Właściwie to zawsze była inna.
Nigdy nie przypominała dziewczynek bawiących się lalkami. Zawsze wolała towarzystwo chłopców, wspinanie się na drzewa, szukanie skarbów czy grę w piłkę nożną. Już od małego przyciągało ją to co ekstremalne. Szybko zaczęła jeździć na deskorolce i śmigała na rolkach niczym Struś Pędziwiatr. Zawsze wracała do domu podrapana, ze zdartymi kolanami i siniakami, ale za każdym razem niezmiennie szczęśliwa. Tego szczęścia nie podzielała jednak jej matka, która miała na nią całkowicie inną wizję i którą doprowadzała do szału po prostu byciem sobą. Dostawała białej gorączki widząc jej coraz głupsze wybryki. Ilekroć próbowała ją utemperować i uczynić z niej klona starszej siostry, tym bardziej się buntowała.
Zawsze chadzała własnymi ścieżkami i nigdy nie dała sobie narzucić zdania innych. Im bardziej ktoś wywierał na niej presje, tym bardziej trzymała się swojego. Z upływem lat schowała rolki na dno szafy i ich miejsce zajęły bardziej ekstremalne sporty. Z wiekiem jej upór nie osłabł, przeciwnie - stała się bardziej impulsywna, wygadana i porywcza.
Zamiast się ogarnąć i stać się stereotypową, idealną córką, która zajmie odpowiednie jej miejsce w rodzinnej firmie, ona z biegiem czasu była coraz gorsza, w oczach rodziców z pewnością zasługując na miano czarnej owcy. W szkole regularnie brała udział w bójkach, idąc za swoim nieco skrzywionym głosem sprawiedliwości i chcąc aby każdy z oprawców choć raz poczuł się ofiarą. Na studiach wcale nie było lepiej, bo zamiast skupić się na nauce, to imprezowała i eksperymentowała, oblewając kolejne przedmioty. Nie wiadomo jakim cudem dostała dyplom, ale podejrzewa się tu niewidzialną rękę Stweardów.
Kiedy jej dom stanął w płomieniach to włóczyła się nie wiadomo gdzie. Do dziś nie jest w stanie sobie wybaczyć tego, że jej tam nie było. Jest przekonana, że powinna zginąć tam razem z nimi. Od trzech lat ból trawi jej ciało, a ona kusi los, zupełnie jakby liczyła, że śmierć w końcu po nią zawita. Balansuje na granicy nieszczęścia i szaleństwa, tracąc kontrolę. Ona nawet nie stara wziąć się w garść, zupełnie jakby pogodziła się z tym, że upadła na samo dno.
[Sprawiłaś, że w mojej głowie powstał istny chaos, co raczej nie zdarza się zbyt często. Brawo. Z jednej strony opis Leah powoduje, że przynajmniej ja mam ochotę trzymać się od niej jak najdalej, a z drugiej wysłuchać jej wersji wydarzeń i w razie potrzeby lekko potrząsnąć, by zagrała o siebie jeszcze ten jeden raz. A nóż jednak się okaże, że na jej dalszej życiowej ścieżce pojawi się lekki promyczek słońca zwiastujący nową nadzieję na lepsze jutro...
OdpowiedzUsuńŻyczę wspaniałej zabawy i mnóstwa weny, a w razie chęci, zapraszam do siebie.]
Monti, Liberty, Delio & Wendy
[ Dzień dobry! Uwielbiamy trudnych bohaterów, poobijanych i balansujących na krawędzi. Leah na pewno jest zmorą samej siebie, jak i miasteczka. Mam pewien pomysł, wymaga dużego naciągnięcia historii z mojej strony, ale jestem w stanie to zrobić xD odezwę się na maila ]
OdpowiedzUsuńChuck Evasn Jr. / Gus Rourke
[Cześć. :)
OdpowiedzUsuńNiewyobrażalną stratę poniosła Leah. Nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić i też nie dziwi mnie, że wyrzuty sumienia ją pożerają. Oby niedługo stanęła na nogi, a choć czas dla jej bliskich się zatrzymał to przed nią w końcu całe życie. :) I przepiękna Phoebe z jakiegoś powodu pasuje do takich tragicznych postaci. Bawcie się tutaj wyśmienicie!:)]
Beverly Beckett & Xander Bates
[Hej,
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie odezwać się na PW.]
[Chyba nie brzmi obiecująco, ale za to bardzo znajomo. Nie ma w koncu nic lepszego niz dokuczanie postaciom. 😁
OdpowiedzUsuńSkoro są z tego samego rocznika to na pewno dzielili jedna szkole albo nawet klase. Patrząc na to, jak male jest Mariesville to pewnie wszystkie dzieciaki zawsze w jednej klasie byly. 😁 Mogli jak najbardziej sie trzymać razem i wspólnie pakowac w różne ciekawe sytuację. Tak mysle, ze pewnie kontakt raczej im sie urwał. Xan w LA, Leah niewiadomo gdzie byla. Ale moze szczegóły omówimy na priv?:)]
Xander
Chłodne, długie wieczory zaczynały powoli popadać w zapomnienie przeistaczając się w jeszcze dłuższe dni pełne niemiłosiernej pary dającej się we znaki niemal wszystkim mieszkańcom miasteczka. Ale nie Montiemu, który mógł wreszcie zrezygnować ze starej, polarowej, granatowej bluzy z kapturem od przyjazdu do USA towarzyszącej mu przez prawie trzy czwarte roku. Początek lata oznaczał także więcej roboty w stadninie, bo do Mariesville ściągało wielu turystów zainteresowanych odpoczynkiem na świeżym powietrzu i lekcjami jazdy konnej. A gdy przypadkiem usłyszeli, że ten konkretny Australijczyk w dawnych czasach był także gwiazdą rodeo, nagle klientów pojawiło się jeszcze więcej. Ale de Condé nie narzekał. Przynajmniej dopóki nie trafiali mu się tacy ludzie jak ten dzisiejszy kulejący ex-wojskowy, który mimo urazu kręgosłupa spowodowanego jakimś wypadkiem na służbie ubzdurał sobie, że nagle nie tylko chce zgłębić wszystkie tajniki jazdy konnej, ale także nauczyć się łapać cielaczki, bo przecież nie może to być trudniejsze od likwidowania wrogów za pomocą snajperki. Nie pomogły żadne zapewnienia, że walka z ludźmi w żaden sposób nie przygotowuje do zmagania się z dorosłym bykiem i to zwłaszcza, gdy obecna kondycja wyraźnie na to nie pozwala, więc ostatecznie Perthianin, pragnąc uniknąć ewentualnej niepotrzebnej szarpaniny, zmuszony był poprosić Olivię o wsparcie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie te wydarzenia sprawiały, że gdy dzisiejszego wieczoru zakończył wreszcie zmianę, odpalił upragnionego papierosa, pierwsze swe kroki kierując w stronę The Rusty Nail. Zwyczajnie potrzebował odpoczynku. I to natychmiastowego, najlepiej przy piwie i, jeśli akurat trochę dopisze mu szczęście, w czyimś towarzystwie. Byle tylko nie nikogo irytującego, bo z pewnością dojdzie do katastrofy. Limit jego nerwów zbliżał się już bowiem niebezpiecznie blisko do tej cienkiej czerwonej linii, po przekroczeniu której przestawał nad sobą panować. Fortuna postanowiła chyba jednak mu sprzyjać, bo gdy przeciskał się powoli do baru, ujrzał stojącą przy nim zbliżoną do niego wiekiem szatynkę. Leah Stweard, panna o wyjątkowo trudnym charakterze przypominającym ponoć wulkan tuż przed erupcją. Cóż, o sobie wielokrotnie słyszał podobne plotki, więc może w obecnej chwili ta dziewczyna mogła okazać się jego ratunkiem ?
- Hej, ty musisz być tą sławną Leah, o której trąbią ostatnio wszystkie dewotki ? – Oczekując na swoją kolej, bez pytania zajął miejsce koło niej. – Trochę to męczące, możesz mi wierzyć lub nie, ale doskonale to rozumiem. – Roześmiał się. – Ja jestem Monti i jeśli chcesz, mogę postawić ci następną kolejkę. – Dodał, widząc że już jest trochę wstawiona.
Monti [Przychodzimy z obiecanym zaczęciem.]
[Takie wrażenie odniosłam, że Leah naprawdę przypadłby się ktoś, kto wniósłby choć trochę światełka w jej życie i pokazał jej, że ono może wyglądać inaczej. I mam cichutką nadzieję, że będziesz łaskawą autorką i jej kogoś takiego sprezentujesz! :D Dziewczyna jeszcze całe życie ma przed sobą, jakby nie patrzeć, a Ty dużo możliwości, żeby stworzyć tutaj ciekawe historie. Baw się zatem dobrze i daj Leah trochę słoneczka, hej! :D]
OdpowiedzUsuńTanner Gentry
& Rowan Johnson