Nie znam się w zasadzie na niczym,
ale wiem, jak zniszczyć Ci świat
Lunette Amber Ravenwood
Luna, Nette, Moonie, Lunie-pie, Mystic Lu, Pyza
✶ 26 lat ✶ Wodnik ✶ córka szalonej kuglarki i nieznanego ojca ✶ pani magister kreatywnego pisania ✶ wysoka intuicja ✶ biseksualna uciekinierka z Nowego Orleanu ✶ zaniedbany domek w Farmington Hills ✶ wciąż poszukuje swojego miejsca na ziemi ✶ miejscowa wróżka ✶ redaktorka kolumny horoskopów w „Mariesville Gazette” ✶ próbuje przekonać lokalną rozgłośnię radiową do emisji audycji astrologiczno-wróżbiarskiej ✶ w wolnych chwilach dorabia jako copywriterka ✶ nowicjuszka ✶
Nigdy nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Pewne rzeczy się nie zmieniają, prawda? A niektóre wysysa się ponoć z mlekiem matki… a kto jak kto, ale Rosemary Ravenwood uwielbiała skakać z kwiatka na kwiatek.
Lunette nigdy nie zaznała ciepła ogniska domowego. Nigdy też go nie poszukiwała. Niczego nie ceni jednak ponad dobry sen, choć jej zegar biologiczny jest zupełnie rozregulowany. Ile razy zdarzyło jej się dostać miejsce w hotelu na smutne oczy, to tylko ona – i jej martwa już matka – wie. Po jej śmierci zaczęła szukać swojego kąta i tęsknić nagle do czegoś, czego nigdy nie miała.
W Nowym Orleanie zaczepiły się na nieco dłużej – nigdzie przecież nie może być łatwiej o parę groszy i kąt do spania dla ulicznej kuglarki z córką. A to, że każdej nocy pojawiał się nowy przyjaciel mamy…
Do Mariesville trafiła z półprzypadku, ale nikomu nie przyzna, że na taki koniec świata trafiła z konkretnego powodu. Ot, znalazła tani domek do remontu na obrzeżach i postanowiła w niego władować wszelkie oszczędności. Co jej szkodzi?
Panujący na jej osiedlu spokój zapełnił pustkę po matce w jej sercu, a poczucie samotności szybko zastąpiła spacerami po okolicznych lasach. Szybko zaczęła też szukać sposobów na wniknięcie w miejską społeczność (nikt przecież nie lubi outsiderów), a że od dziecka zdążyła przesiąknąć tarotem i astrologią… samo jakoś tak wyszło, że w kanciapie w ogrodzie urządziła swoje ezoteryczne królestwo – Moonseer. Przyjdź i się przekonaj.
Podpadnij mi, a wywróżę ci coś złego. A moje wróżby spełniają się zawsze.
✦ talia tarota zawsze pod ręką ✦ sklejone taśmą stare zdjęcie w portfelu ✦ pojedynczy kasztan w każdej kieszeni ✦ wytarty złoty medalik na szyi ✦
___
Hej ho! ♥
Dawno mnie w tej części internetu nie było, pora się odkurzyć! Mam nadzieję, że Nette odnajdzie się jakoś w tej społeczności, a jej nietypowe zajęcie będzie ciekawym urozmaiceniem lokalnego kolorytu ;)
Bawmy się!
jpg: ładna pani z Pinteresta • cytat na górze karty: Lor - Uciekaj!
mail: ladychocolatecupcake@gmail.com
[Przyznam, że zawarty na wstępie cytat nieco mnie przez krótką chwilę zmroził. Oj, z całą pewnością wiesz jak sprawić, by od twoich kart nie dało się tak łatwo oderwać już od samego początku...
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jednak, co aż tak mrocznego skrywa w sobie Lunette, by pasowało do niej akurat to wywołujące dreszcze na skórze ostrzeżenie. A może to tylko ja źle interpretuję twoje intencje ? Jakakolwiek nie byłaby jednak prawda, zakładam iż tajemnice ją otaczające sprawią, iż wniesie do Mariesville wiele niecodziennych wrażeń.
Życzę samych porywających wątków, a w razie chęci, zapraszam.
PS. W ostatnim akapicie pojawiły ci się dwa złośliwe chochliki w formie literówek.]
Monti, Liberty & Delio
[Dzień dobry!^^
OdpowiedzUsuńCiekawe czy uda się jej wprowadzić swoją audycje. Z pewnością byłoby to coś nowego i ciekawego. Sama chętnie bym tego posłuchała, choć na astrologii się w ogóle nie znam i wiem tyle, że jestem bliźniakiem. Podobno, bo co źródło to mam inna odpowiedź. 😁
Ciekawa ta Twoja panna i zdecydowanie na tle innych swoimi zainteresowaniami sir wyróżnia. Oby dobrze się jej w Mariesville żyło. ^^
Udanej zabawy życzę. ☺️]
Amelia Hawkins, Eaton Grant & Rhett Caldwell
[Wróżka! Wydaje mi się, że Winnie by ją polubiła. A kolumnę z horoskopami to by czytała z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuńCześć! Baw się dobrze :D]
Winifred
[Mega klimatyczne zdjęcie i idealnie wpasowuje się w taki jesienny klimacik! Jest super fajna! Bardzo oryginalna kreacja, ja chętnie wyślę Abi po jakieś wróżby!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystkie jej przeczucia się spełnią i znajdzie tu to, czego szuka! Dobrej zabawy! ;) ]
Abigail
[Ponieważ zakryłam Twoją Nette, to wpadam się przywitać! :)
OdpowiedzUsuńPomysł na tak oryginalną postać (wróżka, astrologia) w małym wiejskim miasteczku jest super, bo już widzę te potencjalne problemy z dopasowaniem się i akceptacją. Na pewno będzie bardzo ciekawie.
Życzę powodzenia, dużo weny i wątków, a w razie chęci zapraszam do Huntera. :)]
Hunter Warren
[A mnie zaintrygowało w niej to, że trzyma kasztany w kieszeni, i zastanawiam się dlaczego? Oświeć mnie, bo mi to spokoju nie daje!
OdpowiedzUsuńLuna wydaje się taka kochana, choć trochę oderwana od rzeczywistości, jakby ta jej w ogóle nie dotyczyła. Zdjęcie za to jest przepiękne i idealnie pasuje do postaci. Baw się dobrze i miej masę ciekawych wątków!♥️]
Olivia
[Fajna, taka niespotykana i oryginalna, choć podejrzewam, że może jej nie być wcale łatwo z wpasowaniem się w taką małomiasteczkową społeczność, skoro jest nietutejsza. Ale wygląda na kogoś, kto chętnie bierze to, co daje los i kto raczej nie ma problemu z głoszeniem swoich teorii. Na pewno będzie miała grono zwolenników, jak i tych, którzy będą uważać ją za szajbuskę :D Życzę dużo dobrej zabawy na blogu, niech wena i czas zawsze Ci dopisują! :)]
OdpowiedzUsuńRowan Johnson
[Może dawno nie było cię w tej części internetu, ale w ogóle nie wyszłaś z wprawy! Cała karta tworzy przepiękną, spójną całość - jestem totalnie zakochana w imieniu Lunette, zdjęcie jest niesamowicie klimatyczne i przyciągające wzrok, a sama wróżka to doprawdy intrygująca postać w tak niewielkiej społeczności, jaką jest Mariesville. Może pozornie nie będzie jej się łatwo wpasować ze swoim wyjątkowym podejściem do życia oraz umiejętnościami, ale jestem przekonana, że nawet jeśli mieszkańcy głośno będą potępiać jej biznes to po cichaczu będą ustawiać się w długaśną kolejeczkę pod kanciapą w ogrodzie, by wywróżyła im przyszłość i sprzedała informację, jak sprawić, by w tym roku to moja szarlotka wygrała konkurs na najlepsze ciasto na festynie zamiast tej fałszywej zołzy z ratusza xD Baw się dobrze, życzę przede wszystkim dużo czasu i motywacji, by stworzyć same ciekawe wątki!]
OdpowiedzUsuńPenelope / Tessa / Bonnie
[Nie mogę nie zdradzić, że kartę podglądałam w roboczych i nie mogłam się doczekać, aż się opublikujesz. Rozpływam się z zachwytu nad jej magnetyzmem, nad magicznym, niewidzialnym pyłkiem, którym cała jest obsypana. Jestem zauroczona jej wizerunkiem i kreacją, choć niezbyt znam się na tej tematyce (ok, ostatnio wydałam kasę na opis matrycy losu XD).
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie, choć nieco grożące, skusiło mnie na maxa! Ciekawa jestem co nam wywróżycie...
Już widzę Gustavo, który próbuje przegadać ją znad kart, próbując zaprosić ją na kolację albo dzikusa Finna, który totalnie nie rozumie co ona widzi w tych tarotach i innych znaczkach, ale w sumie jak potrzebuje zerknąć przez jakiś kryształ na księżyc w pełni to ok, może się przejść z nią hahah.
Samych magicznych wątków życzę! I w razie co, wiesz gdzie mnie znaleźć. Będzie mi bardzo miło ;))]
Gustavo / Finn / Kopi
[Oczywiście, że na wsparcie szeryfa może liczyć! W przyszłość, co prawda, szeryf nie ma potrzeby zerkać, ale swoim kosmogramem mógłby się zaciekawić tak pod względem predyspozycji i potencjału, czy to faktycznie pasuje do tego, kim jest. Jeżeli miałabyś ochotę, możemy zesłać jej na głowę jakiegoś niezadowolonego mieszkańca, który jej pogrozi spaleniem na stosie. Rowan człowieka uspokoi, grzecznie odprowadzi za płot, a jeśli nawisie się astrologiczny temat, może zostać tak przy okazji na dłuższą chwilę, trochę posłuchać, trochę popytać... :D]
OdpowiedzUsuńRowan Johnson
[Cześć! Dziękuję za tak miłe słowa pod kartą! Trochę się bałam, że Anna wyjdzie nieco zbyt idealna... a jak wiadomo nie ma postaci bez wad, ale fajnie, że tak dobrze się przyjęła ^^ Na zamęt zawsze mam chęci, więc z przyjemnością wysłucham Twojego pomysłu :D]
OdpowiedzUsuńAnna Murray
[W moim założeniu Anna była totalnie heteroseksualna, ale w sumie... czemu by nie spróbować? Zwłaszcza, że Luna jest taka enigmatyczna, magiczna, no wyjątkowa z niej kobitka! Za dużo wina, jakieś czary odprawione przez tą wiedźmę i zamieszanie gwarantowane ^^ Jestem gotowa pokomplikować jej życie w taki sposób. :D]
OdpowiedzUsuńAnna Murray
[Wysłałam maila! :)]
OdpowiedzUsuńAnna Murray
[Ooo, kogo moje oczy widzą! <3 Lunette to taka czarodziejka i mały łotr w jednym, bardzo ciekawa kreacja postaci. Chyba nigdy nie widziałam na takim blogu tarocistki!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci masy ciekawych wątków i dużo weny, Cup, baw się z nami dobrze. <3]
Isabela Redwood
Anna raczej nie wierzyła w specjalne układy planet, tarota czy inne ezoteryczne rzeczy, którymi zajmowała się Lunette. Nawet horoskop brała przez palce, będąc niemal pewna, że są tam wpisane rzeczy, które będą pasować do każdego. Nie rozumiała tego i kłóciło się to z jej wiarą, ale tym razem, mimo swojego sceptyzmu, dała się przekonać koleżance, aby postawiła jej tarota. Postanowiła to potraktować jako niewinną zabawę. W końcu co złego miało się stać? Przecież nie wywoływały duchów ani nie miały robić żadnych innych dziwnych rzeczy. A więc w piątek po skończonych zajęciach w szkole wstąpiła do sklepu po butelkę białego, drogiego wina i skierowała się w kierunku centrum, tam, gdzie wynajmowała mieszkanie Lunie.
OdpowiedzUsuń— Jestem ciekawa co takiego powiedzą karty… — mruknęła, uśmiechając się delikatnie. — O! Może dzięki nim wreszcie znajdę miłość? Jak myślisz, Lu? — zastanawiała się z cichym śmiechem, który rozbrzmiał w mieszkaniu. Siedząc na kanapie, tuż naprzeciwko dziewczyny kątem oka obserwowała jak bardzo było tu widać duszę Lunette i ile udało jej się zmienić w tak krótkim czasie.
Uważnie obserwowała jej ruchy, to jak zgrabnie jej palce rozłożyły talię i kiedy kazała jej wybrać jedną z nich, Anna nie potrafiła się zdecydować.
— O mnie? — trochę się stresowała, trochę czuła ekscytację. — No dobrze… — zamyśliła się na dłuższą chwilę. Przymknęła delikatnie powieki, a jej palce powędrowały delikatnie po fasadzie kart. — Niech będzie ta. — po chwili wahania wskazała kartę leżącą na samym środku.
Zastanawiała się jakimi mechanizmami kierują się ludzie wybierający karty na sesjach tarota u Lunette. Czy kierują się całkowitym przypadkiem, głosem intuicji, czy jeszcze czymś innym? Anna wybrała to drugie, choć intuicja nie zawsze dobrze jej podpowiadała. Przeciwnie, często sprowadzała ją na manowce. Dziewczyna nigdy nie miała szczęścia w miłości, już poczynając od swojego chłopaka w liceum, z którym widziała się na zawsze, a który porzucił ją tuż po jej balu maturalnym z niewiadomych powodów. Tak samo porzucił Mariesville. Więc może po prostu znudził się nią i tym miasteczkiem, a ona niepotrzebnie szukała w tym jakiegokolwiek sensu. Oczywiste było to, że temat miłości, związków i mężczyzn był tym, który najbardziej interesował Annę. Miała wrażenie, że każdy inną część życia miała już ułożoną. Miała kochającą rodzinę, pracę w której się spełniała i zainteresowania, którymi było działanie na rzecz lokalnej społeczności. Uwielbiała organizować imprezy i przeróżne wydarzenia w Mariesville. Kochała ekologię i żywo interesowała się tematem zrównoważonych metod uprawy. Miała więc wrażenie, że jej życie jest idealne, brakowało w nim tylko jednego — romantycznej miłości. Kto wie, może dziś Lunette zdoła nakierować ją w odpowiednią stronę?
— Co oznacza ta karta? Co to jest? — zapytała z zainteresowaniem, gdy dziewczyna odsłoniła wybraną przez nią kartę.
nieco zaciekawiona Anna
[ Twój opis Lunette jest wspaniały – taka wolna dusza, wyjątkowa i nieszablonowa! To cudowne, że udało jej się znaleźć przestrzeń dla siebie, nawet jeśli to domek na krańcu świata. Pewnie wnosi do Mariesville powiew Nowego Orleanu, czegoś tajemniczego i… magicznego. Idealnie pasuje jako miejscowa wróżka!
OdpowiedzUsuńJeśli Luna ma w chatce rzeczy do odnowienia, Lena z przyjemnością coś podłubie! Może znajdą przy okazji wspólny język, a Theo chętnie spędziłby czas w jej ogrodzie, pewnie próbując dotknąć każdego zakamarka w „Moonseer”. A kto wie, może nawet Lena skusi się na wróżbę? Ciekawe, co zobaczyłaby w kartach dla samotnej mamy… ;) ]
Lena
[przepraszam za zwłokę!]
OdpowiedzUsuńAbi nie wierzyła w przesądy, bo zwykle trzymała się stwierdzenia, że każdy jest sobie sam kowalem losu. Była realistką z wiecznie rozmarzonymi oczami i otwartym, wrażliwym sercem. Gnieździło się w niej niezliczenie wiele kontrastów i ostatecznie musiała przyznać, mimo zapierania się, jak na romantyczkę przystało, że lepiej nie przechodzić drogą którą przeciął czarny kot, a lawende warto chować w domu. Nie czytała jednak horoskopów, a w gwiazdy patrzyła z zachwytem, nie potrafiąc odczytywać ich pieknych wzorów. I zwykle skupiała się na tym, co jest tu i teraz, na pracy, na działaniu, na realizowaniu swoich marzeń i spełnianiu się w mierzeniu z wyzwaniami każdego dnia. A jednak jak każdemu towarzyszyła jej często myśl, co by było gdyby, albo czy jest coś więcej? Była ciekawa, czy los jest z góry ułożony i czego sama jeszcze o sobie nie wie.
Był pochmurny, chłodniejszy dzień, jesień nadciągała wielkimi krokami. Sady powoli zamieniały się z pachnących i zielonych w smutne, szare i ogołocone, gdy drzewa traciły liście, a wczesne gatunki jabłoni już nie owocowały. Ale Abigail nigdy nie traciła uśmiechu i pogody ducha, choć ostatnie tygodnie przyniosły jej wiele rozterek. Zaczęły dokuczać jej wątpliwości, które od wielu lat od siebie odsuwała i dlatego postanowiła odwiedzić Lunette, by ta pomogła jej zrozumieć, czemu nagle wszystkie jest jakby... trudniejsze. Ta cudowna dziewczyna zatrzymała się u nich w pensjonacie, jak tylko zawitała do Mariesville i choć nie były szczególnie bliskimi przyjaciółkami, ruda wierzyła, że nie zostanie przepędzona, gdy stanie w progu jej domku. I może to nie tylko dlatego, że niosła w płóciennej torbie domowe wino dla dziewczyny!
Poprawiła granatowy sweter na ramionach, zapinając niedbale jeden guzik z przodu, aby ciuch nie zjeżdżał jej z barków i przyspieszyła, pedałując na żółtym rowerze do Farmington Hills. Kosmyki łaskoczące ją zwykle po twarzy spięła nisko nad karkiem czarną klamrą i uważała, aby nie obić wina o ramę rowery, gdy już podjeżdżała pod niewielki domek Luny. Oczywiście nie miała zamiaru rozpijać tamtej, więc przyniosła też kilka czekoladowych babeczek, które upiekła z rana, a w pojemniku miała dżem śliwkowy, który idealnie pasował do tych słodyczy.
- Cześć - rzuciła od progu, gdy po krótkim pukaniu, wróżka otworzyła jej drzwi. - Pewnie już się mnie spodziewałaś i wiedziałaś, że przyjadę... - wydusiła ostatkiem tchu, tak nieco niezgranie pytając, czy w sumie może wejść i czy odwiedziny dzisiaj to dobry pomysł. Lunette była sympatyczna, ale wydawało się, że patrząc na ludzi, wnika w ich dusze i odkrywa więcej i to sprawiało, że chwilami Abi nie była pewna, czy dobrze robi, chcąc sama spytać o co, co ją męczy. Może czasami lepiej jest nie wiedzieć?
Abigail
Mimowolnie chłonęła atmosferę i klimat, który zbudowała tu Lunette. Nie wiedziała do końca, ale było w tym coś magicznego, w tonie jej głosu, w reakcji na kartę, którą wybrała Anna i opowieść o tej karcie. Anna słuchała jej w ciszy, z roziskrzonymi oczami i nie wiedziała do końca czy to była ściema, nadinterpretacja, czy ładnie skrojona opowiastka pod jej osobę. Może jednak Luna mówiła to co czuła, to co mówiły jej karty? Tak czy inaczej, Anna totalnie to kupiła, pewnie przez własną naiwność. A może po prostu chciała słuchać o sobie tak miłe rzeczy, a rzadko kiedy była taka okazja?
OdpowiedzUsuń— Królowa Denarów… — powtórzyła po Lunie, zerkając w jej oczy. — Nigdy nie słyszałam takiej nazwy. — przyznała z lekkim uśmiechem, ale z drugiej strony, najpewniej nie słyszała o żadnej z kart, którymi operowała Lu. — Ta jedna karta mówi to wszystko? — spojrzała na nią z niedowierzaniem, a jednocześnie pewną fascynacją.
— To… — urwała, marszcząc delikatnie nos. — Jestem wygadana, fakt, ale nie umiem pojąć jak z jednej karty mogłaś wyciągnąć tak wiele… — przyznała. — Tak o mnie myślisz? — zapytała odrobinę wzruszona. Wiedziała jednak, że musi wziąć się w garść. To dopiero początek wróżb, a ona już się rozklejała pod słowami tarocistki!
Lubiła słuchać o sobie takich rzeczy, jednak nie potrafiła ukryć, że bardziej interesował ją temat romantycznych relacji. Nie dało się ukryć, że nigdy nie miała szczęścia w miłości, a jej dotychczasowi partnerzy (choć było ich zaledwie kilku) zamiast dać jej miłość i poczucie bezpieczeństwa, woleli rozdeptać jej serce. Zawsze kończyła zraniona i porzucona, nigdy nie rozumiejąc, dlaczego i gdzie popełniła błąd. Być może dzięki Lunie to się jej rozjaśni.
— To niezbyt ciekawy temat, ale jeśli to ma pomóc… — westchnęła ciężko, to nie było dla niej łatwe. — To w porządku, zobaczmy co karty powiedzą tym razem. Choć obstawiam, że nie będzie to tak przyjemne. — uśmiechnęła się blado.
Patrzyła, jak dziewczyna rozkłada przed nią karty i sięgnęła palcami tam, gdzie poprowadziła ją intuicja, tym razem nie w sam środek, a bardziej w prawo, niemal na samym skraju kart.
— Czy tym razem karta też jest tak dobra? — zapytała, choć wiedziała, że na pewno nie. W sumie nigdy nie opowiadała Lu o swoich przebojach miłosnych, nie dzieliła się z nią historią na temat byłych, więc oprócz jej negatywnego nastawienia, które i tak sporo mówiło, dziewczyna wiedziała naprawdę niewiele. Była więc ciekawa co tym razem jej opowie. Wpatrywała się w jej twarz niecierpliwie, próbując wyczytać z niej jakiekolwiek emocje.
— I co, Lunette? Dlaczego milczysz? — pośpieszyła ją, pokazując swoją niecierpliwość i fakt, że zdołała ją zaciekawić tarotem, choć początkowo Anna była bardzo sceptyczna i totalnie nie sądziła, że wzbudzi to w niej takie emocje.
Mimowolnie zerknęła na lodówkę, do której schowała wino, po które miała ochotę teraz sięgnąć, by znieść słuchanie o swoich miłosnych porażkach, jednak nie była pewna czy przy stawianiu tarota można było pić alkohol i czy to w jakiś sposób nie zepsuje całego odczytu i czy karty nie będą przez to gorsze. Zrezygnowała więc z tego pomysłu i ponownie skupiła swoją uwagę na Lunie.
początkowo sceptyczna i niepewna, ale aktualnie oczarowana tarotem Anna Murray
Słysząc za sobą trzask pękającej ceramiki, Bunny omal sama nie wypuściła z rąk doniczek, które niebezpiecznie balansowała przedramieniem przy piersi, próbując upchnąć wszystkie na stole razem z resztą ich... pobratymców? Bunny słyszała gdzieś, że traktowanie roślin jak ludzi pomaga wykształcić z nimi więź. Jeszcze nie przemogła się, aby zacząć do nich gadać na głos, ale próbowała małymi krokami.
OdpowiedzUsuńKiedy tak popatrzyła na leżącą na ziemi monsterę, cieszyła się, że widzi w niej jednak kupę liści, a nie żywy byt.
Poważnie? westchnęła w duchu, gryząc się w język. Praca w obsłudze klienta pod tym względem nie różniła się dużo od pracy na ekranie. Kiedy na wizji coś nie wychodziło, nie można było tego po sobie pokazać; szeroki uśmiech i improwizacja, to wiedziała jak robić najlepiej.
– Nic nie szkodzi – odezwała się, podnosząc wzrok ze sceny zbrodni u stóp dziewczyny, która aż pobladła. – Mojego pierwszego dnia tutaj potłukłam dwie. – Dobry żart na rozładowanie napięcia. Tyle że to wcale żart nie był.
Trochę chaotycznie upchnęła resztę trzymanych doniczek na stole, póki nie została z jedną, na którą za nic nie starczyło miejsca. Bunny rozejrzała się bezradnie dookoła, zanim wcisnęła ją do dużej przedniej kieszeni w swoich ogrodniczkach. Hej, te spodnie każdego dnia ją zaskakiwały. Najpierw okazało się, że szelki całkiem dobrze sprawdzają się przy kucaniu i schylaniu, a teraz jeszcze to. Może powinna kupić czwartą parę.
Spojrzała w dół, niemal czule, na roślinkę otuloną dżinsem przy jej piersi. Czy to tak właśnie czują się matki? Mrugnęła szybko i podniosła wzrok. Chyba nawdychała się za dużo kompostu.
Podeszła bliżej, patrząc na nieszczęsną roślinę, otoczoną grudkami ziemi; kilka łodyg powyginanych w ostrych kątach. Aż można było sobie wyobrazić wokół niej kredowy obrys.
– Możesz sobie wybrać inną – zaproponowała klientce. – Jestem pewna, że tą uda się jeszcze uratować... – powiedziała, choć jej głos pewnością nie powalał.
Bunny nie miała zielonego pojęcia o roślinach. Wiedziała tyle, że ludzie potrafili wyhodować całe krzaki z pojedynczego liścia. Przez myśl przeszło jej nagle, że może to ona mogłaby wziąć ją do domu i zobaczyć, czy coś z niej zostanie. Jeśli rośliny miały uczucia, to monstera ta płakała w tym momencie żałośnie; nie dlatego, że ją bolało, ale że właśnie została skazana na los jeszcze gorszy niż rozbicie na podłodze. Życie pod opieką Bunny.
matka boska kwietna ✿