - Idź , poradzę sobie. - Odparł miękko zerkając na zdezorientowana dziewczynę znikając za drzwiami gabinetu.

    Kiedy brunetka weszła do dyżurki mogła zauważyć ogromny bukiet słoneczników w towarzystwie róż o przeróżnych odcieniach.
    - O dziewczyno! Chyba masz wielbiciela, zobacz jakie piękne! - Rzuciła jedna z koleżanek oglądając bukiet z każdej strony. - Jakie to romantyczne. - Dodała wzdychając z podziwem. - Myślisz , że to od tego nowego lekarza któremu wpadłaś w oko? - Zapytała z zaciekawieniem przyglądając się Gennie. Szpitalny romans? Czyżby coś przed nimi ukrywała?

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  19. Brunet pokręcił głową, czując narastającą irytację. Zastanawiał się, czy rzeczywiście chodziło o pracę, czy może Genn bardziej obawiała się, że Nate w końcu rozbije tę skorupę, którą budowała przez te wszystkie lata. Była to skorupa zbudowana z lat doświadczeń, wielu trudnych decyzji i momentów, które zmusiły ją do zamknięcia się w sobie.

    - Totalnie nie wiem, o czym do mnie mówisz. — odparł, unosząc brew w geście pełnym zdziwienia i lekkiego sarkazmu. Wiedział, że nawet gdyby wymyślił najlepsze kłamstwo na świecie, ona i tak by je rozpoznała. Momentami miał wrażenie, że czyta w nim jak w otwartej księdze, że widzi każdą jego emocję i myśl, choćby próbował je ukryć.

    - Może chodzi o coś innego, niż pracę? — zapytał, lecz jego pytanie bardziej brzmiało jak stwierdzenie. - Ale nie przejmuj się. Zaczekam do wieczora na wyniki i wychodzę stąd. — dodał, kierując się do swojej sali. Kiedy upewnił się, że są w niej sami, zamknął drzwi, jakby to miało pozwolić im na chwilę prawdziwej intymności w tym zgiełku dnia codziennego.

    Wymijając ją, podszedł do okna, zaciskając palce na parapecie tak mocno, że aż zbielały mu kostki. Czuł narastającą złość, frustrację i wszystko po kolei. Miał żal do niej, do siebie, do całego świata, który zdawał się być przeciwko niemu. Po raz kolejny poczuł najgorszą rzecz ze wszystkich możliwych — bezradność, która paraliżowała jego działania i myśli.

    - Ile mam jeszcze zrobić, byś w końcu mi wybaczyła? — zapytał, wpatrując się w krople deszczu spływające po szybie. Te krople zdawały się odzwierciedlać jego nastrój — ciężkie, pełne emocji, które nie mogły znaleźć ujścia. - Spędzamy ze sobą cały dzień, a przez kolejny tydzień masz mnie gdzieś. Mówisz o spoufalaniu, a proponujesz, że przyjdziesz do mnie w dniu wolnym. Geneviev Ashworth, powoli w tym wszystkim zaczynam się gubić — mruknął, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość, jakby nie mógł się powstrzymać przed próbą dotarcia do prawdy.

    Serce niemalże podskoczyło mu do gardła, a oddech stał się nierówny, jakby każda chwila była decydująca. - Wierz mi, że mam w tym momencie totalnie w nosie, czy ktoś nas przyłapie, czy nie. — rzucił, ujmując jej twarz w swoje dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy. Jego wzrok był inny niż dotychczas — pełen determinacji i głębokiego uczucia, które nie mogło już dłużej być tłumione. Miał już dość zabawy w kotka i myszkę. Chciał znać prawdę, której tak długo oboje unikali.

    - Jeżeli ktokolwiek miałby to zrobić, to rozszarpałbym go na strzępy, bo harujesz tu jak mało kto. Powiedz mi, o co tu w tym wszystkim chodzi? Sprawdzasz mnie? Testujesz moją wytrzymałość? Gen, ja już nie potrafię się powstrzymywać. Nie umiem się bronić przed tym, co do Ciebie czuję — odparł, gładząc kciukiem jej policzek w delikatnym geście, który kontrastował z jego słowami pełnymi emocji.

    - Jeżeli masz się ode mnie odsunąć, to spójrz mi w oczy i powiedz, że totalnie nic do mnie nie czujesz. Mam dość tej gry i tych niejasności. — szepnął, nie spuszczając z niej wzroku, oczekując na odpowiedź.


    Nate

    OdpowiedzUsuń
  20. - Naprawdę myślisz , że uważam Cię za taka łatwa dziewczynę? - Zapytał przyglądając się jej. Absolutnie! Miał świadomość konsekwencji swoich wyborów i był gotów pokutować ile tylko było trzeba. - Przyzwyczaiłem się do bycia samemu. Nie musisz nic robić z litości, naprawdę poraz kolejny powtarzam , że nie wymagam tego od Ciebie. - Dodał odsuwając się od niej i usiadł na łóżku. Czuł się cholernie zagubiony. My tak , że spostrzega go jak pieprzonego natręta tym bardziej dobijała bruneta. - Przepraszam Cię. Przepraszam do cholery jasnej , że tu przyjechałem. Przepraszam , że zabrałem Cię pijaną z tej imprezy. Przepraszam, że dodatkowo musisz mnie tu znosić. Przepraszam, że dalej jesteś ważną osobą w moim życiu. Przepraszam , kurwa ciągle wszystkich przepraszam! - Burknął wściekły i wyszedł na korytarz , by załatwić formalności związane z wypisem. Nie chciał tu dalej być i pozwalać na to ,by Genn jak gdyby nigdy nic się nim opiekowała. Po co? Wyraźnie powiedziała mu co o nim myśli a bruneta najbardziej bolał fakt , że niestety miała rację. Bo co on tak naprawdę myślał? Liczył na happy end? Powinien się przyzwyczaić, że w jego bajce takich zakończeń nie mam. Nie dla niego , nie tym razem. Mimo wszystko trochę ulżyło mu , że dziewczyna chociaż trochę się przed nim otworzyła. Czyli jednak nie do końca wyrzuciła go ze swojego życia.
    - Jesteś idiotą Nate... Pieprzonym idiotą. - Burknął pod nosem schodząc do recepcji, by wypisać się na własne żądanie. Oby tego nie żałował.

    Dzień po dniu dochodził do siebie. Nie sądził , ze dwa tygodnie po wypadku będzie w tak dobrej formie, wróci powoli do pracy i zacznie w miarę funkcjonować. Najgorsze jednak były treningi. Na to jeszcze nie mógł sobie po pozwolić w stu procentach. Mimo wszystko, nie chciał rezygnować z aktywności a bieganie zamienił na spokojne spacery i tego dnia korzystając z wolnego weekendu postanowił się na takowy wybrać. Letni, ciepły wieczór sprzyjał relaksowi , lecz ten ciągle miał w głowie ostatnie starcie z dziewczyną. Mimo, że mieszkali blisko siebie , to od tamtej pory w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Co kilka dni miał jedynie okazję zobaczyć jak wraca wieczorem do domu, czy rano jak wychodzi do pracy. Póki co nie chciał wchodzić jej w drogę i dawać o sobie znać. Wolał odczekać, aż emocje między nimi opadną. To było w miarę najbezpieczniejsze wyjście.
    Wodospady Riverside zachwycały go za każdym razem kiedy tylko je widział. Miejsce emanowało ciszą i spokojem , relaksem którego tak rozpaczliwie potrzebował. Mężczyzna usiadł na trawie odpalając papierosa i wyjął z plecaka butelkę czerwonego , włoskiego wina. Obserwujac wodę, zastanawiał się jakie jeszcze plany szykuje wobec niego los.. Czy dalej będzie sobie z niego drwił? Czy dalej będzie wystawiał ich na próbę? W pewnym momencie usłyszał za sobą kroki, a kiedy obejrzał się próbując je zlokalizować, uniósł zszokowany brwi dostrzegając znajomą sylwetkę. Doskonale zdawał sobie sprawę , że to mała mieścina i może wszędzie ją może spotkać , ale naprawdę? Teraz? Tu w tej chwili? Pokręcił głową zaciągając się papierosem i wrócił do obserwowania wodospadu. Z każdym zbliżającym się jej krokiem miał tylko nadzieję , że tornado między nimi znowu nie wybuchnie. Sięgnął po butelkę i upił łyka milcząc. Póki co wolał się nie odzywać.


    Nate.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Myśl, że go tak spostrzegała dobijała jeszcze bardziej bruneta

      Nic nie mówisz, że o chińsku pisze 😂😂

      Nate

      Usuń
  21. Uniósł brew zszokowany, kiedy ta się do niego przysiadła. Ot tak? Po prostu? Zawieszenie broni? Szczerze mówiąc poczuł ulgę. Naprawdę nie miał już ani siły, ani najmniejszej ochoty wchodzić z nią w jakąkolwiek wojenną ścieżkę. To nie było jego celem.
    - Jedno z ulubionych win , moich Dziadków. Czerwone Primitivo. Zawsze jak przylatywali do Włoch, to wracali do domu z kilkoma butelkami tego trunku. Schodząc do spiżarni, nie sądziłem, że mają tak pokaźne zapasy z Europy. Także jakbyś chciała skosztować najlepszego na świecie wina , to zapraszam. - Rzucił machając zachęcająco butelką czerwonej cieczy , po czym wyciągnął ją w jej stronę.
    - Dzisiaj to Ty zanosisz mnie do domu. - Dodał rozbawiony wracając wspomnieniami do wieczoru panieńskiego jej przyjaciółki. Z perspektywy obserwatora ich zamiana ról musiałaby wyglądać całkiem komicznie. OPrzymknął oczy rozkoszując się chłodnym, wieczornym powietrzem. Uwielbiał taką pogodę.
    - Czuje się coraz lepiej. Śpie bez konieczności zażywania leków, normalnie oddychać bez bólu żeber. Mój ozdobny makijaż w postaci siniaków zszedł. - Odparł rozbawiony przyglądając się jej.
    - A Ty? Jak się miewasz? Czyżby pracoholik w końcu pozwolił sobie na kilka dni wolnego? - Zapytał, po czym wygodnie ułożył się na trawie patrząc w niebo.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mężczyzna pokręcił głową z rozbawieniem, obserwując, jak sączy krwistoczerwony trunek. Cieszył się, że była tu obok niego, a serce napełniało się radością na myśl, że huragan, który szalał między nimi, w końcu ustał. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Nawet jeśli ich relacja miała ograniczać się do przyjaźni, Nathaniel przysiągł sobie, że nie pozwoli jej odejść. Była dla niego zbyt cenna — jedyną kobietą w jego życiu.

    — Whisky? Ani smaku, ani koloru. Przesadzisz, wypijesz za dużo i następnego dnia czujesz się jak wrak — odparł, krzywiąc się na samo wspomnienie. Dobrze pamiętał, jak szef częstował go tym amerykańskim trunkiem po podpisaniu umowy. Skończona butelka przypłacona była potwornym bólem głowy, a on następnego dnia miał wrażenie, że umiera. — Wolę swoje narodowe skarby — dodał z uśmiechem, ukazując rząd białych zębów.

    Uniósł brew, wyraźnie zaniepokojony, gdy opowiedziała mu o swojej dolegliwości. — Powinnaś zwolnić, Gennie. Wiem, że kochasz swoją pracę, ale zajeździsz się. Naprawdę potrzebujesz odpoczynku — powiedział, patrząc na nią uważnie. Obserwując ją od dawna, zauważył, że kobieta niemal całe dnie, a niekiedy i noce, spędza w pracy. Podziwiał ją za to, jak oddana była swojej profesji i ludziom. W jego oczach była jedną z niewielu osób, które naprawdę pracowały z powołania, a nie dla pieniędzy.

    — Dobrze, że masz teraz chwilę wytchnienia. Wykorzystaj ją najlepiej, jak potrafisz. Choć znając życie, zaraz znowu będą cię potrzebować, albo sama nie wytrzymasz i wrócisz do pracy — dodał, mrużąc oczy. Znał ją jak mało kto.

    Kiedy zaczęła się rozbierać, śledził ją wzrokiem pełnym pożądania, choć starał się to ukryć. Mimo wszystko, znała każde jego spojrzenie. Mogliby się spotkać za dziesiątki lat, a i tak potrafiliby odczytać najmniejszy cień emocji na swoich twarzach. Odprowadzając ją wzrokiem, leniwie zaczął zdejmować ubrania, odsłaniając umięśnione i wytatuowane ciało, noszące jeszcze ślady wypadku w postaci lekkich siniaków. Mimo to jego rekonwalescencja przebiegała szybko, a brunet nie rezygnował z aktywności. W samych bokserkach, powoli ruszył w jej stronę. Krok za krokiem, woda przyjemnie chłodziła jego ciało.

    — Niczym w raju — zamruczał zadowolony, zanurzając się w wodzie. Nie byłby sobą, gdyby nie zrobił jej jakiegoś psikusa. Taka była jego natura. Korzystając z okazji, że Genn unosiła się na wodzie, zakradł się do niej i złapał za nogę.

    — Uważaj, wąż! — krzyknął, wynurzając się na powierzchnię, by objąć ją ramionami. — Mam cię! — zaśmiał się, widząc jej minę. — Jeżeli chcesz cokolwiek zrobić, pamiętaj, że niedawno wyszedłem ze szpitala i miałem połamane żebra — dodał rozbawiony, trzymając ją w objęciach.

    Znowu to zrobił… Znowu zapomniał się, a może celowo? Jej słowa, że uczucia wobec niego się nie zmieniły, dały mu wiele do myślenia. Może tęsknił za jej dotykiem? Nathaniel nie chciał się już przed tym bronić. Wiedział, że stąpa po cienkim lodzie, ale był gotowy podjąć ryzyko. Tak, zdecydowanie było warto. Zamilkł, zerkając na nią z niepewnym uśmiechem. Boże! Czuł się przy niej jak szczeniak. Jak nastolatek, który pierwszy raz się zakochał i nie wiedział, co robić.

    — Skoro taki z ciebie sportowiec, to może przyjmiesz wyzwanie i pościgamy się któregoś dnia? — zapytał, puszczając jej oczko, a potem niechętnie wypuścił ją z ramion. — Zapomniałem już, jak tu może być przyjemnie. Szczerze mówiąc, zupełnie zapomniałem o tym miejscu. Pamiętam, jak kilka lat temu spędzaliśmy tu każdy letni wieczór czy dzień. Nawet przypominam sobie, że prawie dostaliśmy mandat za rozpalanie ogniska — zaśmiał się, płynąc obok niej. Och , ile on by dał by otrzymać możliwość powrotu do tych starych , do tych czasów. Wszystko wtedy wydawało się być inne. Prostsze, bardziej beztroskie. W chwilach ogromnego kryzysu i samotności lubił wracać do tych wspomnień. Byl sentymentalny. Może czasem aż za bardzo.
    Co jakiś czas spogladał na nią i modlił się w myślach, by luźna atmosfera nie uległa zmianie,a na jej miejsce nie pojawiło się napięcie, które było nie do zniesienia.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nate uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy rozmowa z Gennie przywodziła na myśl dawne, beztroskie czasy, pełne śmiechu i żywiołowych dyskusji. Jej żartobliwe komentarze dotyczące jego preferencji alkoholowych były stałym elementem ich przekomarzań. Jednakże prawie we wszystkim się od siebie różnili, a mimo wszystko tworzyli świetny, zgrany duet.

    — Ty i ten Twój spirytus zwany whisky — zaczął Nate, wystawiając język w żartobliwy sposób, przypominający figlarną atmosferę dawnych dni. — Nigdy... Raczej przenigdy nie przekonam się do tego trunku. Wolałbym już zjeść pizzę z ananasem, co dla prawdziwego Włocha jest hańbą, niż porzucić wino na rzecz Jacka Danielsa czy innego brandy. — Jego głos drgał lekko od śmiechu, a wspomnienia włoskiej tradycji wywowywały ciepło w środku. Mimo pokręconych relacji rodzinnych , tęsknił za domem , za ojczyzną. Z drugiej strony czuł się tam zupełnie obcy. Jakby w ogóle nie było dla niego tam miejsca.

    — Ty nigdy nie potrafiłaś odpoczywać i szczerze mówiąc, zawsze byłem przerażony tym faktem. Pamiętasz wolne weekendy? Nigdy, przenigdy nie mogliśmy spędzić całego dnia w łóżku przed telewizorem — zaśmiał się Nate, wspominając tamte dni z nostalgią, która przeszywała go niemal fizycznie. Często żartował do znajomych, że wszelkie plany należy konsultować z Gennie, nie z nim. Mimo wszystko uwielbiał jej kreatywność i nigdy się przy niej nie nudził. Była jak niekończące się źródło energii, które wciągało go w wir przygód, nawet gdy wolałby zostać w domu.

    Na wzmiankę o wyzwaniu, Nate uniósł brew, widząc, jak Gennie emanuje pewnością siebie. — Może i znasz te tereny, lecz pamiętaj, moja droga. Jestem wyższy, silniejszy, szybszy i bardziej wytrzymały niż Ty — odparł komicznie, wyprężając tors. — A skoro tak bardzo tęsknisz za moją kuchnią, zapraszam dziś na kolację. A jeśli chodzi o zakład, to oczywiście przyjmuję. Pytanie, kiedy? — Jego słowa były pełne żartobliwego tonu, a ich rozmowa nabrała lekkości, przypominając czasy, gdy nic nie było w stanie ich zatrzymać.

    Gdy pierwsze krople deszczu zaczęły zamieniać się w gwałtowną ulewę, Nate śmiał się, ubierając się w pośpiechu. — To byłoby na tyle z naszego pływania. Teraz chcąc, nie chcąc, musimy sprężyć ruchy — dodał, przyglądając się jej wzrokiem pełnym troski i czułości, które przez lata nie przestawały rosnąć. Droga powrotna była krótka, a ich śmiechy rozbrzmiewały echem, gdy jedno z nich wpadło w kałużę, przypominając im o beztroskiej młodości.

    — Tak więc, Genneviev, dasz się dziś skusić na przepyszne spaghetti, sesję gry na gitarze i lampkę czerwonego wina? — zapytał, patrząc jej w oczy, z uśmiechem, który sam malował się na jego twarzy. Nate nie chciał się z nią rozstawać tego wieczoru, szczególnie teraz, gdy atmosfera między nimi uległa poprawie. Pragnął nadrobić stracony czas, bo naprawdę brakowało mu jej towarzystwa, które było jak balsam dla jego duszy. Miał tylko nadzieję, że nawet jeżeli ona się do tego nie przyznaje , to czuję podobnie.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń
  24. — No wiesz co? Po tym, co mi teraz powiedziałaś, to nie wiem, czy mam traktować to jako komplement, czy obelgę — zaśmiał się, wspominając ich wcześniejszą rozmowę o samotnych wieczorach. Ostatnio jego życie również wyglądało podobnie, ale zaczął to akceptować. Nie chciał na siłę szukać towarzystwa, jedynie po to, by nie czuć się samotnym. Nie był typem faceta na jedną noc.
    Gdy rozmowa zeszła na temat domu, jego twarz przybrała poważny wyraz. Choć rodzina namawiała go, by sprzedał dom lub przekształcił go w pensjonat, on nie potrafił tego zrobić. Dla niego ten budynek był czymś więcej niż tylko konstrukcją z cegieł i drewna. Był wspomnieniem dzieciństwa, pełnym miłości i beztroski.

    — Wyremontuję go do końca i będę w nim mieszkać. Przygarnę psa albo kota, ale za nic w świecie go nie sprzedam — powiedział stanowczo, odwracając się w jej stronę.
    Kilka dni temu prowadził dość zaciętą rozmowę z ojcem. Naciskał, by odrzucił spadek, ponieważ agent nieruchomości zacierał ręce na to miejsce. Jego wzrok spochmurniał, kiedy wspomniał o ostatnich wydarzeniach. Kłótnia z ojcem, który naciskał, by zrzekł się praw do domu, była głęboko zakorzenionym konfliktem. Rodzina widziała w domu jedynie wartość materialną, podczas gdy dla niego był on skarbnicą wspomnień.
    — Oni chcą , bym oddał to miejsce na sprzedaż. Nie rozumiem takiego podejścia. Oni widzą tylko pieniądze. Wszystko kręci się wokół nich. Aby stan konta się zgadzał, a wszystko inne nie ma znaczenia. — mówił, czując narastającą złość.
    — A ty? Zostajesz w domu babci, czy jednak zmieniasz miejsce? Pamiętam, jak mówiłaś, że nigdy nie będziesz chciała tu zostać na stałe — zapytał, próbując zmienić temat na lżejszy, obserwując ją uważnie.
    Gdy wyciągnął z szafy świeże ubrania i ręcznik, uśmiechnął się ciepło. — Nie ma szans, byś teraz wyszła się przebrać. Na górze jest łazienka, w razie gdybyś chciała się odświeżyć — powiedział, wręczając jej ciuchy.
    Burza na zewnątrz przybierała na sile, co jeszcze bardziej podkreślało atmosferę przytulności i bezpieczeństwa, którą starał się jej zapewnić. Sam stał przy blacie kuchennym, mrucząc coś po włosku i krojąc składniki na spaghetti, a jego myśli krążyły wokół decyzji, które niedługo musiał podjąć. W tle rozbrzmiewała cicha melodia deszczu, przypominająca, że czasami to, co najważniejsze, kryje się w drobnych, codziennych chwilach. Zapach aromatycznego dania unosił się w powietrzu, a brunet, wykorzystując jej nieobecność, precyzyjnie przygotowywał dla nich kolację.


    Nate

    OdpowiedzUsuń

  25. Kiedy tylko usłyszał jej melodyjny głos, obrócił głowę w stronę dziewczyny, uważnie mierząc ją wzrokiem, jakby chciał utrwalić każdy detal jej obecności. Czarna koszula, którą jej podarował, idealnie spełniała swoją rolę jako sukienka, otulając jej zgrabne ciało jak druga skóra. Brunet, nieco bezczelnie, przygryzł wargę, przesuwając wzrokiem po sylwetce Gen, jakby próbował zapamiętać każdy jej kształt.

    — Muszę przyznać, że wyglądasz w tym piekielnie seksownie — wymruczał z uśmiechem, który zdradzał jego podziw i fascynację. Posadził ją na blacie kuchennym, wręczając kieliszek z winem, którego rubinowa barwa zdawała się migotać w delikatnym świetle pomieszczenia. — Dziękuję za pomoc. Wszystko prawie gotowe, więc możesz usiąść i skosztować lampki wina z rodzinnej piwniczki — dodał, sięgając po swój własny trunek. Uniósł ceremonialnie kieliszek w górę i uśmiechnął się ciepło. — Za moją przepiękną sąsiadkę, która zaraz będzie rozsiewać niedorzeczne plotki o rzekomym przystojnym Włochu — zaśmiał się, zerkając na nią figlarnie, po czym zamoczył usta w krwistoczerwonej cieczy, czując, jak jej smak delikatnie pieści jego podniebienie.

    Odstawiając kieliszek na bok, wrócił do krojenia kolorowych warzyw, które czekały na swoją kolej, by stać się częścią kulinarnego dzieła sztuki.

    — Co do Twojego kota, to owszem, Millie przychodzi tutaj wysępić coś dobrego — rzucił rozbawiony, kręcąc głową, jakby wspomnienie jej wizyt było dla niego codzienną radością. — I chyba nawet się polubiliśmy, bo ostatnio miałem prezent pod drzwiami — dodał, śmiejąc się, jakby opowiadał najlepszy żart.

    Fakt, jej kotka wpadała czasem do Nathaniela, a ten raczył ją smakołykami, które zawsze miał pod ręką, bo przecież w kuchennej szafce znalazłoby się parę przysmaków przeznaczonych dla jego wyjątkowej, puchatej koleżanki. Mężczyzna uwielbiał zwierzęta, co też coraz bardziej chciał być w posiadaniu czworonożnego przyjaciela, który mógłby umilać mu czas.

    — Jeżeli chodzi o tę mieścinę, to powiem Ci szczerze, że ją uwielbiam. Jest tu wielu wspaniałych ludzi, jest Andy, który mimo swojego wkurzającego stylu bycia na swój sposób jest przezabawny, i jest oczywiście ktoś, kto w sumie podjął za mnie decyzję o przyjeździe tutaj — powiedział, sięgając po kieliszek, po czym wypił duszkiem wszystko, pozwalając, by alkohol przyjemnie uderzał mu do głowy, powodując, że całkowicie się rozluźniał.

    — Naprawdę nigdy nie sądziłem, że będę jeszcze miał okazję siedzieć z Tobą przy winie w takiej normalnej, niemalże intymnej atmosferze. Myślałem, że prędzej czy później spiszesz mnie na straty. Dużo to dla mnie znaczy — odparł z głębokim przekonaniem, składając na jej policzku czuły pocałunek, który miał wyrazić wszystko to, czego nie potrafił ubrać w słowa. — Naprawdę, dużo — szepnął jej do ucha, odgarniając delikatnie włosy z jej czoła, jakby to był najnaturalniejszy gest na świecie.

    Wymieniając z nią przez dłuższy czas spojrzenia, przesunął nieśmiało dłonią po jej nagim udzie, czując, jak jego serce przyspiesza w nieoczekiwanym rytmie. Nie mógł się już wzbraniać przed tym uczuciem, które rosło w nim z każdą chwilą. Trudno, najwyżej musiał liczyć się z tym, że dostanie po pysku, a ona wróci obrażona do domu. Jednakże czuł, że coś między nimi wisi w powietrzu, coś, co było niemal namacalne. Czuł? A może wmawiał sobie, że tak jest? Sam już nie wiedział, co nim kieruje. Alkohol? Nastrój? Może po prostu chęć bycia blisko niej? Niewiele myśląc, musnął gorącymi wargami jej piękne, pełne usta, jakby chciał przekazać tym gestem wszystkie emocje, które wówczas w nim szalały, jak burza uczuć, której nie potrafił już dłużej tłumić.

    N

    OdpowiedzUsuń
  26. Miał wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nic innego się nie liczyło, tylko ta chwila, w której serce biło jak oszalałe. Jej dłonie delikatnie spoczywały na jego karku, a on przyciągnął ją bliżej, pogłębiając pocałunek, który zdawał się trwać wieczność. Kilka lat... Kilka długich lat marzył o tej chwili, w głowie tworząc przeróżne scenariusze, gdzie każdy detal był starannie zaplanowany. To prawda, zrobiłby dla niej wszystko. Gdyby tylko mógł, dałby jej gwiazdkę z nieba. Nate dosłownie przepadł, odkąd ją poznał. W życiu nie sądził, że będzie w stanie się tak w kimkolwiek zakochać, a jednak ona była jego całym światem.
    Czując niedosyt i będąc całkowicie pochłoniętym tym, co się działo, nie zauważył nawet, że makaron, który gotował, był bliski przypaleniu. Dopiero gdy zapach przypalonych klusek dotarł do jego nozdrzy, oderwał się od niej, zerkając na garnek przybierający ciemnobrązową barwę. Panika szybko przerodziła się w akcję.

    — O nie, tylko nie to! — Krzyknął po włosku z przerażeniem, zapominając o rękawicach kuchennych i chwycił gorący garnek. Ból przeszył jego dłonie, więc w popłochu wrzucił naczynie do zlewu, natychmiast odkręcając wodę. Chłodne krople ochlapały jego ciemne spodnie, lecz w tej chwili nie miało to znaczenia. Och, jakże komicznie musiało to wyglądać. Zerkając na nią, a potem na zlew, zaśmiał się nerwowo, próbując ukryć zażenowanie.

    — Szef kuchni doznał lekkiej kraksy — odparł z uśmiechem, wyciągając świeży makaron, by ugotować go jeszcze raz. — To wino! To wszystko wina, wina! — dodał żartobliwie, przygotowując makaron na nowo. Po niedługim czasie w końcu mogli cieszyć się aromatycznym posiłkiem, który smakował jeszcze lepiej w wyjątkowym towarzystwie.

    — Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Przyznam szczerze, że dawno nic nie gotowałem. Ostatnie dwa tygodnie były bardzo intensywne, jeszcze ten wypadek zmusił mnie do życia na gotowych posiłkach — wyznał, dolewając jej wina z lekkim drżeniem rąk, choć w głębi duszy wiedział, że sam potrzebuje go więcej, by ukoić emocje.

    — Zatem Genn, jeżeli mogę zapytać... Co działo się z tobą przez te wszystkie lata? Podróżowałaś gdzieś? Spotykałaś się z kimś? — zapytał, chociaż już po sekundzie przeklął się w myślach za owe pytanie. Nie chciał psuć miłej atmosfery, lecz z drugiej strony ciekawość była zbyt silna, by ją zignorować.

    — Nie wierzę, że żaden facet w Mariesville nie zalecał się do ciebie. Zapewne w pracy też masz wielu adoratorów — mruknął, obserwując ją uważnie, szukając odpowiedzi w jej oczach.

    Przez moment panowała cisza, ale w jej oczach dostrzegł znikome ciepłe iskierki. Wiedział, że wspomnienia i pytania, choć delikatne, mogły przywołać różnorodne emocje, lecz jednocześnie miał nadzieję, że odkryją przed sobą jeszcze więcej tajemnic. Chciał zrozumieć jej świat, poznać każdy sekret i każdą myśl, które kryły się za jej spojrzeniem. Tak bardzo chciał stać się częścią jej życia. Powoli... Krok , po kroku.

    N

    OdpowiedzUsuń
  27. Przez te wszystkie lata rozłąki Nate miał wrażenie, że jego życie powoli zamiera. W jednej chwili wszystkie ich wspólne plany i marzenia legły w gruzach, a każde kolejne wspomnienie było jak sól na otwartą ranę. Do dziś Nate nie potrafił sobie wybaczyć decyzji, którą wtedy podjął, a która ostatecznie doprowadziła do rozpadu jego świata. Gdy sprawy się wyjaśniły i Nate uwolnił się z toksycznej relacji, nie potrafił znaleźć w sobie siły, by zacząć od nowa. Każdy związek, w który się angażował, wydawał się skazany na niepowodzenie, bo w głębi duszy wiedział, że prędzej czy później wszystko się rozsypie. Każdą kobietę porównywał do Genneviev, w każdej szukał choćby cienia jej obecności, jej charakteru, jej ciepła... Niestety, zawsze na próżno. I tak mijały dni, tygodnie, lata, a Nate tkwił w swoim osobistym piekle, z którego nie potrafił się wydostać.
    Gdy pociągnęła jego rękę, Nate skrzywił się nieco, czując chłodny strumień wody uderzający w oparzenie. — Dobrze, Siostro — rzucił z uśmiechem, puszczając jej oczko. Zanim zasiadł do stołu, sięgnął jeszcze po butelkę wina, by napełnić ich kieliszki. Delektując się smakiem makaronu, słuchał jej z uwagą, chłonąc każde jej słowo.

    — Jeżeli interesuje Cię ta specjalizacja, to oczywiście. Idź w tym kierunku. Jestem pewien, że sobie poradzisz — powiedział, nie kryjąc dumy z jej ambicji. Cieszył się, że chciała się dalej kształcić i iść w kierunku, który ją naprawdę interesował, tym bardziej że zawód ten miał przyszłość niezależnie od miejsca, w którym się znajdowali.

    Na wzmiankę o jego singlem i wspomnieniu o jego byłej Nate wywrócił oczami, sięgnął po kieliszek i duszkiem wypił całą zawartość. To był jeden z tych dni, kiedy potrzebował alkoholu. Całego mnóstwa alkoholu, by stłumić ból i rozczarowanie.
    Przez dłuższą chwilę milczał, kiedy dziewczyna zapytała go o ojcostwo. Doskonale pamiętał tę aferę, która rozniosła się na całą rodzinę. Każda emocja, która nim wtedy kierowała, była żywa jak wtedy: wściekłość, bezsilność, nienawiść, a przede wszystkim wstyd, że dał się tak łatwo oszukać. Zaśmiał się gorzko, przenosząc swój wzrok na brunetkę.

    — To wszystko zostało bardzo dobrze ukartowane przez Vivian i jej rodziców. Podejrzewam, że moi rodzice prawdopodobnie też o wszystkim wiedzieli, lecz tak naprawdę nic sobie z tego nie robili. Połączenie sił w biznesie było dla nich priorytetem. Szykował się niezły kontrakt, który miał trwać latami — mówił, kręcąc głową. Czuł, jak ogarnia go niewyobrażalna fala gorąca. Nie wiedział, czy ciśnienie podskoczyło mu od szybko wypitego alkoholu, czy od wspomnianych wcześniej wydarzeń.
    — Zabawnym faktem było, że po ślubie bardzo naciskałem na wspólną wizytę u znajomego lekarza. — Zaczął bawiąc się nerwowo nóżką od loekiszka. — Z początku Vivian nie chciała się zgodzić, lecz po jakimś czasie uległa. Podejrzewałem, że grała na zwłokę. Plan okazał się bardzo nieudolny, gdyż kilka dni przed wizytą sama sprowokowała awanturę, po której miała rzekomo poronić. Nie przemyślała jednak faktu, że jako mąż będę informowany o wszystkim, stąd też dowiedziałem się, że nie poroniła, bo nigdy nie była w ciąży. - Odparł wbijając wzrok w szkło. Chociaż starał się to ukrywać, sytuacja bardzo go dotknęła. Nie chodziło o dziecko czy rozwód... Chodziło o to, że wyjechał, zostawiając brunetkę w Stanach.
    — Mimo wszystko, jestem wdzięczny, że tak się stało. Teraz wiem, że nie potrafiłbym żyć z nią ze względu na dziecko — powiedział, lustrując ją wzrokiem. Za chwilę uśmiechnął się i sięgnął po jej dłonie, po czym musnął je ustami.

    — Z racji tego, że sama nazwałaś mnie mistrzem zmiany atmosfery, nie chcę, by poszła w tak markotnym kierunku — dodał, ciągle trzymając jej dłonie. — Lepiej powiedz mi, czy Twoje przyjaciółki nie miały Ci za złe, że porwałem Cię z wieczoru panieńskiego — zaśmiał się, przypominając sobie tamtejszą imprezę. — Chyba ślub już niedługo, hm? Mniemam, że jako świadkowa będziesz miała pewnie bardzo dużo pracy — zakończył z uśmiechem na ustach chcąc nieco rozładować atmosferę.

    Nate.

    OdpowiedzUsuń